Ogromna liczba przetworników, które trafiły na rynek w przeciągu ostatnich dwóch, trzech lat związana jest z dość nieoczekiwanym awansem komputerowego audio, które nagle stało się jednym z najważniejszych, a niektórzy twierdzą wręcz że kluczowych źródeł muzyki. Od dawna mamy do czynienia z muzyką pobieraną z Internetu, jednak wcześniej cyfrowa muzyka z sieci była w 99.9% przypadków nagraniami poddanymi silnej kompresji stratnej (rewolucja MP3), jeżeli już ktoś decydował się na przeniesienie kolekcji z fizycznego nośnika, to ograniczeniem był format czerwonej księgi, jakość płyty kompaktowej. Niektórzy szybko zauważyli, że dźwięk zgrany z płyty brzmi nierzadko lepiej od kompaktu (bo zawodny mechanizm czytnika, bo niedoskonała konwersja w odtwarzaczu etc.), tyle tylko że nie za bardzo można było docenić tą lepszą jakość. Przetworniki C/A od wielu lat integrowano z odtwarzaczami, czasy osobnych DACów wydawało się, dawno (temu) bezpowrotnie się skończyły. Poza tym komputer był, zresztą całkiem słusznie, uważany za bardzo kiepskie źródło – jakość kart dźwiękowych pozostawiała wiele do życzenia, dodatkowo PC to wiele zakłóceń i interferencji, mających negatywny wpływ na brzmienie – nikt zatem nie traktował serio brzmienia z komputera, jak widać do czasu.
Dwie rzeczy spowodowały eksplozję popularności PC-Audio oraz jego awans do pierwszej ligi jako źródła muzyki. Po pierwsze opracowano skuteczne metody ominięcia problemu zakłóceń, a głównym cyfrowym interfejsem stało się USB, które mimo że nie doskonałe, okazało się znakomitym transportem danych audio. Po drugie to, co egzystowało w studiach nagraniowych (względnie to, co stanowiło materiał dla audiofilskich, rzadkich wydań wysokiej jakości na fizycznych nośnikach): mastery, taśmy matki, muzyka zarejestrowana w bezkompromisowej jakości (wysoki bitrate, wysoka częstotliwość próbkowania) trafiło do szerokiej dystrybucji w Internecie. I nie chodzi tutaj o muzykę pobieraną z P2P, a oficjalną dystrybucję: wytwórnie fonograficzne, sklepy wirtualne, witryny artystów, co pozwoliło na popularyzację plików hi-rez, nawet jeżeli nie faktyczną to przynajmniej zakiełkowanie w powszechniej świadomości pojawienia się muzyki zarejestrowanej w znacznie lepszej jakości niż obowiązujący na rynku standard (mam tu na myśli CDA, choć można polemizować co jest tym standardem – niektórzy pewnie nie bez słuszności, powiedzą że jest to MP3/AAC, dźwięk poddany silnej kompresji stratnej). Nic zatem dziwnego, że na rynek trafiły setki różnorodnych przetworników C/A, wykorzystujących ogromny potencjał materiału hi-rez, wielki skok jakościowy jaki dokonał się ostatnio w dziedzinie audio. Jednym z przedstawicieli nowego trendu w branży, którym zajmiemy się w naszej najnowszej recenzji, jest DAC Matrix Quattro. Przetwornik, który (nie przesadzam) wbił nas w fotel. Szczegóły znajdziecie poniżej, w rozwinięciu. Zapraszam do lektury…
Specyfikacja, wygląd oraz możliwości przetwornika
Topowy model DACa Matriksa to sprzęt wykonany dokładnie na poziomie produktów czołowych wytwórców z branży audio. Tyle tylko, że w przypadku Matriksa płacimy co przynajmniej 2-3 razy mniej. Zresztą przetestowane urządzenie często porównuje się (zarówno odnośnie wyglądu, jak i możliwości sonicznych) z bardzo dobrym, ale sporo droższym DAC1 Benchmarka. Sprzęt jest dobrze zabezpieczony, trafia do nas w solidnym pudełku, w którym znajdziemy poza instrukcją eleganckiego, metalowego pilota zdalnego sterowania oraz przejściówkę BNC-SPDIF/RCA. Quattro to urządzenie o sporych możliwościach – dwa wejścia słuchawkowe oparte na wysokiej klasy wzmacniaczu słuchawkowym LME49600, komplet interfejsów cyfrowych: wejścia światłowodowe, koncentryczne (BNC 75Ω – alternatywnie, można zastosować wspomnianą przejściówkę RCA), USB, AES / EBU oraz pojedyncze wejście analogowe (mamy więc do czynienia z cyfrowo-analogowym przedwzmacniaczem). Zastosowano gniazda wysokiej jakości oraz automatykę pozwalającą na wykrywanie aktywnego złącza.
