LogowanieZarejestruj się
News

Sennheiser Momentum Wireless (over-ear) …zapowiedź, pierwsze wrażenia!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Momentum BT_1

Te słuchawki są niesamowite! Nie są tanie, wręcz drogie (1899 i nie jest to historyczna data, zapowiadająca nadejście XXw ;) ), ale patrząc na nie przez pryzmat wygody, brzmienia, konstrukcji (materiałów) oraz zastosowanych przez Niemców technologii nie widzę drugiego takiego produktu na rynku. Wcześniej pisałem o eksperymentach z bezprzewodowym podpinaniem wokółusznych Momentum pierwszej generacji do handheldów za pomocą modułu Bluetooth Saturn. Grało to świetnie. Tutaj jest jeszcze lepiej, co więcej, na to lepiej składa się kilka kluczowych cech jakimi powinny odznaczać się perfekcyjne słuchawki na wynos. Momentum Wireless są takimi słuchawkami. Tu każdy szczegół konstrukcji, każdy patent ma na celu zapewnienie maksymalnego poziomu komfortu, wygody, mobilności oraz wytrzymałości. Nic nie jest tu przypadkowe, niedopracowane, takie „prawie”. Nic. Jest to produkt, który jest kwintesencją postępu jaki dokonał się na przestrzeni kilku ostatnich lat w takich zakresach jak: bezprzewodowa transmisja dźwięku, technologie pozwalające na redukcje odgłosów z zewnątrz, nowe energooszczędne  układy maksymalizujące czas działania urządzeń pracujących na baterii. Każdy z tych – kluczowych – elementów jest w nowych Sennheiserach „naj”. Patrząc na cały bezprzewodowy segment, mogę powiedzieć, że poza topowymi, radiowymi słuchawkami (zresztą też od Sennheisera), które kosztowały swego czasu krocie, wspomnianym eksperymentem (Momentum mk1 + Saturn) żadna słuchawka bez kabla nie zagrała w ten sposób. Żadna. Miałem sposobność zapoznać się z wieloma konstrukcjami, w tym od takich specjalistów jak AKG, czy Beyerdynamica (bardzo dobre, ale nie perfekcyjne, RSX700… podobnie jak Senki, radiowe) i żadne nie zawładnęły mną w taki sposób, jak opisywane Momentum.

Jakość wykonania jest perfekcyjna. Mamy aluminium, mamy stal, skórę, wszystko w najlepszym gatunku, wszystko idealnie spasowane. Sterowanie z prawej muszli to subtelne, a jednocześnie precyzyjne i wytrzymałe przyciski oraz przełączniki. Wszystko chodzi jak, nie przymierzając, w szwajcarskim zegarku, zmiana dźwięku następuje w krokach (przełącznik przód / tył), wita nas żeński głos, informując jednocześnie o sparowaniu ze źródłem. Takoż miła pani żegna nas, choć to akurat następuje dopiero po 22 godzinach ciągłego słuchania (sprawdziłem – nie przesadzają, faktycznie mamy rekord czasu pracy wśród bezprzewodowych nauszników). To taki smaczek, ale równocześnie coś, co podkreśla z jakim produktem mamy do czynienia. Z wyjątkowym. Mechanizm składania to metalowe zawiasy, które wyglądają na takie obliczone na 100 lat działania, po złożeniu muszli mamy ultrakompaktową rzecz, do umieszczenia w miękkim, atłasowym nosidełku. Do tego zamszowe etui, z siatkowym schowkiem na kabel USB do ładowania oraz przewód min jack – jack do ewentualnego połączenia „na drucie”. Ekskluzywnie. Sam pałąk jest niebywale elastyczny, można go wyginać dowolnie, bez obawy o złamanie, uszkodzenie.

