Autor: Antoni Woźniak
|
Kategoria: Aktualności, Audio, Slider, Streaming
|
| Źródło:
HD-Opinie.pl
Miało być za moment, ale ten moment mocno się wydłużył za sprawą jednego z klamotów, który bardzo nie chciał współpracować. I choć finalnie udało się pewne rzeczy wyprostować to bez pełnego sukcesu i o tym też zaraz przeczytacie. Także nie będzie lukrowania, choć nie… trochę będzie, ale nie w tym sensie, a w innym. Anonsowany w tytule skok radykalny w bok – syrop, ciepło, gęsto, super przestrzennie i zniewalająco-wciągająco: w redakcji pojawiły się lampowe monobloki, a jak pamiętacie u nas od zawsze królował tranzystor, a od paru lat dodatkowo eksperymenty z efektywnymi, nowoczesnymi Hypex-ami, ICE-Powerami (NADy… C368, C268, D3020, D7050, ale nie tylko bo też klamoty NuForce, NuPrime, Lyngdorf-a, Auralic-a, Matrix Audio itd, itp). Także świat żarzących się baniek reprezentowany był do tej pory przez małego MiniWatta właściwie tylko w gabinecie, nie salonie, pod słuchawkami, względnie niezobowiązująco monitorami bliskiego pola (Topazy monitor). Od paru dni to wszystko zeszło na dalszy plan za sprawą „diabełków”. Są konsekwencje – zamiast plików słucham czarnego krążka. I nie, nie chodzi tutaj o to, że to niby takie oczywiste i logiczne, że jak te końcówki to też jakieś analogowe źródło i szlus. Nie. Po prostu set NAD pre 1020 / gramofon 5120 z x2 Culm 6s33c SE gra mi naj. Wolę przepuścić nowoczesne (daki, konwertery C/C – mamy już na stałe X-SPDIF 2 MA), w sensie sygnał wolę przez dziadka NADa przepuścić, niż przez wejścia analogowe w nowoczesnym C658. Bo to brzmi lepiej. Owszem, ten C658 jako end-point Roona, względnie na swoim BluOS, podający sygnał do aktywnych monitorów czy wspomnianych monobloków gra bardzo dobrze, ale… tylko takie coś ma wg. mnie sens tj. bezpośrednie strumienie do nowego pre, bo konfrontując stare z nowym, to stare w domenie analogowej wypada lepiej. Różnica jest bezdyskusyjna. To podobna sytuacja do Sonosa AMPa, który potrafi zachwycić, gdy gra przyjmując sygnał cyfrowy, natomiast to co popłynie na wejściach analogowych mocno rozczarowuje. Bardzo.
Diaboły
Bardzo delikatnie podświetlone cyferblaty i to się pisze na wielki plus, bo nie świeci się wyzywająco tylko dyskretnie
Dobra, zacząłem od lamp, co w sumie nie dziwi zważywszy jak mocno przykuły do kanapy. Będzie o tym jeszcze nie raz, nie dwa, bo set lampowy obok nowoczesnego (Sonos, NAD, Ncore DiY) oraz obok tranzystorowej końcówki (starszej daty – wypada lepiej od nowych końcówek) zagości u nas na stałe. Na razie, mimo oczywistego koloryzowania, mimo oczywistego braku neutralności, jestem zachwycony i wiem, że każdy kto kocha słuchać musi czasami zrobić sobie wycieczkę w „inne rejony”. To wyzwalające doznanie, pozwalające na szerszą perspektywę – coś jednak jest i będzie koegzystować obok i jak NIE, tylko plik to się zwyczajnie pozbawiamy całego bogactwa, które oferuje świat dźwięków. Warto o tym pamiętać. U mnie igła była od zawsze (dom rodzinny), od wielu lat jest w redakcji (tylko przyjemność, bez wykorzystywania w redakcji, bo też koncentrowaliśmy się od początku na PC Audio) i tak już zapewne zostanie. Nie chcę tego zmieniać, co nie znaczy że nowe okoliczności (lampowe końcówki wraz z różnymi pre) nie będą współuczestniczyć w zabawie. Będą. Nie zmienimy profilu, nie taki przyświeca nam pomysł, ale jakieś piętno to -co powyżej- na pewno odciśnie na niżej podpisanym. Kocham różnorodność, mam eklektyczny gust, jestem wolnościowcem, nie potrafię w „jedną, jedynie słuszną linię” i cóż… w sumie nie pierwszy to raz, kiedy robi się w systemie rewolucja. Dźwięk robiony, DSP przenicowany będzie często, gęsto: potencjał korekcji pożenionej z silnikiem zapisanym w kodzie, na ultranowoczesnych Hypex-ach ze strojonymi efektorami to przyszłość branży – w to nie wątpię. Bez druta, często instalacyjnie, wpasowując się we wnętrza, będzie nam to grało i to będzie norma. To, o czym w dwóch pierwszych akapitach jest, to tęsknota za innością, za czymś prostszym (ofc nie w sensie, że łatwym do optymalnego skonfigurowania, dobrania), za minionym, za …zrozumiałym? Analogowa nuta, rowek, to co stanowi sedno, co wyznacza granice. Nowoczesne to tysiące zmiennych. Znaczy powrót do korzeni.
