Kolejny przetwornik Chińczyków, który trafił do naszej redakcji jest urządzeniem, które potencjalnie może budzić największe zainteresowanie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie jest drogi (to typowa cecha sprzętu oferowanego przez Matriksa, w tym jednak wypadku mówimy o średniopółkowym produkcie, który przykuwa zazwyczaj największą uwagę klientów), dysponuje bardzo bogatym wyposażeniem, wyróżnia się na tle konkurencji jakością oraz możliwościami. W sumie nabywca urządzenia otrzymuje nie tylko przetwornik cyfrowo-analogowy, ale także wzmacniacz słuchawkowy oraz prosty pre-amp, którego główną zaletą jest możliwość bezpośredniej współpracy z końcówką mocy. Dzięki pilotowi zdalnego sterowania (świetny, metalowy sterownik, znany z opisu Matriksa Quattro) możemy komfortowo obsłużyć sprzęt z poziomu wygodnego fotela / kanapy. Cechą wyróżniającą jest tutaj panel czołowy z wyświetlaczem, prezentującym parametry dźwięku oraz wybrane przez nas źródło. Kończąc ten wstępny opis warto dodać, że urządzenie wyceniono na poziomie około 1000 złotych (obecnie w Polsce kosztuje 1399 złotych). To bardzo mało, bo obiektywnie rzecz biorąc jest tu wszystko, co znajdziemy w dużo droższych produktach audio (wystarczy zerknąć na opis specyfikacji, omówienie wyglądu, użytych materiałów i komponentów). Cóż, to kolejny sprzęt Chińczyków, który wyróżnia się spośród podobnych mu urządzeń. Oczywiście i tak najważniejsze jest brzmienie, ciekawe czy tym razem producent stanął na wysokości zadania i Matrix Mini-i DAC będzie grał tak dobrze jak wygląda, jak atrakcyjnie prezentują się jego możliwości… Zapraszam do lektury naszej najnowszej recenzji.
Na zewnątrz i w środku – obudowa, wyposażenie oraz możliwości…
W typowym dla producenta, czarnym, ascetycznym opakowaniu znajdziemy urządzenie, które mogłoby swobodnie kosztować dwa, a nawet trzy razy więcej. Przesadzam? A gdzieżby… gdyby na froncie wygrawerowano (tak, na froncie mamy wygrawerowaną nazwę producenta, nie inaczej) jakąś inną markę, znaną markę audio, to na 100% cena znacznie by wzrosła. Sprzęt wygląda wręcz ekskluzywnie, świetna jakość wykonania, bogate wyposażenie… naprawdę nie ma się do czego doczepić. Powiem więcej, Mini-i prezentuje się w wersji srebrnej nawet lepiej od droższego Quattro. Oczywiście to subiektywna opinia, ale wystarczy rzut oka na front, aby uznać, że to „kawał niezłego audio”. Aluminiowa, świetnie spasowana obudowa, wykonane z wielką pieczołowitością, wykonane z jednego kawałka metalu pokrętło / przełącznik oraz duży, czerwony wyświetlacz alfanumeryczny to dopiero początek. Z tyłu znajdziemy bogactwo złącz i to złącz bardzo wysokiej jakości (niech inni producenci nie starają się tłumaczyć czasami chorych cen, tym że zastosowali kosztowne elementy – jeżeli tak by było Matrix musiałby dopłacać do interesu!). Na marginesie, sprzęt przypomina formą oraz możliwościami urządzenia sygnowane przez Włochów oraz Amerykanów. Napisałem – sygnowane – bo jak niemal wszystko dzisiaj, produkowane są w Chinach, schodząc często z tych samych taśm co ich chińskie odpowiedniki. Wcześniej odniosłem się do kwestii kopiowania czy powielania, nie będę się powtarzał, powiem tylko, że osobiście jestem zwolennikiem nieprzepłacania za dokładnie to samo (dokładnie, bo jak wyżej materiały, jakość będą takie same) Poza tym zatrudniony w fabryce Chińczyk dostanie takie samo wynagrodzenie, nie ważne czy będzie skręcał obudowę firmy „krzak” czy najnowszy model ekskluzywnego wzmacniacza szacownej firmy xyz, tak więc argument że trzeba dopłacić do droższego specjalisty, pracownika w tym kontekście jest całkowicie chybiony.
