Jak donosi Le Figaro smartfon z linii Nexus (produkty sygnowane przez Google) będzie nazywał się LG Nexus 4, a jego premiera odbędzie się już 29 października. Od tego dnia smartfon ma być też dostępny w sprzedaży. Według najnowszych informacji, specyfikacja nowego Nexusa bazować będzie, jak już wcześniej wspominaliśmy na modelu LG Optimus G, czyli jednym z liderów zestawień benchmarków. Dla przypomnienia Optimus G to topowa konstrukcja z 4,7-calowym ekranem HD, aparatem 13 Mpix, z 2 GB pamięci RAM oraz potężnym procesorem wyposażony w cztery rdzenie Krait 1,5 GHz każdy. Bardzo możliwe, że prezentacja nowego Nexusa będzie również prezentacją kolejnej generacji systemu Android. Tradycyjnie, Nexusy są platformą testową dla nowych wersji Androida, jako pierwsze otrzymują stosowną aktualizację.
„Mały” flagowiec parametrami bardzo przypomina telefon, który jest już od dawna w ofercie Samsunga – Galaxy S Advance. Tym, co ma wyróżniać produkt ma być obudowa nawiązująca stylem do flagowego modelu. Jak to ujął menadżer koreańskiego potentata: „jest zapotrzebowanie ze strony klientów na telefony z małym ekranem, my po prostu nazywamy takie smartfony Mini„. Oczywiście w kontekście tego, co firma wypuszcza na rynek, takie stanowisko jest zrozumiałe – w końcu nie kto inny jak Samsung jako pionier wprowadził tabletofony Galaxy Note, Note II z ponad 5″ ekranami. Jednakże nie trudno zauważyć, że dla wielu konsumentów 4 cale to nie jest „mały ekran”, a rozmiar w sam raz. W końcu mówimy o telefonie, urządzeniu, które powinno bezproblemowo mieścić się w kieszeni, być obsługiwane jedną dłonią, pozwalać na łatwe operowanie. Taka jest przynajmniej nasza opinia w tym względzie. Tytułowy model zostanie zaprezentowany 11 października we Frankfurcie. Samsung Galaxy S3 Mini jeszcze tego samego dnia będzie dostępny w regularnej sprzedaży.
Poza 4 calowym ekranem Super AMOLED (800×480), smartfon będzie wyposażony w: kamerę 5MP z podświetleniem LED oraz VGA z przodu telefonu, 1GB pamięci operacyjnej RAM, 16GB pamięci flash, Wi-Fi, Bluetooth, NFC oraz HSPA. Urządzenie zostanie najprawdopodobniej wyposażone w dwurdzeniowy procesor. Galaxy S3 Mini będzie pracować pod kontrolą Androida 4.1 Jelly Bean z nakładą TouchWiz Nature. Nieoficjalnie cena ma wynieść od 350 do 400 euro.
Nie jest tajemnicą, że strategiczny zwrot wykonany przez Nokię – porzucenie Symbiana, MeeGo na rzecz Windowsa Phone spotkał się z mocną krytyką pracowników fińskiego koncernu, którzy – najoględniej mówiąc – nie byli zachwyceni polityką nowego kierownictwa. Wielu z nich postanowiło zrezygnować z pracy w Nokii, nie identyfikując się ze zmianami jakie wprowadzono pod rządami nowego CEO. Część z nich zdecydowała się działać na własną rękę, zakładając firmę Jolla. Głównym zadaniem jakie sobie postawili była kontynuacja prac nad obiecującym systemem mobilnym MeeGo. Ten owoc współpracy Intela oraz Nokii nie miał szczęścia – praktycznie gotowy produkt rynkowy, na który składały się OS oraz dwa modele smartfonów padł ofiarą wspomnianego zwrotu – obrania kursu na Microsoft, na Windows Phone. Jolla zapowiada pokazanie systemu SailFish wraz z SDK, bazującego na MeeGo (Nokia dopuściła wykorzystanie kodu) w listopadzie. Otwarty kod, ogólnie udostępniony interfejs, bezpłatne narzędzia oraz aplikacje mają wg. twórców stanowić powiew świeżości na zacementowanym rynku mobilnych systemów operacyjnych.
