LogowanieZarejestruj się
News

Podrasuj sobie dźwięk – test DACa Beresford TC-7520

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Beresford TC-7520

Przetworniki to kategoria sprzętu audio, która obecnie przeżywa prawdziwy renesans. Kiedyś takie urządzenia miały swoje pięć minut, jednak wraz z rozwojem technologii cyfrowego zapisu dźwięku (fizyczny nośnik CDA), pojawieniem się zintegrowanych urządzeń z odpowiednimi układami zalutowanymi na drukowanej płytce, urządzenia zwane powszechnie DACami praktycznie zniknęły ze sklepowych witryn. Po pojawieniu się w pierwszej połowie lat 80-tych XX wieku płyty kompaktowej, przetworniki miały  być panaceum na wady cyfrowego zapisu, miały poprawić brzmienie z optycznego nośnika (np. próby redukcji jittera, opóźnień czasowych – coś z czym się walczy do dzisiaj). Wtedy to dzielone zestawy transport + przetwornik należały do najbardziej awangardowych, najdroższych konstrukcji. Tego typu urządzenia nie zdobyły większej popularności – były drogie, zazwyczaj stanowiły element kosztownego zestawu HiFi, poza tym ówcześnie technologia cyfrowa dopiero się rozwijała – w kinie domowym królowała kaseta VHS, analogowy zapis, o cyfrowym dźwięku mówiło się w kontekście przyszłości, nie teraźniejszości. Obecnie tego typu sprzęt staje się jednym z pełnoprawnych źródeł dźwięku, a to za sprawą popularyzacji muzyki z plików, rosnącego znaczenia Internetu w przypadku dystrybucji utworów, rozwoju technologii cyfrowych (cały segment elektroniki domowej, z kinem domowym na czele) oraz, dla wielu nieoczekiwanego, awansu typowo komputerowego interfejsu USB do grupy szlachetnych złącz audio. Nagle okazało się, że można zbudować wysokiej klasy system w oparciu o niewielką, niepozorną skrzyneczkę, która rzecz jasna będzie wymagała towarzystwa przynajmniej jakiś aktywnych głośników, jednak w efekcie da możliwość stworzenia minimalistycznego w formie systemu (a nierzadko znacznie lepszego od wielokrotnie droższych, tradycyjnych zestawów HiFi), względnie pozwoli w znaczący sposób podrasować dźwięk z posiadanych źródeł.

Dzisiaj już nikt nie puka się w głowę, gdy obok rasowego wzmacniacza, drogich kolumn, na stoliku stoi sobie laptop, jako główne źródło dźwięku. Rzecz jasna nie oznacza to, że nagle audio PC stało się dużo lepsze od tego, co zwykliśmy kojarzyć z tym hasłem (dyplomatycznie rzecz ujmując – jakość daleka od optymalnej). Nie, nie stało się. Po prostu pojawił się pośrednik, który pozwala uzyskać jakość nie tylko deklasującą najlepsze karty dźwiękowe w komputerach, ale także coś, co rywalizuje z kilku, a nawet kilkunastokrotnie droższymi zestawami HiFi. Przetwornik cyfrowo-analogowy to sprzęt, który na równi z odtwarzaczami strumieniowymi, zmienia dzisiaj oblicze branży audio. Bohaterem niniejszego artykułu jest DAC Beresforda kosztujący stosunkowo niewiele, bo 750 złotych (obecnie, po karuzeli z kursami, 780 zł)… w kategoriach audio, czy audiofilskich to suma nie wystarczająca nawet na waciki. Czy można za taką sumę pieniędzy kupić coś, co zagra znacznie lepiej od dzielonych systemów za 2000-3000zł. W testach mamy znakomitego (pozwoliłem sobie na niewielki spoiler ;-) ) rDACa firmy Arcam, który kosztuje 2x więcej. To nadal mało, choć wspomniane 750 złotych to, jak wyżej napisałem, praktycznie „za darmo” w przypadku urządzeń audio, które można zaliczyć do sprzętu HiFi. Jak widać wysoka cena przestaje być „żelaznym” wyznacznikiem wysokiej jakości, szczególnie dotyczy to urządzeń z segmentu „muzyka z pliku”. Wiele DACów, odtwarzaczy strumieniowych cenowo wypada na poziomie najtańszych, markowych komponentów stereo HiFi. Czy tańszy Beresford zagra równie pięknie, jak wspomniany Arcam? Czego możemy spodziewać się po tanim produkcie Beresforda? Zapraszam do przeczytania recenzji tego ciekawego urządzenia.

