LogowanieZarejestruj się
News

Spotify idzie w stronę YouTube. Wideo, podcasty i inne nowości…

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Spotify

Wczorajsza konferencja CEO najpopularniejszego serwisu streamingowego audio przyniosła kilka ciekawych informacji, nieco zaskakujących, choć jakby się zastanowić to faktycznie, największym obecnie konkurentem dla Spotify nie jest Apple (które, wydaje mi się tematu w ogóle „nie czuje”), a wspomniany w tytule YouTube. To właśnie google’owy serwis wideo jest w tej chwili najpopularniejszym medium strumieniującym muzykę (pod postacią klipów, jak i bez) na ziemi. To wymowne, stąd właśnie serwisy wideo, podcasty, rzeczy często słabo, albo w ogóle nie związane z muzyką. Szwedzi chcą stworzyć największy serwis streamingowy i na ich drodze stoi nie Apple, a Google właśnie. Integracja z Songza (playlisty) to w kontekście nowości wcale nie najważniejszy element nowego Spotify. Tym, co ma przyciągnąć nowych użytkowników ma być Kapsuła Wideo (Video Capsule), serwis grupujący wielu internetowych oraz tradycyjnych dostawców treści multimedialnych. Ich lista prezentuje się następująco:

  • ABC
  • Adult Swim
  • BBC
  • Comedy Central
  • E!
  • ESPN
  • Fusion
  • Maker Studios
  • MTV
  • NBC
  • RadioLab
  • Slate
  • TED
  • TWiT
  • Vice News
  • WNYC

Jak widać, na starcie, zaoferowano dość szeroki wybór obejmujący wiele treści – od tych rozrywkowych, po newsy, filmy oraz kanały tematyczne. Kto wie, czy takie, szerokie podejście, nie jest kluczem do sukcesu, czymś co (podobno) bardzo chce wprowadzić Apple. Google wystartował ze swoim Google TV parę lat temu, ponosząc spektakularną porażkę, obecnie koncentruje się na rozwoju swoich usług internetowych, nie chcąc zastąpić YouTuba, który po prostu radzi sobie wyśmienicie. Chromecast jest dobrym, bo tanim rozwiązaniem, zyskał sporą popularność, nie jest powiązany z żadnymi abonamentami, producentami AV i jako samodzielny produkt, grupujący to co oferuje Google wraz z partnerami w zakresie rozrywki z Internetu, zdaje egzamin. Co prawda właśnie pojawiają się pierwsze odbiorniki wyposażone w Androida, ale wg. mnie nie jest to coś, co ma szanse odnieść spektakularny sukces. Wielu próbowało i się sparzyło, samo SmartTV jest w obecnej formie dalekie od doskonałości i zdaje się, że właśnie tanie przystawki w rodzaju Chromecasta czy AppleTV mogą znaleźć zainteresowanie wśród konsumentów. To jedna strona medalu. Druga to właśnie usługi streamignowe, rozumiane nie jako pojedyncze serwisy a całościowe rozwiązanie, platformy cyfrowe, tyle że nie telewizyjne a internetowe właśnie. Tutaj mamy właściwie terra incognita, nikt nie odniósł na tym polu sukcesu, bo nikt na razie nie stworzył czegoś, co zdobyłoby uznanie, takie jak wcześniej iTunes, obecnie YouTube, jak (na polu portali społecznościowych) Facebook. Będziemy w najbliższych miesiącach obserwować zażartą walkę o klienta, próbę opanowania tego, potencjalnie niezwykle lukratywnego, rynku przez największych (co wcale nie oznacza, że takie Spotify nie ma szans – wręcz przeciwnie). Złamanie schematu dystrybucji treści opartego na zlokalizowanych premierach, licznych ograniczeniach (prawa, licencje), otworzenie ogólnie dostępnego, globalnego kanału dystrybucyjnego to marzenie wielu potentatów z branży. Dla nas istotne jest to, że w końcu w niebyt odejdą opóźnione premiery, brak dostępności, jakiś praw, ograniczenia regionalne… wreszcie zdechną głupie ograniczenia, co uzdrowi sytuację i pozwoli na normalne korzystanie z dóbr kultury.

