Odwieczny problem osób, którym zależy na uzyskaniu jak najlepszej jakości dźwięku dwukanałowego, jednocześnie chcących pogodzić swoje pasje związane ze stereo z nieodłącznym elementem wyposażenia salonu , czytaj z kinem domowym. Jest parę sposobów pogodzenia łupania oraz efektów z przyjemnością płynącą z odsłuchu ulubionego albumu, ale… nie są to wcale proste sposoby, a co najważniejsze nie są one idealne. Problem związany jest przede wszystkim z brakiem możliwości instalacji osobnych głośników dla kina oraz stereo, co byłoby z punktu widzenia purysty najlepszą opcją, względnie, w przypadku ustawienia dwóch kompletów kolumn pojawia się zasadnicze pytanie – jak to najlepiej połączyć? Niektóre wzmacniacze/amplitunery są wyposażane w dwa niezależne zestawy gniazd głośnikowych, ale ich użycie po pierwsze związane jest z uzyskaniem mniejszej dynamiki, nieuniknionym kompromisem związanym z koniecznością napędzenia dwóch kompletów kolumn, po drugie taki tor nie jest pasywny, może się zatem pojawić wątpliwość czy taki układ nie będzie miał negatywnego wpływu na brzmienie. Można także wykorzystać z zamontowanych w amplitunerach wyjść liniowych dla zewnętrznej końcówki mocy (odpowiednie, dedykowane wejście we wzmacniaczu). W takim wypadku jeden zestaw głośnikowy („fronty”) napędzany jest dobrej klasy wzmacniaczem, do którego możemy dodatkowo podłączyć źródła audio, unikając zazwyczaj mocno problematycznego przedwzmacniacza w amplitunerze AV (ogromna ilość układów elektronicznych, liczne źródła zakłóceń). Oczywiście koniecznym warunkiem jest zakup odpowiednio wyposażonego (droższego) modelu amplitunera lub/i wzmacniacza z odpowiednimi wyprowadzeniami dla dźwięku. Tak czy inaczej decydujemy się na pewien kompromis.
Jeżeli jednak przyjdzie nam ochota na podłączenie więcej niż jednego zestawu kolumn, a do tego w naszym systemie będziemy wykorzystywać dwa dobrej klasy wzmacniacze (np. tranzystorowy i lampowy, czy też poza wzmacniaczem zintegrowanym, osobną końcówkę mocy) lub (zapewne częściej) amplituner AV i wzmacniacz stereofoniczny, tytułowy router audio Beresford TC-7720 będzie jak znalazł! To pasywne urządzenie pozwalające w skrócie na podłączenie dwóch wzmacniaczy oraz dwóch kompletów kolumn i (co stanowi ogromną zaletę opisywanego sprzętu) niemal dowolne przełączanie między podłączonymi do niego komponentami. To coś, o czym wielu marzyło (szczególnie może przypaść do gustu dziennikarzom, co chwila przełączającym kable), to sposób na wygodne zintegrowanie rozbudowanej instalacji. Dodatkową korzyścią jest możliwość napędzenia danego zestawu głośników różnymi wzmacniaczami. Idealna opcja dla kogoś, kto jest zwolennikiem lampy, jednocześnie nie chce rezygnować z możliwości podania większej dawki mocy do (przykładowo) dużych, wymagających kolumn podłogowych.
