Bezprzewodowe to kompromisowe. Kompromisowe w zakresie SQ. Bywa i tak, ale też w tej kategorii dokonał się realny postęp i to co jeszcze dwa, trzy lata temu grało (zazwyczaj nie w uszach, tylko na uszach) korzystając z podstawowego kodeka SBC, dzisiaj nawet nie stoi obok nowych konstrukcji, wyposażonych w doskonalsze moduły, obsługujące dużo lepsze kodeki (aptX czy AAAC, nie wspominając już o najnowszych wynalazkach tj. aptX HD czy LDAC), zapewniające wyższy bitrate, niższe (skokowo) opóźnienia transmisji. Dzisiaj dobre bezprzewodowe słuchawki z nowoczesnymi technologiami mogą być bardzo dobrym wyborem jakościowym, dźwiękowo wcale nie odstawać od modeli grających na przewodzie. Ten postęp dokonał się stosunkowo niedawno, dobrym przykładem są nasze redakcyjne Momentum Wireless, które mimo niedoskonałości samego modułu (niestabilna praca) potrafią w dziedzinie dźwięku oczarować nawet mocno wybredne ucho. Najnowsze wokół-uszne bezprzewodowe Sony (MX1000), które ostatnio miałem sposobność, to już naprawdę rasowy dźwięk, podobnie jak testowane przez Adama z Kanady HP70 (strasznie kiepska dostępność tych NADów na globalnym rynku, właściwie póki co ograniczona wyłącznie do rodzimej Kanady). Mówimy o konstrukcjach z pałąkiem, ale IEMy bezprzewodowe korzystają z tych samych technologii, jedyne co się zmienia to krótszy czas działania, tylko aktywna praca układu, brak (zazwyczaj, choć są wyjątki) dodatków w postaci systemu ANC. Modele ze smyczą powoli będą ustępować miejsca „prawdziwie bezprzewodowym” słuchawkom dousznym – tu wpływ AirPodsów jest przemożny, te słuchawki niewątpliwie ustawiły cały segment i – według mnie (patrz nasza opinia, test) – stanowią jeden z najciekawszych, najlepszych produktów Apple od zgoła pół dekady.
Produkty RHA gościły już na naszych łamach. Testowałem przewodowe modele: topowe serii T (10, 20) oraz CL-ki (750), o których jeszcze będzie w kontekście tytułowych, ponieważ wiele te konstrukcje łączy, właściwie łączy je zasadnicza sprawa: sposób kreacji dźwięku, jego najważniejsze cechy… MA750 Wireless to CL-ki z bezprzewodowym linkiem. W skrócie tak to wygląda. Pamiętam, że opisując tamte doki wiele czasu poświęciłem na dopasowanie trudnych przetworników (150 ohm!) do posiadanej elektroniki i w sumie poległem, bo duża część z tego, co w redakcji nie chciała w ogóle się z tymi IEMami zgrać. I nie chodziło tutaj o jakieś mobilne grajki, mobilne źródła, tylko o stacjonarny tor, m.in M1HPA pokazały czerwoną kartkę, kompletnie to nie zagrało. Trudne, właściwie stacjonarne (bodaj z TAC-2 się dogadały), czy na poły stacjonarne dokanałówki. Taki nietypowy produkt. Akurat w przypadku przewodówek jestem w stanie – powiedzmy – zrozumieć, że to ma być takie nietypowe właśnie, grające w domu raczej, albo z bardzo określonym doborem sprzętu towarzyszącego na wynos, to jednak wybór podobnie grającego przetwornika do (w oczywisty sposób) przenośnych tylko i wyłącznie Wirelessów uważam za niezbyt zrozumiały. Implikuje to bardzo określone, bardzo niełatwe w odbiorze brzmienie, takie które kojarzy się z typowo cyfrowym graniem. Pamiętacie pierwsze, testowane u nas DACzki ampy FiiO? Ano właśnie, to jest takie granie, takie zimne, zdystansowane, precyzyjno-sterylne granie.
I to się nie zmienia pod wpływem czasu. Tak to po prostu gra. Poniżej nieco więcej na temat:
Konstrukcja
Od strony możliwości, zaszytych technologii trudno tym słuchawkom cokolwiek zarzucić. Mamy więc poza wspomnianymi kodekami gwarantującymi lepsze parametry transmisji, układ bliskiej komunikacji NFC do szybkiego parowania, mamy normę IPX4, co oznacza że są odporne na zachlapanie i pot, można liczyć na 12 godzin działania na baterii (bardziej 10), a do tego pełna kontrola odtwarzania, prowadzenia rozmów oraz integracja z cyfrowym asystentem (no to już bardziej marketing czysty, bo nie ma tu specjalnych funkcji zaszytych w samych IEMach) zaszyte w uniwersalnym pilocie.
