Wiadomo, że nawet najlepsze komponenty audio na nic się zdadzą, gdy to co stanowi kluczowy, najważniejszy element układanki – materiał źródłowy – jest miernej jakości. A często jest, bo podlega wielokrotnej konwersji, przepuszczane jest przez sprzęt o kiepskich parametrach, ulega nieodwracalnemu procesowi pogorszenia jakości. I tak to właśnie w tej całej zabawie z audio jest – shit in… shit out. Na nic się zdadzą automagiczne poprawiacze, „próby” odzyskania informacji z poddanych przekształceniom plików (i nie chodzi tutaj tylko o stratną kompresję!), na nic audiofilskie parametry, super przetworniki, krótka droga sygnału, znakomite komponenty… na nic. Niestety tylko nieliczni producenci audio widzą całą sprawę całościowo, to znaczy tak jak powinno się ją widzieć, bo przecież chodzi w tym wszystkim o efekt końcowy, a nie liczne kompromisy, które prowadzą w konsekwencji do znaczącego pogorszenia jakości dźwięku.
Szkocki Linn zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego ma własny label, własną wytwórnię i od momentu przejścia na cyfrę (to właśnie m.in. tej firmie zawdzięczamy popularyzację grania z pliku… przed laty podjęto bardzo wtedy odważną decyzję o porzuceniu formatu CDA na rzecz komputerowych plików) konsekwentnie rozwija swój ekosystem. Właśnie – ekosystem – jest tu słowem kluczowym. Drugim słowem wartym zapamiętania jest Exact. To nazwa ekosystemu Linn’a, który w skrócie opiera się na prostej idei: jak najkrótszej drogi jaką ma przebyć materiał audio, ze studia do domowego systemu audio (za każdy element tego systemu odpowiada jedna firma). Mamy więc studio mastera, hi-res, brak kompresji, doskonałe warunki nagraniowe, techników dźwięku którzy dbają o jak najlepszy efekt oraz – po stronie klienta – sieciowe odtwarzacze (to cyfrowe systemy audio all-in-one… Linn był tu prekursorem), które pobierają dane z firmowych serwerów, materiał można powiedzieć, trafia wprost ze studia do naszego domu. Tym właśnie jest Exact. Nic nie jest tu poddane przypadkowi – za wszytko odpowiada producent, wytwórnia muzyczna, pomysłodawca w „jednej osobie”. Jedna firma. Na końcu jest, na co słusznie zwraca w swoich materiałach Linn, drugi kluczowy element toru… firmowe głośniki dopasowane brzmieniowo do każdego z oferowanych przez Linn’a systemów. Całość tworzy synergię, a ta jak wiemy w świecie audio ma fundamentalne znacznie dla uzyskanego efektu – jej brak, albo jakiekolwiek kompromisy w dziedzinie dopasowania poszczególnych elementów zawsze mają negatywny skutek dla osiągniętej jakości dźwięku. „The source is in the speaker”. Nic dodać, nic ująć… Poniżej krótkie wideoprezentacje Szkotów. Oczywiście postaramy się zdobyć któryś z zestawów do testu na łamach HDO…
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.