Jak to wygląda na papierze…

Model TC-7520 występuje w kilku odmianach. Przetestowałem podstawowy, niemodyfikowany egzemplarz, w którym nie poprawiano toru słuchawkowego oraz (przede wszystkim) samego toru audio. W przypadku kolejnych wersji można kupić urządzenie z wyraźnie lepszym złączem USB (choć nadal nie będzie to poziom najnowszych przetworników, które pojawiły się ostatnimi czasy na rynku). Innymi słowy podstawowa wersja ma pewne ograniczenia, ale jest jak już zaznaczyłem na wstępie wyjątkowo tania. W tej cenie próżno szukać tak dobrze wyposażonego, wszechstronnego urządzenia… zresztą popatrzmy:

Specyfikacja:
- 24-Bit/96-kHz DAC oparty na kości PCM1716, zdolny do przetwarzania danych 16 20/ 24bit z częstotliwością aż do 96KHz
- przedwzmacniacz, dwa niezależne wyjścia analogowe RCA (jedno regulowane, drugie stałe, oba 2V RMS), kontrola wzmocnienia
- port USB 1.1 (Windows Vista/XP/NT/2000, Mac OS X, Linux) przyjmujący sygnał 16bit/44KHz
- 2 porty cyfrowe, koaksialne, elektryczne RCA – SPDIF
- port cyfrowy, optyczny TOSLINK
- złącze słuchawkowe 6,35mm (od 24 do 600 omów, czyli bardzo uniwersalne)
- wymiary (mm): 241 x 114 x 38
- waga: 1.1 kg
- zewnętrzny zasilacz uniwersalny 110-230V (można pokusić się o upgrade)

Jak widać mamy do czynienia ze zintegrowanym urządzeniem, mogącym pełnić funkcję nie tylko DACa, ale także przedwzmacniacza (z tym że urządzeń w domenie analogowej nie podłączymy), z możliwością wysterowania kolumn (aktywnych)  za pomocą regulacji wzmocnienia lub też pracy w układzie z końcówką mocy, względnie wykorzystanie Beresforda w roli regulowanego przedwzmacniacza w systemie z typowym wzmacniaczem zintegrowanym. Rzadko spotykane dwa, niezależne wyjścia RCA dają nam możliwość skorzystania z przetwornika w rozbudowanej instalacji, gdzie występuje wiele źródeł, do tego występuje więcej niż jedna para kolumn. Dwa złącza elektryczne to też zazwyczaj o jedno więcej niż w konkurencyjnych rozwiązaniach. To właśnie w przypadku SPDIF oraz pojedynczego TOSLINKa będziemy mogli odtwarzać gęste formaty, muzykę zapisaną w 24 bitach. Poza tym dodatkowo urządzenie może pełnić funkcję wzmacniacza słuchawkowego. Sporo tego, w przypadku DACów za mniej niż 1000 złotych sprzęt najczęściej w ogóle nie obsługuje dźwięku 24 bitowego, ma znacznie mniej portów (zazwyczaj są to proste DACi USB), o innych funkcjach w ogóle nie ma zazwyczaj mowy. Beresford od strony możliwości i funkcjonalności, patrząc przez pryzmat ceny, jest nie do pobicia, nie ma na rynku drugiego, takiego urządzenia, które kosztowałoby poniżej 1000 złotych.

Wygląd

Cóż, nie ma mowy o żadnej wyszukanej formie, nie jest to urządzenie designerskie, co ma tę zaletę, że nie trzeba było płacić za może i piękne, ale jednak tylko opakowanie, które przecież nie gra, tylko wygląda. Wśród miłośników dobrego brzmienia nierzadko spotyka się pogląd: nieważne jak wygląda, ważne jak gra. Ma to sens, ale jednak większość z nas zwraca uwagę na formę. Esteta na pewno wytknie, że jest to po prostu prosta (do bólu) skrzynka, zaprojektowana tak, jakby to było może nie urządzenie pomiarowe, ale na pewno sprzęt, który nie wytrzymuje (wizualnej) konfrontacji z wysublimowanymi frontami z aluminium nawet tych tańszych komponentów HiFi. Nie wygląda to nobliwie, choć z drugiej strony całość jest metalowa, solidnie zbudowana (cała obudowa z metalu). Można się przyczepić do niezbyt wygodnych, malutkich przycisków (guzików) wyboru źródła, choć właśnie ten element zaprojektowano chyba pod kątem wyglądu, nie funkcjonalności. Diody informujące o wyborze złącza są nieco zbyt jaskrawe na mój gust, w przypadku czterech (tyle właśnie można do DACa podłączyć) źródeł przydałby się pilot. Wtedy nie tylko nie trzeba by było wstawać z wygodnego fotela, chcąc przełączyć wejścia, ale (co chyba ważniejsze) można by regulować poziom wzmocnienia (przy wykorzystaniu regulowanego wyjścia), co w przypadku źródeł plikowych ma (o czym dalej) bardzo duże znaczenie. Gwoli sprawiedliwości, dzisiejsze przetworniki nie są wyposażane w piloty zdalnego sterowania. Tak czy inaczej płacimy za możliwości, nie za piękno formy, dodatkowo wspomniane, brakujące elementy rzadko występują w konkurencyjnych, znacznie droższych przetwornikach (czy też sprzęcie integrującym parę funkcji, którego coraz więcej na rynku).

