Ostatnio miałem możliwość zapoznać się z całym katalogiem nowych produktów firm Bowers & Wilkins, Harman Kardon oraz Bose przeznaczonych głównie do współpracy z handheldami. Wspólnym mianownikiem jest tutaj transmisja bezprzewodowa, czasami możliwość klasycznego zadokowania urządzenia, mocno lifestyleowa forma… sprzęt ma grać via Bluetooth, via WiFi, komunikować się w ten sposób ze źródłem. Komputer nie jest tu głównym pomysłem na dźwięk, ani żadne tradycyjne źródło takie jak odtwarzacz, tym źródłem ma być smartfon lub/i tablet. Pomysłów na tego typu urządzenia jest co niemiara, różnią się one przede wszystkim formą, czasami także funkcjonalnością, choć ta w wielu wypadkach jest zbliżona. Sprzęt ma być bezobsługowy, ma grać w tle, ma grać na tyle głośno, by zwrócić na siebie uwagę, jednocześnie czysto, niekoniecznie naturalnie, neutralnie, czy po prostu rasowo, jak na HiFi przystało. Nie o to tutaj chodzi, to ma być granie łatwo przyswajalne, lekkie, takie właśnie. Oczywiście każdy widzi to inaczej, są produkty JBL-a, które wpisują się właśnie w takie właśnie odtwarzanie muzyki, bezpiecznie ale w sumie przewidywalnie, bezpłciowo to gra. Z kolei HK miota się z tymi swoimi produktami, podobnie jak Bose – czasem czuć pazur, produkt gra jak trzeba, potrafi to i owo, innym razem (przetestowane, nieudane wg. mnie Bose Soundlink III czy HK Onyx) coś poszło wyraźnie nie tak i dostajemy produkt wyraźnie gorzej sobie radzący od tańszych w ofercie urządzeń (w pierwszym wypadku będzie to SoundLink Mini, w drugim Aura). Moim zdaniem skonstruowanie takiego głośnika nie jest rzeczą prostą, ani błahą …wręcz przeciwnie, tutaj z jednej strony ważne jest żeby to przykuwało uwagę, wyglądało, współpracowało z wszystkim jak leci, (nie było zbyt drogie? A to już niekoniecznie ), a jednocześnie wyróżniało się czymś na tle setek konkurencyjnych produktów (no właśnie wyróżniało i bynajmniej nie brzmieniem się wyróżniało, bo to akurat wcale musi gwarantować sukces tego typu sprzętu vide produkty Beats). Jakiś uniwersalny patent na sukces zatem? Cóż, nie ma takiego, choć niektórzy próbują zaoferować coś zgodnego z modą, lifestylowego, a przy tym grającego na poziomie.
Definitive Technology to firma bardzo znana w Stanach, jej propozycja wpisuje się idealnie w obecne trendy rynkowe. Mamy więc propozycję dla posiadaczy handheldów (streaming), komputerów (PC Audio), dla wielbicieli kina domowego (liczne produkty, w tym soundbary) itd. itp. Patrząc na ofertę widzę pewne cechy wspólne ze wspomnianym powyżej Bose (oraz Bowersem). Tym, co wyróżnia produkty DT jest sporo całkiem nowatorskich rozwiązań, technologii i nie mam tu na myśli marketingowej papki, albo opakowanych w bombastyczne sformułowania rzeczy, które opracował ktoś inny, oferując gotowe „kity” za parę centów. Nie, tutaj jest nie tylko patent na swoje przetworniki, na swoje, firmowe brzmienie, ale także ścisła współpraca z projektantami (wzornictwo przemysłowe, design… to widać!) oraz osobami odpowiedzialnymi za ergonomię, za funkcjonalność danego produktu. Bardzo mi się podoba takie, całościowe podejście, bo odpakowując z oryginalnego opakowania w formie dużej puszki, bohatera niniejszego artykułu od razu wiedziałem, że ktoś tu się starał, chciał zaoferować dopieszczoną rzecz, a nie coś, co tylko wygląda, albo tylko gra, albo ani jedno, ani drugie Sound Cylinder, jak sama nazwa wskazuje, to cylinder i to nie byle jaki cylinder, bo taki solidnie grający, z bardzo użytecznym, oryginalnym sposobem montażu współpracujących z nim źródeł (tak jest to sprzęt bezprzewodowy, co nie oznacza że nie da się go zintegrować z naszym handheldem czy laptopem i bardzo