LogowanieZarejestruj się
News

Kabel co gra, ale nie tak, jak myślicie: Woo Phantom DAC

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_0717

Kabel grający. Kable nie grają. Woo Audio Phantom DAC. Zasadniczo jestem kablosceptykiem to znaczy nie pomniejszam wpływu, tylko całkowicie inaczej rzecz postrzegam… niwelowanie charakterystyki tego co podpięte, ot co, a nie samo w sobie z charakterystyką, bo to BZDURA. Innymi słowy pomiary dowodzą w czym rzecz, a że klamot potrafi brzmieć różnie, czasami lepiej, gorzej, coś ktoś popsuł, albo przedobrzył (i trzeba korygować) to jest, jak jest. Można w domenie korekcji analogowej bądź cyfrowej to robić, czyli bawić się korektorem, uzyskując efekt porównywalny do wpięcia węża boa za 10000$, można też dobrać odpowiedni przetwornik (medium, kabel, drut) i w efekcie dostać to samo. Ot, kto co tam lubi.

Często klamoty za milion wypadają zawstydzająco źle w pomiarach i wtedy dorabia się filozofię do tego (mhm, mhm) tudzież manewruje kablami, żeby coś tam bardziej, coś mniej, wreszcie przypadkowo (aha) uzyskać efekt satysfakcjonujący słuchacza. Tyle. Przypadkowy? No przypadkowy, w sensie, nigdy do końca nie da się powtórzyć, bo składowe (taaa, te wszystkie akcesoria, te warunki akustyczne, no milion czynników, są unikalne). I to właściwie zamyka temat. Wszelkie złotouche i poetyckie opisy, jak to i dlaczego oraz co powoduje, są wg. mnie o kant 4 liter, bo albo coś ma na granicy percepcji, subtelnie, albo ktoś spie…lił projekt i jest jakiś zasadniczy błąd w elektronice, efektorze, jakimś tam źródle, no.

Woo

Co zrobił lampolubny producent z UeSeJ? Ano postanowił, jak pisałem w zajawce, ułatwić sobie życie tworząc szybkowpinalny, testowo-pozytywny, życiowo-ułatwiający kabel zakończony przetwornikiem C/A. Kabel taki nie byle jaki, znaczy po prostu solidny, z dobrymi jakościowo wtykami, w oplocie, raczej sztywny niż miękki (także żadne mobile!!!), do słuchania stacjonarnego. Nietypowo? No nietypowo, a ja lubię takie rzeczy. Bierzesz wpinasz, przetwarza i co tam będzie, czy integra, czy pre-amp, kolumny, czy niby oczywiste (a wcale, bo nie) słuchawki. Tak, to jak napisałem stacjonarne jest (na upartego łatwo przenośne, znaczy jak ktoś krąży praca, biuro, dacza, praca, biuro to mu się to na pewno przyjemnie wpisze w potrzeby), także wcale bym nie upierał się, że nauszniki, wręcz przeciwnie, poza biurkowym head-ampem widzę tu głównie tor stacjonarny, albo biurkowy z aktywnymi kolumnami. Także niby małe, a jednak duże i z fotela.

Woo było u nas nie raz, nie dwa, zarówno mobilne lampki choinkowe czytaj WA8, jak i stacjonarne, dzielone, kostki WA-7 i były to rzeczy oryginalno-inne. W pomiarach do czterech liter, bo też (no Woo w końcu, nie?) lampiszonowe, a połączenie przetwarzania C/A z wzmocnieniem na bańkach w jednej obudowie to zawsze kompromisy. Przy czym kompromisy w zakresie właśnie tego, co na oscyloskopie wyjdzie, bo te smaczenie, koloryzacja, przyjemne w odbiorze zniekształcenia po prostu mają swoich zwolenników i mogą się podobać. Tak też to opisywałem. Bo się podobało (choć obiektywnie było dalekie od neutralności, wierności czy – jak to mówią niektórzy „puryści” – uczciwości nawet), bo forma zajefajna, znaczy design bardzo przypadający opisującemu do gustu itd itp. No dobra, a to, co jest bohaterem wpisu, a do tej pory nawet się nie zająknąłem ki diabeł?

Kable tylko?

