LogowanieZarejestruj się
News

Recenzja aktywnych monitorków Audioengine A2+

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
A2+ active_tyt

Audioengine. Kto nie słyszał o produktach tej firmy? No właśnie. Komputer plus AE stanowiły przepustkę do świata dźwięku HiFi w konfiguracji biurkowo-komputerowej. Znakomite recenzję, ugruntowana (na zachodzie) opinia i brak polskiej dystrybucji. Do czasu. W końcu na naszym rynku pojawiają się audioengine’y i to od razu cały, obecny, katalog produktowy. W naszych zapowiedziach pojawiły się dwa najpopularniejsze, najbardziej rozpoznawalne produkty:

Rozpoczynamy od recenzji pierwszego z wymienionych. Te aktywne maluchy, które zapewniły firmie (oferta obejmuje parę wersji, dodatkowo jest to kolejne pokolenie tych monitorków) sławę i rozpoznawalność na globalnym rynku, to miniaturka rasowych kolumn podstawkowych, konstrukcyjnie bez kompromisów, takie HiFi bonsai. Ich superkompaktowe rozmiary pozwalają bezproblemowo ustawić je na dowolnym, nawet niezbyt dużym biurku, stoliku i to jest ich – że tak powiem – naturalne środowisko. Możliwości nagłośnieniowe, co prawda, pozwalają na zabawę w ustawienie mikrusów w niewielkim pokoju, przy czym taka opcja – choć możliwa – będzie raczej rzadko wykorzystywana… wielkość, gumowe podstawki, złącze USB (do grania, nie do ładowania czegoś tam) jednoznacznie wskazują miejsce oraz towarzystwo w jakim przyjdzie A2+ grać. Komputer po pierwsze, po drugie i po trzecie. A jak jest dock, czy po prostu kablem analogowym chcemy sobie jakieś dodatkowe źródełko podłączyć to proszę bardzo – można.

Sam na chwilę podpiąłem handhelda z Oppo HA-2, przez moment grał też Chromecast Audio (swoją drogą ten kawałek plastiku pokazuje jak wiele można dać tak niewiele chcąc w zamian) – nie ma problemu, ten zestaw w odróżnieniu od niektórych zestawów głośnikowych USB pozwala na integrację czegoś więcej niż tylko komputera, ale powiedzmy sobie szczerze… to komputer będzie tutaj głównym, najważniejszym źródłem dźwięku. Kolumienki warto ustawić na gumowych standach, naprawdę warto, bo w przeciwnym razie trudno będzie znaleźć odpowiednie miejsce względem głośników siedząc przy biurku. Tak, te maluchy są bardzo kierunkowe, bardzo mocno daje się odczuć różnice w zależności od tego, jak położona jest nasza głowa (uszy) względem kolumienek. Pochylenie bardzo tu pomaga, no chyba że ktoś siedzi na bardzo nisko ustawionym fotelu… tyle że to mocno niepraktyczne i niezdrowe, szczególnie gdy coś przy tym biurku poza słuchaniem robimy (to może być problematyczne ;-) tzn. angażują nas te maluchy bardzo, to nie jest granie w tle – no chyba, że sobie ściszymy maksymalnie to co gra ).

