LogowanieZarejestruj się
News

Bezprzewodowy olimp? Test słuchawek Sennheiser Momentum Wireless

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Momentum BT_3

Czym są nowe, bezprzewodowe słuchawki Sennheisera, model Momentum Wireless Over-Ear? Czy to po prostu kolejne, bluetooth’owe nauszniki, może lepsze od wszystkiego co do tej pory pokazano, ale nadal coś, co może być tylko tłem dla rasowych, wysokiej klasy modeli na kablu? Czy transmisja sinozębna wreszcie daje się pogodzić z bezkompromisową jakością (przez którą rozumiem strumieniowanie muzyki o jakości bezstratnej)? Dodatkowo, czy aktywne systemy tłumienia odgłosów z zewnątrz to coś, co może przekładać się na zauważalny wzrost jakości dźwięku, na lepsze możliwości reprodukowania muzyki, czy też systemy ANC to po prostu coś, co ma „tylko” za zadanie zwiększyć komfort słuchania w zatłoczonych, głośnych lokalizacjach wielkich miast?

Sporo pytań, prawda? Część stawiam po raz pierwszy, bo do tej pory słuchawki bezprzewodowe i jakość były domeną (wyłącznie) radiowych produktów Sennheisera. Drogie, świetne nauszniki do użytku domowego z serii RS potrafiły przekonać największych sceptyków, że bez kabla też się da. Pamiętam, na marginesie, jaką konsternację wywołało kiedyś, na AudioShow, pytanie jednej z osób podczas prezentacji wtedy nowego, nowatorskiego, high-endowego streamera WiFi francuskiego Devialeta. Pytanie techniczne o możliwe pogorszenie jakości w przypadku braku kabla (pierwsza wersja tego systemu w ogóle była pozbawiona LANu, było tylko WiFi jako medium dla sygnału audio), o opóźnienia, o kompresję, o interferencje, wreszcie o rzekomą niemożność przesłania w ten sposób muzyki w trybie bitperfect, a więc w pełnej zgodności bitowej (bo przecież każda transmisja obarczona jest błędami, część pakietów ginie etc… na marginesie dotyczy to każdej transmisji, także tej kablowej via WAN/LAN). Się porobiło, dyskusja szybko przerodziła się niemalże w pyskówkę (co pokazuje jak duże emocje wywołuje wśród ludzi tematyka związana z jakością dźwięku – tutaj zazwyczaj od razu robi się gorąco, co można wytłumaczyć tylko w ten sposób, że często, bardzo często poruszamy się po omacku, gdzie wiele rzeczy nie jest w pełni jasnych, gdzie psychoakustyka ma takie samo znaczenie, jak parametry techniczne, pomiary, warunki w jakich się muzyki słucha i co tam jeszcze).

Dlaczego o tym pisze na wstępie? Bo wiem jak trudno przekonać nieprzekonanych, jak wiele osób „wdrukowuje” sobie jakieś „prawdy”. Jedną z nich jest np. ta, że skompresowane stratnie ze źródła o nienagannej jakości pliki nie mogą brzmieć dobrze. One brzmią dobrze. Kolejna „prawda” to Bluetooth nie może służyć do transmisji audio, tzn. tej właściwej, koszernej, jakościowo bez zarzutu transmisji. Dzisiaj nie jest to wcale takie oczywiste jak jeszcze przed paroma laty, kiedy to królował profil A2DP, z kodekiem SBC, a do tego strumieniowało się muzykę w naprawdę podłej kompresji, z iTunes (przed Remastered for…), z torrentów, czy wcześniej jeszcze z Napstera. Bardzo wiele się tu zmieniło i to zmieniło na lepsze. Dzisiaj standardem jest jakość 320kbps w serwisach streamingowych, dzisiaj normalne jest, że kupiona mp3/AAC musi być jakościowo zbliżona do wydawnictwa na płycie CDA. I faktycznie nie mówimy tutaj o wcześniej nadużywanej „jakości CDA”, tylko faktycznie o starannie przygotowanym materiale. Poza tym Bluetooth to dzisiaj jakość w pełni odpowiadająca transferowi bezstratnemu via WiFi (a szerzej, bezprzewodowe medium nie stanowi ograniczenia w budowie nawet high-endowych rozwiązań, o czym nie raz, nie dwa informowaliśmy na naszych łamach). Kodek aptX wszystko zmienia, bo nie tylko gwarantuje skrajnie małe opóźnienia transmisji, ale także w praktyce oferuje transfer odpowiadający strumieniowi bitów w ramach standardu czerwonej księgi (1411kbps, bezstratny format WAV). Stosuje się co prawda kompresję, ale parametry odpowiadają specyfikacji przewidzianej dla płyty kompaktowej. Dzisiaj toczy się dyskusja o prymacie plików hi-res, o ich praktycznym zastosowaniu w kontekście różnic między tym, co oferuje CDA (16/44) a zapis 24 bitowy o większej częstotliwości próbkowania. To coś, czego nie chcę w tym miejscu poruszać, bo o czym innym tutaj będzie, choć o plikach hi-res także przeczytacie, przeczytacie bo taki materiał stanowił ważny element testu bezprzewodowych Senków.