Opisywane słuchawki to najnowsza wersja Momentum (2.0), z dużymi, powiększonymi muszlami, wyprofilowanymi anatomicznie, skórzanymi nausznicami, obejmującymi tym razem całe ucho, nawet to w rozmiarze L czy XL ;-) Na prawej muszli znajdziemy duży grill kryjący dwa, wysokiej klasy mikrofony, jakość rozmów wg. mnie deklasuje każdą słuchawkę BT, może poza Voyagerem Pro (znakomity produkt btw). Aktywny system NoiseGuard działa nie gorzej niż wzorcowe opracowania Bose (będzie recenzja QC25, które są najlepszym modelem słuchawek bezprzewodowych Amerykanów, świetnym od strony dźwiękowej, jak i systemu odcinającego nas od świata zewnętrznego). O wpływie na brzmienie tego typu technologii przeczytacie w samej recenzji, można ten wpływ bardzo dokładnie sobie porównać podpinając bezprzewodowe Momentum kablem do źródła… istnieje wtedy możliwość wyłączenia NoiseGuard. Same słuchawki dobrze izolują, system pozwala – podobnie jak w przypadku Bose – na niemalże całkowitą eliminację tego co na zewnątrz. Pamiętam, że podobne wrażenia oferowała wcześniej Audio Technica w swojej linii topowych, mobilnych nauszników, jakie było mi dane przesłuchać na pokazie dwa lata temu w Warszawie (na AudioShow). Całkowita cisza.

Jednak najważniejsza wg. mnie, odpowiedzialna za jakość brzmienia technologia (poza rzecz jasna fantastycznymi przetwornikami), to moduł transmisji oparty na najnowszym układzie Bluetooth z kodekiem aptX z ultraniskim poziomem opóźnień. Raz, że mamy do czynienia z transferem zbliżonym do tego, jaki oferuje płyta CD (około 1300 kbps, w przypadku bezstratnych formatów skompresowanych, tj. ALAC/FLAC bitrate oscyluje wokół 800-1200 kbps właśnie), dwa – opóźnienia są dużo niższe niż we wcześniejszych wariantach tej technologii (aptX) i nie wynoszą 100 czy 50ms, a przyzwoite 20-30ms, przy czym Sennheiser w białej księdze wspomina o wsparciu dla tzw. loseless aptX, o „true HiFi” (poziom dynamiki 120db, zakres do 20kHz, odtwarzanie materiału 24bit/96kHz), co oznacza, że sam proces dekodowania odbywa się z wyjątkowo niskim poziomem opóźnień (1-2ms). Powiem tak, korzystając z komputera (patrz obrazek z wyjaśnieniem jak to uruchomić pod MacOSem) z załączonym kodekiem aptX, odtwarzając materiał bezstratny, w tym także hi-res, dostaję brzmienie o jakości referencyjnej, jest tak dobre, że w ślepym odsłuchu miałbym spore problemy ze wskazaniem czy gramy z kabla czy bez. Same Momentum grają równie angażująco jak model przewodowy pierwszej generacji, ale są od poprzedników (jeszcze) lepsze. To niewielkie, ale wyczuwalne zmiany, które całościowo dają coś, z czym naprawdę trudno się rozstać. Na marginesie, ciekawe czy Apple w końcu zmądrzeje i przestanie ograniczać BT w swoich handheldach, dając m.in. obsługę kodeka gwarantującego dużo lepsze brzmienie (od A2DP), bo te 256kbps AAC to wielki, jakościowy kompromis.

Są takie produkty audio, które po odpaleniu dowolnej muzyki, nawet tej niekoniecznie przez nas kochanej i poważanej, totalnie biorą nas w niewolę. To sytuacja w której każdy dobrze zrealizowany album brzmi świetnie, gdzie chce się więcej i więcej, kiedy można słuchać w kółko tego samego bez znużenia, z wypiekami na twarzy. Tak, wiem jak to wygląda, wygląda niepoważnie, wygląda na brak dystansu, na bezkrytyczny zachwyt. Nic nie poradzę, że zakładając te słuchawki na uszy, nie chcę ich już z uszu zdejmować. Muzyka słuchana za ich pośrednictwem to zwielokrotniona przyjemność płynąca z obcowania z tym, co kochamy, to prawdziwy narkotyk. Od paru dni jestem w transie, słucham muzyki właściwie wyłącznie w zestawieniu NAS-MacBook-Momentum BT i nie mogę przestać. Nie będę rozwodził się nad poszczególnymi aspektami (to zostawię na artykuł), powiem tylko tyle – tutaj niczego się nie analizuje, tutaj się po prostu słucha, w pełni się w to słuchanie angażuje, te słuchawki to narzędzie do wywoływania silnych emocji, coś mocno uzależniającego. Uwielbiam słuchać muzyki za pośrednictwem Audeze, ale muszę w tym celu odpalić całą maszynerię, muszę pogodzić się z wagą, z brakiem swobody, z ciężkim kablem. Tutaj mam prostą, szybką drogę do odjazdu, do odlotu! Niesamowite…

