LogowanieZarejestruj się
News

Mecha doki bezdrutowe FAD ZE3000 RECKA!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_0021

„Intergalactic, Intergalactic…” cóż, jakoś nie mogłem inaczej rozpocząć opowieści o tych bezdrutowych dokach, jak właśnie w ten sposób. Kultowy, jedyny w swoim rodzaju, zawsze na propsie utwór trzech chłopaków z Beastie Boys. Wiecie. Mecha. Wiecie potwory. Wiecie: odwieczna walka krystalicznego dobra z plugawym złem. Oczywiście słuchawki przetestowane nawiązują i w ogóle są hołdem złożonym praojcowi, czy prababci wszelkich późniejszych, popkulturowych wykwitów z uniwersum stworzonym w Kraju Kwitnącej Wiśni. ULTRAMAN. W rzeczy samej limitowana wersja nawiązująca do serii, od której wszystko się zaczęło (znaczy Mecha się zaczęło), z dopiskiem – a jakże – ULTRA GUARD VERSION. Obecnie w ofercie Finał Audio Design znajdziemy serię nawiązującą do innego Anime / Mangi (pierwsze obraz ruchomy – animacja, drugie komiks) bliższego czasom współczesnym tj. Neon Genesis Evangelion. Widać, że za projekt plastyczny słuchawek odpowiada jakiś srogi Otaku (ktoś, kto ma kota na punkcie wspomnianej animacji i komiksu rodem z Nipponu). Także jak przetestowane wyraźnie nawiązują do stroju jednej z głównych bohaterek kultowej serii, tak te z NGE to (ehe, zgadliście fanatycy japońszczyzny popkulturowej) do EVANGELIONów (wielkich Mecha biozsynchronizowanych z pilotami, dziećmi, co to chronią pozostałości ludzkości przed… mniejsza, przed końcem świata oczywista). Pomysł na promowanie produktów niezgorszy, na pewno dla pewnej wybranej kategorii odbiorców dodatkowa zachęta, dla reszty zaś niech wystarczy poniższy opis walorów dźwiękowych doków FAD ZE3000. Zraz, zaraz miało być Beastie! no to lecimy (dosłownie), niech przemówią mega mechaniczne kopy, laserowe strzały i rozstrzygnie się walka dobra ze złem w środku fikcyjnej, samurajskiej metropolii…

 

Słuchawki nie są na pewno dla kogoś, kto chce mieć „wszystko” tj. geeka z głową pełną skrótów ANC, Spatial, Wireless charging, LDAC itd. Niczego takiego tutaj nie znajdziecie. Te słuchawki koncentrują się wyłącznie na jednym aspekcie technologicznym i to bardzo, że tak powiem, tradycyjnie się koncentrują. Chodzi o jakość brzmienia (kropka) uzyskaną nie tyle przez zaawansowanie krzemowo-sofwareowe (jw) tylko projekt przetwornika oraz obudowy w jakiej ów się mieści, czyli stara dobra szkoła, a nie jakieś tam wynalazki. Nic tu nam oprogramowanie nie popsuje, bo go nie ma (tak nie ma apki, tak da się żyć bez apki, choć to wydaje się obecnie jakaś herezja i ale jak to, nie ma?! Ano nie ma), jest układ zaprojektowany w taki sposób, by z czegoś malutkiego w uszach, z IEMów, uzyskać dźwięk niekorespondujący z fizycznymi ograniczeniami formy. Czy to się moi drodzy udało? Czy dali w Finał Audio Design radę? Zapraszam na ciąg dalszy wywodu, gdzie znajdziecie odpowiedź na zadane powyżej pytanie.


