Dysponując tysiącem złotych można wybierać. Takie pieniądze pozwalają na bardzo szeroki wybór nauszników – można kupić przykładowo coś lekkiego, przenośnego z umownie „górnej póki”, można też nabyć bardzo dobry sprzęt do domu. Wspomniany tysiąc to taka granica, która wg. mnie rozgranicza sprzęt tańszy, budżetowy, masowy od słuchawek które kupują klienci wymagający, pragnący sprzętu bezkompromisowego, grającego na poziomie dużo droższych, bardzo dobrych kolumn. Oczywiście, umowna granica, bo jak pokaże test Brainwavz HM5 można za dużo niższą kwotę kupić coś, co aspiruje do grona słuchawek tzw. audiofilskich. Zresztą w przypadku słuchawek mamy właśnie taką możliwość, możliwość uzyskania znakomitego efektu przy bez porównania mniejszym koszcie porównując z wydatkami na dobrej klasy zestaw stereo z kolumnami. Można znacznie ograniczyć wydatki bez kompromisów jakościowych. Generalnie obowiązuje tutaj zasada – słuchawki za tysiąc, dwa często brzmią na poziomie systemów za 10 i więcej tysięcy złotych. Piszę to wszystko na wstępie, by właściwie określić proporcje. Wcześniej opublikowaliśmy już parę testów bardzo dobrych słuchawek. Były HiFiMAN-y HE-400, były AKG K701.. na publikację czeka artykuł o Sennheiserach HD-650.
W przypadku obu tytułowych modeli mówimy o sprzęcie, który wg. producentów może służyć nie tylko w domu, ale także poza nim. HiFiMAN co prawda nie reklamuje, ani nie promuje takiej opcji (i dobrze, bo duże HD-300 do biegania kompletnie się nie nadają), AKG przeciwnie buduje całą marketingową otoczkę na „przenośności” AKG K551. Pomysł wg. mnie średnio udany, na szczęście konsument ma wybór – w podobnej cenie, a nawet niższej, może kupić stacjonarne K550. Od razu na wstępie napiszę… lepiej zrobi wybierając wg. mnie K550 (chodzi tylko i wyłącznie o kwestie ergonomiczne, nie brzmieniowe, bo pod tym względem jest po prostu identycznie). Słuchawki sprawdziłem w scenariuszu mobilnym (szczególnie K551, ale także HE-300 z firmowym odtwarzaczem HM602), jednak przede wszystkim skupiłem się na testach w domowych warunkach, słuchając muzyki na stacjonarnym sprzęcie (wzmacniacze słuchawkowe, DACi etc.). Co wynikło z tych testów? Aby się o tym dowiedzieć, wystarczy kliknąć „czytaj dalej”. Zapraszam do lektury naszej najnowszej recenzji.
Opis konstrukcji & ergonomia
HE-300 to jedyna w ofercie HiFiMANa dynamiczna konstrukcja nauszna, jak pamiętamy to firma specjalizująca się w słuchawkach ortodynamicznych. Jedyna, co nie oznacza przeciętna, albo taka „przy okazji”. Moim zdaniem HiFiMAN tym modelem udowadnia swoje wysokie kompetencje w dziedzinie projektowania, budowy świetnych nauszników. Kto wie, czy nie jest to produkt ciekawszy niż niektóre ortodynamiki w ofercie. Aż tak? Nie inaczej, powiem tak – trochę było mi szkoda, że słuchawki nie trafią do mojej kolekcji jako uzupełnienie skądinąd bardzo dobrych HE-400.