Poniżej rozbudowana fotogaleria, prezentująca tytułowe słuchawki (wraz z opisem konfiguracji pod MacOSem)

Konkret

Składak, niczym Wigry ;-)

Sterowanie

Lewa muszla z mikrofonowym grillem

Metalowe zawiasy

Muszle od środka

Wytrzymały, wygodny pałąk

Tak w skrócie

Wszystko co niezbędne w…

zamszowym etui

…w komplecie

Uaktywniamy za pomocą Bluetooth Explorera (natywnie aptX nie uruchomicie), wystarczy zainstalować wspomniany plugin (MacOS 10.8/9/10), a następnie w prosty sposób sprawdzić włączenie kodeka, najeżdżając na belkę z ikonką BT i przy wciśniętym alt-cie kliknąć w rzeczony element. Parowanie rzecz jasna bezproblemowe, w przypadku elektroniki z NFC jeszcze bardziej bezproblemowe (odpowiedni moduł w słuchawkach), nie zapomnijcie tylko wybrać odpowiednie źródło dla dźwięku w konfiguratorze Midi oraz w programie do odtwarzania muzyki…

Komentarze Czytelników

  1. Darth Artorius

    Czy wersja kablowa to dokładnie to samo tylko bez elementów transmisji bezprzewodowej ?

  2. Antoni Woźniak

    Przetworniki te same, nausznice te same, oczywiście są różnice w konstrukcji samych muszli, ale więcej tu podobieństw niż różnic.

    Z jednym zastrzeżeniem…

    …tym, co ma wpływ na brzmienie jest wzmiankowany NoiseGuard. Tego w przewodowych nie ma.

  3. macabr1989

    Dobry tekst.
    Głupie pytanie, ale jestem bluetoothowym noobem… Czy takie słuchawki można podłączyć pod PC przez jakąś przejściówkę Bluetooth? Robiły by za domowo/wyjściowe słuchawki u mnie, więc fajnie było by pozbyć się kabla także przy pececie…

    Btw, mam Momentum In-Ear, i zgadzam się z każdym słowem z twojego opisu ich grania, jest w nich tyle funu, że każda piosenka to doświadczenie ;)

  4. Antoni Woźniak

    Jest taka opcja, jeżeli w samym komputerze nie ma bt. Opisywałem niedawno odbiornik/nadajnik Saturn, można też (lepsza jakość, bo odpada podwójna konwersja) wpiąć nadajnik BT z obsługą audio (trzeba tylko sprawdzić, czy taki nadajnik obsługuje co najmniej profil A2DP, a lepiej aby był zgodny z aptX, nie każdy nadajnik oferuje transfer dźwięku).

    Fajnie, że przypadły do gustu. Dokładnie, całe multum przyjemności z tych dokanałówek, kolejny, bardzo udany produkt z linii Momentum.

  5. macabr1989

    @Antoni Woźniak
    Dzięki, robię się coraz bardziej przekonany do zakupu

  6. Darth Artorius

    A ja mam taką wątpliwość. Zwykłe Momentum 2.0 – napędzamy je z dobrego odtwarzacza (AK120, AK120 II, Calyx M) lub z jakiegoś małego wzmacniacza. Dodatkowo możemy im zmienić kabelek (nawet srebro). Czy nie będzie wtedy lepszego dźwięku niż z wzmacniacza umieszczonego w muszli słuchawki ? Tam nie pomieścimy tyle bebechów co w AK120….

