Odtwarzacz osobisty Apple iPod touch 4 generacji to sprzęt o sporych możliwościach, nie tylko w zakresie multimediów. Zaletą tego PMP jest system operacyjny. Dzięki iOS otrzymujemy dostęp do ogromnej biblioteki wartościowego oprogramowania, w tym programów pozwalających na kontrolowanie różnego rodzaju urządzeń. Popularność sprzętu z logo jabłuszka doprowadziła do tego, że obecnie cały domowy system AV można sterować za pomocą telefonu, tabletu albo tytułowego grajka. Nie zawsze te aplikacje są najwyższej próby, część można wręcz ocenić jako bezużyteczną ciekawostkę, ale sporo jest takich, które pozwolą zaoszczędzić dużo pieniędzy ma wyspecjalizowane albo firmowe rozwiązania, przeważnie kosztujące krocie. Oczywiście nie należy zapominać o podstawowej funkcji: odtwarzaniu obrazu i dźwięku oraz (szczególnie w przypadku 4 generacji) grania w liczne gry dostępne dla platformy iOS. iPod touch to kieszonkowa konsola, którą co prawda do pewnego stopnia ogranicza sterowanie (dotyk), ale jednocześnie dla wielu osób może być wystarczającym sprzętem tego typu, gwarantującym odpowiednią rozrywkę poza miejscem zamieszkania. W recenzji skupię się na tym, czego nie znajdziecie w recenzjach tego urządzenia… jego możliwościach z zakresu sterowania domowym systemem AV, sprzętu który sam może stanowić źródło obrazu (via AirPlay), czegoś co nazwałem uniwersalnym terminalem multimedialnym. Będzie to zatem także opis wartościowego oprogramowania (oraz możliwych zastosowań), współpracy z dedykowanymi akcesoriami oraz urządzeniami AV, pokrótce przedstawię także podstawową funkcjonalność iPoda z zakresu odtwarzania dźwięku oraz obrazu, grania oraz rejestrowania zdjęć i filmów za pomocą zamontowanych kamer wideo.
Niniejsza recenzja nie będzie się koncentrować wyłączenie na samym iPodzie. Cóż, od premiery minął już niemal rok i niebawem pojawi się następca, czytelnicy mieli zaś okazję zapoznać się z dziesiątkami testów tego modelu w sieci. Stąd też pomysł, by przy okazji skupić się głównie na oprogramowaniu, możliwościach iPoda w zakresie szeroko rozumianej rozrywki. W recenzji znajdziemy zatem opis przykładowego oprogramowania, zamieniającego odtwarzacz w urządzenie sterujące wieloma komponentami AV, pozwalającego przemienić go w przenośną konsolę oraz rzecz jasna niezły sprzęt do odtwarzania muzyki (co wymaga nieco zachodu i oznacza konieczność poczynienia dodatkowych inwestycji). W tle pojawią się różne słuchawki, z których część doczeka się osobnych artykułów na naszych łamach.
Ostra jak brzytwa Retina, odtwarzacz cienki jakby miał się zaraz złamać…
Opisywany iPod to model wyposażony w 64GB pamięci, co jest ilością wystarczającą dla kogoś, kto chce intensywnie korzystać z oferowanych przez ten sprzęt możliwości. Warto pamiętać, że w dobie gier dostępnych dla tej platformy, zajmujących niejednokrotnie nawet ponad 1GB, szybko może się okazać że kilkanaście gigabajtów przestanie dość szybko wystarczać. Kolekcja muzyki, filmy, podcasty, dodatkowo zainstalowane aplikacje to kolejne gigabajty, których nigdy za wiele. Być może w tym roku na rynek trafią telefony, odtwarzacze PMP wyposażone w więcej niż 64GB, co zostanie szybko wykorzystane, gdy tylko w pamięci wylądują filmy HD oraz muzyka zapisana w formatach bezstratnych w 24 bitach. Dodajmy nawet gigabajtowe gry i stanie się jasne, że dla sprzętu z 8 czy 16GB pamięci nie ma już miejsca na rynku. Oczywiście inni stosują karty pamięci, które pozwalają tanio i wygodnie zwiększyć ilość miejsca dla danych. Apple wierne jest zasadzie, że sprzęt ma już prawie wszystko czego potrzebujemy z zakresu hardware i jak zachce nam się więcej, to za rok kupimy nowego iPhone, iPoda czy iPada. Ten typ tak ma.
Cienka obudowa, obła na rogach, to typowy dla Apple design. Co prawda w przypadku ostatniego iPhone firma postanowiła wejść w klimaty industrialne (surowa, kanciasta forma) to jednak jak wieść gminna niesie, nowy model iP powrócić ma do tego co utrwaliło się od chwili premiery pierwszego modelu telefonu z logo jabłka – obłości, zresztą iPad 2 jest kontynuatorem takiego właśnie designu. Sprzęt mierzy 111 x 58.9 x 7.2mm. Warto zwrócić uwagę na ostatnią wartość – to urządzenie jest cholernie cienkie. Biorąc iPoda touch 4 gen do ręki ma się wrażenie, że zaraz to coś nam się połamie… oczywiście nie ma o tym mowy, bo obudowa wykonana jest z twardych materiałów (między innymi aluminiowy tył). Tak czy inaczej osiągnięto chyba kres możliwości zmniejszania grubości urządzenia – zarówno port słuchawek jak i dokujący nie pozwalają na włożenie wtyczek od kabli do końca, szczególnie widoczne jest to w przypadku docka. Na szczęście nie oznacza to jakiś ograniczeń funkcjonalnych (wtyczki siedzą w portach na tyle pewnie, że nie ma obaw, że coś się nagle wypnie). Tak czy inaczej naprawdę trudno sobie wyobrazić, żeby następna generacja mogła być jeszcze cieńsza. Nie da się ukryć, że odtwarzacz wygląda bardzo dobrze, jak coś ekskluzywnego, urządzenie klasy premium. Do tego sprzęt jest lekki – waży zaledwie 101 gramów. Z boku dwa przyciski regulujące głośność, na górze guzik on/off. Na dole znajdziemy wspomniane złącze 30 pinowe oraz malutki głośniczek wraz z gniazdem audio-jack 3.5mm. Front to 3.5 calowa Retina o rozdzielczości 960 x 640 pikseli (warto nadmienić, że poprzednia generacja dysponowała rozdzielczością ekranu wynoszącą 380 x 320 pikseli… to jeden z głównych elementów wyróżniających omawiany sprzęt na rynku – żaden inny PMP nie dysponuje takim wyświetlaczem) oraz typowy dla Apple przycisk Home. Aluminiowe plecki oczywiście, tak jak w poprzednikach, nawet gdy będziemy bardzo uważać zarysują się – nie ma na to mocnych. Z punktu widzenia designera to podkreślenie wyjątkowości sprzętu, wygląda to świetnie… do czasu. Niestety kwestie funkcjonalności chyba w ogóle nie były tu brane pod uwagę – w końcu przenośny odtwarzacz to urządzenie narażone na możliwość porysowania. Rzecz jasna można „ubrać” iPoda w różne etui, obudowy… można, ale oznacza to konieczność sięgnięcia do kieszeni, a taka sytuacja spowodowana jest wymuszeniem przez producenta na kliencie konieczności zabezpieczenia sprzętu, który jest zbyt delikatny, aby go bez dodatków używać.