Prezentacja odbędzie się w Helsinkach. Niestety raczej nie zobaczymy zapowiadanego hardware. Ten, wraz z gotową wersją systemem zadebiutuje w pierwszej połowie przyszłego roku (o ile oczywiście zostaną dotrzymane terminy). Patrzymy na to trochę jak na ciekawostkę, choć doceniamy niezłomną wolę inżynierów oraz programistów, byłych pracowników Nokii, którzy nie poddali się, postanowili doprowadzić prace nad ciekawym produktem do szczęśliwego finału – tzn. do rynkowego debiutu. Oczywiście osobom odpowiedzialnym za projekt, pracownikom firmy Jolla, zależy nie tylko na wprowadzeniu ich dziecka na rynek. Chcą osiągnąć coś więcej – zbudować dobrze prosperujący biznes. A to, niestety, może okazać się dużo trudniejsze, bo przebić się z nawet niezłym pomysłem w tym segmencie jest po prostu bardzo ciężko.
/Jakoś tak nie do końca się zgadzam z wnioskami. Punktem odniesienia był przetestowany u nas DAC/wzmacniacz przenośny FiiO E17 Aplen. Tekst poniekąd pionierski (bo mało kto porównuje ten aspekt funkcjonalności, na nim koncentruje uwagę). Ogólnie bardzo wysoko oceniono iPhone 4/4S (jak powszechnie wiadomo, źródło bardzo pozytywnie odnosi się do wszystkiego z jabłkiem na obudowie). Reszta handheldów gorzej (po produktach Apple na trzecim miejscu HTX One X), co ciekawe nowy model jabłkowego telefonu dużo poniżej oczekiwań. Gra wyraźnie ciszej od poprzedników, dźwięk jest w oczywisty sposób przytłumiony. Autor stawia tezę, że to prawdopodobnie kwestia ustawień „pod baterię”, to znaczy chodzi o energooszczędność (za wszelką cenę). W końcu lekki jest (szalenie) oraz cienki (prawie rekord) ten najnowszy iPhone. Mnie przychodzi do głowy jeszcze jedna sprawa – zapowiadany przez Apple, póki co przez nikogo nie wprowadzony (operatorzy muszą to zaimplementować u siebie), system wysokiej jakości rozmów, poprawy dźwięku w trakcie wykonywania połączeń głosowych. Być może możliwości telefonu dopasowano do optymalnego poziomu natężenia w przypadku wspomnianej, nowej technologii? Cóż, problem w tym, że na razie nikt z tego nie skorzysta.
Na koniec słuszna uwaga, że najnowsze warianty Androida wprowadzają sporo znaczących usprawnień w dziedzinie dźwięku. Niewykluczone, że któryś z modeli androidowych telefonów niebawem pobije w jakości brzmienia flagowego iPhone. Ciekawe jak w konfrontacji wypadają telefony z Windowsem Phone? Tego niestety z źródłowego artykułu się nie dowiemy. Na marginesie, iPhone 5 działa najdłużej na baterii gdy mu zapewnimy cztery, pięć kresek. W innym, realniejszym scenariuszu ludzie pomstują, czyli nie jest dobrze. W artykule, z czasem 11 godzin, nowy smartfon Apple bryluje na czele stawki. Z doświadczeń pierwszych użytkowników wyłania się nieco inny obraz (jw może to być kwestia odmiennych warunków, w których zbierane są wyniki pomiaru). Tak czy inaczej warto zajrzeć (link na górze).
Po HTC, Samsungu przyszedł czas na LG. To właśnie ta firma będzie producentem nowego „googlefona”. Telefon zostanie zaprezentowany w tym miesiącu. Co ciekawe, na rynek trafią aż trzy modele, każdy od innego producenta: Galaxy Nexus II (Samsung), Xperia Nexus (Sony) oraz model Swift (Optimus) Nexus. Co do nazwy, nie wiadomo dokładnie jak oznaczony będzie ten model, jednak z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że będzie to któraś z dwóch wymienionych powyżej nazw, kojarzących się z topowymi modelami Koreańczyków. Dla Google taka sytuacja (wielu producentów, wiele różnych telefonów, wspólna google`owa marka) ma same plusy. Pozwala wybrać klientom najlepsze dla nich rozwiązanie, dodatkowo rozszerza liczbę dostępnych produktów, a to z całą pewnością wpłynie pozytywnie na zyski, na rynkowe rezultaty.
Nowe urządzenie produkowane przez firmę LG będzie bazowało na zaprezentowanym już wcześniej smartfonie Optimus G. Według nieoficjalnych informacji telefon zostanie wyposażony w nową wersję Androida, następcę systemu Jelly Bean, ale nie będzie to Android 5.0, a jedynie Android 4.2. Zmiany nie będą więc raczej duże, głównie ograniczą się do poprawek, względnie wprowadzą kilka uaktualnień, pomniejszych nowości. Choć, z drugiej strony, należy pamiętać, że Google dość przypadkowo dobiera numerację kolejnych wersji swojego mobilnego systemu. Jakby nie patrzeć, wersja 4.1 zawierała wiele nowatorskich rozwiązań w stosunku do wariantu 4.0. Zresztą pamiętam komentarze po premierze, że firma powinna chyba znaczyć Jelly Bean numerkiem 5.0. Oczywiście byłoby to nieco dziwaczne, zważywszy brak typowych uaktualnień dla wprowadzonego nie tak dawno, wcześniejszego wariantu oznaczonego jako 4.0.
