Dell zrobił to po cichu, co w sumie nie powinno dziwić, bo sprawa jest dość wstydliwa: coś, co miało zawojować rynek, jeden z pierwszych tabletów, właściwie to mini tabletów, został wycofany z rynku. Powód? Śladowa sprzedaż. Strona poświęcona produktowi lakonicznie informuje o braku dostępności, poza tym nie można znaleźć żadnych dodatkowych informacji na temat tytułowego urządzenia. Co ciekawe, jeszcze niedawno Dell zapowiadał modyfikacje, nowe wersje swojego mini tabletu. Na rynek miał trafić model wyposażony w slot dla kart SIM, poza tym mówiło się o nowej wersji systemu operacyjnego… jak widać nic z tego nie wyszło. Strak 5 trafia zatem do loży „kompletne niewypały”, gdzie znajdują się inne, równie nieudane produkty z telefonami Project Pink Microsoftu na czele.
Znowu chodzi o tablet, tym razem o Xooma Motoroli. Wcześniej informowaliśmy Was o banie nałożonym na sprzedaż najnowszego Galaxy Taba 10.1. Apple jak widać bardzo podoba się niemal monopolistyczna pozycja, jaką ma na rynku i chce taki stan rzeczy utrzymać jak najdłużej. Niestety firma nie chce tego dokonać wprowadzając najnowszy model tabletu, który zdeklasuje konkurencję (przynajmniej nie teraz), nie obniża ceny swoich obecnych produktów… nie, zamiast tego idzie do sądu i powołując się na własne patenty oraz „własność intelektualną” żąda zaprzestania sprzedaży wyrobów konkurencji. Nie za bardzo nam się to podoba, szczególnie że w przypadku Xooma naprawdę trudno dociec w czym to urządzenie miałoby naruszać patenty Apple, bo przecież nie może tutaj chodzić o zarzucaną Samsungowi, ogólnie, chęć kopiowania designu produktów z logo jabłuszka na obudowie. Gigant z Cupertino ma wystarczająco mocną pozycję na rynku bez uciekania się do zagrywek sądowych. Niestety pokusa jest jak widać silna, dodatkowo ogromne ilości gotówki jakie ma Apple pozwalają na wytaczanie pozwów praktycznie każdemu o wszystko. Pozew złożono przed niemieckim sądem, a więc być może będziemy mieli powtórkę z historii (Samsung). W kiepskiej sytuacji są szczególnie klienci w Europie, bo w Ameryce oba urządzenia miały już swoje premiery (choć nie obyło się bez pozwów, to jednak w odróżnieniu od Europy tablety są normalnie sprzedawane, nie zastosowano zakazu handlu, jak na Starym Kontynencie). Na marginesie, większość analityków rynkowych mówi o spodziewanym obniżeniu rynkowych udziałów Apple (zarówno w przypadku telefonów jak i tabletów), co nie jest niczym niezwykłym – w końcu mówimy o rynku stale rozszerzającym się, na którym jest coraz większa konkurencja. No właśnie, konkurencja… Apple nadal będzie sprzedawać ogromne ilości swoich urządzeń, tyle tylko że inni sprzedadzą ich także dużo, niektórzy być może nawet więcej od Apple. A to się, jak widać, jabłkowemu gigantowi za bardzo nie podoba…
Aktualizacja: W swoim pozwie Apple kładzie nacisk na „własność intelektualną dotyczącą designu swoich urządzeń”. No tak, czyli każdy tablet de facto może naruszać prawa Apple, powielać pomysły firmy… Jak tak dalej pójdzie na rynku będzie tylko iPod, iPhone oraz iPad.
