LogowanieZarejestruj się
News

Test hiFace DAC – niby przenośny, a jednak stacjonarny

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Mini DAC USB M2Tech_Audioquest (8)

Niedawno opublikowaliśmy zajawkę testu wraz z pierwszymi wrażeniami. hiFace DAC to w zamierzeniach producenta, firmy M2Tech, konstrukcja na kryzysowe czasy. Faktycznie, forma (obudowa) jasno na to wskazuje, na szczęście treść (elektronika & możliwości) to zupełnie inna bajka, ale po kolej. Na wstępie chcę podkreślić, że to zupełnie inne urządzenie od przetestowanego DragonFly`a. Mimo identycznej zasady działania, zbliżonej formy, te dwa produkty służą całkowicie innym celom, ich bezpośrednie porównanie jest w praktyce niemożliwe. Pisałem wcześniej, że dokonam porównania i takie porównanie znajdziecie poniżej, tyle tylko że ten sprzęt stanowi dla siebie niejako uzupełnienie. Z ww. dwójki to AudioQuest DragonFly jest urządzeniem uniwersalnym, grającym zarówno ze stacjonarnym stereo jak i słuchawkami (czy przede wszystkim ze słuchawkami). hiFace DAC natomiast wyraźnie zyskuje po podłączeniu do standardowych, stacjonarnych komponentów audio. Jego możliwości bezpośredniego napędzenia słuchawek są dużo mniejsze, nie jest łatwo dobrać nauszniki które zagrają z tym mini dakiem (bezpośrednio). To świetne źródło dla aktywnych monitorów, co też udało mi się sprawdzić i potwierdzić podczas odsłuchów. Generalnie skoncentrowałem się na współpracy z wzmacniaczami stacjonarnymi oraz przedwzmacniaczami w paru wybranych konfiguracjach oraz wspomnianym zestawie z aktywnymi kolumnami. DAC zagrał też z paroma wybranymi słuchawkami, jednak od razu zaznaczę, że po pierwsze dobór nauszników w przypadku tytułowego urządzenia będzie trudny, po drugie najlepszą opcją pozostanie podpięcie hiFace pod stacjonarny, słuchawkowy wzmacniacz… innymi słowy nie jest to (mimo, że to co widzimy, sugeruje coś wręcz przeciwnego) mobilne rozwiązanie. Producent podaje, że DAC współpracuje z handheldami – to też sprawdziliśmy. Niestety z Androidem mimo wielu prób, kilku wersji OS oraz zaangażowania dwóch różnych urządzeń, nie udało się nic wskórać. Lepiej poszło z iOSem, choć i tutaj nie obyło się bez pewnych komplikacji (rwanie dźwięku podczas odtwarzania). W sumie, bardzo nietypowe, oryginalne urządzenie. Zaintrygowani? Zapraszam do lektury…

 

Forma & specyfikacja
Pomarańczowy kolor to prawdziwa rzadkość, patrząc na ofertę rynku audio. W tym wypadku mówimy o czymś, co podłączymy bezpośrednio do komputera (względnie tabletu), czego raczej nie będziemy podziwiać na półce / szafce. Piszę „raczej”, bo jak już na wstępie zauważyłem, to sprzęt sprawdzający się najlepiej w stacjonarnych konfiguracjach, stąd „bycie na scenie, w blasku flash`y” może się jednak zdarzyć. Rzecz jasna sam komputer trudno uznać za ozdobę systemu HiFi (chyba że to jeden z aluminiowych ultrabooków), ale tutaj chodzi o coś innego. Naklejka oraz bardzo tani, delikatny plastik nie tylko nie wyglądają dobrze, ale są elementami nietrwałymi, podatnymi na szybkie zużycie / uszkodzenie. O ile odpadającą naklejkę z nazwą można przeboleć, o tyle już luzy obudowy, wspomniany, cienki plastik może być sporym problemem dla użytkownika, który często będzie operował DACiem – podłączał do różnych konfiguracji, paru komputerów / handheldów etc. Akurat ten DAC może swobodnie służyć z dedykowanym audio komputerem i raz podpięty do PC/amplifikacji stanowić stały element toru, ale… no właśnie, w roli sprzętu PC Audio najczęściej występują uniwersalne platformy w postaci laptopów (które podpinamy wtedy, gdy chcemy czegoś posłuchać i co oczywiste nie traktujemy jako stacjonarnego sprzętu do grania), poza tym hiFace DAC ma jeszcze zagrać z handheldami, a to niejako wprost sugeruje mobilny (względnie pół-stacjonarny) charakter pracy urządzenia.