Matrix Mini-i został wyposażony w wejście cyfrowe koaksjalne – BNC z odpowiednią przejściówką (koaksial) w komplecie, optyczne – Toslink, elektryczne AES/EBU oraz wejście USB (niestety ograniczone do częstotliwości próbkowania 48 kHz, obsługujące pliki 24 bitowe). Poza tym para wyjść RCA oraz symetryczna para XLR. Oryginalnym elementem jest wyjście cyfrowe (o którym jeszcze wspomnimy poniżej), pozwalające wyprowadzić sygnał zero jedynkowy do np. amplitunera kina domowego. Z tyłu urządzenia umieszczony jest włącznik/wyłącznik sieciowy oraz trójbolcowe gniazdo sieciowe. Na froncie znalazło się jeszcze 6.3mm gniazdo (duży jack) dla słuchawek. Imponujące? Owszem, patrząc przez pryzmat ceny, trudno uwierzyć, że można zaoferować takie wyposażenie. Gniazda są wysokiej jakości, przykładowo gniazda zbalansowane to szwajcarski Neutrik.
Obsługa urządzenia jest bardzo prosta. Wszystkie nastawy dokonujemy za pomocą metalowego pokrętła, które poza zmianą natężenia dźwięku (przy załączonej funkcji przedwzmacniacza), pozwala na wybór źródła oraz trybu pracy. Wciskając i przytrzymując gałkę podczas włączenia urządzenia na ekranie wyświetla się tryb pracy do wyboru: wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz (1) lub DAC (2), który w takim ustawieniu działa ze stałym poziomem wzmocnienia. Pokrętło obraca się dostojnie, z lekkim oporem oraz z wyczuwalnym, lekkim przeskokiem. Jak już wcześniej, przy okazji opisu Matriksa Quattro, pisałem – obsługa to sama przyjemność, dodatkową zaletą jest precyzyjnie działający, piękny, metalowy pilot.
Front urządzenia zdominował duży, czerwony wyświetlacz alfanumeryczny. Moim zdaniem prezentuje się on wyśmienicie, jest wystarczająco czytelny z większej odległości (2-3 metry), jednocześnie jego wygląd (zahaczający o retro, względnie kojarzący się z laboratoryjnym sprzętem pomiarowym) budzi w użytkowniku bardzo pozytywne emocje. Po podłączeniu źródła, wyświetlacz informuje nas o: uaktywnionym źródle/złączu, częstotliwości próbkowania, poziomie wzmocnienia sygnału (skala w dB, skok o 1) oraz …może, po podłączeniu odtwarzacza CD obsługującego kody Q-SUB, pokazać numer odtwarzanej ścieżki oraz jej czas w formacie minutach i sekundach. To rzecz niespotykana w tego typu konstrukcjach, można powiedzieć, że otrzymujemy w ten sposób dodatkową funkcjonalność – dzielony odtwarzacz audio, stworzony w oparciu o opisywanego DACa oraz jakiś purystycznie ascetyczny transport CD.
Obrazu całości dopełnia nienachalna dioda, świecąca z przodu. Tym razem nie będziemy musieli szukać jakiegoś sposobu wytłumienia blasku bijącego po oczach. Sprzęt spoczywa na gumowych podkładkach – można to zmienić, kupując metalowe podstawki, które następnie dokleimy do obudowy. W komplecie trafia do nas kabel sieciowy, przejściówka BNC-RCA, pilot zdalnego sterowania oraz instrukcja obsługi.
Wbudowany DAC oparto na ulubionej przez producenta kości Audio Devices AD1955. To jeden z najlepszych przetworników C/A na rynku, układ wykorzystywany w wielu topowych urządzeniach audio. Bardzo mi się podoba podejście Matriksa do kwestii projektowania swoich urządzeń, oparcia się na dobrze sprawdzonych i co najważniejsze dopasowanych do danej aplikacji rozwiązaniach. Firma konsekwentnie stosuje parę rozwiązań, które jak pokazują kolejne testy, po prostu się sprawdza, bardzo dobrze się sprawdza, co -podsumowując- stanowi dla potencjalnego nabywcy cenną wskazówkę i drogowskaz. Gwarancja jakości? Coś w tym jest, bo przecież o klasie producenta świadczy właśnie coś takiego, jak powtarzalność z produktu na produkt wysokich kompetencji w dziedzinie reprodukcji dźwięku. Wiemy, czego możemy się spodziewać i nieodmiennie jest to coś dobrej, albo bardzo dobrej jakości. Bez niespodzianek, ewidentnych wpadek, które mogą zrujnować wizerunek nawet wydawałoby się najbardziej utytułowanego producenta.