Nasz system odsłuchowy:

Zestaw stereo HiFi: NAD C-315BEE/C-515BEE wraz z kolumnami Mordaunt Short 901
Zestaw stereo #2: aktywne kolumny microlab solo 7C
DAC: Beresford TC-7520 oraz Arcam rDAC
Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Duet, Squezeebox Touch (dla muzyki 24/96KHz), laptop z Windowsem 7 (foobar z WASAPI)
Dodatkowe źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD, BD), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD)
Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
Wzmacniacze słuchawkowe: Music Hall ph25.2
Słuchawki: AKG K701, K530, K405II (bezprzewodowe), Klipsch Image One
Sterowniki: iPod oraz iPad z odpowiednim oprogramowaniem sterującym
Okablowanie: Procab (analog), Klotz (analog), Real Cable oraz Prolink (cyfra), Belkin (USB)
Pokój w niewielkim stopniu zaadaptowany akustycznie (korzyści jak najbardziej zauważalne, polecam)
Źródła cyfrowo-sieciowe podłączone kablem do routera oraz gigabitowego switcha

Sprzęt podłączony na chwilę, „z ciekawości”: Zeppelin Air (test wkrótce)

Jak to gra? Czas na odsłuch

Początkowo (sprzęt gra u mnie od ponad roku) dźwięk Beresforda niczym szczególnym nie zachwycał. Było to spokojne, zrównoważone brzmienie, które określiłbym jako bezpieczne, jednak głównie sprawdzające się w niezobowiązujących odsłuchach, jako coś, co gra w tle. Dotyczyło to każdego ze złącz cyfrowych, z USB nie było tragedii, mimo niezbyt wyszukanej implementacji tego interfejsu. Ogólnie można stwierdzić, że przy podłączeniu komputera za pomocą USB grało to wyraźnie lepiej od zintegrowanej karty dźwiękowej, jednak dużo gorzej (przede wszystkim rozdzielczość, dynamika) porównując z rDACiem. W przypadku tego złącza bez względu na to w do czego podłączyłem Beresforda w torze, wyniki były zawsze powtarzalne, co oznacza że nie jest to opcja różnicująca zarówno jeżeli chodzi o sprzęt jak i odtwarzaną muzykę. W przypadku odtwarzacza budżetowego NADa, było całkiem znośnie, choć gorzej niż z dedykowanym wzmacniaczem (na aktywnych kolumnach). W przypadku wpięcia do wzmacniacza C315 nastąpił regres, dużo sensowniejsze wydawało się pozostanie przy opcji z aktywnymi microlabami.  Odtwarzacz strumieniowy Logitecha (Duet) podłączony za pomocą „elektryka” zagrał z podobną manierą, czytaj bez różnicowania nagrań, z lekko odchudzonym basem (tu głównie wina leży po stronie źródła), zbliżając się do CDA w przypadku plików z muzyką zapisaną w formacie FLAC. Ogólnie pierwsze wrażenie było takie, że lepszym wyborem jest wyjście regulowane niż to, które przykładowo wybierzemy podłączając Beresforda do zewnętrznego przedwzmacniacza czy wzmacniacza zintegrowanego.