Trochę się w tym wstępie rozpisałem, teoretycznie, za co przepraszam, czas wrócić do meritum. Nowe Momentum (pierwsze wrażenia pod tym linkiem) bez druta, to tak naprawdę nie tylko (najważniejsza z użytkowego punktu widzenia) transmisja bezprzewodowa, to także słuchawki wyznaczające według mnie kierunek rozwoju dla tego typu produktów, a być może nawet szerzej dla całego segmentu słuchawkowego rynku. I nie przesadzam tutaj z tą przełomowością, bo dostrzegam potencjał zastosowanych w tej konstrukcji rozwiązań, rozwiązań które mogą całkowicie przewartościować, zmienić branżę. Chodzi tutaj zarówno o bezprzewodowość, jak i systemy ANC oraz – bardzo ważne – o integrację przetworników C/A w samych słuchawkach, o cyfrową transmisję dźwięku ze źródła, także „po kablu” do nauszników. To może przeorientować rynek, wprowadzić zupełnie inną, nową kategorię sprzętu służącego reprodukcji dźwięku…

AKTUALIZACJA: Niestety, okazuje się że słuchawki mają problem z transmisją via BT. U mnie problem pojawia się sporadycznie, jednak ktoś, kto zainstalował sobie nowe wersje OSX (Yosemite, El Capitan w wersji beta) będzie narażony na spore problemy. Częsta utrata połączenia, chwilowe przerwy w odtwarzaniu (wszystko transmisjja bezprzewodowa) to jak opisują użytkownicy „chleb powszedni”. Sprawdzę jak to wygląda w przypadku naszego red. egzemplarza niebawem (nadal korzystam z OSX 10.9) i podzielę się spostrzeżeniami. W przypadku iPhone z problemami we współpracy spotkałem się sporadycznie (raz na parę dni), z Nexusem natomiast nieco częściej, choć tutaj winiłbym leciwego już Asusteka (N7), który ma problemy ze stabilnym działaniem. Tak czy inaczej, firma wspomina o dużym programie naprawczym na przełomie sierpnia i września, jaki miałby być wdrożony. Ponadto, teoretycznie, słuchawki można aktualizować via USB, z tym że obecnie nie ma żadnych łatek, upgrade na stronie. Czekamy zatem na to, co przyniesie przyszłość. 

AKTUALIZACJA 2: Nadal nie rozwiązano problemu z łącznością po BT. To bardzo poważnie obniża ocenę tych słuchawek. Sennheiser ma problem. Ostatnio, w otwartej przestrzeni, dałem za wygraną. Słuchawki słuchane na AK120II bezprzewodowo, były praktycznie bezużyteczne. Każdy utwór to dropy, na iP5S z iOS9.1 nieco lepiej, ale nadal całkowicie nieakceptowalne.  Po raz pierwszy zmieniam ocenę, mimo wybitnie dobrej jakości na kablu (także via USB w trybie wbudowanego DACa). To są słuchawki bezprzewodowe, nie przewodowe i za to się tu płaci. Wstyd. Program naprawczy (nowa wersja 2.0) bardzo się opóźnił, co gorsza pierwsze informacje od użytkowników niejednoznaczne (u niektórych nadal występują problemy). W El Capitan (OSX 10.11) gra już bez dropów, przykładowo, ale tylko SBC (brak możliwości wybrania kodeka aptX, mimo włączonego BT Explorera z odfajkowanym kodekiem). Będę informował Czytelników o sprawie, postaram się czegoś więcej dowiedzieć „u źródła”. Wstyd!