dobrze, że się da, bo czasami jest to opcja bardzo, ale to bardzo użyteczna, przydatna). Co więcej uniwersalny, bo zagra ze wszystkim (Bluetooth), da się pożenić z każdym sprzętem (możliwe „zadokowanie” praktycznie każdego handhelda czy laptopa), a przy tym niewielki, do postawienia gdzie bądź. Konstrukcja od strony brzmieniowej ambitna, bo wyposażona nie w dwa, a trzy przetworniki (układ 2.1, nie żadne tam szerokopasmowe „pierdziawki”). No dobrze, zacząłem opisywać tytułowy produkt, warto chwilkę przyjrzeć się zastosowanym przez producenta pomysłom na wydobycie dźwięku z mobilnej elektroniki…
Opis konstrukcji
W środku zastosowano dwa średnio-wysokotonowe przetworniki 1.3cala (2x32mm) oraz pojedynczy 1.7cala (1x43mm) niskotonowy. Taki układ gwarantuje, mimo niewielkich rozmiarów, nie tylko mocny bas, ale także odpowiednią separację, dobrą rozdzielczość, bo nie mamy tutaj do czynienia z bylejakimi głośnikami pełnopasmowymi, a układem trzech głośników: dwóch odtwarzających średnicę oraz górę, jak również wyspecjalizowanego głośnika niskotonowego. Grać głośno to jedno, grać głośno i czysto to drugie. Tutaj nawet przy maksymalnej skali cylinder nie trzeszczy, gra jak na takiego malucha bardzo doniośle, a przy tym nie ma skłonności do przesterowania. Sound Cylinder bardzo przypomina tu jeden z najlepszych moim zdaniem, kompaktowych głośników Bluetooth – Bose SoundLink Mini. Oba produkty cechuje podobne zestrojenie, umiejętność grania „dużym dźwiękiem” oraz – ogólnie – wysoka jakość wykonania. No właśnie, obudowa tego malca wykonana jest z aluminium oraz stopu magnezu, sprzęt prezentuje się bardzo elegancko, wstawki z gumy dobrze komponują się z całością.
Z tyłu mamy wejście liniowe oraz złącze micro USB do ładowania, z boku dopasowany stylistycznie przycisk on/off oraz regulację głośności… wszystko jest tu na miejscu, widać że designerzy napracowali się i efekt, co tu by nie mówić, jest świetny. Cylinder stoi na wysuwanej nóżce, która zapewnia stabilność, na górze mamy dwa, długie, wystające kawałki gumy – to obejma dla dowolnego handhelda, którego „zadokujemy”, względnie mocowanie do ekranu laptopa. Ta ostatnia opcja może być o tyle problematyczna, że Sound Cylinder swoje waży (w końcu nie ma tutaj plastikowej wydmuszki, a solidny kawał aluminium) i stabilność takiego połączenia może stać pod znakiem zapytania. Tak czy inaczej ten element wyróżnia opisywaną konstrukcję i wg. mnie jest bardzo użyteczny, genialny w swej prostocie – oto uniwersalny „dok” pozwalający na zaparkowanie handhelda, tworzący wraz z głośnikiem praktyczne rozwiązanie – możemy taki zestaw ustawić gdzie bądź i przez ok. 10 godzin cieszyć się dźwiękiem. Oczywiście cylinder może grać sote, bez zaparkowanego smartfona, grajka czy tabletu, jednak wspomniana opcja to taki, moim zdaniem, strzał w dziesiątkę – dzisiaj najczęściej tego typu produkty, czy w ogóle sprzęt audio (ten współpracujący) rzadko kiedy daje możliwość takiej integracji, a jeżeli już to jest to rozwiązanie dedykowane określonym urządzeniom. Tutaj regulowana obejma pozwala zadokować wszystko jak leci, no może poza DAPami, bo te jak wiemy są znacznie grubsze od współczesnych handheldów. Podpiąłem produkt Definitive Technology do naszego redakcyjnego MacBooka i wyglądało to bardzo fajnie, atrakcyjnie, choć jak wspomniałem wyżej, waga głośnika jest tu pewną przeszkodą, wg. mnie taki głośnik można zintegrować z jakimś nowym, cienkim monitorem – odpadnie problem stabilności (laptop). Dużą zaletą funkcjonalną jest wytrzymałość obudowy opisywanego produktu – mocna,z zwarta konstrukcja to duża zaleta, szczególnie gdy cylinder zamierzamy często zabierać gdzieś ze sobą.
