Dlaczego na dzień dobry tym „najlepszy” kłuję? Dlaczego takie zachwyty nad głośniczkiem co to nawet hi-resa nie zagra. Spokojnie. Już wyjaśniam. Chcecie coś, co gra po naciśnięciu guzika (jednego guzika)? Chcecie coś, co nie wymaga żadnej konfiguracji, gdy podepnie się taką małą, niekosztowną skrzyneczkę do domowego routera? Chcecie mieć zasięg wszędzie, strumień stabilny jak skała, granie nawet w obłożonym kaflami kiblu bez utraty jednego bita? Chcecie wreszcie zintegrować sobie ten multiroom z najlepszym front-endem na rynku, tzn. strumieniować bezstratnie, a dodatkowo (w zapasie) mieć WSZYSTKIE serwisy, rozgłośnie, podcasty, usługi, no WSZYSTKO sterowane z dowolnej platformy? No to już wiecie. A K.O to własny, autorski, skuteczny (tak, cholera, tak właśnie) system audiokalibracji, który w takiej łazience czyni prawdziwe cuda, to znaczy da się grać normalnie, nie jak w studni, grać przyjemnie, a przecież wanna, prysznic to miejsca bardzo wskazane patrząc przez pryzmat relaksacji, z tą relaksacją związanej chęci posłuchania czegoś… prawda? Ano prawda, najprawdziwsza prawda.
Także, powiem tak – jeżeli jest coś, co mnie przekonało w dwie doby bez żadnego „ale” to jest to właśnie Sonos. Sonos Play:1, bo o tym konkretnie maluchu wraz z sieciowym mostkiem Sonos Bridge, mówimy. Mostek jest wg. mnie nieodzowną częścią tego sytemu, bez niego sporo tracimy, bo po pierwsze gwarantuje doskonały zasięg (i korzyści płynące z wykorzystania niezależnej, własnej sieci typu mesh – z takiej właśnie Sonos korzysta, w tym jego siła), po drugie brak interferencji, po trzecie brak konieczności konfigurowania (naciskasz i grasz). Ot, wystarczy podpiąć LANem skrzynkę, ustawić Sonosy gdzie-bądź i już. Co więcej, korzystamy tutaj z WiFi, a nie ułomnego (zasięg & propagacja sygnału!) Bluetooth’a i mamy bezstratne strumienie i mamy (a tego AirPlay nie daje btw) bitperfect też. Bit po bicie muzyka sobie płynie. Tak, dokładnie tak, jak być powinno. Do tego jak naciśniecie pauzę i po paru dniach naciśniecie „play” to wiecie co usłyszycie? No właśnie, muzykę usłyszycie. W airplejowych strefach to ni cholery tak nie działa, w przypadku SKAA (AirDAC) to też niestety nie chce tak działać, w innych rozwiązaniach jakie testowałem ZAWSZE było jakieś „ale”. A tu nie ma „ale”. Zajebiście!
Głośnik
Tym, co jednak mnie prywatnie przekonuje jest integracja z Roonem. Od ostatniej dużej aktualizacji 1.3 te Sonosy Play:1/ 3/ 5, soundbar z subem oraz odtwarzacze ZP (też z ampem) stanowią end-pointy dla tego najlepszego wg. mnie software odtwarzającego, porządkującego / katalogującego muzykę jaki jest dostępny obecnie na rynku. TO JEST TO. Gram sobie co chcę, wszędzie, sam głośnik przestawiam w dowolne miejsce (zapamiętuje w pamięci pomiary akustyki) i za pomocą dowolnego ekranu, jaki jest na podorędziu, steruję, odtwarzam, zarządzam. Dźwiękowo to bardzo fajna rzecz, oczywiście jak na niewielki, zamknięty w małej budzie układ dwudrożny. Gra to przyjemnie, a – co istotne – mając w zanadrzu własny system dopasowania pracy przetworników można naprawdę ustawić to, to wszędzie. I zagra. Fajnie zagra. Z Roonem jest o tyle ciekawie(j), że tam są zaawansowane tryby (DSP), że mamy jeszcze bardziej rozbudowane zarządzanie strefami (prawdziwie multistrefowe zarządzanie całym domowym audio systemem), że integracja z Tidalem robi różnicę (już jest osobna zakładka Masters ), że – wreszcie – można skorzystać z oryginalnych, nigdzie indziej nie widzianych, sposobów nawigowania po zbiorach jak i uskuteczniania muzycznych poszukiwań (przeczytajcie nasze opisy Roona, tam jest wyjaśnione z jakim potencjałem mamy do czynienia). Także, taki Sonos razy dwa/ trzy / pięć i więcej, w różnych miejscach w domu, skutecznie domyka nam temat „muzyka to u mnie gra wszędzie”. A że Play:1/3/5 mogą grać sparowane w trybie stereo to… gabinet, dalej sypialnia, i jeszcze pokój dziecięcy… tak tam właśnie te Sonosy spokojnie mogą robić co trzeba i każdy z domowników będzie zadowolony. Czego brakuje? Czegoś z wbudowaną baterią na wynos (w sensie, na wynos – ogródek, patio, nie na wynos, wynos, bo to by się kłóciło z całą koncepcją systemu). Gramofon (tak jest Sonos igła – nie pytajcie po co, no po prostu jest) może być ciekawym przykładem na to, jak moda kształtuje byt. Nawet jeżeli to bez-sensu. Bez-sensu? Ano bez, bo gramofon zakłada że tak powiem sam z siebie fizyczny kontakt, interakcję, coś co jakby kłóci się ze strumieniami, z bezprzewodowością się kłóci, ale co ja tam wiem? Stary i głupi jestem. W poprzednim wpisie już to przerabiałem. Także gramofon też jest, choć bez-sensu w kontekście systemu.
Mostek
Software Sonosa jest przejrzysty, ale nie jest to żaden Olimp, no brakuje mu nieco, przydałaby się polerka. Na szczęście można, a nawet warto jw. scedować sterowanie na alternatywy. To nie tylko Roon, to także doskonała (tak, wg. mnie nadal najlepsza) aplikacja jaką oferuje Spotify, gdzie Sonos może po integracji (przeprowadzanej w nieco kuriozalny sposób, o czym w recenzji będzie, dobrze że tylko raz trzeba i z głowy) być widoczny jako efektor w apce i z poziomu spotifaja można sobie już grać dowoli. Firmowy soft daje możliwość pogrupowania, zawiadywania strumieniami, tworzenia swoich playlist, swoich ulubionych z tego co zintegrowane… kto co lubi. Mocnym atutem jest wspomniany system kalibracji, wykorzystujący mikrofony w handheldzie (najlepsze wg. mnie efekty daje wykorzystanie w pomiarach smartfona, mikrofon czy mikrofony są czulsze w telefonie od tych zamontowanych w tablecie). Wiadomo, że trwają prace nad integracją inteligentnych (ekhmm) asystentów od Google oraz Amazona. Właściwie to drugie testowo już jest. Przy czym pewnym ograniczeniem będzie tutaj brak w wyposażeniu samych głośników mikrofonu, ale kierunek rozwoju (jak mówi nowy CEO Sonosa) jest jasno wytyczony. Ma być zawiadywanie domem, zawiadywanie naszym czasem, podpowiadanie, sugerowanie, wiaaaaadomo – terminal marketingowo-zakupowy w każdym domu Może bez tego „;-)” w sumie, bo to chyba jednak na serio. Dobrze, że w tym przypadku każdy będzie mógł zadecydować, czy w ogóle chce takie coś aktywować, czy apagesatanas. Mówi się także, głośno, o ewentualnym wprowadzeniu lepszych od jakości CDA strumieni. Czy i kiedy, to za bardzo na tę chwilę nie wiadomo. Tak czy inaczej, pomysły są, nowe znaczy się pomysły i dobrze, choć dla mnie to, co istotne, w sumie już jest. Do Sonosa jeszcze wrócę, zapewnie w formie „rzutu uchem”, może będzie w rozbudowanej formie (w sensie bez przenoszenia malucha, bo będzie ich parę), także jeszcze coś na pewno o tym Sonosie się na HDO pojawi.
Apka. Przepraszam za te bafrumy i kiczeny, to ma iść też w wersji ang. a wiadomo, że Anglosasi potrafią tylko po swojemu gadać, no te inne języki to ich trochę przerastają.