Coś cię chyba pierwszy webOSowy tablet nie sprzedaje, bo jak widać HP bardzo szybko zmuszone jest obniżyć jego cenę. Przypomnijmy produkt trafił do sklepów na przełomie czerwca/lipca tego roku i jest pierwszym z szeregu zapowiadanych urządzeń, działających pod kontrolą najnowszej odsłony mobilnego systemu operacyjnego webOS, oryginalnie dzieła wykupionego przez HP Palma. I tak za 16GB wersję zapłacimy 400 dolarów, za 32GB 500, a za model 4G, który ma niebawem trafić na rynek… być może mniej niż wzmiankowane wcześniej 700 dolarów (to raczej pewne, w końcu nikt za szybszą sieć bezprzewodową nie zapłaci 200$ więcej). Ktoś, kto już kupił TouchPada po starej, wyższej cenie, otrzymuje od firmy podarunkową kartę na zakupy w wirtualnym sklepie z aplikacjami o wartości 50$. Cóż, jeżeli ktoś przecenia sprzęt po miesiącu o całe 100 dolarów to oznaczać to może dwie rzeczy – po pierwsze cena była z sufitu, po drugie jak napisałem na wstępie urządzenia zalegają sklepowe półki, nikt nie chce ich kupować. Zresztą porównując do konkurencji TouchPad wypada nie najlepiej, jest cięższy i grubszy od iPada 2, co więcej sporo od niego wolniejszy, co się zaś tyczy androidowych tabletów to sporo jest tańszych od produktu HP, dysponujących jednocześnie lepszymi parametrami. Można całą sprawę skomentować w ten oto sposób: „ale ten webOS jest pechowy, cholernie pechowy”…
Od dawna dostępne jest darmowe oprogramowanie dla iPoda/iPhone, pozwalające na sterowanie sprzętem kompatybilnym z platformą multimedialną Boxee. Od teraz z możliwości sterowania sprzętem z uruchomionym oprogramowaniem Boxee będzie możliwa na ekranie iPada. Do tej pory trzeba było posiłkować się oprogramowaniem pierwotnie stworzonym na potrzeby telefonu / przenośnego odtwarzacza lub skorzystać z jakiegoś inne rozwiązania dostępnego na App Store. Poza tym referencyjny sprzęt – Boxee Box (produkcji D-Linka) doczekał się sporej aktualizacji. Przede wszystkim wprowadzono obsługę technologii bezprzewodowej AirPlay. Przemienia to BB w zamiennik Apple TV, bo – jak podaje źródło – AP w Boxee Boksie poza muzyką obsługuje wideo oraz zdjęcia. Poza tym poprawiono obsługę HTML5, dodano serwisy premium VOD: HBO Go oraz Vudu. Na razie opisywane nowości zawieygodnira beta, premiera finalnej wersji nastąpi w ciągu najbliższych paru tygodni.
Ten ciekawy dodatek ma przede wszystkim współpracować z handheldami Apple. Te, jak wiemy, nie mają oryginalnie na wyposażeniu slotu dla kart SD, bezprzewodowa stacja umożliwia wygodny dostęp do danych zapisanych na nośniku flash. Główne zastosowanie to rzecz jasna odtwarzanie czy zapisywanie zdjęć oraz filmów (z urządzeń rejestrujących oraz sprzętu Apple), jak również muzyki, co nie będzie wymagało odpalenia klienta iTunes. Dodatkowo można archiwizować zapisane w pamięci iPoda/iPhone czy iPada dane. Stacja komunikuje się z handheldami za pomocą modułu 802.11g WiFi, co ważne można ją wykorzystać poza domem, a to dzięki akumulatorowi pozwalającemu na 4-5 godzin działania. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć supportu dla to elektroniki AV Panasonica. Zastosowano oprogramowanie pozwalające na pełną kompatybilność z Panasonic Diga Video Recorder, co oznacza wsparcie dla MP3 oraz wideo zapisanym w H.264 (kamery wideo HD, aparaty Lumix), wreszcie odczyt JPEGów. Omawiany produkt trafi do sklepów wwe wrześniu w cenie 190 dolarów. Adapter kosztuje jednak bez porównania taniej…