Specyfikacja:
- wymiary: 4.8 x 19 x 7.7cm
- waga: 340 gramów
- przetworniki: 2 x 1.3″ (2x32mm) średnio-wysokotonowe, 1 x 1.7″ (1x43mm) niskotonowy
- pasmo przenoszenia: 60 – 20.000Hz
- interfejsy: Bluetooth (2.1) oraz wejście liniowe (audio jack 3.5mm)
- akcesoria: adapter USB AC, kable miroUSB, kabel mini jack – mini jack, torba z mikrofibry
- ładowanie: złącze micro USB (bez problemu podładujemy dowolną ładowarką dołączaną do handhelda)
Wbudowany wzmacniacz w klasie D wraz z technologią Surround Array (kierunkowanie pracy przetworników, efekty pseudoprzestrzenne) zaszytą w układzie DSP to, wraz z opisanymi powyżej przetwornikami, elementy składające się na bardzo dobrą reprodukcję całego pasma, pozwalające temu malcowi zagrać z werwą, bez śladów kompresji czy jw. przesterowania. To naprawdę robi wrażenie, bo taki produkt od strony dźwiękowej musi być kompromisem, bo nie da się tutaj obejść oczywistych ograniczeń fizycznych, nie da się zastosować patentów znanych z „wielkiego audio”. Tu wszystko jest zintegrowane na bardzo ograniczonej przestrzeni, do tego za projekt odpowiadają w równym stopniu designerzy, bo to ma ładnie wyglądać, modnie, przyciągać uwagę swoim wyglądem. W tym wypadku udało się pogodzić dążenie do dobrego brzmienia z atrakcyjną wizualnie formą. To wygląda fajnie i gra fajnie, a konkretnie…
Ten cylinder gra!