Lakierowane obudowy, znakomity montaż, wszystko jak spod igły. Wrażenia organoleptyczne są więcej niż satysfakcjonujące, od razu widać że producent stara się jasno wskazać użytkownikowi, że mimo desktopowego przeznaczenia, ma do czynienia z świetnie wykonanym audio produktem, bez żadnej taryfy ulgowej (bo głośniki komputerowe). To jak wspomniałem miniatura HiFi na biurku, coś co nie tylko zresztą wyglądem, ale także konstrukcyjnie nawiązuje do systemu, który gra nam w salonie. Aktywna konstrukcja, USB DAC to wymóg biurka i głównego źródła – komputera – reszta to przemyślane rozwiązania rodem z dużego HiFi, tyle że w miniaturze. Mamy zatem płaskie szczeliny BR z przodu, nie bez przyczyny zaprojektowane w ten sposób… w końcu na biurku bywa tłoczno, biurko zazwyczaj stoi przy ścianie, ustawiając biurko nie myślimy o akustyce a raczej o dobrym świetle, właściwym umiejscowieniu względem okna, dostępie do gniazdek oraz tzw. biuro-zaplecza. Także kolumienki muszą sobie radzić w okolicznościach dalece nie sprzyjających uzyskaniu dobrego jakościowo brzmienia (akustyka) i stąd taki wybór konstruktorów… niewielka powierzchnia frontu z dwoma przetwornikami oraz wspomnianym portem BR, przy czym dwudrożna konstrukcja zachowuje się (gdy – właśnie – dobrze kolumnę ustawimy względem uszu) jak dobry, ba, bardzo dobry, przetwornik szerokopasmowy. Zszycie zakresów jest wzorcowe, wzorcowe pod warunkiem pochylenia (standy) oraz skierowania obu kolumienek do środka (nawet mocniej niż by się nam wydawało, warto poeksperymentować!).

To takie uwagi natury praktycznej na wstępie, bardzo ważne uwagi, które stanowią ważną wskazówkę, aby przygoda z A2+ była w pełni satysfakcjonująca, udana. Rozpisałem się na wstępie, ale też niniejszy tekst będzie taką właśnie niezobowiązującą ;-) w formie opowieścią o tych małych grzmotach.

Zapraszam na ciąg dalszy poniżej…

Konstrukcja

Audioengine A2+ wyposażono w  2,75″ przetworniki średnio-niskotonowe wykonane z kevlaru oraz 3/4″ tweetery z jedwabną kopułką. To dopiero początek, bo reszta ma zapewnić tym głośnikom odpowiednie warunki. I tak, na dole wycięto w obudowie płaski port bass-refleksu, lewa kolumienka jest aktywna, zawiera wzmacniacz oraz pre z DACzkiem, prawa zaś jest pasywna. Całość odpowiednio zestrojono (bass-refleks), zwrotnice wyglądają jak w dużych paczkach, grube ścianki z MDF-u… tak, tutaj wiele rzeczy zrobiono, po prostu, jak trzeba. Głośniki są świetnie wykonane, lakierowane na połysk i wraz z obowiązkowymi podstawkami (które pozwalają na uzyskanie odpowiedniego kąta nachylenia zestawu w odniesieniu do siedzącego przy biurku) tworzą coś, co przenosi nas do innego, lepszego świata.

W środku znajdziemy przetwornik cyfrowo-analogowy z interfejsem USB (w tym wypadku zintegrowany). Oparty na kości TI/Burr Brown PCM2704C DAC odtwarza muzykę z komputera o parametrach 16/44-48, czytaj obsługuje USB 1.1, gra redbooki i już. Chcemy czegoś więcej? Tak, mamy te porty z tyłu, do których możemy podpiąć Oppo HA-2, co też zrobiłem, przeistaczając tablet Apple w alternatywę (wygodną, bo dotykowy ekran na wyciągnięcie dłoni) dla komputera. Można też, jak komuś mało (hi-resy) pokusić się o jakiegoś stacjonarnego DACa, grającego wszelkie materiały > 16/44 jak leci. Złącze USB daje nam prostą, szybką integrację z dowolnym, komputerowym źródłem (może to być równie dobrze jakiś iPad, iPhone czy Android z OTG  …nie może, mimo zasilania z gniazdka samych głośników nie da się handheldów tak skojarzyć z A2+), co w przypadku niewielkiego biurka (a zazwyczaj właśnie takie mamy do dyspozycji), miniaturowych rozmiarów opisywanych kolumienek, ograniczonej przestrzeni daje nam patent na dźwięk „tu i teraz”. Zamiast słuchawek (nie każdy lubi, nie zawsze mamy na nie ochotę), zamiast jakiejś ekwilibrystyki z klasycznymi, dużymi monitorami, zamiast komputerowych pierdziawek…