We wstępie napisałem o typowych przełącznikach zintegrowanych we wzmacniaczach. Takie rozwiązanie było obecne w systemach stereo „od zawsze”, także urządzenia AV pozwalały zazwyczaj na tego typu instalacje. TC-7220 to coś innego – jak widać, pozwala na dowolne napędzanie kolumn przez jeden z dwóch podłączonych wzmacniaczy, z tym że nie wolno (dlatego napisałem niemal) włączyć dwóch wzmacniaczy równocześnie. Poza tym mamy pełną dowolność – wzmacniacz może napędzać pierwszy (A), albo drugi (B) komplet kolumn, może je napędzać równocześnie. W praktyce nie ma wzmacniacza, którego nie dałoby się do Beresforda podłączyć (nie ma problemu z amplifikacją ze zmostkowanym wyjściem). Dzięki całkowitej separacji kanałów (dla każdego z przyłączeń, a więc amplifikacji A i B oraz kolumn A i B) oraz całkowicie pasywnej, w zamierzeniach przeźroczystej dla sygnału pracy przełącznika, jego wpływ na tor ma być całkowicie pomijalny. W ten właśnie sposób opisuje swoje urządzenie producent, pytanie czy faktycznie ta niepozorna skrzyneczka jest w pełni neutralna, czy przełączając kable nie stwierdzimy, że jednak tak nie jest, że jakiś ślad przełącznika pojawia się w brzmieniu podłączonych do niego kolumn? Postaram się odpowiedzieć na to kluczowe pytanie. Warto w tym miejscu nadmienić, że wedle tego co napisano w opublikowanych artykułach poświęconych tytułowemu sprzętowi, twórca oraz właściciel firmy, Stan Beresford, zauważył że na rynku nie ma podobnego urządzenia, a oferowane rozwiązania nie są idealne z punktu widzenia czystości toru audio. Taka była geneza powstania opisywanego przełącznika.
Pytania, pytania…
Poza tym pochylę się nad opisanymi powyżej możliwościami, potencjałem jaki kryje router TC-7220. A właśnie, dlaczego nazwałem urządzenie routerem? Bo, jak już wspomniałem, nie jest to klasyczny przełącznik (choć nim w istocie jest, tyle że nietypowym). Tu się niczego nie wzmacnia, niczego nie dodaje, tylko po prostu przesyła dźwięk w wybrany przez użytkownika sposób łącząc (w przypadku wykorzystania pełni możliwości) dwa, zupełnie niezależne tory audio. Producent podaje w specyfikacji, że maksymalna moc wzmacniacza nie może przekroczyć poziomu 200W. To wartość na tyle wysoka, że zarówno typowy amplituner (rzadko który podaje dla dwóch kanałów więcej niż sto kilkadziesiąt wat, mając podłączone 5 lub więcej głośników), jak i wzmacniacz stereo (nawet końcówki mocy często nie przekraczają wspomnianej powyżej granicy wzmocnienia) będzie mógł być bez obaw podłączony do routera. To znacznie więcej niż mogą zaoferować inne przełączniki, które redukują możliwości podłączonego sprzętu (jw. przykładowo odnośnie uzyskiwanej mocy), dodatkowo nie będąc w pełni neutralnymi.
Z opakowania wypadło
Sama skrzyneczka jest w całości metalowa, nie jest niestety zbyt ciężka, ale po ustawieniu na solidnej podstawie nie było na szczęście problemów ze stabilnością urządzenia podczas manipulowania przyciskami na froncie. Z tyłu wita nas bateria dobrej jakości, solidnych gniazd głośnikowych, akceptujących banany oraz gołe kable (z widełkami będzie problem, bo niestety gniazda są blisko siebie, zresztą niektóre banany także nie pozwolą na podłączenie wszystkiego – nie będzie na to miejsca). Niestety gęste ułożenie gniazd może znacząco utrudnić przyłączenie oraz ułożenie kabli, szczególnie tych grubszych. To dość istotna wada. Może ona także dać znać o sobie w sytuacji podłączenia twardszych przewodów, które mogą utrudnić właściwe ustawienie przełącznika (w sumie można dokonać drobnej modyfikacji i zamiast malutkich kawałków gumy pełniących oryginalnie rolę nóżek, zastosować większe krążki najlepiej z dodatkiem dopasowanych, ołowianych ciężarków). Na szczęście nasze kable są bardzo giętkie i po podłączeniu nie mieliśmy żadnych problemów z umieszczeniem routera w przeznaczonym dla niego miejscu. Przyciski obsługuje się bezproblemowo. Na froncie mamy cztery przyciski, kolejno opisane jako wzmacniacz A, wzmacniacz B oraz głośniki 1 oraz głośniki 2. Jako że mamy tutaj do czynienia ze sprzętem pasywnym, z tyłu nie znajdziemy żadnego gniazdka dla zasilacza czy kabla sieciowego – to urządzenie realizujące dokładnie te same zadania co popularne, pasywne przełączniki wideo (HDMI, component…). Tyle tylko, że tym razem zamiast kompozytowych, tudzież cyfrowych interkonektorów podłączamy do Beresforda kable głośnikowe…