Wygląd słuchawek jest identyczny jak modeli ortodynamicznych. Te same, wielkie muszle, taki sam mechanizm regulacji, podobne materiały. Także tutaj nie ma co liczyć na separację od otoczenia. To co idzie do uszu jest także bardzo dobrze słyszalne w pobliżu. Warto o tym pamiętać podczas długich, nocnych sesji – niestety komuś obok może to zwyczajnie przeszkadzać, choć my niby tylko na słuchawkach, dyskretnie… nie w tym przypadku. Jak wspomniałem wcześniej, nie bardzo widzi mi się noszenie słuchawek na zewnątrz. Są na to zwyczajnie za duże. Na szczęście HE-300 są dość lekkie, ale ta zaleta ma głównie znacznie podczas długiego słuchania w domu (nie męczą), na zewnątrz i tak trzeba brać poprawkę na ich wielkość. W komplecie dostajemy tylko odkręcany kabel, co akurat nie jest jakąś specjalnie wielką wadą, bo jw. i tak będziemy słuchać raczej w domu, ale dla porządku – jakiś dodatkowych akcesoriów nie uświadczymy. Srebrna obudowa prezentuje się dobrze, szczególnie w otoczeniu… srebrnego wzmacniacza (patrz zdjęcie ). Kabel jest długi, możemy zatem bez obaw rozsiąść się wygodnie w ulubionym fotelu. Byleby nam jakiś niewielki obiekt biegający nie potrącił kabla. Parametry słuchawek są następujące: impedancja 50 Ohm, dynamika 93 dB @ 1KHZ, 1mW oraz pasmo przenoszenia 15-22,000Hz. Duże 50mm membrany, długi łączony do obu muszli kabel OFC, zakończony wtykiem 3.5mm (dziwne że nie 6.3mm – wg. mnie byłby bardziej na miejscu), waga 270 gramów. Nie uświadczymy tutaj żadnego mechanizmu składania, w sprzedawanych u nas słuchawkach nie ma pokrowca (który mógłby ewentualnie posłużyć do okazjonalnego przemieszczania się z HE-300), pałąk wraz z regulacją pozwala na wygodne i dość pewne trzymanie słuchawek na głowie.
W przypadku K551 mamy do czynienia z K550 w nieco innej tonacji kolorystycznej minus kabel. To właśnie ten element jest nieco kontrowersyjny. Niby to model dedykowany przenośnemu słuchaniu muzyki. Pomijając duże gabaryty (tak, tutaj też jest 50mm przetwornik z obu stron w solidnej obudowie… nieco to monstrualne), otrzymujemy w standardzie krótki kabel połączeniowy. To co może nie jest wadą z punktu widzenia kogoś, kto słucha muzyki za pośrednictwem grajka (wg. mnie i tak jest za krótki) staje się prawdziwym przekleństwem, gdy zapragniemy słuchać w domu. Ten króciutki, nieco ponad metrowy (sic!) kabel bardzo szybko wywołuje irytację, a jakieś przejściówki – przedłużacze to nie tylko dodatkowa komplikacja, ale także ewentualne problemy związane z jakością brzmienia. Powiem otwarcie. K551 nie są słuchawkami przenośnymi. One starają się nimi być, ale nie da się ich wygodnie zdjąć i nosić, nie da się ich złożyć / włożyć do jakiegoś niewielkiego nosidełka. Wymagają plecaka. Bez sensu. W przypadku słuchania stacjonarnego, wspomniany kabel daje się we znaki, znacznie obniżając komfort użytkowania. Zawsze, gdy słuchałem K551 na domowym sprzęcie, musiałem podjechać fotelem do regału, a w przypadku jednego, zawieszonego wysoko wzmacniacza sprawa się komplikowała jeszcze bardziej. Na kablu mamy miniaturowego pilota za zintegrowanym mikofonem, przypominającego te minimalistyczne stosowane przez Apple w swoich firmowych pseudosłuchawkach. To akurat zaleta, bo jest bardzo lekki, w niczym nie przeszkadza – tak powinien wyglądać sterownik w słuchawkach (nie trawię wielkich „narośli, ciężących, przeszkadzających w codziennym użytkowaniu, także te designerskie, metalowe choć wyglądają świetnie, to jednak w ogólnym rozrachunku potrafią zirytować). W pudle nie ma żadnych akcesoriów, co dziwi zważywszy na zakładane przez producenta przeznaczenie. Gdzie futerał, przejściówki (adapter lotniczy, duży jack)… wyraźnie tego wszystkiego brakuje.
Tak jak HiFiMAN nie woła na pudełku, żeby brać grajka i czym prędzej podpinać słuchawki do odtwarzacza przenośnego, tak AKG reklamuje swój produkt jako przenośny, na wynos. Do jakości wykonania nie mam żadnych zastrzeżeń. Szeroka regulacja, wyściełany miękkim materiałem pałąk, bardzo dobrze opasujące uszy muszle z mięciutkimi padami – to wszystko powoduje, że słuchawki są wygodne, komfortowe, nie męczą nawet podczas bardzo długich odsłuchów. Kapciuchy. Dosłownie. Szkoda tylko, że przy okazji mamy do czynienia z ww. wadami. Parametry słuchawek: impedancja 32 Ohm, dynamika 114 dB SPL/V, pasmo przenoszenia 12Hz – 28kHz, 50mm przetworniki, konstrukcja zamknięta, kabel przyłączeniowy z pilotem biegnący do jednej muszli, nieodłączalny.
