LogowanieZarejestruj się
News

Bowers & Wilkins Px8 – spore rozczarowanie

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_0972

To na dowiedzenia wakacjom produkt nomadyczno-wolnoczasowy … moja opinia o bezdrutowcach Bowers & Wilkins PX8. Już na początku zaznaczę, że idę tutaj pod prąd dziesiątkom recenzji tych bezprzewodowych słuchawek. Bowers ma bardzo dobre recenzje. Właściwie nie ma słabych. No to oryginalnie będzie bite. Bo jest za co. Patrzę na te strzeliste teksty, na te ochy i achy i nie mogę wprost nadziwić się, że pomięto rzeczy, które naprawdę nie wymagają jakiegoś dogłębnego zaznajomienia się z produktem. No cóż. Jak ktoś pisze w materiałach cała muzyka w jednym miejscu (apka) to ja mówię… oho, no pięknie, to sprawdźmy. I co? No i oczywiście dodane usługi strumieniowe to często, gęsto wyszarzone i nie ma, że boli. Całe albumy, poszczególne utwory, tak to nie-działa. Nie interesuje mnie, czy to usługa, czy to producent sprzętu, interesuje mnie napis na pudełku, w opisach słuchawek. Nie dostaje tego, za co zapłaciłem.

Dalej, słuchawki brzmią bardzo dobrze, pod warunkiem że nie włączymy systemu aktywnej redukcji szumu. Ale że co? No to podstawowy element – dla wielu – załączany na wstępie degraduje dźwięk. Tak degraduje, dobrze przeczytaliście. O tym dalej. Czas działania krótszy, ale to akurat taki standard, także nie będę się nad tym znęcał, tylko odnotowuje. Sterowanie fizyczne na słuchawkach też pozostawia sporo do życzenia. Suwak to przekleństwo: przesuń, naciśnij… wszystko z jednego guzika. Można to było zrobić lepiej. Wielofunkcyjne przyciski są płaskie, trudne do wyczucia, zgrupowane razem, znowu można było to zrobić lepiej. Rozumiem, że decydowały kwestie dizajnerskie, ale ergonomia to podstawa… w końcu nie będziemy słuchawek podziwiać, mając je założone na łbie, tylko będziemy ich używać, prawda.

Ostro? No ostro, ale jak czytacie tu i ówdzie, że wszystko gra i „buczy”, a wcale nie gra i właśnie buczy (ANC on) to człowiek zastanawia się, czy to zamówione, czy może po łebkach, a może po prostu tylu napisało dobrze, to co będę się wychylał? Nie wiem i szczerze mam to w odwłoku. Tak, jestem cięty na Szkotów, bo mają za uszami (Zeppelin mało mi chałupy nie spalił – tam niby jest CE), ale potrafię oddzielić własne subiektywne od empirycznych doświadczeń, bez uprzedzeń.

 

Fotogaleria na fb…

Dziwnym pomysłem jaki zaimplementował Bowers jest podwójna konwersja, zamiast audio jacka w słuchawkach mamy adapter konwertujący sygnał z analogowego (jacek w źródle) na cyfrowy, trafia to do DACzka w nausznikach, by znowu zostać zmienione na postać analogową na potrzeby słuchawkowych głośników. Bez sensu to, w takich słuchawkach i tak wychodzimy zazwyczaj cyfrowo czy to z handhelda czy kompa. Mamy wtedy zazwyczaj po pierwsze lepsze SQ, po drugie brak ograniczeń transmisji BT – w teorii może to być nawet hi-res 24/192 bit-perfect. W teorii, bo zazwyczaj i tak mamy do czynienia z downsamplingiem, ale mniejsza.

Co na plus zatem? Słuchawki są wygodne, pady mięciutkie, nie męczą, jest system wykrywania na glacy / z glacy. Działa to bez zarzutu, oszczędzamy baterię, poza tym nie musimy będąc sparowanymi z określonym źrodłem odpalać, stopować odtwarzania. Jakość materiałowa, spasowanie bez zarzutu. Swoje kosztują, marka premium, Bowers… mhm, robią to dobrze. Powinny długo służyć, bo metal, bo oploty, no solidne to. Szybko tankujemy, po pół godzinie można słuchać kilka godzin.