Odnośnie muzyki obserwujemy specjalizację: Tidal to ekskluzywne materiały, koncerty, premiery wraz z teledyskami oraz usługami społecznościowymi ściśle powiązanymi z audio, w lepszej jakości dźwięku (bezstratna kompresja), Rdio czy Pandora to spersonalizowane serwisy radiowe, z systemami rekomendacji muzycznych (nie zapominajmy tutaj o last.fm), a Spotify ma być takim serwisem multimedialnym, uniwersalnym (choć nadal mocno stawiającym na oferowanie muzyki z sieci), odpowiednikiem YouTube, który obecnie także przechodzi metamorfozę (wprowadzanie kanałów płatnych). Rzecz jasna nie można pominąć Apple, które przygotowuje wielką premierę na czerwcową konferencję WWDC. Pytanie tylko, czy firma faktycznie stanie na wysokości zadania – szczerze w to powątpiewam, bo co jak co, ale w Internecie akurat idzie Jabłcu kiepsko. Niesławny Ping, mobile.me i wiele innych projektów, niewypałów, każą poważnie się zastanowić, czy ta firma jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniem przed jakim stroi, tj. transformacji iTunes w coś nowego. To, co się wyrabia na polu iCloud, problemów z usługami chmurowymi jakie od jakiegoś czasu trapią użytkowników produktów Apple nie wróżą niczego dobrego. Beats Music, które miało stać się forpocztą zmian, właściwie leży, to samo można powiedzieć o iTunes Radio. iTunes Match („przeniesienie” swoich muzycznych zbiorów do chmury z ich porównaniem i integracją z tym, co oferuje Apple w kramiku) to coś, o czym mało kto słyszał. Można by tak jeszcze długo. Powracając zaś do Spotify, nowe otwarcie niewątpliwie jest potrzebne, bo konkurencja na polu usług streamingowych będzie mordercza – w końcu to właśnie to zastąpi dotychczasowe formy dystrybucji cyfrowych treści, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Zobaczymy, czy Szwedom uda się zaskarbić przychylność użytkowników, czy wzrośnie liczba płatnych subskrybcji, bo to obecnie wydaje się głównym wyzwaniem. Trochę szkoda, że nie wprowadzono czegoś na kształt Spotify „Elite” z serwisem oferującym lepszą jakość muzyki, jednak z drugiej strony może faktycznie nie ma sensu na konkurowanie w tym aspekcie z jw. wyspecjalizowanym Tidalem, któremu i tak wyrasta alternatywa pod postacią Deezer Elite (na razie na wyłączność w partnerstwie z Sonosem) oraz Qobuza. Są jeszcze wyspecjalizowane chmury (wspominałem ostatnio o Loopie), oferowane dla miłośników lepszej jakości dźwięku (strumieniowanie własnych hi-resów ze zdalnych serwerów). Grunt, żeby się kręciło i żebyśmy z jednej strony mieli wybór, ale także na tyle mocnych graczy, żeby jakość oferowanego produktu stała na odpowiednio wysokim poziomie. Poniżej klip opisujący wprowadzone w serwisie zmiany, nowości.

Wielka gra o płatne subskrypcje właśnie się rozpoczęła…

» Czytaj dalej

Amazon pokazuje odpowiednik nowego Apple TV. FireTV, czyli tak to właśnie powinno wyglądać

