LogowanieZarejestruj się
News

Bezkompromisowo? Recenzja Matrix X-Hi z end-pointem PC

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
20180420_102930929_iOS

Nie ma drogi na skróty. Musisz połączyć wiele rzeczy w całość, trochę się naczytać, trochę się znać (nauczyć), to nie jest coś gotowego,  takiego „wciśnij play”. Nie, to inny sposób na uzyskanie bardzo, bardzo dobrego rezultatu, porównywalnego z drogimi strumieniowcami, gotowcami właśnie. A nawet więcej. To więcej, to modularność, to gotowość upichconego samodzielnie end-pointa na to co przyniesie przyszłość. DIY w audio to temat rzeka, znajdą się tacy, którzy będą kwestionować zasadność, będą tacy, którzy będą poddawać w wątpliwość. Ich prawo. Prywatnie mam wielki szacunek do tych, którzy są samoukami, podchodzą do tego co ich pasjonuje i dążą do tego, by samemu dojść do satysfakcjonującego (sonicznie) efektu. W przypadku grania z pliku jest o tyle łatwiej, że całość przypomina bardziej budowanie z gotowych klocków, choć wymaga pewnej dawki wiedzy specjalistycznej (IT) to jednak bez konieczności zgłębiania się w zagadnienia bardzo trudne do opanowania przez laika, przez amatora jak to ma miejsce w przypadku chęci zmierzenia się z własnymi projektami audio elektroniki czy samodzielnej budowy zestawów głośnikowych. Tak, czy inaczej, wspólne jest tutaj jedno – próba stworzenia czegoś, co ma być w zamierzeniach: lepsze / tańsze / odpowiadać na specyficzne wymagania. Tyle.

Na rynku dopiero od niedawna pojawiają się wyspecjalizowane konstrukcje PC, które mają nam zapewnić jak najlepsze możliwości grania z pliku. Wspólną cechą tych produktów jest pasywność działania, praktyczna bezobsługowość (warstwa systemowa jest na tyle dla nas niewidoczna, że nie przeszkadza w obsłudze takiego komputerowego odtwarzacza), pewna dowolność w kreowaniu toru… choć tutaj widać, że podejście bywa różne, czego doskonałym przykładem wyspecjalizowane microRendu. Czy warto zatem wyważać otwarte drzwi… ktoś przytomnie zapyta, gdy rynek dostarcza gotowe rozwiązania. Jest całe mnóstwo projektów opartych na Jeżynce (Raspberry Pi), które świetnie się sprawdzają, są tanie, a do tego dają swobodę. Faktycznie, jest w czym wybierać, ale na rynku pojawiają się pewne udoskonalenia (nazwijmy je plastrami na odwieczne problemy grania z komputera, grania muzyki z PC), które trudno, albo których nie da się pogodzić ze wspomnianymi powyżej rozwiązaniami.

Karta Matriksa to przykład takiego plastra. To wyspecjalizowane akcesorium, które wymaga płyty z wolnym portem PCI-e, wymaga zatem systemu komputerowego, który będzie mógł zostać wyposażony w to akcesorium. Odpada laptop, odpadają ARMowe nano-komputerki, odpada także wiele rozwiązań PC w formie nierozszerzalnej (vide przetestowany przez nas i służący z powodzeniem jako end-point Roona nano-pecet MiniX 64 aka FooKo PC, są też wysokowydajne, nowe systemy Intela – NUC), potrzeba jakiejś „budy”. I tutaj wkraczamy do akcji, bo takich komputerów z możliwością rozbudowy, de facto klasycznych systemów PC, ale znowu nie takich klasycznych, bo zbudowanych właśnie na potrzeby odtwarzania muzyki specjalnie na rynku nie ma. Bo to nisza, niszy. To raz. A dwa – takie coś może być przedmiotem samodzielnych poszukiwań, można to zrobić bez wydatkowania dużych sum, wręcz po taniości można. Bezkompromisową formą są budowane od podstaw systemy takie jak CAPS, ale miało być tanio i miało być dobrze, zatem darujemy sobie rozwiązania bardzo wyrafinowane na rzecz takich, które spełniają powyższe wymagania. Przypomnijmy: pasywna praca, zasilanie najlepiej wyniesione poza obudowę, rozszerzalność (modułowość w oparciu o standardowe interfejsy wewnętrzne tj. PCI, PCI-e), kompaktowość (w końcu ma to stać w salonie, duże, klasyczne obudowy odpadają, jako niepraktyczne i nie do pogodzenia z wymogiem „wtopienia się” w otoczenie)… takie warunku brzegowe musimy spełnić, by to do czego włożymy tytułową kartę spełniło wymagania na „idealnego end-pointa”. Samo budowanie takiego komputerka podpiętego bezpośrednio do jakiegoś DACa stanowiłoby rozrywkę dla jakiegoś geekomaniaka, ale właśnie X-Hi robi tutaj cholernie dużą różnicę.