Rozumiem, że producentowi zależało na umieszczeniu bardzo dobrego przetwornika w czymś co będzie tanie, ale w tym wypadku wg. mnie przesadził z oszczędnościami. Za każdym razem podpinając sprzęt miałem obawy, czy coś się nie obluzuje, urwie, czy trzeszcząca obudowa zniesie dziesiątki (setki) operacji umieszczania DACa w porcie USB. Jakimś rozwiązaniem jest z jednej strony użycie przejściówki (USB-USB), która zapobiegnie przypadkowemu potrąceniu i ew. uszkodzeniu sprzętu, z drugiej można także posiłkować się kabelkiem jack/RCA (żeńskie), choćby takim jak używana przeze mnie przejściówka Profigolda. Sprawdza się to bardzo dobrze, można podpinać do dużego stereo nie rezygnując ze standardowego okablowania. Niektórzy purystycznie nie uznają takich rozwiązań – podczas testów sprawdziłem możliwości Audioquesta EverGreen (jack/RCA męskie), skądinąd świetnego kabelka, który nie jest specjalnie drogi i w mojej opinii może stanowić dla takich DACów w formie pendrive`a idealną łączówkę z systemem stereo.

Ok, a co znajduje się w środku – zapytacie – jakimi możliwościami dysponuje ten pomarańczowy pen? Specyfikacja urządzenia przedstawia się następująco:

  • Obsługiwana częstotliwości próbkowania: 44.1 kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz, 176.4 kHz, 192 kHz, 352.8 kHz, 384 kHz, obsługa plików 16 – 32 bit
  • THD+N: 112 dB (@ 1 kHz, A-ważone)
  • Napięcie wyjściowe: 2.0 Vrms @ 10 kOhms
  • Pasmo przenoszenia: 5 – 22 kHz (44.1 kHz), 5 – 150 kHz (384 kHz)

 

Warto zwrócić uwagę na napięcie wyjściowe. Jest ono wysokie, typowe dla gniazd w stacjonarnych systemach stereo (np. odtwarzaczach CDA), nietypowe dla gniazda jack w jakie wyposażony jest omawiany DAC. Urządzenie oparto o sprawdzone, bardzo dobre rozwiązanie jakim jest kość XMOS (odbiornik USB – zastosowany także w przetestowanym hiFace Two) oraz przetwornik Burr-Brown PCM5201A. Mamy więc asynchroniczny tryb pracy USB, do tego możliwość odtwarzania dowolnego materiału hi-res, także tego „wyczynowego”. Cyferki to rzecz jasna nie wszystko, ale z doświadczenia nieliczne materiały o parametrach 24/32 352/384 są przygotowane z takim pietyzmem, z taką dbałością odnośnie rejestracji dźwięku (najlepszy sprzęt, znakomici technicy, bardzo dobre akustycznie miejsca nagrań – często katedry), że faktycznie efekt bywa powalający (materiał DXD z 2L). Jednak czy jest to zasługa wspomnianych cyferek, czy po prostu bardzo starannego przygotowania nagrania… no właśnie, trudno tu o jednoznaczną odpowiedź. To tak jak z niektórymi płytami CD – są nagrane w sposób bliski perfekcji i brzmią po prostu znakomicie, mimo że mówimy o dźwięku o parametrach 16/44. Ostatnio słuchałem paru płyt pewnej Koreanki, które każdorazowo wgniatały mnie w fotel. Nie był to SACD, nie był to żaden plik hi-res, to był zwykły kompakt. Ale jak to zrealizowano!