Trzymają się dość pewnie, stabilnie
Sama konstrukcja jest nieco kontrowersyjna. Już tłumaczę. Do samych obudów przetworników, alu, typowych dla tego producenta, nie mam większych zastrzeżeń, na pewno są trwałe, na pewno są solidne, nieźle izolują, nie są za ciężkie (wokółuszny pałąk zabezpiecza całość przed wypadaniem), natomiast długie, duże wypustki po obu stronach, w których mieści się elektronika oraz bateria to właśnie taki średni pomysł raczej. Nie jest to wygodne, wyraźnie czuć, że wokół szyi coś nam wisi, czy leży, sam pałąk też sporawy, grubawy, to nie jest filigranowa konstrukcja, a raczej taka, która wyraźnie zaznacza swoją obecność na i wokół szyi. Subiektywnie to dla mnie wada, bo przecież nie po to kupujemy słuchawki bezprzewodowe, by wygodę bezdrutową rozmieniać na drobne. Tutaj tak to trochę wygląda.
USB-C staje się powoli standardem
Oczywiście jak to u RHA jest na bogato, w pudle znajdziemy zestaw gumek (i pianek) przytwierdzonych do ładnej, metalowej płytki, jest też nosidełko i kabelek do ładowania. Firma zdecydowała się na USB-C i chwała jej za to, bo przeklęte microUSB powinno jak najszybciej zdechnąć… to jeden z tych najbardziej poronionych standardów, wadliwych ergonomicznie, nietrwałych, jakie niestety stały się powszechnie wykorzystywane przez branżę IT. Z USB-C też nie jest całkiem różowo, napomknąłem o tym parę razy na łamach, jednak to wyraźny progres. Jest wygodniej, pewniej i rzecz daje nadzieję na prawdziwą unifikację, na jeden standard (powiedzmy). Aha, bym zapomniał, damski głos informuje nas o statusie baterii oraz parowania.
W obudowach przetworników zainstalowano magnesy, co ma pozwolić na wygodne noszenie IEMów wtedy, gdy akurat niczego nie słuchamy. To podobny patent do tego z BeatsXów, tyle że tam mamy gumę i plastik, cała konstrukcja jest dużo lżejsza, znacznie bardziej filigranowa w porównaniu ze sporymi MA750. Zastosowany przetwornik dynamiczny o oznaczeniu 560.1 to, jak wspomniałem, element tożsamy z tym, co znamy z testu CL750-ek. I nie chodzi mi tutaj o parametry, a o charakterystykę, o strojenie układu… widać ten sam pomysł na sposób reprodukcji. Dla mnie to ewidentne.
Trochę się narzucają, jak widać
Dźwięk
„Unikalna konstrukcja zapewnia niepodkoloryzowane brzmienie”, „zrównoważony, dokładny dźwięk”. To sam producent na temat tego, jak to ma nam w uszach zagrać. W sumie ten opis jest całkiem trafny, tyle że nie mówi nam wszystkiego. Owszem, trudno tu mówić o koloryzowaniu, bo jest zimno i sterylnie, trudno też mówić o faworyzowaniu jakiegoś zakresu… raczej można mówić o pewnym odchudzeniu (ogólnie), niezbyt dociążonym basie. Z pewnością to dźwięk precyzyjny, dokładny, szczególarski wręcz. Daje to efekt wglądu w strukturę nagrania, dociera do nas sporo informacji (bezlitośnie różnicuje nam to materiał btw), przy czym trzeba się liczyć z tym, że góra, szczególnie gdy tak jest właśnie zarejestrowana, trochę nas pokłuje, trochę da się we znaki. Tak, sybilanty są wyraźnie słyszalne, trzeba się z tym liczyć i mieć to na uwadze.
Dźwięk jest emocjonalnie wyprany z esencji, jest taki na dystans, nie daje nam możliwości „wejścia w temat”, to takie granie w tle bardziej, a nie „tu i teraz”. Izolacja jest na przyzwoitym poziomie, dropy się właściwie nie zdarzają, stabilny transfer z dobrą jakością rozmów… mikrofon dobrze łapie. Ciągle zastanawiam się co miał inżynier na myśli, projektując te słuchawki. Czy to kwestia dopasowania pod preferencje młodego pokolenia, takie granie byle głośno, byle „mocno”? Nie wiem. Według mnie te słuchawki w odróżnieniu od bass-headowych Beatów nie będą pierwszym, a nawet drugim wyborem ludzi przyzwyczajonych że im nisko dudni, że dół jest wyraźnie eksponowany kosztem reszty pasma. Tutaj – faktycznie – jest bliżej neutralności, zrównoważenia zakresów, ale nie ma czegoś, co przykuwałoby uwagę, było jakimś wyróżnikiem.