Co fabryka dała?
Zanim przejdę do dania głównego (soft, multimedia, słuchawki), krótko omówię „co fabryka dała”, koncentrując się na wyświetlaczu oraz procesorze, które pozwalają na bardzo szerokie wykorzystanie opisywanego urządzenia. W iPodzie touch 4 generacji zastosowano układ A4 znany z iPhone 4 oraz iPada 2. Co prawda nie jest tak szybki jak w wymienionych urządzeniach (zdecydowano się nieco obniżyć taktowanie), jednak nie ma to w istocie większego wpływu na szybkość odtwarzacza. Także mniejsza ilość pamięci (256MB wobec 512MB zastosowanych w iP4) nie jest ograniczeniem, przynajmniej na razie nie ma to żadnego negatywnego wpływu na wydajność. Analogicznie jak w przypadku iPada pierwszej generacji (tam także jest 256MB) ilość RAMu nie stanowi ograniczenia, choć zapewne w przyszłości pojawią się aplikacje, które będą wymagały dodatkowych zasobów, jednak wtedy zapewne będzie na rynku nie tylko następca (na temat którego pojawiają się ostatnio liczne plotki – cóż, premiera za pasem), ale kto wie czy nie będziemy mówili o iPodzie 6 generacji. O ile taki w ogóle się pojawi. Szybkość układu A4 pozwala komfortowo korzystać z największej atrakcji odtwarzacza – ekranu Retina o rozdzielczości 960×540 pikseli. Faktycznie obraz generowany przez ten ekran odznacza się niespotykaną wcześniej w handheldach czytelnością. Ta jest wyśmienita, ułatwiając przede wszystkim przeglądanie stron internetowych. Porównałem jakość wyświetlania na iPhone 4 z tym co prezentuje ekran recenzowanego iPoda. Cóż, wystarczy rzut oka na zamieszczone zdjęcia, aby stało się jasne, że to dwie, różniące się jakością matryce. Gdy patrzymy na wprost oba wyświetlacze generują porównywalny jakościowo obraz, niestety pod kątem wyraźnie widać, że iPod znacząco traci na jakości, widzimy zafałszowane kolory, obraz staje się coraz mniej czytelny. Czy to poważna wada? Raczej nie, bo zazwyczaj patrzymy na ten ekranik na wprost, a wtedy jakość jest bez zarzutu. Responsywność jest świetna, reakcja na dotyk szybka i precyzyjna.
A czego poskąpiła?
Dużo poważniejszym ograniczeniem jest brak obsługi kart pamięci, co jak wyżej jest świadomą i konsekwentną polityką firmy Apple. W przypadku sprzętu multimedialnego brak możliwości szybkiego przenoszenia muzyki, wideo czy zdjęć trudno uznać za zaletę. Do niedawna można było postawić Apple wielkiego minusa, bo też iTunes bez którego ani rusz, nie jest oprogramowaniem, które wzbudza wśród użytkowników powszechny entuzjazm. Jeżeli mamy Maka iTunes działa szybko, w przypadku PC z Windowsem sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Powolny, z mało przejrzystym sposobem administrowania treściami zgromadzonymi w bibliotece / urządzeniu mobilnym… tyle słów krytyki. Napisałem „do niedawna”, bo nadchodzący wielkimi krokami iOS5 spowoduje, że zarówno brak obsługi kart SD, jak i samo iTunes (notabene też przejdzie wielką transformację w wersji 11) przestaną być przeszkodą w wygodnym korzystaniu z handheldów marki Apple. Możliwe będzie (już jest, jeżeli skorzystamy z wersji beta systemu) znacznie szybsze aktualizowanie biblioteki za pośrednictwem WiFi, poza tym za pomocą chmury będzie można stworzyć dostępne w każdym miejscu (a nie przywiązany do danego PC/Maka z daną, lokalną biblioteką) archiwum swoich własnych plików multimedialnych. Co prawda nadal będzie konieczny dostęp do źródła (WiFi), ale w razie czego ściągniemy sobie muzykę do pamięci wybranego urządzenia. Oczywiście konieczny będzie, jak wyżej, dostęp do Internetu. Dodatkowo dzięki usłudze iTunes Match za 25$ będzie można korzystać praktycznie z całego katalogu iTunes. Pytanie tylko kiedy nastąpi to w Polsce? Nawet jeżeli, jak głoszą plotki, w tym roku zadebiutuje w naszym kraju jabłkowy sklep z muzyką i wideo, to wprowadzenie Match może nastąpić znacznie później (przykładowo w Wielkiej Brytanii, mimo pełnego dostępu do iTunes, wyżej wymieniona usługa pojawi się dopiero w 2012 roku). Tak czy inaczej iOS5 wprowadzi spore zmiany… tak duże, że oba artykuły (o iPadzie 2 oraz niniejszy) na pewno będzie warto zaktualizować. Zresztą sam iOS5 oraz iCloud doczekają się osobnego tekstu, bo wraz z innymi tego typu usługami (Google, Amazon) może znacząco zmienić sposób korzystania z mobilnej (i nie tylko) elektroniki.