Przy czym, jw i jeszcze raz to podkreślam, te A2+ to głośniki nominalnie właśnie komputerowe, to ma być ich główne zastosowanie i to biurko będzie głównym miejscem odsłuchowym. Głównym, ale – w sumie – nie jedynym. Stworzenie z takich A2+ multiroomu, gdzie zamiast jakiś monofonicznych głośniczków bluetooth’owych grają takie kolumny może być bardzo interesującą alternatywą, szczególnie w sytuacji, gdy zależy nam na bazie stereo, gdy chcemy w danej lokalizacji usłyszeć dźwięk prawdziwie przestrzenny (a nie pseudo). Psiałem na wstępie, że podpiąłem Chromecasta – właśnie takie coś chodzi mi po głowie – i już miałem kompletne rozwiązanie multistrefowe niezależne od komputerowych źródeł w tym sensie, że te źródła mogą być w kieszeni, w innym pomieszczeniu, gdziekolwiek bądź. Inny pomysł to, czekający na publikację recenzji, bezprzewodowy DAC D2 pozwalający przekształcić A2+ w zestaw grający muzykę hi-res, znowu separując transport komputerowy od miejsca odsłuchowego.

Fajnie, że producent przewidział przelotkę RCA dla wejścia analogowego także na czinczach (jest jeszcze audio jacek do podpięcia fonów, tabletów… no chyba, że macie nowego iPhone 7/7+… przejściówki serdecznie nie polecam), bo raz że można dzięki temu źródło podpiąć do innego toru, a dwa ewentualny dodatkowy DAC podpięty pod A2+ można skojarzyć z torem A/B/czy C… kto co tam ma i lubi. Także te maluchy mogą o dziwo stanowić ciekawe rozwiązanie instalacyjne wg. mnie, a ich podstawowa funkcja współpracy z komputerem na biureczku nie wyczerpuje jak widać tematu. Tak czy inaczej opisując brzmienie skupię się na wrażeniach płynących z grania na biurku z komputera. Bo – co by tu nie mówić – będzie to zapewne najczęstszy scenariusz wykorzystania opisywanego zestawu i trudno się dziwić. Obiecywałem Czytelnikowi, że sprawdzę jak zagra z SBT i sprawdziłem, o tym także parę słów poniżej…

Specyfikacja:

Typ Stołowe, multimedialne aktywne głośniki stereo
Typ wzmacniacza Podwójny (stereo), klasa AB, monolityczny
Moc wyjściowa 60W mocy całkowitej (2×30), 2x15W RMS, AES
Głośniki średnio-niskotonowy: 2,75″ Kevlar
wysokotonowy: jedwabna kopułka 3/4″, magnes neodymowy
Wejścia analogowe Pojedyncze wejście analogowe z podwójnym przyłączem:
3.5mm stereo jack
RCA L/R
niezbalansowane, impedancja 10Kohm
Wejście USB USB audio (16bit/48kHz)
pełne złącze USB, v1.1 lub wyższe
Przetwornik DAC USB TI/Burr Brown PCM2704C
Wyjścia RCA L/R (analogowe, regulowane)
Pasmo 65Hz-22kHz (±2.0dB)
SNR >95db (typical A-weighted)
THD+N <0.05% (niezależnie od napięcia zasilania)
Crosstalk -50dB
Zasilanie Zewnętrzny zasilacz:
AC-in: 110-240V, 50/60Hz (automatyczne przełączanie)
DC-out: 17.5V, 1.8A
(dedykowane DC złącze z blokadą przeciw wysunięciu kabla)
Systemy zabezpieczeń Kontrola prądu wyjściowego, zabezpieczenie termiczne, zabezpieczenie układów przy włączaniu i wyłączaniu zasilania
Obudowa MDF 6.35mm, lakierowana
Kolory: biały (połysk), czarny (satyna), czerwony (połysk)
Podstawa z pianką wytłumiającą
Otwór montażowy w podstawie, gwint 1/4″
Parametry środowiskowe Zakres temperatur (praca): 0°C – 40°C
Zakres temperatur (przechowywanie): -20°C do 46°C
Wilgotność relatywna: 5% do 95% (bez kondensacji)
Waga i wymiary Głosnik lewy (zasilany)
152 x 101,6 x 146 mm (WxSxG), waga: 1,6kg
Głosnik prawy (pasywny)
152 x 101,6 x 146 mm (WxSxG), waga: 1,4kg
Opakowanie 280 x 381 x 183 mm
Waga: 4,5kg