Po okresie wygrzania nastąpiły pewne zmiany, poza tym pojawiły się nowe możliwości (źródła), dodatkowo przetestowałem Beresforda w roli wzmacniacza słuchawkowego. Najbardziej zmienił się bas – poprawiła się kontrola oraz zakres niskich tonów. I nie chodzi o to, że basu przybyło, raczej został lepiej zdefiniowany, bardzo ładnie zszył się z resztą pasma. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazało się podłączenie Beresforda do bufora lampowego oraz aktywnych kolumn. Korzystałem z regulacji w Beresie, jak i (wygodniejsza opcja, bo za pomocą pilota IR) w Solo 7C. Bufor nadał miękkości źródłom „komputerowym”, pliki zagrały zauważalnie lepiej, chyba największa zmiana nastąpiła w przypadku muzyki skompresowanej. O buforze przeczytacie osobny artykuł, nie będę więc specjalnie się tutaj rozpisywał, ale mogę powiedzieć tyle, że wady mp3 gdzieś zniknęły… nie to złe słowo, zostały sprytnie zakamuflowane. Duet w końcu zagrał przyzwoicie (do dźwięku miałem wcześniej pewne zastrzeżenia). To na pewno zasługa wpiętej w tor lampy (między Beresfordem a kolumnami). Tak czy inaczej takie połączenie okazało się bardzo fajnym rozwiązaniem, pozwalającym bez bólu słuchać nie tylko wspomnianych mp3, ale także (czy w moim przypadku przede wszystkim) internetowych rozgłośni. Nagle okazało się, że sieciowe stacje Linna zastępują mi płyty… to – wierzcie mi – wciąga po same nomen omen uszy! A przecież mówimy o muzyce skompresowanej do formatu mp3 (fakt że 320kbit, ale nadal to stratna kompresja). Po Duecie przyszedł czas na nowego Logitecha Touch (test niebawem), który okazał się niezwykle wszechstronnym źródłem, mogącym swobodnie (czego nie da się powiedzieć o Duecie) zastąpić większość (o ile nie wszystkie) źródła. Podpięcie pod Beresforda nowego źródła oznaczało spore zmiany (znowu DAC stał się ważnym, ale tylko jednym z wielu elementów wpływających na jakość dźwięku, na osiągnięty finalnie efekt – warto o tym pamiętać!). Przede wszystkim pojawiła się muzyka w formacie 24 bitowym. Różnica, mimo niezbyt rozdzielczych kolumn, była wyraźna. Myślę tu o aktywnych Solo 7C, w przypadku toru Touch->C315->MS 901 bez i z DACiem (patrz: nasz system odsłuchowy) stało się jasne dlaczego płyta CDA nie ma szans, jak poważną rewolucję w dziedzinie audio, w zakresie materiału muzycznego, wprowadza przejście na gęste formaty. Warto zwrócić uwagę na cyfrowe źródło (z jednym, ważnym zastrzeżeniem: nawet niezbyt drogi komputer może nim (źródłem) być) – im lepsze, tym lepsza będzie jakość nie tylko w przypadku 24 bitów (rozdzielczość), ale także ze źródeł o jakości płyty kompaktowej (16 bit/44kHz). Odnośnie CDA dwa czynniki mają wpływ na uzyskanie brzmienia doskonalszego niż z optycznego nośnika: ominięcie transportu (zapis w bezstratnych formatach na dysku) oraz możliwości przetwornika (nawet w tańszych DACach stosuje się rozwiązania spotykane w odtwarzaczach CD za kilka, kilkanaście tysięcy złotych). Warto o tym wszystkim pamiętać. Oczywiście jak już wspomniałem, liczy się cały tor. Wyżej klasy HiFi (wzmacniacz, kolumny / słuchawki, okablowanie) uwypukli zalety, pozwoli na więcej. To niby oczywiste, ale wiele osób zapomina, że wystarczy jeden słaby element naszego zestawu, aby wszystkie potencjalne zalety gdzieś się ulotniły. Im wyższej klasy system, tym zmiany (zazwyczaj) subtelniejsze, trudniejsze do wyłowienia, bardziej wymagające dla całego toru – nie zapominajmy o tych podstawowych kwestiach, inaczej czeka nas (nierzadko) gorzkie rozczarowanie.

Powiem tak: jeżeli chcielibyśmy uzyskać podobny efekt ze srebrnego krążka przygotujmy się na wydatek kilkunastu (i więcej) tysięcy złotych. Tyle będzie potrzeba, by uzyskać tak rozdzielcze, szczegółowe, a jednocześnie (w dobrze zbudowanym systemie) zbliżone do analogowych źródeł brzmienie. Nagle cyfrowa sztuczność, ten chłód, ten brak zaangażowania ulatnia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I co najważniejsze, dotyczy to systemu za ułamek tego, co należy wydać na high-endowe komponenty. Oczywiście pewnym ograniczeniem będzie zestaw głośnikowy z wzmacniaczem/końcówką mocy, ale można „na skróty” zbliżyć się do referencji, decydując się na wysokiej klasy słuchawki – znacznie tańsze od głośników z górnej półki (oczywiście pod warunkiem, że nauszniki akceptujemy).