Ustawione, się gęsto zrobiło, trzeba będzie nowego rozwiązania pod sprzęt szukać
Staruszek na dole, w właściwie to dwa staruszki: igła i pre
Ultranowoczesny transport płytowy
Prześlemy sygnał przez to co powyżej, często mocno przerobiony w trzewiach CDT-10 (DoP do DSD256 np)
Konfrontuję to powyżej z tym, co trafiło do mnie ostatnio na tapetę. Zestaw źródeł NuPrime obejmujący dwa, super nowoczesne, wręcz awangardowe, transporty cyfrowe. Jeden – niby tkwiący w przeszłości – bo oparty na tacce, grający z płyty. Tylko na pierwszy rzut oka tkwiący, w tym co było, bo NuPrime CDT-10 to maszyna nie mająca specjalnie odpowiedników na rynku, transport wyposażony we własny system upsamplingu do wartości wyczynowych, podający na cyfrowych interfejsach sygnał przetworzony w domenie cyfrowej, przetworzony z myślą o wyczynowych przetwornikach, które właśnie trafiają na rynek. Mhm, w tym roku mamy prawdziwy wypust klamotów (Chiny atakują, ale nie tylko, bo staje się to powoli standardem) wyposażonych w interfejsy I2S, w możliwość przyjęcia sygnału o wcześniej niespotykanych parametrach ( przykładowo SPDIF poza granicą 24/192&Dop64… DoP128, próbkowanie PCM na poziomie nawet 1536KHz) itd. Pogoń cyferek, marketingowy odpał? Pewnie też, ale to wszystko żenione jest z zaawansowanym kodem i próbą (nie zawsze udaną, a wręcz najczęściej nieudaną) uzyskania lepszego efektu, progresu w stosunku do dźwięku „nierobionego”. Transport NuPrime na srebrnym krążku to właśnie tego typu strategia, tego typu myślenie – masz redbooka, zrób coś z tym. Napęd Philipsa zamontowany w środku i cała mechanika gwarantuje super kulturalną pracę, ale sednem nie jest to, co w odtwarzaczach CDA od początków formatu sednem było… tu chodzi o eksperymentowanie, próbę wyciągnięcia czegoś więcej z medium, z nośnika. Dla wielu takie podejście jest dogmatycznie błędne. Szanuję i rozumiem takie postawienie sprawy, ale jak wyżej – dla mnie eksperymentowanie, poszukiwanie, brak dogmatów jest czymś, co mnie kręci i czego nie unikam, a wręcz przeciwnie. Dlatego ten transport CDA (nie czyta egzotyki – stety, czy niestety, choć na szczęście przyjmie nagrane CD-R/RW i to wykorzystam podczas testów) to takie pole do zabawy, do zabawy dla kogoś, kto jednak kolekcji srebrnych krążków nie pozbył się, nie sprzedał na pchlim targu, nie oddał, nie – no zgroza – wyrzucił. Ma. Jak ma to pewnie od czasu, do czasu chętnie po nie sięga, nawet jak już w ten sposób dystrybuowanej muzyki nie nabywa. Ja robię to ostatnio wyjątkowo rzadko, czarne kupuję, ale płyty są i odtwarzacze w domu takoż, bo to też taki bezpiecznik jest. Bezpiecznik? No bezpiecznik, bezpiecznik, w sensie, że jak się słucha muzyki to albumu, EPki się słucha, a nie – jak to coraz częściej się dzieje – leci jakiś plikowy longplay i zaraz po odtworzeniu zaczyna się mieszadełko z algorytmami, AI, playlistami w tle (Roon Radio, Roon Discovery, Roon Vocus …). Tak, można wyłączyć, ale tego nie robimy, bo to fajne jest, odkrywcze jest, uzależniające jest. I dobrze, tylko też dobrze, jeżeli wracamy do słuchania kreacji twórcy, całościowej kreacji, a nie „z kwiatka, na kwiatek”. Jeszcze co do maszynki – jest pancerna, ciężka, w proporcjach nietypowych, raczej wyłącznie systemowych (kompaktowa szerokość z bardzo dużą głębokością). Stoi na firmowych antywibratorach, dysponuje niespotykaną baterią interfejsów (poza klasycznym SPDIF o nieklasycznych jw paramterach, jest w droższych często spotykane AES/EBU oraz niespotykane I2S fizycznie w gniazdko HDMI ubrane). Wielki, ciężki pilot aka cegła mówi: to ja, hajendowy klamot. Mhm, metalowa konstrukcja, odkręcane śrubkami wieczko, by baterie włożyć, błyszcząca na wysoki połysk, armia