Dane techniczne:
Przełącznik sygnału audio wzmacniacz-kolumny, dwudrożny, z całkowitą separacją kanałów
Okablowanie wewnętrzne oparte na wysokiej jakości miedzi
Maksymalna moc amplifikacji: 200W
Wejście: 2x
Wyjście: 2x
Niezależny wybór wzmacniacz A/B, kolumny 1/2
Pasywna praca, brak zasilania
Waga: 1.2 kg
Wymiary: 235mm x 50mm x 140mm
Nasz system odsłuchowy (kursywą kluczowe elementy toru podłączone do przetestowanego routera audio):
Zestaw stereo HiFi: NAD C-315BEE/C-515BEE, przedwzmacniacz NAD 1020, kolumny Mordaunt Short 901 oraz Pylon Pearl
Zestaw stereo #2: aktywne kolumny microlab solo 7C
Zestaw #3: Zeppelin Air (poza AirPlay, od czasu do czasu analogowe oraz cyfrowe źródła via audio jack/miniTOSLink)
Zestaw kina domowego: amplituner Onkyo TX-609
DAC: Beresford TC-7520 oraz Arcam rDAC
Główne źródła cyfrowe: Squezeebox Touch (dla muzyki 24/96KHz), laptop z Windowsem 7 (foobar z WASAPI, ASIO >96KHz)
Dodatkowe źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD, BD), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD)
Gramofon NAD 5120
Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
Wzmacniacz słuchawkowy: Music Hall ph25.2
Słuchawki: AKG K701, Klipsch Image One
Sterowniki: iPod oraz iPad z odpowiednim oprogramowaniem sterującym
Okablowanie: Supra (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Klotz (analog), Real Cable oraz Prolink (cyfra), Belkin (USB)
Pokój w niewielkim stopniu zaadaptowany akustycznie
Źródła cyfrowo-sieciowe podłączone kablem do routera oraz gigabitowego switcha
Zasilanie: listwa APC oraz UPS APC (źródła podłączone do baterii)
Przygotowania do odsłuchu
Jak widać zastosowaliśmy jednorodny pod względem okablowania tor dla obu głównych systemów podłączonych do TC-7220. Dodatkowo przez pewien czas do przełącznika podłączone były dwa wzmacniacze, wymieniony w naszym zestawieniu NAD 315 oraz amplifikacja Music Hall`a (a25.2). Nie był to żaden high-end, a typowe, budżetowe urządzenia z jakimi najczęściej mamy do czynienia w domach, klasyczne HiFi jednym słowem. Poza tym trochę eksperymentowaliśmy z lampą (bufor, amplifikacja słuchawek w torze z wykorzystaniem jej przedwzmacniacza). Podstawą dla przeprowadzonych testów były jednak dwa tory oparte na wzmacniaczu stereo (NAD) oraz amplitunerze (Onkyo). Trochę szkoda, że nie udało się podłączyć jakiś większych kolumn, w teście wykorzystano bardzo przeze mnie niedawno chwalone (w zapowiedzi recenzji) podstawkowe Pylon Pearl Monitor oraz Mordaut Short 901. Sprzęt po odsłuchu był odłączany od przełącznika, połączany bezpośrednio, następnie przeprowadzałem ponowny odsłuch, a po nim ponownie wpinałem wszystko do Beresforda. Całość, dla pewności, powtórzyłem dwa razy, w obu przypadkach posługując się tymi samymi albumami/utworami, wykorzystując te same urządzenia źródłowe (zazwyczaj był to Squezeebox Touch podłączony cyfrowo do rDACa lub bezpośrednio do przedwzmacniacza NADa). Przed krytycznym odsłuchem przełącznik wpięty był przez parę tygodni, zdążył się zatem odpowiednio wygrzać, bo też poza momentami, kiedy głowę uciskały jakieś nauszniki, przez cały czas Beresford był w torze (akurat drugiego zestawu stereo z aktywnymi monitorami nie słuchałem wtedy w ogóle, w tle czasami pogrywał sobie Zeppelin).