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
13588312413_1b85a46b89_b

Amazon ubiegł Apple, prezentując podczas wczorajszej konferencji urządzenie, będące bezpośrednim konkurentem dla popularnej, czarnej skrzyneczki pod telewizor spod znaku jabłka. To urządzenie, które jest kwintesencją tego, jak powinien wyglądać, co powinien oferować multimedialny hub dla wielkiego (telewizyjnego) ekranu. Muszę przyznać, że to co pokazano zrobiło na mnie duże wrażenie i wg. mnie Amazon może (przynajmniej w Ameryce) wygrać wyścig do portfela klienta, zostawiając w tyle Apple (oraz Google, choć testowany przez nas Chromecast jest jednak sporo tańszy). Cena sprzętu to dokładnie tyle, ile trzeba zapłacić za Apple TV – czytaj 99$. Co dostajemy w zamian? To takie Apple TV, tylko bardziej. A konkretnie poza podstawową funkcjonalnością, na którą składa się strumieniowanie z internetu materiału wideo oraz audio (bez oraz płatnego) z takich serwisów jak HBO Go, Netflix, Pandora, TuneIn itp. klient może w ramach abonamentu premium liczyć na dostęp do 40 tysięcy filmów i seriali (i to najnowszych) bez opłat, dodatkowo ma integrację z tabletem Kindle Fire (taką jak w przypadku AirPlay, z tym że głównie chodzi o możliwość oglądania na drugim ekranie oraz płynne przechodzenie z dużego na mały wyświetlacz i odwrotnie, dodatkowo otrzymujemy automatyczne informacje na temat oglądanego materiału, aktorów, recenzje itp.). To jednak dopiero początek! Dwie rzeczy są tu kluczowe i to właśnie to, co pewnie (?) będzie chciało wprowadzić Apple w swoim produkcie. Chodzi o integracje funkcji głosowych, rozpoznawania mowy. W FireTV działa to bardzo przekonująco – zamiast wpisywać mozolnie pilotem frazę, po prostu mówimy do firmowego sterownika, wyposażonego w mikrofon, i w ten najprostszy możliwy sposób nawigujemy po przebogatych zbiorach. Chcemy obejrzeć odcinek ulubionego serialu? Teraz to bardzo proste, wystarczy podać nazwę (w razie czego pojawi się kilka opcji do wyboru, z których wybierzemy właściwy materiał). Kolejną sprawą są gry. W ramach sklepu z aplikacjami (to, że Apple nie wprowadziło do tej pory tego oczywistego elementu do swojego produktu jest moim zdaniem bardzo poważnym błędem), mamy dostęp do wielu gier, w tym tych najpopularniejszych, z androidowych handheldów. Jako, że w środku zastosowano bardzo mocny procesor 4 rdzeniowy, dedykowane GPU oraz 2GB pamięci RAM, jakość rozgrywki jest wysoka, zagwarantowano odpowiednią płynność, a grafika trójwymiarowa prezentuje się równie atrakcyjnie co na dobrej klasy tablecie z mobilnym systemem Google. Do tego dwuzakresowe WiFi, Bluetooth oraz sprzedawany osobno kontroler (gry).

Pad będzie kosztował nie 400 złotych (dostosowane do iPhone akcesoria kosztują właśnie tyle, nieprzyzwoicie drogo), a ok. 120zł – nawet nabycie dwóch takich produktów nie zrujnuje nam budżetu. Bardzo fajny, dopracowany produkt, który wg. mnie kasuje na starcie wszelkie przystawki typu Ouya i inne, tego typu wynalazki. Duży problem dla Apple, choć jabłko broni się tutaj integracją z własnym ekosystemem, niezwykle popularnymi handheldami oraz gigantycznym, wirtualnym sklepem z aplikacjami (pytanie tylko, czy wreszcie udostępni jego wersję dla ATV, czy też strzeli sobie przysłowiowo we własną stopę, nie wprowadzając tego typu opcji w nowym produkcie?). Cóż, ciekawe co z tego wyniknie, jedno jest pewne… idea SmartTV właśnie zaczyna wchodzić w wiek dojrzały. Tak to właśnie powinno wyglądać. Pełna integracja, wiele atrakcyjnych serwisów oferujących najlepsze filmy, seriale w streamingu (najlepiej w opcji abonamentowej) oraz rozrywka (gry) na poziomie dzisiejszych handheldów. Oczywiście to ostatnie może być szybko dezawuowane przez szybki postęp w dziedzinie mobilnej technologii (grafika, wymagania), jednak zawsze pozostanie opcja integracji handhelda ze skrzyneczką pod telewizorem. Wygodny kontroler zapewni dużo wygodniejszą obsługę niż dotykowy ekran, a o odpowiednią moc zadba najnowszy smartfon czy tablet. Minusem jest tutaj rzecz jasna kwestia zamknięcia w obrębie danego ekosystemu. Wybierając Amazona, automatycznie wybieramy ich ofertę (tablet, abonament), wybierając Apple to samo. Zresztą w przypadku Microsoftu jest w sumie tak samo (Smart Glass), choć tutaj wybór jest jednak nieco większy (producenci oraz do pewnego stopnia platforma). Szkoda tylko, że na FireTV przyjdzie w Polsce poczekać – na razie urządzenie trafi wyłącznie na rynek amerykański. Poniżej film prezentujący możliwości skrzyneczki…

