Dzisiaj już chyba nikt nie ma wątpliwości, że dostęp do Internetu, do sieci, ciągły dostęp jest czymś, bez czego nie da się normalnie funkcjonować. Nasze uzależnienie od ciągłego bycia online zaczyna przypominać łańcuch, który łączy nas z naszym telefonem (niekoniecznie mam tu na myśli smartfona, chodzi o jakikolwiek telefon komórkowy) – nie ważne gdzie, nie ważne kiedy, zawsze możliwość komunikowania się jest na liście absolutnych priorytetów. W dzisiejszych czasach brak możliwości natychmiastowego skomunikowana się oznacza stan nienormalny, związany z jakimiś nieprzewidzianymi okolicznościami. Podobnie jest z siecią, szczególnie, że ta zastępuje powoli tradycyjne środki telekomunikacyjne, zastępuje radio, zastępuje telewizje, staje się syntezą tego wszystkiego, co do tej pory funkcjonowało niejako oddzielnie.
To jednak nie wszystko, to dopiero początek. Sieć w obecnej i przyszłej postaci to także „Internet rzeczy” (Internet of things), cały wszechświat urządzeń wpiętych do Internetu, właściwie dotyczy to każdego sprzętu, który użytkujemy na co dzień. Czy to środki komunikacji, czy domowe AGD, rozliczne czujniki pozwalające na kontrolę i sterowanie wszystkim, tysiące rozwiązań opartych na geolokacji, inteligentne ubrania i tak można by wymieniać pewnie bez końca – wszystkie te rzeczy stanowią, albo w niedalekiej przyszłości będą stanowiły stały element rzeczywistości. Oczywiście, aby ta wizja ciągłego bycia online się ziściła, konieczna jest nawet nie ewolucja, a rewolucja w dostępie do sieci. Obecny stan w praktyce uniemożliwia powstanie spójnego ekosystemu, hamuje i utrudnia postęp w rozwoju urządzeń podłączonych do Internetu.
Przesadzam? Chyba jednak nie. Popatrzmy jak to dzisiaj wygląda – jesteśmy skazani na korzystanie z uciążliwego, opartego na interesach poszczególnych operatorów łącza 3G/4G, bezprzewodowego „okna”, które nie tylko nie gwarantuje nam odpowiednich parametrów transferu, ale jest dodatkowo obarczone rozlicznymi obostrzeniami, umowami, warunkami danego dostarczyciela. To prawdziwy koszmar od strony użytkownika, dodatkowo nie ma co liczyć na bezproblemowe działanie w lokalizacjach określanych mianem białych plam, mikrofale kiepsko sprawdzają się w budynkach (słabe penetrowanie przez ściany, zapomnijcie o sieci w… piwnicy, windzie), no i te cenniki, te ograniczenia transferu, te wysokie opóźnienia. To wszystko skutecznie zniechęca, dodatkowo obecne sieci bezprzewodowe (poza popularnymi 3G/4G, różne odmiany radiowego WiFi, np. WiMAX, która wykorzystywana jest jako rozwiązanie szkieletowe), zupełnie nie sprawdzają się w przypadku licznych aplikacji (wspomniane AGD, częściowo transport, czujniki w budynkach etc), które stają się coraz popularniejsze, albo zaraz się takimi staną. Idealnym rozwiązaniem wydaje się Super WiFi. Dlaczego? Popatrzmy…