Dzisiaj pecet może być jedynym źródłem muzyki, może stanowić cyfrowy transport (główny, czy jedyny) dla reszty toru audio. Awans komputera stał się faktem, szczególnie w momencie wprowadzenia do sprzedaży przetworników wyposażonych w zaawansowane układy, pozwalające wyciągnąć z interfejsu USB wszystko co najlepsze. Poza nielicznymi wyjątkami (a właściwie, to te wyjątki to też wyspecjalizowane PC) dzisiejszym źródłem dźwięku via USB jest PC. To, że złącze to montuje się w każdym odtwarzaczu, wieży, amplitunerze czy wzmacniaczu niczego tu nie zmienia – w przypadku tego typu konstrukcji albo jest to odbiornik (wraz z całą sekcją C/A), albo złącze służące do odtwarzania dźwięku z pendrive czy dysku. Zazwyczaj mówimy tutaj o jakości płyty kompaktowej, często wyłącznie plików skompresowanych stratnie (WMA, MP3). Komputer jest więc niezastąpionym elementem, w sytuacji gdy chcemy wykorzystać USB. Nie zawsze jednak tego typu interfejs da się bezproblemowo zastosować. W przypadku posiadania wysokiej klasy przetwornika ze starym odbiornikiem (16/44.1) lub braku interfejsu USB zachodzi konieczność „wyciągnięcia” dźwięku z komputera. Nie jest to zadanie proste. Oczywiście można po prostu skorzystać z zamontowanej w PC integry, karty dźwiękowej, ale dla kogoś kto chce uzyskać najlepszą możliwą jakość nie jest to rozwiązanie. Jedynym interfejsem, które może posłużyć jako medium najwyższej jakości audio jest… USB. Problem w tym, że – jak wcześniej napisałem – nasze stereo może nie być dostosowane do współpracy z komputerem. W takiej sytuacji należy użyć konwertera cyfrowego (cyfra – cyfra) USB @ SPDIF, gwarantującego „wyciągnięcie” dźwięku 24 bitowego (próbkowanie do 192kHz) z PC.
Do naszej redakcji trafiły dwa tego typu konwertery: M2Tech HiFace Two 24/192kHz oraz Matrix USB-SPDIF 24/96kHz. Daje to okazję do porównania, dodatkowo pozwala przyjrzeć się jak w optymalny sposób powinno się przygotować komputer, aby stał się dobrym, cyfrowym transportem, nie ograniczającym reszty toru audio. W przypadku USB problemem jest jitter, przesyłanie tym samym przewodem danych oraz zasilania (co stawia dodatkowe wymagania urządzeniom audio) oraz konieczność stosowania w niektórych przypadkach sterowników (Windows). Elektryczny interfejs SPDIF to niezły interfejs dla dźwięku, niestety nie pozbawiony pewnych wad. W kolejności najważniejsze ograniczenia to: brak obsługi dźwięku DSD, próbkowanie maks. 192kHz, podatność okablowania na interferencje (ograniczenia co do długości kabla) oraz konieczność stosowania przewodów o określonych parametrach (technicznych oraz jakościowych, a więc zazwyczaj kosztownych). Konwerter wygląda na pierwszy rzut oka, jak prosta przejściówka, ale w przypadku audio nic nie jest proste Nie jest to, ot taka, prosta przejściówka, choć – jak pokazuje koszt zakupu – nie jest to droga elektronika, poza tym nie płacimy za kosztowną obudowę. Nie zapominajmy, że w przypadku konwertera zachodzi konieczność zastosowania dobrej jakości kabla cyfrowego. Na szczęście można kupić takowy za stosunkowo niewielkie pieniądze (Supra, Profigold etc). No dobrze, kabel już mamy, konwertery „w blokach”, czy raczej w portach, możemy zatem przystąpić do odsłuchów, sprawdzić czy da się uzyskać bardzo dobrą jakość z podłączonego do DACa komputera, bez możliwości bezpośredniego połączenia via USB. Zapraszam…
PC vs Mac
Na wstępie parę słów na temat zastosowanych komputerów. Akurat nadarzyła się okazja, aby poza dwoma różnymi konwerterami, sprawdzić w akcji dwa, zupełnie odmiennie systemy komputerowe. Jeden z nich stanowi standardowy laptop Asusteka (model UL30) z Windowsem 7, drugi zaś to MacBook Air (2011) z MacOS X Lion. Oba środowiska systemowe bardzo się różnią odnośnie konfiguracji oraz możliwości związanych z reprodukcją dźwięku. To temat na tyle ciekawy, że postanowiłem napisać osobny artykuł mający na celu porównanie Windowsa oraz MacOS w dziedzinie audio. Publikacja tekstu przewidziana jest na czerwiec, niniejszy artykuł stanowi niejako wprowadzenie do tematyki, opisuje jak gra okienkowy pecet w porównaniu z MacOSowym komputerem. Nie będę się w tym miejscu rozwodził na temat oprogramowania (to będzie przedmiotem osobnego tekstu), dokładnej optymalizacji pracy systemu pod kątem audio (jak wyżej) oraz przykładowej konfiguracji (dla USB) – w przypadku konwerterów sprawdzimy, porównamy jak gra piecyk, a jak radzi sobie makówka. Artykuł jest przede wszystkim porównaniem tytułowych konwerterów i nikt nam tutaj nie będzie „zabierał show”, choć jak wspomniałem rzecz jest na tyle ciekawa, że warto poświęcić jej nieco więcej czasu w osobnej publikacji.