Czym są nowe Momentum? Wrażenia z użytkowania – ergonomia, konstrukcja

Tym razem nie będzie technicznego opisu, a skupię się na wrażeniach z użytkowania. Poniżej znajdziecie specyfikację z krótkim odniesieniem do danych jakie podaje na temat tytułowego produktu producent. Postanowiłem jednakże skupić się na tym co najważniejsze, kluczowe dla potencjalnego użytkownika, czyli jak się tych słuchawek używa, na ile są ergonomiczne, wygodne. Powiem tak – Sennheiser zadał sobie sporo trudu, by ten model określić mianem inżynierskiej perfekcji. Budowa słuchawek została gruntownie przemyślana, nic nie pozostawiono przypadkowi. Zacznijmy od wygody. Powiększone muszle pozwalają zmieścić w nich nawet spore uszy, miękkie skórzane pady są bardzo komfortowe, nic nas nie uciska, nie męczy, nawet podczas wielogodzinnych sesji. Aluminiowy pałąk z mechanizmem składania pozwala na bezproblemowe przenoszenie Senków, co więcej jego konstrukcja gwarantuje wysoką trwałość (metalowe zawiasy, elastyczny, odporny na wyginanie pałąk, grube otuliny kabli wychodzących z muszli, chronionych solidnym skórzanym obiciem). Wyginałem ten pałąk, sprawdzałem czy da się przypadkowo wyrwać kable – nic z tego: kable pozostały na swoich miejscach, pałąk zawsze wracał do pierwotnego kształtu. Brawa dla Niemców, bo w przypadku takich słuchawek, takich które mają nam służyć na wynos, znosić trudy transportu byle gdzie, byle jak oraz dodatkowo być odporne na warunki zewnętrzne, taka pancerna, wytrzymała konstrukcja daje pewność, że nie tanie nauszniki będą nam wiernie służyły przez parę lat (będzie można liczyć na preferencyjną wymianę baterii btw.). Dopasowanie do głowy odbywa się dokładnie tak samo jak w przypadku pierwszej generacji Momentum – tu nie było co wymyślać koła na nowo, bo metalowa prowadnica to wg. mnie najlepszy patent, pozwalający na wygodną regulację po założeniu słuchawek na głowę.

To jednak dopiero początek tej opowieści, bo tym co wywarło na mnie największe wrażenie to sposób w jaki Sennheiser rozwiązał problem sterowania, obsługi bezprzewodowych Momentum. Za to należą się wg. mnie największe pochwały, bo zazwyczaj w przypadku tego typu produktów, ten element przyprawia użytkowników o ból głowy. Tutaj precyzja sterowania oraz zastosowane rozwiązania są nie tylko bez zarzutu, nie tylko świetnie się sprawdzają, ale dodatkowo podkreślają jak cholernie dobrymi słuchawkami są opisywane Momentum.

Zacznę od włączenia, wyłączenia słuchawek. Pierwszy od góry przycisk z dyskretną diodą (pokazującą stan baterii, sposób komunikacji, tryb w jakim pracują słuchawki) został zabudowany (nie ma mowy o przypadkowym wyłączeniu, zmianie trybu etc.). Przycisk znajduje się pomiędzy dwoma wystającymi ogranicznikami, jakby we wgłębieniu, przy czym bardzo łatwo go zlokalizować, podobnie jak pozostałe elementy – wyraźnie wystający, działający miękko przycisk sterowania odtwarzaniem oraz odbieraniem połączeń będący jednocześnie precyzyjnmy suwakiem zmiany natężenia dźwięku. Po włączeniu słyszymy damski głos informujący nas o uruchomieniu nauszników, o nawiązaniu połączenia, o parowaniu (gdy łączymy słuchawki po raz pierwszy ze źródłem) oraz wyłączeniu słuchawek. To taki niby szczegół, a podkreśla z czym mamy do czynienia. Fantastycznie działa sterowanie odtwarzaniem – nie tylko bardzo pewnie, ale dodatkowo przejścia między utworami przy wyborze kolejnego za pomocą przycisku to nie jakieś sekundowe przerwy, tylko płynne przejścia… efekt rewelacyjny, chciałbym żeby wszystkie słuchawki w ten sposób działały. Nawiązywanie połączenia jest natychmiastowe, nie szybkie, a natychmiastowe, moduł w słuchawkach działa przez ścianę działową bez zakłóceń, na wynos zdarzyły się sporadycznie problemy z komunikacją (dwukrotnie zatrzeszczało w słuchawkach). Suwak jest znakomitym pomysłem, znacznie lepszym od nawet najlepiej wyprofilowanych, precyzyjnie działających przycisków zmiany głośności – tutaj po prostu jesteśmy w stanie w pełni kontrolować jak głośno nam Momenum grają. Do tego wszystkiego producent zastosował bardzo czułe, wysokiej jakości mikrofony – jakość rozmów deklasuje w przedbiegach wszelkie rozwiązania na pilocie, wg. mnie nie odbiega od referencyjnego w mojej opinii Voyagera (wysokiej klasy, monofoniczna słuchawka BT z mikrofonem na pałąku firmy Plantronics).