W przypadku Beresforda wzmacniacz słuchawkowy jest na podobnym poziomie co „dziurka” we wzmacniaczu NADa. To dobry poziom, choć muszę zaznaczyć, że niektóre (podkreślam niektóre, cześć gra nawet gorzej od dobrze grającego wyjścia we wzmacniaczu) wzmacniacze słuchawkowe zagrają lepiej. Przykładem jest urządzenie Music Hall`a (test wkrótce), które okazało się znakomitym partnerem dla moich AKG 701. W przypadku Beresforda wolałem (mając w pamięci magię wspomnianego powyżej połączenia) zejść nieco niżej i podpiąć model 530, sprawdzając jednocześnie czy da się zauważyć różnicę w sposobie reprodukcji podłączając słuchawki Klipscha oraz bezprzewodowych AKG 405. Okazało się, że owszem da się, że gra to pod pewnymi względami lepiej niż z kolumnami (wszystko jedno w jakiej konfiguracji). Co prawda wszystko (jak to w przypadku słuchawek) odbywa się między uszami, jednak od razu uwagę zwróciło ładne zespolenie zakresów oraz kontrola basu (w Image One znowu dużo, ale ten typ tak ma), jak również stereofonia. W przypadku 530-ek zagrało to naprawdę dobrze, bo też to bardzo muzykalne słuchawki, do których mam zastrzeżenia głównie dotyczące ergonomii, komfortu, jednak dźwięk odtwarzany za ich pomocą zasługuje na uznanie. Beresford niczego tutaj nie zepsuł, choć zestaw dedykowanego wzmacniacza słuchawkowego z powyższymi słuchawkami zagrał znowu lepiej. Niestety stare rozwiązania bezprzewodowe nie wytrzymują próby czasu (K405), choć akurat znacznie większe zgrzytanie zębów pojawiło się w przypadku podłączenia powyższego modelu nauszników z Music Hall`em. Z Beresfordem zagrało to na tyle, na ile pozwalają same, leciwe już, słuchawki. Konkluzja brzmi więc następująco – jeżeli nie chcesz wydawać około, albo ponad 2000 złotych na solidny wzmacniacz słuchawkowy, możesz spokojnie zdać się na wyjście w opisywanym DACu, względnie we wzmacniaczu (o ile producent zadbał o odpowiednią jakość wyjścia słuchawkowego). Dodatkową zaletą rozwiązania przyjętego w Beresfordzie jest to, że można słuchać równocześnie na słuchawkach (osobne wzmocnienie) oraz kolumnach. We wzmacniaczach zazwyczaj wpięcie słuchawek oznacza ciszę w głośnikach.

No dobrze, coś tam wspomniałem o odsłuchu z plików 24 bitowych, by zaraz zmienić temat i przejść do omówienia jakości dźwięku po podłączeniu do TC-7520 słuchawek. Już się poprawiam i wracam do przerwanego wątku. Tak jak już wspomniałem, 24 bity przyniosły sporą poprawę w moim systemie. Logitech Touch ma naprawdę niezły DAC, jakość jego wyjścia analogowego jest zadziwiająco dobra. Po podpięciu do rDACa nastąpiła zmiana, zmiana na plus. A jak było w przypadku Beresforda? Moim zdaniem nie tak dobrze jak w przypadku rDACa (przy porównaniu USB w ogóle jest to różnica klas, ale rDAC to przede wszystkim tor USB), ale dało się zauważyć poprawę, co dobrze świadczy o przetestowanym DACu. Dlaczego dobrze? Ano dlatego, że często w dużo droższej elektronice (przykład: Naim) te różnice (16bit vs 24bit) są nieznaczne, albo wręcz niezauważalne. W przypadku Beresforda poprawie uległa rozdzielczość (choć nie było to aż tak zauważalne jak w przypadku rDACa), wgląd w nagranie stał się dokładniejszy. W przypadku toru z buforem trudniej było to wychwycić, co jednakowoż nie powinno dziwić – premię w przypadku lampy bezapelacyjnie otrzymuje kiepski materiał (jakościowo), lepszy już nie, a nawet traci… sensowniejsze jest bezpośrednie podłączenie DACa do aktywnych kolumn lub wzmacniacza zintegrowanego.

W przypadku Solo 7C (łatwo to było zauważyć) brak kompresji pozwolił na dwie rzeczy: mogłem słuchać ciszej (rozdzielczość, szczegółowość), wzrosła także dynamika, co przełożyło się na uzyskanie lepszego wzmocnienia bez podkręcania poziomu głośności w DACu lub kolumnach. I tak jak w przypadku muzyki zapisanej w formatach stratnych trzeba było ustawić Solo na 18~20, w przypadku 24 bitów 10~12 pozwalało na komfortowy odsłuch. Podobną prawidłowość zauważyłem w przypadku połączenia z NADem, jednak jak już wcześniej wspomniałem, przedwzmacniacz Berefsorda jest mocnym punktem tej konstrukcji i wolałem zdać się na takie właśnie, regulowane, połączenie. Jedna uwaga: dobrze, żeby sprzęt był wygrzany i nie chodzi tutaj tylko o to co zrobimy po wyjęciu z pudełka… warto przed słuchaniem włączyć DACa (szczególnie jeżeli chcemy wykorzystać go w roli przedwznacniacza) i dać mu trochę popracować. Ekolodzy mnie zjedzą… ja bym w ogóle Beresforda nie wyłączał (albo włączył go rano, wyłączył wieczorem). Zimny brzmi gorzej. A z tymi ekologami może nie będzie tak źle – pobór prądu w przypadku DACa jest bardzo mały, można spokojnie zostawić go przez cały czas włączonego.

