O amazonowym smartfonie było głośno wiele miesięcy (a nawet lat, z tego co pamiętam, już w 2012 mówiło się o takim produkcie) przed premierą. Miał to być kolejny, po tabletach Fire produkt, który pozwoli Amazonowi wejść na intratny rynek handheldów. Tytuł wiele mówi o tym urządzeniu… tak, właśnie, nowy telefon Jeffa Bezosa to przede wszystkim coś, co ma przynieść twórcom gigantyczne pieniądze ze sprzedaży. Ze sprzedaży wszystkiego, to znaczy dziesiątek milionów rzeczy jakie znajdziemy w amazonowym markecie, a w razie gdyby czegoś tam nie było, w innych miejscach (niech zgadnę, umowy dotyczące prowizji od zakupu via Fire Phone są już wydrukowane, gotowe do rozesłania zainteresowanym? ). To maszynka do drukowania pieniędzy i nie ma tu żadnej przesady w tym co napisałem. Bezos tak widzi każdy produkt, który wypuści jego firma… amazonowa wersja Androida, która świetnie sprawdziła się w tabletach, pewnie nie gorzej sprawdzi się w telefonie. Całość jest maksymalnie powiązana z tym co sprzedaje Amazon, a najważniejszą, kluczową technologią w zaprezentowanym sprzęcie nie jest jego ekran, procesor, kamera, technologie 3D i tym podobne rzeczy, tym czymś jest FireFly. Za pomocą kamery oraz zaszytego w system oprogramowania użytkownik natychmiast po skierowaniu telefonu (jego kamery) w stronę interesującego go przedmiotu zostaje skierowany do sklepu, gdzie ten przedmiot można od razu nabyć. I nie chodzi tutaj o kody, jakieś znakowanie produktów… nie, chodzi o bardzo zaawansowany system identyfikowania produktów, którego baza liczy sobie dziesiątki milionów rzeczy. I właściwie na tym można by poprzestać, omawiając amazonowy telefon
Rzecz jasna, poza funkcją terminala, telefon powinien pozwalać na wiele innych rzeczy. Patrząc na specyfikację, widzimy że generalnie Fire Phone nie odstaje od konkurencji (mówimy o średniakach, nie topowych modelach – tutaj nieco brakuje), choć trudno tu mówić o czymś przełomowym. Telefon wyposażono w ekran ze szkłem Gorilla Glass 3 o przekątnej 4,7″ o rozdzielczości HD (720p) oraz procesor Qualcomm o częstotliwości taktowania 2,2 GHz. Poza tym mamy 2GB RAM, 32GB pamięci masowej oraz kamerę 13 Mpx z funkcją stabilizacji obrazu. Ten element ma być znacznie lepszy od tego, co montuje w swoich produktach konkurencja. Tak przynajmniej wynikało z prezentacji Jeffa Bezosa, Fire Phone ma pozwolić na robienie lepszych zdjęć niż kamery w iPhonie 5S i Samsungu Galaxy S5. Czy tak jest w istocie przekonamy się gdy sprzęt trafi na rynek (pod koniec lipca). Warto podkreślić, że każdy użytkownik otrzyma nielimitowaną ilość miejsca na zdjęcia w chmurze. To niewątpliwie plus, kolejną ciekawostką jest poza wspomnianą kamerą główną oraz przednią, zamontowanie w obudowie 4 dodatkowych, które odpowiadają za drugi (poza FireFly) mocno eksponowany „ficzer”. Chodzi o interfejs 3D, tym razem oparty nie na czujnikach, a właśnie kamerach śledzących użytkownika (położenie oczu). Ciekawa rzecz, choć użyteczność tego elementu jest dyskusyjna. Widzę dwie rzeczy, które mogą faktycznie zyskać w przypadku szerokiego wykorzystania tej technologii: to aplikacje oraz funkcje związane z geolokacją, nawigacją oraz gry. Szczególnie w przypadku gier takie rozwiązanie może okazać się strzałem w dziesiątkę. Pytanie tylko, czy Amazon zdoła to w ten sposób wykorzystać, spopularyzować? Poza tym kamera wraz z oprogramowaniem zarejestruje tylko to co najistotniejsze z wizytówek, materiałów promocyjnych etc (np. pominie zdjęcia, nieistotne informacje..). Sprzęt będzie także reklamowany jako idealny czytnik książek, pytanie czy da się czytać równie wygodnie jak na Kindle? Moim zdaniem nie bardzo, ale tu znowu z pomocą przyjdzie kamera i oprogramowanie, śledzące postępy czytania, z automatycznym przewijaniem tekstu.
Na zakończenie coś, co nas szczególnie interesuje. Fire Phone ma dobrze brzmieć. Sprzęt otrzymał wbudowane głośniki stereo, a w komplecie z telefonem użytkownik dostanie wysokiej jakości słuchawki, z płaskim przewodem. Ich jakość ma być dużo wyższa od tej, którą charakteryzują się wszystkie pchełki dołączane do kompletu w smartfonach konkurencji. Cóż, trzymamy za słowo i mam nadzieję, że faktycznie będzie to bardzo dobrze grający telefon, szczególnie że Amazon bardzo mocno angażuje się w dystrybucję oraz streaming muzyki. I nie chodzi tylko o stratną kompresję, ale także materiały w jakości CDA oraz hi-resy… Dobrze, żeby ten trend ulepszania możliwości dźwiękowych handheldów stał się obowiązującym standardem – do tej pory mało kto zwracał na ten szczegół uwagę, ale jak widać to się zmienia. Samsung, Apple pracują nad lepiej brzmiącymi urządzeniami, być może do gry o lepsze brzmienie na wynos włączy się Microsoft, który niedawno poinformował, że muzyka będzie dla niego jednym z kluczowych elementów przy projektowaniu nowych generacji sprzętu. Powracając zaś do Amazona, widać konsekwencję. Wszystko kręci się wokół własnego kramiku i ta spójna, logiczna strategia może przynieść wymierne pomnożenie zysków. Telefon będzie dostępny w Stanach w cenie 139 dolarów (kontrakt na dwa lata) lub (bez kontraktu) 649$ (drogo). Nie wiadomo kiedy trafi do Europy, wg. mnie nie wcześniej niż na gwiazdkę 2014.