Urządzenie obsługuje materiał 24 bitowy o częstotliwości próbkowania 192 kHz (BNC/koaksial/toslink/AES/EBU), w przypadku USB, jak wspomniałem, jesteśmy ograniczeniu do próbkowania 48 kHz. Czy to spore ograniczenie funkcjonalne? I tak i nie. Już tłumaczę. Owszem, obsługa wyższych częstotliwości byłaby mile widziana, pozwoliła na bezpośrednie podłączenie PC. Jednak – jak pokazuje praktyka – jeszcze lepsze efekty brzmieniowe można uzyskać podpinając peceta do DACa za pomocą konwertera cyfrowego. Zazwyczaj wydłużanie, komplikowanie toru nie wychodzi dźwiękowi na zdrowie, ale w tym określonym przypadku konwersja sygnału wyprowadzonego z komputera przez interfejs USB (który, jak pamiętamy, nie jest łatwym przekaźnikiem dla audio, a wręcz przeciwnie – stawia spore wyzwania przed konstruktorami danego urządzenia) do postaci elektrycznej może przynieść bardzo konkretne, pozytywne zmiany jakościowe.
Wyjście cyfrowe, z dużym ładunkiem frajdy
Rzadko spotykaną cechą Mini-i jest koaksjalne wyjście cyfrowe. W jaki sposób możemy je wykorzystać? Możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy zakłada użycie urządzenia jako wspomnianego konwertera (jeżeli dysponujemy innym, bardziej wyrafinowanym przetwornikiem bez wejścia USB). W takim scenariuszu trzeba pogodzić się z ograniczeniami aplikacji interfejsu, ale efekt brzmieniowy może być bardzo dobry.
Drugi pomysł na wyjście cyfrowe to przepuszczenie przez DACa sygnału cyfrowego z odtwarzacza Blu-ray/DVD, co można wykorzystać szczególnie w przypadku oglądania koncertów (kanał stereo, fronty via Mini-i) w wariancie wielokanałowym. Sprawdziliśmy taką funkcjonalność i muszę powiedzieć, że było to całkiem nowe doświadczenie. Do tej pory, kino domowe było u mnie wykorzystywane w 90% do tego, do czego jest przede wszystkim przeznaczone – do odtwarzania ścieżek dźwiękowych z filmów. Muzyka była na marginesie i nawet nie dla tego, że amplituner (stary, ale jary model NADa) nie nadaje się do tego celu… otóż nadaje się i to znacznie lepiej niż większość sprzedawanych obecnie amplitunerów. Po prostu NAD pełni funkcję końcówki mocy (dla przedwzmacniacza tej samej firmy), poza tym drugi, klasyczny zestaw stereo służy do słuchania na co dzień i …starczy. Jednak koncerty z Blu-ray w konfiguracji z Mini-i uświadomiły mi, jaki potencjał kryje się w odsłuchu wielokanałowym. Zresztą nie tylko koncerty, bo jedna z kilkunastu posiadanych płyt SACD (album Depeche Mode) ze ścieżką wielokanałową, dosłownie wbiła mnie w fotel. To inny sposób konsumpcji muzyki, odmienny od stereo (nawet tego z holografią, głęboką i szeroką sceną etc). Dodajmy, bardzo przekonywujący i przyjemny, albo jeszcze inaczej – spektakularny i to chyba najwłaściwsze określenie, bo mamy tu do czynienia z widowiskiem, porównałbym to do emocji jakie towarzyszą uczestnictwu w koncercie (na żywo, ale takim wielkim, nie kameralnym).
Stereo można porównać do delektowania się, spokojnego, intymnego obcowania z muzyką, a wielokanałowy odsłuch to taka odskocznia do świata pełnego dźwięków, do wielkiego spektaklu, gdzie nie tyle liczy się bogactwo wybrzmień, czy krytyczna analiza poszczególnych składowych, a raczej coś, co określa się mianem pace&rythm, czegoś co dzisiaj serwują nam mniej lub bardziej udolnie np. producenci mobilnego audio. Podsumowując, dzięki wyjściu cyfrowemu prześlemy dźwięk do kina domowego. Sygnał nie ulegnie w ten sposób zubożeniu – nadal będzie to dźwięk wielokanałowy w wariancie Dolby Digital lub DTS. Świetna sprawa!