» Czytaj dalej

Chromecast w redakcji… Google TV wymyślone na nowo

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Chromecast_1

Chromecast do kolejne (bodaj trzecie) podejście internetowego giganta do kwestii Google-salon-telewizor. Wcześniejsze próby były całkowicie nieudane, paru wielkich wytwórców elektroniki użytkowej mocno się przejechało na Google TV… przykładowo takie Sony, które wprowadziło parę produktów i nic z tego nie wyszło. Chromecast to zupełnie inne, w mojej opinii dużo lepsze, dużo sensowniejsze podejście do tematu. Nie ma tutaj mowy o kosztownym telewizorze z google’owym smartTV,  nie ma mowy o jakimś drogim odtwarzaczu, którego i tak nikt nie kupi… nie, tu chodzi o coś bardzo taniego, wręcz śmiesznie taniego, o dodatek, o urządzenie koncepcyjnie przypominające cieszące się sporą popularnością Apple TV. Nie bez powodu przywołuje tutaj jabłkowy produkt. Chodzi dokładnie o to samo… tzn. o wprowadzenie sprzedawanego przez siebie kontentu, usług na ekran telewizora. To jedna strona medalu, dla nas w Polsce akurat mało atrakcyjna, bo Google na razie oferuje ze swojej dystrybucji… książki. Druga sprawa to przeniesienie obrazu z handhelda na wielki ekran telewizora oraz wykorzystanie smartfona lub tabletu w roli sterownika. Innymi słowy taka bździna ma pełnić funkcję bezprzewodowego huba, przekazującego obraz i dźwięk z handhelda na HDTV. Tylko tyle i aż tyle. W obu przypadkach mamy także aplikacje, które rozszerzają funkcjonalność urządzenia o rzeczy znane z ekranów smartTV (YouTube, Flickr itd., itp.). W przypadku Chromecast dochodzi jeszcze przeglądarka – możliwość wyświetlania stron via Chrome, co daje dodatkowe możliwości / korzyści. Nie działa to jeszcze idealnie, ale z czasem jest coraz lepiej. Ograniczeniem są wspierane formaty (czy raczej te, które nie są wspierane), problemy ze stabilnością wyświetlania obrazu oraz reprodukcją dźwięku. Do tego dochodzi zauważalny lag (2 sekundy). Jego niwelacja pozwoli na to, co jest jedną z głównych atrakcji konkurencyjnego rozwiązania spod znaku jabłka. Na granie.