Chodzi o najnowszy 10.1 calowy model wyposażony w Androida 3.1. Koreańczycy na razie przegrali batalię w sądzie (niemieckim, jednak postanowienie dotyczy całej Unii Europejskiej). Oczywiście firma złożyła apelację od niekorzystnego dla niej wyroku, ale jej rozpatrzenie potrwa, a sprzętu na półkach sklepowych nie uświadczymy. Ocenia się, że Samsung stracił co najmniej 4 tygodnie, a w wariancie pesymistycznym GT trafi na europejski rynek dopiero jesienią. Każde naruszenie zakazu będzie skutkowało nałożeniem grzywny na producenta oraz konfiskatą towaru podlegającego restrykcjom. Apple jak widać skutecznie uniemożliwiło Koreańczykom rozpoczęcie sprzedaży ich najnowszego tabletu. Dla europejskich konsumentów, rzecz jasna, nie jest to korzystne rozwiązanie – nie będą mogli kupić sprzętu, uważanego przez wielu recenzentów, za najbardziej dopracowany androidowy tablet jaki można (no właśnie niekoniecznie można) kupić w sklepie. Apple walczy z Samsungiem, zarzucając Koreańczykom, naruszenie własności intelektualnej w zakresie designu telefonów, odtwarzaczy oraz tabletów (rodzina Galaxy – model S II, Player oraz tytułowy tablet). Na razie na tablicy mamy wynik 1:0 dla Apple. Na marginesie, szkoda że korporacje nie potrafią dogadać się między sobą, a poszkodowanym najczęściej jest (jak wyżej) konsument.
Do tej pory oprócz nazwie układów Snapdragon towarzyszyły dość długie ciągi liter i cyfr. Postanowiono zrobić z tym (poniekąd) porządek. Nowe oznaczenia SoCów oraz podział na określone grupy urządzeń w zależności od funkcjonalności i wydajności wydaje się krokiem jak najbardziej uzasadnionym, ułatwiającym klientowi rozeznanie. W sumie na rynku będą od teraz trzy serie: S1, S2 oraz S3. Najpotężniejsza będzie ta ostatnia, pozwalająca na odtwarzanie oraz rejestrowanie obrazu fullHD, na obsługę zaawansowanych gier wideo 3D (o jakości „dzisiejszych” konsol), wsparcie dla wideo 3D etc. S3 ma być przede wszystkim oferowany producentom tabletów. Niżej w hierarchii plasuje się S2 – to układ dla topowych smartfonów, z obsługą wideo 720p, zaawansowanymi grami 3D, streamingiem wideo z sieci w HD. Wreszcie najsłabsza seria S1 to SoC dedykowane prostszym telefonom, pozwalające na współdzielenie audio i wideo, na odtwarzanie multimediów z sieci (SD), casualowe granie wreszcie, cytuję „full stereo”. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ktoś nie wpadnie na pomysł nazwania nowych SoC: S1 8534, S2 8325 czy S3 8772… cały racjonalizatorski trud pójdzie wtedy na marne.
Czyżby następca pierwszego, siedmiocalowego Galaxy Taba zbliżał się wielkimi krokami? Patrząc na rosnące z dnia na dzień udziały na rynku nie dziwi szybkie wdrażanie przez Koreańczyków nowinek w segmencie „mobile”. Cóż, ktoś musi wypełnić lukę po tracącej niesamowicie szybko (mniej więcej tak szybko, jak Samsung zyskuje) udziały na rynku Nokii. Informacje na temat nowych, doskonalszych paneli OLED nieprzypadkowo pojawiają się w sierpniu… we wrześniu Samsung tradycyjnie zaprezentuje nowe telefony oraz tablety. Pewnie gorące nowości zobaczymy na berlińskiej IFA, czy będzie wśród nich nowy, 7 calowy tablet? Całkiem prawdopodobne, bo najmniejszemu w ofercie tabletowi przyda się kuracja odmładzająca, a wprowadzenie OLEDa zamiast stosowanego obecnie LCD będzie niewątpliwie świetnym krokiem marketingowym, rzecz jasna można będzie także liczyć na progres jakości obrazu. Najnowsze opracowanie to wyświetlacz o rozdz. 1024 × 768 pikseli Super AMOLED Plus. W zeszłym roku prototyp OLEDa (wcześniejszej generacji) dysponował rozdz. 1024×600 pikseli. Różnica o tyle znacząca, że w przypadku nowego wyświetlacza mówimy o panelu HD Ready (720p). Oczywiście wrześniowa premiera na targach nie oznacza automatycznie, że sprzęt trafi do sklepów jesienią, ale koniec br wydaje się możliwym terminem debiutu nowego modelu Galaxy Taba.