No to gramy…
Postarałem się o właściwy dobór muzyki, to znaczy taki, który w najlepszy sposób uwypukli ewentualne zmiany, wpływ routera na dźwięk. W teście wykorzystałem więc wysokiej jakości materiał: gęste pliki (m.in. klasyka udostępniona przez norweskie 2L), płyty SACD (Depeche Mode, Carl Orff) odtwarzane przez PS3 (podłączoną do wzmacniacza analogowo), własne ripy płyt CDA („Older” G.Michaela oraz wybrane krążki z dyskografii Kate Bush, zapisane we FLAC na dysku serwera) oraz parę płyt z dużymi, symfonicznymi składami nagranymi w Japonii. Wysokiej jakości dźwięk, jedno główne (Logitech) oraz dodatkowe (PS3) źródło, ja, para wzmacniaczy, sporo kabli oraz dwie pary kolumn… efekt? Nie tylko nie muszę już co chwila przepinać kabelków, nie tylko unikam potencjalnego niebezpieczeństwa uszkodzenia sprzętu (zwarcie), nie tylko korzystam z możliwości dowolnego wyboru toru, kolumn za pomocą czterech przycisków (prostota górą!) – wreszcie mogę przeprowadzać odsłuchy w taki sposób, aby porównanie danego urządzenia było jak najbardziej miarodajne. Liczy się, jak wspomniałem prostota, ale także (zawodowo, choć nie tylko – praktycznie każdy osobnik dotknięty przypadłością audiofilia nervosa wie o co chodzi) pierwsze wrażenie, czy często ulotny niuans, coś co trudno zdefiniować po wyłączeniu, następnie paru minutach mozolnego przepinania i finalnie włączeniu porównywanego sprzętu (a potem jeszcze czasami trzeba odczekać aż zagra!), zestawu… tutaj mam to na tacy, po naciśnięciu guzika.
Beresford jest, tak jak założył jego twórca, całkowicie przeźroczysty, jego po prostu w torze nie ma, to znaczy nasz aparat słuchu nie jest zdolny do uchwycenia jakiegokolwiek wpływu opisywanego sprzętu na tor audio. Przed krytycznym odsłuchem zastanawiałem się, czy miałbym obiekcje przed podłączeniem high-ednowych kolumn oraz jakiegoś wyrafinowanego wzmacniacza do TC-7220. Odpowiedź mimowolnie nasuwała się sama – ok, z budżetówką może zagra to tak samo, ale z high-endem, z czymś kosztującym tyle co cały kontener Beresfordów…? Sam nie mogłem tego sprawdzić, ale patrząc na dostępne publikacje, na systemy znacznie lepsze od tego, z którego korzystamy w redakcji, okazuje się że jednak da się, po lekturze nasuwa się jeden wniosek – można, jak najbardziej można to podłączyć i tylko nasze uprzedzenia, psychika mogą stać na przeszkodzie. Przełącznik? Dwa odcinki kabli? Niby powinno być słychać, niby (teoretycznie) powinno to w jakiś sposób degradować dźwięk, ale tak nie jest. Faktycznie Stan Beresford stworzył niezwykle funkcjonalny, neutralny sprzęt, który znakomicie spełnia postawione przed nim zadanie. Zarówno Depeche Mode, jak i Kate Bush, klasyka z 2L czy Carl Orff zabrzmiały równie dobrze przy bezpośrednim połączeniu, jak i z Beresfordem w torze. Tylko pamiętajmy, aby tor (jeżeli zależy nam na uzyskaniu pożądanej przeźroczystości z podpiętym TC-7220) składał się z równej długości odcinków kabla, aby okablowanie było jednorodne (a przynajmniej rodzaj zastosowanych w kablu przewodów był identyczny), podobnie jak konfekcja (względnie zrezygnujmy ze złącz, pozostawiając gołe kable, co może ułatwić ich podłączenie).