Specyfikacja DAC Matrix Quattro
Wejścia:
- Interfejs optyczny, ekranowane optyczne wejście cyfrowe, wsparcie próbkowania 32kHz-192kHz 24bit
- BNC złącze koncentryczne: BNC 75 Ohm impedancji próbek Obsługa 24bit 32kHz-192kHz
- Interfejs USB: USB-B interfejs, obsługa częstotliwości próbkowania 44,1 kHz-96kHz 24bit
- AES / EBU XLR 110 Ohm, obsługa częstotliwości próbkowania 32kHz-192kHz 24bit
- Wejście analogowe: RCA 20Hz-20kHz 47kOhm
Wyjścia:
- RCA poziom złącza: 0V-2.0V regulowane
- Wyjście XLR: 0V-4.0V regulowane
Podstawowa charakterystyka:
- Pasmo przenoszenia: 20Hz-20KHz
- Stosunek sygnału do szumu: 114dB
- Zakres dynamiki: 110dB
- Zniekształcenia: <0,00056% (1kHz)
Wzmacniacz słuchawkowy:
- Impedancja wyjściowa: <0,11 Ohm
- Maksymalny prąd wyjściowy: 300mA
- Pasmo wzmocnienia:> 500kHz
- Stosunek sygnału do szumu: 106dB
- Zniekształcenia: <0,0005%
Zasilanie:
- Zasilanie: AC 220V-240V 50/60 Hz (AC 110V-120V 50/60Hz)
- Pobór mocy: <25W
- Zużycie energii: <2W
Gabaryty:
- Masa: 1.6kg
- Rozmiar: 205 × 245 × 44 (L x szer. x wys.)
- Zestaw stereo #1: NAD C-315BEE/C-515BEE, przedwzmacniacz NAD 1020, NAD T743 (końcówka mocy), Pylon Pearl
- Zestaw stereo #2: aktywne kolumny microlab solo 7C z przetwornikiem Beresford TC-7520
- Zestaw #3: Zeppelin Air
- Zestaw #4: zestaw Fatman iTube Mk II, głośniki Roth Oli20
- Zestaw kina domowego: amplituner Onkyo TX-609
- DAC do bezpośredniego porównania: Arcam rDAC
- Główne źródła cyfrowe: Squezeebox Touch (muzyka 24/96KHz), laptop z Win 7 (foobar z WASAPI, MediaMonkey + ASIO, muzyka 24/96 via USB)
- Dodatkowe źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD, BD), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD)
- Gramofon NAD 5120
- Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
- Wzmacniacz słuchawkowy do bezpośredniego porównania: Music Hall ph25.2
- Słuchawki: AKG K701, Klipsch Image One
- Sterowniki: iPod oraz iPad z odpowiednim oprogramowaniem sterującym
- Okablowanie: Supra (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Klotz (analog), Real Cable oraz Prolink (cyfra), Belkin (USB)
- Router audio: Beresford TC-7220
Sercem urządzenia jest świetny przetwornik Analog Devices AD1853, pozwalający na przyjmowanie sygnału hi-rez (aż do 24bit 192KHz dla BNC, optyka oraz AES / EBU). Bardzo dobre jest wspomniane złącze USB (24 bit / 96KHz), które zapewne często będzie wykorzystywane jako podstawowy interfejs (to kolejna aplikacja, w której ten rodzaj połączenia oferuje najlepszą jakość dźwięku). W przypadku komputerowego złącza zastosowano specjalny algorytm (programowalny układ logiczny CPLD), pozwalający na znaczną redukcję jittera.