Te słuchawki zapewne sprawdzą się w przypadku treningu, jakiejś aktywności, gdy zwyczajnie nasza uwaga skierowana jest na wysiłek fizyczny, gdzie muzyka ma być elementem towarzyszącym, w tle, albo czymś co tworzy odpowiednią atmosferę do ćwiczeń. Wystarczy żeby było czysto, stabilnie i na tyle długo, by nie trzeba było za każdym razem doładowywać gadżetu. Tu, co prawda, o tych 12 godzinach z pudełka można zapomnieć, ale te 10 to całkiem przyzwoity wynik. Poza tym, raczej nie wydaje mi się, by ktoś użytkujący MA750 korzystał z nich dłużej niż 2-3 godziny jednorazowo. To nie są słuchawki do długiego słuchania, relaksacji, a takiego okazjonalnego właśnie jw odsłuchu. Grają czysto, ale też twardo, są nawet szybkie, co jednakowoż nie tworzy z nich kompana do grania trąbki, talerza… myślę, że niewysublimowana elektronika (techno, rave) oraz nieskomplikowany pop to właściwy repertuar dla tych doków.
Pod Roonem możemy mocno zaingerować w sposób reprodukcji, korzystając z rozbudowanych trybów DSP (wielosegemntowe EQ, tutaj bardzo przydatne)
Podsumowując:
Dziwny produkt. Wybór, taki a nie inny, charakterystyki pracy przetworników (i samych przetworników) powoduje, że to słuchawki do bardzo określonych zastosowań, wymienionych powyżej w tekście. Uważam, że są na tyle specyficzne, że każdy, kto zechce im się bliżej przyjrzeć i ewentualnie zakupić powinien MUSOWO posłuchać, przetestować i to nie przez pięć minut w sklepie. RHA powinna oferować jakieś demówki do zapoznania się, weryfikacji, pomagające w świadomym wyborze. Dla mnie to nie tylko zupełnie nie moja charakterystyka w sposobie reprodukcji, ale także zupełnie inna filozofia, inne podejście do „co jest ważne w efektorze, jak powinien grać”. I nie chodzi mi tutaj o konkretne więcej, mniej, bardziej jakoś, tylko ogólnie: jakie rzeczy są ważne, co decyduje o tym, że chce się coś na uszy nakładać, czy w uszy wkładać. MA750 Wireless to bardzo specyficzna rzecz, dla osób, które inaczej postrzegają te spawy, które słuchają muzyki albo przy okazji, albo koncentrują swoją uwagę na …nazwijmy to tak…. na precyzji, na czystym, szczegółowym przekazie, którym jednocześnie nie przeszkadza wyraźny dystans. Cena jest na poziomie Beatsów X, słuchawek które znacznie bardziej mi pasowały od strony SQ (w ogóle są całkiem sensowne, to dobry produkt btw). To bezpośrednia konkurencja i punkt odniesienia dla tych RHA (też w kramiku jabcowym sprzedają swoje Szkoci od z górką roku, u resellerów, poza branżowymi audio sklepami to, to dostępne jest). Tak, tak wolałbym produkt jabca (Beats-y) od MA750. Zdecydowanie bym wolał. Ale to ja, a Wy być może znaleźlibyście w tytułowych ciekawą alternatywę dla podobnie wycenionych produktów na rynku. Obecnie, w tej cenie, jest w czym wybierać.
Niezobowiązująco i najlepiej niezbyt głośno
Bezprzewodowe słuchawki dokanałowe RHA750 Wireless (650zł)
Plusy
- jakość wykonania
- materiały
- nowoczesne technologie transmisji bezprzewodowej / łączności (aptX,AAC,NFC)
- solidna konstrukcja
- bogate wyposażenie
- precyzyjna, czysta reprodukcja (duża szczegółowość)
- odporność na wilgoć
Minusy
- dźwięk mocno zdystansowany
- chłodno, bez większego zaangażowania
- sybilanty wyraźnie słyszalne
- bas sztywny, bez wypełnienia
- nie grają tak długo, jak na pudełku sugeruje producent
PS. RHA odpaliło kilka dni temu polską witrynę sklepową. Co prawda jeszcze tu i ówdzie widać brak tłumaczeń, ale inicjatywa zasługuje na wzmiankę. Jak ktoś mieszka z dala od dużego miasta (oj zazdroszczę) to może sobie bez wychodzenia z domu kupić RHA bezpośrednio u dystrybutora, może też zapoznać się z pełną ofertą produktów oferowanych na naszym rynku.
Link: https://www.rha-audio.com/pl
Dziękujemy za wypożyczenie słuchawek firmie Audiomagic