Oj lubimy takie dizajny…

Technikalia

Shibo. Adorować, pielęgnować, tęsknić. Też styl, styl w jaki wykończono i nadano formę przetestowanym słuchawkom. Jak chcecie coś na wskroś japońskiego, to nie tylko przez wzgląd nawiązania do japońskiej popkultury, ale także nawiązania do japońskiej estetyki i sztuki tworzenia pięknych przedmiotów, nadawania sensu całości, przywiązania do szczegółu itd itp. to jest to dobry trop. Te słuchawki to dobry trop. Forma spotyka się tu z treścią w harmonii. To ważne. Wiem, to tylko doki, niezbyt drogie (cena 150$, u nas ostatnio źle się dzieje, także najmarniej będzie 600 złociszy, ale to na bezdrutowe, firmowe doki nadal przyzwoicie), może przesadza zatem piszący te słowa łysol i dorabia filozofię do ot, tam produktu masowego, tyle? Nic bardziej błędnego. Producent w przypadku tych słuchawek komunikuje nam, że wszystko jest ważne, żebyśmy się na chwilę jednak zatrzymali (w pędzącym jak Shinkansen życiu) i zwrócili uwagę na …szczegóły. Od pudełka począwszy, znaczy opakowania produktu, wiadomo, Japończycy słyną z kunsztu, sztuki oferowania doznań estetycznych już na wstępie, a nie dopiero po wyrzuceniu (boże broń!) pudła i zapoznania się z zawartością, po samo sedno (przy czym pudełko / dock dla słuchawek też nawiązuje do jak wyżej), wszystko tu nie jest przypadkowe i stanowi przyjemną odmianę od powierzchowności, powtarzalności tego, co zazwyczaj otacza człowieka. Bo też Shibo moi drodzy to w tym wypadku nawiązanie do faktury i formy papieru, delikatnego, przyjemnego w obcowaniu organoleptycznym przedmiocie, który ma nas cieszyć nie tylko po włożeniu gumowych aplikatorów do uszu i maźnięciu „play”. Widać to i czuć (pod palcami) zarówno w przypadku słuchawek, jak i etui. To jest właśnie to, co robi różnicę, a przynajmniej powinno robić, bo przyzwyczajamy się (niestety) do bylejakości, krótkochwilności, powtarzalności – sumując, coraz częściej nie zwracamy uwagi na to, na co winniśmy uwagę zwracać, ubożejąc i więdnąc, wybierając byle co, byle było i byle do kolejnego, byle.

Doceniam. Lubię takie podejście. Jest mi ono bliskie. Mówię sobie stop. Nie musisz, możesz, nie ma pośpiechu, nie warto tracić chwili, warto smakować i się zachwycać, a nadto warto po prostu docenić (piękno). Jak widzicie, na razie nie napisałem nic o przetwornikach, dźwięku, technologiach, bo też choć ważne i decydujące o ocenie (ma przecież ładnie grać, czyż nie) to jak napisałem powyżej – tu liczy się to, na co inni w ogóle nie zwracają uwagi. Wykończenie Shibo. Nawiązanie do kultowego praprzodka japońskiej (pop)kultury, delikatny głos:

…jednej z głównych postaci ULTRAMANa, informujący nas o parowaniu, o nawiązywaniu połączenia i poziomie. Wszystko jest ważne. Przywiązanie do szczegółu, jakie to japońskie i jakie, dzisiaj, nieczęste. Nie ma tu akcelerometru, słuchawki same się nie wyłączają (w sensie, nie przerywają odtwarzania), nie ma jakiś udogodnień typowych w najnowszych wypustach. To, jak wspomniałem, dość konserwatywne podejście, ale umyślnie i rozmyślnie takie. Bo FAD postawił tutaj na to, co powyżej oraz na dźwięk, dźwięk uzyskany w sposób tradycyjny, bez magicznych sztuczek (processingu) tylko przetwornik umieszczony w… KOMORZE. O kształcie nieprzypadkowym, a właśnie akustycznie dobranym, dla osiągnięcia określonego przez projektanta, inż dźwięku efektu. Tu forma spotkała się z treścią, znaczy kształt jaki nadano obudowom nie jest tylko wypadkową plastycznego projektu (origami, powiedzą jedni, ja powiem – w nawiązaniu do ULTRAMANa – MECHA), co koniecznym i umyślnym wyborem, aby nam zagrało tak, jak IEMy teoretycznie grać nie potrafią:


Położenie względem aparatu słuchu, to nie jest przypadkowe, to jest bardzo gruntownie przemyślane.
Dwie, oddzielne komory, które decydują o właściwościach brzmieniowych. f-Link. Z czymś, co pełni, znowu klasycznie,
funkcję Bass-Refleksu, tyle że wyrównującego ciśnienie pomiędzy wspomnianymi komorami.
Sam przetwornik w układzie wykorzystuje dobrodziejstwa zamkniętej, nieregularnej, dobranej pod kątem charakterystyki i
właściwego zestrojenia komory głównej oraz przedniej, przed przetwornikiem 

Przetwornik nie wypadł sroce spod ogona. Autorskie rozwiązanie.