Przetwornik wyposażony jest w dwa rodzaje wyjść analogowych: symetryczne oraz niesymetryczne. Oba wyjścia wyposażono w charakteryzujące się niskimi zniekształceniami wzmacniacze LM4562. Bardzo wiele uwagi poświęcono odpowiedniemu zasilaniu. W środku znajdziemy duży toroidalny transformator. Niezależna, wielopoziomowa konstrukcja bloku odpowiedzialnego za dostarczenie stabilnego, dobrego napięcia to cecha, która na pewno ma pozytywny wpływ na jakość brzmienia. DACa będziemy mogli podłączyć do gniazdka solidnym kablem zasilania (trójbolcowe gniazdo sieciowe IEC).
Czymś, co od razu przykuwa uwagę jest wysokiej klasy potencjometr. To chyba najlepsze pokrętło z jakim miałem do czynienia. Niezwykle precyzyjne, znakomicie reaguje na komendy z pilota (mechanizm działa znakomicie, mały silniczek pozwala bardzo dokładnie wyregulować wzmocnienie za pomocą sterownika na podczerwień), do tego ciężką, solidną gałkę wykonano z perforowanego aluminium. Obrót dokonuje się niezwykle dostojnie, z lekkim oporem, kręcąc potencjometrem wzmacniamy sygnał na wyjściach słuchawkowych oraz na wyjściach analogowych. Poza tym możemy niewielkim hebelkowym przełącznikiem zmienić jego działanie. Wybierając ustawienie „stały” kontrolujemy głośność wyłącznie dla wyjścia słuchawkowego, pozwala to podłączyć DACa do zewnętrznego przedwzmacniacza lub integry.
Pierwsze wyjście dla nauszników odłącza sygnał dla wyjść analogowych. W przypadku drugiego, gdy podepniemy słuchawki, z podłączonego wzmacniacza/kolumn popłynie muzyka. Warto nadmienić, ze zastosowano wysokiej jakości gniazda 6.3mm, pozwalające na podłączenie dowolnych słuchawek, także modeli wysokoomowych (600Ω). Jakby tego było mało, urządzenie pozwala na regulacje wewnętrzne. Można ustawić poziom tłumienia dla symetrycznych złącz XLR w zakresie 0db, -10db (ustawienie standardowe), -20db oraz -30db. Można także zmienić ustawienia dla gniazd słuchawkowych (wybór głównego wyjścia). Zmian dokonujemy, po rozkręceniu obudowy, za pomocą zworek.
Kończąc opis techniczny urządzenia, jeszcze parę słów komentarza dotyczących jakości wykonania, wyglądu oraz ergonomii. Powiem tak, nie mam żadnych, ale to absolutnie żadnych zastrzeżeń. Znakomita jakość wykonania, metalowa obudowa, aluminiowy front, wspomniane pokrętło… z przodu dwa przyciski pozwalające na włączenie/wyłączenie DACa oraz zmianę źródła, jednak większość użytkowników zapewne skorzysta z eleganckiego pilota. Sterownik nie tylko pozwala na pełną obsługę urządzenia (wybór źródeł, wyciszenie), ale jeszcze dodatkowo wspomniana regulacja wzmocnienia działa za jego pośrednictwem wybornie. Wreszcie można obsłużyć przetwornik z fotela, nie musząc każdorazowo wstawać, podchodzić do stolika… spore udogodnienie. Niewielkie diody informują nas o wybranym interfejsie, na szczęście niebieskie światło nie porazi nas swoją intensywnością jak to ma miejsce w wielu (zdaje się że w większości) innych urządzeniach AV. Dostępne są dwa warianty kolorystyczne. My testowaliśmy wersję ze srebrnym płatem aluminium na froncie, można wybrać model czarny (oba prezentują się moim zdaniem świetnie). Design co prawda jednoznaczne kojarzy się z paroma konkretnymi urządzeniami konkurencji (wspomniany Benchmark, C.E.C czy Bel Canto), jednak nie czyniłbym z tego powodu zarzutu chińskiemu producentowi. Po pierwsze nie jest to literalnie kopia, po drugie wzorowano się na znakomitych produktach (jak napisałem powyżej – znacznie droższych), po trzecie nikt tutaj nie opakował kiepskiej jakości komponentów w coś „co wygląda jak…”. Sprzęt sprawia wrażenie produktu z wysokiej półki, na pewno o wiele droższego niż w rzeczywistości jest (po obniżce z prawie trzech tysięcy złotych, jego obecna cena wynosząca 2300zł wygląda wręcz na okazyjną).