Platforma Google TV do tej pory nie wypaliła, mówiąc oględnie, ale jak widać Google jest zdeterminowane by w końcu rynek zaskoczył, klienci rzucili się do sklepów, a sprzęt wyposażony w GTV schodził ze sklepowych półek niczym świeże bułeczki. Sprzętem na którym zainstalowano nową betę oprogramowania jest referencyjny Revue Logitecha. Jak pamiętamy urządzenie właśnie przeceniono do poziomu 99 dolarów, co biorąc pod uwagę cenę wyjściową (300$) jest niezłą ilustracją dotychczasowych niepowodzeń. Może niska cena wraz z nowym software odwróci złą passę, uda się spopularyzować „Google w telewizorze”? Całość bazuje na kodzie Androida 3.1, a więc jest oparta na tabletowym systemie operacyjnym. Z tego co widać instalacja wymaga podpięcia dysku USB, specyficznej procedury instalacji – w rezultacie można cieszyć się całkowicie przebudowanym interfejsem oraz wsparciem dla aplikacji firm trzecich. Na razie nie wiadomo kiedy oficjalnie nowy wariant software trafi do urządzeń z Google TV. To, o czym piszę, wypłynęło ze środowiska hackerów, instalacja bety niesie ze sobą ryzyko zablokowania sprzętu. Nowy, oparty na Androidzie 3.1 interfejs trafi do Revue oraz serii urządzeń wypuszczonej na rynek przez Sonu (o ile będą one jeszcze do kupienia?), w tym odbiorników HDTV, jak również nowych produktów, które ewentualnie pojawią się w przyszłości.
Jako że moment oficjalnego uruchomienia jabłkowej chmury zbliża się coraz bardziej, Apple udostępniło właśnie iCloud w wersji beta. Na iCloud.com pojawiła się możliwość zalogowania do własnego ID, co jest wstępem do zaznajomienia się z możliwościami przetwarzania w chmurze ala Apple. Ktoś, kto testuje sobie właśnie iOS 5 beta, albo korzysta z najnowszego Liona (10.7.2) może już synchronizować oraz zapisywać w chmurze pocztę, kontakty oraz zapisy w kalendarzu, wszystko za pośrednictwem przeglądarki. Całość przypomina nieco MobileMe z którego niewątpliwie czerpano wzorce, jednak już teraz widać nowe elementy… do premiery zostało jakby nie patrzeć zaledwie 6-7 tygodni. Portal Electronista uzyskał potwierdzenie ze strony Apple na temat cen za dodatkową przestrzeń na dane w chmurze. I tak jak ktoś stwierdzi, że 5GB to dla niego stanowczo za mało (przypominam, chodzi o miejsce na korespondencję, dane z listy kontaktów, kalendarza, zakładki z przeglądarki/ulubione adresy oraz być może także notatki) będzie mógł wykupić za 20 dolarów dodatkowe 10GB pamięci (abonament roczny), dodatkowe 20GB to wydatek równy $40 zaś 50GB będzie wymagało uiszczenia opłaty wynoszącej $100. 50GB na to co powyżej? Ludzie… no chyba, że ktoś to będzie wykorzystywał w firmie, ale to akurat mało prawdopodobne, bo mało kto zdecyduje się na umieszczenie wrażliwych informacji na obcym serwerze.