Niszowy format, który – powiedzmy sobie szczerze – ma nikłe szanse przebicia na rynku. Nie oznacza to oczywiście, że DSD (ten skrót kojarzymy sobie z nagraniami na SACD)/DXD nie będzie egzystować na obrzeżasz, dostarczając wielu wspaniałych wrażeń zapaleńcom, osobom dążącym do jakiegoś audio absolutu. Muzyka zarejestrowana w ten sposób odpowiada jakością studio masterom, to materiał porównywalny jakościowo do taśm matek, tego co serwują magnetofony szpulowe – lepiej po prostu się nie da. Jeden utwór zajmujący ponad gigabajt, format, który potrafi sprowadzić do parteru mocną konfigurację sprzętową… brzmi nieźle, przyznacie Dodajmy do tego hybrydowy przetwornik 32/384 (obsługujący DSD) z lampkami pracującymi na wyjściu i mamy komplet. Cyfrowa lampa… tak, połączenie tego co najlepsze w cyfrze, z tym co „naj” w analogu musi w efekcie dać coś wyjątkowego. Owładnięty manią poszukiwania sprzętu doskonałego, źródła nieskazitelnego audiofil, na pewno nie odmówi sobie takiego mariażu. Zapewne właśnie taki miks będzie stanowił cyfrowy high-end, oczywiście za odpowiednio słoną opłatą. Takie materiały (DXD/DSD) na pewno będą wielokrotnie droższe od typowych hi-resów, pewnie ich cena będzie zbliżona do wspomnianej taśmy (nawet kilkaset dolarów za album). Wspominałem o niszy? No właśnie, nisza… Przetwornik włoskiej firmy Lector Audio dokładnie omówiono tutaj, a dla zainteresowanych DSD, I symfonia Mahlera w wykonaniu San Francisco Symphony pod dyrekcją Michaela Tilsona Thomasa w wyżej wymienionym formacie do pobrania tutaj. Smacznego!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.