LogowanieZarejestruj się
News

Rozpoczyna się Google I/O

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IO2014-2

Konferencja internetowego giganta jest – podobnie jak jabłkowe WWDC – poświęcona głównie oprogramowaniu, dedykowana głównie developerom. Oczywiście zdarza się (i to właściwie każdego roku się zdarza), że przy okazji prezentowane są nowe produkty, albo nowe technologie, które trafią na rynek. Tak było choćby w przypadku Google Glass, które „debiutowały” przed dwoma laty. Moim zdaniem Google powinno skupić się na realnych produktach, na czymś co może dość szybko wprowadzić na rynek, a nie (jak to miało miejsce z inteligentnymi okularami) prezentować bardziej… wizje, idee a nie gotowe do adaptacji rozwiązania. Google Glass na marginesie powinien w końcu zostać oficjalnie zapowiedziany w wersji masowej, z przystępną ceną (zamiast 1500 dolarów, spekuluje się, że będzie to ok. 300$). Brak wprowadzenia do szerokiej dystrybucji tego produktu to niewątpliwie duży cios wizerunkowy dla Google, firma nie może sobie pozwolić na taki blamaż. Być może dzisiaj, jutro poznamy konkretne plany związane z tym projektem. Poza tym, czy może przede wszystkim, Google zaprezentuje światu nowe oprogramowanie oraz usługi. Dowiemy się zatem jak będzie wyglądał nowy Android 5.0 (?), mówi się o dalszej integracji usług w ramach tego systemu mobilnego, poza tym swoją ofensywę zapowiada Intel. Nowe Neksusy, rzekomo, mają być wyposażone w nowe SoC właśnie od Intela, co faktycznie byłoby poważną zmianą uderzającą w pozycję dotychczasowego hegemona w dziedzinie układów dla elektroniki mobilnej – ARM. Wiadomo, że apetyt Intela jest ogromny, firma wyraźnie nie wstrzeliła się w rynek handheldów ze swoimi technologiami, ale to się może właśnie zmienić, za sprawą adaptacji intelowskich układów w najnowszej generacji androidowych urządzeń. Google na pewno będzie dużo mówił o społecznościowym Google+. To jedna z usług, które będą mocno promowane, rozwijane, znajdą nowe zastosowania w najnowszym wariancie oprogramowania systemowego.

Na pewno sporo nowinek czeka ChromeOS, który ma szansę stać się pełnoprawnym systemem dla sprzętu komputerowego, alternatywą dla MacOSa, Windowsa oraz różnych, dostępnych na rynku, dystrybucji Linuksa. Poza tym Google na pewno nie odpuści sobie tematu TV – poza Chromecastem (który odniósł względny sukces), mówi się o kolejnych, tanich produktach „pod telewizor”. Być może usłyszymy o sprzęcie integrującym wspomnianego ChromeOSa, wprowadzającym na duże ekrany konstelację usług Google wraz z możliwością grania w androidowe (a także inne?) gry na ekranie telewizora. Tutaj Google musi uważać, bo GoogleTV w kolejnych wersjach okazało się totalną klapą i kolejny, nieudany produkt, w tej kategorii stanowiłby potwierdzenie, że gigant nie potrafi poradzić sobie z tą tematyką, popełnia (wciąż) te same błędy.