To nie jest ledwie zauważalna różnica.

Dlatego, na potrzeby testu zbudowałem taki end-point. Kupno tej karty powinno implikować taką drogę… chyba, że komuś nie przeszkadza otoczenie blaszaka, wątpliwa aparycja, brak optymalizacji systemu (też OS, o czym przeczytacie w niniejszym tekście) i wiele innych rzeczy, które powodują, że jednak zwykły piec nie ma czego szukać w salonie. Nie chodzi o SQ (bo progres z wykorzystaniem tej karty w przypadku zwykłego blaszaka jest wyraźnie zauważalny), a o ergonomię chodzi. Zysk z pasywnego systemu, zoptymalizowanego, zdalnie zawiadywanego jest oczywisty i to decyduje i powinno skłaniać potencjalnego nabywcę karty Matriksa do budowy / zakupu przygotowanego odpowiednio peceta.

Dobrze, wstępniak zaczyna niebezpiecznie przypominać przemówienia El Comandate (Fidela C. dla niewtajemniczonych), przejdźmy zatem do konkretów:

 

Niepozorna karta, kluczem do okiełznania komputerowego grania?

Czy takie coś może cokolwiek zmienić, a nawet jeżeli, to zmienić w sposób na tyle zauważalny, że… będzie o co kruszyć kopie? Z takim pytaniem brałem się do pracy po wyjęciu tytułowego akcesorium z pudełka. Ta karta to przecież nic innego jak kontroler. Osobna linia USB, taka dedykowana strumieniowi audio. To taka próba obejścia jednego z problemów grania z komputera… niedoskonałości uniwersalnej magistrali, która współdzieli, która interferuje, która z natury potencjalnie komplikuje. Pamiętacie mój test TAC-2? Tam nie sam DAC robił (bo też, nie oszukujmy się, to tani pro-tool był, żadne cudo), a właśnie interfejs robił różnicę. Zasadniczą. Karta Matriksa będzie (i to mnie bardzo cieszy skądinąd, bo utwierdza w dotychczasowych wnioskach nt. komputerowego audio, tego jak niedoskonałym patentem jest USB w tego typu zastosowaniach) próbą nawiązania do alternatywnych jw. rozwiązań, lepszych rozwiązań, skutkujących dużo lepszym SQ. Czy próbą udaną, o tym zaraz się przekonacie (we wstępniaku trochę zdradzam, ale bez szczegółów ;-) ).

Sercem karty jest układ Texas Instruments. To niezależna, wyizolowana linia USB, z własnym sterownikiem, kontroler komunikujący się via PCI-e bezpośrednio z pamięcią oraz procesorem komputera. Mamy zatem całkowite ominięcie uniwersalnej magistrali na płycie głównej, de facto mówimy tutaj o rozwiązaniu point-to-point znanym z alternatywnych dla USB rozwiązań: starszego FireWire oraz nowszego Thunderbolta (wspomniany TAC-2). Sedno. Nie współdzielimy z innymi urządzeniami, nie interferuje to, to, nie czeka, korzysta z bezpośredniej komunikacji. To -sedno- uzupełnia jeszcze możliwość niezależnego od płyty głównej zasilenia karty zewnętrznym źródłem energii. Wiadomo, w audio, zasilanie ważna rzecz. Stabilne, najlepiej oparte na jakimś solidnym zasilaczu. U nas idealnie sprawdził się (sprawdza) taki, dodawany kiedyś do droższych zestawów Creative Labs. (by Cambridge Audio), może być Tomanek, może być drogi Pardo (Teddy Pardo), są całkiem niezłe, wyspecjalizowane wtyczki (ścianowe, impulsowe) zasilacze Pro-Ject-a… do wyboru, do koloru.