Dobór sprzętu towarzyszącego
Jest bardzo ważny, bo można (szczególnie w przypadku słuchawek) sporo popsuć. Po pierwsze, gdy chcemy grać bezpośrednio staramy się wybrać coś, co lubi wysokie napięcie na wyjściu, potrafi zagrać podłączone za pomocą odpowiedniej przejściówki, bezpośrednio ze stacjonarnego wzmacniacza. Tutaj (poza paroma wyjątkami) dobrym tropem okazały się ortodynamiczne słuchawki HiFiMana. Także redakcyjne Sennheisery zagrały całkiem nieźle, o dziwo dobrze poradziły sobie także HM5 (Brainwavz), co stanowiło dla mnie pewne zaskoczenie. Wzmacniacze (słuchawkowe) także wymagają odpowiedniego wyboru. U mnie najlepiej wypadł Musical Fidelity M1 HPA oraz Schiit Asgard. To był właściwy trop, natomiast Music Hall ps25.2 zagrał bez fajerwerków, ze znacznie zredukowanym potencjałem (a ten potencjał ma i to jaki!) dynamicznym, wyraźnie czegoś w tym dźwięku mi brakowało. Także wybitne możliwości hiFace w kontekście rozdzielczości gdzieś się zapodziały. To nie jest dobre połączenie wg. mnie, chyba lepszym rozwiązaniem jest czysty tranzystor, brak stopnia/i lampowego – bo tutaj głównie upatrywałbym przyczyn gorszego brzmienia w ww. zestawieniu. Po podłączeniu do mobilnego Matriksa Portable uśmiechnąłem się w myślach – a więc jednak potrafisz zagrać w konfiguracji mobilnej! Tutaj dźwięk określiłbym mianem wybitnie dobrego, co o tyle mnie nie dziwi, że Matrix stworzył urządzenie będące świetnym wzmacniaczem przenośnym i… przeciętnym przetwornikiem C/A. W tym wypadku korzystamy z tego co najlepsze i będzie to idealny partner dla hiFace DACa z PC/Mac w opcji przenośnej.

Odnośnie sprzętu stacjonarnego, klasycznego stereo, u mnie grało to z elektroniką NADa oraz dzielonym zestawem NuForce (test niebawem). Dwa systemy NADa znam jak własną kieszeń i – choć wiele sprzętu gra w takim zestawieniu co najmniej dobrze – to hiFace pokazał wg. mnie co można uzyskać za stosunkowo niewielkie pieniądze, na poziomie mocno budżetowym. Można – jak pokazały odsłuchy – bardzo wiele, zaskakująco wiele! W przypadku NuForce mogę mówić o niemal pełnej synergii. Inne źródła wypadały co najmniej dobrze, ale pomarańczowy DAC właśnie w takim systemie świetnie się sprawdził. W roli źródła wykorzystałem głównie tablet PC Asus Smart Tab Vivo (z foobarem), który stanowi u mnie podstawowy system PC, dedykowany audio. Uzupełnieniem była makówka (Air z Decibel) oraz handheldy Apple (głównie iPad 2). Niestety jak wspomniałem we wstępie, nie udało mi się w żaden sposób zmusić Androida do współpracy. Być może wymaga to jakiś specjalnych zabiegów, ale po podłączeniu do tabletu / telefonu słychać głuchą ciszę.

Brzmienie
Zacznę może od ważnego spostrzeżenia: w głośnikach, po podpięciu DACa jest cisza. Nic nie szumi, nawet gdy wychylimy potencjometr maksymalnie w prawo. Duży plus, szczególnie gdy pamiętamy o początkowej krytyce związanej z bardzo budżetowym (mówiąc enigmatycznie) wykonaniem oraz materiałami.