- Zestaw #1: przedwzmacniacz NAD 1020, NAD T743 (końcówka mocy, kino), kolumny Pylon Pearl (nasz test), kolumny Pylon Topaz (nasz test), kolumny Mordaunt Short 902
- Zestaw #2: aktywne kolumny Microlab Solo 7C (z przetwornikiem Beresford TC-7520)
- Zestaw #3: Zeppelin Air (nasz test)
- Zestaw #4: NAD C-315BEE/C-515BEE (kolumny jw)
- DAC: Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), Matrix Mini-i DAC, FiiO E17 Alpen
- Główne źródła cyfrowe: Squezeebox Touch (muzyka 24/96KHz), laptop z Win 7 (foobar z WASAPI, MediaMonkey + ASIO, muzyka 24/96~192 via USB-SPDIF), MacBook Air (wtyczka Bitperfect + iTunes 24/96~192 oraz programy Decibel i Audirvana via USB-SPDIF)
- Konwertery SPDIF-USB: M2Tech HiFace Two & Matrix USB (nasz test)
- Dodatkowe źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD, BD), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD)
- Gramofon NAD 5120
- Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
- Wzmacniacze słuchawkowe: Music Hall ph25.2 (nasz test); Musical Fidelity HPA 1
- Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Klipsch Image One (nasz test), Sennheiser HD650
- Sterowniki: iPod (nasz test) oraz iPad 2 (nasz test) z oprogramowaniem odtwarzającym & sterującym
- Okablowanie: Supra DAC, Dual oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Klotz (analog) oraz Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB)
- Router audio: Beresford TC-7220 (nasz test)
- Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test) oraz dla USB, listwy APC (SA PF-8 oraz Cyberfort 350 z UPS), kable Supra LoRad
No dobrze, a jak to gra?
Bardzo, bardzo satysfakcjonująco. Znajdziemy w brzmieniu Mini-i świetną przestrzeń, scena jest nie tylko szeroka i głęboka (nie, nie opisuję tutaj scenariusza z amplitunerem w torze, z dodatkiem kanałów efektowych, o tym można było przeczytać we wcześniejszym akapicie), ale mamy tutaj całą konstelację wybrzmień, to wielopoziomowe granie, z precyzyjnie, namacalnie wręcz oddanymi instrumentami, znakomitą, wielowarstwową stereofonią. Wyraźnie słychać źródła pozorne, do tego dynamika, w tym mikrodynamika stoi na bardzo wysokim poziomie. To, co przykuwa uwagę od pierwszych chwil po uruchomieniu urządzenia, to wręcz krystaliczna czystość, tu nic nie szumi, nie pstryka, mamy więc bardzo pożądane „czarne tło”, które pozwala dostrzec oraz docenić całą różnorodność, bogactwo brzmienia danego nagrania, oczywiście pod warunkiem że źródło, materiał są na odpowiednio wysokim poziomie. Mini-i nie jest sprzętem, który obnaża w bezwzględny sposób gorzej zarejestrowane utwory, albumy… pozwala natomiast w prosty sposób odróżnić to, co poddano silnej kompresji z dodatkiem masakry przeprowadzonej przez studio nagraniowe od poprawnie nagranej płyty CD, w wyraźny sposób odczujemy przejście z materiału skompresowanego na materiał hi-res.
Jak już niejednokrotnie można było przeczytać we wcześniejszych recenzjach, kluczowym elementem odsłuchu w moim przypadku są wokale. Traktuje je na równi z kompetencjami w dziedzinie basu, tego fundamentu który niejednokrotnie buduje, modeluje całe brzmienie. W przypadku przetestowanego DACa wokal jest na pierwszym planie, wydaje się nieco wypchnięty nawet, co mi nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz uznaję taki sposób reprodukcji za zaletę. To właśnie ten element, wraz z dobrze poprowadzonym niskim zakresem, któremu nie brakuje szybkości, który jest punktowy, głęboki, nie spowolniony kształtuje możliwości brzmieniowe Mini-i DACa. Gdybym miał pokusić się o porównanie z Quattro (z poprawką, że test droższego przetwornika miał miejsce parę miesięcy temu), mogę powiedzieć tyle – Mini nie gra gorzej, gra inaczej, to znaczy stawia na bezpośredniość, energię, w mniejszym stopniu na neutrualność (rozumianą jako analityczność), bardziej „koloruje”, to taki obraz wykonany pastelami a nie precyzyjniejsza, stawiająca na detal grafika. Quattro był więc bardziej wyrafinowany, ale nie oznacza to z automatu, że pod każdym względem lepszy. To już kwestia gustu, naszych upodobań, i mimo że oceniamy i porównujemy brzmienie, to już nie analizujemy co jest lepsze dla naszych uszu. To bardzo indywidualna kwestia.