Czego jeszcze Apple poskąpiło w zrecenzowanym produkcie? O slocie dla kart była już mowa, warto wspomnieć o braku możliwości podłączenia do dużego ekranu (gdzie jest HDMI… a przepraszam to Apple… to gdzie się podział mini DisplayPort?!) Obecnie firma z Cupertino zauważyła, że warto wprowadzić do najnowszego sprzętu obsługę złącza wysokiej rozdzielczości, czego dowodem ciekawa funkcja pozwalająca na przesył obrazu i dźwięku z iPada 2 na HDTV (konieczne pośrednictwo Apple TV drugiej generacji). Niestety opisywany iPod nie ma takich możliwości, to znaczy nie da się grać w trybie mirror na ekranie HDTV (quasi stacjonarna konsola to niegłupi pomysł, przyznacie?). Można rzecz jasna przesłać obraz za pomocą nowoczesnego amplitunera (który dokona konwersji analogowego obrazu na cyfrowy i prześle go na ekran telewizora), Apple TV lub np. iXtreamera, odtwarzacza sieciowego z dokiem, którego miałem przyjemność testować kilka miesięcy temu. Niestety jak pokazał ostatni przypadek (iXtreamer), jakość była wyraźnie gorsza niż z iPada… albo inaczej, nie była tak dobra jak z iPada. Poza tym znowu trzeba iść do sklepu i kupić dedykowany adapter.
Nie zapomnijmy o…
Co jeszcze pojawiło się w czwartej generacji, czego nie było w poprzednikach? Kamery. Podobnie jak w przypadku iPada 2, nie są one najwyższych lotów, ale na szczęście tutaj jest jednak lepiej niż w tablecie – zdjęcia wykonane za pomocą iPoda nie są gorsze od tych wykonanych za pomocą np. iPhone 3GS. Kamery, bo są dwie – jedna z tyłu o wyższej rozdzielczości oraz służąca do wideorozmów (FaceTime). O usłudze możecie przeczytać w recenzji iPada 2, który podobnie nie miał modułu 3G, co oznaczało łączenie się z kontaktami z zapisanym adresem e-mail, a nie numerem telefonicznym… oczywiście usługa jest przeznaczona wyłącznie dla posiadaczy elektroniki z logo jabłuszka na obudowie. Popatrzymy na siebie wtedy, gdy Jolka, Krzysiu, Misiu będzie uzbrojony w iPhone, iPoda czy iPada… Powracając do kamer – nie ma wsparcia dla HDR, lepsze wrażenie (od zdjęć) robią klipy wideo (720p), które zamontowana z tyłu kamerka rejestruje z całkiem zadowalającą jakością. Potem można poddać je obróbce na przykład za pomocą aplikacji iMovie. Rzecz jasna możemy zapomnieć o dobrej jakości w warunkach słabszego oświetlenia… Apple nie przewidziało żadnej lampki, trzeba zadbać o dobre, zewnętrzne światło. Aha, no i oczywiście, aby wideorozmowy miały sens, pojawił się na wyposażeniu mikrofon. Pozwala on nie tylko na komunikowanie się ze znajomymi za pomocą opisanej powyżej usługi, ale także na głosowe sterowanie iPodem, co może w określonych sytuacjach być całkiem przydatne.
Ostatnim elementem, który dodało Apple w czwartej generacji jest żyroskop. To spore ułatwienie w grach, część z nich korzysta z tego udogodnienia. Jako że ten model można, co mam nadzieję udowodni jeden z kolejnych akapitów, uznać za mobilną konsolę, sprzęt z powodzeniem zastępujący obecną generację tego typu urządzeń (Nintendo, Sony) to dodatnie żyroskopu było bardzo ważnym uzupełnieniem rozrywkowych możliwości dotykowego iPoda. Tandem akcelerometr, żyroskop sprawdza się w wielu grach bardzo dobrze, uprzyjemniając rozgrywkę, pozwalając na całkiem precyzyjną kontrolę tego, co się dzieje na ekranie.
Wypadałoby napisać parę słów na temat baterii… jest nieźle, choć przy mocno intensywnym korzystaniu szybko trzeba będzie pomyśleć o gniazdku. I tak muzykę odtwarzamy przez około 40 godzin, wideo przez 7, zaś buszowanie w sieci to w zależności od przeładowanych efektami witryn od 20 do 30 godzin. Nie spoglądamy więc nerwowo na stan akumulatora. W trybie mieszanym, z włączonym stale WiFi, trzeba się liczyć z krótszym działaniem na baterii – u mnie często trzeba było iPoda ładować raz na dobę, ze względu na streaming/sterowanie innym sprzętem co wymagało stałego podpięcia do sieci. Tak czy inaczej to dobry wynik, patrząc przez pryzmat dużego ekranu LCD oraz zastosowanych układów. Za pomocą ładowarki Apple, której jw niestety poskąpiono, sprzęt ładuje się bardzo szybko, nie trwa to dłużej niż 2.5h.
…oraz o WiFi. Sam co prawda u siebie problemów nie doświadczyłem, ale byłem świadkiem braku możliwości sensownej współpracy z niektórymi routerami. iPod nie podsiada sieciówki z najwyższej półki. Co to oznacza w praktyce? Najlepiej sprawdzić przed zakupem, czy dany osprzęt sieciowy będzie pozwalał iPodowi na połączenie z naszą siecią/Internetem. Dodatkowo WiFi bardzo szybko pożera zasoby energii zgromadzonej w baterii urządzenia. Wreszcie nie ma co liczyć na dobre rezultaty, gdy router oddzielają od iPoda dwie, trzy ściany. Wtedy połączenie się rwie, działa niezbyt pewnie.
Clou…
No dobrze, mamy już za sobą opis i wrażenia dotyczące hardware, czas na danie główne… iPod touch to coś więcej niż grajek, to wielofunkcyjne urządzenie, które może zastąpić z powodzeniem parę rodzajów urządzeń – sterowników, konsol oraz urządzeń źródłowych audio (wideo z ograniczeniami, audio …już nie). Zatem czas na oprogramowanie, a wraz z nim na opis jakości rozrywki, w tym przede wszystkim to co stanowi (niby) podstawową funkcję iPoda – słuchanie muzyki, w tym wypadku bez ograniczeń co do „efektorów”. Pod tym określeniem kryją się inne urządzenia, takie jak: nowoczesne amplitunery, stacje muzyczne z funkcją AirPlay oraz dokujące z głośnikami oraz inny sprzęt pozwalający na współpracę z odtwarzaczem. Wreszcie pozbędę się bez żalu firmowych pseudosłuchawek i przedstawię parę alternatywnych modeli, które nie tylko umożliwią uzyskanie dużo lepszej jakości, ale będą także wstępem do podróży w świat dźwięku wysokiej jakości (w tym wypadku z dodatkiem omawianego iPoda).