No to śpieszę donieść, że to DAC jest. Cyfra jest. I potem analog. Znaczy ESS Sabre jest. I to słychać. Niech nikogo nie wprowadzą w błąd nie za mądre zapewnienia paru ludków, co to opisali (testów jest mniej niż palców u stolarza zazwyczaj na gazie). Żadne tam podobne do WA7. To zwyczajnie nieprawda. Ten w metalu zaklęty układ, którego nazwy zazdrośnie producent nie ujawnia (why?), zdolny do obsługi sygnału 24bit/384kHz, tudzież DSD128 aka 5,6MHz, zdolny do renderu już za moment będącego historią (i bardzo dobrze) MQA to pewnie. Cóż takiego zasadził producent w środku zatem? Wyjaśnienie wydaje się oczywiste… jeden z układów dedykowanych smartfonom. Bo to ma jednak pracować z lapkiem, smartfonem, albo tabletem zazwyczaj. Czyli bateria, zadbać o niskie siorbanie, a to potrafią kostki K2M. Patrząc na specyfikację, podejrzewam że to kość ES9018K2M tj. 2 generacji (bez przetwarzania sygnału DSD na poziomie x8). Ale to tylko przypuszczenia. Także coś dość leciwego już, ale nadal oferowanego mimo kolejnych generacji na rynku. Quad oznacza lepszy SNR, wyższe napięcie na wyjściu. No a tu mamy dwie wersje rzeczonego Phantoma: balans i niesymetryczną, zapewne pod wzmaki lampowe robioną, bo tam symetryczne jest rzadkie, poza tym nawet jak gniazda są, to i tak bańka zbalansowana nie jest i tylko o fizycznie interfejs, a nie sposób pracy układu się rozchodzi.

Specyfikacja
• Stopień wyjściowy MOSFET
• Bardzo niska impedancja wyjściowa 16 Ω
• Audiofilski przetwornik cyfrowo-analogowy ESS SABRE obsługujący bezstratny dźwięk do 24-bit/384 kHz PCM i DSD128/5,6 MHz
• Renderer MQA
• Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20kHz
• Maksymalne napięcie wyjściowe: Niezbalansowane 1,7 V lub zbalansowane 3,4 V
• Zniekształcenia 0,007%
• Stosunek sygnału do szumu 101 dB
• Kabel audio Premium Woo Audio ELEVATION

 

Sumując ten przydługi wywód technologiczny, ta kostka ma swój charakter, pamiętam bardzo mgliście testowanego, bardzo wyglądem nawiązującego Oppo (jak się w audio bawiło, już nie bawi, bo tego działu Oppo nie ma, padł) HA-2. Piękna rzecz, taka biżuteria, mobilny DAC/AMP na układzie jw i to grało szkiełko-oczkowo, bardzo dynamiczno-rozdzielczo, ale na pewno bez prób zmiękczania, czarowania, ocieplania, czy muzykalnego dopieszczania. Nic z tych rzeczy. Konkret, zimny, prost w ucho, czasami z wyostrzeniem, na pewno po jasnej stronie mocy ;-)

Aaaa, czyli na końcu kabla jest to? DACzek na ESS

I ten DAC Phantomowy właśnie tak naturalistyczno-bezpośrednio zabrzmiał na wzmacniaczach tranzystorowych zabrzmiał. Rzecz jasna jak mu się lampuchnę zapodało (nasz dzielony Culm na diabłach, super fajny system btw się zrobił z Toppingiem A90 w roli pre) to zrobiło się ujutniej, wyraźnie dźwięk zdominowały końcówki lampowe, to miało decydujące znaczenie dla efektu brzmieniowego. Charakterystykę samego Phantoma na słuchawkach uwidocznił wspominany A90. Tak, to było to, o czym wspomniałem powyżej. A A90 potrafi być bardzo przezroczysty, co w aplikacji przedwzmacniacza jest jego ogromną zaletą btw.

No dobrze, to dla kogo to? Dla nomadów nie. Bo kabel z gatunku sztywniejszych, poza tym to nie jest pod mobilne (choć mobilne może być jw źródłem) tylko biurowo-salonowe granie. OK, może być i do sypialni, szczególnie gdy potrzeby nie wykluczają kolumienek, najlepiej aktywnych i to będzie bardzo fajne rozwiązanie. Gra jak typowy Sabre (historycznie, bo teraz różnice między AKM, ESS, CL są wg. mnie ledwo co zauważalne, o ile w ogóle, w najnowszych iteracjach).

Płacimy za długość kabelka (mniej / więcej). 

Jak pokazuje poniższy diagram to fajny patent pod częste, gęste zmienianie, jak ktoś ma kilka torów, kilka różnych systemów, chce interfejsu pod komputerowe źródła, a jakoś streamery niekoniecznie, albo po prostu dodatkowo ma być obok. No i jest. Ten Phantom dzięki USB-A (dali przejściówkę pod nowoczesne, standardowe USB-C, spokojnie) ma ten kabel tj. dwa druty z oplotem zintegrowany w obudowie (jakby było to miniaturowe, jak dzisiejsze USB DACzki to by się te okablowanie zintegrowane nie zmieściło) i pozwala na manewry sprzętowe, źródłowe. Przepinamy to tu, to tam. Dla purystów rzeczą nie bez znaczenia będzie synergia przewodu z elektroniką, w sumie patrząc na to obiektywnie odpada nam jedna zmienna, tu jest nie dość że coś dobranego przez twórcę, to jeszcze przylutowanego do PCB.