Nasz system odsłuchowy (kursywą zaznaczono kluczowe elementy toru wykorzystane w teście oraz porównaniu):
- Zestaw stereo #1: przedwzmacniacz NAD 1020, NAD T743 (końcówka mocy), kolumny Pylon Pearl (nasz test) oraz Mordaunt Short 902
- Zestaw stereo #2: aktywne kolumny microlab solo 7C (z przetwornikiem Beresford TC-7520)
- Zestaw „stereo” #3: Zeppelin Air
- Zestaw stereo #4: NAD C-315BEE/C-515BEE (kolumny jw)
- DAC: Arcam rDAC (nasz test) oraz dla porównania Matrix Quattro (nasz test) oraz Beresford TC-7520 (nasz test)
- Główne źródła cyfrowe: Squezeebox Touch (muzyka 24/96KHz), laptop z Win 7 (foobar z WASAPI, MediaMonkey + ASIO, muzyka 24/96~192 via USB-SPDIF), MacBook Air (wtyczka Bitperfect + powłoka iTunes 24/96~192 via USB-SPDIF)
- Dodatkowe źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD, BD), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD)
- Gramofon NAD 5120
- Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
- Wzmacniacz słuchawkowy do bezpośredniego porównania: Music Hall ph25.2 (nasz test); Matrix M-Stage
- Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Klipsch Image One (nasz test)
- Sterowniki: iPod (nasz test) oraz iPad (nasz test) z odpowiednim oprogramowaniem sterującym
- Okablowanie: Supra (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Klotz (analog), Real Cable oraz Prolink (cyfra), Belkin (USB)
- Router audio: Beresford TC-7220 (nasz test)
- Zasilanie: Tomanek ULPS for rDAC & SB Touch, listwy APC (SA PF-8 oraz Cyberfort 350 z UPS)
Cyfrowe konwertery: hardware oraz możliwości
Oba urządzenia mieszczą się w kieszeni, możemy zawsze mieć je przy sobie na wypadek przemieszczania się, wtedy gdy zechcemy posłuchać muzyki w miejscu gdzie dostępny jest zestaw audio z wejściem cyfrowym. Oczywiście zaletą konwerterów nie jest ich mobilność, a możliwość wyprowadzenia dźwięku z komputera w bardzo dobrej jakości. Co prawda dzisiaj producenci na wyścigi wypuszczają różnego rodzaju DACi z interfejsem USB, ba nawet we wzmacniaczach stosuje się coraz powszechniej moduły z przetwornikami pozwalającymi na bezpośrednie podłączenie peceta, jednak opisywany sprzęt gwarantuje, że wszystko będzie działało bezproblemowo, także w przypadku, gdy interfejs USB stanowi ograniczenie (16/44) lub jest po prostu niedostępny.