Podsumowując, te słuchawki dopracowano w każdym, najmniejszym szczególe, a każdy element tej konstrukcji wypada znakomicie, zwyczajnie nie ma do czego się doczepić. W komplecie mamy nosidełko (z miękkiego, aksamitnego materiału) i po złożeniu muszli można na tym poprzestać. W sytuacji, gdy obawiamy się o uszkodzenie nauszników w plecaku, torbie z dużą ilością rzeczy, można skorzystać z zamszowego etui, które dodatkowo pozwoli na przenoszenie okablowania (kabelek USB oraz analogowy jack). Generalnie jednak słuchawki zazwyczaj będziemy po prostu trzymać na głowie, względnie na szyi, co nie stanowi problemu, bo nauszniki są lekkie, nie męczą (założone), nie wpływają negatywnie na komfort, a wręcz zachęcają do „przyspawania” ich do głowy. Już samo użytkowanie (poza aspektem brzmieniowym) jest tutaj tak przyjemne, tak zachęcające, że zwyczajnie nie mamy ochoty się z opisywanymi Senkami rozstawać. Ergonomia, wygoda, zastosowane rozwiązania, jakość materiałów, nienaganny montaż – to wszystko składa się na bardzo pozytywny odbiór tego produktu, tego nie da się nie lubić, po prostu chce się tych słuchawek używać.

SPECYFIKACJA
(przetworniki)

Konstrukcja wokółuszna
Przetworniki dynamiczne, zamknięte
Impedancja w trybie pasywnym: 28 Ohm, w trybie aktywnym: 480 Ohm
Nacisk na uszy: ok 3,6 N
Pasmo przenoszenia: 16 – 22000 Hz
Zniekształcenia harmoniczne THD< 0,5%

(mikrofon(y))
Pasmo przenoszenia – szerokopasmowe: 100 – 8000 Hz; wąskopasmowe: 300 – 3400 Hz < 0,5%
Charakterystyka kierunkowa: podwójna bezkierunkowa (2 mikrofony)
Czułość-44 dB V/Pa (1 kHz)

DANE OGÓLNE
Bluetooth 4.0 +EDR
Obsługiwane profile: A2DP + AVRCP + HSP + HFP
Wtyk jack 3,5 mm, kątowy przewód 1,4 m (odłączany)
Współczynnik tłumienia do 25 dB
Czas ładowania: ok. 3 godz.
Czas pracy: 22 godziny (HFP + ANC)
Typ baterii: akumulator litowo-polimerowy 600 mAh
System tłumienia hałasu NoiseGard z 4 mikrofonami