Kontroler jest nowoczesny, w wariancie USB 3.0, co oczywiście nie ma dla nas jakiegoś wielkiego znaczenia (bo mówimy o specyfikacji UAC 2.0 i tego się trzymamy), kompatybilny ofc w dół. Gdybyśmy zechcieli skorzystać z wewnętrznego zasilania – jest przewidziana taka opcja – to zintegrowane na PC karty układy filtrujące wykorzystujące solidne kondensatory i wysokonapięciowe układy LDO o małym natężeniu prądu, skutecznie wyeliminują większość zakłóceń pochodzących z wewnętrznego, komputerowego zasilacza. Z tyłu mamy odpowiednie gniazdko, pozwalające za pośrednictwem dołączonego kabla, na podpięcie karty pod wew. zasilanie. Dodatkowo, na śledziu, znajdziemy przełącznik, pozwalający na konfigurację pracy karty (zasilanie): zewnętrzne, wewnętrzne i odcinające zasilanie na złączu USB. Stacjonarne daki, z własnym zasilaniem, nie potrzebują prądu, u mnie karta często gra na mDSD oraz hiFace DAC, tudzież DS-DAC-100 Korga, czytaj: musi dostarczyć energię. Parametry są tutaj standardowe – 5V/A1 – co pozwala na zasilenie USB DACzków.

Czterowarstowa płytka PCB jest bardzo dobrze ekranowana. Zastosowano aluminiową obudowę, innymi słowy od tego, co ewentualnie sieje na zewnątrz, chroni nas stalowa puszka. Karta wymaga wolnego slotu PCI-e x1, jak macie sloty x więcej to oczywiście śmiało wsadzajcie, bo standard PCI-e dopuszcza taką możliwość i każda karta jest w górę (czyli z krótszymi pinami) zgodna ze złączem (slotem) rozszerzającym. Akcesorium powinno automatycznie się zainicjować, nie są wymagane sterowniki (win), gdyby jednak trzeba było instalować to są do pobrania z Internetu (sam musiałem na terminalu instalować, wyjaśnię poniżej dlaczego).

   

Zwykły PC

Wyspecjalizowany PC to konieczność, no nie ma drogi na skróty, nie ma!

Najpierw był typowy PC, taki biurowy składak od HP. Potem pojawił się już zmodyfikowany barebone Asusteka, ale to nadal nie było to. W końcu zdecydowałem (wszystko trwało raptem tydzień), że nie można zrobić tego kompromisowo, tylko po całości trzeba i nabyłem terminal też HP. Terminal z opcją rozbudowy, z dodatkową nadbudową, mieszącą kartę rozszerzeń (interfejs PCI-e). Terminal z rodziny HP st5747 to jedno z typowych rozwiązań, opartych na pasywnie chłodzonych układach Intela (CPU Atom). Zewnętrzne zasilanie pozwala na wystawienie w pełni bezgłośnego (zastosowałem pamięć SSD, standardowo te terminale korzystają z wirtualizacji i działają za pośrednictwem sieci) komputera, końcówki, tytułowego end-pointa. Spoiwem softwareowym jest oczywiście Roon, a jest, bo bez komplikowania daje nam możliwość integracji z całym torem, obsługę za pośrednictwem dowolnego klienta (tablet, smartfon, inny komputer), brak konieczności konfigurowania czegokolwiek w samym komputerku. Wystarczy Roon Bridge i już. Jako, że karta musi być wpięta przez port rozszerzający i tzw. risera (kartę-przejściówkę), konieczne było zainstalowanie drivera w systemie. Nie było problemu z instalacją, wszystko przebiegło gładko po zainstalowaniu X-Hi w obudowie terminala. Sam system został ogołocony z wszelkich wodotrysków (instalacje starszych wersji systemów operacyjnych Microsoftu pozwalają na daleko idącą ingerencję w to, co się instaluje i jak będzie wyglądała nasza kompliacja OS… to duży plus, choć oczywiście nie polecam dziadka XP, tylko Win7 jako bazę).