Bardzo ważnym tematem będzie Google Wear. Internet rzeczy, naręczna elektronika (reprezentowana nie tylko przez smartwatch’e), to coś o co rozegra się niebawem wielki bój między największymi firmami technologicznymi… to coś, co będzie generowało gigantyczne przychody, bo mówimy o setkach produktów oraz o połączeniu w ramach nowej tematyki takich elementów jak ogólnie moda, branża odzieżowa, biżuteria etc. Google wprowadzając swoją platformę systemową dla tego typu produktów, chce powtórzyć sukces Androida, dodatkowo zmotywować producentów do szybkiego opracowania i wprowadzenia na rynek swoich rozwiązań opartych na ww. platformie. Na pewno zobaczymy prezentacje takich firm jak Motorola (360), LG oraz Samsung, niewykluczone że także inni zaprezentują swoje pomysły, produkty działające w ramach Google Wear. Integracja gadżetów ma pozwolić na uzyskanie nowych możliwości, zarówno w zakresie funkcji, usług już oferowanych na rynku, jak i zupełnie nowych tematów, takich jak inteligentne rozwiązania w motoryzacji (integracja systemu Android w samochodach osobowych) oraz szeroko rozumianej automatyce. Inteligentne domostwa, zdalne zarządzanie, monitoring (tu przede wszystkim zdrowie – Google zapewne odpowie na wyzwanie rzucone mu przez Apple w tej materii) to rzeczy, które będą w centrum uwagi, zainteresowania, zobaczymy na pewno sporo rozwiązań dotyczących wyżej wymienionych kwestii. Myślę, że Google będzie starało się przekonać wszystkich, że jego ekosystem stanowić będzie najbardziej spójny, wieloaspektowy element nowej rzeczywistości opartej na integracji wielu dziedzin IT w ramach usług, technologii oferowanych przez internetowego giganta. To ambitne zadanie, które – uogólniając – jest celem dla każdego, liczącego się w branży producenta, a nade wszystko dla największych firm technologicznych – to tutaj rozegra się ostateczna rywalizacja o konsumenta, który użytkując dziesiątki, jeżeli nie setki produktów „dogadujących” się w ramach określonej platformy, będzie na stałe przywiązany do danego ekosystemu. Oczywiście nikt nie narzuci tutaj całkowitego zamknięcia na inne produkty, ale wspomniana integracja, wybór danego rozwiązania będzie mocno rzutował na wybory konsumenta dotyczące nie tylko elektroniki użytkowej, ale (także) wielu innych produktów (wspomniana motoryzacja, odzież, medycyna, a nawet branża spożywcza…).

O Google I/O przeczytacie jeszcze poniżej, w rozwinięciu… AKTUALIZACJA

Konferencja niestety była dość monotonna, ale nie od dziś wiadomo, że Google tworzą ludzie, którzy są typowymi geekami, nerdami, co z resztą było widać podczas prezentacji. Tak się tego nie robi, chciałoby się rzec, ale też pamiętajmy dla kogo jest I/O… raczej nie dla klientów, a dla developerów, dla takich samych, komputerowych freaków, jak występujący. Trudno więc mieć pretensje, choć Google dobrze by zrobiło, gdyby w kolejnych edycjach swojej najważniejszej imprezy, na której – jakby nie patrzeć – mówi się o nowych produktach, prezentuje się rozwiązania, które mają „rynkowo chwycić, zachwycić”, dobrze więc by ktoś zrobił to przystępne, dowcipne, przygotował dla ludzi (zwykłych zjadaczy chleba) atrakcyjne podsumowanie. Powiedział ludzkim językiem o co Google chodzi, co zamierza, czego można będzie się spodziewać w najbliższym czasie. Tego wyraźnie zabrakło i cóż, Google naraża się na zarzut braku jasno wytyczonego kierunku, jakiejś przewodniej wizji, do tego (jak zwykle) przy okazji nowości wkrada się nieco chaosu, właśnie braku spójności, „każdy sobie rzepkę skrobie”. To już poważniejszy zarzut, bo internetowy gigant często zbiera cięgi za niedopracowanie czasami interesujących, czy wręcz rewolucyjnych pomysłów. Tak było (jest) z Google Glass, o którym w sumie nie powiedziano ani słowa (zabrakło konkretów), do tego osoby testujące okulary z najnowszym oprogramowaniem narzekały na wolne działanie interfejsu. Według mnie zaczyna to przypominać (Glass) takie nieudane projekty jak Nexus Q, czy Google TV… niebezpiecznie przypominać, bo poza premierą rynkową w Wielkiej Brytanii, która miała miejsce niedawno, nie ma żadnych jasnych sygnałów co do przyszłości tego ambitnego projektu. W społecznym odbiorze, Google Glass odbierane są mocno sceptycznie, możliwość rejestracji, nagrywania wszystkiego (każdego) jak leci, może spodoba się w Kraju nad Wisłą (jak widać, bogate mamy doświadczenia w tej materii) ;-) ale serio, nikt nie będzie popierał czegoś, co może potencjalnie w oczywisty sposób naruszać naszą prywatność. A GG to właśnie taki produkt i Google nic nie zrobiło, aby uspokoić krytyków, a pomysły typu świecąca dioda to jakieś nieporozumienie (może podczas rejestracji nad głową wyposażonego w okulary będzie unosiła się jakaś aureolka, co? ;-) )