Na co warto zwrócić uwagę? Po pierwsze na fenomenalnie długi czas działania. Te 22 godziny to nie bajki, tak to faktycznie wygląda. Po drugie, możliwość grania w jakości bezstratnej. Mamy tutaj zarówno obsługę najnowszego kodeka aptX, bardzo krótkie opóźnienia transmisji oraz transmisję bitów na poziomie zbliżonym do transferu oferowanego przez płytę CDA, jak i wykorzystanie wbudowanego w słuchawki DACa (16/44). Transfer via kabel USB to wg. mnie jedna z najciekawszych rzeczy, o ogromnym potencjale, bo mamy tutaj sprowadzenie źródła do roli transportu (nie przejmujemy się, czy przejmujemy się mniej jakością rzeczonego źródła), konwersja sygnału cyfrowego na analogowy dokonuje się w samych słuchawkach, dzięki czemu mamy: 1) pełną synergię oraz 2) ultrakrótką drogę sygnału analogowego do zamontowanych w muszlach przetworników. Można słuchawki podłączyć tradycyjnie, analogowo, co w przypadku wyczerpania baterii ma oczywiście jak najbardziej sens, ale warto, naprawdę warto skorzystać z opcji USB, szczególnie w przypadku komputera jako źródła sygnału. Warto! Po trzecie warto zwrócić uwagę na aktywny system redukcji odgłosów z zewnątrz. Zastosowane rozwiązanie, ANC w wydaniu Sennheisera jest moim zdaniem niemalże równie skuteczny co ten zastosowany w Bose QC25. W przypadku transmisji bezprzewodowej działa to przez cały czas, w przypadku kabla można wybrać czy ANC działa, czy też jest wyłączony. Jego zastosowanie przekłada się na uzyskane efekty, choć same muszle nieźle nas separują od otoczenia, jednak dopiero przy aktywnym systemie redukcji nic nie jest w stanie zakłócić nam słuchania.

 

Brzmienie

Te słuchawki brzmieniowo zbliżone są do moich ulubionych słuchawek przenośnych, nagrodzonych przez nas tytułem produktu roku 2014, Momentum pierwszej generacji. Zbliżone, co nie znaczy że takie same. Nie. Tutaj następuje po pierwsze gradacja jakościowa związana z typem, rodzajem transmisji – wyraźna gradacja, żeby nie było wątpliwości, dodatkowo zastosowane przez Sennheisera patenty, sama konstrukcja (dopracowana, wygodniejsza, lepiej separująca od otoczenia) pozwala na uzyskanie w pewnych okolicznościach jeszcze lepszego efektu. Najgorzej wypada połączenie bezprzewodowe z załączonym kodekiem SBC, z mocną kompresją, w ramach profilu A2DP. Momentum grają pełnym, lekko euforycznym dźwiękiem, z bardzo wydatnym, ale nie przesadzonym basem, to wszystko tutaj mamy, ale nie mamy precyzji, detali jakie znajdziemy przy połączeniu via aptX czy z kabla. Różnica jest oczywista, wyraźna, nie pozostawiająca żadnych wątpliwości. Tutaj niestety sprzęt Apple nie ma za wiele do zaoferowania, bo nie obsługuje lepszych profili dla transmisji BT. Inaczej się ma sprawa z MacOSem, gdzie, jak wspomniałem, takie wsparcie znajdziemy (tylko trzeba zadać sobie nieco trudu, by rzecz aktywować). W przypadku zwykłej transmisji gubimy szczegóły, wsłuchując się, wyraźnie dostrzegamy że dźwięk pozbawiony jest szczegółów, że najwięcej tracimy odnośnie wysokich tonów, pojawiają się „plamy” w miejsce mikrodetali, pogorszeniu ulega dynamika. Nadal można tego słuchać, ale mniej angażująco, raczej w tle, jadąc gdzieś, idąc, bez tej dawki emocji, przyjemności, gdy zaoferujemy słuchawkom lepszy sygnał.

Z komputerem, handheldem przesyłającym muzykę w lepszej jakości „(aptX), grając na kablu USB, dostajemy dźwięk bez porównania lepszy. Nie ma się co czarować, tak to właśnie wygląda. Jakość każdego materiału (wspominałem o dobrze przygotowanych plikach skompresowanych stratnie, one brzmią w takim scenariuszu bardzo, bardzo dobrze) zostaje doceniona, podkreślona, przy hi-resach, binauralnych kawałkach zwyczajnie odpływamy. To dwie tony miodu, przyjemność płynąca ze słuchania niebywale wzrasta. Powiem tak – w najsłabszym wariancie właściwie nie ma znaczenia co będziecie odtwarzali, tzn. czy będzie to lepszy czy gorszy jakościowo materiał. Transmisja ma swoje wyraźne ograniczenia i mimo świetnych słuchawek możecie liczyć tylko na to, co fizycznie jest możliwe do osiągnięcia. To jak z Bose SoundLinkiem Mini – świetnym głośniczkiem na BT, który nie korzysta z żadnych, lepszych metod transferu dźwięku poza podstawowym profilem. Możemy grać czysto, zarazem głośno, a dzięki dobrym przetwornikom i właściwemu strojeniu uzyskać brzmieniowo bardzo dobry efekt, jednak wspomnianych ograniczeń nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. To gra tak dobrze, jak tylko może w zaistniałych okolicznościach.

