Ktoś, kto słuchał jak gra malutki tuner Tivoli, wie o czym mówimy – to znakomite radioodbiorniki, piękne formą i dźwiękiem, a przy tym wcale niedrogie. Same zalety. Producenta (podobnie jak większość firm z branży) dosięgła słuchawkowa zaraza, wirus który rozprzestrzenia się niczym jakaś dżuma – każdy, kto żyw w branży audio, na wyścigi pokazuje dzisiaj nauszniki. Nie inaczej jest w tym przypadku. Piękne (oj chyba się skusimy!) słuchawki kosztują ledwie 150 dolarów, mają aktywny system tłumienia hałasu oraz na kablowym pilocie przycisk, który pozwala słyszeć wszystko, co się dzieje na zewnątrz (jeżeli zechcemy zrobić sobie przerwę w słuchaniu muzyki). Na jednej baterii AAA zagłuszarka będzie działać nawet 50 godzin. Poza tym będzie można wysterować przenośnego grajka, bo też konstrukcja wyraźnie wskazuje na mobilne przeznaczenie słuchaweczek. Do wykończenia muszli zostało użyte drewno, które – ponoć – ma poprawiać dźwięk. Mniejsza o to czy poprawia dźwięk, ale całość prezentuje się jw bardzo smakowicie. Nie wiem jak oni to robią, ale potrafią uwodzić jak nikt inny. Radyjka świetne, może słuchawki też (poza formą) będą grały jak marzenie? Trzeba będzie to koniecznie sprawdzić! A bym zapomniał, słuchawki nazywają się TIVOLI RADIO SILENZ. Ale fajna nazwa! No dobrze, już dobrze, dość tych zachwytów…