No dobrze, ponarzekałem, czas na konkrety. Z naszego wcześniejszego opisu właściwie wszystko pozostaje aktualne (może właśnie poza okularami, o których było jw cicho), udało się nam trafić z wymieniem kluczowych rzeczy, jakie Google zaprezentowało na I/O. Krótki przegląd najciekawszych rzeczy…

Nowy Android
Nowa wersja systemu operacyjnego to nie tylko zmiany w interfejsie (wygląd), który nawiązuje do tego co oferuje konkurencja (płaski, w odróżnieniu od wcześniej promowanego wyglądu, zawierającego elementy trójwymiarowe, czy pseudotrójwymiarowe), ale na znacznie pogłębioną integrację wszelkich usług oraz funkcji. I tak jak w przypadku Apple lub Microsoftu nie tylko postawiono na prostotę, na coś co przypomina chyba najbardziej najnowsze inkarnacje nakładki HTC Sense (względnie Google+), ale przede wszystkim zdecydowano się obligatoryjnie zintegrować usługi Google i to tak, aby nawet mocno „nakładkowy” Android czerpał pełnymi garściami z oferty usług, programów, funkcji internetowego giganta. To przemyślana strategia, bo chodzi tutaj o coś więcej, niż tylko o skłonienie użytkownika dowolnego, androidowego handhelda do korzystania z Google Now, Google +, Gmaila, Hangouts etc. Chodzi o budowę ekosystemu rozwiązań opartych na technologiach Google, obejmujących praktycznie wszystkie dziedziny życia (o których więcej poniżej), takie jak: przemieszczanie się, mieszkanie, moda/ubieranie się, zabawę / rozrywkę etc. Innymi słowy Android ma ewoluować z czegoś, co jest „tylko” systemem na tablecie, czy smartfonie, w coś dużo większego, w coś integrującego wszelkie sfery aktywności. To wizja ambitna, wiadomo, że Google od dawna pracuje nad jej urzeczywistnieniem, ale też kręta i trudna, szczególnie w przypadku Androida, który jak wiemy z zasady podlega fragmentaryzacji, nie jest spójny, ma dziesiątki wersji… Czy Google zdecyduje się zatem na stopniowe zamknięcie swojego systemu, na ograniczenie wolności tworzenia własnych wersji Androida? Nie jest to wykluczone, wystarczy popatrzeć jakie zmiany wnosi wersja 4.4, aby zrozumieć że firma z Moutain View chce nawiązać do tego, co stworzyła konkurencja – zamkniętych systemów, z pełną kontrolą po stronie dostawcy. Trudno wyobrazić sobie uskutecznienie ww. wizji bez choćby częściowego (wg. mnie całkowitego) zamknięcia OS-a, czy bardzo daleko idących ograniczeń i narzucenia (przede wszystkim) aktualizacji partnerom, producentom androidowej elektroniki. Bez tego nie uda się to, na co liczy Google – na zyskanie miliarda klientów (tyle obecnie jest mniej więcej ludzi korzystających z Androida), którzy będą korzystać z usług internetowego giganta. Nie da się tego zrobić bez kontroli, bez narzucenia swojej wizji rozwoju platformy. Mocno akcentowanymi elementami jest także poprawa bezpieczeństwa (zdalna blokada urządzenia), nowe, interaktywne powiadomienia oraz bardzo mocno rozwijane, przyjazne środowisko dla developerów tworzących gry na Androida. To właśnie ten ostatni element ma przekonać wielu potencjalnych klientów – Android, dzięki graficznym API, wsparciu ze strony największych twórców gier, ma być pierwszą wśród mobilnych, platformą dedykowaną graczom. Cóż, zobaczymy co z tego wyjdzie. Najnowsze rozwiązania graficzne (nowy Unreal Engine) faktycznie robią spore wrażenie…

