Mam mieszane uczucia odnośnie tego produktu. Gdy mówimy o odtwarzaczach sieciowych, kompletnym, autonomicznym źródle cyfrowym za kilkanaście tysięcy złotych, które umożliwia podłączenie innych urządzeń, dysponuje wysokiej klasy torem analogowym (wyczynowym przetwornikiem, a może bardziej wyczynowym know-how, oprogramowaniem etc.) to jestem w stanie zaakceptować fakt wydania znacznej sumy na zakup takiego urządzenia. W tym jednak przypadku mamy do czynienia z… transportem. Ten sprzęt wymaga dodatkowego przetwornika, wysokiej klasy przetwornika, który niekoniecznie będzie wbudowany we wzmacniacz (to obecny trend, ale nadal 95% wzmacniaczy to …po prostu wzmacniacze bez stopnia cyfrowego). Innymi słowy kupujemy coś, co może być z powodzeniem zastąpione przez dowolny komputer (tak, wiem, ten będzie dla niektórych półśrodkiem), albo dedykowany PC (dużo tańszy!) który, no właśnie, sprawdzi się często lepiej od takiego cyfrowego transportu.
Ayon Audio NW-T jest właśnie strumieniowym transportem. Odczytuje pliki audio, ale nie ma wyjścia analogowego, jedynie cyfrowe. W buforze cyfrowym zastosowano lampy (!) co z jednej strony można odczytać jako znak firmowy (Ayon tak ma, że stosuje lampy gdzie popadnie), ale taka konstrukcja budzi jednak poważne wątpliwości natury technicznej… w końcu w przypadku cyfry chodzi o precyzję, a już na pewno o precyzję chodzi w transporcie (in-out). A tutaj mamy lampy. Dziwne. Urządzenie oczywiście odtwarza pliki FLAC, WAV, AAC i AIFF o maksymalnej rozdzielczości 24 bitów/192 kHz (za taką cenę, powinien odtwarzać DSD, DXD oraz wyższe częstotliwości, 32 bity!). Sprzęt można podłączyć do Internetu na dwa sposoby – zastosowano zarówno LAN, jak i WiFi. Transport jest bardzo drogi – jego cena wynosi 15 900 złotych. W sumie za taką cenę należałoby oczekiwać jakiegoś dedykowanego serwisu streamingowego z muzyką o jakości co najmniej CDA (a najlepiej hi-res).
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.