Oglądamy
Firmowa aplikacja wideo sprawdzi się przy odtwarzaniu materiałów z iTunes, co dla polskiego użytkownika oznacza głównie korzystanie z podcastów, ewentualnie oglądanie ściągniętych wcześniej i zapisanych w bibliotece iTunes wideoklipów (rozdzielczość 720p, choć można to obejść). Ograniczeniem są natywnie wspierane formaty, wśród których nie ma najpopularniejszych, w których zazwyczaj można obejrzeć jakiś film czy serial. Do tego wszystkiego służy nam aplikacja AVPlayer, pozwalająca na odtwarzanie wszystkiego jak leci, z wieloma przydatnymi funkcjami – jednym zdaniem – odpowiednik dobrej klasy odtwarzacza softwareowego w komputerze. Mamy rzecz jasna obsługę napisów (z ogonkami), możemy odpowiednio dopasować je do odtwarzanego materiału. Nie ma problemów z kontenerem matroski, z wideo zapisanym w xvid oraz divx, w tym plikami 1080p (są odtwarzane, konwersja w locie), a także z dźwiękiem (konwersja, w tym AC-3). Możliwe jest połączenie ze zdalnym serwerem, z tym że trzeba pliki pobrać do pamięci odtwarzacza. To kombajn, który sprosta nawet wyśrubowanym wymaganiom, alternatywą jest VLC, niestety sprawiający pewne problemy podczas użytkowania. Oczywiście programów do odtwarzania jest bardzo dużo, ale wspomniana powyżej aplikacja zaspokaja nasze potrzeby właściwie w 100 procentach. Dzięki AirPlay można przesłać bezprzewodowo obraz z dźwiękiem na ekran telewizora, ale do tego potrzebne będzie Apple TV (którego test przygotowujemy). Warto będzie wtedy skorzystać z aplikacji Remote, o której wspomnę w akapicie „Sterujemy”. Jakość obrazu na wyświetlaczu jest bardzo dobra, nasycenie kolorów, ostrość, płynność bez zastrzeżeń – pod jednym wszakże warunkiem: należy patrzeć na ekran pod niewielkim kątem, najlepiej na wprost. O dźwięku przeczytacie poniżej…
Słuchamy
iPodowy software będzie wystarczający w sytuacji korzystania z mp3. Jeżeli ktoś gromadzi muzykę w formacie AAC (w Polsce, z racji braku dostępu do katalogu iTunes, nie jest to zbyt popularna opcja) to rzecz jasna oprogramowanie firmowe sprawdzi się bardzo dobrze. To także jeden ze sposobów skorzystania z bezprzewodowego streamingu audio za pomocą AirPlay, na szczęście nie jedyny – coraz więcej aplikacji firm trzecich jest kompatybilna z tą technologią. Jeżeli jednak zapragniemy odtwarzać formaty nieobsługiwane natywnie, będziemy chcieli zastosować alternatywę dla jabłkowego softwareowego odtwarzacza to nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać jeden z wielu dostępnych na App Store programów. Te można podzielić na aplikacje pozwalające po prostu na odtwarzania (czyli zastępstwo) oraz takie, które dodatkowo zintegrowane są z serwisami, urządzeniami nieobsługiwanymi przez jabłkowego grajka. Jeżeli zatem przyjdzie nam ochota na odtwarzanie plików FLAC, bardzo dobrym wyborem będzie Golden Ear. To program pozwalający na odtwarzanie tego typu materiału, dodatkowo paru innych niewspieranych formatów: APE/WAV/AIFF/ALAC. Co ważne, można grać gęste pliki (24bit 96kHz). Utwory dodajemy za pośrednictwem iTunes (USB sharing), a kolekcję można następnie odtwarzać także na sprzęcie kompatybilnym z AirPlay. Co więcej możliwe jest pełne administrowanie zbiorami zapisanymi w pamięci urządzenia (czego nie da się zrobić za pomocą firmowego oprogramowania). Alternatywą jest FLAC player oraz liczne programy, pozwalające na nieco więcej niż natywny odtwarzacz. Jeżeli zechcemy wykorzystać sprzęt kompatybilny z uPnP/DLNA to idealnym rozwiązaniem będzie PlugPlayer. To świetne rozwiązanie, gdy w domu korzystamy z serwera NAS, będącego magazynem dla naszej kolekcji muzycznej / filmowej. Poza tym każdy komputer może stać się źródłem materiałów odtwarzanych w streamingu przez naszego iPoda. Sam odtwarzacz przypomina w działaniu ten firmowy, wyświetlane są okładki, informacje na temat utworu / wykonawcy. O aplikacji wspomnę jeszcze przy okazji opisu możliwości sterowania domowym sprzętem AV – to co powyżej nie wyczerpuje tego, co potrafi iPod z pobranym z wirtualnego sklepu PlugPlayerem. Dla osób lubiących posłuchać internetowego radia, App Store oferuje dziesiątki aplikacji pozwalających na mniej lub bardziej komfortowe korzystanie z rozgłośni sieciowych. W recenzji iPada 2 opisywałem znakomity TuneIn Radio, nie tylko ułatwiający katalogowanie stacji, szybkie wyszukiwanie takich, które nas interesują, atrakcyjną wizualnie oprawę. Możemy także w ten sposób uzupełniać naszą kolekcję audio, nagrywając to co nam się podoba do pamięci urządzenia. Jeżeli dysponujemy serwerem NAS firmy Synology to każdy format audio odtworzymy (transkodowanie) za pomocą aplikacji DS Audio. To wygodny sposób na streaming, do tego darmowy (no, nie do końca, bo przecież trzeba najpierw kupić dysk sieciowy Synology) – program jest do pobrania za darmo z App Store.