Sprzęt wykonano bardzo solidnie, produkt HiFace wyróżnia się designem – cóż, wiadomo – Włosi. W przypadku Matriksa odtwarzamy materiał o maksymalnych parametrach 24 bit / 96kHz. Innymi słowy jest to urządzenie pozwalające na odtwarzanie muzyki hi-rez w najpopularniejszej formie z którą spotykamy się obecnie na rynku. Nie ma żadnych problemów z materiałem zarejestrowanym w formie 24 bit / 88kHz. Malutki paluszek (Matrix) wykonano z metalu, z jednej strony mamy złącze mini USB (w komplecie otrzymujemy kabelek, przejściówkę USB-A), z drugiej wpuszczone w obudowę, złocony gniazdo RCA. Może to rodzić pewien problem w sytuacji, gdy nasz kabel koaksjalny wyposażony jest w bardzo grube wtyki. Na szczęście wszystkie kable siedzą pewnie w złączach, całość jest niekłopotliwa od strony funkcjonalnej (kabelek USB pomoże uniknąć sytuacji z zaczepieniem o coś, uszkodzeniem portu, z drugiej strony puryści będą kręcić nosem na to, że to przejściówka za 2zł).
Specyfikacja Matrix USB-SPDIF
Obudowa wykonana z aluminium
Częstotliwość próbkowania: 16bit-24bit 44.1 kHz, 48kHz, 88.2 kHz, 96kHz
System operacyjny: Windows 2000, XP, Vista, Windows 7, MacOS X (nie wymaga sterowników uPnP)
Wymiary: 18mm x 70mm (średnica x długość)
Masa: 30g
Specyfikacja M2Tech HiFace Two
Częstotliwość próbkowania: 16bit-24bit 44.1 kHz, 48kHz, 88,2 kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192kHz
System operacyjny: Windows 2000, XP, Vista, Windows 7 (sterowniki), MacOS X (nie wymaga sterowników)
Wymiary: 10.2 x 2.2 x 2 cm (długość x wysokość x szerokość)
Waga: 50 gramów
W przypadku HiFace konwerter montujemy bezpośrednio w porcie USB, a jako że urządzenie jest dość długie, trzeba uważać podczas przenoszenia laptopa, generalnie warto zwracać uwagę podczas użytkowania na to, aby o nic sprzętu nie zaczepić, żeby niczego nie uszkodzić. O pięknej formie, która może kojarzyć się z wyrobami lutniczymi – wiadomo – Włosi już wspomniałem, warto tylko nadmienić, że w odróżnieniu od Matriksa nie będzie żadnego problemu z umieszczeniem w złączu RCA dowolnego okablowania. Nawet jeżeli trafi nam się jakaś niezwykle masywna końcówka to i tak bez problemu zainstalujemy kabelek tam gdzie trzeba. Puryści będą zadowoleni – nie ma przejściówek, sygnał wprost z komputera trafia do konwertera. Odmiennie niż w przypadku Matriksa, za pośrednictwem HiFace wyciągniemy dźwięk o maksymalnych parametrach 24bit 192kHz, co oznacza, że będziemy mogli odtwarzać praktycznie każdy materiał, który jest obecnie dostępny w sieci (hi-rez). Można zatem włoski konwerter potratować jako zamiennik dla interfejsu USB, w niektórych sytuacjach (gdy DAC po USB gra muzykę o jakości maks. 24/96) można potraktować go jako alternatywę dla komputerowego interfejsu, szczególnie w przypadku lepszego jakościowo materiału źródłowego (downloady z próbkowaniem 192kHz). Producent obiecuje bardzo niski poziom jittera oraz szumów, galwaniczna separacja ma zapobiegać przedostaniu się zakłóceń z komputera.
Komputerowe źródło audio w praktyce…
Nasze cyfrowe transporty działały na baterii (nie odtwarzaliśmy muzyki, podczas ładowania akumulatorów), podłączone były tym samym kablem (Supra Trico) z resztą toru, na który przede wszystkim składały się dwa urządzenia: przetwornik cyfrowo-analogowy Arcam rDac oraz dedykowany do współpracy z tym właśnie sprzętem zasilacz firmy Tomanek. Odnośnie reszty toru audio odsyłam do zestawienia (powyżej). Komputery działały z włączoną siecią WiFi, wyłączoną opcją oszczędzania energii / hibernacji oraz maksymalnie wyczyszczonym z pracującego oprogramowania w tle pulpitem. Wykorzystałem w przypadku Windowsa dwa programy do odtwarzania – niezastąpionego foobara 2000 oraz MediaMonkey. Powód zastosowania obu był następujący: w przypadku pierwszego nie dało się poprawnie zainstalować wtyczki z AISO, odtwarzacz pracował z WASAPI. Stąd decyzja wykorzystania w teście drugiego odtwarzacza softwareowego. Konfiguracja software oznaczała konieczność wyboru właściwego urządzenia w preferencjach, ustawieniu poziomu wzmocnienia na 0db, doinstalowania sterowników (HiFace). Po instalacji otrzymujemy dostęp do panelu, w którym możemy dokonać konfiguracji konwertera, poza tym otrzymujemy pełną informację na temat statusu oraz trybu pracy urządzenia. W przypadku Matriksa nie było potrzeby instalowania sterowników, sprzęt działa na zasadzie PnP (wspierane przez Windows 24bit/96kHz), po automatycznym wykryciu urządzenia w systemie, jego identyfikacji, w menadżerze pojawia się nazwa konwertera i jest on od tego momentu gotowy do działania.
