LogowanieZarejestruj się
News

HiFiMAN Ananda z Sundara w tle… lepiej niż bardzo dobrze?

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180726_073044064_iOS

Głośno zastanawiałem się, czy te tytułowe słuchawki warte są wydania dwukrotności ceny znakomitych nauszników Sundara, wg. mnie najlepszej w relacji koszt-efekt konstrukcji jaką zaprojektowała do tej pory firma HiFiMAN. To, co było na poziomie dwóch tysięcy złotych objawieniem, czymś czego w tym budżecie do tej pory trudno było szukać, tutaj już niekoniecznie byłoby taką sensacją. W końcu płacimy znacznie więcej, oczekując… no właśnie, patrząc przez pryzmat słuchawek na S, oczekując czegoś wyraźnie, dużo i znacznie lepszego. Wysoko postawiona poprzeczka i trudna dla Ananda sytuacja, gdy musi rywalizować ze świetnie odebranym modelem „entry” w ofercie. Jako, że można było bez ograniczeń porównywać Sundara z Ananda, do tego skonfrontować nowość ze starymi HE-400 oraz dużo droższymi LCD-3 (włączając do porównania klasykę dynamiczną tj. HD-650 oraz K701) mogłem zdobyć się na dość precyzyjną odpowiedź: czy warto, czy te droższe są warte wydatkowania większych pieniędzy i właściwie w jakim miejscu umiejscowić je, patrząc także przez pryzmat słuchawek niedawno flagowych kosztujących bliżej 10 tysięcy złotych. Ciągle tylko o tych pieniądzach we wstępniaku piszę, fakt, ale też o pieniądze się tu rozchodzi. Dzisiaj modeli drogich, czy bardzo drogich jest x razy więcej niż parę lat temu, właściwie można powiedzieć, że mamy ciągły rozrost oferty na poziomie 1000 i więcej dolarów. A przecież poniżej jest jeszcze większy tłok (myślę o słuchawkach za ponad 500$). I jak tu się w tym wszystkim połapać, rozeznać, jak właściwie ocenić, czy płacimy za realny progres, czy może tylko ceny nam puchną, a może właśnie teraz, nawet za 1000 dolarów można kupić coś, co wcześniej wymagało wysupłania dużo wyższej kwoty? Trudna sprawa, przyznacie, nie łatwo się w tym wszystkim pogubić.

Warto przeczytać przed lekturą testu nasze pierwsze wrażenia. Słuchawki wyraźnie nawiązują konstrukcyjnie do niedawnych flagowców (HE-1k) oraz modeli z wyższej półki cenowej (HE-5xx oraz Edycji X). To w zamierzeniach nie miała być, nie jest budżetówka, to wysokiej klasy ortodynamiki, z lepszym wyposażeniem, z lepszymi materiałami, z bardziej zaawansowanymi przetwornikami niż wspomniane Sundary. Właściwie tylko pałąk (konstrukcyjnie) jest tutaj zbliżony, cała reszta jest zasadniczo inna. Tu możemy wymagać połączenia symetrycznego w standardzie (nie ma, choć – o czym wypada wspomnieć – dwa kable w komplecie dostaniemy tj. z 3.5 i 6.3mm wtykami), tutaj chcemy słuchawek z ambicjami powalczenia z niedawnymi – właśnie – flagowcami. Wszystko to w budżecie …niższym, od tego, co wołano za słuchawki będące jeszcze niedawno na szczycie oferty. HiFiMAN zresztą wyraźnie pozycjonuje Ananda jako następcę HE-5xx. Przy czym zaraz po tym ulokowaniu nowości dodaje, że możliwości nowych słuchawek są dużo większe, że to ambitne podejście do tematu: ma być proges nie tylko w stosunku do poprzedników, ale – właśnie – ma być to poziom wcześniej rezerwowany dla słuchawkowej arystokracji.

Rzecz jasna nic tutaj nie stoi w miejscu, nowe modele ze szczytu też przechodzą ewolucję, stając się (nie jest to reguła, pamiętajmy) wyznacznikiem nowego poziomu SQ, wcześniej z trudem, albo w ogóle nie osiągalnego. I można by tak pewnie bezpieczenie pisać o każdej nowości, ale jako że wrodzony sceptycyzm i chęć zweryfikowania każe poddać w wątpliwość te proste oceny, łatwe wnioski (w końcu nowość musi być w czymś lepsza, musi wprowadzać jakiś progres w stosunku do tego, co schodzi z oferty) to przemaglowałem te tytułowe słuchawki, bardzo wiele czasu poświęcając na porównania z tym, co powyżej. Zazwyczaj porównanie różnych produktów jest tylko dodatkiem, tutaj jednak było daniem głównym, próbą odpowiedzi na w sumie proste pytanie: czy warto tyle zapłacić za takie słuchawki, także w kontekście tego, co oferuje obecnie HiFiMAN, co oferują inni. Zastanawiałem się, jaką skalę odniesienia tu przyjąć, jaki punkt miał wyznaczać osiągnięcie satysfakcjonującego progresu w stosunku do tańszych modeli oraz tych do niedawna ze szczytów oferty danego producenta? Uznałem, że słuchawki muszą udowodnić swoją wartość, będąc wyraźnie lepsze od dużo tańszych dynamików oraz budżetowych planarów, jednocześnie nawiązać jak równy, z równym rywalizację z dużo droższymi „starymi” flagowcami.