Tak czy inaczej, dopiero teraz, po ostatniej aktualizacji oraz (wreszcie!!!) opublikowaniu SDK przez Google, Chromecast ma szansę rozwinąć skrzydła. Warto w tym miejscu o małą dygresję – obecnie NIE MA SENSU recenzowanie tego typu sprzętu zaraz po premierze, czy w pierwszych miesiącach po debiucie. To znaczy można zrobić krótki opis i na tym poprzestać. Dopiero z czasem można zająć się tematem, dopiero wtedy, gdy jw. ma to jakikolwiek sens. Na wstępie Chromecast z paroma aplikacjami (z których można było skorzystać w Polsce, bo taki np. Netflix to zupełnie bezużyteczna sprawa u nas) na krzyż, z szwankującym trybem wyświetlania obrazu z Chrome miał na tyle ograniczone możliwości, że uznałem że rzecz nie jest warta poświęcenia jej miejsca na naszych łamach. To się jednak zmieniło, czy precyzyjniej się zmienia. Poza nowymi aplikacjami (vide odtwarzacz AVIA – możemy wreszcie streamować kontent z lokalnych źródeł, poza tym mamy dostęp, jako abonenci usługi, do HBO GO) w zanadrzu jest parę WIELKICH rzeczy. Do tych wielkich zaliczam w pierwszej kolejności projekt XBMC (na razie można rzecz skojarzyć za pośrednictwem wspomnianego powyżej playera) oraz zapowiedziane w oprogramowaniu DSM 5.0 pełne wsparcie dla Chromecasta ze strony producenta dysków sieciowych Synology. Tak się składa, że korzystam z ich rozwiązania i możliwość bezpośredniego strumieniowania z NASa na telewizor całego, multimedialnego archiwum (z opcją wyjścia via optyk na Zeppelina – muzyka, kino) to dokładnie to, czego oczekujemy od produktu Google. Dzięki opublikowanemu SDK liczę mocno na developerów, że nas niebawem pozytywnie zaskoczą.

O ile wspomniane XBMC ruszy natywnie na google’owym adapterze będzie to najatrakcyjniejsza wg. mnie opcja dla użytkownika – najtańszy, w pełni funkcjonalny odtwarzacz sieciowy, zintegrowany z naszym telewizorem. Dużo sensowniejsze rozwiązanie od praktycznie każdego, firmowego smartTV, może poza paroma chlubnymi wyjątkami. Telefon, tablet to sprzęt, który i tam praktycznie zawsze trzymamy na widoku, więc taka integracja ma po prostu sens, jest logiczna, pożądana. Google ma tutaj spore szanse ugrania dużego kawałka rynku – Apple TV jest zamknięte zarówno odnośnie streamingu (AirPlay), jak i software (brak App Store). To się pewnie niebawem zmieni (?), jednak nadal pozostanie kwestia ceny. Apple TV to 99$, a Chromecast zaledwie 35$. Spora różnica, nieprawdaż?

Jako, że właśnie tytułowy produkt zaczął być tym, czym powinien, zastępuje u nas zużytą kukurydzę, która ostatnio zaczęła się wieszać. I choć jeszcze daleka droga przed Chromecastem, to jestem spokojny o przyszłość – inaczej niż w przypadku Google TV (ver.1, ver.2) tutaj nie da się tego schrzanić. Nawet jeżeli Google sobie nie poradzi, to poradzą sobie inni. I tego powinniśmy sobie, jako użytkownicy, życzyć. Test adaptera opublikujemy w kwietniu.

» Czytaj dalej

LG wprowadza webOSa do salonu

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
webos

Koreańczycy wykupili od HP prawa do mobilnego systemu, który pierwotnie opracowała i wprowadziła na rynek firma Palm. Jak pamiętamy losy całkiem obiecującego, mobilnego OS były bardzo pechowe. Twórca nie sprostał wymaganiom rynku (kilka lat temu webOS pod niektórymi względami znacząco wyprzedzał konkurencję), sprzedaż systemu gigantowi okazała się zupełnie chybionym pomysłem. HP miało dalekosiężne plany związane z rozwojem co najmniej kilku segmentów opartych na webOSie, jednak z czasem okazało się że nic z tych planów nie wyjdzie. Nie pojawiły się, zapowiadane handheldy, urządzenia peryferyjne (drukarki) z tytułowym OS, w końcu HP zaczęło mówić o uwolnieniu kodu, udostępnieniu systemu w ramach Open Source. Przez jakiś czas o webOSie nic się nie mówiło, aż do chwili wykupienia praw przez Koreańczyków. LG w odróżnieniu od poprzednika wie po co, w jakim celu zainwestowało swoje pieniądze i niebawem, bo na zbliżającym się wielkimi krokami CES 2014, zaprezentuje pierwsze urządzenia oparte na tym systemie. Firma postanowiła wprowadzić na rynek nowe odbiorniki HDTV oparte na tym OS, będzie to więc odpowiednik zarzuconego de facto przez branżę Google TV (które zwyczajnie się nie przyjęło).

