No to się doczekaliśmy. Rozmowy z wszystkimi świętymi (ZAIKS etc.) trwały wyjątkowo długo, w końcu jednak Google uruchomiło swój muzyczny kramik w kraju nad Wisłą. Dostajemy kompleksową usługę, obejmującą serwis strumieniowy All Access (ponad 20 mln. utworów), możliwość umieszczenia w chmurze 20 tysięcy własnych kawałków oraz możliwość zakupu w atrakcyjnych cenach (od 99 groszy za utwór, od 11,99 złotych za album) muzyki. Za całość zapłacimy do sierpnia 15.99zł (promocja), po tym terminie będzie jak u konkurencji – czytaj 19.99 za miesiąc. To pierwsza, kompletna oferta na rynku, z dostępem na Androida oraz iOSa (wymagana wersja 6.x) oraz z komputera (interfejs webowy). Można przez miesiąc testować za darmo. Dla mnie minusem jest brak opcji strumieniowania w lepszej jakości. Gdyby Google zdecydowało się na zaoferowanie (w opcji premium, do tego taniej niż WiMP HiFi) bezstratnej kompresji, bylibyśmy przeszczęśliwi. A tak, mamy coś, co jest sumą tego, co możemy znaleźć u konkurentów – fakt – w jednym miejscu, a nie jak dotychczas w paru miejscach. Wraz z premierą warto krótko podsumować, to co oferuje obecnie rodzimy rynek w zakresie strumieniowania muzyki. Mamy lepszą jakość (wspomniany WiMP), dominujące w tym segmencie Spotify, próbujących coś wskórać Francuzów z Deezera oraz (całą resztę) z kilkoma polskimi odpowiednikami, Rdio, Last fm itd. Wielkim nieobecnym jest niewątpliwie Apple i nie chodzi mi tutaj o to, że go nie ma, bo jest (iTunes Match np.) tylko, że w sumie jakby go nie było. Nie ma w Polsce dostępu do iRadio (mniejsza, że nie jest to rzecz przełomowa, a wręcz przeciwnie, to tylko inteligentne radio internetowe, nic więcej), nie ma w portfolio własnego serwisu strumieniowego (bardzo ciężko będzie Apple przebić się ze swoją ofertą, szczególnie że uderzy to bezpośrednio w ich biznes, w muzykę sprzedawaną w iTunes Store), ceny albumów oraz pojedynczych utworów w iTunes nie są – delikatnie rzecz ujmując – zachęcające. Zresztą, powiedzmy to sobie szczerze, dzisiaj nie ma miejsca na zakup mp3 (czy skompresowanych stratnie AAC) w cenie płyty kompatkowej. To nie te czasy, dzisiaj serwisy strumieniowe powodują, że utrzymywanie takiego modelu dystrybucji staje się całkowitym anachronizmem.
Google doskonale to rozumie, dlatego jego kramik z muzyką jest dużo sensowniej zbudowany – popularne, nowe albumy w cenie kilkunastu złotych mogą znaleźć zainteresowanie, szczególnie wśród osób, dla których fakt posiadania muzyki zapisanej w stratnej jakości, płacenia za nią, nie stanowi problemu. Rzecz jasna i tak nie da się tutaj zarobić kroci, to jasne, jednak inaczej wygląda nowy album Depeche Mode Delta Machine za 11.99, a inaczej za ponad 40 złotych (iTunes). To jakby nie patrzeć przepaść. I Apple powinno wyciągnąć wnioski, bo niebawem obudzi się z ręką w nocniku. Być może wraz z ujawnieniem pierwszych informacji na temat iOSa 8 dowiemy się czegoś o muzycznych planach jabłka, mają naprawdę mało czasu by zmienić nieprzystający do rzeczywistości model dystrybucji cyfrowych treści, który obecnie proponują klientom. Poza muzyką, chodzi tutaj także o filmy (swoją drogą ciekawe kiedy polscy klienci iTunes będą mogli kupować materiały wideo, a nie tylko je wypożyczać? No i – podobnie jak z muzyką – Apple musi doprowadzić do znaczących obniżek cen, konkurencja serwisów wideo na żądanie jest na tyle mocna, że firma nie ma wyjścia, musi urealnić cennik).
Pozostaje pytanie, czy Google uda się przekonać klientów w Polsce do swojej oferty? Czy ludzie dokonają migracji ze swoich kont w konkurencyjnych usługach na rzecz kompleksowego Google Play Music? Trudno powiedzieć, wg. mnie pewną zachętą może być obecna promocja (5zł taniej), jednak na dłuższą metę ani sklep, ani (nawet) własna kolekcja (coś ala iTunes Match, co i tak odkrywcze nie jest, bo inni oferują podobny model, choć z pewnymi ograniczeniami w stosunku do Google oraz Apple), nie przyciągną tysięcy subskrybentów. Do tego Google nie przewidziało żadnej opcji pośredniej (dostęp tylko z komputera, albo tańsza / bezpłatna wersja serwisu z odtwarzanymi reklamami), co raczej nie spodoba się polskim użytkownikom, przyzwyczajonym, że mogą mieć coś za darmo (z ww. ograniczeniami). Tak czy inaczej pojawienie się takiego gracza na naszym rodzimym rynku jest ważne, ważne z powodu zmian jakie zachodzą w całej branży. Model subskrypcyjny staje się głównym nurtem dystrybucji muzyki w dzisiejszych czasach, zmienia sposób konsumpcji muzyki, otwiera nowe możliwości przed artystami, wytwórniami (dobrze, żeby sobie to w końcu wbiły do głowy) oraz, rzecz jasna, przed producentami sprzętu audio. Ci ostatni muszą uwzględnić w swoich produktach strumieniowanie nie jako dodatek, a jako obowiązujący standard, coś, bez czego nie da się obecnie zbudować oferty produktowej. Sprzęt musi być na to gotowy, musi pozwalać na swobodny dostęp, po prostu musi uwzględniać zmiany, jakie obecnie obserwujemy. Fizyczny nośnik przestaje mieć rację bytu, chmurowe kolekcje, serwisy, strumieniowanie, funkcje społecznościowe, szybki (natychmiastowy) dostęp do najnowszych wydań, informacje o koncertach, kontakt z muzykami to dzisiaj norma, coś oczywistego, co musi znaleźć swoje odbicie w ofercie branży.
Przykładowe propozycje za 99 groszy za utwór:
Toto – Africa
Pharell Williams – Marilyn Monroe
Daft Punk – Get Lucky
Kings of Leon – Temple
Albumy za 11,99 zł to przykładowo:
XXX – Perfect
T.Love – Old is Gold
Eminem – Recovery
Depeche Mode – Delta Machine
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.