W MacBooku niczego nie doinstalowałem (dotyczy to obu konwerterów), bo po prostu nie zachodziła taka konieczność – sprzęt był od razu gotowy do pracy. Nie oznacza to, że Mac nie został poddany pewnej modyfikacji. Związane to było z ograniczeniami wbudowanego odtwarzacza iTunes (16/44) oraz brakiem darmowego odpowiednika takiej aplikacji jak wspomniany foobar. Na szczęście okazało się, że jest proste i eleganckie rozwiązanie, które zwie się Bitperfect. To nic innego jak wtyczka do iTunes, całkowicie omijająca ten softwareowy odtwarzacz odnośnie reprodukcji dźwięku, rozszerzająca możliwości systemu o obsługę 24 bitowego dźwięku. Zaleta to integracja, brak konieczności instalacji osobnego playera. Cóż, systemowy odtwarzacz Apple wymaga przyzwyczajenia (do tej pory korzystałem sporadycznie z wersji pod Windowsem), ma swoje wady i zalety, jednak taki prosty, nieskomplikowany sposób pozyskania odpowiedniego zaplecza dla odtwarzania muzyki generalnie bardzo przypadł mi do gustu.
Matrix w tandemie z iPadem
Przerost formy nad treścią? Wielu specjalistów z branży oferuje produkty audio, które dowodzą czegoś zgoła przeciwnego. Jabłkowe handheldy potrafią zagrać bardzo dobrze, można cieszyć się dźwiękiem wysokiej jakości ze sprzętu, który standardowo nie zachwyca. Zamontowane w iPhone, iPodzie czy iPadzie przetworniki to coś, co opracowywano pod kątem odtwarzania materiałów z iTunes, a te – jak wiadomo – to pliki AAC, czytaj kompresja stratna, której nawet „Mastered for iTunes” nie pomoże. Oczywiście ma to swoje uzasadnienie marketingowe, w końcu muzyczny sklep Apple – jak głosiły od chwili jego powstania slogany – miał oferować muzykę o jakości płyty kompaktowej. Nie będziemy w tym miejscu dywagować, na ile pliki AAC odpowiadały jakościowo poczciwemu kompaktowi, jednak warto zauważyć że firmowe odtwarzacze pozwalały na odtwarzanie muzyki w formatach bezstratnych – jabłkowym ALAC oraz WAV. Poza tym w App Store pojawiły się liczne, alternatywne programy, w tym takie, które specjalnie napisano pod kątem odtwarzania popularnych formatów bezstratnych (przede wszystkim we FLAC), co więcej także utworów hi-rez (z tym że należy pamiętać o ograniczeniu sprzętowym jabłkowej elektroniki, która zdolna jest do odtwarzania muzyki o próbkowaniu maks. 44.1/48kHz, nie ma problemu z graniem plików 24bit). Jednym z takich programów jest świetny GoldenEar, często aktualizowany player, alternatywa dla firmowego odtwarzacza. Obecnie aplikacja pozwala na słuchanie muzyki w formacie FLAC bez konieczności konwersji, wyświetlane są takie parametry jak długość słowa oraz częstotliwość próbkowania, bardzo funkcjonalny i elegancki interfejs uprzyjemnia korzystanie z software. To, podobnie jak alternatywne programy (np. FLAC player), oprogramowanie płatne.