Od siebie mogę tylko dodać, że Mini-i bardzo mi przypadł do gustu, bo to urządzenie gwarantujące emocjonalne zaangażowanie, coś co dla mnie osobiście jest na pierwszym miejscu, bez czego trudno mi ocenić pozytywnie sprzęt audio. I nawet nie chodzi tutaj o kliniczne klimaty, o to że lubię lampę, jej czarowanie – nie, chodzi tutaj o w sumie prostą odpowiedź na pytanie: czy odsłuch pozostawił mnie obojętnym? Ot, po prostu przesłuchałem kolejny raz znany na wylot utwór, potem następny i jeszcze jeden i nic z tego w głowie mi nie pozostało, nic nie poruszyło, nie przykuło uwagi. Czy też słuchałem z zaangażowaniem i nawet doskonale znane kawałki, od których (takie czasami myśli krążą po głowie) chciało się odpocząć, wywołały pozytywne emocje, pozwoliły zatracić się w słuchaniu, zapomnieć o problemach, o otaczającej nas rzeczywistości. Oczywiście to, co napisałem powyżej także podlega jakiemuś stopniowaniu, nie jest zero jedynkowe, ale oddaje w dobry sposób to, co uważam za kluczowe w ocenie każdego urządzenia reprodukującego dźwięk.
Każde z połączeń, które oferuje Mini-i pozwala cieszyć się wysoką jakością dźwięku. Tu nie ma gorszych złącz – nie udało mi się co prawda sprawdzić złącz zbalansowanych, nie mam na stanie urządzeń wyposażonych w XLR-y, ale z tego co napisano w sieci, zarówno połączenia niezbalansowane, jak i zbalansowane oferują podobną jakość brzmienia. Widać, że zastosowano bardzo dobą implementację interfejsu optycznego, to ważne w kontekście często spotykanego, gorszego jakościowo brzmienia via toslink, spotykanego w konkurencyjnych produktach. Można śmiało podpiąć DAC za pomocą światłowodu z źródłem, bez obawy, że „coś tracimy”. USB jest bardzo dobre, to chyba jedna z lepszych realizacji tego złącza w sprzęcie za porównywalną sumę pieniędzy i to mimo ograniczenia częstotliwości próbkowania. W mojej opinii, to ograniczenie akurat o niczym nie świadczy, niczego nie przesądza, bo w wielu wypadkach to co na papierze (obsługa 24/192) nie przekłada się w żaden pozytywny sposób na jakość brzmienia. Nie wystarczy tylko zaoferować możliwość przyjęcia takiego sygnału (hi-res), trzeba jeszcze odpowiedniej konstrukcji, która pozwoli docenić lepsze źródło, lepszy materiał, wydobyć to co najlepsze. Mini-i nie ma z tym problemu. To rozdzielczy odbiornik sygnału cyfrowego, który konwertuje sygnał do postaci analogowej zachowując informację zawartą w źródle, niczego istotnego nie pomijając.
Słuchawki?
Jak najbardziej, można wręcz poprzestać na takim połączeniu (Mini-i jako wzmacniacz słuchawkowy), szczególnie z nausznikami średniej klasy, to znaczy takimi, które oferują wiele dobrego, ale o których nie mówi się w kontekście „wyrafinowane brzmienie”. To zresztą rzecz umowna, choć są obiektywnie (technologia) konstrukcje, które pozwalają na więcej niż klasyczne modele dynamiczne. W naszym przypadku sprzęt sprawdziliśmy z trzema w sumie słuchawkami: AKG 701, Klipsch Image One (z adapterem) oraz Sennheiserami HD650. Okazało się, że po pierwsze Matrix nie ma najmniejszych problemów z napędzeniem wyżej wymienionych nauszników i to po mimo ich bardzo różnej charakterystyki. Każda ze słuchawek „dogadała” się z dziurką DACa bezproblemowo, co więcej zagrały co najmniej w poprawny sposób. Zawiedzeni? Cóż, Mini-i musiał sprostać porównaniu z redakcyjnym „słuchawkowcem” Musical Fidelity HDA-1 oraz Music Hallem ph25.2. Sprzęt Musial Fidelity także oparty jest na tranzystorach, podczas gdy Music Hall to hybryda ze stopniem lampowym.