Patrząc na formę, można zacząć powątpiewać w ergonomię, wygodę i tu wystarczy rzecz zainstalować w uszach, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Te słuchawki są bardzo dobrze dopasowane anatomicznie, ich podługowata, przylegająca, bardzo lekka obudowa, po dobraniu odpowiedniego wielkością aplikatora (silikony są także specjalnie zaprojektowane stylistycznie, nie ma mowy o przypadku) nosi się to bez wrażenia zasadzenia czegoś do uszu. No, no, w przypadku bezdrutowców to nie lada osiągnięcie, bo zazwyczaj jest dokładnie odwrotnie. Męczymy się, wypada, jest niewygodnie. Tu nie jest, tu spisano się na 5+ odnośnie wygody noszenia. Dobrze. Trochę gorzej z dotykowym sterowaniem (przypominam apki nie ma, niczego sobie tutaj nie przemodelujemy). Niewielkie powierzchnie reagują pewnie, ale są bardzo czułe (także łatwo o przypadkowe i niechciane komendy), każde działanie to feedback dźwiękowy (delikatny) co ułatwia sterowanie, owszem, ale jak wspomniałem zbytnia czułość może być dla niektórych problemem. Interakcja to standard (podstawowe sterowanie odtwarzaniem plus poziom), pojedyncze, podwójne i podwójne tąpnięcia wywołują określone działanie. Nie ma niestety możliwości parowania jednoczesnego z wieloma urządzeniami, nie ma żadnego EQ / ANC / transparentności (dobrze izolują, co jest z pkt widzenia brzmienia zaletą ofc). Kodeki to raczej standard, szczególnie w sytuacji, gdy rzecz wspiera Bluetooth 5.2 – mamy zatem podstawowy SBC, jabłkowy AAC oraz aptX z aptX Adaptive (co oznacza, że przepływ to maks. 352kbps, co może niektórych czytających to, z miejsca odrzucić… błąd, o czym poniżej).

Sumując technicznie wygląda to tak:

Wyniki czasu grania i zapasu energii robią wrażenie, mogę napisać, że jest jednak nieco krócej
(do 5.5 godziny, co pewnie wynika z tego, że słucham dość głośno), etui faktycznie akumuluje bardzo duży zapas, nie polemizuje,
można liczyć na podstawową ochronę przeciwko zachlapaniom (znaczy deszcz, byle nie bardzo intensywny, nie uszkodzi nam słuchawek)

Niebanalnie i fajnie!