małych grzybków – przycisków, oczywiście metalowych, a jakże. Zachowany designersko porządek rzeczy, takie same, polerowane na wysoki połysk przyciski na froncie klamota oraz dotowy, niebieski, laboratoryjny display. To już wiecie o co chodzi. Generalnie jestem na wstępie mocno na tak, choć nie bez uwag odnośnie dźwięku przetwarzanego w trzewiach, o czym w recenzji będzie, a tu tylko wspomnę, że trzeba pilnować tego upsamplingu, bo jak przeskoczymy za daleko (nie zachowując multiplikacji zegara, tylko cząstkowy wybierzemy w stosunku do materiału) to odrzuca, źle brzmi, a jak jest bez to brzmi świetnie, a jak znowu zaaplikujemy DoPa (1 bitową konwersję) to …jest inaczej (wg. mnie ciekawie, szczegóły w recenzji będą). Eksperymenty.
To pewnie intencjonalny zabieg. Wygląda to purystycznie i retro modnie, co ma być pokazywane jest, choć cd-tekstu i tym podobnych usprawnień nie uświadczymy na displeju
Pilotem można zrobić dziurę w podłodze. Także uwaga na podłogi, no i na stopy uwaga
Góra pliki, dół płyty
Drugi jegomość to Omnia S-1. Pomysł zupełnie inny, oryginalny, nie mający swojego odpowiednika na rynku może poza all-in-one rodem z Chin (np. Zidoo), czyli próbą stworzenia czegoś do wszystkiego, zastępstwa dla RIP Oppo BDP, gdzie audio jest istotną częścią dania (ESS9038Pro, XLR, zasilanie itp) ze wspólnym mianownikiem – ANDROIDEM. Tu też jest robot, a robot w audio to kontrowersyjna sprawa, bo soute do audio nie nadaje się. Ha! No właśnie nie nadaje się, wiemy to od zawsze, bo choć Linuch (a to mobilny, w uproszczeniu, Linuch jest) nadaje się do audio znakomicie, to handheldowy OS jest skażony ograniczeniami i wieloma rafami. Systemowy mikser, brak bitperfect, problem z odtwarzaniem gapless i sporo by wymieniać jeszcze. Takie buty. No ale NuPrime postanowił powalczyć, tak jak walczą inni z tymi ograniczeniami i upichcić swój wariant OS, który by dźwignął temat. Wiadomo, w mobilnym, DAPowym świecie to standard, wszyscy właściwie na Andku jadą (albo na jakiejś egzotyce, ale to Andek jest tu pewnym punktem wyjścia) i ogarniają to bardzo dobrze. Wystarczy popatrzeć, czy raczej usłyszeć jak grają takie Kałachy (najdroższe przenośne playery Astell & Kern) by wiedzieć, że można. Tyle, że w stacjonarnym się nie stosuje, a nie stosuje się choćby z powodu wielu, lepszych alternatyw dla robota, nie stosuje się także dlatego, że stacjonarne nie musi czerpać korzyści (zarządzanie energią, ekosystem aplikacyjny…) z mobilnego OS. To są rzeczy zbędne, albo mniej istotne, mało istotne. No dobrze, ale NuPrime wymyśliło sobie, że będzie właśnie tak i wspomnianą powyżej skrzynkę zaprojektowało jako strumieniowca z funkcją renderera (odtwarzacza końcowego, end-point’a) oraz serwera, który nie tylko ma grać różne strumienie (z naciskiem na lokalne), ale jeszcze robić to na bardzo wyczynowym poziomie odnośnie parametrów. Stąd I2S w standardzie, stąd teoretyczne możliwości grania materiału z konwersją w locie PCM-DSD nawet na poziomie 45MHz. Wszystko ładnie, pięknie, ale jak popatrzymy na diagram, uświadomimy sobie, że nie ma czegoś takiego jak sterowanie przez webpanel (jest tylko zarządzanie podstawową funkcjonalnością, co sprawdza się do uruchamiania czy restartowania poszczególnych funkcji, aktualizowania i to tyle), własnej apki (choć Bubble uPnP, który tu musi być, rozwiązuje do pewnego stopnia ten brak), że skrzynka zarządzana jest właściwie tylko via podpięty monitor / klawiatura / mysz …co kłóci się z ergonomią użytkowania czegoś, co stoi na stoliku/regale w salonie to hmmmm. Dobra, rozumiem, inżynier zaprojektował, wyszło mu, że parametry OK, że działa jak zakładano, ale komuś tutaj coś bardzo istotnego umknęło. Po prostu.