Taki zasilacz, dobra, rzecz, do zdobycia na aukcjach za grosze. W sam raz jako zew. dla X-Hi

Etap przejściowy: barebone Austeka, obok dopiero co upolowany terminal HP

   

Jako, że Roon miał być tu spoiwem, nie zdecydowałem się na Linuksa (choć jest taka możliwość), a to przez wzgląd na stare dystrybucje, które były przez developera testowane (są pewne problemy z nowymi w przypadku oprogramowania). Poza Roonem, uruchomiłem i sprawdziłem jak się sprawy mają z popularnym foobarem, a także posłuchałem trochę na alternatywnym środowisku… tj. Daphile. Szkoda, na marginesie, że ten muzyczny OS nie jest roonolubny. Sam Roon oferuje swój OS (ROCK), ale nasz terminal był stanowczo zbyt mało wydajny na tego typu eksperymenty (jednostka sterująca – CORE). Także, miał być end-point i był end-point. Przy niewielkim wkładzie w budowę (ot trzeba było skompletować plecki, karty rozszerzeń, napęd półprzewodnikowy i doinstalować parę rzeczy), karta ma zapewnione najbardziej komfortowe i najbardziej ergonomiczne środowisko… jest bezgłośnie, jest 24/7, jest zdalnie no i oszczędnie.

   

   

PC wyspecjalizowany, pasywny end-point, oparty na terminalu HP 

Specyfikacja:

Port USB : Zgodny z USB 3.0PCIe drugiej generacjiJeden port podrzędny
Sterowniki : Dla Windows 8/8.1/10: zainstalują się automatycznie lub należy pobrać ze strony producenta. W przypadku 7 też auto, chyba że… patrz tekst.Linux: Nie trzeba instalować sterowników.
Zasilanie: Wyjście zasilania USB: MAX 5V / 1500mAZewnętrzne zasilanie: DC 9 ~ 12V, ≥ 2000mA UWAGA: Nie wolno podłączać zasilacza o napięciu powyżej 12V może spowodować uszkodzenie urządzenia!Port zasilania: średnica zewnętrzna 5.5mm; Średnica wewnętrzna 2,1 mm (+ dla wewnętrznego, – dla zewnętrznego)
Wymiary: 4mm x 64mm x 23mm (łącznie z wystającą częścią)
Akcesoria: Kabel: 4 pin D-type @ SATA 15 pin kabel/adapter x1Standardowy śledź x1Półstopniowy śledź x1

 

Grało między innymi na tym. NuPrimie IDA-8, niebawem zajawka, co za wzmak!

 

Brzmienie …przemiana brzydkiego kaczątka w łabędzia? Mhm

Już z niewyspecjalizowanym PC był opad szczęki. Ta karta przemieniła poczciwego piecyka w rasowe źródło i to w sposób na tyle przemawiający do piszącego te słowa, że nie miałem wątpliwości: trzeba zbudować w oparciu o tę kartę end-pointa, no trzeba. Tak też jw. zrobiłem i słyszę, że była to słuszna decyzja. Na torze stacjonarnym z kolumnami wrażenie może nie było aż tak dojmujące, co na torze słuchawkowym. Tu progres był oczywisty, czy raczej wielowymiarowy. Dźwięk – to chyba najlepsze określenie – się otworzył. Byłem autentycznie w szoku, jak bardzo się to zmieniło, jak nagle …jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki, usłyszałem więcej. Nie chodzi tu tylko o przestrzeń, o stereofonię, a właściwie o coś innego tu chodzi. Brzmienie stało się płynne, napowietrznione, jakby pozbawione ram… nie ograniczeń raczej. Patrząc na to z perspektywy tego, co było wcześniej, różnica była wyraźna i jednoznacznie pozytywna. Co więcej, poprawiła się rozdzielczość, ilość informacji, detale – to wszystko stało się jakby czytelniejsze, wyraźniejsze, uwolnione. Trudno to opisać precyzyjnie, bo zmiana choć łatwa do zidentyfikowania, nie jest łatwa do opisania. To taki progres – właśnie – wielowymiarowy. Brzmienie wcześniejsze można by określić mianem: suche, przygaszone. Ono oczywiście takie nie było, ale tak to z X-Hi odbieramy, nie poradzę, że tak to właśnie na nas wpływa.

