LogowanieZarejestruj się
News

Obrodziło #2: testujemy planary MrSpeakers Ether Flow & Flow C z CMA600i

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20170217_155237068_iOS

Dlaczego w ostatnim wpisie pisałem o przegenialnych słuchawkach, mając na myśli to, co z takim bólem ściągam ze łba (niestety trzeba, poza słuchaniem muzyki, robić inne rzeczy… damn!)? Cóż, odpowiedź jest prosta. Nowe Ethery Flow brzmią fantastycznie, fantastycznie wyglądają i są fantastycznie wygodne. Są lekkie jak piórko, mają najlepszy system dopasowania do głowy, superwygodne pady mają i zwyczajnie są najwygodniejszymi słuchawkami jakie miałem na czerepie. A że miałem do czynienia z praktycznie wszystkim co wyszło ostatnimi laty (poza wyjątkami w rodzaju Otchłani czy Głębi, jak kto woli, tych faktycznie nie miałem) to mogę – oczywiście czysto subiektywnie – pozwolić sobie na taką autorytarną opinie. NIE MASZ NIC LEPSZEGO. Idealnie leżą, w ogóle nie męczą, pasują jak ulał i gdyby użyć power glue to nie byłaby to tortura tylko czysta przyjemność mieć je na stałe przyspawane do głowy. Dopiero teraz wychodzi z całą bezwzględną mocą to, co przeszkadzało, ale tylko „na marginesie”. Moje LCDE-3 są niewygodne. Zwyczajnie niewygodne są, bo za ciężkie i jeszcze z bardzo kiepskim, w porównaniu, sposobem dopasowania (mały zakres, toporne to… ehhh). Tak to niestety moi drodzy jest, że jak coś nagle lepszego wyskoczy, to, to co było do tej pory dobre (a nawet jeżeli w pewnych aspektach tylko akceptowalne, to ogólnie na plus) przestaje takim „dobrym” być. To straszne, przykre, załamujące ale niestety …typowe. Przy czym, nie wiem, na czym miałby polegać progres w dziedzinie ergonomii patrząc przez pryzmat tego, co oferują Ethery Flow. No nie wiem i tutaj chyba się już lepiej zwyczajnie nie da.

Jak już jest wygodnie (bardzo) to się słucha, a że dźwiękowo to moje granie, to muszę …złapać odrobinę dystansu, by nie wyszedł hymn pochwalny na cześć Drogiego Przywódcy (nie, nie proszę tylko bez jakichkolwiek aluzji). Drogiego Przywódcy Korei Północnej rzecz jasna. Obawiam się, że tekst byłby bardzo przykry w odbiorze, bo jak czytać te wszystkie ochy i achy, jak nie czuć lekkiego zażenowania, gdy piszącemu łzy ciekną po polikach ze wzruszenia i tylko szuka kolejnych bombastycznych przymiotników by oddać (nausznikom) cześć. No właśnie! Będzie więc – mam nadzieję – jakiś dystans zachowany, a pomogą w tym HE-1000, które jak zapowiadałem zmierzają ku nam. I dobrze. Bo jak napisałem LCD-ki już na starcie niestety są na z góry przegranej pozycji, choć oczywiście dźwiękowo są znakomite (nadal) i porównanie z Etherami będzie (w zakresie brzmienia) jak najbardziej.

Słuchawki MrSpeakers’a (wcześniej mody robili) to produkt(y) w pełni high-endowe. Tu nie ma żadnego niedopowiedzenia (Audeze, Audeze może byście wzięli to na warsztat, hę?), żadnego pola do marudzenia, bo te słuchawki są przegenialne w formie, treści, do tego kabelki prima (choć za krótkie, więc jednak jakiś minus się znajdzie), skórzane pokrowce rewela. Co poradzić. Jako Polak rodak jestem w kropce. Nie mam do czego się dop-ten-tego, doczepić. No nie mam. Oczywiście mamy to, co w ortodynamikach robi różnicę – nie będę się w zajawce rozpisywał nt. brzmienia, żeby zostawić deserek na właściwy artykuł – powiem tylko tyle, że dźwiękowo to nie tylko „mogę z tym żyć”, ale bankowo zapiszę w testamencie żeby mnie na tym drakkarze, z tymi właśnie nausznicami z dymem puścili najbliżsi ;-) Tu się słucha muzyki i poza muzyką nie ma nic. Efektor idealny. Staram się jak mogę nie przesadzić, ale chyba mi nie wychodzi, prawda? Takie dobre, ku$#^^&!#$ dobre są to słuchawki! Opinia odnosi się zarówno do otwartej, jak i zamkniętej wersji. Może otwarte słuchawki, może (liczę na HiFiMANy, które były do teraz moimi absolutnymi faworytami w zakresie dream cans) mają jakąś alternatywę, ale te zamknięte są zdecydowanie przed wszystkim, co do tej pory z zamkniętych muszelek grało. Mimo że zamknięte oszukują skutecznie, wodzą nas na pokuszenie bezwstydnie i można tylko się poddać. Przy czym różnią się od otwartych w czytelny sposób, a jednocześnie to ta maniera, ten dźwięk tylko podany nieco inaczej i cholera tak samo zniewalająco-uzależniający. Także przestrzegam, że jak ktoś założy na galcę te słuchawki (jedne i drugie) to będzie miał duży problem, no chyba że akurat prywatna kopalnia diamentów to czemu by w sumie nie? Mają te zamknięte tę przewagę, że można mieć i to i to, tzn. słuchać muzyki leżąc obok ukochanej.