Sprzęt wykorzystany w teście
- wzmacniacze słuchawkowe: Schiit Audio Asgard, Musical Fidelity HPA 1, Music Hall ph25.2
- źródła: M2Tech HiFace DAC, Audioquest DragonFly, MacBook Air / Asus Vivo Tab Smart, Arcam rDAC, NAD C515BEE
- słuchawki (odniesienie): Sennheiser HD650, AKG 701, HiFiMAN HE-400, Sennheiser Momentum
- okablowanie: Supra (Dual, DAC, LoRad, USB), Profigold (przejściówka), Belkin (USB)
- zasilanie: Tomanek (listwa, zasilacze źródeł)
Brzmienie HiFiMAN HE-300
To wybitnie czyste i swobodne brzmienie. Tych słuchawek chce się słuchać. Są tak dobre, że wręcz można (i to bez wielkich wyrzeczeń) na nich poprzestać. Mogą to być słuchawki docelowe, które w zupełności wystarczą komuś, kto nie chce przeznaczać na słuchawkowe hobby wielu tysięcy złotych. Tak muzykalnych, od pewnego momentu wciągających słuchawek ze świecą szukać. Może przesadzam, obecnie na rynku jest wiele świetnych konstrukcji, ale HE-300 po prostu wyszły HiFiMANowi nieprzyzwoicie dobrze. Tutaj naturalność, akuratność, brak podkoloryzowania, podbicia poszczególnych podzakresów idą w parze z zaangażowaniem. To nie jest nudne granie! Wręcz przeciwnie, choć w tym wypadku świetny efekt udało się uzyskać w niezwykle że tak powiem elegancki sposób. HE-300 nie czarują, nie uwodzą jakaś konkretną cechą i to jest w nich najlepsze. Tutaj wszystko jest poukładane, w takich proporcjach jak trzeba, niczego w tym brzmieniu nie brakuje, nic nie uwiera, znakomicie! Nie oznacza to rzecz jasna, że nie da się lepiej. Oj, da się. Ostatnio miałem na uszach Grado PS-500. Większe, topowe konstrukcje Amerykanów są – powiem otwarcie – niewygodne, rzecz jasna piszę tu o własnych wrażeniach. Ale grają (po dłuuugim wygrzaniu) bajecznie, szczególnie odnośnie sceny, przestrzeni oraz stereofonii to konstrukcje wybitne. PS-500 są świetne, bo dźwięk jest zbliżony do topowych konstrukcji, a jednocześnie są to słuchawki (przynajmniej dla mnie) znacznie wygodniejsze niż te z serii 1000. Tak, HE-300 nie potrafią tak grać, z takim rozmachem, z taką wręcz holograficzną umiejętnością kreowania przestrzeni. To taki przykład, tyle tylko że to, co otrzymujemy, jest tak całościowona tyle dobre, że po prostu nie odczuwamy żadnego niedosytu. Pewnie że można lepiej, ale co z tego. Wg. mnie do poziomu 1500 złotych nie kupimy niczego, co będzie wyraźnie lepsze od HE-300.