Wrażenia odsłuchowe – kolumny
Dźwięk Quattro podłączonego do toru z kolumnami Pylon Pearl urzekł mnie praktycznie od pierwszej chwili. Po paru dniach mogłem z pełnym przekonaniem stwierdzić – system gra jak marzenie. Być może dobór komponentów miał tu pewne znaczenie. Być może elektronika NADa, okablowanie Supry oraz ProCaba świetnie zgrało się z przetestowanym przetwornikiem. Być może… Jednak DAC wprowadza coś, co moim zdaniem jest najważniejszym, najbardziej pożądanym elementem – wprowadza emocje.
To nie jest analityczne, beznamiętne granie, to nie jest szkiełko i oko… nie żeby Quattro brakowało coś odnośnie precyzji, rozdzielczości (ta jest skądinąd świetna) – nie brakuje – jednak dla mnie prywatnie o klasie danego komponentu audio decyduje właśnie to, co powyżej: emocje. Gdy dźwięk płynie w sposób swobodny, nie wymuszony, nic nie zakłóca harmonii, mamy wrażenie uczestnictwa w spektaklu, w jakiejś mierze zbliżamy się do gry na żywo (tzn. słuchania instrumentów, ludzkiego głosu bez pośrednictwa niedoskonałych z zasady źródeł) to czuję, że to jest właśnie to do czego dążymy, coś co pozwala na pełen relaks, na długie obcowanie z muzyką, na czerpanie pełni przyjemności z odsłuchów. Wielowarstwowa stereofonia, z właściwymi proporcjami, z precyzyjnym umiejscowieniem źródeł pozornych. Przetestowany DAC znakomicie radzi sobie z przestrzenią, stereofonią, szeroka scena pozwala na lokalizację źródeł, odbywa się to nienachlanie, naturalnie – po prostu instrumenty, wokal są tam, gdzie być powinny, dźwięk jest wielowymiarowy, to jeszcze nie holografia, jeszcze nieco brakuje ale możliwości reprodukcji przestrzeni robią wrażenie.
Harmonia wszystkich zakresów to kolejny, mocny punkt Quattro. Zszycie dołu ze średnicą jest wzorowe, bas jest wypełniony, szybki i punktowy – charakteryzuje się mocnym atakiem. Bas jest niezwykle energiczny, energetyczny ze znakomitym oddaniem emocji towarzyszących niskiemu zakresowi. Dzięki znakomitej kontroli mamy dokładnie to, czego oczekujemy od dobrze grającego systemu – wierne ale i emocjonalne reprodukowanie dźwięku instrumentów. To co napisałem powyżej, choć w nieco inny sposób, inaczej rozkładając akcenty, można odnieść do średnicy. Nie będę się powtarzał, pisząc o moich preferencjach związanych z tym zakresem. Powiem tylko tyle, że bez umiejętności pokazania wielowymiarowości wokalu każdy sprzęt audio, nie ważne jak drogi i jak szacownej firmy, będzie dla mnie nie wart złamanej złotówki. To jeden z dwóch, trzech parametrów na które jestem wyczulony, coś bez czego nie ma chemii (wspomnianych na wstępie rozdziału emocji). Pewnie związane jest to z często słuchanym przeze mnie materiałem (damskie wokale), choć nie stronię od muzyki instrumentalnej. Zawsze średnica to coś, co wpływa w sposób zasadniczy na ocenę testowanego sprzętu. Matrix gra tak jak lubię, to znaczy wokale są tutaj faworyzowane, wyraźnie wyróżniają się na tle akompaniamentu (choć absolutnie nie zaburzają przekazu), wypychane są na przód sceny, co skutkuje w mojej opinii poczuciem uczestnictwa w koncercie, jest prawdziwsze, realniejsze, lepiej oddaje charakter nagrania. Jest to niewątpliwie kwestia tego, co dla nas, subiektywnie, stanowi sedno muzyki, nasze określone oczekiwania dotyczące reprodukcji dźwięku w preferowany przez nas sposób. Jednak, jak już wspomniałem, Quattro niczego nie robi zamiast, nie odnosimy wrażenia, że czegoś jednak zabrakło. To cecha naprawdę dobrych komponentów audio. Nie mam też żadnych zastrzeżeń do góry, wystarczy posłuchać blach – poezja.