Zaraz nowa płyta DM się pojawi. Singiel taki mniej więcej: czekam, czekam aż coś, czekam, o… koniec
Tymczasem zapraszam do fotogalerii, którą będę jeszcze rozbudowywał:
Pudło jak pudło, nie zdradza smakowitej zawartości
Wypadło
To powyżej opcjonalnego LANu to na montaż jest, stojak, ściana… te sprawy
I uwierzcie mi – WIĘCEJ NIE TRZEBA
Inteligentny patent: kabel z kątowym gniazdkiem, tak aby ukryć, aby montaż, umiejscowienie ułatwić
Takie to małe, takie właśnie
Wspominałem? Wspominałem
Warto od razu z Bridge, nawet jeżeli chcemy póki co tylko jeden mieć
Można podpiąć jeszcze coś. Działa jak switch
A tu już obok routera, podpięty, gotowy do strumieniowania muzycznych zer i jedynek
Gotowy, po włożeniu wtyczki w kontakt. Gotowy do grania. Od razu
Wybranie opcji 1 lub 2 z pracującym w sieci lokalnej Bridge oznacza, że za parę sekund popłynie muzyka. Bez pudła. Jak sobie przypomnę spier#$@ sposób łączenia Zeppelina to powiem tylko tyle: nie każdy powinien pisać soft
NIC NIE MUSIAŁEM WPISYWAĆ, WYNAJDYWAĆ: DALEJ, DALEJ, JEDEN PRZYCISK I JUŻ
Następne Play’e, ZP, bary dodajemy tak jakbyśmy uruchamiali odtwarzanie na innych, bezdrutowych głośnikach. Nowy głośnik. Do systemu. Dodawali. No właśnie!
To jest: prosto, szybko i do celu, a nie „popatrz na diody migające w sposób ciągły, popatrz czy diody przestały pulsować, sprawdź konfigurację swojej sieci bezprzewodowej” i tym podobne spierdoliny
Mhm, aż się chce coś dodać. Potem tylko w portfelu coś się cholernie nie zgadza…
Let’s do kalibrację. Chwila moment i żadne, najbardziej nieprzyjazne sonicznie pomieszczenie, nam nie straszne
W pomieszczeniu lepiej żeby było w miarę cicho jak wykonujemy to co powyżej/poniżej, poruszamy się po lokalizacji, podtykając smartfona jak na filmiku pokazali
Done?
Done!
Tak to wygląda w firmowej apce
Wszystko dostępne w dwóch, trzech krokach. Tu króluje prostota i o to właśnie w takim produkcie chodzi!
Radyjko
…spotifaje
O integracji Spotify będzie wieczorem, bo tu ktoś tego akurat nie przemyślał. Jak chcemy grać via apka, to gramy, jak chcemy sobie zintegrować w samym serwisie Sonosa to chwilka nam zejdzie. Także CDN
Strefy
Gabinet – parapet, po kalibracji …bez uwag
Najtrudniej w…
….łazience – nie trzeba chyba tłumaczyć jak bardzo trudne to akustycznie pomieszczenie. Tutaj po kalibracji – brak uwag
Kuchnia / aneks, też kafle, też dużo szkła, pierdół na blacie. Sonos daje radę i tu
Wreszcie salon, tu Play:1 wciśnięty w róg, na parapecie,. Ta deska do krojenia jako podstawka nie ostała się długo, bo był opieprz i powędrowała do kuchni. Szkoda. Deski do krojenia w audio są bardzo spoko
No to play coś tam
Multistrefy to też, a może przede wszystkim łatwy dostęp do sterowania. Polecam wieszaki oraz montaże (ruchome) na tablety. Załatwia to sprawę
Fajne rozwiązania oferuje Vogel’s (oni w ogóle fajne rzeczy robią odnośnie montaży wszelakich – w tym się specjalizują). Dla jabłczanych handeldów (teraz także dla innych) mają RingO. Korzystam i szczerze polecam
Yes!!!
Sonos w ROONie
Dopasowanie, można też „kręcić” w DSP, można bawić się niezwykle rozbudowaną w Roonie equalizacją
Prawdziwe multistrefy!
Integracja także z Tidalem. Gramy bezstratnie!
Gramy!
Taki sam obrazek zobaczycie na iPadzie. Tu – jak widać – używam DSP wbudowanego w software
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.