Czas na omówienie nowych elementów androidowego (wszech)świata…

Google Wear
Zegarki to oczywiście nośny temat, te inteligentne niby, ale czy pomysł chwyci, to już inna sprawa. Moim zdaniem smartwatch’e nie mogą prezentować się jak odpustowe zabawki, ich funkcje, interfejsy muszą być maksymalnie użyteczne i uproszczone, do tego bez wielotygodniowego działania takie gadżety nie będą miały większego sensu. Moto360 – chyba najładniejszy smartwatch – spóźni się o parę miesięcy, a to co pokazało LG oraz Samsung to nadal przeładowane funkcjami, noszone na nadgarstku handheldy. Smartfon na nadgarstku, androidowy smartfon to droga donikąd, kompletnie poroniony pomysł. Jak widać, na razie, jakoś nikt nie wpadł na pomysł JAK TO POWINNO WYGLĄDAĆ. Być może dlatego, że swoich modeli nie pokazało do tej pory ani Apple, ani Microsoft. Te firmy wiedzą jak zrobić coś, co nie jest tylko pełnym fajerwerków gadżetem, a czymś użytecznym, praktycznym, a przy tym ładnym, designerskim. Tego Google od zawsze brakuje (piszę Google, ale mam tu także na myśli wielu partnerów, którzy nie są w stanie zaprojektować urządzeń w odpowiedni sposób, gdzie ciekawe pomysły, mnogość funkcji nie idzie z ergonomią, z przejrzystością, spójnością oraz modą, wyglądem etc.). w przypadku Google Wear sytuacja musi się zmienić, bo w przeciwnym razie całej gałęzi ubieralnej, osobistej elektroniki, a szerzej internetowi rzeczy (do tego zaliczamy także RTV, AGD, a nawet produkty spożywcze) nie będzie po drodze z Google. To musi być stylowe, pożądane, modne, poza tym bardzo proste, intuicyjne, wtapiające się w funkcjonalność, miejsce danej rzeczy w naszej przestrzeni, naszej rzeczywistości. Google jako firma stworzona przez wspomnianych nerdów ma z tym niejaki problem i w sumie dziwię się mocno, że wśród prezentacji nie znalazł się nikt, kto ma wyczucie na wymienione powyżej kwestie. Przecież jest to ważne także od strony developerów, twórców oprogramowania, którzy powinni wiedzieć jak istotna jest prostota interfejsu, jego stylistyczne dopasowanie do danego urządzenia, odpowiedni… kontekst! Na całym I/O zabrakło mi właśnie kontekstu. Tu coś tam robią, tam coś robią, tamto ma działać z tamtym, ale czy to wszystko tworzy spójną wizję, spójny ekosystem właśnie? Mam wątpliwości…

AndroidAuto
Każdy chce wprowadzić swój mobilny OS do pojazdów osobowych. Każdy. Google ma tu o tyle łatwiej, że od wielu miesięcy podpisuje z licznymi producentami z branży motoryzacyjnej umowy dotyczące wprowadzenia własnego rozwiązania do najnowszych modeli danej marki. I faktycznie, wygląda na to, że podobnie jak to ma miejsce na rynku handheldów Google może nie tyle zdominuje, co będzie najsilniejszym graczem na tym rynku. Pytanie, czy poza wprowadzeniem „samochodowego” Androida, firma zaprezentuje coś innowacyjnego, ciekawego w tym zakresie. Na razie AndroidAuto czy CarPlay niczym nie zaskakują… ot przeniesienie interfejsu systemowego na kokpit pojazdu, lepsze, gorsze, ale bez żadnych istotnych zmian w zakresie funkcjonalnym oraz sterowania. Dobrze, że obie firmy rozwijają swoich asystentów cyfrowych, bo tutaj jest największe pole do popisu. Google wydaje się wyprzedzać w tej materii swojego konkurenta, pytanie co zrobi Microsoft. Ma w zanadrzu dobrze rokującą Cortanę, ale nadal musi gonić, jest spóźnione względem obu arcykonkurentów. Jeżeli wszelkie usługi jakie oferują giganci IT będą w prosty sposób, właśnie głównie głosowo, dostępne, przygotowane do takiej obsługi to czy to auto, czy mieszkanie znacząco zyska na takiej integracji. Na razie jednak mówimy o potencjale, który trzeba umiejętnie wykorzystać. Dla mnie zbiór pstrokatych ikonek na dużym ekranie dotykowym w samochodzie to nie innowacja, to porażka od strony ergonomii, zasady obsługi i ogólnie – przydatności.

