Google opatentowało właśnie genialną technologię wyciągania szczegółów ze zdjęć zrobionych za pomocą handhelda. Chodzi tutaj o technikę pozwalającą na reprodukcję zbliżeń danego fragmentu zdjęcia. Od razu na myśl przychodzi nam kultowy Blade Runner Ridley`a Scotta, w którym Decard dokonuje analizy fotografii za pomocą futurystycznego urządzenia. Udaje mu się „wejrzeć w głąb” zdjęcia, co oczywiście nie jest możliwe, ale pamiętam opad szczęki, gdy pierwszy raz oglądałem film z jakiegoś VHSa.
W przypadku Google chodzi o wielką mistyfikację, bo użytkownik tak naprawdę korzysta z bazy fotografii, powiązanej z systemem geolokacji, materiałów zebranych w ramach Street View, względnie zdjęć, które Google archiwizuje w swoich centrach danych. Innymi słowy otrzymujemy zbliżenie danego fragmentu, otrzymując dane ze zdalnego serwera. Oczywiście dla użytkownika cały proces ma wyglądać tak, jakby uzyskiwał superzoom ze swoich ujęć zgromadzonych w handheldzie. Sprytny system sprawdzi na podstawie analizy danej fotografii jaka była wtedy pogoda, czy było słonecznie, czy pochmurno i podrasuje zbliżenie danego fragmentu dla zachowania pozorów realizmu i autentyczności. Genialne. Co ciekawe firma postanowiła zilustrować rzecz przedstawiając rycinę z …iPhone 3G. Genialne.
Czekamy z zapartym tchem na wprowadzenie tego „ficzera” do Androida. Szczerze? Dla takiej funkcji kupiłbym chyba androidową słuchawkę. A może ten iPhone to taka wskazówka dla Apple, że nie warto się wygłupiać (z własną geolokacją) i warto wrócić do sprawdzonych rozwiązań? iPhone z takim patentem od jabłka na pewno zostałby okrzyknięty n-tym cudem świata. Widzę tylko jeden problem – innowacyjna rzecz wyszłaby spoza campusu w Cupertino. I to raczej przekreśla szansę wprowadzenia takiej technologii w telefonach z logo jabłka na obudowie.