No dobrze, to co z tym dźwiękiem jest nie tak? Łatwo to sprawdzić, bardzo łatwo, bo przecież przełączając te trzy tryby na krzyż wychodzi to ewidentnie. Sam ANC nie jest jakoś specjalnie odcinający, raczej mówimy tutaj o zachowawczym tłumieniu, co zresztą powoduje, że pośredni wariant „przepuszczania” to nie jest niebo a ziemia. Oczywiście, różnica jest, ale delikatna w porównaniu do konkurencji, a psucie SQ niestety w tym „pass-trought” występuje. Zmiana jaka następuje to coś, co na potrzeby tego opisu nazwałem „zabałaganieniem”. O co chodzi? Grając bez ANC mamy rozdzielczy, czysty sygnał, nie mój typ grania, bo bardzo analityczno-netrualny ale to moje preferencje, a nie wada per se. Także jak mamy wygaszone to gra nam tak, jak to sobie zestroił producent wyciskając z przetworników wszystko na co je stać, jak zrobimy „ON” to…
…siada dynamika, karykaturalnie wg. mnie podkreślony dół, wyraźnie czuć że gramy „w butelce”, co jest wg. mnie nieakceptowalne, bo dźwięk nie dość że stłamszony (przestrzeń) to jeszcze zapiaszczony. Kontury są rozmyte, jakby nie tylko uciekał detal, ale dodatkowo wychodził brudy. Jest problem z artykulacją dźwięku… oczywiście zawsze to otwarta kwestia, bo upgrade, bo przecież wystarczy zaktualizować.

No OK, ale dlaczego na najnowszym sofcie (wgrałem) jest właśnie tak, jak napisano powyżej? DSP na tyle radykalnie według mnie zmienia sygnaturę dźwięku po załączeniu redukcji szumów, że mamy tutaj do czynienia z różnymi słuchawkami w zależności od trybu pracy. Grającymi poprawnie i jak wyżej. To spory problem, bo jak wspomniałem na wstępie, zazwyczaj jest to włączone. Ba, bywa tak, że strojone jest tak dobrze, że SQ mamy lepszy z niż bez. DSP czyni wtedy cuda (Nura choćby). Tu odwrotnie, a raczej nie ma innej opcji – będzie włączone. Także producent powinien pilnie sprawdzić, czy z czasem nie popsuł (nie wiem, jak grało w wersji v1.0), tudzież nie ustawił tego w sposób mocno redukujący możliwości wbudowanych głośników.

Podobnie, bo to też da się ogarnąć aktualizacją kodu, trzeba usprawnić działanie dodawanych usług. Współpraca z serwisem to podstawa, tam co chwila zmienia się wiele, czasami są to zmiany fundamentalne. Jak ktoś oferuje takie rozwiązanie tj. agregację treści w swoim oprogramowaniu (co nakłada spore obowiązki) to nie może to być „dodatek do kożuszka”. W końcu marketingowo sprzedawane, że masz, a jednak nie masz.
Mam takie wrażenie dopasowania tego elementu, jakby nie było kluczowego, pod gusta młodego: byle głośniej (tak, te słuchawki brają naprawdę głośno, potrafią, tylko co z tego), skompresowane (no BT, także oczywista rzecz, ale są urządzenia z taką transmisją, które grają „jak na kablu”, słucha się tego z przyjemnością), ujednolicone i dodatkowo z dla mnie nieakceptowalnym wrażeniem „w butelce”. Byłbym w stanie przymknąć na to oko, gdyby ten ANC ścigał się z Bose, znaczy był na poziomie zbliżonym do QuetComfort w całkowitym odcięciu od świata (na zasadzie coś, za coś i gra w tle). Ale tak nie jest, bo wcale nie tłumi całkowicie, nie odcina, zatem nie dostajemy tutaj nic więcej, a koszta są i to niemałe.

I jeszcze jedno… zasięg transmisji. Nie jest jakiś szczególnie wybitny, wręcz powiedziałbym że lepiej, żeby źródło było blisko, bo jak przez ściany (sobie po chałupie chodzimy) to bez zakłóceń nie posłuchamy. Nie jest to wielki problem zazwyczaj, w końcu podstawowa funkcja to słuchanie z telefonu na zewnątrz, ale jak się zechce niekonicznie z TV, a właśnie swobodnie w domu posłuchać to nadmieniam, że będzie problem.

Sumując, te słuchawki uważam za przerost formy nad treścią. Są luksusowe, tak, są od Bowersa, czyli kogoś kto robi w high-endach, tak, ale zamiast ochów i achów wychodzą spore minusy. Nie wiem, czy wszystko da się tutaj kodem ponaprawiać, choć czuję, że owszem da się, bo bez załączonych funkcji redukcji to dobry przetwornik, dobry DAC i z takiego C658 NADa (w opcji transmisji z klamota na słuchawki) w czystym trybie słuchało się bez zgrzytu, SQ jest na dobrym poziomie, nie ma się do czego przyczepić. Tyle, że mówimy o czymś, co nie stanowi głównego dania. Bo główne danie to swoboda, włączone ANC, względnie tryb transparentny tutaj wyjątkowo dziwnie nazwany (przecież tam też jest redukcja, tylko nie obejmująca wysokich częstotliwości (?)).