  7. Antoni Woźniak

    Nie pomieścimy, ale nie o to tutaj moim zdaniem chodzi. To – przez analogię do stacjonarnego audio – kwestia proporcji, tego co ma największy wpływ na dźwięk… w stacjonarnym stereo kolumny stanowią najważniajszy, kluczowy element, w przypadku toru słuchawkowego, to co najistotniejsze mieści się w muszlach. Mamy więc głośnik zainstalowany w obudowie słuchawek, mamy – kolejne względem hierarchii ważności elementy: przetwornik cyfrowo analogowy odpowiedzialny za konwersję oraz wzmacniacz. Tutaj wszystko odbywa się zaraz za głośnikiem, z ultrakrótką drogą sygnału, a same dane przekazujemy ze źródła, dowolnego źródła o (w tym wypadku) może nie pomijalnym, ale niewielkim wpływie na efekt końcowy. To do mnie przemawia, zresztą brzmienie jakie uzyskujemy przy wykorzystaniu słuchawek jako de facto systemu, jest najlepszym potwierdzeniem tego, że to ma nie tylko teoretyczne, ale praktyczne uzasadnienie.

    Zastanawiam się, czy w czasach niebywałej wręcz miniaturyzacji, w przypadku słuchawek właśnie, czyli medium pozwalającego na swobodę przeskalowania tego, co potrzebne dla uzyskania wysokiej klasy brzmienia, taka droga nie stanowi idealnego rozwiązania? Idealnego, bo pozwalającego na minimalizację problemów, wynikających z braku dopasowania oraz wpływu innych, niż uwzględnione w projekcie (całościowym, jakim są słuchawki tego typu) czynników (transmisja, konwersja, amplifikacja niedopasowana do konkretnego typu głośnika, względnie taka, która nie daje pełnych możliwości odpowiedniego wysterowania itd. itp.). Być może jesteśmy obecnie w momencie, gdy takie produkty mogą trafić na rynek, gdy technologia, możliwości minaturyzacji układów, uzyskania odpowiednich rozwiązań akustycznych, wydłużenia czasu działania baterii etc. dają takie możliwości. Ten produkt zdaje się to potwierdzać (żeby było jasne nie jest bez wad).

    I jeszcze jedna sprawa. Tak jak w przypadku najnowszego trendu, związanego z poprawą warunków w jakich słuchamy muzyki na stacjonarnym sprzęcie (akustyka pomieszczeń), słuchawki mogą wiele zyskać przez odpowiednie, programowe strojenie oraz wykorzystanie nowoczesnych technologii typu ANC. Elektronika może być tu bardzo pomocna, jednocześnie takie „ucyfrowienie” słuchawek ma imho sens wtedy, gdy można w pełni wykorzystać korzyści płynące z dopasowania charakterystyki przetworników (głośników). Czy źródło mobilne nie może być tylko transportem, oferując przy okazji (w zamian) dłuższy czas pracy, względnie (zamiast zbędnych wzmacaczy, daków w transporcie) dając dostęp do muzyki ze strumienia (oczywiście mam tu na myśli serwisy z muzyką w bezstratnej jakości, a nawet hi-res). Czy nie byłoby to sensowniejsze, lepsze rozwiązanie? Każdy handheld w takim scenariszu mógłby, o ile jego właściciel miałby na to ochotę, przeistoczyć się w źródło wysokiej jakości dźwięku.

    Patrząc na to z praktycznego pkt widzenia, to takie Momentum Wireless grające te ponad 20 godzin mogą już teraz stanowić ciekawą alternatywę dla DAPów grających średnio dwa, a nawet trzy razy krócej, ciekawą alternatywę także ze względu na możliwość strumieniowana muzyki w kompresji bezstratnej ze źródeł typu tablet, telefon, wreszcie… mogą być idealnym partnerem dla komputera, bez mnożenia bytów (zewnętrzne daki, wzmacniacze… to w sumie dotyczy także wspomnianych handheldów). Elegancka, prosta ( z doświadczenia, proste rozwiązania w audio przynoszą najlepsze efekty, najlepiej zdają egzamin) i skuteczna metoda na dobry jakościowo dźwięk, dodatkowo w pełni uniwersalna, bo w żaden sposób nie ograniczająca użytkownika co do wyboru źródła dźwięku. Ja to „kupuję”, według mnie ma to sens.