Jak jest szit in to mamy szit out (chyba, że reszta nam mocno charakter soundu zmieni), jak zaszeleści, zakłuje to nie ma, że boli. Także materiał warto mieć ten lepszy, a nie gorszy, bo tu może to nam wyjść na powierzchnię natychmiastowo. Jedyne co nam tu się zaświeci to (i fajnie, że tak w sumie) jakość CD lub hi-res lub MQA diodą różnokolorową. Tyle. U mnie pożenione m.in. z iMakiem na eliminującym zakłócenia z kompa thunderboltowym torze dla zer i jedynek (inne pomieszczenie z poprowadzonym długim kablem po piorunie do stacji dokującej) z wspomnianym A90 i dwoma różnymi drutami ze wzmocnieniem (poza diablami, był K3 Kandy Roksana) grało to naprawdę fajnie. I na słuchawkach i na kolumnach, a jak chciałem sobie w gabinecie odpalić na aktywnych to proszę, tylko laptop, Phantom i też miło (aktywne jak przystało na pro-tool’e na balansie, także in & out).

Grało z tym poniżej

Na koniec cena. Nie tanio. No ale US (pamiętacie Shiit-a? Może być nie drogo, ale to nie ten adres), poza tym Woo to lapiszonowe haj-endy i się ceni. Tu względnie jak na producenta tanio, bo od jakiś niecałych 400 do 500 dolców (długość kabla decyduje, nie rodzaj, są od 1 do 3 metrów dostępne). U nas to jakieś 2500 pln. Jak na formę drogo. Jak na kabel zintegrowany już mniej drogo, ale drogo. Jak na chińszczyznę to bardzo drogo, ale wiadomo, że Chińczyk jest w stanie 10 takich w różnych wariantach zaoferować, wcześniej kopiując, przetwarzając, dodając i za ćwierć wołać, albo i mniej. No tak to wygląda.

W komplecie dopieszczą gustownym neseserkiem, żeby pokazać że to Woo jest, a nie jakieś XYZ. Plus za może nie rewolucyjny, ale jednak oryginalny i dobrze zrealizowany pomysł zintegrowania konwersji i medium w jednym. Druty nie grają, a jednak grają, choć w tym wypadku po prostu trzeba to dość dosłownie czytać. Rekomendacja, z zastrzeżeniem, że NIE DLA NOMADÓW, to nie ten adres, choć ktoś mógłby się skusić, bo też poza kablami pod stacjonarne zasadniczo, to jeszcze w ogóle niekoniecznie pod słuchawki, tylko kolumnowe audio tory. Czyli nietypowo, jak na dzisiejsze czasy ciagłego przemieszczania się, aktywności dla zdrowotności… wszystkiego, co z na albo w uszach się wiąże. Tu inaczej. I raczej bez naśladownictwa.

Nie, DSD256 nie obrabia

Jak widać

Także jak komuś przykładowo choremu na audiofilię-nerwozę, zakupoholikowi audio sprzętu, kolekcjonerowi audio klamotów, eksperymentatorowi z łączeniem przeróżnym przyjdzie myśl, że interfejs konwertujący by się przydał, no to jest – Woo Phantom DAC jest. Nie zapominajmy, w końcu o PC Audio tu mowa, że DSP, EQ i to dzisiaj w odmianach rozbudowanych w domowym niczym w studio nagraniowym, pozwoli nam na dowolne modyfikowanie, nie mamy zbędnych ficzerów bo tu tylko cyfrę na analog konwertujemy i proszę, można się bawić dowoli. Ja tam lubię takie zabawy, jak wiadomo, ostatnio męczę MUSE (DSP w Roonie) nie tylko w zakresie tego, co „fabryka dała”, ale licznymi wtyczkami. To coś ala foobar tylko przyjemniej, łatwiej i efektywniej (imo). Wtedy takie rozwiązania, jak opisane powyżej, bardzo podchodzą.

Głowa do góry, ciepłoluby, bo można sobie i tak korygować ;-) a i setki propozycji head-ampowo-słuchawkowych może nam tu dodatkowo charakter brzmienia mocno zmienić. Dla naturalistów, poszukiwaczy prawdy objawionej w nagraniu, to takie w sam raz wg. mnie. No, ale zeszło, niby pizdryk a rozpisał się jakby cały system, jakiś tor przyszło zrecenzować.

 

Za niebanalność, wykon i przydatność (dla audio freaków)

 

Cena: w zależności od wariantu, plus minus 2.5k

Plusy:
- zintegrowane, pożyteczno-użyteczne coś pod stacjonarny
- dla eksperymentatorów, recenzentów, maniaków
- ESS na typowo, dla tych co tak lubią
- bardzo dobra jakość organoleptycznie, znaczy metal, oplot, gniazda, no wszystko HQ
- dyskretnie daje znać o materiale
- neseserek ładny

Minusy:
- jak ktoś nie lubi typowego ESS to niekoniecznie, choć to tylko DAC jest
- nie dla mobilnego, choć mogłby się początkowo wydawać, ale to tylko takie złudne, bo nie
- cena raczej z tych tanio nie jest, choć pewne wytłumaczenie dlaczego tyle macie powyżej

Dziękuję MIP/HiFiPro za wypożyczenie

Autor: Antoni Woźniak

Dodaj komentarz