Aplikacja do poprawy, jakość rozmów o której nie wspomniałem też nie wybitna (mikrofony nie błyszczą tutaj), a dodatkowym „ale” jest chyba dodana na siłę obsługa cyfrowych asystentów. Bardzo trudno się porozumieć, co znowu nakierowuje nas na problem mikrofonów, ich jakości, czy może położenia – nie wiem, na pewno odstają tu Px8 od choćby używanych na co dzień APP2. Może coś pomoże upgrade, ale też nie wydaje mi się, by akurat w tym przypadku efekt był po aktualizacji spektakularny. Jak coś nie potrafi w rozmowy, z doświadczenia, to wychodzą problemy projektowe, a nie „tylko” kod.

Bez rekomendacji i z zastrzeżeniem… Bowers jak chcesz konkurować z najlepszymi na rynku bezprzewodowych, luksusowych to musisz poprawić kod, to podstawa. Bodaj z Px5 jakie dawno temu miałem styczność, nie było takiego narzekania (apka prostsza, w ogóle mniej = więcej), grały wg. mnie lepiej od tego, co opisane. Ergonomia też mogłaby stać na innym, lepszym, poziomie – chodzi mi tu głównie o fizyczne manipulatory, przyciski. Czasami jak jest czegoś za dużo, jest przekombinowane to nikt nie doceni ficzerów, a będzie się zżymał na obsługę. Firma oczywiście ceni się (znaczy produkty są z górnej półki) i ok, nie jest to nic zdrożnego, w końcu mamy tu materiały, wykończenie, formę ugruntowaną i dobrze sprawdzająca się we wcześniejszych wypustach. Niestety zabrakło szlifu, zabrakło odpowiedniego wsparcia (apka) i jest coś, co mnie osobiście rozczarowało. Nie musiałyby być najlepsze, mimo cennika, wystarczyłoby by były co najmniej dobre. A nie są. Do poprawy, zobaczymy co będzie z Px9…
Specyfikacja z opisem (na + i na -)

- 40 milimetrowe przetworniki dynamiczne, THD <0.1% (1 kHz/10mW), znaczy nie mało, ale takie uroki transmisji BT (bo rozumiem, że tak to mierzono). Przetworniki w muszlach pochylone o ponad 15 stopni, co ma zagwarantować lepszy efekt stereo. Taka nano komora się tworzy. Bez ANC faktycznie może się sprawdzić, z ANC „butelka” jak w opisie powyżej stoi
- zaawansowana funkcja aktywnej redukcji szumów (Hybrid Noise Cancellation), która nie sprawdza się jak napisałem wg. mojej opinii w obecnym kształcie. W ogóle.
- wbudowany moduł Bluetooth w wersji 5.2 (5.0?), wspierane kodeki: SBC, AAC, aptX, aptX HD, aptX Adaptive (a gdzie LDAC?)
- funkcja Ambient Pass-Through, która podobnie jak ANC nie daje, a odbiera, dodatkowo nazwa sugeruje coś, czego tu nie uświadczymy (tło? Jakie tło?)
- czujnik noszenia, automatyczne zatrzymanie odtwarzania po zdjęciu słuchawek (przydatne to, dobrze się sprawdza, choć czasami nie wznawia, ale sporadycznie, zawsze pauzuje)
- 6 zintegrowanych mikrofonów (4 do funkcji ANC i 2 do rozmów), czytaj te 4 się marnują, te dwa do rozmów nie dają rady
- do 30 godzin pracy na baterii (raczej 24, przy 50% poziomie)
- funkcja szybkiego ładowania: 15-minutowe ładowanie zapewnia nawet do 7 godz. pracy na baterii (i to jest bardzo fajna rzecz, przydatna życiowo)
- w zestawie kabel USB-C (do ładowania) i kabel audio jack 3,5 mm (adapter z ADC, konwertujący dźwięk z analogowego na cyfrowy)
- w komplecie ładne etui ochronne
- masa 320 g

CENA? 3349zł. Za drogo, nawet jak na luksusy, bo sporo do poprawy. O wersjach oo7 czy McLaren nie chce się wypowiadać, bo wiadomo za co się płaci, także kto co lubi. Powyżej metka za wersję podstawową.

Autor: Antoni Woźniak

PS. Jedyna w miarę rzetelna recenzja jaką znalazłem na sieci tych słuchawek to z miejsca dalekiego audio, bliskiego kompom – patrz pcmag. Tak, ktoś to poza mną zauważył i dał duży minus za to – ANC wyraźnie degraduje dźwięk.

PPS. Jak chcesz użytkowniku tych słuchawek usłyszeć na co je stać to sobie zaaplikuj kablem cyfrowym (USB-C) z kompa czy innego źródła dźwięk. Oczywiście bez żadnych psujów załączonych, czysty sygnał. Niebo a ziemia wg. mnie.

PPPS. Psujem może być system Dolby jaki podobnież nie został należycie zaimplementowany w produkcie. Jeszcze to zweryfikuję, ale taka info przewinęła się tu i ówdzie…

Dodaj komentarz