Sennheiser przedstawia CX 275s i HD 429s – pierwsze uniwersalne zestawy słuchawkowe, przeznaczone do smartfonów pracujących na dowolnym systemie. Sennheiser CX 275s to dokanałowe słuchawki z miniaturowym pilotem, a Sennheiser HD 429s to komunikacyjna wersja znanych od zeszłego roku słuchawek nausznych. Oba modele pasują do urządzeń opartych m.in. na systemach: Android, iOS, Windows Mobile oraz RIM (Blackberry).
Szczerze polecam lekturę tekstu kolegów z NetWorld, którzy opisali i omówili w przystępny sposób trzy najnowsze technologie bardzo bliskiej komunikacji: NFC, Bluetooth 4.0 oraz WiFi Direct. Obecnie mamy ciekawą sytuację na rynku, kiedy to niejako w tym samym czasie trafiają trzy rozwiązania realizujące podobne (choć nie takie same!) funkcje. Właściwie to dwie pierwsze można uznać za do pewnego stopnia konkurencyjne wobec siebie. Jednakże zaletą wszystkich wymienionych powyżej jest to, że każda czymś się wyróżnia i każda rozszerza możliwości sprzętu, niekoniecznie dublując funkcjonalność pozostałych. O NFC jest teraz głośno za sprawą zbliżeniowych płatności, jednakże to tylko jedno z wielu zastosowań tej technologii.
W Polsce na szczęście mamy całkiem sporo terminali PayPass, co oznacza że wspomniane zastosowanie nie będzie tylko ciekawostką, a alternatywą dla płatności kartowych. Jednak elektroniczny pieniądz to tylko jeden z aspektów wykorzystania NFC – innym jest przykładowo omówiona w artykule aplikacja, pozwalająca na dzielenie się krótkimi informacjami z innym użytkownikiem poprzez zbliżenie się do siebie telefonów. Nie trzeba niczego parować, wszystko odbywa się automatycznie. Można w ten sposób przesłać miejsce i datę spotkania, wizytówkę, zapiski w kalendarzu, kontakty. Brzmi znajomo jednak w tym wypadku niewątpliwą zaletą jest brak parowania, które trzeba przeprowadzić w przypadku łącza BT.
Na konferencji BlackBerry Jam Americas w San Jose, Thorsten Heins – prezes Research In Motion, zaprezentował najważniejsze funkcje nowego systemu operacyjnego BlackBerry 10. To bodaj ostatnia próba, aby wyjść z dołka w jakim niewątpliwie znalazła się firma. Mocno spóźniony system oraz smartfon, w dużej mierze zrywające z dotychczasowym dziedzictwem (brak BES, wyłącznie dotykowy interfejs, programowa klawiatura etc). Cieszy wyjście naprzeciw potrzebom rynku, jednak czas płynie nieubłaganie i w zgodnej opinii analityków, RIM nie może sobie pozwolić na żadne dodatkowe opóźnienie, jak również na jakąś poważną wpadkę (na to pozwolić sobie może tylko jedna firma na świecie… tak, tak zgadliście, ta na „A” właśnie).
Firma podała nieco więcej konkretów na temat swojej nowej platformy. Trochę mało przekonywująco wyglądały wyliczenia ile to więcej użytkowników ma RIM i ogólnie jak dobrze mu idzie (spadające udziały świadczą o czymś zgoła przeciwnym), ale skupmy się na nowej platformie. Do developerów trafiło właśnie najnowsze wcielenie BB10 pod postacią Dev Alpha B. Czym ma nas zaskoczyć nowy system (oraz sprzęt)? Ano ma to być funkcja Flow. Pozwoli ona na przepływanie przez aplikacje, zamiast tradycyjnego otwierania oraz zamykania. Szczerze powiedziawszy na razie rzecz kojarzy się po prostu z „mulittaskingiem” w wydaniu mobilnym, choć dostrzegam pewien ciekawy aspekt – możliwość w miarę płynnej pracy na ekranie handhelda. Jak to będzie jednak wyglądało konkretnie? Trudno obecnie ocenić. Za pomocą Peek będzie można bez opuszczania aplikacji przejrzeć zawartość ujednoliconej skrzynki odbiorczej. Zdaniem producenta pozwoli to na pełniejszą kontrolę oraz uprości obsługę telefonu.