Umiejętność oddania gęstej faktury dźwięku, bardzo dobra rozdzielczość pozwalają docenić jakość muzyki zapisanej w plikach hi-rez. W przypadku interfejsu optycznego oraz elektrycznego czuć wyraźną poprawę względem materiału 16/44, jednak prawdziwa rewolucja czeka nas wraz z odsłuchem z komputera, za pośrednictwem portu USB. Mimo że jesteśmy ograniczeni (niestety, zaletą jest brak konieczności zastosowania sterowników w Windowsie) do plików 24/96 (częstotliwość próbkowania 88,2KHz jest obsługiwana) to właśnie to złącze gwarantuje moim zdaniem najlepszą jakość dźwięku. Zmiany dotyczą głównie rozdzielczości, przestrzeni – koncentrujemy się całkowicie na muzyce, dźwięk jest wielobarwny, wielowymiarowy (jeszcze lepsze oddanie wspomnianej rozdzielczości), do tego dochodzi mikrodynamika, detale które tworzą tło spektaklu. Jest jeszcze lepiej, ale też to dokładniejszy, bardziej szczegółowy wgląd nie zaburza w niczym wspomnianej wcześniej harmonii. Znowu nic tu się nie odbywa na zasadzie „zamiast”, jest tylko „więcej i lepiej”. I bardzo dobrze, bo to przecież najbardziej pożądany kierunek zmian, który nie ma nic wspólnego ze zgniłym kompromisem, na który trzeba się czasami godzić.
Wrażenia odsłuchowe – słuchawki
Nie odbiegają zasadniczo od tego co napisałem powyżej. Dlatego też, poza wypisaniem paru drobnych różnic oraz cech szczególnych dotyczących odsłuchu na nausznikach (AKG 701), skoncentruje się na muzyce, którą z wielką przyjemnością słuchałem przez parę tygodni za pośrednictwem tytułowego DACa.
Dźwięk jest nieco ocieplony (trochę tego ciepełka płynie także z kolumn, ale też Pylony grają właśnie w taki, nieco ciepły, słodki sposób), bas jest precyzyjny, podobnie jak w przypadku monitorów pięknie wypełniony, wyraźna faktura dźwięku oraz wspomniane cechy charakterystyczne dla wzmacniaczy wyposażonych w bańkę, od razu nasunęły mi myśl na porównanie Matriksa z redakcyjnym Music Hall`em. Okazało się, że natura wzmacniacza słuchawkowego zamontowanego w Quattro jest zbliżona charakterem brzmienia do tego co uzyskamy z chińskiego przetwornika. Warto nadmienić, że produkt Kanadyjczyków to hybryda, gdzie lampy wyraźnie zaznaczają swoją obecność, jednak dzięki tranzystorom otrzymujemy w sumie bardzo przeze mnie cenione połączenie dobrych cech, zalet obu technologii wzmocnienia dźwięku. Tranzystorowy Matriks nie gra cyfrowo, zresztą dotyczy to także kolumn, to brzmienie analogowe, w tym sensie, że niewyostrzone, pozbawione chłodu, klinicznej neutralności (wtedy właśnie gdzieś nam się te emocje ulatniają). Są tacy, którzy uznają to za odstępstwo od „prawdy”, ale moim zdaniem takie postawienie sprawy jest kompletnie bezsensowne, wypacza to co w słuchaniu muzyki najważniejsze. Oczywiście można odtwarzać trzy płyty na krzyż z plumkaniem, zachwycając się szuraniem nogi wiolonczelisty w ostatnim rzędzie, ale to według mnie nie będzie obcowanie ze sztuką, z kulturą, z muzyką, tylko jakaś matematyczna analiza części składowych, brrr… okropieństwo.