Czy Ananda udowodniły swoją wartość, czy to słuchawki, które warto rozważać jako coś dużo, no coś konkretnie lepszego od będących niemałą sensacją Sundara? Czy faktycznie lepszych? Ano popatrzmy…

SQ: odniesienia i próba całościowej oceny

Zacznijmy może od tego, czym Ananda nie są. Nie są słuchawkami dla muzycznych nomadów, dla ludzi którzy słuchają muzyki za pośrednictwem smartfona. Tak jak Sundary można było rozważać w scenariuszu „on the go”, także z telefonem (nie każdym), tak Ananda wymagają konkretu, solidnego wzmacniacza, mimo teoretycznie łatwej, niskiej impedancji, wysokiej skuteczności / czułości. Nie, tutaj to nie przejdzie i warto się z tym liczyć. Innymi słowy te dwa kable w komplecie to fajnie, ale lepiej byłoby zamiast małego jacka coś z symetrycznym gniazdem na końcu. Miałoby to wg. mnie dużo więcej sensu. Trzeba zatem odpowiednich warunków, odpowiedniego sprzętu towarzyszącego (dobry DAC/AMP jak Oppo HA-2 czy Chord Mojo będą właściwym wyborem w takich okolicznościach), a najsensowniej będzie przyjąć, że te słuchawki są przede wszystkim (choć nie tylko – laptop z przenośnym dakiem jak najbardziej na tak) do słuchania bardziej statycznego (nawet jeżeli w drodze). Gdy już podepniemy je pod odpowiednio wzmocnioną dziurkę będzie to wyraźnie czuć, słychać, dopiero po takim zabiegu zaczniemy wykorzystywać potencjał tych słuchawek. Przeglądałem sobie jakiś czas temu pierwsze recenzje tego modelu i uderzyło mnie to, że producent wyraźnie dobierał recenzentów z klucza „testujemy mobilne, testujemy jako jabłkoluby, testujemy choć wcześniej takich audiofilskich produktów to za bardzo nie opisywaliśmy itd. itp”. Ciekawe. Widzę tutaj chęć wypłynięcia na wody zarezerwowane do tej pory dla jedynej, sprzedającej kontenery słuchawek umownie premium czytaj 200 dolarów +, marki masowej w segmencie drogich słuchawek …tak, chodzi o Beats Audio (Apple). Ja to doskonale rozumiem, w końcu dobrze jest sprzedawać kontenery, a nie kontener, ale te słuchawki, w odróżnieniu od Sundara, są dla osób, które widzą potrzebę użytkowania z nausznikami dodatkowych akcesoriów, kosztownych akcesoriów, a nie tymi, którzy jako źródło i napęd podczas słuchania wykorzystują wyłącznie elektronikę użytkową, taką niewyspecjalizowaną, nie dedykowaną, a wręcz przeciwnie. Ananda wymagają odmiennego podejścia, nie są dobrym wyborem dla kogoś, kto chce po prostu podpiąć coś pod telefon i cieszyć się dźwiękiem.

Kluczowa specyfikacja:

  • pasmo 8-55,000 Hz
  • imp.: 25 ohm
  • czułość 103 dB
  • waga: 399g

To w takim razie czym są, czy bronią się skonfrontowane z Sundarami, czy można kupić brzmienie zbliżone do tego, jakie oferowały niedawne flagowce w dwa razy mniejszym budżecie? Wiadomo już, że uniwersalne w kontekście źródła nie są, nie są do wykorzystania w domu i poza domem (z taką swobodą jak choćby zamknięte EL-8ki, nie mówiąc już o najnowszych ortodynamikach, które mają oferować taki sam poziom umiejętności łączenia ze smartfonem, co dynamiczne, mobilne odpowiedniki). Dwie rzeczy są tutaj oczywiste, po dokładnym porównaniu tańszych nauszników z tytułowymi. Po pierwsze te słuchawki dysponują znacznie bogatszą, lepszą wyższą średnicą. Wraz z wybitnie dobrą górą tworzy to w porównaniu do Sundara zauważalny, łatwy do identyfikacji, wyraźny progres. Tu nie ma o czym dyskutować. Sundary nie potrafią tak zagrać góry, nie potrafią pokazać wysokich na takim poziomie szczegółowości, swobody, znakomitego odwzorowania. Co nie oznacza, że jest to poziom flagowców. Nie. Ananda potrafią więcej, ale też wymagają więcej (materiał) i nie wybaczają… sybilanty mogą się pojawić i się pojawiają. Bas był obłędny w tańszych, tutaj jest jeszcze lepszy. Powiem tak – to poziom słuchanych u nas Edition X, przy czym bas, wysokie oraz przestrzeń są w tytułowych słuchawkach jeszcze lepsze. Także, w odniesieniu do już z wysokiej półki, ale jeszcze nie na samym szczycie (bo nie jest to poziom HE-1k, a właśnie edycja X, przy czym pierwszej generacji tych słuchawek, vol.2 potrafią więcej) Ananda pokazują się z jak najlepszej strony. Bas jest tutaj bardzo namacalny, „korzenny”, stanowi – podobnie jak w Sundara – element budujący brzmienie, co w wielu gatunkach będzie stanowiło czynnik decydujący o wysokiej ocenie tych słuchawek, to doskonały wybór do rocka, jazzu oraz do elektroniki. To, do czego można się przyczepić to niższa średnica… porównując do LCD-3 wyraźnie słuchać, kto ma większe kompetencje, które słuchawki lepiej radzą sobie w muzyce akustycznej, w damskich wokalizach, czy klasyce. Tutaj jednak do flagowców tytułowym nieco brakuje. Ale też jest coś, co wypada tutaj na poziomie co najmniej porównywalnym, żeby nie powiedzieć… lepszym?

Scena. Przestrzeń. No brawo. Otwarta, wielka scena ze znakomicie pozycjonowanymi instrumentami – to robi wrażenie! To poziom wcześniej zarezerwowany dla niektórych (bo też nie każde 10 i więcej „tysięczniki”oferowały holo i te hektary sceny) flagowców. Na to zwracamy tutaj, zaraz obok pysznego basu, uwagę i to nam buduje przekaz. Trzeba też przyznać, że świetna przestrzenność tych słuchawek idzie tutaj w parze z bardzo dobrze zbalansowanym dźwiękiem. Mimo wspomnianych niedostatków, całościowo, przekaz jest koherentny, nie mamy wrażenia że czegoś nam tu brakuje. To ważne, bo w przypadku HE-5xx było inaczej, ba w X Edycji też mieliśmy pewne zastrzeżenia do pasma. Tutaj to poziom zarezerwowany dla słuchawek do (bardzo) krytycznych odsłuchów, takich, które stanowią dla słuchającego precyzyjne, niezawodne narzędzie służące ocenie materiału. Nawet mimo pewnych, wymienionych powyżej, słabszych stron. Oczywiście możemy zapomnieć tutaj o izolacji od otoczenia, tym bardziej nie nadają się opisywane słuchawki do wykorzystania na wynos, trzeba pamiętać, że wszystko jest bardzo dobrze słyszane w lokalizacji, w której słuchawki odtwarzają dźwięk, także w pełni otwarta, z dużymi, łezkowatymi muszlami konstrukcja w żaden sposób nie izoluje nas od odgłosów z zewnątrz.