No dobrze, jak już jesteśmy przy odtwarzaniu dźwięku warto by pochylić się nad możliwościami brzmieniowymi iPoda. Cóż, z tym nie jest najlepiej, a wynika to głównie z dostarczonych w komplecie słuchawek. Z pudełka wypadnie dodatkowo tylko kabelek USB, zasilacz trzeba… o zgrozo, dokupić, chyba że ma się telefon Apple, ale to rzecz jasna nie jest żadne wytłumaczenie dla producenta, który poskąpił tego podstawowego elementu wyposażenia. Słuchawki dostarczone z iPodem (dotyczy to wszystkich firmowych słuchawek Apple) to jednym słowem – tragedia. Fatalna jakość dźwięku, którą obnaża szczególnie podpięcie czegoś lepszego to wstyd dla producenta. W końcu, jakby nie patrzeć, słuchawki w odtwarzaczu osobistym to rzecz bardzo ważna, właściwie niezbędna. To, że wbudowany głośniczek gra kiepsko nikogo specjalnie nie dziwi – w tak cienkiej obudowie po prostu nie dało się zamontować przetwornika który zagrałyby lepiej. Zresztą jakość zamontowanego w iPodzie układu odpowiedzialnego za konwersję dźwięku cyfrowego na analogowy także pozostawia nieco do życzenia. Dlatego, o ile jest taka możliwość, warto skorzystać z zewnętrznego DACa (zamotanego w stacji muzycznej, amplitunerze, cyfrowym wzmacniaczu, odtwarzaczu z dockiem etc.). Przesłanie cyfrowego dźwięku za pomocą złącza 30 pinowego i późniejsze jego skonwertowanie do postaci analogowej na zewnętrznym urządzeniu audio to droga do uzyskania najlepszej jakości. O tym aspekcie wspomnę jeszcze nieco dalej, omawiając parę możliwych konfiguracji iPoda z różnymi urządzeniami AV.
Co się tyczy słuchawek, to sprawdziłem jak duży progres uzyskamy po podłączeniu odtwarzacza do paru wybranych modeli, których używam na co dzień. Na pierwszy ogień poszły pchełki Vedia SRS-300. Różnica była wyraźnie zauważalna już po pierwszych odsłuchach. W przypadku firmowych słuchawek dźwięk bez względu na jego pierwotną formę rejestracji, prezentuje się w taki sposób, jakby był poddany bardzo mocnej kompresji. Nie ma mowy o detalach, muzyka pozbawiona jest oddechu, wypełnienia, dźwięk jest płaski, jednowymiarowy. Ot, coś tam gra nam w głowie, o dynamice, o kontroli możemy zapomnieć. Trudno także mówić o harmonijnym połączeniu zakresów… tego po prostu nie ma, bo wszystko się zlewa w jedną pulpę. Już niepozorne, całkiem niezłe pchełki firmy Vedia zagrały znacznie lepiej. Dźwięk poprawił się w każdym zakresie, wreszcie przekaz stał się muzykalny, pojawił się dobrze kontrolowany bas, właściwy rytm, szczegółowość… coś, czego firmowe słuchawki nie były w stanie odtworzyć. Do tego dochodzi podatność firmowych pchełek na splątanie kabelka. Od razu warto po zakupie zmienić ten niewypał na (niemalże) cokolwiek innego.
Kolejny model to większy kaliber: słuchawki AKG K530. Austriacka firma jakiś czas temu zdecydowała się na dość odważny designersko krok – jej niektóre nowe modele słuchawek otrzymały białe obudowy, nawiązujące nieco stylem do… produktów Apple. Dzisiaj mówi się o tego typu produktach „lifestylowe”… jak zwał, tak zwał, grunt, że w dużych słuchawkach AKG można znaleźć to, co najważniejsze – dźwięk na poziomie, gwarancję wysokiej jakości odtwarzania. W przypadku omawianego modelu mówimy o dużych (co w przypadku przenośnego sprzętu trudno uznać za zaletę) słuchawkach, pół-otwartych, z długim kablem zakończonym wtykiem 3.5mm. To model, który zdaniem producenta nadaje się do współpracy z mobilnymi urządzeniami. W moim odczuciu nie bardzo się nadaje, bo po pierwsze AKG K530 są nieco za duże, po drugie lubią się w nich pocić uszy. W domowych warunkach sprawdzają się dobrze, ale z iPodem tak sobie. To wrażenia związane z ergonomią, pytanie jak to gra z testowanym odtwarzaczem? Jest tak, jakbyśmy skorzystali z budżetowego stereo. To znaczy dźwięk staje się HiFi, pojawia się możliwość oceny jakości nagrania (wyraźnie gorzej z muzyką poddaną mocnej kompresji), co w przypadku dobrej jakości materiałów skutkuje bardzo ładnym, harmonijnym przekazem. Scena przestaje być ściśnięta, pojawiają się plany, dzięki większej rozdzielczości możemy wyłowić z utworu szczegóły które wcześniej nam umykały. To oczywisty postęp w stosunku do pchełek (większość tego typu słuchawek nie jest w stanie zbliżyć się do jakości przetworników zamontowanych w dużych modelach – fizyki nie da się obejść). Tak czy inaczej na zewnątrz taka para raczej się nie sprawdzi, co innego w domu.
Najnowsze Klipsch Image One to, podobnie jak opisane powyżej AKG, pełnowymiarowe słuchawki dynamiczne, nauszne (tym razem zamknięte) z dodatkowym mikrofonem dedykowane do współpracy z handheldami Apple. Ten model wart jest osobnego omówienia, które zaprezentujemy niebawem na naszych łamach. Tutaj powiem, czy raczej napiszę tylko tyle, że od strony ergonomicznej to produkt bez zarzutu, niezwykle wygodny, stworzony do pracy z odtwarzaczem przenośnym / telefonem. Co się tyczy dźwięku, to przede wszystkim postawiono w przypadku Image One na dynamikę, głównie koncentrując się na basie. To ten zakres został tutaj podkreślony, co nie oznacza, na szczęście, że odbyło się to kosztem średnicy czy wysokich tonów. Nie, nic takiego nie miało tu miejsca, cały przekaz bardzo ładnie łączy się w całość. Jednakże to właśnie na bas zwracamy uwagę, bo nie dość że potrafi zejść niezwykle nisko, to jeszcze jest znakomicie kontrolowany, czysty – nic tutaj nie dudni. Do tego ta dynamika – aż się chce przebierać nogami w rytm jakiegoś skocznego kawałka. Amerykanom, specjalistom od zestawów głośnikowych kina domowego, należą się słowa uznania. iPod w takim połączeniu wyraźnie zyskuje, można powiedzieć, że takie słuchawki pozwalają cieszyć się muzyką z odtwarzacza. Przepięcie ich do zewnętrznego wzmacniacza słuchawkowego oraz zestawu HiFi pokazuje, że mogłoby być jeszcze lepiej (na przeszkodzie stoi konstrukcja toru audio w iPodzie). Dzięki pilotowi będzie można zwiększyć, zmniejszyć głośność oraz włączyć, wyłączyć odtwarzanie. Dzięki zamkniętej konstrukcji, żaden niepożądany dźwięk nie zakłóci nam odsłuchu. Niska waga to dodatkowa zaleta, a bardzo wygodne muszle pozwalają na komfortowy osłuch przez dłuższy czas bez oznak jakiegokolwiek zmęczenia.
