To rozwiązanie jest teoretycznie bardzo dobre, proste, pozwalające szybko skrócić dystans do konkurencji. W teorii rzecz wygląda bardzo zachęcająco: chodzi o usługę pozwalającą na odpalanie pod WP7 wybranych aplikacji stworzonych pierwotnie pod Androida oraz iOSa. Rzecz działa następująco: kupujemy sobie telefon z WP (migrujemy z innego systemu), po odpaleniu marketu mina nam rzednie, po pierwszym „wow”, słychać jęk zawodu. I właśnie w tym momencie nadciąga kawaleria pod postacią wspomnianego serwisu, pozwalająca na korzystanie z programów, które są dostępne na konkurencyjnych platformach, a których nie ma na Windowsa Phone. Genialne? Na obrazku usługa przedstawia się bez zarzutu, ale po pierwsze konkurencja może gwałtownie zaprotestować – w końcu to w pewnym sensie kanibalizm, po drugie klient może nie być chętny do płacenia drugi raz za to samo (aplikacje nie pobiorą się automagicznie, trzeba będzie za nie raz jeszcze zapłacić). Firmie z Redmond bardzo zależy na popularyzacji swojego systemu, zdaje sobie sprawę z ogromnego dystansu jaki dzieli ją od Google oraz Apple. Stąd różnego rodzaju akcje promujące (przykładowo akcja polegająca na sprawdzeniu jak szybko działa telefon z WP w porównaniu z telefonem działającym na innej platformie w paru typowych zadaniach), upusty czy jw próby przyciągnięcia konsumentów na zasadzie „będziesz miał wszystko czego używasz, lubisz”. Pytanie, czy firmie uda się przeforsować opisany system, czy migrując do WP faktycznie będziemy mogli korzystać z tego wszystkiego, do czego przyzwyczailiśmy się użytkując inny mobilny system operacyjny?
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.