Odpowiedziałem zatem na kluczowe pytanie, pozostaje jeszcze kwestia funkcjonalności. Jeżeli ktoś musiał dość często przepinać kable głośnikowe nie będzie miał żadnych wątpliwości – to produkt stworzony dla niego. Poza tym możliwość podłączenia dwóch par kolumn (np. podłogowych i podstawkowych) do dwóch różnych wzmacniaczy daje znakomitą okazję do sprawdzenia jak sobie nasz sprzęt radzi, z czym gra najlepiej (zarówno chodzi tu o sprzęt jak i repertuar). Można za pomocą czterech przycisków dowolnie modelować nasz wielosegmentowy system pod kątem brzmienia, wykorzystać większą moc gdy jest taka potrzeba, albo odwrotnie zdecydować się na kameralną ucztę …to wszystko bez upierdliwego odłączania i przyłączania kabli, które najczęściej stanowiło skuteczną barierę, zniechęcało do eksperymentowania, albo wyboru najlepszej w danej okolicznościach konfiguracji. Z całą pewnością router znajdzie uznanie wśród osób, które w jednym pomieszczeniu (zazwyczaj salonie) użytkują stereo oraz kino domowe, poza tym przyda się tym, którzy (jak już wspominałem) są posiadaczami lampowego oraz tranzystorowego wzmacniacza i chcą na przemian słuchać obu amplifikacji. Nierzadko z lampą „gra” gramofon, który jak uważają niektórzy powinien dysponować własnym, dedykowanym torem audio. Z Beresfordem wszystko to jest możliwe, można wokół tej niepozornej skrzynki zaprojektować całą instalację. To trochę jak z dzisiejszymi DACami, które stają się niezbędnym łącznikiem między źródłem a wzmacniaczem, pozwalając na wpięcie niemal wszystkich źródeł w tor audio. W tym konkretnie wypadku router, swoisty hub, także jest łącznikiem, tyle że zamiast źródeł łączy w jedno różne systemy.
Zamiast podsumowania…
Za sumę 380 złotych otrzymujemy bardzo funkcjonalny dodatek, po wpięciu w nasz domowy system audio wręcz kluczowy element łączący nasze komponenty, nierzadko mające różne przeznaczenie, służące z jednej strony do nagłośnienia seansu filmowego, z drugiej do odsłuchu muzyki. Dwa wpięte i w pełni konfigurowalne zestawy różnych kolumn to dodatkowa zaleta i zachęta do eksperymentowania, szukania najlepszego brzmienia, albo uzyskania takiego, jakie w danej chwili najbardziej pasuje nam do nastroju. W sumie nie chodzi tutaj o kolejne skrzynki, tylko właśnie rozszerzenie naszych możliwości, znalezienie przyjemności ze słuchania muzyki w ramach w pełni zintegrowanego domowego systemu rozrywki. W sumie do tego dąży dzisiaj cała branża. Można zatem kupić wszystkograja, zintegrowane urządzenie do którego po prostu podłączymy głośniki, można też wyposażyć się w Beresforda, który zepnie w funkcjonalną całość nasze urządzenia służące odtwarzaniu dźwięku. Jak widać – da się. Jedyna poważna wada – puste gniazda głośnikowe na tylnej ściance zachęcają do sięgnięcia po portfel. A to lampa, a to jakieś ciekawe, oryginalne zestawy głośnikowe, które chcieliśmy zawsze wypróbować, ale jakoś bezpieczniej było kupić polecane wszędzie, klasyczne konstrukcje XYZ. Cóż, biedne te nasze kobiety, znowu zamiast czegoś praktycznego, na stoliku pojawi się świecące coś , albo co gorsza zamiast jednej, ledwo co akceptowalnej pary kolumn, pojawią się dwie. A wszystko to przez tą łatwą do przeoczenia, małą, niepozorną skrzyneczkę! Jednym słowem: koszmar! Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko przyznać routerowi w pełni zasłużoną rekomendację.
Przełącznik, router audio Beresford TC-7220
Plusy:
- brak wpływu na tor, przeźroczystość, neutralność przełącznika
- niewygórowana cena
- unikalne możliwości
- funkcjonalność
- solidne, metalowe opakowanie
- dobre jakościowo gniazda
- łatwość, prostota obsługi
Minusy:
- przełącznik mógłby być nieco cięższy
- mało miejsca na kable, gniazda zbyt blisko siebie
- przydałyby się lepsze podstawki / nóżki
Autor: Antoni Woźniak
Komentarze Czytelników
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
faktycznie przydatne w codziennym życiu audiofila Tekst dobry i przyjemnie się czyta (jak większość).