Na koniec opisywania wrażeń z odsłuchu chciałbym zwrócić uwagę na korzyści płynące z podłączenia do DACa urządzeń, w których tor audio nie był w centrum uwagi projektantów. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o urządzenia wizyjne, ale także tańsze odtwarzacze CD mogą (i zazwyczaj tak właśnie jest) zyskać na podłączeniu do zewnętrznego przetwornika. Już wcześniej opisałem jak to było z odtwarzaczem C515BEE. Z czasem okazało się, że podłączony za pomocą koaksiala NAD grał z płyt CDA coraz lepiej, a po podłączeniu bufora …inaczej, ale (być może kwestia gustu) ciekawiej, w moim odczuciu lepiej niż w oryginalnej konfiguracji. Co ciekawe eksperymentowanie z DACiem, odtwarzaczem oraz buforem wpiętym do NADowskiego wzmacniacza dawało gorsze efekty, mimo że jakość brzmienia z C315BEE w połączeniu z kolumnami MS901 oceniam bardzo wysoko. Czego bym nie podłączył do tego wzmacniacza gra bardzo przyjemnie, niewątpliwie ma na to wpływ niezwykła muzykalność produktu NADa. Trochę więc szkoda, że nie bardzo mi się Beresford dogadał z wzmacniaczem (nieregulowane wyjście), lepiej było gdy Beres pełnił funkcję przedwzmacniacza.

Bufor należy za każdym razem traktować jako opcję, z tym że największe korzyści będą wtedy, gdy muzyka będzie w lichej jakości. Im lepiej, tym sens takiego podłączenia będzie coraz bardziej wątpliwy (w tym sensie, że nie zyskamy poprawy brzmienia). Z odtwarzaczem HD-DVD (Toshiba E-1, tor audio oparty na solidnym układzie Sharc firmy Analog Devices) wpięcie DACa miało uzasadnienie, choć to jeden z tych nielicznych przykładów, kiedy sprzęt wizyjny brzmi na akceptowalnym poziomie. W przypadku dekoderów (telewizji n oraz UPC) poprawa była radykalna – co prawda złącze optyczne moim zdaniem brzmi gorzej od elektrycznego, ale w przypadku wymienionych urządzeń nie miało to większego znaczenia. Poprawie uległo wszystko, w końcu dało się jakoś (jakoś, bo dźwięk z telewizji jest bardzo mocno skompresowany, oczywiście stratnie) słuchać. Z buforem teledyski grały mniej więcej tak dobrze, jak typowe, internetowe stacje radiowe. Nagrywarka DVD Panasonica po podłączeniu do DACa zagrało niemal jak budżetowy CD-ek z zestawu HiFi. Co prawda mój NAD (widać, zastosowano lepszy czytnik niż w nagrywarce Panasonica) gra lepiej, ale słyszałem odtwarzacze brzmiące na porównywalnym poziomie. Jakość uległa znaczącej poprawie – jeżeli mamy jako źródło grające kompakty jakiś odtwarzacz wizyjny to taki DAC, jak Beresford, wydaje się bardzo fajnym rozwiązaniem. Oczywiście wykorzystanie go wyłączenie w roli poprawiacza dźwięku przy połączeniu z DVD czy jakimś Blu-ray`em pełniącym rolę transportu wydaje się przerostem formy nad treścią… to dodatkowa opcja, atrakcyjna, bo pozwalająca na rezygnację z zakupu budżetowego odtwarzacza CDA (tudzież wystarczająca osobom, które traktują kompakt jako wymierający gatunek, względnie wystarcza im jakość z płyty po podłączeniu DACa), albo też pozwalająca na odłożenie go w czasie, zaoszczędzenie dodatkowych pieniędzy i zakup czegoś lepszego. Niestety w przypadku PlayStation nie da się sprawdzić jak DAC zagra z płytami SACD – wina leży po stronie Sony, które co prawda dało obsługę DSD, ale aby przekonać się jak to gra trzeba podłączyć konsolę …analogowo do wzmacniacza / końcówki mocy. Za pomocą TOSLINKa nie uda nam się ta sztuka, a szkoda. Format niszowy, ale pełna dyskografia Depeche Mode to pierwszy plus, drugi to jakość nierzadko zbliżona do tej, jaką oferują gęste, bezstratne pliki, trzeci to analogowy charakter brzmienia – kompakt nabiera czarnego koloru ;) . Tym bardziej szkoda… Po optyku PS3 zagrało bardzo przyjemnie, na pewno sporo lepiej od na co dzień stosowanego połączenia z dekoderem Creative DDTS-100. Myślę, a nawet więcej, jestem pewien, że w stereo taka kombinacja (z Beresfordem) będzie lepsza niż konsola podpięta bezpośrednio do amplitunera Onkyo TX-609, którego mamy w testach.