 



Dźwięk

Co mogą takie małe grzmoty, a czego nie mogą? Po pierwsze to klasyka, klasyki, bliskie pole, namacalność, intensywne tu i teraz, z oczywistymi ograniczeniami w zakresie niskotonowym, przy czym te ograniczenia nie rzutują, one po prostu są bo fizyka, bo nie przeniesiecie gór z tak miniaturowych przetworników skojarzonych z miniaturową gabarytami obudową. Przy czym A2+ potrafią grać baaaardzo głośno, bez przesterowania, czysto – trzeba uważać z gałeczką z tyłu (którą to będziemy sobie radośnie kręcić i w ten sposób regulować wzmocnienie, chyba że ktoś leniwy i wystarcza mu regulacja w źródle …można, czemu nie, ale frajda jest z kręcenia pokrętłem spora, bo też jak nie grzmotnie… heh), bo co za dużo to nie zdrowo prawda? ;-)

To dźwięk skondensowany, jak napisałem, cały układ gra jak szerokopasmowy przetwornik, nie taki za pięć centów w pseudogłośniczkach, a coś solidnego, na poziomie HiFi, co oznacza dobrze, właściwie zestrojony zespół miniaturowego tweetera z głośnikiem średnio-niskotonowcem. Całość ma swój specyficzny, określony charakter… te kolumienki mają swój patent na dźwięk i to bardzo konkretny patent. Jak wspomniałem, bas jest tu wyczuwalny, ale bardziej na zasadzie wyczuwamy, nie słyszymy, nie ma niskiego zejścia, co oczywiste, jest lekko, punktowo, właśnie wyczuwalnie. Ma to tę zaletę, że skupiamy się na całym przekazie, że bas tutaj nie buduje, jednocześnie narzucając, odsuwając resztę na dalszy plan. Nie. Tutaj dopełnia, a nie stanowi podstawę, fundament jak to często bywa, przy czym jednocześnie – co istotne – nie zostaje wygumkowany, jest obecny.

W tych kolumienkach mamy ładnie zszyte zakresy (wspomniana szerokopasmówka) z uwypukloną, ale nie narzucającą się, średnicą, która stanowi – bez zaskoczenia – główne danie i jeżeli można by wskazać co jest podstawą, co tu buduje to właśnie (jakby nie patrzeć kluczowy) średni zakres z pewną, taką korzennością, intensywnością, która w efekcie daje nam muzykalny, przyjemny dla ucha, ciepły przekaz (całościowo). To pewne podkoloryzowanie, jednak bez ujmy dla czytelności całego pasma, bez „zamiast”, a raczej ze zwróceniem naszej uwagi na ten zakres dźwięku. Niczego nam tutaj nie brakuje – są detale, jest lekkość, zwinność wręcz która sama w sobie robi wrażenie, jak się skonfrontuje mikre gabaryty kolumienek z brzmieniem jakie się z nich wydobywa. To mocne strony. Góra jest wyrazista, jak gdzieś syknie w nagraniu to syknie w głośnikach – macie to bankowo, ale też muzykalno-ciepły całościowo charakter konstrukcji chroni nas przed nadmiarem sybilantyzacji, nie będzie zatem tak, że uderzy nas dźwięk nieprzyjemnie ostry, cyfrowy, że będziemy mieli – mimo wglądu w detal – analityczne szkiełko i oko, z szkiełkiem w nadmiarze.