Bez wodotrysków

Dla optymalnego (najlepszego) efektu

W przypadku foobara musiałem ustawić nieco zachowawcze parametry (większe opóźnienia), by nie było dropów, w przypadku Roona wszystko działało jak należy, bez żadnych problemów podczas odtwarzania. Korzystając z foobara, wtyczki SACD i mDSD zauważyłem, że materiał DSD zyskał w dwójnasób: pojawiła się nie tylko spodziewana w przypadku tego formatu holografia (tu bez żadnych „”, po prostu bryły, przestrzeń, wypełnienie), ale także… i to było dodatkowe „in plus” poprawiła się dynamika, czytaj pięta achillesowa alternatywy dla PCM (które to jest zazwyczaj znacznie bardziej dynamiczne, nie takie grzeczne jak w wariancie 1 bitowym bywa). To było coś. Na Roonie, z KORGiem, grało DSD fenomenalnie. Jaka szkoda, że TAC-2 nie potrafi z DSD. Niby mógłby (nawet jest tak identyfikowany), ale producent interfejsu nie przewidział obsługi. Jaka szkoda. Widzę, że tutaj można by uzyskać efekt urywający łeb, to pewna wskazówka dla osób grających z plików 1 bitowych… USB w wersji soute może stanowić ograniczenie dla wydobycia potencjału z tego formatu.

Ekstremalnie mały, pod Roonem, nie było najmniejszego problemu

Tu musiałem zmienić ustawienia, pod foobarem, bo przy 50ms były dropy

Bez X-Hi siadło. Po adaptacji było to akceptowalne, ale wystarczyło po paru dniach znowu skorzystać z terminala wyposażonego w kartę i od razu poczuć różnicę. Ta karta to jest coś, co wprowadza komputerowe granie na nowy poziom. Jest mocno niepraktyczne w dzisiejszych czasach, gdzie w większości użytkujemy laptopy, komputer coraz częściej to kieszeń, albo jakaś płytka, ale… jak wykazałem powyżej, można a nawet warto stworzyć sobie rozwiązanie, które bazuje na pasywnych PC. To odtwarzacze, idealne, bo zdolne do działania w bardzo różnych, wybranych przez nas konfiguracjach sprzętowo-softwareowych. End-point komputerowy, działający zdalnie i przez cały czas w gotowości pozwala na więcej. Streamer, nawet z najlepszym wsparciem (a z tym bywa, jak wiemy, różnie) to ułamek tych możliwości. Tak było, jest i będzie.

Puenta może być tylko taka:

Wiecie, co zrobiłem po uruchomieniu odtwarzania na PC wyposażonym w X-Hi? Ano, kupiłem kartę. Tak ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, co usłyszałem. To było jedno z największych odkryć, bardzo pouczające i – w sumie – jednak zaskakujące. Wiem, że PC jest lipnym z założenia źródłem dźwięku, wiem że takie niewyspecjalizowane urządzenie musi nieść ze sobą bagaż ograniczeń, że te wszystkie wyspecjalizowane produkty audio za grube tysiące to nie jest taka sztuka dla sztuki, że to próba ominięcia problemów jakie związane  są z odtwarzaniem muzyki z pliku za pośrednictwem komputera osobistego (generalizując). O tym wszystkim mogliście powyżej przeczytać. Tyle, że to, co usłyszałem było zaskakujące, bo przygotowany byłem na coś innego, na ewolucję, a nie rewolucję, na – cholera – wywrócenie stolika. To otwarcie, ta przestrzeń, ta swoboda, to pojawienie się, wspomnianej powyżej „boskiej płynności”, było czymś naprawdę zaskakującym. I był to efekt „na dzień dobry”, a nie – jak to często bywa – pewne, stopniowe, odkrywanie, co tam zawodnik ukrywa w zanadrzu. Nie. Tu dźwięk od razu był o kilka klas lepszy, porównywalny do najlepszych streamerów jakie słuchałem u siebie. Wręcz szokująco dobry.

Wiecie jakie miałem i mam zdanie na temat poprawiaczy (USB Audio). Testowałem produkty iFI, Audioquesta (zjechany przeze mnie Jitterbug) i parę innych rozwiązań, powszechnie wychwalanych, reklamowanych jako remedium na problemy z komputerowym graniem. Wszystkie te patenty kompletnie do mnie nie przemówiły, stanowiły zbędny, bo nie wnoszący nic zauważalnego w zakresie SQ, element toru. Także sam kabel USB (nawet ten za parę tysięcy… oh boy) jest tylko i wyłącznie medium i sam z siebie nie poprawi nam tego, co już popsute. Karta Matriksa stanowi wg. mnie skuteczny patent na komputerowe audio, podnoszący granie z komputera do poziomu wcześniej niespotykanego, niespotykanego w niewyspecjalizowanych urządzeniach służących do odtwarzania muzyki. I mówię tutaj o tych droższych konstrukcjach, gdzie przyłożono się do projektu, gdzie zastosowano know-how skutecznie podnoszący możliwości brzmieniowe takiej skrzynki w stosunku do PC.