Czy są to słuchawki uniwersalne? Tak, bo nie tylko zagrają świetnie z hybrydowym wzmacniaczem Music Hall-a (ph.25.2), wejściem w integrze NADa, czy tranzystorowych Schiit Asgard oraz M1 HPA Musical Fidelity. Tak, bo fenomenalna w tej cenie dynamika, świetny drive, a przy tym wszystko „w ryzach” idealnie pasuje do skoczniejszych kawałków, a naturalność, swoboda i wspomniany brak podkoloryzowania będą procentowały podczas słuchania jazzu, klasyki. Słuchając starych płyt Depeche Mode nie mogłem wyjść z podziwu jak namacalne, jak prawdziwe (tak właśnie) dźwięk wydobywa się z HiFiMANów. Pamiętam koncerty DM na których byłem, pamiętam jak to brzmi na żywo. To zbliżony poziom, nogi same chciały wybijać rytm, brzmienie porywało, w pełni angażowało. W tego typu muzyce HE-300 są prawdziwymi mistrzami. Jak ktoś słucha nowych brzmień, elektroniki oraz muzyki zbudowanej na mocnym „rythm&drive” to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić HiFiMANy jako obowiązkowy produkt na liście do sprawdzenia. HE-300 nie potrafią zagrać tak rozdzielczo jak dużo droższe konstrukcje, nie mają takiego wglądu w nagranie, nie potrafią pokazać mikrodetali. Tyle, że jak wyżej, tak wiele wychodzi im bardzo dobrze czy wręcz wyśmienicie, że nie stanowi to przeszkody dla kogoś, kto szuka docelowych nauszników. W tej cenie znacznie lepszych nie kupimy, w wyższej będzie jw. (do 2000) też nie będzie łatwo.
Brzmienie AKG K551
Początkowo niczym nas to brzmienie nie zaskakuje, jest poukładane, równe, spokojne, wręcz wydaje się nieco stonowane. Ale to tylko na początku, bo potem mamy dwie rzeczy, które pokazują z kim mamy do czynienia. Po pierwsze równowaga tonalna, bardzo dobra w HiFiMANach tutaj jest wręcz referencyjna. Całe pasmo jest reprodukowane w niezwykle zrównoważony, naturalny sposób, mamy wgląd w strukturę nagrania, mamy detale, a przy tym nie jest to żadne szkiełko i oko (analityczne granie). Nic z tych rzeczy, bo AKG K551 są bardzo muzykalne. Po prostu słuchawki są na tyle selektywne, przetworniki tak dobrze skalibrowane, że niejako przy okazji otrzymujemy sporo szczegółów, bez narzucania, bez eksponowania. Właśnie przy okazji. Do tego świetne wokale, bardzo, bardzo dobra średnica i w konsekwencji to co miało być nudne staje się wciągające i angażujące. Tyle, że na innym poziomie niż w HiFiMANach, gdzie był wybitnie dobry pace&rythm, świetny drive, gdzie kipiało, gdzie dynamika budowała często brzmienie. Na początku AKG K551 mogą się wydawać wręcz nudne i nazbyt przewidywalne, ale im dłużej słuchamy, tym lepiej dostrzegamy, że właściwie nie ma czego w tym dźwięku poprawiać. Idealna wręcz równowaga oraz naturalność dźwięków z całego pasma, uspokajają i pozwalają się delektować samą muzyką, jak i smaczkami realizacyjnymi, choć wcale nie są one eksponowane.
Być może jest to brzmienie nieco słodkie, miękkie, ale w tym wypadku nie tylko to nie uwiera, a raczej dopełnia sposób w jaki budowany jest dźwięk. Wszystko jest czytelne, zróżnicowane, nic tutaj nie zamula, nie niknie. Idealnie sprawdza się to z przenośnymi źródłami typu iPhone czy iPod (a jednak, szkoda tylko że forma nie nadąża za możliwościami brzmieniowymi) oraz z wzmacniaczami, takimi jak Asgard oraz ph25.2. Z hybrydą było niezwykle plastycznie, sugestywnie, obrazowo. Przy czym mimo dobrej rozdzielczości, umiejętności pokazywania detali, słuchawki nadają się do słuchania skompresowanego dźwięku. Nie ma problemu z mp3, nie ma problemu ze streamingiem (Deezer, Spotify) – ten spokój, to lekkie ocieplenie, nieco słodyczy powodują że wszystko jest tutaj do przyjęcia, lekkostrawne, akceptowalne. Zresztą kompresja wysokiej jakości (strumień 320kbps) jest na tyle dobra, że trudno tu mówić o zgrzytach, a już z kieszonkowym wzmacniaczem (pokroju testowanego E02i Rocky firmy FiiO) można naprawdę przyjemnie słuchać kompresji.