Właściwe ustawienie o którym wspomniałem to klucz do sukcesu. Ustawiamy kolumny dowolnie na biurku w odniesieniu do ściany, czy nawet odległości (nie muszą i w sumie nie mogą być rozstawianie szeroko, prawda?) dzielącej je od siebie, jednak standy i wyregulowanie kąta to rzeczy arcyważne dla uzyskania właściwego efektu. Tu warto chwilkę poeksperymentować, szczególnie że nadal to tylko biurko i dwa maluchy, a nie ciężkie kolumny głośnikowe ze stojakami i grubym okablowaniem… tu po kilkunastu sekundach będziemy mieli optymalne ustawienie, także bez obaw! Następnie mamy adaptację naszego aparatu słuchowego, która w zależności od naszych upodobań przebiega szybko (u mnie trwało to chwilę), albo (znajomy) nieco dłużej i już możemy cieszyć się bardzo dobrym dźwiękiem wprost z komputera. W zależności od okoliczności, można nakarmić A2+ dowolnym gatunkiem, przy czym mają swoje preferencje (i nie są to „nowe brzmienia”), ale to się zmienia. Z czasem zmienia. Zastosowanie innych źródeł pomaga, ustawienie pomaga… bym zapomniał, można siedzieć blisko i to oczywista korzyść, bo przecież to desktopowy zestaw i my będziemy zazwyczaj siedzieć blisko. Można – szczególnie gdy pokręcimy mocno w prawo gałeczkę – odsunąć się, wtedy gdy nie możemy skupić się na pracy tylko mimowolnie ;-) skupiamy się na dźwiękach. Wtedy można zaszaleć z pokrętłem.

To odsuwanie się ma jeszcze jeden wymiar… przestrzenność tych kolumienek jest – jak przystało na bliskie pole – wyśmienita. Bardzo dobra stereofonia, głębia, dobra lokalizacja źródeł…. to wszystko tutaj mamy i to bardzo cieszy, szczególnie kogoś kto lubi jak mu serwują hektary, a nie wszystko odbywa się między uszami. Tu granie się odbywa na scenie, szerokiej, jak zajdzie potrzeba głębokiej, gdzie są plany, a nie linia. Fajna sprawa jak za sprawą takich mikrusów można usłyszeć dźwięk wolny, napowietrzony, a nie zamknięty w butelce. Gabaryty, akustyka miejsca, ustawienie mogłyby sugerować coś przeciwnego. Mogłyby, ale jest dobrze, nawet bardzo i to coś, co z średnicą buduje tutaj przekaz, dając w efekcie sporo frajdy ze słuchania.

Z Oppo było ciekawie, przy czym czasami nieco szorstko. To wspomniane koloryzowanie z mocno sterylnym, studyjnym przekazem jaki oferuje nam kość Sabre w HA-2 poza niezbyt częstym kłuciem w efekcie wniosła do brzmienia pewne uporządkowanie. Selektywność, czytelność była wyraźnie lepsza niż ta, którą oferowały same A2+ (wbudowany DAC) oraz ciepłe, przetworniki (D2 przykładowo, Arcam takoż), pewne niedostatki zostały zniwelowane, ale coś za coś… na górze szczególnie zrobiło się wyraźnie szorstko, klinicznie, czasami nieprzyjemnie. To klasyczne dodaj do siebie wspólne dla dwóch produktów audio cechy i je podkreśl. No to właśnie je sobie podkreśliliśmy. Tak czy inaczej, takiego połączenia wcale bym nie skreślał, bo w przypadku elektroniki (nie każdej, raczej nie eksperymentalnej, na pewno industrial w formie ekstremalnej odpada), miało to sens i grało wciągająco. Ciekawie zrobiło się z SBT (EDO + rDAC), tu kolumienki zagrały najbardziej uniwersalnie, to znaczy żaden gatunek nie był im niemiły, z premedytacją cięższe brzmienie (metal) puszczałem i przekaz był spójny, bez nerwowości, bez sybilantów. To była najbardziej uniwersalna konfiguracja, można było swobodnie grać co popadnie, a dodatkową zaletą takiego systemu w oparciu o modyfikowanego Squeezeboksa była obsługa hi-resów 24/192. Graliśmy z NASa z wielką przyjemnością takie pliczki, oczywiście równie dobrze było z dobrze zarejestrowanych 16/44 via Tidal, czy karty pamięci… bez różnicy. Siak czy tak, te najlepiej przygotowane materiały 24 bitowe odznaczają się referencyjną jakością i tu po stronie „in” jest co trzeba. W zestawieniu z SBT po stronie „out” również :-)