via USB

via aptX

Bezprzewodowe Momentum potrafią zagrać jak dobre słuchawki stacjonarne, podłączone do słuchawkowego wzmacniacza. Potrafią zagrać tak dobrze. Zarówno via BT (aptX) jak i na kablu USB uzyskujemy zdumiewający efekt. Przewodowe Momentum generacji pierwszej grają pięknie, ten organiczny bas, ta niezwykle wciągająca, angażująca średnica, ta dynamika, niezwykła wprost muzykalność. Tutaj jest podobnie, a nawet, pod pewnymi względami lepiej. Zauważyłem to podczas słuchania via USB – ten dźwięk nabrał wymiaru, powietrza, stał się taki… niesłuchawkowy, przestrzenny… Czy był to tylko efekt zmiany ze słabszego, wyraźnie odstającego jakościowo sposobu reprodukowania dźwięku (via BT w podstawowym profilu)? Psychoakustyka? Sugestia? Na pewno każdy, bez względu na osłuchanie, a nawet zwyczajnie, nastawienie („bo mi to słoń nadepną na ucho, wszystko mi jedno”) dostrzegłby wyraźną różnicę, dla mnie osobiście wręcz przepaść między lepszym, a gorszym sposobem reprodukowania muzyki. Zmiany były tak klarowne, tak oczywiste, że nie była to kwestia niuansów, a jak wyżej napisałem wyraźna gradacja jakościowa.

To skłania do następującego wniosku: dotychczasowe, w większości, dokonania na polu bezprzewodowej transmisji dźwięku via BT to ogromny kompromis, że ta technologia ma wielki potencjał, może być bardzo dobrym medium dla sygnału audio, że wszystko jeszcze przed nami. W przypadku głośników, elektroniki użytkowej, handeldów / komputerów nowe szybko się adaptuje, odnośnie słuchawek jednak wolniej, choć i tutaj zmienia się podejście producentów. Transmisja bezprzewodowa nie musi oznaczać (dużych) kompromisów jakościowych, ale musi być należycie wprowadzona, tak jak zrobił to Sennheiser w przypadku przetestowanych słuchawek. Dodatkowo czymś, co może być prawdziwym przełomem, zapowiedzią pojawienia się zupełnie nowego segmentu produktów jest transmisja cyfrowa po kablu bezpośrednio do słuchawek, dająca w teorii (i jak widać w praktyce) wiele plusów. Dodajmy do tego systemy ANC oraz opracowywane obecnie, coraz doskonalsze technologie korekcji, equalizacji (najnowszym przykładem jest DTS-X, ze specjalnym opracowaniem pod kątem słuchawek) i mamy niej więcej kompletny obraz, jak wiele się obecnie dzieje w branży. Wprowadzenie nowych produktów z kategorii elektroniki użytkowej, przede wszystkim smartwatchy, także nie pozostanie bez wpływu na to co się dzieje „w słuchawkach”. Tutaj – według mnie – właśnie takie produkty jak Momentum Wireless mają przyszłość, stanowią drogowskaz, w którym kierunku to pójdzie. Streaming, mobilne granie, nowe sposoby konsumowania muzyki wraz z rozwojem elektroniki osobistej stworzą zupełnie nowe pole rywalizacji, a przecież dodatkowo poza dźwiękiem, zmiany zachodzą w dziedzinie oglądania, obrazu, w ogóle konsumowania treści multimedialnych. Tu niejako z musu, musi wkroczyć technologia, nowa technologia i byłoby wprost świetnie, gdyby to nowe prezentowało się (jak najczęściej) tak, jak opisane w niniejszej recenzji nauszniki. Na marginesie, przetestowany model ma podlegać aktualiazacjom oprogramowania – jak wyżej, wszystko przed nami :-)

 

 

Wnioski?