I to nie, jak napisałem powyżej, jak typowy (niestety większość tak właśnie ma) głośniczek BT, który może co najwyżej robić tło… nie, tutaj jest inaczej, zgoła inaczej, bo Sound Cylinder gra jak mikro stereo, potrafi za pomocą tych trzech zamontowanych w obudowie przetworników wyczarować całkiem przyzwoity (w kategoriach Hi- nie Low-Fi) dźwięk, dźwięk któremu obiektywnie trudno coś zarzucić. Oczywiście nie będzie tu ani efektu głębi, ani bardzo szerokiej sceny, ani dobrego stereo bo być po prostu nie może… możemy ten sprzęt rozpatrywać w kategorii źródeł monofonicznych, które potrafią (jak dobre radyjko tranzystorowe) dostarczyć mnóstwo przyjemności, pokazując jak fajnie potrafi zagrać taki niepozorny produkt na tle tego, co zazwyczaj gra u nas w salonie, albo co nakładamy na uszy. Tu nie ma kompromisu jakościowego, w sensie, nie ma miejsca na mały, nijaki, pozbawiony wielu istotnych informacji, dźwięk. Otrzymujemy dobrze zrównoważone, dojrzałe, z solidną, basową podstawą brzmienie, które nie może się nie podobać. Ten produkt potrafi zadziwić, bo raczej nie tego się spodziewamy widząc formę. Ten dźwięk jest bogaty w detale, ma wyraźnie zaznaczoną górę (ta występuje, co w tego typu produktach nieczęsto się zdarza, bo albo masakrują nasze uszy podbitym basem, albo grają tak nijako, że pewnych rzeczy w ogóle nie usłyszymy). To o tyle istotne, że często producenci takich muzycznych gadżetów unikają jak ognia uwypuklenia, czy w ogóle choćby zaakcentowania wysokich tonów, bo będzie szeleścić, będzie nieprzyjemnie zwracać na siebie uwagę… tutaj mamy pełne pasmo, wszystko jest na swoim miejscu, do tego góra nie jest ostra, nie ma mowy o syczeniu, a przy tym takie talerze słychać, słychać wyraźnie, nic tutaj nie ginie, nie jest zamaskowane. To jest żywe, nie zamulone granie, które zostało tak przyrządzone przez szefów kuchni Definitive Technology, że każdy kto tego posłucha stwierdzi: „ale ten mikrus gra, kto by się spodziewał?”
No właśnie, kto by się spodziewał tak czystego brzmienia, do tego z ładnie pokazaną sceną, naturalnie grającymi instrumentami – gitara elektryczna, wspomniane talerze, wiolonczela, skrzypce, fortepian …to nie jakieś plamy, coś co tylko przypomina brzmienie wymienionych instrumentów… nie, tu naprawdę słychać co gra i jak gra, a to w tak kompaktowej formie spore osiągnięcie! Warunek dobrego odsłuchu to skala 40-60% (powyżej 90 jest już zwyczajnie za głośno, powierzchnia na której stoi głośniczek zaczyna nam rezonować…) oraz stożek w którym znajdzie się nasza głowa w odniesieniu do głośnika – nie więcej niż 60 stopni. To optymalne warunki, przy większym kącie dźwięk staje się cienki, płaski. Jeżeli zagramy blisko wspomnianych 90% na skali głośności to taki niepozorny głośniczek pozwoli zagrać na tyle doniośle, że nawet z odległości 4-5 metrów nie będziemy odczuwali niedosytu. Wręcz przeciwnie, będzie głośno i jak wspomniałem czysto, a (o ile siedzimy we wspomnianym stożku) do tego dźwięk będzie cechowała wysoka jakość reprodukcji. Oczywiście, najlepsze DSP nigdy do końca nie zniwelują ograniczeń samej transmisji (Bluetooth i to bez aptX, czytaj maksymalnie w jakości 320kbps, w kompresji stratnej), nie pozwolą na uzyskanie takiego efektu (mikrodetale, powietrze, głębia, rozdzielczość…) jak przy graniu materiału bezstratnego, nie mówiąc już o dobrym hi-resie. Cudów nie ma, czuć ograniczenia, zarówno fizyczne, jak i jw. technologiczne, ale… podobnie jak ze wspomnianym liliputem Bose, Sound Cylinder pokazuje jak wiele można zrobić dla dźwięku, gdy całość będzie odpowiednio zaprojektowana – tutaj przetworniki, cyfrowe układy obróbki dźwięku, właściwy układ, rozplanowanie pozwalają na uzyskanie świetnego