Czy Mini-i „poległ” w tym starciu? Nie, nie poległ, choć dało się wyczuć wyższe kompetencje obu wspomnianych urządzeń, różnica nie była jednak ani wielka, ani w jakikolwiek sposób przekreślająca sens używania Mini-i w roli wzmacniacza słuchawkowego. W przypadku Matriksa podobnie jak w przypadku podłączenia sprzętu do toru z kolumnami, uwagę przykuła przede wszystkim przestrzeń, rzecz jasna w różny sposób pokazywana na różnych modelach nauszników. Interesująco wypadło połączenie z „basowymi” Klipsch Image One. Słuchawki dobrze się wpisały w charakterystykę brzmieniową Mini-i, dźwięk nie stracił nic ze swojego niskiego, głębokiego basu, jednak doszła do tego lepsza kontrola tego pasma, co uporządkowało całość brzmienia. W tym wypadku można mówić jednoznacznie o zysku, porównując do dziurki we wzmacniaczu, pre-, nie mówiąc już o dowolnym odtwarzaczu przenośnym. Rewelacyjnie zagrały HD-650, w moim odczuciu nawet lepiej niż z Music Hall’em ph25.2, dopiero w zestawieniu z Musical Fidelity HPA widać było, czy raczej słychać, że można ze sławnych Sennheiserów wyciągnąć jeszcze więcej.
Sennki nie stanowiły żadnego wyzwania dla DACa, precyzja, dynamika, mocne, energetyczne granie – tak to właśnie wyglądało w tym przypadku. Pięknie się to zgrało. AKG natomiast, same z siebie nie dysponujące dużymi kompetencjami z zakresu niskich tonów, zagrały tak, jak się tego spodziewałem. Matrix był wobec „Austriaków” raczej neutralny, takie połączenie wypadło najlepiej z klasyką… bardzo pięknie zagrał fortepian, instrumenty smyczkowe również wypadły świetnie. Puenta? Jeżeli Twoje słuchawki nie zaliczają się do high-endu, w którym to szukasz bezkompromisowej jakości, nawet niewielkiej poprawy brzmienia (zazwyczaj za duuuże pieniądze), Mini-i będzie wystarczającym rozwiązaniem problemu „gdzie ja to wepnę”. Lepszym, znacznie lepszym od większości dziurek w odtwarzaczach czy wzmacniaczach. Tak czy inaczej, gdybym miał Mini-i oceniać pod kątem oferowanej funkcjonalności to na pierwszym miejscu widziałbym przetwornik C/A (oraz konwerter), zaraz potem pre (a to dzięki precyzji regulacji i wygodzie), wreszcie wzmacniacz słuchawkowy. W takiej właśnie kolejności.
Podsumowując
Znowu się powtarzam, znowu to samo, ale czy właśnie nie o takie coś nam wszystkim chodzi? Żeby sprzęt był po prostu dobry, gwarantował odpowiednio wysoką funkcjonalność, wysoką jakość, był wykonany bez zarzutu. Matrix jest według mnie równorzędnym producentem, porównując go do markowych firm z (umownego) zachodu. To ktoś, kto nie tylko produkuje bardzo dobre audio, ale także – co się niestety nie zdarza zbyt często – dba o to, by każdy kolejny produkt był na wysokim poziomie, a przy tym kosztował jak najmniej. Cena w świecie audio często stanowi wyróżnik, rodzaj totemu, czegoś co pozycjonuje produkty wedle ich „jakości” oraz „możliwości”. Specjalnie daje tutaj cudzysłów, bo Matrix zaprzecza temu pojęciowemu schematowi, mocno zakorzenionemu w środowisku, w branży. Czy audiofil może kupić DACa za 1000zł, jakiś kabel za 150 złotych i stwierdzić, że te produkty oferują wszystko to, czego oczekuje od swojego systemu? To pytanie retoryczne, bo zazwyczaj – mimo puszczanych mimochodem stwierdzeń, że im wyżej, tym procentowo mniejsze różnice w jakości – urządzenia czy akcesoria z nazwijmy to zakresu budżetowego po prostu nie mogą przebić się w świadomości, co gorsza one nie mają prawa zagrać (dobrze). Dlaczego? Ano dlatego, że są o te parę zer za tanie. W przypadku Mini-i widać to jak na dłoni.