Wisienka = dźwięk

W tej cenie, śmiem twierdzić, niczego lepszego do uszu nie włożycie. Te słuchawki potrafią grać zupełnie nie jak bezdrutowe doki, mnie to się od razu skojarzyło z dużo droższymi armaturami i to takimi naprawdę niczego sobie, wielodrożnymi, grającymi po drucie. Aż tak. Bo widać, że ktoś tu przysiadł nad deską (ta, pewnie ekranem, wiadomo to już nie te czasy) i zaprojektował układ akustyczny dający w efekcie coś, co bardzo nie koresponduje z fizyką, miniaturyzacją, formą tego, co w uszach. A jednak! ZE3000 potrafią przede wszystkim grać niebywale otwartym dźwiękiem (po co Spatial? ;-) ), to jest dźwięk swobodny, dźwięk meandrujący, dźwięk którego byśmy się po takiej aplikacji nie spodziewali. Gra to dużym wolumenem, przy czym nie chodzi o to, że gra jakoś bardzo głośno. Nie. Chodzi właśnie o to, że nie czujemy tutaj typowego dla IEMów grania w głowie i to jeszcze w taki najbardziej paskudny sposób (nausznice, nawet liche, raczej takiej krzywdy nam nie robią, doki – cóż – po prostu tak mają, stąd te wszystkie processingi, DSP-y, procesory dźwiękowe, które fizyczne niemożności usuwają za pomocą kodu, nieco spłycając). Tak, to jest w tych słuchawkach naprawdę fenomenalne. Przy czym są (bo układ jest bardzo, bardzo czuły na to) zależne i to mocno od usadowienia względem kanału. Trzeba poświęcić chwilkę na takie dopasowanie (mówię, warto precyzyjnie dopasować wykładki, to się rozumie samo przez się, bo wygoda itd ale tu jeszcze dźwięk, SQ bardzo), by ZE3000 pokazały pełnię swoich możliwości. W zakresie 3D trzeba sobie to odpowiednio do naszych uszu ułożyć. Gdy to zrobimy, mamy coś, czego po IEMach byśmy się nie spodziewali, szczególnie bezdrutowych. Właśnie, te braki kodekowe, w ogóle są niezauważalne, w ogóle tego nie słychać, że tu tylko np. AAC mamy (tak głównie słuchałem, choć z makowy leciało także aptX). I co z tego, że 256kbps, mocna kompresja, jak słuchawki zagrały jakby były karmione tymi wszystkimi hajresowymi, szerokoprzepływowymi protokołami, zaawansowaną korekcją i czym tam jeszcze. Wszystko to tutaj osiągnięto zupełnie inaczej, można by rzec tradycyjnie, analogowo, staroszkolnie i pięknie. Efekt naprawdę zdumiewający.

Nie, żadnej apki, tylko ustawienia systemowe i parowanie. Tylko

Porównałem z APP 1 i to był równorzędny dźwięk ze wskazaniem na FADa.
Nowe APP2 to zupełnie inny pomysł na brzmienie. Dla purystów gorszy.

Połączenie precyzji, swobody i czystości z wspomnianą otwartością tworzą mieszankę, która nie może się nie podobać. Te słuchawki jak mało które IEMy potrafią nie tylko ładnie reprodukować wokale, ale osadzić je w przestrzeni, zademonstrować rzadką umiejętność umiejscowienia źródeł (głos, instrumenty) w realistycznej, a nie sztucznie wykreowanej (ściśnięte, z głowy granie) scenie. Byłem pod dużym wrażeniem, bo zwyczajnie się tego nie spodziewałem. Ok, są doki, bardzo drobie, jakieś customy, zdolne do czarowania, „zaprzeczające” fizyce, ale mówimy o względnie tanich bezdrutowcach. Nieźle! Powiem nawet więcej. Dla konkurencji te słuchawki mogą być bardzo niewygodne, dla konkurencji z najwyższej bezdrutowej półki. Tak, mam tu na myśli Momentum TW2 Senka, czy Soniaczowe, popularne, bardzo dobre po każdym względem XM4. Dzisiaj wszyscy idą w mobile, to się sprzedaje, także Astell&Kern przykładowo też coś tam upichcił (nie słuchałem to się nie wypowiadam), ale… to już bardziej kwestia oczekiwań, gustu, a nie bezwględnych ocen w SQ. Produkt FADa broni się. Nie potrafi grać dojmująco nisko, nie, nie robi masowania (ostatnio masują ucho opisane AirPods Pro 2 – wychodzi imo przesadzizm w przypadku produktu Apple), nie gra w jakże często spotykany ostatnimi czasy sposób, sposób przeze mnie nazywany euforyczno-przejaskrawionym. Nie. To naturalne brzmienie, nie podkręcone, z bardzo wyrównanym, koherentnym pasmem, w każdym zakresie przyjemnym w odbiorze. Bardzo dużo jak na taki, nie arystokratycznie wyceniony, nie topowy produkt, przyznacie? Tak, trzeba (ha, jak w przypadku nauszników, nie mówiąc już o kolumnach!) znaleźć sweet spot. Optymalne ułożenie sugeruje tam wiele, że tu faktycznie gra przetwornik w optymalnych dla siebie warunkach i musimy tak sobie rzecz umiejscowić w kanale, by to właśnie nam w pełni zagrało. I gra.