Co się wybija tutaj na pierwszy plan? Po pierwsze fenomenalna wręcz dynamika, oddanie szczegółów. Te dwie cechy to motyw przewodni. Za tym, na szczęście, idą w parze jeszcze dwie rzeczy: nie ma mowy o podkoloryzowaniu, brzmienie jest bardzo naturalne, zrównoważone, plastyczne, dodatkowo otrzymujemy coś jeszcze – przestrzeń. I to nie jest po prostu dobre stereo, a naprawdę duża scena, z świetnym ukazaniem instrumentów, ich rozmieszczenia. Znakomita separacja, a do tego wszystkiego wyraźne, bliskie, namacalne wokale. Czego chcieć więcej? Wygląda na to, że wraz z dobrze przygotowanym komputerem możemy zdecydować się na takie, wygodne rozwiązanie w miejsce stacjonarnego DACa za parę tysięcy złotych. Z jednym zastrzeżeniem – gramy z plikow, z komputera, nie szukamy dodatkowej funkcjonalności, bo tutaj jej zwyczajnie nie dostaniemy. Proponuję zatem patrzeć na pomarańczowy adapter jako idealnego partnera dla PC/Mac w scenariuszu stacjonarnym – gdy zapragniemy podpiąć nasz komputer do wzmacniacza stereo. To najlepsza opcja i szczerze polecam wypróbować takie rozwiązanie, koncentrując się na współpracy ze standardowymi zestawami stereo. NuForce (zestaw STA-100 z HAP-100) zagrał niezwykle sugestywnie, jedyne czego mi nieco brakowało to większej… mocy. To zaskakujące, ale czego bym nie podpiął do ww. zestawu wymagało wyboru rzędu 60-70% na skali (potencjometr od 0 do 100). Jednak wyższy poziom nie skutkował na szczęście niczym niepokojącym – kompresją, przesterowaniem – nic z tych rzeczy. Z Topazami 15 grało to zabójczo dobrze, tworząc kompaktowy zestaw stereo za bardzo rozsądną cenę.

NAD (czy to dzielony, czy oparty na integrze) kładł przede wszystkim akcenty na naturalność, muzykalność, na plastykę brzmienia. Nie to, że czegoś brakowało odnośnie szczegółów, rozdzielczości, ale to te typowe dla elektroniki Kanadyjczyków cechy wybijały się na pierwszy plan. Znakomita przestrzeń była przysłowiową kropką nad i. W porównaniu z przetwornikiem AudioQuesta DragonFly, dźwięk zawierał więcej informacji, był też pełniejszy, bardziej przestrzenny. Maniera grania z naturalnym, harmonijnym graniem poszczególnych zakresów to także mocna strona DF i tutaj trudno by mi było któreś z urządzeń faworyzować. Tyle odnośnie stacjonarnych komponentów NADa.

Niewątpliwie DragonFly radził sobie bez porównania lepiej ze słuchawkami – jest uniwersalny pod tym względem, może grać w towarzystwie wielu modeli o różnych parametrach, nie jest tutaj specjalnie wybredny. Trochę inaczej ma się sprawa ze wzmacniaczem słuchawkowym (stacjonarnym) w torze. Wtedy „na wierzch” wychodzą wszystkie przewagi produktu hiFace. Najlepszym parterem (także w przypadku wzmacniacza, jak i bez jego asysty) jest wg. mnie HiFiMan HE-400. Przede wszystkim będziemy oczarowani kreacją sceny – szerokiej, głębokiej, zupełnie nie słuchawkowej (wszystko w środku, w głowie), wyśmienitą stereofonią. Jako że to ciemne słuchawki, dźwięk jest odpowiednio dociążony. Osoby które lubią takie brzmienie (niżej podpisany) będą w stanie docenić zróżnicowany, pełny, świetnie zszyty z resztą pasma bas. Ten fundament na tutaj prawdziwie high-endowe oblicze. Nie dość, że jest szybki, w pełni kontrolowany, to jeszcze dodaje tej niezbędnej szczypty pieprzu i soli do każdej, puszczanej z komputera potrawy – albumu.

Z aktywnymi monitorami (Solo 7C) było tak, jakby produkt hiFace był dobrym kumplem dla wspomnianych głośników. To nie jest (kolumny) HiFi, to coś z pogranicza, ale takie zestawienie pokazało co można uzyskać za śmiesznie małe pieniądze (takie, gabarytowo głośniki, dobre głośniki muszą swoje kosztować). Byłem zaskoczony (pozytywnie) tym co dobiegało do moich uszu. Owszem, Solo nigdy nie pokażą wszystkiego, nieco mulą, zmiękczają dźwięk, ale dysponują także bardzo sensowny basem, poprawną stereofonią, nieźle wypada średnica ze szczególnym uwzględnieniem wokali. Te są naprawdę wysokiej jakości i pomarańczowy DAC wspomniane, mocne strony podkreślił, uwypuklił, jednocześnie niczego nie psując. Solo zagrały wg. mnie na 100% swoich możliwości. Ich duża moc pozwoliła nagłośnić większe pomieszczenie – dźwięk swobodnie wypełnił pustawy pokój (złudzenie szerszej sceny). No proszę, można i tak. W ogóle nie bałbym się, a wręcz zalecał podpięcie DACa pod kolumny aktywne, których coraz więcej na rynku. Niektóre modele (np. KEF) prezentują taki poziom, że wraz z komputerem oraz hiFace mogą stanowić idealne rozwiązanie dla poszukujących dźwięku bardzo wysokiej jakości, w superkompaktowej formie.