Ano przydane, a niewątpliwą zaletą jest bardzo atrakcyjna cena. Taniej, a równie dobrze (wyposażenie, jakość brzmienia) się po prostu nie da. Dziękuję za dobre słowo
Atrakcyjna cena ? dobry żart:) proponuję sobie obejrzeć wnętrze tego cuda : http://www.sorishop.co.kr/goods/g_detail.html?gid=15710
420zł za 4 przełączniki i kilka centymetrów zwykłego kabla (nawet się nie wysilili na najzwyklejszy ofc przy tej cenie) ? swoją drogą dziwię się że Panu audiofilowi nie degraduje dźwięku ten zwykły kabelek i te szybkozłączki no ale przecież to recenzja na zamówienie jest:)
Urządzenie w chwili pisania recenzji kosztowało 380zł. Co do konstrukcji: ścieżka sygnału bardzo krótka, gniazda głośnikowe – jak pisałem – bardzo solidne, świetnie rozwiązano kwestię wyboru kolumn / amplifikacji (bardzo wygodne i pewne rozwiązanie), szybkozłączki i druciki nikogo tu nie przerażają. Do tego wszystkiego dodałbym jedną, ważną uwagę – aby coś krytycznie ocenić, warto przekonać się na własne uszy, jak to działa/brzmi.
Są urządzenia, które zdaniem osób oceniających daną konstrukcję na oko, na podstawie drucika, kawałka plastiku, nie powinny brzmieć jak należy. W przypadku większości budżetowych produktów mamy do czynienia z taką sytuacją. A przecież nie raz, nie dwa można się mile rozczarować. Akurat u nas nikt nie ocenia urządzenia odnośnie brzmienia pod kątem ceny, wyglądu oraz hmmm biżuterii. Wystarczy spojrzeć na nasze testy – świetny, a taki niby plastikowy, CoctailAudio X10, znakomite głośniki Pylon Audio, konwerter M2Tech idt… to wszystko tanie, wcale nie „audiofilskie” konstrukcje (niestety większość osób w ogóle nie rozumie znaczenia tego słowa, stąd cudzysłów, używając go jako niemalże inwektywy – poniekąd jest to nawet zrozumiałe, są tacy którzy dorzucili swoje trzy grosze). Nie oznacza to, że każdy kawałek druta zagra, że to wszystko jedno i bez różnicy, ale…
Dla nas liczą się emocje, liczy się muzyka, sprzęt jest tylko (i aż) czymś, co pełni rolę pośrednika, posłańca między zapisem a naszym uchem. Grube aluminiowe boczki nie są wyznacznikiem jakości brzmienia. Ważne jest know-how, umiejętności konstruktora, który z prostych elementów, wcale niekoniecznie kosztownych, „jubilerskich”, jest w stanie oddać to, co w muzyce najważniejsze. Niełatwa to sztuka, ale niektórym – jak widać – całkiem nieźle się to udaje.
Odnośnie sponsoringu – rozczaruję Pana. Najpierw rzecz kupiłem (w ogóle nie współpracowaliśmy wtedy z gfmod), dłuższy czas poużywałem i cóż – uznałem, że to kolejny, po DACu, udany produkt Beresforda, o którym warto napisać. Na marginesie, kolejne urządzenie – konwerter SPDIF-USB też kupiliśmy, płacąc dokładnie tyle ile wynosi cena rynkowa. Straszne, prawda? Podsumowując – nie interesuje nas „sponsoring”, piszemy że coś jest dobre jak nam się to podoba, piszemy pozytywnie o czymś, co sami byśmy kupili.
Produkt znakomity chętnie będziemy promować, nie dla jakiś własnych korzyści, a dlatego, że na to zasługuje. Jedne z naszych redakcyjnych głośników to właśnie takie promowanie – bo są tego warte, ktoś kto je zakupie zwyczajnie przyzna nam rację.