Nowe TV otrzymają całkowicie nowe (w porównaniu z dotychczasowym, firmowym) oprogramowanie smart TV. Warto zauważyć, że LG kupiło webOSa w lutym 2013 roku, a już teraz przedstawia pierwsze produkty wyposażone w ten OS. Na razie niewiele wiadomo co dokładnie się kryje za tą próbą wskrzeszenia – z opisów na stoisku można dowidzieć się, że nowość ma zaoferować „proste połączenie z wieloma urządzeniami”, „łatwą nawigację” oraz „fun setup” – cokolwiek miałoby to oznaczać. Ciekawe co wyjdzie z tego mariażu? Pamiętam, że system był dostosowany do szybkiej nawigacji wieloekranowej (karty), był lekki, z przyjemną, czytelną grafiką i ogólne wyróżniał się wysoką ergonomią interfejsu. To cechy, które bardzo dobrze współgrają z wymaganiami na dobry interfejs telewizora. Kto wie? Może LG uda się „przy okazji” stworzyć wyróżniający się, wzorcowy smart TV? Na razie nikomu nie udało się stworzyć czegoś, co można uznać za właśnie wzorcowy interfejs dla telewizora. Większość rozwiązań tego typu ma wiele wad i w sumie niczym szczególnym się nie wyróżnia. To może webOS (a nie Android, nie Google) będzie tym, na co wszyscy czekają?

Nowe otwarcie Google? Moto X, Chromecast, Android oraz Google Glass

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
MotoX_ColorPinwheel

Patrząc na ostatnie premiery oraz porządkowanie własnego podwórka (aplikacje, system Android) przez Google naszła mnie następująca refleksja: wygląda na to, że internetowy gigant wyciąga wnioski z dotychczasowych porażek, niepowodzeń (Nexus Q, Google TV…), potrafi zdobyć się na pokazanie czegoś nowego, innowacyjnego, bez popełniania starych błędów. I nie chodzi tutaj o to, że nowe produkty stanowią jakiś przełom technologiczny (może poza Google Glass – choć to sprawa dyskusyjna), a raczej to, że każdy z nich wpisuje się w realne zapotrzebowanie rynku, otwiera realne możliwości sprzedażowe, może być (potencjalnie) kluczem do dużego sukcesu, sukcesu na dużą (globalną) skalę. Przesadzam?

Popatrzmy na nową Motorolę X. To telefon dla ludzi. Nie dla geeków, nie dla wielbicieli przeładowanych funkcjami „superfonów”. Ma wszystko czego potrzebuje przeciętny konsument, bez zbędnych dodatków. Jest kompaktowy (dla wielu idealny rozmiar), działa dwa razy dłużej na baterii niż topowe modele konkurencji (gigantyczny plus), a do tego ma dwie rzeczy, których nie oferuje nikt inny. Personalizację wyglądu (nie, nie ma tu „ściemy”) oraz integrację z Google Now w bliskiej ideałowi formie. Możliwość wyrobu kształtu, koloru, rodzaju materiału obudowy wraz z modyfikacją detali (fizyczne przyciski, niewielkie elementy np. obudowa optyki kamery etc.) pozwala na daleko idącą personalizację smartfona. Ludzie to lubią, bardzo lubią, chcą się wyróżniać, mieć możliwość dużego wyboru i Google im to daje. Co prawda na razie nie wszyscy mogą skorzystać z Moto Makera, ale (o ile Google sprawy nie odpuści) jest to jeden z elementów, który może zmienić reguły gry na rynku. Daleko idąca modyfikacja (grawerunek, faktura, dostosowanie poszczególnych elementów interfejsu by współgrały z wyglądem telefonu) to coś, czego nikt inny wcześniej, w takiej formie, nie oferował. I trudno się dziwić. W końcu w dobie globalizacji, masowej produkcji na taśmie (kontenery z Chin), takie rzeczy w praktyce były niemożliwe do zrealizowania. Google postanowiło zaryzykować. Produkcja telefonu odbywa się w Stanach (robocizna: 8-9$ vs 2-3$), rodzime fabryki dają możliwość szybkiej realizacji zamówień, nawet gdy są to setki różnych wzorów. Jak wyżej wspomniałem – nikt wcześniej na coś podobnego się nie zdecydował.

