Na MWC jedną z największych sensacji było zaprezentowanie nowych smartfonów (aż 3 modeli) Nokii wyposażonych w Androida. Jak wiadomo stosunki między Microsoftem (niebawem finalnie prawa do linii Lumia, dużej części mobilnego biznesu Nokii) a Google są od dawien dawna lodowate. Google podgryza Microsoft gdzie się da (systemy operacyjne, usługi, wyszukiwanie treści w sieci… alternatywny ekosystem, w którym nie ma miejsca na MS), Microsoft w sumie nie pozostaje dłużny, choć do tej pory prowadził dość subtelną grę. Firma z Redmond otrzymuje od każdego producenta androidowych urządzeń pieniądze z tytułu licencji – warto o tym pamiętać, a jest to jeden z elementów który stanowi bardzo drażliwy punkt we wzajemnych relacjach. Microsoft do tej pory unikał otwartej konfrontacji (czego nie można powiedzieć o Google, które gdzie się tylko da starało się i nadal się stara ograniczać wpływy MS), jednak to co zaprezentowała Nokia pokazuje, że producent Windows postanowił przejść do ofensywy.
Wystarczy rzut oka na nowe telefony z serii X, by przekonać się, że za ich wprowadzeniem na rynek kryje się sprytny plan wyrugowania Google (usługi) z „własnego” poletka. Piszę „własnego”, bo w sumie Androida trudno uznać za własność Google, wręcz przeciwnie Android – jak pokazał Amazon – może być trampoliną do robienia swojego biznesu, bez oglądania się na Google. W końcu Kindle Fire ze zmodyfikowanym Androidem jest w 100% zależny od Amazona, nie ma dostępu do Google Play (w przypadku X też nie będzie dostępu do aplikacji via Google Play), to po prostu zamknięty (eko)system. W przypadku Nokii nowe modele Nokia X mają być czymś pomiędzy komórkami Asha, a najtańszymi modelami z Windows Phone (modele 520 oraz 620). To, wydawać by się mogło, nieco ryzykowane posunięcie – w końcu może się to skończyć podcinaniem gałęzi na której samemu się siedzi (pardon – będzie to podcinanie gałęzi na której siedzi kluczowy partner – MS, w sumie wychodzi na jedno). To właśnie wspomniane, najtańsze modele Lumii sprzedają się wyśmienicie i nakręcają zapotrzebowanie na mobilny system Microsoftu. Na pierwszy rzut oka tak to mogłoby wyglądać, jednak wg. mnie nowe X nie stanowią praktycznie żadnej konkurencji dla Windows Phone. Nokia idzie tutaj drogą Amazona, wprowadza bardzo tanie, przystępne telefony, oparte o najpopularniejszy system, z własnym oprogramowaniem, własnymi usługami, rzecz jasna tożsamymi z tym, co znajdziemy na telefonach z Windows Phone. Są to zarówno firmowe aplikacje, jak i te oferowane czy też promowane przez Microsoft. I tutaj zasadza się cały misterny plan… ktoś chce tanio kupić telefon, bardzo tanio, jednocześnie skorzystać z bardzo dobrych usług, możliwości oferowanych przez specjalistę, dużą korporację, do tego kupić produkt dobry jakościowo? Nowe X mogą być odpowiedzią na takie zapotrzebowanie. Owszem mamy w tym segmencie ogromną konkurencję, ale też wiele produktów z najniższej półki w przypadku Androida jest mocno krytykowana za niewystarczające wsparcie, za kiepską wydajność etc. Kto wie, być może nowe Nokie X zerwą z przekonaniem, że jak coś jest tanie, na Androidzie, to często jest do niczego…
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem pulpit nowych telefonów stało się dla mnie jasne, że Nokia/Microsoft chcą w ten sposób uderzyć w biznes Google i to bezpośrednio uderzyć. Już sam wygląd sugeruje, że mamy tutaj do czynienia z tytułowym koniem trojańskim. Kafelkowa nakładka nie jest jakoś wybitnie piękna, ale spełnia swoje nadrzędne zadanie – kojarzy się z wiadomo czym, jest całkowicie zdominowana przez wiadome usługi, aplikacje (Skype, integracja z Outlookiem, One Drive, soft Here), dodatkowo tak zoptymalizowana, że naprawdę proste telefony, jakie zaprezentowano, z bardzo ubogą specyfikacją, prawdopodobnie bez problemu poradzą sobie z takim, zmodyfikowanym Androidem. Do tego dwie karty SIM, możliwość instalacji dowolnego oprogramowania z sieci (co oznacza, że nic nie stracimy na braku Google Play… poza Google, które w oczywisty sposób straci). To nie mają być telefony dla geeków, to mają być telefony dla mas. I to mas w sensie milionów konsumentów, szczególnie w krajach rozwijających się. To bardzo mądra strategia, bo właśnie na tych, najchłonniejszych rynkach mamy do czynienia z klientem kupującym pierwszego smartofna w życiu, klienta dysponującego bardzo ograniczonymi środkami, kogoś kto poszukuje bardzo taniego, łatwego w obsłudze urządzenia gwarantującego podstawową funkcjonalność na odpowiednim poziomie. Nokia może to wszystko zapewnić. Nokie X mogą okazać się rynkowym hitem. Dodatkowo Microsoft może zainteresować większą liczbę developerów (tworzących na Androida) swoją własną platformą, może szybciej przenieść dane oprogramowanie (port) na Windowsa Phone – który jest już dojrzałym systemem, z sensowną biblioteką oprogramowania, której jednak nadal nieco brakuje do iOSa oraz Androida odnośnie dostępności popularnych aplikacji. To także jeden z ważnych elementów tej układanki. Bardzo sprytny ruch, moim zdaniem noszący niewielkie ryzyko dla własnego OS (WP), jednocześnie potencjalnie duży kłopot dla Google. Internetowy gigant nadal za bardzo nie wie czy i jak wejść na rynek hardware, czy linia Nexus powinna być odrębną marką, czy też powinna być zarezerwowana dla partnerów (konkretne modele, albo standardowe z „czystym” Androidem). Wejście Nokii na androidowy rynek może sporo namieszać, w końcu to właśnie Nokia była hegemonem w segmencie tanich telefonów, mając udziały podobne do obecnie dzierżonych przez Androida (Symbian). Cóż, ciekawe, czy ten koń trojański wypali? Moim zdaniem, Google ma powody do niepokoju. Poniżej specyfikacja zaprezentowanych telefonów…
Jest slot dla kart microSD, procesor bez problemu powinien podołać, niewiele pamięci, ale zoptymalizowana nakładka powinna załatwić sprawę (do tego po upgrade do 4.4 nie będzie problemu z 512MB… tyle wymaga do sprawnego działania KitKat), do tego dobrej jakości ekrany, sumując – bez szału odnośnie parametrów, ale kafelki świetnie będą tu pasowały, do tego żywe kolory, dobre plastiki i naprawdę dopracowane oprogramowanie… to się nie może nie udać
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.