Poza gniazdkiem słuchawkowym, możemy podłączyć iPoda/iPada/iPhone za pomocą złącza 30 pin, cyfrowo, omijając niezbyt wyszukany układ C/A w jabłkowym handheldzie. W ten właśnie sposób można wyciągnąć dźwięk z igrajka za pomocą jednego z testowanych konwerterów. Matrix USB pozwala na podłączenie, przykładowo iPada jak cyfrowego źródła do zewnętrznego DACa (u nas był to rDAC). Trzeba tylko wyposażyć się w odpowiednią przejściówkę (Camera Kit z USB, względnie któryś z licznych zamienników) i już można grać z handhelda. W przypadku iPada jest to całkiem sensowne połączenie – tablet można wygodnie ustawić (Smart cover, etui ze stojakiem etc), dzięki elastycznemu kabelkowi, konwerter nie obciąża przejściówki, która na marginesie niezbyt pewnie „siedzi” w firmowym złączu dokującym. W ten sam sposób można oczywiście podłączyć telefon lub iPoda, choć należy pamiętać o pewnych ograniczeniach (napięcie). To właśnie brak odpowiedniej ilości energii nie pozwolił na podłączenie HiFace Two. Mimo że rDAC zaświecił diodą na zielono, muzyka nie popłynęła, a na ekranie pojawił się komunikat o braku wystarczającego napięcia, pozwalającego na poprawną współpracę konwertera. W przypadku Matriksa, który został dostosowany do pracy w tandemie z jabłkową elektroniką, wszystko działało jak należy. Rzecz jasna nie są potrzebne żadne sterowniki, urządzenie jest dla jabłkowego grajka „przeźroczyste”. Sygnał cyfrowy via przejściówka USB trafia do Matriksa, następnie za pośrednictwem kabla koaksialnego trafia do przetwornika…
Słuchamy…
Oba konwertery pokazały klasę. W przypadku Matriksa brzmienie było nieco ocieplone, z wyraźnie faworyzowaną średnicą i wyższym basem. Może nie było to bardzo rozdzielcze granie, konwerter pokazywał muzykę nieco kameralnie, raczej pierwszoplanowo, bez głębi, bez szerokiej sceny, ale było to bardzo przyjemne w odbiorze, bardzo muzykalne, od razu skojarzyło mi się z moim hybrydowym wzmacniaczem Music Hall`a. To ciepełko, lampowy charakter w zestawieniu z dodatkową funkcjonalnością bardzo mi przypadł do gustu. Z iPadem było podobnie, to znaczy ubyło trochę szczegółów, niektóre detale stały się mniej rozróżnialne, ale konwerter zagrał charakterystycznie, zgodnie z przedstawionym powyżej DNA. W tym wypadku gorszy materiał w żaden sposób nie przeszkadzał, dało się słuchać bez oporów sieciowego radia, plików AAC, a przy tym Matrix potrafił pokazać różnicę, gdy przyszło mu zagrać utwory hi-rez. Nie była to jednak wielka różnica, co potwierdzało z jednej strony bezpieczny charakter brzmienia, z drugiej umiarkowaną rozdzielczość konwertera. W zestawieniu z ceną, można rzecz podsumować następująco: brać. Jeżeli ktoś dodatkowo jest właścicielem jabłkowego handhelda (-ów) tym bardziej warto rozpatrzeć zakup opisanego powyżej sprzętu.
HiFace Two zagrał zupełnie inaczej. Jakby nie patrzeć to urządzenie trzykrotnie droższe (choć nadal cena wydaje się atrakcyjna). Jego możliwości są – co tu ukrywać – dużo większe, choć nie może się produkt M2Tech pochwalić taką funkcjonalnością, co Matrix (wspomniana współpraca z elektroniką mobilną Apple). Piękny dźwięk, jaki w tandemie z rDACiem, popłynął z kolumn (oraz w nausznikach AKG) można zdefiniować następująco – harmonia, naturalność, znakomity, świetnie zdefiniowany i precyzyjnie kontrolowany bas, szeroka i głęboka, wręcz holograficzna scena oraz …wybitnie rozdzielczy, fantastyczna artykulacja, mikrodetale, szczególnie z najlepszymi w mojej kolekcji downloadami @192kHz. Materiał wytwórni 2L został odtworzony via HiFace Two po prostu spektakularnie, czuć było przestrzeń, wielkość, a przy tym całość zabrzmiała niezwykle czysto, przejrzyście, po prostu naturalnie. Głosy, instrumenty, faktura, bryła… wszystko takie namacalne, takie tu i teraz. Do tego ta dynamika – szczególnie w zestawieniu z Makówką (MacOS lepiej sobie radzi z dźwiękiem, poza tym muzyka odtwarzana była z dysku SSD, HDD w PC niestety lubi sobie zachrobotać) zagrało to fantastycznie, w sposób który zachwiał nieco moją wcześniejszą oceną dotyczącą prymatu interfejsu USB nad SPDIF w przetworniku Arcama. Z HiFace Two wybrałbym jednak złącze koaksialne. Niezwykle transparentne, energetyczne granie – to świetny konwerter, kto wie czy nie najlepszy tego typu sprzęt na rynku?