Wreszcie ostatnie w zestawieniu, AKG K701. To high-endowy model, jeden z najbardziej cenionych na rynku. Trudno się dziwić, szczególnie gdy nałożymy je na głowę (nigdy nie udało mi się założyć na łeb równie wygodnych słuchawek – tutaj naprawdę nie czujemy, by cokolwiek przylegało nam do głowy… pełen komfort, długie odsłuchy bez najmniejszego zmęczenia). To kolejny produkt, który doczeka się osobnej recenzji, zresztą w tym wypadku będzie to nie tylko test tych „nauszników” ale także wzmacniacza słuchawkowego firmy Music Hall. W połączeniu z iPodem możemy mówić o przeroście formy nad treścią, to znaczy dźwięk jest bardzo dobry, ergonomia lepsza niż w przypadku K530, ale… iPod jest zbyt niedoskonałym źródłem muzycznym, aby pokazać pełnię zalet 701-ek. To zresztą nie jest żadna wada, bo na rynku jest zaledwie parę konstrukcji „audiofilskich” odtwarzaczy muzycznych, z produktami HiFiMan`a na czele. Nie czynię z tego zarzutu, zwracam jedynie uwagę, że dopiero połączenie dock (przesył cyfrowy) – DAC – wzmacniacz – słuchawki (np. omawiany model) może pozwolić uzyskać najlepsze rezultaty. Rzecz jasna o mobilności nie ma wtedy mowy.
A jak się sprawy mają gdy iPod stanie się źródłem dla zewnętrznego sprzętu muzycznego? Sprawdziłem jak odtwarzacz zagra połączony z Logitech Pure-Fi Anywhere, Bowers&Wilkins Zeppelin Air, Onkyo TX-609 oraz z budżetowym stereo. Stacje muzyczne to niezwykle szybko, dynamicznie rozwijający się segment produktów, których wspólnym mianownikiem jest złącze dokujące dla handheldów Apple (najczęściej iPoda/iPhone). W przypadku produktu Logitecha mamy do czynienia z prostym, nieskomplikowanym urządzeniem, którego główną zaletą jest wyposażenie go w baterię, pozwalającą na korzystanie z zewnętrznych głośników w dowolnej lokalizacji. Około 10 godzin grania jest wartością w pełni wystarczającą. Do stacji można podłączyć za pomocą złącza liniowego dodatkowy sprzęt audio. Po podłączeniu iPoda można nim sterować za pomocą małego pilota, ale dużo lepszym rozwiązaniem wydaje się wykorzystanie omówionego w artykule PlugPlayera. Warunek – konieczność posiadania telefonu marki Apple, względnie tabletu. Możemy w ten sposób sterować odtwarzaniem bez obawy, że pilot (IR) nie zobaczy stacji. Dźwięk jest rzecz jasna dużo lepszy od tego jaki oferuje wbudowany głośniczek, jednak trudno tu mówić o wysokiej jakości – po prostu to idealne rozwiązanie typu „muzyka w tle”. Wygodne, praktyczne, pozwalające stworzyć kolejną strefę w każdym miejscu. Pure-Fi nie różnicuje nagrań, nie ma mowy o przestrzeni, scenie, znanej z nawet budżetowego zestawu HiFi, stereofonii. Tak czy inaczej iPod zagra czysto, wystarczająco głośno, z dynamiką znacznie lepszą od tej, którą oferują dołączone do odtwarzacza słuchawki, nie wspominając już o malutkim głośniczku.
W przypadku Zeppelina Air mamy do czynienia ze sprzętem z zupełnie innej ligi. To właściwie pełnoprawny element domowego zestawu audio HiFi, który potrafi zawstydzić budżetowe systemy, oferując jakość niespotykaną w tej kategorii sprzętu (stacje muzyczne, boomboksy). Gra to po prostu znakomicie, test tego urządzenia opublikujemy niebawem. Nie rozwodząc się nad możliwościami (AirPlay, 24bity po optyku), powiem tylko, że handheld Apple staje się całkiem sensownym źródłem audio, a ogromną zaletą jest tu możliwość łatwej dyslokacji, postawienia cygara niemalże wszędzie, pod warunkiem że to wszędzie oznacza możliwość dostępu do gniazdka elektrycznego. Sprzęt różnicuje nagrania, ma fenomenalny bas, wspaniałą, jak na zamknięte we wspólnej obudowie przetworniki, stereofonię, no i najważniejsze – Zeppelin jest niezwykle muzykalny, chce się tego słuchać, pięknie zszyte zakresy, harmonijny przekaz… naprawdę trudno wyobrazić sobie stacje muzyczną dla iPoda, która grałaby lepiej od omawianego urządzenia.
Jeżeli chodzi o amplituner, to na wstępie muszę zaznaczyć, że sprawdziłem głównie współpracę odtwarzacza Apple, koncentrując się na funkcjonalności takiego podłączenia oraz możliwości wykorzystania iPoda jako strefowego sterownika. W odróżnieniu od Marantza oraz Denona musimy posiłkować się kablem USB, aby połączyć sprzęt ze sobą, nie ma mowy o kompatybilności z AirPlay. Na szczęście współpraca jest bardzo dobra, można wykorzystać do nawigowania dostarczonego w komplecie z amplitunerem pilota. Na podłączonych monitorach zagrało to całkiem nieźle, choć od razu słychać różnicę między budżetowym zestawem stereo, a sprzętem Onkyo. Kino domowe to przede wszystkim filmy, muzyka odtwarzana jest w bezpieczny sposób, ale raczej jako niezobowiązujące „granie w tle” niż wciągający przekaz z wieloma detalami, szeroką sceną etc. W sumie, znacznie więcej przyjemności przyniosło połączenie iPoda z Zeppelinem, jeżeli oceniamy jakość dźwięku w kategoriach bezwzględnych, to znaczy wyławiamy ograniczenia brzmieniowe, analizujemy dokładnie to co słyszymy. Tak czy inaczej takie połączenie ma sens, szczególnie gdy 64GB pamięć iPoda wypełniona jest „po brzegi” naszą ulubioną muzyką, a w salonie stacjonarnym źródłem dźwięku jest kino domowe.