Te słuchawki potrafią zagrać jak marzenie, grają ciepło, organicznie, ze świetnie zdefiniowanym, pełnym, głębokim basem (te wszystkie opisy dotyczą grania po kablu USB oraz w opcji z kodekiem aptX i odtwarzaniem na MacBooku Air). To ergonomiczna perfekcja, nauszniki pewnie spoczywające na głowie, stabilnie, to produkt z fantastycznie rozwiązanym sterowaniem, rekordowym czasem działania na wbudowanej baterii. Wokółuszne Momentum Wireless brzmią koherentnie, spójnie, liniowo, żaden z elementów pasma nie jest tutaj potraktowany po macoszemu, wszystko jest pięknie poukładane. Uzyskanie takiego efektu, zbliżonego do stacjonarnych słuchawek z wysokiej półki, samo w sobie zasługuje na uznanie. Tyle, że to tylko część historii, tylko część opowieści, bo mamy tutaj także kawał zaawansowanej technologii, która tworzy produkt wybitnie dobry, mogący stanowić punkt odniesienia w swoim segmencie. Wspomniane granie po kablu USB, świetny system ANC, dorównujący najlepszym rozwiązaniom tego typu na rynku (Audio-Technica, Bose) to coś, czego w takim zestawieniu cech, możliwości nie znajdziemy obecnie u nikogo innego, coś wyjątkowego po prostu. Dodatkowo stworzyć wybitne słuchawki bezprzewodowe, bezprzewodowe i przenośne (a nie radiowe jak we wstępie wspominałem), grające za pośrednictwem pogardzanego (nie bez przyczyny) Bluetooth’a to jest COŚ. Sennheiserowi udała się ta sztuka.

To nie są tanie słuchawki, choć patrząc na informacje jakie ostatnio pojawiły się na stronie oficjalnego dystrybutora z 1899 złotych zrobiło się 1599, tak czy inaczej nietanio. To jak na słuchawki BT górna granica, pułap, z drugiej strony pamiętajmy, że tutaj dostajemy coś na kształt systemu, to słuchawki wielozadaniowe, mogące swobodnie służyć za wysokiej klasy nauszniki do stacjonarnego słuchania, jako świetne rozwiązanie na wynos, w tym także do komunikacji (jakość rozmów). Dodatkowo – kto wie – czy w ogóle te słuchawki to nie jest coś będącego zapowiedzią nowego segmentu słuchawek, zdolnych do zastąpienia paru osobnych urządzeń, autonomicznego rozwiązania, gwarantującego z dowolnym źródłem/transportem uzyskanie jak widać zdumiewająco dobrego efektu. Podobno Apple pracuje nad nową generacją nauszników na Lightningu (cyfrowa transmisja, C/A w słuchawkach). Były takie wiadomości, pisałem o tym.

Nie zapominajmy tylko o wyraźnie zauważalnych różnicach jakościowych, o tym że należy zadbać o odpowiednią transmisję, że Momentum odwdzięczą się przy lepszym jakościowo transferze, materiale zauważalnie lepszym dźwiękiem, wręcz wybitnie dobrym brzmieniem. To stare, dobre Momentum w nowej, bliskiej perfekcji formie, do tego z całym arsenałem zaawansowanych rozwiązań technologicznych. Podepniemy je do wszystkiego, w każdy sposób, a wygoda związana z brakiem dyndającego kabelka – wierzcie mi – przełoży się na dobre samopoczucie użytkownika, bo to uczucie wolności, swobody to nie wymysł speca od marketingowej papki, tylko fakt. Tak to działa i (co ważne) działa bez kompromisów w dziedzinie dźwięku. Jak widać da się osiągnąć taki efekt, a ja – pamiętając o świetnej serii RS Niemców – mam w przypadku M2AEBT coś, co potrafi zagrać świetnie bez konieczności podpinania kabelka, bezprzewodowe nauszniki, które mogą stanowić główny element dowolnego toru.