efektu. Jak wspomniałem powyżej, ten produkt to takie bardzo dobrze grające radyjko tranzystorowe, jakie kojarzymy z dzieciństwa, takie które potrafiło z radia (oczywiste ograniczenia jakościowe takiej transmisji) wyczarować bardzo dobry dźwięk i to bez względu na to, czy akurat słuchaliśmy Niedzwieckiego, czy może w tle leciała jakaś klasyka. Ten produkt tak ma, że wywołuje takie skojarzenia, choć formą dalece odbiega od takiego retro, jest na wskroś nowoczesny, naładowany techniką po brzegi, do tego jak wspomniałem, może pełnić funkcję uniwersalnego doka dla smartfonów, tabletów…
Podsumowując…
Oryginalny produkt, do tego dobrze grający, bardzo dobrze wykonany, wyposażony w autorskie technologie (nie są to tylko napisy na pudełku, a coś co realnie działa, ma wpływ na reprodukcję dźwięku). Aluminiowo-magnezowa obudowa to gwarancja wytrzymałości, solidności, do tego świetny patent z dokowaniem sprzętu mobilnego, możliwość integracji z laptopem. Pewnym ograniczeniem będzie tu waga, dodatkowo przy niewielkich tabletach oraz np. iPodzie Touch (co sprawdziłem, bo dokowałem zarówno iPada Mini jak i iPoda Touch czwartej gen.) gumowa obejma zasłania częściowo dolną część ekranu, co utrudnia nieco nawigację. Regulowane zapięcie pozwala zintegrować z głośnikiem praktycznie każdy tablet czy smartfona jakie są obecnie dostępne na rynku, Bluetooth gwarantuje współpracę z każdym nowoczesnym handheldem (oraz komputerem). Trochę szkoda, że producent nie zdecydował się na lepszą jakość transmisji (mam tutaj na myśli aptX, w najnowszej odsłonie można uzyskać jakość zbliżoną do płyty CDA, bitrate oscyluje na poziomie 900-1000 kbps, to już wg. mnie wystarczająca wartość, by mówić o alternatywie dla transmisji via WiFi), poza tym przyciski reagują trochę mało precyzyjnie, ich zintegrowanie z obudową od strony designerskiej zrozumiałe, odejmuje nieco punktów za ergonomię obsługi. Tak czy inaczej, ten sprzęt zasługuje na rekomendację. Bo jest pod pewnymi względami jedyny w swoim rodzaju, a jego wysoka funkcjonalność, wysoka jakość wykonania idą tutaj w parze z bardzo dobrym brzmieniem. Jeżeli rozpatrujemy rzecz w kategoriach low-fi to jest to jeden z najlepszych produktów w swojej klasie, a biorąc pod uwagę sporo sprzętu jaki przewiną mi się ostatnio przez ręce (JBL-e, Beatsy, Bose, produkty Harman Kardona itd, itp) mogę jednoznacznie stwierdzić – do tysiąca złotych, w tak kompaktowej formie (innymi słowy Soundsticków tutaj nie wliczam), nie ma za wielu konkurentów. Dla jabłkożerców (użytkowników ihandheldów) dodatkową zaletą jest dopasowanie stylistyczne tytułowego sprzętu do ich iPadów, iPhone, iPodów, MacBooków… to ważne, podobnie będzie z użytkownikami topowych smartfonów HTC (One) – tutaj też aluminium spotka się z aluminium i będzie to wyglądało bardzo, bardzo dobrze.
Głośnik bezprzewodowy bluetooth Definitive Technology Sound Cylinder (899zł)
Plusy:
– funkcjonalność tj. możliwość zaparkowania handhelda, integracja z komputerem
– atrakcyjna wizualnie forma, wysokiej jakości materiały
– przemyślana (od strony dźwiękowej oraz użytkowej) konstrukcja
– solidne przetworniki 2.1, zastosowana technologia przetwarzania dźwięku, zaszyta w DSP
– bardzo ładne, donośne (jak trzeba), czyste brzmienie
– dołączone dodatki
– długi czas działania na baterii
Minusy:
– szkoda, że jest tylko A2DP bez implementacji kodeka aptX
– precyzja sterowania (przyciski na obudowie)
– gumowa obejma może czasami przeszkadzać w nawigowaniu (handheld)
– waga może spowodować brak stabilności przy integracji z ekranem laptopa
Dziękuję firmie Rafko za wypożyczenie sprzętu do testów
Autor : Antoni Woźniak
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.