W przypadku podłączenia z budżetowym stereo wychodzą na jaw ograniczenia przetwornika w iPodzie. O ile nie mamy cyfrowej stacji dokującej (albo systemu stereo ze zintegrowanym dockiem, albo chociaż portem pozwalającym na bezpośrednie podłączenie iPoda, względnie urządzeń audio kompatybilnych z AirPlay) jesteśmy skazani na odtwarzanie za pośrednictwem standardowej stacji dokującej ze zwykłym wyjściem liniowym. Nie jest to najszczęśliwsze połączenie. Nie ma się co oszukiwać, w ten sposób zdegradujemy jakość dźwięku, choć dobry zestaw (testowano na wzmacniaczu NAD C315BEE) będzie próbował zamaskować wady podłączonej elektroniki. Lepsze efekty uzyskamy podpinając stację za pomocą kabla jack-RCA do tylnych wejść zintegrowanego wzmacniacza, niż korzystając z dedykowanego portu jack dla odtwarzaczy przenośnych na przednim panelu. Tak czy inaczej zagra to gorzej niż współpracujący ze wzmacniaczem odtwarzacz CD, nawet gdy będziemy korzystać w iPodzie z plików lossless o jakości „płyty CDA”.
Gramy
Już teraz oferta wirtualnego sklepu obejmuje setki gier, które moim zdaniem mogą swobodnie konkurować z tym co oferuje biblioteka PSP czy DS/3DS. Oczywiście dla niektórych krytycznym kryterium jest brak fizycznych kontrolerów. Owszem, trudno ten aspekt przeoczyć, ale wiele gier umożliwia bardzo wygodne i precyzyjne sterowanie, nie mówiąc już o tym, że niektóre są wręcz stworzone do obsługi za pomocą dotykowego ekranu. Obecnie sprawa ze sterowaniem wygląda trochę tak, jakby czynić zarzut Nintendo, że jego DS nie ma analogowej gałki i także obsługiwany jest za pomocą rysika. A przecież w ogóle nie o to tu chodzi – najważniejszym kryterium jest przyjemność płynąca z rozgrywki. Jeżeli dane rozwiązanie się sprawdza to utyskiwania na brak fizycznych kontrolerów nie mają większego sensu. Zresztą zarówno Sony, jak i Nintendo doskonale sobie zdają sprawę z niebezpieczeństwa dla nich jakie niesie rozwój gier dla iOSa. Możemy zatem zagrać zarówno w tytuły znane z dużych konsol, czy komputerów (wyścigi samochodowe, gry FPS), jak i takie, które powstały specjalnie dla handheldów. Patrząc na Infinity Blood, na Real Racing 2, na 1951, czy najnowszego Brothers in Arms 2 trudno nie zauważyć, że iPod touch może z powodzeniem pełnić funkcję przenośnej konsoli, która dostarczy godziwej rozrywki. Zalety są co najmniej dwie: szybki dostęp do tytułów za pomocą wirtualnego sklepu oraz niska cena gier. Do tego cześć z nich to rozbudowane aplikacje, których ukończenie nie zajmie paru godzin, jak to często bywa w dzisiejszych tytułach serwowanych taśmowo przez developerów. Dodatkowo można zagrać w proste, ale wciągające tytuły stworzone specjalnie pod kątem handheldów. Jakość grafiki jest bardzo wysoka, często lepsza, albo przynajmniej porównywalna z tą, jaką spotykamy w PSP. Oprawa czasami wprawia w osłupienie, ale w sumie nie ma się co dziwić, to właśnie przenośna elektronika rozwija się dzisiaj najszybciej, a nowe generacje układów SoC oferują coraz większą moc obliczeniową, coraz większe możliwości w zakresie grafiki 3D. Szkoda tylko, że omawiany sprzęt nie jest kompatybilny z funkcją mirroringu. Dzięki firmowemu GameCenter mamy dostęp do wsystkich naszych gier i wyników w jednym miejscu. Warto dodać, że podczas intensywnej rozgrywki (szczególnie w przypadku gier trójwymiarowych) urządzenie zaczyna się robić mocno ciepłe, a nawet gorące.
Sterujemy
Wszystkie nasze piloty możemy spokojnie schować do szafy. Te uniwersalne, rozbudowane o funkcje uczenia i programowania, poniekąd też możemy schować. Dzięki iPodowi można obecnie sterować często całym domowym AV, bez żadnych ograniczeń związanych z widzeniem się urządzeń. Za pośrednictwem WiFi sterujemy z każdego miejsca, a w razie konieczności sterowania sprzętem nie figurującym na liście App Store, można zakupić program oraz dodatkowe akcesoria przemieniające iPoda w uniwersalnego pilota (co już tak wygodne w użyciu, jak dedykowane programy, nie jest). Obecnie praktycznie każdy sprzęt trafiający na rynek ma, albo zaraz będzie miał swoją aplikację sterującą. Zazwyczaj producenci AV wypuszczają dla całej linii produktów dedykowany software, który pozwoli na sterowanie, pełną obsługę ich produktów. Sam korzystam z tego typu aplikacji bardzo często. Amplituner Onkyo ma świetny soft, który pozwala na sterowanie jakby nie patrzeć skomplikowanego sprzętu bez większych problemów na ekranie odtwarzacza/telefonu. Jest to lepsze rozwiązanie niż kabelek z czujnikiem IR podłączony do odpowiedniego złącza amplitunera, pozwalający na sterowanie sprzętem w innym pomieszczeniu za pomocą firmowego pilota. Bajecznie proste przełączanie źródeł, odsłuch radia i muzyki z serwera, indywidualne dopasowanie ustawień – to wszystko w zasięgu palca. Równie udany software oferuje Panasonic. Tegoroczne HDTV Viera to zaawansowane, sieciowe odbiorniki, które pozwalają na surfowanie po Internecie, wiele nowych możliwości. Na szczególne wyróżnienie zasługuje dotykowy panel, który można wywołać, pozwalający na bardzo komfortowe korzystanie z Internetu na ekranie telewizora. Ten touchpad pozwoli na szybką i sprawną nawigację, szczególnie w ramach nowych, rozbudowanych usług Viera Connect. Dodajmy do tego wspomniany wcześniej, formowy Remote, który pozwoli na obsługę każdego urządzenia Apple, sterowanie nim, wsparcie dla AirPlay. To oprogramowanie które łączy wszystkie urządzenia z logo jabłka na obudowie w wielostrefowy system, pozwala na korzystanie z materiałów zapisanych w pamięci wszystkich iPodów, iPhone, czy iPadów. Dodajmy do tego opisywanego powyżej PlugPlayera zamieniającego iPoda w urządzenie sterujące wobec każdego kompatybilnego z DLNA rozwiązania na rynku. Po zadokowaniu możemy za pomocą innego iPoda lub iPhone z odpalonym PP przejąć kontrolę nad odtwarzaniem dźwięku. Sterujemy na odległość odtwarzając muzykę nawet w paru strefach (wymagane dodatkowe urządzenia). Poza tym znajdziemy dedykowane aplikacje sterujące odtwarzaczami Squeezeboks (oferujący wiele, z integracją z AirPlay, program iPeng) oraz Boxee, Sonos czy te, sterujące elektroniką użytkową spod znaku Denona, Yamahy, Onkyo (jw) czy Marantza. Obecnie każdy chce być kompatybilny, wręcz zintegrowany z platformą Apple iOS. Można także zaplanować sobie nagrywanie programem stworzonym na potrzeby telewizji kablowej UPC. Za rogiem czai się cała domowa automatyka, co pozwoli budować instalację na fundamencie względnie tanich rozwiązań i bardzo taniego oprogramowania. Także na zewnątrz, nawet w zupełnie innym, odległym miejscu będziemy mogli ustawić ściąganie albo sprawdzić czy kopie są zapisywane za pomocą firmowych aplikacji DS. Można więc przejrzeć zawartość dysków, zaplanować pobieranie wybranych plików z sieci, kontrolę nad pracą HDD etc. Możliwości jest wiele, a iPod jako najporęczniejszy z handheldów, świetnie się w roli wielozadaniowego sterownika sprawdzi.