Android TV
Może tym razem się uda. Jak Google TV okazało się klapą, tak mający miliard użytkowników Android nie może nie wypalić. Czy taka podmianka przyniesie oczekiwane korzyści? Trudno powiedzieć, na razie Google zrobiło (wreszcie) coś użytecznego w zakresie my i telewizor, to znaczy wprowadziło taniutkiego Chromecasta, który dzięki nabierającemu rozpędu rozwojowi, staje się naprawdę użytecznym gadżetem. Korzystam obecnie z tego rozwiązania nawet częściej niż z AppleTV/AirPlay’a  i to pomimo tego, że większość handheldów u mnie to jednak Apple, nie Google. A jednak taka bździna okazuje się całkiem przydatna i dzięki swojej multiplatformowości (wielka zaleta), współpracy z handheldami na poziomie: dotykowy ekran = pilot zdalnego sterowania (a nie odtwarzacz), coraz większej liczbie współpracujących aplikacji, to najlepiej wydane sto kilkadziesiąt złotych. Dobra wiadomość jest taka, że Chromecast ma w końcu oficjalnie zadebiutować także u nas, w Polsce, najpóźniej do końca bieżącego roku. Ok, no a co z tym całym Android TV? Ano chodzi ni mniej ni więcej tylko o kolejną próbę wprowadzenia swojej platformy smartTV. Nie chodzi zatem o żadne set-top-boksy, skrzyneczki pod tv, mnożenie bytów, tylko o oprogramowanie. O Androida dopasowanego do ekranu telewizora najlepiej jak to tylko możliwe. Hmmm, czy ja o czymś takim nie słyszałem już wcześniej? Ano druga, czy może nawet trzecia wersja Google TV czerpała pełnymi garściami z Androida (3.0) właśnie, miała być rozwiązaniem obecnym nie tylko w jakiś dedykowanych skrzynkach, ale w telewizorach (oraz odtwarzaczach) partnerów. Pamiętam mgliście produkty Sony, które poszły na przemiał. Co to była za klęska, szkoda gadać. Tym razem ma być inaczej. Dlaczego? Bo, jak powiedział jeden z odpowiedzialnych za ten projekt – to nie jest nowa platforma, to dokładnie ten sam Android, który trafi na tablety oraz smartfony. Nie wiem czy śmiać się, czy płakać, ale poczekam na moment wprowadzenia pierwszych produktów wyposażonych w to rozwiązanie na rynek. Znowu widzę Sony, jest także Sharp oraz Philips. Oj, szczerze wątpię, ale może tym razem Google będzie miało nieco więcej szczęścia. Tym, co ma przyciągnąć do Android TV mają być gry i to takie 3D, z zaawansowaną grafiką, taka konsola w telewizorze, rozumiecie. No dobrze, ja tego nie kupuję, bo wiem jak wygląda smartTV obecnie, patrząc na kolejne modele odbiorników różnych producentów, które trafiają na rynek. Delikatnie mówiąc, to nadal nie ma większego sensu zazwyczaj, ale może zadziała efekt synergii, może uda się jakimś cudem wprowadzić to z sukcesem. Interfejs ma być przede wszystkim oparty na mowie, a handheld ma być użytecznym uzupełnieniem, pilotem, sterownikiem i czym tam sobie jeszcze zażyczycie, ma być. Jeżeli wykorzystają nowe technologie zaszyte w smartfonach, tabletach, liczne czujniki, zrobią faktyczny pożytek z technologii chmurowych i strumieniowych, ubierając to w przejrzystą i (znowu to magiczne słowo) spójną formę to… Problem w tym, że o Złotym Graalu mówi się od dawna, a wychodzi jak zwykle. Integracja, ujednolicenie… powtarzano to jak mantrę, zobaczymy co to oznaczać będzie w praktyce.