DAC może stanowić element transparentnego, wysokiej klasy toru audio, może być wykorzystany do porównań w przypadku systemów stacjonarnych stereo. Słuchawki traktowałbym jako opcję, dodatek z wyraźną sugestią podłączania do stacjonarnego wzmacniacza słuchawkowego. I na pewno nie jest to dobry wybór dla osób poszukujących mobilności. To tylko tak wygląda, ale naprawdę produkt hiFace przeznaczony jest do stacjonarnego słuchania muzyki. Tak został przygotowany, skonstruowany, w taki sposób go zaprojektowano odnośnie charakterystyki brzmienia. W porównaniu z DragonFly’em gra pełniejszym, swobodniejszym dźwiękiem, o większej dynamice. DF jest natomiast znacznie lepszym wyborem w przypadku słuchawek, lepiej się sprawdzi w scenariuszu mobilnym.

Podsumowując…
Szukasz czegoś, co wyciągnie wszystko co najlepsze z komputera, a jednocześnie idealnie zintegruje się z twoim stacjonarnym zestawem HiFi? No to właśnie znalazłeś. To jeden z produktów do 1000 złotych, który trzeba po prostu sprawdzić u siebie. Niewykluczone, że dalej nie będziecie sprawdzać i po prostu kupicie to urządzenie. Cena jest dość atrakcyjna (w kontekście możliwości brzmieniowych), jednak wymagałbym od producenta przyłożenia się w kwestii jakości wykonania. Ok, niech będzie sobie naklejka, plastikowa obudowa, ale… to nie powinno trzeszczeć, sprawiać wrażenia że zaraz się rozpadnie, a przede wszystkim gniazdka powinny gwarantować możliwość operowania okablowaniem bez obaw o integralność urządzenia. Nie wymaga to nie wiadomo jakich zabiegów – wystarczy dobry klej, nieco grubszy plastik, mocniejsze zamocowania elektroniki w środku. Tyle. Sam wygląd może niektórych odrzucać, ale nie powinien przesądzać o wyborze. Niby mobilny, a jednak stacjonarny. Taki jest hiFace DAC. Jest też cholernie dobrym źródłem, wraz z komputerem trudnym do pobicia za dwu, trzykrotność żądanej sumy, a nawet za więcej pieniędzy (z zastrzeżeniem, że obecnie wybór jest tak wielki, że trudno tu o precyzyjne sformułowania). Jeżeli konwerter USB-SPDIF (hiFace Two – test) był bardzo dobrym sposobem grania z komputera, to hiFace DAC jest nie tyle bardzo dobrym, co wybitnie dobrym, jeszcze lepszym sposobem. Tak właśnie, lepszym, bo pokazuje całą potęgę kryjącą się za PC Audio, muzyki granej via USB. Pokazuje jak należy przygotować wysokiej klasy implementację interfejsu komputerowego pod kątem komputerowego audio. Dobra robota!

Przetwornik C/A M2Tech hiFace DAC (950zł) 

Plusy: 
- duże możliwości w superkompaktowej formie 
- bezproblemowa współpraca z komputerami 
- jakość brzmienia dużo wyższa niż sugerowałaby to cena 
- naturalne, muzykalne granie 
- harmonijne, zrównoważone, czyste brzmienie 
- dynamika 
- przestrzeń 
- rozdzielczość 
- szczegółowość 

Minusy: 
- jakość wykonania 
- jakość materiałów 
- podatność na uszkodzenia (gniazdko jack, obudowa) 
- nie zagra z wieloma słuchawkami 
- nieco myląca forma, sugerująca coś innego niż jest w istocie 
- producent powinien jasno wyjaśnić z czym to ma grać. Ma grać ze stereo

 

Dziękujemy firmie

za użyczenie sprzętu do testów

Autor: Antoni Woźniak

Dodaj komentarz