Podsumowując…
Opisany powyżej iPod to coś więcej niż odtwarzacz PMP. To mały, wielofunkcyjny komputerek z, dysponującym setkami tysięcy aplikacji, mobilnym systemem operacyjnym. To właśnie iOS pozwala na dużo więcej niż tylko odtwarzanie muzyki i wideo. Cóż, mamy tutaj do czynienia z przenośnym urządzeniem multimedialnym, które może zastąpić co najmniej kilka innych. Na rynku trudno znaleźć alternatywę, na myśl przychodzi mi właściwie tylko jeden produkt – samsungowy Galaxy Player, który powiela pomysł Apple na „iPhone minus telefon”, jaki zastosowano w przypadku omawianego PMP. Tak uniwersalny sprzęt znajdzie wiele dodatkowych zastosowań, szkoda że Apple nie dając możliwości rozbudowy pamięci we własnym zakresie (SD) oferuje modele z marnymi 8GB (to kompletna pomyłka), a jedyny sensowny moim zdaniem iPod touch to przetestowany egzemplarz z 64GB. Sytuacji nie zmieni radykalnie chmura (bo streamingu audio/wideo w iCloud nie przewidziano), choć liczne muzyczne usługi sieciowe w jakimś zakresie są panaceum na chroniczny brak miejsca. W przypadku plików skompresowanych nie ma tragedii, ale gdy zapragniemy odtwarzać muzykę w najlepszej możliwej jakości sytuacja ulegnie zmianie (FLAC 24bit to czasami prawie 1GB przestrzeni zjadane przez pojedynczy album). Rzecz jasna odtwarzanie takiej muzyki wymaga dobrych słuchawek, względnie takiego urządzenia jakim jest Zeppelin Air. Wtedy dopiero można docenić lepszą jakość materiału. W przeciwnym razie wystarczy lossless audio oferowany przez Apple lub mp3 o jakości 320kbit. Co się tyczy wideo oraz gier to iPod touch 4 generacji sprawdza się w tych zadaniach doskonale, jedynym minusem jest brak obsługi mirroringu (gry). Dodatkowo za pomocą jednego urządzenia możemy sterować praktycznie całą domową elektroniką użytkową – rzecz niezwykle przydatna w rozbudowanych instalacjach. Nie trzeba odpalać PC aby móc obsłużyć podstawowe usługi domowego serwera, można to zrobić zdalnie, a to tylko jeden z przykładów możliwych zastosowań. W przypadku podłączenia do Apple TV uzyskujemy nowe możliwości, brak HDMI przestaje tak doskwierać, choć Apple mogłoby dodawać adapter do kompletu (no ale po co wspominać o adapterze wideo, jeżeli w zestawie nie ma nawet zasilacza). iPod touch 4 generacji zasługuje na rekomendację, choć warto podkreślić że nie każde urządzenie z logo jabłka na obudowie z definicji na taki znaczek zasługuje. Na razie jednak po iPadzie mamy drugie wyróżnienie, cóż poradzić – w tej kategorii sprzętu iPod jest po prostu bezkonkurencyjny.
Produkt zostaje wyróżniony przez HD-Opinie rekomendacją:
Odtwarzacz osobisty iPod touch 4 gen.
Plusy
+ design
+ jakość materiałów oraz montażu
+ bogate możliwości wykraczające poza zakres tego, co definiujemy jako PMP
+ wysoka rozdzielczość wyświetlacza, ostry jak żyleta obraz
+ odtwarzanie wysokiej jakości wideo (HD, także to rejestrowane przez kamerę)
+ responsywność
+ wsparcie
+ łatwe rozszerzenie możliwości, właściwie bez ograniczeń
+ szybkość działania (SoC)
+ wysoka mobilność
+ kompatybilność z licznymi urządzeniami AV
+ wysokiej jakości, dodatkowe akcesoria dostępne na rynku
+ możliwości komunikacyjne
+ solidna bateria
Minusy
- tył podatny na zarysowania
- brak podstawowych akcesoriów w komplecie (zasilacz!)
- podłej jakości słuchawki
- odtwarzacz robi się gorący w trakcie intensywnego korzystania
- Retina wygląda ładnie na wprost, pod kątem jest kiepsko
- jakość zastosowanego przetwornika audio mogłaby być lepsza
- ograniczenia w specyfikacji, które mogą mieć znacznie w przyszłości (256MB pamięci)
- kamerka z tyłu mogłaby oferować lepszą jakość zdjęć, brak lampki
- średniej jakości moduł WiFi
Autor: Antoni Woźniak
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.