Strumienie
Póki co, z „kolcami”
Walczę z tym klamotem, bo wiecie jak to u mnie jest – lubię dłubać, nie poddaję się, chcę szczególarsko i do basementu. Co mogę powiedzieć zatem na wstępie? Sprzęt wymaga pilnej aktualizacji, to oczywiste. Obecnie problemem jest tak podstawowa sprawa jak stabilność działania w sieci. A to przecież być albo nie być dla tego typu klamota. Mają te strumienie hulać. Podpięty pod switch, czy bezpośrednio pod router via LAN (można też w gniazdo zadaniowe, oznaczone U5) wpiąć bezprzewodowy moduł sieciowy, często, gęsto gubi się, znika, by po restarcie pojawić się i tak w kółko. To musi ulec szybkiej naprawie. Po kablu nie mogą się dziać takie rzeczy, zresztą w ogóle nie powinny takie manniany odchodzić. Jak działa to tak – panel nie daje nam właściwie specjalnie pola do popisu. Jak w końcu połączymy się z apką mobilną (Bubble) to można z przeróżnych źródeł, także własnych chmur (np. OneDrive), lokalnie, tidalowo, Qobuzowo itd słuchać. Tak, ale tu też parę rzeczy wymaga dopracowania. Reakcja na zmiany w aplikacji jest bardzo powolna po stronie klienta (Omnia S1). Ustawiamy cyfrowo poziom (ofc na 100) i czekamy. Czekamy za długo, to nie powinno trwać 5-6 sekund. A trwa. Dalej, jest problem z uzyskaniem dźwięku na interfejsach cyfrowych, a więc jedynej drodze wyprowadzenia sygnału z Omnii (no jest jeszcze Cast, obsługiwany tutaj w sposób dość osobliwy). Na optyku często jest cisza. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, bo sygnał jest (światłowód świeci) i jaki by przetwornik nie był po drugiej stronie to jest jw. Także chrupie tutaj i wymaga to także naprawy przez upgrade. Wreszcie coś, co stanowi dość nietypowy, patrząc przez pryzmat korzystania z takich urządzeń, sposób sterowania, kontrolowania pracy… wystarczy popatrzeć na umieszczonego screena. Monitor nie chciał via HDMI przyjąć sygnału ze skrzynki, nie chciał pokazać UI. To źle, bo właściwie tylko w ten sposób możemy „dobrać się” do zawartości i ustawić na samym urządzeniu parametry jego pracy. Nie podpinałem klawiatury co była w pogotowiu i myszki, bo byłoby to daremne w tych okolicznościach. Sumując – ten produkt wymaga poważnej pracy u podstaw, wymaga zaktualizowanego software. I jeszcze na marginesie… uważam, że jak już jest ten Andek to firma powinna, wzorem wspomnianego A&K, pokusić się nie o wersję plain, smartfonowo-klasyczną interfejsu, tylko zrobić swój, oryginalny, własną nakładkę. Nie chodzi tu tylko o estetykę (np. pozostawienie funkcji typowo telefonicznych), a wygodę, ergonomię, UX. Jeżeli ma być po „inżyniersku”, z klawiaturą i myszą oraz ekranem to niech będą duże elementy interfejsu, duże ikony, a nie to, co jest. Bo to bez sensu wg. mnie. No i poza takim, nietypowym sterowaniem, własna aplikacja do ogarniania – koniecznie. Wspomniane, testowane u nas Zidoo, korzystało m.in. z przerobionego na własną modłę UI. Miało własny player. Mogło grać zawiadywane przez analog pilota (którego tutaj w ogóle nie ma w S1 btw) na mobilnej apce. Tak, Omnia S1 wymaga gruntownego przemyślenia przez producenta i wprowadzenia paru krytycznych zmian.
Pod aplikacją Bubble, niestety nie zawsze z sukcesem (patrz tekst)
HDMI na wizję podpięty
Jak widać, czy raczej nie widać. Bez sukcesu
Galeria poniżej:
» Czytaj dalej