Czas na wnioski
Konwerter stanowi bardzo interesujące, poniekąd najtańsze wprowadzenie w świat muzyki hi-rez odtwarzanej za pomocą komputera. Napisałem poniekąd, bo i tak trzeba zastosować w torze jakiś przetwornik, ale tutaj otwiera się przed nami szereg możliwości – można przykładowo zintegrować PC z w miarę nowym amplitunerem, który obsługuje odtwarzanie dźwięku 24bit za pośrednictwem złącz cyfrowych audio. Oczywiście cudów nie ma, nie uzyskamy najlepszej możliwej jakości, ale będzie to moim zdaniem znacznie lepsze rozwiązanie od odtwarzania muzyki z dołączonego odtwarzacza CD czy pamięci masowych (tutaj zazwyczaj mamy ograniczenie do maksymalnie 16/44). Nowe wzmacniacze coraz częściej otrzymują moduły przetworników C/A, na rynku pojawiają się także tańsze modele DACów, czasami pozbawione zaawansowanych rozwiązań dla USB, jednak wyposażone w standardowe kości C/A 24/192 (dla złącz cyfrowych audio SPDIF). Jak widać, dźwięk uzyskany z obu przetestowanych urządzeń jest bardzo dobrej jakości. W przypadku Matriksa, trzykrotnie tańszego produktu, mamy do czynienia z satysfakcjonującym, bezpiecznym, całkiem rozdzielczym graniem. To poziom cyfrowego transportu audio za 2000-3000 złotych. Przypominam, że sam Matrix USB kosztuje raptem 200 złotych. To znakomita relacja w przypadku współczynnika koszt – efekt. Nienaganna jakość wykonania, współpraca z iPadem jako bonus to dodatkowe zalety. Urządzenie otrzymuje od nas dwa znaczki: „niska cena” oraz „możliwości”.
W przypadku produktu M2Tech sprawa wygląda nieco inaczej. Nie jest to tak tanie urządzenie, wymaga sterowników (oczywiście to nie wina Włochów, tylko Microsoftu / Windows i jego ograniczeń), nie jest tak uniwersalny (nie podłączymy go do handhelda). Z drugiej strony, to co najważniejsze – jakość dźwięku, w połączeniu ze zmodyfikowanym przetwornikiem Arcama (zasilacz Tomanka) oraz znakomitym przetwornikiem Matrix Quattro to zupełnie inna liga, inna klasa dźwięku. Konwerter wprost oszałamia niesamowitą barwą, fakturą, koherencją, poza tym mamy pełny wgląd w nagranie – to niezwykle rozdzielcze, precyzyjne połączenie, gwarantujące znakomity efekt brzmieniowy. M2Tech w drugiej odsłonie HiFace, stworzył moim zdaniem najdoskonalszy konwerter USB-SPDIF, coś co stanowi referencję. Trzeba tylko pamiętać, że reszta toru musi być na odpowiednio wysokim poziomie. Absolutnym minimum jest tutaj, poza przetwornikiem C/A, wysokiej jakości wzmacniacz słuchawkowy oraz jakieś bardzo dobre nauszniki. To wariant tańszy, droższy wymaga niestety większych inwestycji w tor (okablowanie, integra lub pre z końcówką mocy, kolumny…). Inaczej po prostu zmarnujemy potencjał tego niepozornego urządzenia. Jak to u Włochów, nawet taki „pendrive” podłączany do USB wygląda świetnie. Cóż, mistrzami wzornictwa przemysłowego Włosi byli od zawsze, więc to akurat specjalnie nie dziwi. Zastanawiałem się długo, na jaką ocenę zasłużył HiFace. Nie ulegało dla mnie wątpliwości, że to jeden z tych produktów, który po pierwsze może kupić praktycznie każdy, po drugie sprzęt który oferuje rozwiązania daleko wykraczające poza poziom budżetowy, wreszcie po trzecie potrafiący bezgranicznie uwieść poziomem, jakością brzmienia. To, że rekomendacja się należy było oczywiste, jednak w końcu uznałem że to za mało. HiFace otrzymuje jako drugi przetestowany u nas produkt znaczek „wybór redakcji”. Ja już się z nim nie rozstanę. Za dobry jest i basta!