Uniwersalne brzmienie, bez budzącego zgrozę (moja prywatna opinia) podbicia basu, na początku wydaje się że nijakie, ale tak naprawdę bardzo dobre. Porównując do AKG K701 mogę napisać, że K550/551 zagrają wszystko, zawsze i wszędzie (tak obrazowo, bez łapania za słowo), a K701 to wyższa szkoła jazdy odnośnie źródła oraz zaplecza (wzmacniacz). K551 właściwie wszystko jedno z czego gra oraz prawie wszystko jedno co gra. To w sumie spora zaleta funkcjonalna, tym bardziej szkoda że producent trochę nie przemyślał kwestii mobilności i całkowicie wg. mnie spartolił sprawę kabelka, zbyt krótkiego by mógł być wygodny i użyteczny w codziennym użytkowaniu.
Podsumowując, w obu wypadkach otrzymujemy bardzo dobry dźwięk. HE-300 są jednymi z najlepszych słuchawek za 1000 złotych, jednymi z najciekawszych konstrukcji dynamicznych na rynku, które nie zrujnują nam budżetu. To świetny wybór dla kogoś, kto nie poszukuje może absolutu, a jednocześnie chce czegoś, czego będzie się chciało słuchać bez przerwy, co zagwarantuje wysoki poziom satysfakcji. HE-300 będą świetnym wyborem także dla kogoś, kto słucha z audiofilskiego grajka. Opis możliwości brzmieniowych z HM602 znajdziecie w najbliższej recenzji z odtwarzaczem w głównej roli, napiszę tylko że to świetny komplet, że z tymi właśnie słuchawkami mamy synergię, że z nimi możemy liczyć na prawdziwe, przenośne HiFi.
AKG K551 to świetny dźwięk w niezbyt udanej implementacji. Przenośne? Nie bardzo. Stacjonarne? Gdyby nie krótki kabel… Gdybym miał wybierać, wybrałbym K550. Bo trudno nie docenić pięknej średnicy, bardzo dobrej równowagi, niezłej selektywności. Może wydawać się, że trochę wieje nudą, ale z czasem docenimy wysokie kompetencje tych słuchawek, problem w tym że za zbliżoną sumę jest wiele innych, równie dobrych, albo lepszych (głównie aspekt ergonomiczny) nauszników. Nauszników nie udających sprzętu przenośnego. Do tego takich, które dzięki odłączalnemu okablowaniu pozwalają na więcej. Za dźwięk, wygodę na głowie duży plus, niestety za całą resztę już nie.
Słuchawki dynamiczne HiFiMAN HE-300
Plus
– bardzo wygodne, lekkie
– naturalne, czyste brzmienie
– świetny drive, dynamika na wysokim poziomie!
– zrównoważone, z mocnym, jednak nie dominującym basem
– cena
– można dalej nie szukać (rock, elektronika, jakieś cięższe klimaty, taneczna…)
Minus
– bez dodatków wysypujących się z pudła
– plastikowe osłony (muszle) łatwo zarysować, uszkodzić
– dźwięk wydobywa się na zewnątrz swobodnie, mogą przeszkadzać domownikom
Słuchawki AKG K551
Plus
– komfortowe (na głowie)
– piękna średnica, znakomita reprodukcja wokali
– pasmo zrównoważone, niczego tutaj nie brakuje, niczego nie ma za dużo
– wygodny pilot
– mechanizm regulacji
– w pełni uniwersalne (źródło, rodzaj muzyki)
Minus
– kabel, kabel, za krótki, niewymienny kabel!
– to nie są słuchawki przenośne, bo zwyczajnie są za duże
– przez krótki kabel cierpi ergonomia podczas użytkowania w domu
Dziękujemy firmie
za dostarczenie słuchawek do testów
Autor: Antoni Woźniak
Komentarze Czytelników
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
AKG K550 – można je dostać na Allegro już za 600 zł. I tu pada „cenowa” klasyfikacja słuchawek za 1000 zł. Skoro mamy je za 600 zł. A nadal są tak samo dobre. Choć obserwując moje ulubione forum, dostrzegam,że wiele osób kupuje te słuchawki, zachęconych przez opinie innych a potem im nie odpowiadają. I je sprzedają. Ci , którym się spodobały, zostają z nimi na dłużej. Można je rekablować, co według użytkowników poprawia dźwięk, jednak traci się gwarancję (ingerencja w konstrukcję).
W pudełku brakuje etui na nie – ja zdobyłem woreczek od Superluksów. Na Amazonie jest etui : CASEBUDi Headphone Case – Extra Large case compatible with many AKG headphones za 20 dolarów.
