LogowanieZarejestruj się
News

Urzędowe ceny w kapitalizmie? Owszem, np. w Anglii na Blu-ray

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
BD

Regulowanie cennika decyzjami administracyjnymi jest w gospodarce wolnorynkowej czymś niezbyt często spotykanym. Owszem, państwo stoi na straży cen niektórych, strategicznych produktów i usług (kłaniają się paliwa, energia, gaz…) jednak nawet jeżeli chodzi o tego typu rzeczy elementem decydującym o finalnej cenie jest przykładowo cena surowca na światowych rynkach. Czymś innym jest próba wprowadzenia widełek dotyczących towaru, który trudno zakwalifikować jako strategiczny, mający wpływ na całą gospodarkę. W rym konkretnie wypadku chodzi o płyty Blu-ray, które sprzedają się coraz lepiej, a sprzedają się coraz lepiej bo są coraz tańsze (nie u nas, sprawa dotyczy Wielkiej Brytanii). W Polsce sprawa jest jasna – to dobro luksusowe, ceny stoją w miejscu (no może nie do końca to prawda, ale są zasadniczo wyższe od tych na zachodzie Europy). Na zachodzie wielkie wytwórnie poszły po rozum do głowy i zaoferowały tańsze wydawnictwa, pakiety z kilkoma filmami – wypisz, wymaluj powtarza się sytuacja jaką wcześniej obserwowaliśmy z DVD, które też się w ten właśnie sposób spopularyzowało i spowszedniało. Komuś to nie w smak? Okazuje się, że owszem, a konkretnie lobbistom, którzy prezentowali mniejsze wytwórnie nie mogące pozwolić sobie na ograniczenie marży. Oczywiście takie stanowisko wydaje się zrozumiałe – jak ktoś sprzedaje kilkaset płyt, a nie kilkadziesiąt tysięcy to obniżka może być dla niego trudna do przełknięcia. Tyle tylko, że to jedna strona medalu, druga to kieszenie klientów. Nikt nie chce płacić więcej, a ustalenie cen przez rząd wygląda w kapitalizmie cokolwiek osobliwie. Rząd Jej Królewskiej Mości wprowadził właśnie prawo, na mocy którego nie będzie można w przyszłym roku kupić tańszych płyt Blu-ray. Konkretnie to, co dostępne jest w segmencie Low Value Consignment Relief (LVCR), w cenie obniżonej z £18 do £15, od stycznia będzie droższe. To także element zmagań europejskiego przemysłu filmowego z amerykańskimi gigantami. Szkoda tylko, że odbywa się to kosztem konsumentów. Zresztą nie wiadomo, czy taka polityka odniesie zamierzony skutek, bo co prawda dotyka ona klientów kupujących na terenie UE (zarówno przez sieć, jak i w przypadku korzystania z tradycyjnej dystrybucji) jednak poza obszarem Unii nadal będzie można kupować po niższych cenach LVCR, np. w Amazonie. Jako że Polacy robią dość często zakupy w zagranicznych, wirtualnych sklepach sprawa dotyczy także naszego podwórka. Na marginesie, u nas, jak zwykle, bardziej opłaca się trzymać na półkach „niesprzedawalny” towar, kosztujący tyle, że konsumenci wolą sprowadzać rzecz z np. Wysp, nawet gdy tamtejszy prawodawca usilnie pracuje nad tym, by było drożej. Wg. rządu ma być fair – czytaj: my sprzedamy tyle co dotychczas, a okropni Jankesi sprzedadzą mniej. I dobrze im tak. Niby powinno się dążyć w gospodarce do wyniku: win-win, jednak ta reguła (jak widać) nie zawsze ma zastosowanie.

Dodaj komentarz