Jak widzicie ani słowem nie zająknąłem się na temat specyfikacji, na temat technologii też nie bardzo i wiecie co? Niczego na ten temat teraz nie napiszę, bo raz że recenzja będzie, a dwa te suche dane, wyliczanka niczego tak naprawdę nie zmienia. Parametry wyczynowe, własne patenty (o których przeczytacie w artykule, bo warto odpowiedzieć sobie na pytanie – jak oni to zrobili, jak doszli do takich efektów?), przebogate doświadczenie (czapki z głów, naprawdę czapki z głów) to wszystko ważne, ciekawe i będzie, ale jw. niczego nie zmienia, bo wystarczy założyć i odlatujemy i nie analizujemy tylko słuchamy (a zajawka to migawka jest :-) ). Na marginesie, przesłuchać 2 minuty, zmienić, porównać, znowu 2 minuty, zmi… naprawdę ciężko to uskutecznić w przypadku tych słuchawek, bo jak już jest play to do końca. Wspomnę tylko o elemencie toru, który testuję wraz z Etherami.

To Questyle CMA600i – omnibus przetwornikowo/ przedwzmacniaczowo/ słuchawkowy. Ten Questyle wykorzystuje technologię wzmocnienia sygnału („bieżący tryb wzmocnienia sygnału”) identyczną z zastosowaną w podobno najlepszym wzmacniaczu słuchawkowym na rynku… Bakoon (HPA-21). Można grać wszystko, a nawet nie grać, ale mieć potencjał (DSD512, czy takty 768MHz), można skorzystać z trzech wyjść słuchawkowych (dwa SE i jedno symetryczne), można podpiąć analogowo zew. źródło, można zatem nie tylko skorzystać z zew. DACa (co robimy, grając z X-Sabre Pro, choć sprawdzamy jak CMA600i sobie radzi autonomicznie, grając pliki), ale także po wpięciu gramofonowego pre posłuchać muzyki z czarnej płyty. To też sobie sprawdzimy. Nie zalecają (i się stosujemy) podpinania równoczesnego pod SE słuchawek x2. Natomiast – jako że Ethery są z okablowaniem na jacku oraz z gniazdem symetrycznym – okupujemy czasami wyjścia symultanicznie, a jak nie to wtedy podpinamy pod tor lampowy z MiniWattem (z bardzo ciekawym ustrojstwem B-Techa będącym przełącznikiem głośnikowym z wyjściem słuchawkowym w jednym pudełku) oraz dodatkowo via M1HPA. Jest jeszcze opcja bezpośredniego grania ze wzmacniaczy pod głośniki via ustrojstwo HiFiMANa (też obadamy). Alternatywą przetwornikową dla Matriksa i samego Questyle stanowi u nas Korg DS-DAC-100 oraz M2Tech DAC. Zobaczymy, czy dużo tańsze komponenty nie będą jakimś ograniczeniem dla tytułowych nauszników.


Tu soute z CMA600i

A tu już główny set z X-Sabre Pro w roli źródła, który będzie stanowił punkt odniesienia

Poniżej rozbudowywana (aktualizacje) fotogaleria z (uzupełnianym upgrade’owo) opisem:

Super elegancko & stylowo

Mmm

Elastyczność pełna, żadne tam toporne mechanizmy

…te pady to wzorzec jest dla innych. Tak to się robi!

Miękki, skórzany pas materiału – nic nie ciśnie, nic nie ugniata, idealne dopasowanie

Mechanizm regulacji znakomicie ułatwia użytkowanie słuchawek, pozwala na płynną samoregulację. Super!

Czteropinowe szybkozłączki są bajecznie łatwe do zasadzenia w muszlach, to kolejny, dopracowany do perfekcji element tych nauszników

Zamknięte, już uzbrojone w kabelek zbalansowany

A tu otwarte, te słuchawki lekkie jak piórko, zupełnie nie jak większość ortodynamików z jakimi miałem styczność. Zupełnie inna liga (ergonomia)

Tu widać dobrze anatomicznie dopasowany kształt padów. Materiał, rozmiary i właściwe podcięcia – zrobil to dokładnie jak trzeba

Porównawczo: góra otwarte, dół zamknięte już z zamontowanym okablowaniem

Elegancko wytłoczone na skórze prawy / lewy

Bridge @ MBA. Roon po upgrade 1.3 oferuje konwersję PCM -> DSD oraz tryby crossfade (binauralne granie). Efekt – moim zdaniem – spektakularny.

Niby dużo na głowie, a w ogóle tego nie czuć. Nic a nic.

CDN

Dodaj komentarz