Nie piszę, że jest to Złoty Graal, że to absolutnie najlepsze urządzenie w swojej klasie, bo oczywiście tak nie jest. Są lepsze, tyle tylko, że w tej cenie trudno mi znaleźć jakiś odpowiednik, sprzęt porównywalny. Po prostu (chyba) takiego nie ma. Co więcej, ten DAC mógłby być sprzedawany za wielokrotność żądanej sumy i nikt by złego słowa nie powiedział. Wystarczyłaby niewielka zmiana na froncie, inny grawerunek. O czym to świadczy? Ano o tym, o czym napisałem powyżej. Jak widać można sprzedawać TAKIE urządzenia, za TAK NISKĄ cenę i nadal jest to opłacalne. Nikt tutaj do interesu nie dokłada, a cena jest tak skalkulowana, że nie rujnuje budżetu osoby zarabiającej przykładowo tzw. średnią krajową. Wybór redakcji (polecamy)? Owszem. Niska cena? Jak najbardziej. Możliwości? No cóż, patrząc na opis, na specyfikację, trudno żeby było inaczej. Znowu komplet znaczków, cholera, dlaczego inni tak nie potrafią? Polecam, ktoś kto kupi tego DACa, na pewno się nie zawiedzie.
Przetwornik cyfrowo-analogowy Matrix Mini-i DAC
Zalety
- przebogate wyposażenie, ponadprzeciętne możliwości
– wyświetlacz na froncie
– bardzo schludna, dobrze wykonana, aluminiowa obudowa
– solidne zasilanie
– bardzo dobra jakość brzmienia, zarówno na wyjściach analogowych, jak i słuchawkach
– w niektórych systemach nie trzeba nic więcej (dobre, budżetowe stereo), naprawdę nie trzeba
– równa, wysoka jakość dźwięku ze wszystkich wejść cyfrowych
– przełączalne tryby pre / stały poziom wzmocnienia
– wyjście cyfrowe (przesył DD/DTS)
– w zestawieniu z powyższym, cena wręcz okazyjna
Wady
- USB ograniczone do trybu 24/44 (jakość satysfakcjonująca, ale dla kolekcjonerów plików hi-res, grających via USB, to pewien problem)
– znakomity efekt z komputera uzyskamy po zainwestowaniu dodatkowej kwoty na konwerter (USB-SPDIF), trzeba się dodatkowo wykosztować
Autor: Antoni Woźniak
Komentarze Czytelników
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Witam,
ciekawi mnie w jaki sposób można wykorzystać (podłączyć) DAC-a Mini-i w przypadku odtwarzania koncertów lub kina w formacie DTS, skoro jest to DAC stereo i format wielokanałowego dźwięku nie jest przez niego dekodowany, a jedynie przepuszczany. Jak zatem zaaplikować go w systemie, aby pracował, jak to napisano w artykule (jeśli dobrze zrozumiałem), jako dekoder do kanałów przednich muzyki wielokanałowej np. z płyt SACD?
Pozdrawiam i gratuluję ciekawej recenzji,
Sylwester
Witam, dziękuję za dobre słowo. Odnośnie pytania: proszę zwrócić uwagę na możliwość przepuszczania przez wyjście cyfrowe wielokanałowego dźwięku zakodowanego w Dolby Digital oraz DTS via wyjście cyfrowe (przetwornik ma wbudowane wyjście koaksialne). Nasz Mini-i DAC pozwala na wyprowadzenie dźwięku z odtwarzacza w jednym z powyższych formatów multikanałowych i dalsze przesłanie dźwięku do amplitunera. Jednocześnie możemy dokonać konwersji sygnału cyfrowego na analogowy za pomocą przetwornika w celu uzyskania jak najlepszej (dużo lepszej niż w amplitunerze) jakości brzmienia (stereo). Jednostka centralna kina domowego będzie w takim scenariuszu odpowiadała za kanały tylne, kanał centralny oraz ewentualnie (o ile jest) głośnik basowy. To co kluczowe dla jakości brzmienia, pozostanie w domenie tytułowego przetwornika oraz (najlepiej) osobnego wzmacniacza stereo. Szczerze polecam takie rozwiązanie. Nic nie tracimy z funkcjonalności kina, a zyskujemy wg. mnie bardzo dużo na jakości dzięki dzięki przesyłowi dźwięku z kanałów przednich do Mini-i DACa i dalej jakiegoś dobrego wzmacniacza sterefonicznego.