Podczas miesiąca testów przewinęło się sporo albumów, utworów, trudno je by było wszystkie zliczyć. Wybrałem parę materiałów, które nie tylko wyrwały wiele godzin z życiorysu, ale także pokazały jak dobrym źródłem jest Quattro. Na „Peach Wedding” grającego Indie-rock Braids piękne wokale nie pozwalały przez moment przejść dalej, palec mimowolnie wciskał uporczywie „rew”. Bogata aranżacja tego utworu była znakomitym materiałem do analizy, krytycznego odsłuchu i to mimo korzystania ze zwykłego, nieskompresowanego pliku 16/44. Jakże pięknie to zagrało, dynamicznie, naturalnie, te wszystkie detale zostały pokazane tak, aby całość tworzyła spektakl, a nie kakofonię, jakiś chaos, bezwładny jazgot.
Na wspomnianym już we wcześniejszych recenzjach „Ceremonials” (znowu jesteśmy w barokowych klimatach ) Florence and the Machine, każdy kolejny utwór dowodził wysokich kompetencji przetwornika. Fortepian zabrzmiał wybornie, faktura tego instrumentu, czysty, powabny charakter były prawdziwą ucztą dla uszu. Wysokie umiejętności wokalistki można było w pełni docenić za pomocą redakcyjnego zestawu. Co ciekawe, mając na uszach 701, nie tylko nie brakowało niskich tonów (ten zakres jest raczej szczupły w przypadku tego modelu słuchawek), szacunek budziła także bardzo dobra przestrzeń.
Zespół The xx z genialnym, debiutanckim albumem „xx” to zmiana klimatu – proste w formie, ascetyczne piosenki w których damsko-męski duet odgrywa pierwszoplanową rolę. To znakomita płyta (czy może raczej, w dobie streamingu oraz pobieranych plików – „płyta”) bez słabych kawałków. Każdy z utworów jest świetny, do tego warto posłuchać paru bardzo udanych remiksów. To właśnie wspomniany wokal robi klimat, a dzięki wielkim możliwościom systemu opartego na Quattro chciało się tylko więcej i więcej…
Kolejny album, a właściwe kolejny kawałek – „I Feel It All” (Feist) to niezwykle rytmiczny, skoczny utwór, z charakterystycznym wybijaniem rytmu za pomocą pałeczek. Nogi same więc rwały się do tańca, bardzo przyjemny głos Leslie Feist wprowadzał w pogodny nastrój piszącego te słowa. W ogóle nieco folkująca alternatywa spod znaku czerwonego klonu nie tylko łatwo wpada w ucho, ale też poza natychmiastową konsumpcją gwarantuje wysoki poziom wykonania/aranżacji, do tego wokalistka wyraźnie nawiązując do Michael`a Chabona, Leonarda Cohena czy Anne Marie MacDonald potrafi bardzo sprawnie operować głosem, tworząc przyjemną w odbiorze muzykę.