  8. Darth Artorius

    Hm.. Ma to sens ale tak jak w przypadku stacjonarnego Audio, nadal będą słuchacze, ktorzy będa woleli DAP plus słuchawki. Może będzie ich mniej… Ale na razie Momentum Wireless są drogie i nie będą powszechnym medium dla mas. Masy bowiem, głosują portfelem, kupjąc telefony i korzystając z słuchawek dołączonych do telefonu lub tanich nauszników z marketu. A fani Audio doceniają DAPy i dobre kable do słuchawek (też dobrych). Poza tym producenci HiEnd i HiFi poszli teraz w DAPy – coraz droższe, jak sam wiesz. seria AK, HiFimany, Calyx, Cowon P1. Czy tańśze produkty iBasso i FiiO. Ten sprzęt może i jest dla niszy, ale jest. Równocześnie w „masach” na Zachodzie triumfy nadal święci Apple jako player…

  9. Antoni Woźniak

    Racja. Tyle, że właśnie przed bezprzewodowością imho otwiera się teraz „złota era”. Taki Apple Watch ma w domyśle zastąpić iPoda (2GB na muzykę, autonomiczność… akurat odnośnie odtwarzania muzyki i tylko w tym zakresie w sumie), zapewnie sprzeda się w dziesiątkach milionów egz. (mimo wad, o których wspomniałem we wpisie), będzie odtwarzał muzykę, albo pozwalał na jej wygodny wybór i nawigowanie po zbiorach (z iPhone) przesyłając dźwięk na słuchawki właśnie bezprzewodowo. Tak to ma i tak to będzie wyglądać. Opisana funkcjonalność może wygenerować spore zapotrzebowanie, dużo większe od tego, jakie generują audiofilskie DAPy, daki etc.

    To jest wg. mnie kierunek i tutaj słuchawki (w praktyce będące systemem) będą idealnym, bo generującym na nowo zyski, produktem, także takim dla mas… żeby nie było wątpliwości. Na marginesie, sprawdziłem jak kształtuje się cena Wirelessów na stronie oficjalnego dystrybutora. To już nie jest 1899 tylko 1599, a mówimy o bezprzewodowym „high-endzie”. W kategoriach audioliskich to tyle co nic (no tyle co mało).

    Faktycznie DAPy to popularny wśród producentów audio temat, ale skala tego zjawiska jest, patrząc na całą branżę, znikoma (szerzej także dystrybucję muzyki, również w lepszej od kompresji stratnej jakości). Tutaj (DAPy) problemem jest i będzie brak dostępu do sieci, bo (wszystko na to wskazuje) przyszłość dystrybucji należy/będzie należeć do serwisów streamingowych. Coś czuję, że handheld będzie pełnił rolę transportu, a nie systemu, a tym systemem będzie zewnętrzny moduł (co nie jest jednak wygodne, ani praktyczne), albo właśnie bezprzewodowe słuchawki. To ma sens, zresztą po co dobry, miniaturowy DAC do komputera, jeżeli to samo można wmontować we wspomniane słuchawki i (dla koszerności ;-) ) podpiąć całość audiofilskim kablem USB do komputera. Zresztą, sam właśnie załatwiam Suprę mikroUSB-USB (obecnie, przewodowo grają MBT na Belkinie Pro, czuję że wielkiego progresu nie będzie, ale chętnie się o tym sam przekonam).

    Jak wspominałem, gra to świetnie, a po kablu wręcz fantastycznie. A przecież to dopiero początek, bo i przetworniki mogą być lepsze i kości mogą zaoferować dużo większe możliwości, można pożenić elektronikę z technologią ortodynamiczną, stworzyć coś lepszego, pewnie też sporo droższego. Bardzo ciekawe, czy faktycznie w tym kierunku to pójdzie, czy kabel przestanie być jedynym właściwym medium (tak jak to się już w HiFi/Hi-endzie stacjonarnym stało)? Cóż, zobaczymy…

Dodaj komentarz