 Pozostałe elementy układanki (ekosystemu)
Mówiło się o automatyce (inteligentne domostwa), mówiło się (a jakże) o nowych możliwościach marketingowych, o dalszym rozwoju usług Google, które (i tutaj developerzy wszelkiej maści, tworzący na różne platformy mają podobnie nietęgie miny) coraz skuteczniej odbierają chleb twórcom alternatywnych rozwiązań. To – ogólnie – pewien paradoks, że wraz ze wzrostem możliwości samych systemów, ich integrowaniem w ramach budowanego ekosystemu, nowymi funkcjami zmniejsza się pole do popisu dla partnerów. Twórcy oprogramowania oczywiście znajdą nowe tematy, na pewno nie oznacza to zamknięcia mobilnych platform na rozwiązania firmowe, ale… coś jest jednak na rzeczy. To w sumie nieuchronny proces i szczególnie w przypadku Androida widać, że wielu będzie musiało się pogodzić z dominacją, czy faworyzowaniem pewnych rozwiązań made by Google. Cóż, inaczej po prostu się nie da, dla giganta ważne jest by mieć coraz większą kontrolę, wkraczać na nowe poletka, oferując własne rozwiązania, własne standardy. Nawet jeżeli, całości, przyświeca (niby) idea wolności kodu, swoboda tworzenia. Moim zdaniem nie da się tego pogodzić z szybkością rozwoju platformy, tworzenia ekosystemu usług, sprzętu działającego w ramach ujednoliconego, wspólnego oprogramowania (core), współpracującego ze sobą, dysponującego najnowszą wersją oprogramowania, zawierającego te same, wspólne rozwiązania. Przecież nie da się tego zrobić w warunkach wolnej amerykanki, partyzantki, gdzie każdy radośnie sobie tworzy, gdzie nadążanie za najnowszymi wersjami OS nie ma szans się urzeczywistnić z oczywistych powodów. Bo nikt nad tym nie panuje, nikt nie sprawuje kontroli.

Google moim zdaniem dojrzewa do tego, by powiedzieć – stop – możecie sobie coś tam dłubać, ale jest Android, Google Android, są usługi, technologie, funkcje, które muszą na danym sprzęcie działać, znaleźć się, za które Google bierze odpowiedzialność. Właśnie odpowiedzialność, bo obecnie, wraz z tworzeniem spójnych rozwiązań, które będą obejmowały wszelkie sfery codziennego życia, egzystencji, nie da się utrzymać dotychczasowego modelu, opartego na – powiedzmy sobie to otwarcie – chaosie. Google wcale nie będzie łatwo przeistoczyć się w kogoś od standardów i to kogoś, kto sam przestrzega reguł, kto potrafi nie tylko zaprezentować ciekawe idee, ale przekuć je w pełnokrwiste, rynkowe produkty, udane produkty. Na razie firma bardzo by chciała, ale do tej pory głównie ponosiła (na tym polu) porażki. Ot, choćby taki, wpisujący się w dzisiejsze czasy produkt jak Chromebook. Te komputerki odpowiadają na obowiązujące dzisiaj trendy, bo są tanie (patrzcie jak spada sprzedaż PC, tradycyjnych komputerów!), są zorientowane na sieć, czerpią pełnymi garściami z usług chmurowych, przetwarzania w chmurze, tego co dzisiaj stanowi istotę „computingu”. I co z tego wynika? Ano nic konkretnego, bo taki Pixel jest ciekawostką przyrodniczą, a sprzedaż Chromebooków, choć przyzwoita, nie przyczynia się na razie do poważniejszych zmian w zakresie rynkowego udziału wśród systemów operacyjnych. Udziały ChromeOSa są marginalne, a powinno być zgoła inaczej… Zapowiedź bliskiej współpracy urządzeń na Androidzie z Chromebookami (czyli jotka, w jotkę to co pokazało Apple przy okazji prezentacji MacOS 10.10 oraz iOS8 na WWDC) to mocno spóźniona oczywista, oczywistość. Tak to powinno od dawna wyglądać, a Google powinno od dawna promować swoje rozwiązanie postPC jako idealne uzupełnienie dla wszędobylskich handheldów. Powinno…

Dodaj komentarz