W przypadku D2 było podobnie, ale jednak ze wskazaniem na ten sqeezeboksowy system (uniwersalność). W przypadku bezprzewodowego D2 świetną sprawą jest wyprowadzenie dźwięku na inną strefę nie tylko bez utraty jakościowej, ale – względem tego, co zabudowano w A2+ – także z progresem jakościowym. Na zakończenie tej sprzętowej wyliczanki, coś o software. Roon. To znowu robiło różnicę, współpraca, skalowanie dźwięku z bezpośrednio wpiętymi A2+ do Maka była całkowicie bezproblemowa. Czego bym nie odtworzył, oprogramowanie szybko dostosowywało strumień bitów do formatu strawnego dla kolumienek i cóż… pamiętajcie o oprogramowaniu, jak ważna to część składowa systemu opartego na komputerze. Nie wystarczy jakiś tam player. Szczególnie, że poza obsługą, możliwościami rzecz rozchodzi się także o brzmienie. O efekt.

Coś, co stanowiło tutaj danie specjalne odnośnie repertuaru to damsko-męskie wokalizy (znakomita Agnieszka Obel i jej najnowszy album) oraz muzyka dawna (Magnificat). No, ludzie, takie coś sobie puszczamy i już terminy przepier…. Angażowanie bez żadnego marginesu przestrzeni na twórczą pracę, muzyka ma nas na wyłączność. Z grzdyli. Także to ciekawa propozycja dla kogoś kto musi i chce na biurko, dla kogoś kto nie ma miejsca, albo nie chce przeznaczać za wiele miejsca na to, co mu zagra. Ten zestaw ma swoje ograniczenia… wspomniałem o tym co na dole się dzieje, pojawia się czasami syczenie, poza tym dla dbałości o formę zrezygnowano nieco z ergonomii… brak diody, brak pokrętła z przodu… można to przeboleć, bo i tak raczej na wyciągnięcie ręki będzie, ale trzeba o tym wspomnieć. Dla mnie (subiektywnie) to świadomy wybór konstruktora tych kolumienek, bo te mają być od A do Z zminiaturyzowaną wersją rasowego zestawu głośnikowego HiFi i właśnie są…

Zamiast podsumowania

Udany produkt, taki, który dopasowuje się do potrzeb, to podstawa. W przypadku A2+ to właśnie coś, co ma swoje miejsce i świetnie się w tym miejscu sprawdzi. Biurko, komputer i muzyka gra. Ma swoje preferencje, musi być ustawiony jak trzeba względem naszych uszu, bo dopiero wtedy pokazuje w pełni swoje możliwości. Na szczęście to ustawianie nie jest ani skomplikowane, ani długotrwałe, ale wiąże się (niestety) z dodatkowym wydatkiem. Standy. Tak, to trzeba bezwzględnie kupić, chyba że okoliczności przyrody dają nam sposobność na właściwe umiejscowienie grzdyli.

Chropowatość dźwięku, jaką czasami tutaj usłyszymy, to coś co generalnie nie zakłóca przyjemności odbioru, coś co pojawia się incydentalnie w zakresie średnich jak i (nieco częściej) wysokich tonów. To konkretnie zdefiniowane brzmienie, wyraziste, żadne tam kluchy, z świetną przestrzenią, przyjemnie muzykalne, ciepłe, namacalne i wciągające.