W „Solaris” (Emmanuel Tegel) pochodzącego ze składanki „Earthbound” doskonale można było usłyszeć intymny dialog w języku rosyjskim prowadzony przez kobietę oraz mężczyznę. „O czym Ty mówisz?”… to drugi plan, ale w tym przypadku ta konwersacja nie utonęła gdzieś w dźwiękach, była czytelna, świetnie podkreślając klimat powyższego utworu. Jak widać, przy okazji, zahaczamy o dziesiątą muzę i też w ten właśnie sposób finiszujemy…
Na koniec muzyka, która powoduje że w głowie wyświetlają się obrazy – ścieżka dźwiękowa inspirowana głośnym filmem „Drive” (nie, nie chodzi tutaj o oficjalnego soundtracka), kawałek „Take Me Away”. Ten utwór mógłby oczywiście egzystować zupełnie w oderwaniu od kina, jest po prostu świetny sam w sobie, ale wspomniany film wraz z muzyką tworzą tutaj fantastyczną całość. Wystarczy zamknąć oczy, aby zobaczyć Challengera, poczuć wielką V8, zatopić się w pulsującym rytmie „Take Me…” i odjechać. DAC wraz z resztą toru zabiera nas w podróż bezkresnymi, prostymi niczym linijka, szosami. Jedziemy gdzieś, nieważne gdzie, liczy się tylko muzyka, tylko i aż.
Podsumowując…
Matrix Quattro to znakomicie wykonany, zaawansowany technologicznie, świetnie brzmiący DAC, jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy przetwornik w cenie do 3000 złotych. Jako konkurencja na myśl przychodzi mi zrecenzowany na HD-Opinie Xonar Asusteka (bardzo dobry, ale w mojej ocenie nie tak dobry jak przetestowany produkt), DAC Music Hall`a (dac25.3) oraz amerykański PS Audio Digital Link III. Chiński produkt nie tylko w niczym nie ustępuje, ale moim zdaniem wręcz jest pod pewnymi względami lepszy od wymienionych urządzeń (cena do 3000zł). W przypadku modelu ze Stanów, niektórym do pełni szczęścia będzie brakowało wzmacniacza słuchawkowego, opinie na temat implementacji USB są w tym wypadku niejednoznaczne. Kanadyjski sprzęt (z którym miałem styczność) jest droższy, poza tym dla tych, którzy nie uznają oversamplingu oraz upsamplingu, sprzęt MH niekoniecznie jest tym, czego szukają.
Chiński DAC jest bardzo rzetelnym źródłem dźwięku, urządzeniem pozwalającym ukształtować piękne, realistyczne brzmienie przy zachowaniu detaliczności. Jego analogowa charakterystyka pozwala wydobyć z systemu emocje, pokazać muzykę w taki sposób, aby nie pozostawić słuchającego obojętnym, zaangażować go w przekaz. To bardzo, jeszcze raz to podkreślam, bardzo ważna cecha, coś bez czego trudno sobie wyobrazić słuchanie dla przyjemności, czerpanie radości z muzyki. Matrix Quattro pozwala wydobyć emocje, jest obiektywnie urządzeniem bardzo dobrym, bogato wyposażonym, dysponującym wielkimi możliwościami, a w kontekście 2300 złotych jakie trzeba przeznaczyć na jego zakup, można wręcz powiedzieć że świetnym. W pełni zasłużona rekomendacja.
Przetwornik cyfrowo-analogowy Matrix Quattro
Plusy
- znakomite brzmienie, dorównujące dużo droższym DACom
- wysokiej jakości materiały i komponenty, rasowy wygląd
- świetny potencjometr
- ładny, funkcjonalny pilot
- wysoka jakość dźwięku via USB oraz bardzo dobra z pozostałych złącz cyfrowych
- bogate wyposażenie oraz możliwości
- wzmacniacz słuchawkowy oferuje podobnej klasy brzmienie co wyjścia analogowe
- wraz z końcówką mocy może stanowić podstawę wysokiej klasy zestawu audio (jako przetwornik, cyfrowo-analogowy pre oraz wzmacniacz słuchawkowy, czyli takie trzy w jednym)
- starannie przygotowany moduł zasilania, który niewątpliwie przyczynił się do uzyskania pięknego brzmienia
- okazyjna cena
Minusy
- gdyby tak jeszcze z USB grało materiał 24/192
- przydałaby się polska instrukcja
- sporadyczne problemy z automatycznym wykrywaniem aktywnego wejścia
Podziękowania dla firmy C4I za udostępnienie sprzętu
Autor: Antoni Woźniak
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.