Sumując, to słuchawki do stacjonarnego (przede wszystkim), pełnego zaangażowania, krytycznego słuchania. Można, dzięki wygodnej konstrukcji (zalety pałąka Sundara) słuchać godzinami bez efektu zmęczenia, z jednym zastrzeżeniem – w takich słuchawkach wg. mnie pady powinny być lepszej jakości, na pewno przydałaby się lepsza wentylacja (inne otwarte konstrukcje oferują tutaj dużo lepsze efekty). W sytuacji, gdy możemy zmodyfikować ten element warto to zrobić, warto także (bo i tak będzie głównie stacjonarne słuchanie) nabyć kompatybilny kabel symetryczny, korzystając ze wsparcia odpowiednio wyposażonego wzmacniacza. Myślę, że takie połączenie, świetnie się tu sprawdzi, na symetrycznym torze słuchawki pokażą jeszcze ciut więcej niż w opcji niezbalansowanej. Porównując do przetestowanej przez nas jakiś czas temu edycji X wyraźnie widzę, że to słuchawki stanowiące udaną ewolucję tamtego modelu, co przyjemne, tańsze, ale wcale nie gorsze, a w niektórych aspektach wręcz lepsze (zasługa m.in. nowego pałąka). Wygodniejsze, pozwalające na dłuższe sesje bez zmęczenia. W porównaniu do HE-400, poza utrudnionym w stosunku do starego modelu wysterowaniem, Ananda lepsze w każdym aspekcie SQ, patrząc zaś na dynamiczne modele, to ten dźwięk kreowany przez nowe HiFiMANy zostawia „klasykę” daleko w tyle. Co nie oznacza, że stare nie brzmi. Brzmi, ale bez przestrzeni, otwarcia, swobody jaką serwują najnowsze planary. To właśnie w otwarciu, swobodzie słychać zasadniczą różnicę, to tutaj te tytułowe konstrukcje wyraźnie są górą. Widać, czy raczej słychać wyraźnie, że słuchawki dynamiczne, te, których opracowaniem zajęto się jeszcze w minionym stuleciu, nie są w stanie nawiązać równorzędnej rywalizacji, wyraźnie ustępując temu, co nowe, wykorzystujące najnowsze pomysły, innowacyjne materiały i technologie. Ananda to słuchawki dla świadomego swoich wyborów melomana, który chce wiernego przekazu (bardzo neutralne brzmienie, nie ma mowy, mimo wyróżniającego się basu, o podkoloryzowaniu brzmienia), dla którego zaletą będzie czyste, detaliczne granie, jednocześnie takie, które nie nudzi, angażuje. Także udało się tutaj połączyć rzeczy trudne do udanego zintegrowania w jednym produkcie. Krytyczne słuchanie z jednej, z dbałością o dostarczenie pełnej informacji na temat detali, a jednocześnie z drugiej, dzięki charakterystyce niskich tonów oraz znakomitej przestrzeni, słuchanie z dużą przyjemnością, bez zmęczenia, z pojawiającymi się emocjami. Takie coś potrafią zazwyczaj bardzo drogie, topowe słuchawki. Tutaj mamy ponownie (vide Sundara) coś, co pozwala w budżecie niższym niż w przypadku wcześniejszych serii, nabyć słuchawki być może docelowe, a napewno takie, które mogą stanowić stały element słuchawkowej kolekcji. Są na tyle dobre, że wymiana na dużo lepszy model (?) wiązałaby się z wydatkowaniem dużo większych sum (sporo wyższe ceny w stosunku do tego, co było, tak na marginesie), zakupienia flagowców za wielokrotność tego, co wołają za Ananda.

Wnioski? 

Jak chcecie świetne słuchawki do każdych zastosowań (źródła, nie chodzi o materiał, bo Ananda sprawdzą się generalnie we wszystkich gatunkach), takich które można pożenić z elektroniką mobilną, wydając sensowne kwoty to nausznice Sundara sprawdzą się w takich zadaniach znakomicie. Będą bardziej uniwersalne, będą takie do wykorzystania zarówno w domu jak i poza. W przypadku Ananda nie będziemy biegać, ani nawet chodzić z tymi nausznicami, a raczej leżeć, siedzieć i się delektować. W cenie otrzymamy produkt, który jest lepszy od poprzedników zdecydowanie, może nawet powalczyć o prymat w paru dziedzinach z niedawnymi flagowcami. Patrząc szerzej, HiFiMAN postanowił w nowych seriach dać bardzo korzystny stosunek ceny do możliwości. Zamiast produkować w ograniczonym zakresie bardzo drogie, flagowe modele i na tym się głównie koncentrować, HiFiMAN w nowych seriach stara się wprowadzić na rynek słuchawki dla szerokiego spektrum odbiorców. Ci, którzy pozostaną w domach, będą mogli rozkoszować się dźwiękiem z domowego zestawu HiFi/high-end, słuchając muzyki za pośrednictwem nauszników, które sporo potrafią, pozwalają na odbiór porównywalny z niedawnymi flagowcami. Wybiorą mniej uniwersalną (scenariusze użytkowania), lepszą (SQ), taką pod domowe słuchanie wersję najnowszej generacji ortodynamików i na pewno się tutaj nie rozczarują.

Tańsze Sundara to idealny rywal dla wysokiej klasy słuchawek mobilnych, coś, co można i warto wykorzystać do takiego (właśnie) codziennego słuchania, bez względu na okoliczności, do zabrania na wynos (przy czym, jako że otwarte, separacja od tego co na zewnątrz mocno ograniczona). Także mówimy tutaj o niekoniecznie tej samej grupie zainteresowanych, ba nawet zupełnie odmiennej.

Mocna rekomendacja.

Cena: 4295zł

Plusy:
- neutralne, w sumie bardzo naturalne brzmienie
- kapitalna przestrzeń
- bas
- wysokie tony
- świetnie różnicują nagrania
- wygodne, bardzo dobrze wykonane, lekkie
- cena adekwatna do oferowanych możliwości 

Minusy:
- zerowa izolacja
- brak kabla xlr
- nie na wynos, mimo że specyfikacja niby sugeruje
- czasami słychać sybilanty
- pady mogłyby lepiej wentylować 

Autor: Antoni Woźniak

Podziękowania dla

za wypożyczenie słuchawek

GALERIA

Dodaj komentarz