W przypadku stacjonarnego słuchania, czy po prostu rezygnacji z bezprzewodowości, połączenie via USB to coś, co pokazuje w pełni możliwości brzmieniowe tego produktu. Dzisiaj aktywne systemy, krótka ścieżka sygnału, wbudowane przetworniki C/A to coraz częstsza sytuacja, coraz częściej się z tym spotykamy w audio. Pamiętam prezentację NAIMa z ich MU-SO, wrażenie jakie zrobił ten bezprzewodowy system zintegrowany (głośniki plus streamer) na każdym, kto był obecny. A przecież mówimy o pogardzanych głośnikach bezprzewodowych, systemach audio nie mających wiele wspólnego z tradycyjnym zestawem stereo, czymś co gra z komputera i tworzy w ten sposób cały system. W przypadku słuchawek także dokonuje się postęp, dokonują się zmiany, pojawiają się nowe pomysły. W przypadku bezprzewodowych Momentum te wszystkie nowości, pomysły pojawiają się w jednym, będącym nowym punktem odniesienia, produkcie. Słuchawki mają swoje fizyczne ograniczenia, ale kto powiedział że technologia nie może przyjść nam tutaj z pomocą? Można wiele osiągnąć, wręcz zdefiniować możliwości nauszników na nowo. Do tego unikniemy w takim przypadku wielu mielizn, takich jak: akustycznego dopasowania pomieszczenia, zasilania (z baterii, akumulatora), interferencji, braku synergii poszczególnych, mocno różniących się w rozbudowanym torze składowych (kable, elektronika).

Rekomendacja, wybór redakcji, zapewne kandydat do miana produktu 2015 roku, jednak bez znaczka dead-end, bo widzę w tych słuchawkach zapowiedź kolejnych, jeszcze bardziej zaawansowanych, jeszcze lepszych produktów (wspomniane DTS-X, inne, obiecujące technologie dźwięku, dysponujące lepszymi charakterystykami, wykonane w innej technologii przetworniki, wsparcie dla hi-res itd., itp), poza tym zobaczymy co przyniosą aktualizacje firmware.

Znaczek wybór redakcji cofnięty w związku z problemami, jakie zauważyliśmy w trakcie użytkowania na wynos
(dropy właściwie nie pojawiały się na starym oprogramowaniu na handheldach Apple, w ogóle nie występowały w pomieszczeniach)

Sennheiser Momentum Wireless M2AEBT cena 1899 (1599)

Plusy:
- bardzo muzykalne, ciepłe, poukładane brzmienie, z świetnym basem
- dobra dynamika, stereofonia
- świetna ergonomia
- znakomita jakość materiałów, dopracowana w szczegółach konstrukcja
- wysoka jakość rozmów
- skuteczny system ANC
- granie via aptX oraz USB

Minusy:
- wysoka cena (z tym, że… jw.)
- poważne problemy z transmisją via Bluetooth 

Autor: Antoni Woźniak

GALERIA:

Komentarze Czytelników

  1. Antoni Woźniak

    Z naszego profilu @fb, cenne uzupełnienie… opinia użytkownika słuchawek oraz naszego Czytelnika p. Grzegorza:
    „Dwa istotne rzeczy trzeba dodać. Po pierwsze o ile w pomieszczeniach transport bt jest niemal perfekcyjny o tyle na zewnątrz bardzo często bt się gubi. Trzaski, zanikanie dźwięku. Z lektury zachodnich forów wynika ze jest to sytuacja nagminna. Na szczęście słuchawki mają możliwość upgradowania firmwaru i mam nadzieję że takowy szybko się pojawi. Rzecz druga. Najlepszy transport faktycznie po kablu usb. Wspaniałe wrażenia. Ale pomiędzy usb a bt jest jeszcze analogowy transport po kablu i jest on jednak delikatnie lepszy niż po bt. To są już naprawdę niuanse ale jednak są. Co do reszty recenzji to zgadzam się w całej rozciągłości:) Od miesiąca kątujący je po kilka godzin dziennie:)”

  2. Darth Artorius

    Czy wersja BT jest „grubsza” (pady) od kablowej ? Przyznam,że czekam z niecierpliwością na mozliwość posłuchania wersji kablowej i porównania ze starymi Momentum Black oraz moimi faworytami obecnie – Philips Fidelio L2.

  3. Antoni Woźniak

    Owszem jest. Kablowe M2 ove powinny do nas także trafić, nie omieszkamy porównać do naszych M1 ove. Fidelio L2 słuchałem – bardzo, bardzo dobre słuchawki, szkoda że Philips wielu bardzo źle się kojarzy (ktoś, kto produkował najlepsze napędu optyczne, współtwórca formatu, był „łaskaw” wypuszczać swego czasu produkty odtwarzaczopodobne – wiele osób się sparzyło, do tego tanie produkty słuchawkopodobne to także ten adres niestety).

    Może uda mi się L2 wypożyczyć i dłużej posłuchać, przetestować. Zobaczymy.

Dodaj komentarz