LogowanieZarejestruj się
News

NAD aktualizuje D3020: v.2 uzupełniamy o gramofon, słusznie, usuwając USB… niesłusznie

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
NAD_D_3020-510x300

Pamiętacie? NAD D3020, mały wzmacniaczyk prawie że wszystko mający? (patrz test, macie tam też z prawej strony o innym, testowanym u nas, nowoczesnym NADzie, o C338 macie) Prawie, bo poza licznymi złączami cyfrowymi i analogowymi, bezprzewodowym interfejsem sinozębnym, temu małemu grzmotowi brakowało jednego istotnego elementu, dopełnienia (a miał takie coś protoplasta, legendarny C3020, oj miał). Tak, tak tytułowego gramofonu brakowało, a konkretnie to bezpośredniej integracji gramofonu ze wzmacniaczem. Nowa wersja v.2 ma przedwzmacniacz gramofonowy, nie trzeba zatem kombinować z dodatkowym pudełkiem i w sumie mamy wszystko, komplet… chociaż nie, coś jednak przy okazji odjęli. Co? Ano komputerowe odjęli, bo D3020 v.1, przypominam, miał USB (24/96), a tutaj, co prawda, nowa kość DAC obsługuje nawet 24/192, tyle że komputerowego interfejsu już nie uświadczycie. Ciekawe. Z jednej strony zrozumiałe, że często, gęsto ktoś mający ochotę na granie z pliku będzie chciał podpiąć jakiś streamer, jakiś lepszy przetwornik, ale tutaj w nawiązaniu do legendy chodzi przecież o integrację wszystkiego w ramach JEDNEJ skrzynki. Trochę jednak tego nie rozumiem. Optyk zawsze się przyda, ale już koaksialne raczej rzadko się dzisiaj wykorzystuje, a tu cięcie dotknęło USB, nie elektrycznego gniazda. Dziwne. Jest Bluetooth z AptX. Fajnie, to bardzo przydatne, najszybciej dostępne, najwygodniejsze rozwiązanie, gwarantujące podłączenie także komputerów (w nawiązaniu do wyautowanego USB), prawda, ale jednak stratne, ale jednak niekoniecznie pozwalające uzyskać optymalną jakość nawet w zakresie obsługiwanej specyfikacji (handheldy, wiadomo, wcale liczne nie obsługują, a z komputerami też różnie to bywa). Dlaczego w takim razie nie zdecydowano się pójść za ciosem i dać w pełni „wireless-a”, uzupełnić nową wersję o Chromecast-a? Byłby to strzał w dziesiątkę. Niestety nie jest, bo WiFi nie ma (był/jest w droższym, zbudowanym w podobny sposób D7050). Szkoda. Wtedy ten brak USB łatwiej byłoby zrozumieć, szczególnie że malutki, cyfrowy 3020 wyraźnie sugeruje nam gabinet, małe pomieszczenie, gdzie ten komputer może być tuż obok, pod ręką. U mnie grało to sobie od pewnego momentu (aktualizacji aplikacji DS Audio) bardzo dobrze podpięte do serwera Synology (bezpośrednio via USB właśnie) w gabinecie właśnie. Minimalizm, brak mnożenia bytów – to chyba główny zamysł stojący za tym produktem? A tutaj pozostaje mało przydatne SPDIF (już się w kompach optyka właściwie nie spotyka, buuu Apple, buuuu, kiedyś był to standard u Was a teraz wstyd – nie ma), albo BT (bez AAC… aptX nie jest niestety standardem na rynku) odnośnie plikowego grania. Regres, nie progres.

Jak widać trochę skrytykowałem, ale też wydaje mi się, że NAD nie przemyślał do końca jakim ampem ma być „nawiązanie do legendy”. A przecież to bardzo proste, bo wystarczy przypomnieć sobie czym C3020 był… był kompletnym rozwiązaniem na ówczesne czasy. Kompletnym. I dlatego go ludzie pokochali. Dla mnie i pewnie dla niektórych winyl jest przydatnym dodatkiem i takim, właśnie, nawiązaniem do klasyki (to za pre stary 3020 był wychwalany – wiem coś o tym, bo mam 3020 bez końcówek, czytaj 1020 czyli samo pre z obsługą igły i to świetna rzecz, potwierdzam), ale to ma być klamot zamykający temat (dla kogoś, kto chce małego ampa, nie ma potrzeby zagracania przestrzeni). Tutaj nie zdecydowano się na proste, szybkie i TANIE uzupełnienie, integrując Cast, a jednocześnie obcięto v.2 o wspomniany interfejs komputerowy. Patrząc na to jak się prezentuje nowość na zamieszczonych przez producenta zdjęciach dostrzegam także pewne oszczędności w zakresie materiały, spasowanie / jakość montażu. Cóż, NAD chwali się obniżką ceny o całe 100$ (teraz zamiast 2199 powinno być, bo ja wiem, 1499?) w odniesieniu do v.1, ale widać że musiało to pociągnąć za sobą pewne zmiany jakościowe, niestety „in minus”. Widać to na przykładzie spasowania obu połówek obudowy, poza tym zamiast gumowych wykładzin na bokach mamy tani plastik. Szkoda. 

Moc się nie zmieniła, jest 30W (prawdziwe, nadowskie, inni dali by w spec 50-60, albo nawet 100). Na szczęście jest także pozostawione wyjście dla aktywnego suba (to może być zamiast głośników w komputerach, gotowe rozwiązanie dla 2.1 w salonie… sam tak wykorzystywałem pierwszy wariant z dużym powodzeniem), jest wyjście z pre i poprawiacz basu (Bass EQ), pozwalający na podkręcenie dołu w jakiś biurowych mini monitorkach. Sprzęt trafia do nas z pilotem IR, który ma możliwości uczenia się komend, można dzięki gramofonowemu pre od razu położyć igłę, pozostaje żałować, że mamy tu zamiast, a nie dodatkowo. Fajnie, że pilot zdalnego jest, ale gramofon i tak ręczni obsługujemy, a kompa brak (sterowania z uczeniem nie wykorzystamy w pełni zatem). D3020 to fajny pomysł na dźwięk w kompaktowej formie, z możliwością integracji wszystkich efektorów (kolumny stereo, sub oraz słuchawki) w efektywnej, ekologicznej formie druta ze wzmocnieniem. W najnowszym wariancie zamiast kompa macie gramofon (tak, tak czego to modność, cytując małą księżniczkę, nie robi, na co nie ma wpływu… na wszystko ma i kształtuje), nie macie USB, macie 100 dolców w kieszeni, nie macie takich materiałów, takiej dbałości jak w poprzedniku. Coś za coś.

 

PS. Wróciłem. Przez najbliższe dwa tygodnie nadajemy regularnie, a potem się zobaczy ;-) …oby na stałe, a nie na chwilę. „Przygody” odcisnęły swoje piętno i będzie pewnie bardziej krytycznie, może nawet trochę cynicznie. Wybaczcie.