Sprzęt był testowany przez ponad rok, przewinęło się więc tyle różnorodnej muzyki, że trudno ją zliczyć, trudno byłoby ją wymienić. Dzięki temu mogłem wyrobić sobie w miarę precyzyjnie opinię o tym, jak Beresford wpływa na tor audio, w jaki sposób modyfikuje brzmienie. Począwszy od muzyki w stratnych formatach (bufor!), radia internetowego (Linn, ale też nadawane w gorszej jakości Radio Paradiso czy 128kbit Chilltrax… znowu bufor pomógł), albumach CD granych zarówno z transportu (NAD podłączony cyfrowo) jak i ripów (FLAC) umieszczonych na moim dysku sieciowym (.m.in.: dyskografia Nicka Cave’a (z i bez the Bad Seeds), płyty duetu Royksoop, Bauhausu, Depeche Mode, George Michaela, Williama Orbita…), skończywszy na 24 bitowym materiale (klasyka, Tori Amos, Tool, Depeche Mode) przetwornik Beresforda zaprezentował się z bardzo dobrej strony: nie było może wielkiej przestrzeni, stereofonii ocierającej się o holografię (patrz niżej), DAC nie okazał się być mikroskopem elektronowym, ale grał w bardzo bezpieczny, przewidywalny i co najważniejsze poprawny sposób. Przede wszystkim, tam gdzie w nagraniach, nawet tych gorszych jakościowo, ważną rolę pełnił niski zakres, DAC w bardzo kompetentny sposób potrafił trzymać go w ryzach, dobrze kontrolowany bass był ładnie zespolony z średnimi tonami, które tylko trochę wychodziły przed szereg. Scena, choć niezbyt głęboka, prezentowała się bardzo klarownie… na plus należy zaliczyć jej szerokość, solidna stereofonia DACa to niewątpliwie jeden z mocnych punktów omawianej konstrukcji. Nie ma tu wielkiej, holograficznej przestrzeni, powietrza, faktury dźwięku, bo też takie pyszności serwuje nam sprzęt o parę klas …droższy, dodatkowo lepszy (jedno z drugiego wprost nie wynika, ten DAC jest zresztą dobrym tego przykładem). Do tego dochodzą wspomniane już wcześniej ograniczenia toru.

Warto w tym miejscu, jeszcze raz podkreślić, bardzo dobrą jakość przedwzmacniacza. Na szczególną pochwałę zasługuje analogowe, precyzyjne pokrętło regulacji wzmocnienia. Ileż to urządzeń audio trafiających na rynek dysponuje jakimiś idiotycznymi przyciskami, które uniemożliwiają w praktyce dokładne ustawienie głośności (albo jest gdzieś za cicho, albo czegoś brakuje na skali głośno, jeszcze głośniej etc). Mikrodynamika, wgląd w nagranie prezentują poziom droższych urządzeń, w tym przypadku jednak bardzo ważny jest materiał jaki zagra (oraz cyfrowe źródło, determinujące większość parametrów brzmienia). Gęste pliki to wyraźnie lepsza jakość od płyty CDA (choć z lampą płyta potrafi zagrać czasami równie wciągająco, choć inaczej). Beresford nie pokaże pełni możliwości, jakie oferuje przejście do lepszej jakościowo muzyki, jednak odczujemy w tym wypadku wyraźną poprawę. Nawet w przypadku zripowanych płyt (FLAC) na dysku, DAC wraz z resztą toru potwierdzi, że jest to właściwy kierunek (niestety, nośnik optyczny będzie zazwyczaj bez szans).

Podsumowując…

W tej cenie Beresford TC-7520 nie ma moim zdaniem konkurencji. Bardzo łatwo zdobywa naszą rekomendację, co związane jest nie tylko (choć wymieniłbym ten element na pierwszym miejscu) z bardzo atrakcyjną ceną, ale także bogatymi możliwościami, no i – co chyba najważniejsze – bardzo przyzwoitym dźwiękiem, jakim może się pochwalić przetestowany DAC. Nie jest to sprzęt bez wad, ale bledną one w konfrontacji z (chyba się powtarzam ;) ) ceną. Tak wiele, za tak… niewiele. To dobre podsumowanie dla Beresforda. Nie zapominajmy tylko o właściwym towarzystwie, przede wszystkim musimy zadbać o cyfrowe źródło oraz materiał. W tym wypadku wzmacniacz nie musi być wielokrotnie droższy od tytułowego urządzenia – wystarczy budżetowy model z przedziału 1000-2000zł. Jeżeli tylko nie kupimy jakiś taniutkich pseudogłośników, możemy cieszyć się naprawdę niezłym brzmieniem. Ciekawą opcją wydaje się system zintegrowany, oparty na alternatywie w postaci aktywnych głośników. Tych, nie wiedzieć czemu, na rynku jak na lekarstwo… pokutuje tutaj pogląd znacznej części potencjalnych klientów, którzy patrzą na tego typu konstrukcje przez pryzmat audio-PC, część uważa że aktywna kolumna nie może po prostu zagrać porównywalnie do dobrej klasy głośnika pasywnego. To, w moim odczuciu, błędne założenie, ale trudno to zweryfikować, gdy na rynku nie ma zbyt wielkiego wyboru. Redakcyjne Solo to dość nietypowa konstrukcja o komputerowym rodowodzie („o zgrozo”, choć to raczej wynik takiego, a nie innego zaszeregowania… konstrukcja z typowymi głośnikami PC nie ma za wiele wspólnego).  To pogardzana tu i ówdzie chińszczyzna, chińszczyzna która z przedwzmacniaczem zrecenzowanego DACa, z dodatkiem opcjonalnego bufora, wyczarowała bardzo sugestywne brzmienie, „ratując” stratne pliki od zapomnienia, dodatkowo uprzyjemniając odsłuch internetowych stacji.