Wykonanie jak na duże, rasowe paczki przystało, lakier, wysokiej jakości materiały, wszystko spod linijki, dodatki, całość nawiązująca do produktów premium, gdzie nie ma miejsca na coś prawie, na jakieś uchybienia, braki. Cóż, Audioengine’y zapracowały sobie na renomę, nie dziwi mnie dobra opinia na temat tych produktów ogólnie i A2 konkretnie. Takich aktywnych zestawów jest póki co na rynku niewiele. Alternatywą są studyjne monitorki, z których najmniejsze i tak są zazwyczaj sporo większe od opisanych kolumn. Zwyczajnie mało kto robi takie głośniki, choć ostatnio sytuacja zaczęła się dynamicznie zmieniać w tym segmencie, co oczywiście cieszy. Warto przy tym zaznaczyć – to nie jest produkt, który zastąpi duży zestaw głośnikowy, czy zastąpi (wspomniany) system studyjny. Nie, to nie tak. To super kompaktowa opcja, która wg. mnie świetnie wpasowuje się w niszę, a opisane powyżej scenariusze wykorzystania tych maluchów (minimalne gabaryty!) mogą tylko podpowiedzieć, wskazać ciekawe zastosowania dla zrecenzowanego zestawu.

Za wyróżniające ten produkt połączenie formy z treścią, unikalne połączenie

 

Kolumienki aktywne Audioengine A2+ cena: 1249 złotych 

Plusy:
- materiały, wykonanie, wyposażenie, akcesoria
- gabaryty (dla tych, którzy szukają bonsai, a przy tym ma grać)
- funkcjonalność
- reaguje konkretnie na zmianę źródła (możliwe dopasowanie)
- reaguje na ustawienie (możliwe dopasowanie)
- brzmienie bliższe temu z salonu, niż (umownie) z biurka (komputerowe głośniki)
- a konkretnie: przestrzenne, muzykalne, z ładnym zszyciem pasma, tworzące całościowo spójny przekaz, z wyróżniającą się średnicą

Wady:
 - czasami zasyczy, czasami aż za bardzo
- nie zawsze uniwersalnie (gatunki), co ma swoje plusy dodatnie i ujemne ;-)
- forma narzuciła pewne wybory konstrukcyjne, co nie zawsze współgra z ergonomią (nie wiemy czy włączone, nie wiemy jak głośno ustawione… diody brak, pokrętło z tyłu)
- jako że to konstrukcja na serio (przetworniki) to jakieś opcjonalne maskownice byłyby wskazane (koty, dzieci…)
- stadny za dopłatą
- psychologicznie… mogę kupić zestaw głośnikowy HiFi w cenie. Tylko czy go na biurku ustawię? No właśnie…

 

Sprzęt wykorzystany w testach opisany powyżej…

 

Dziękuję dystrybutorowi, firmie IBDL, za udostępnienie sprzętu do testów

Autor: Antoni Woźniak

Galeria:

Aktywna, lewa kolumna, podpięta do iMac-a 

 Wybieramy w panelu co trzeba i gramy :)

PC Audio? HiFi?

Ładnie to wszystko zapakowali

Konkret zasilacz, standy (opcjonalne), kabelek USB dobrej jakości oraz przewód głośnikowy (2m) i jack-jack do podpięcia analogowego źródła

Tu pasywka od tyłu…

…a tu aktywka 

Bardzo dobre jakościowo materiały, świetnie wszystko spasowane, wykonane

Przetworniki: na dole kewlar, na górze jedwabna kopułka oraz szczelinka BR

PCB z elektroniką

Zwrotnica

Aktywny w pełni „uzbrojony”

No to czas na „play”…

@ VOX Player / Loop

Odtwarzacze Roon & Vox @ Audioengine A2+

Co my tu mamy…

Ustawiamy na ROONie i…

…muzyka płynie :-)

Tidal soute

Można (szczególnie w VOX, który ma świetnie dopracowany EQ) pokusić się o korektę w DSP

 

Dodaj komentarz