Jak widać, wystarczy kupić jakiś poleasingowy terminal, trochę tylko przyłożyć się do jego odpowiedniej konfiguracji (pamiętajmy – musi być rozszerzalny!), poświęcić nieco czasu na optymalizację oprogramowania (ma być 24/7, ma być bez wodotrysków, ma być zdalnie) i już. Gotowe. Z kartą Matriksa otrzymujemy coś bardzo wartościowego, coś co może nam podnieść jakość grania z komputera do poziomu zarezerwowanego dla bardzo drogiej elektroniki audio, gdzie płacimy krocie (obudowa, know-how, wyselekcjonowane komponenty… to wszystko kosztuje dużo). Co ciekawe, ten progres będzie odbywał się właśnie na poziomie transportu – dla mnie to największe odkrycie i pouczająca lekcja, bo do tej pory sądziłem, że czymś co jednak ma zasadnicze znaczenie jest interfejs USB/DAC, że od tego poziomu „dzieje się”. Oczywiście nie deprecjonowałem roli komputerowego źródła, ba wielokrotnie na łamach HDO pisałem o tym z czym to się je, jakie czekają na nas mielizny, z jakimi problemami musimy się zmierzyć. Przy czym, szczególnie ostatnio, sporo uwagi poświęcałem na kwestie softwareowe. Prawidłowo, ale – co pokazuje karta Matriksa – na dobry efekt składa się wiele czynników i niczego nie można pominąć, dążąc do jak najlepszego rezultatu. PC Audio to skomplikowana materia, sama natura tego typu rozwiązania wskazuje na pewną przypadkowość, na – częsty – brak powtarzalności (wyniku).

Matrix wprowadza coś nowego. To plaster. Jednoznaczny progres. Potencjał (w końcu mówimy o DIY). Nasz wybór.

dosłownie… karta Matrix X-Hi to, od teraz, nasza referencja

Karta Matrix X-Hi cena 699zł

Plusy
- dramatyczny progres SQ… dźwięk się otwiera, staje się płynny, inna perspektywa!
- detale, rozdzielczość, faktura. Jest bardziej, więcej, mocniej
- poziom porównywalny z bardzo dobrym źródłem wyspecjalizowanym audio (klasowy streamer)
- różnica jest zauważalna także na zwykłym PC, inaczej, ona jest zauważalna, bo jest X-Hi w systemie
- tym zmianom, temu progresowi towarzyszą spore emocje. Mało jest takich produktów, które to tak jednoznacznie i tak na dzień dobry komunikują…
- jeżeli popatrzmy na to całościowo, to jest to alternatywa dla kosztownej elektroniki, przy czym bez budowy wyspecjalizowanego end-pointa będzie to rozwiązanie ułomne
- wszystko co niezbędne (śledzie w różnych rozmiarach, okablowanie) w komplecie
- inni liczą sobie za takie akcesorium zdecydowanie więcej 

Minusy
- trzeba do tego jakiegoś blaszaka (najlepiej terminal jw)
- sama karta to początek drogi (bo hardware, bo software, bo dodatkowe – musowo – zasilanie zewnętrzne)
- nie dla osób, które przekreślają PC w roli źródła muzyki. To nie dla Was, bo to turbo-geekowe rozwiązanie, to komputerowo „na tysiąc pięćset sto dziewięćset” procent
- to kontroler jest, komputerowiec popuka się w czoło i pewnie powie… 799, serio?

Autor: Antoni Woźniak

GALERIA

Najlepiej…

…dodatkowo pożenić z dobrą listwą

tworząc idealnego end-pointa PC Audio

czytaj: małe, kompaktowe, energooszczędne i bezgłośne

grające z naszymi przetwornikami, o jak ten tutaj… mDSD

Daphile, wystarczy pendrive

Gotowy przepis na końcówkę, z taką kartą jak opisana powyżej X-Hi… rasowe źródło audio z pliku

Dodaj komentarz