W przypadku przystępnych cenowo Morduant Shortów parę rzeczy wypadło lepiej, szczególnie w zakresie rozdzielczości, mikrodynamiki, także stereofonia stała na nieco lepszym poziomie. Z drugiej strony DAC podpięty bezpośrednio do aktywnych głośników miał okazję pokazać jak radzi sobie z bardzo głośnym graniem, kontrolą basu (tutaj trzeba było wprowadzić pewne korekty po stronie kolumn), swoje zalety zaprezentował w pełnej krasie przedwzmacniacz. Było to granie dość żywiołowe, całkiem przyjemne, nie nużące, ba czasami pojawiają się emocje, a to już cecha pożądana, poszukiwana przez osoby ceniące jakość dźwięku. Podobną manierę pokazały podłączone do DACa słuchawki (AKG 530). Ogółem Beres gra bez rozjaśnienia, bez zbytniego wypychania, podkreślania któregoś z zakresów, z ładnie zszytym pasmem. O basie wspominałem w paru miejscach, o średnicy także napomknąłem, również wysokim tonom trudno coś zarzucić – w przypadku Beresforda mamy ładnie prezentowane wokale, całościowo świadczy to o właściwym balansie. To przetwornik, który zagra z każdym rodzajem muzyki, to urządzenie uniwersalne, wielofunkcyjne, pozwalające na skokowy wzrost jakości brzmienia w sytuacji, gdy na naszej półce ze sprzętem AV stoją niezbyt drogie komponenty audio HiFi, tani/nie tani sprzęt wizyjny. Oczywiście z lepszymi źródłami uzyskamy lepsze rezultaty (vide Logitech Duet vs Touch, choć cenowo przepaści między nimi nie ma), ale też za kilkaset złotych więcej można znaleźć inne, ciekawe przetworniki, lepiej brzmiące, szczególnie gdy podłączymy do nich komputer via USB. To właśnie to gniazdo powinno przejść kurację odmładzającą, jakiś nowy odbiornik, kość przyjmująca sygnał 24 bitowy byłaby mile widziana… No dobrze, czas najwyższy zakończyć te dywagacje, czas na wyróżnienie – Beresford TC-7520 otrzymuje od nas znaczek „dobra cena”, bo to właśnie ta cecha w połączeniu z wymienionymi zaletami i możliwościami powoduje, że to produkt wyjątkowy.

 

Przetwornik cyfrowo-analogowy Beresford TC-7520

Plusy:
- bardzo atrakcyjna cena
- wielofunkcyjność / wyposażenie
- dobra jakość brzmienia, szczególnie z wejść SPDIF
- świetny przedwzmacniacz
- precyzyjna kontrola wzmocnienia
- w opcji oferowane są modyfikacje (można, choć nie zawsze jest to podejście efektywne*)
- złącze słuchawkowe
- dwie pary wyjść analogowych pozwalają na stworzenie rozbudowanej instalacji w oparciu o DACa

Minusy:
- wygląd (choć to kwestia gustu)
- USB mogłoby być lepsze (w przypadku modyfikacji jest, ale to jeszcze nie TO)
- brak pilota… w przypadku DACów zdalnych sterowników się nie stosuje, ale tutaj mamy jeszcze preamp (reg. głośności)
- niezbyt wygodne przyciski
- nieco za jasne diody

*Wszystko zależy od tego, jakim torem dysponujemy. W moim przypadku budżetowe komponenty były elementem ograniczającym, nie pozwalały na uzyskanie lepszego efektu brzmieniowego. Niestety, jak wspominałem w tekście recenzji, nie ma drogi na skróty – trzeba zadbać o „zaplecze”, wszystkie elementy naszego systemu audio muszą harmonijnie współgrać, co jak mówi doświadczenie, nie jest proste do osiągnięcia… cała zabawa polega na tym, by znaleźć optymalne rozwiązanie.

 

Konsultacja merytoryczna:

 

Autor: Antoni Woźniak

 

Komentarze Czytelników

  1. xavi

    Absolutna rewelacja .Jeśli masz stary wzmacniacz a CD player musiałeś zastąpić jakimś dvd czy innym blue rayem to po podłączeniu tego maleństwa wraca dzwięk jak ze starych roteli albo arcamów. Na płytach DVD ( koncerty) dźwięk też jest rewelacyjny.
    Do tego możliwość podłączenia laptopa do wzmaka i słuchawek .
    Za te pieniądze nie ma lepszej oferty .

Dodaj komentarz