Dziękuję za odpowiedź, ale niestety nie do końca jest ona dla mnie satysfakcjonująca. Prosiłbym zatem o dokładniejsze wyjaśnienie w jaki sposób „Jednocześnie możemy dokonać konwersji sygnału cyfrowego na analogowy za pomocą przetwornika w celu uzyskania jak najlepszej (dużo lepszej niż w amplitunerze) jakości brzmienia (stereo)”. Dla przykładu: wyprowadzając do Matrixa Mini-i kablem optycznym wielokanałowy dźwięk cyfrowy z odtwarzacza (Blu-ray, DVD lub SACD) możemy go przesłać dalej do amplitunera, który dokona (dzięki posiadaniu DACa DTS) konwersji sygnału na analog i odtworzy dźwięk na głośnikach (tył, centralny, ew. sub). W tym samym czasie na analogowym wyjściu RCA/XLR Matrix-a, podłączonym do wzmacniacza stereo, nie usłyszymy nic (ew. szum), gdyż Mini-i nie potrafi konwertować sygnału innego niż dwukanałowe stereo. Stąd moje pytanie – w jaki sposób dokonać podłączenia tego DAC-a, aby dwa kanały przednie sygnału cyfrowego 5.1 DD/DTS były konwertowane na sygnał analogowy przez Matrix-a? Ewentualnie proszę o przykład aplikacji dekodera jaki był stosowany w przypadku prowadzonego przez Pana testu, chyba że w tym przypadku należy na wejście cyfrowe Matrix-a musi być podany sygnał cyfrowy wstępnie przetworzony, np. w komputerze, na jakiś konkretny format. Z góry dziękuję za wszelkie sugestie.
Przepraszam za brak odpowiedzi. Faktycznie, jest dokładnie tak, jak Pan napisał. Wprowadziłem Pana w błąd, pisząc o integracji z KD w sposób opisany powyżej. Matrix był podpięty jak powyżej, z amplitunerem NADa, wzmacniaczem stereofonicznym NADa oraz Beresfordem TC7220 (przełącznik sygnału wzm/kolumny). Instalacja integrowała system (pojedyncze kolumny) za pomocą ww. przełącznika, pozwalała przesyłać niezdekodowany sygnał do amplitunera, jednocześnie pozwalając na odsłuch stereofoniczny via DAC (bez odpinania kabli, na jednym zestawie kolumn, komplikowania sobie życia).
Oczywiście chodziło Panu o coś innego niż „mechaniczną” integrację obu urządzeń w systemie, o możliwość przesłania sygnału ze ścieżkami multich. do DACa z wyprowadzeniem sygnału cyfrowego na analogowy w DACu na 2ch. Moja wcześniejsza wypowiedź dotyczyła sytuacji, w której cyfrowy sygnał (PCM) trafiał do przetwornika co rzecz jasna nijak się ma do sytuacji, gdy przesyłamy dźwięk zakodowany w którymś z formatów (DTS/DD/SACD). Widzę, że konkretnie mi się pozajączkowało. Pamiętam, że ww instalacja dawała dużą wygodę w obsłudze, pozwalała na szybkie przełączanie ze stereo na multichanel, amplituner NADa bardzo dobrze odwarza muzykę, świetnie radzi sobie w stereo (preferuję brzmienie stereofonicznego C315, ale KD gra bardzo dobrze, wg. mnie zauważalnie lepiej od „Japończyków”).
Podsumowując – słuchałem z jednego źródła (odtwarzacz multiformatowy z BD Popcorn Hour, PS3 oraz BD Panasonica) muzyki na zintegrowanym (jak powyżej) systemie stereo/multich. ale nie miało to nic wspólnego ze scenariuszem, o którym Pan wspomina. Dlaczego wspomniałem (błędnie sugerując) o konfiguracji o którą Pan pytał? Pamiętam, że opisany wyżej zestaw bardzo mi odpowiadał funkcjonalnie, mogłem wygodnie słuchać muzyki i oglądać koncerty w ramach zintegrowanego systemu z ulubionymi kolumnami, bez kompromisów jakościowych (kino NADa, z opcją końcówki mocy oraz wyjściem na zew. amp stereo). Tyle tylko, że rzeczony DAC nie był elementem integrującym jw. a uzupełniającym. Grało to świetnie (szczególnie z C315 w torze, gdy amplituner napędzał kanały w multich. bez frontów) i tak to sobie błędnie w głowie ułożyłem. Przepraszam raz jeszcze za wprowadzenie w błąd. Pozdrawiam
Dziękuję za odpowiedź. Już myślałem, że moja wiedza teoretyczna o audio jakoś nie specjalnie ma się do praktyki. Widzę jednak, że wszystko jest OK. Pozdrawiam