K550 warto podpinać do wzmacniacza – klona Lehmanna, iBasso D10 a nawet FiiO E07k czy E17. Daje to dobre efekty.
Dla tych sluchawek sprzedałem BD 770 Pro (80 omów).
Można i w tej cenie tym bardziej opłaca się brać K550, a nie pseudomobilne K551. Zresztą cena tych ostatnich jest niezrozumiale wysoka (szczególnie w stosunku do 550, które w sklepach kosztują nawet 700, a wielu miejscach ok. 800 złotych). Model 551 nie schodzi poniżej 930-950 złotych, stąd klasyfikacja jest ok – w końcu opisujemy droższy (choć właściwie identyczny, o czym zresztą wspominam w recenzji) model przenośny.
Odnośnie szybkiego pozbywania się przez wiele osób 550, to wytłumaczenie tego zjawiska wydaje się proste… jak napisałem powyżej, to nie jest czaruś, to nie są słuchawki które wywołują efekt wow, ale wystarczy dać im szansę. Po prostu są bardzo równe, mają poukładany dźwięk, grają w sposób który może początkowo wydać się nudny, niczego nie podkreślają (jak to robi wiele konstrukcji, głównie kładących nacisk na bas, co często daje karykaturalny efekt). Z wymienionych źródeł, miałem możliwość podpięcia pod E07k oraz E17 – potwierdzam, to dobre towarzystwo dla AKG, podobnie jak E09k, o czym wspominałem w niedawno opublikowanej recenzji. I jeszcze jedno – dzięki wysokim kompetencjom z jednej, z drugiej zaś możliwości bezproblemowego napędzenia K550/551 to dobry wybór w przypadku kieszonkowych USB DACów, takich jak DragonFly czy Hiface DAC…
Powiem Tak krotko i zwięźle proszę autorowi tej recenzji aby przyjrzał się wykonaniu Tego bubla Jakim jest HIFIMAN piszę to z pełną świadomością.
Proszę popatrzeć na zdjęcie kabla wygląda jakby suszarka się poplątała.
Wykonanie i plastik fantastik jest tak słaby a słuchawki takie toporne, że lepsze robił polski Tonsil za czasów swego działania.
Ciekawi mnie jaka jest na nich marża 50000 procent.
Że tak się je poleca.Słuchałem tej padaczki dzisiaj do niczego się nie nadają.
Bas przerysowany jak na plus 20dB.
Szkoda by mi było kasy podobnie grają słuchawki firmy Sony jak nie lepiej a kosztują zł 180 nie wspominam o kablu i jego otulinie który będzie bił na łeb te HIFI-MANY. BEZ ODBIORU. PROSZĘ ZROBIĆ ZBLIŻENIE WTYKU JACK. NIECH LUDZIE WIDZĄ JAK NIECHLUJNIE JEST ODLANY.
Jeśli tak samo wygląda dopracowanie membrany przetwornika to ja już im podziękuję.
Krótko i zwięźle… To bardzo dobre słuchawki a niechlujny opis powyżej sugeruje, że ktoś tu chyba pomylił adresy. To nie przedszkole, warto krytykując samemu nie narażać się na uzasadnioną krytykę. Fakt, wykonanie słuchawek mogłoby być lepsze, ale brzmienie HE-300 wynagradza te niedostatki, jest fantastyczne. Przewalony bas? Bzdura. Te 20dB rzecz jasna z kapelusza, wystarczy zapoznać się z innymi recenzjami (w sumie z dowolną recenzją poświęconą temu produktowi), ale to i tak Pana nie przekona, bo niby jak? Ktoś, kto założył te słuchawki na moment na głowę i przez 5 minut wyrobił sobie „opinię”, po prostu „wie” (naj)lepiej. Jak Panu lepiej, czy podobnie grają słuchawki Sony (konkretnie?) za 180 zł to pozazdrościć słuchu. W kioskach są nawet sporo tańsze, alternatywne propozycje, za kilkanaście złotych. Spory ma Pan wybór. Tam bas będzie pewnie w sam raz. Na marginesie, komentarze, fora, są od dyskusji, a nie od wygłaszania monologu, ale w tym przypadku, coż …trzymam za słowo („bez odbioru”) i mam nadzieję, że na tym poprzestaniemy.