Gra? Gra. Jak gra to serio, serio: czysta przyjemność

Zamiast podsumowania

Ficzery to coś, co do Ciebie przemawia? Nie ten adres. Chcesz niebanalnego, bardzo pieczołowicie zaprojektowanego, wygodnego i świetnie brzmiącego bezdrutowego doka? Tak, to zdecydowanie ten adres. Bez tego wszystkiego, co dzisiaj staje się standardem (czujniki, procesory, dźwięk robiony), z postawieniem na rzeczy – cóż – summa summarum najistotniejsze: dźwięk i przyjemność (całościowo idziemy) z użytkowania, wróć, nawet bardziej posiadania. Cieszy różne zmysły, dla Otaku to w ogóle gratka sama w sobie, ale właśnie, właśnie, wszystko tutaj jest nieprzypadkowe, oryginalne i przyporządkowane zasadom, za które tak Japończyków podziwiamy. To bardzo japoński (bo japoński, ale tu to się łączy w ramach) produkt. Podejście inne, niż gdzie indziej, własne, konsekwentne i cóż mogę powiedzieć, jak nie to, na koniec, że takie przedmioty cieszą i dostarczają przyjemności, nawet jeżeli nie są pozbawione obiektywnych wad. Gratuluje FAD, zrobiliście coś wyjątkowo udanego w bardzo niewygórowanym budżecie. Chwali się. Szanuję.

To jest kwintesencja japońskiego podejścia do tworzenia czegokolwiek. Tu słuchawek. Bardzo udanych i cieszących zmysły.

Cena 599zł (wiemy co się dzieje z pln? Wiemy…)

Plusy:
- japońskie podejście do projektowania. Całościowe i z szacunkiem do nabywcy 
- doskonale zaprojektowany układ akustyczny, tradycyjnie, acz skutecznie
- brzmienie otwarte, czyste, naturalne, gra muzyka a nie gra coś w głowie, co udaje muzykę
- plastyczne, prezentujące scenę, źródła w sposób niekorespondujący z formą (że IEM)
- cena adekwatna do jakości, a nawet lepiej, bo i dużo droższe lepsze nie są
- ergonomicznie bez zarzutu, bardzo wygodne
- projekt, szczegóły, nic nie jest przypadkowe 

Minusy:
- ficzer free (nie ma żadnych DSP, ANC – to nie tutaj). Przy czym to nie jest stricte wada, a przynależność do grupy
- zbyt wyczulone płytki dotykowe, reagują nad wyraz, co może być problemem
- grają krócej niż w spec. stoi, słuchawki 7h nie osiągają
- nie podładujemy wireless, tylko kabel
- nie multiconnected, sorry
- bez czujnika on/off

Bardzo serdecznie dziękuję Pani Agnieszce za cierpliwość ;-) i jej FADowi/fonnex-owi za słuchawki…

Autor: Antoni Woźniak


Z takim streamem? Bajka. AM btw jest wg. mnie obecnie nie do pobicia w SQ

Poziom, dynamika bez zastrzeżeń. Głośno i żwawo!

Jak widać, nie wystają, przylegają, to też na plus!

Komentarze Czytelników

  1. Arkadiusz

    Dzień dobry
    Szukam bardzo dobrych słuchawek za rozsądną cenę i ta recenzja zachęciła mnie do kupna. Jest jednak jeszcze jeden element dla mnie bardzo ważny czyli zasięg słuchawek od źródła.
    Interesuje mnie jak największy ten zasięg gdyż ze względów zdrowotnych nie noszę ciągla smartfona przy sobie a chcę móc słuchać muzyki w dobrej jakości i większej odległości niz kilka metrów. Czy jest tu ktoś kto może odpowiedzieć mi na takie pytanie?

  2. Antoni Woźniak

    Słuchawki już dawno wywędrowały do innej redakcji, ale mam ZE2000 i o ile zastosowano taki sam moduł (pewnie tak) sprawdzę pod kątem zasięgu bez przeszkód i zza ściany, jaka odległość itd.

Dodaj komentarz