Konwerter cyfrowy Matrix USB (199zł)
Plusy:
- bardzo atrakcyjna cena
- ładne, bezpieczne brzmienie
- przyjemne ciepełko, można się ogrzać (nie parzy )
- wybaczy wiele materiałowi gorszego sortu
- to gra z iPadem/iPodem/iPhone! Super!
- nienaganna jakość wykonania
Minusy:
- puryści będą kręcić nosem na zastosowanie microUSB oraz na „cienki” kabelek
- „wpuszczone” złącze RCA może sprawiać problemy z niektórymi kablami
- gdyby tak jeszcze trochę lepiej definiował zmianę rozdzielczości materiału
- brakuje nieco przestrzeni
Asynchroniczny konwerter cyfrowy M2Tech HiFace Two (600zł)
Plusy:
- znakomite brzmienie…
- a w kolejności: naturalne, czyste, energetyczne, bardzo dynamiczne, niezwykle rozdzielcze, spójne
- inaczej koherentne, a przy tym witalne, niezwykle muzykalne ze znakomitym oddaniem przestrzeni oraz detali granie
- …co oznacza wzorową implementację interfejsu cyfrowego
- eliminację głównych psujów (jitter, szumy, interferencje…)
- za niezbyt wygórowaną cenę
Minusy:
- HiFace Two aż taki pobłażliwy (jak Matrix) dla Lo-Fi (kompresja stratna, rozgłośnie internetowe) to nie jest… zadbaj o odpowiedni materiał
- podobno wersja BNC jeszcze lepsza, mam nadzieję że to nieprawda
Dziękujemy firmie C4I za dostarczenie sprzętu do testów (Matrix USB-SPDIF)
Dziękujemy firmie GFmod Audio Reserch za dostarczenie sprzętu do testów (M2Tech HiFace Two)
Autor: Antoni Woźniak
Komentarze Czytelników
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
No gdzie ten artykuł o porównaniu Windows z MacOS?
Pozdr.
Będzie, będzie przy okazji opisu interfejsu USB w zastosowaniach audio. Kompleksowo, z omówieniem technologii transferu muzyki z komputera, najnowszych rozwiązań w tej materii oraz korzyści jakie wprowadza dodanie do toru konwertera cyfrowego (to wg. mnie co najmniej tożsama jakościowo metoda wydobycia tego co najlepsze odnośnie brzmienia z komputera).
Porównamy PC/Mac nie tylko odnośnie USB, ale także bezprzewodowego strumieniowania audio. Niestety zawsze brakuje czasu na opublikowanie wszystkich, zapowiedzianych artykułów. Tak czy inaczej, słowo się rzekło i taki tekst na pewno się u nas pojawi.
Czy już się ten artykuł gdzieś ukazał? nie mogę go namierzyć.
Pozdrawiam
Niestety do tej pory nie opublikowaliśmy tego artykułu. Na szczęście ww. kwestie poruszyłem (obszernie) w nowym tekście poświęconym SB Touch, który opublikujemy jeszcze w lipcu. Jako że po modyfikacji EDO gramy z tego Squeezeboksa jak z komputera, via USB (tutaj jeszcze doszedł konwerter cyfrowy, opisany powyżej M2Tech hiFace Two oraz tomankowe zasilanie) była więc sposobność nawiązać do kwestii komputerowego audio, w tym także spraw związanych z rodzajem transmisji (USB, bezprzewodowość etc.).
W ogóle o PC Audio będzie sporo, bo dodatkowo na naszych łamach zostanie opisane alternatywne dla laptopa czy desktopa rozwiązanie oparte na tablecie PC. To moje odkrycie (napisałbym niedawne, ale trochę minąłbym się z prawdą, bo mój tor komputerowy to od mniej więcej pół roku tablet Asusteka z Win8.1 oraz MacBook) i drugi (jw) tekst poświęcony komputerowemu graniu. Będzie także o porównaniu platform (MacOS vs NOWE Windowsy, podkreślam NOWE). Oba artykuły pojawią się w wakacje – proszę trzymać mnie za słowo, tym razem nie będzie skuchy