Moto X to także integracja Google Now, elektronicznego asystenta w najpełniejszej formie, dotąd niespotykanej w androidowych smartfonach. Sterowanie gestami (Samsung Galaxy S) to przy tym epoka kamienia łupanego. Po co machać ręką, gdy można wydać polecenia smartfonowi? W ten sposób nie tylko da się uruchomić aplikacje, uzyskać informacje, ale także via telefon sterować wieloma innymi urządzeniami (w niedalekiej przyszłości będzie to zapewne główny sposób kontrolowania domowej elektroniki, zastępujący tradycyjne, uniwersalne sterowniki), wykonywać złożone polecenia – telefon staje się terminalem obsługiwanym w najnaturalniejszy sposób… za pomocą głosu. Z tego co widać działa to o niebo lepiej niż w przypadku Siri. Bo działa, w przeciwieństwie do Apple, Google nie naobiecywało nie wiadomo czego, tylko konsekwentnie rozwija swoje technologie z dobrymi rezultatami. Poza tym Moto X to także bardzo dobra kamera – nie najlepsza (vide nowe Lumie), ale na tyle dobra, że dla większości konsumentów będzie wystarczającym powodem do nie zabierania ze sobą kompaktowego aparatu bądź kamery. A przecież właśnie o to tu chodzi. Dodajmy do tego znakomitego asystenta (możliwość wyboru spośród wielu scenariuszy aktywności telefonu), który jednocześnie pełni funkcję pomocy w nawigacji samochodowej (integrując funkcje telefonu). Asystent pilnuje aby nic nam nie umknęło, a jednocześnie w inteligentny sposób dopasowuje działanie do sytuacji (np. nie przeszkadza w kinie czy w drodze, podczas prowadzenia). Świetna rzecz. Aktywne notyfikacje to dokładnie takie notyfikacje, o jakie nam chodzi. Czarny ekran, niskie zużycie energii i  duża czcionka na ekranie blokady. Proste? Proste. Jedyny problem Moto X to cena. Jest za wysoka – w abonamencie trzeba zapłacić 199$ czyli mniej więcej tyle ile życzą sobie konkurenci za lepiej wyposażone smartfony. Jeżeli cena spadnie do poziomu 150$ wg. mnie będzie to murowany hit sprzedażowy. Sam bym sobie taki telefon kupił, bo po prostu jest idealnie dopasowany do moich wymagań. Jak widać – da się.

Chromecast, czyli jak to możliwe że nikt wcześniej na to nie wpadł?!….

» Czytaj dalej

Małe, czarne pudełko z XBMC? The Little Box

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
TLBB_player

Na polski rynek trafia nowy odtwarzacz multimedialny The Little Black Box (małe czarne pudełko) brytyjskiego producenta Azure Horizons Technology. Urządzenie korzysta z systemu Linux i sprawdzonego oprogramowania XBMC Media Center, które gwarantuje komfortową obsługę wszelkich plików multimedialnych znajdujących się na dyskach i komputerach sieciowych, w pamięciach USB oraz w internecie. Cena detaliczna odtwarzacza The Little Black Box wynosi 549 zł. 

Gwarantuje ono komfortową obsługę wszelkich plików multimedialnych znajdujących się na dyskach i komputerach sieciowych, w pamięciach USB oraz w internecie. Producent zadbał o pełną integrację oprogramowania ze sprzętem, przez co odtwarzacz jest w stanie uruchomić dowolne materiały audio i wideo (włączając w to obrazy ISO płyt Blu-ray) wraz z obsługą wielokanałowych formatów dźwięku kinowego. Dla wygody, do zestawu dołączony jest zaawansowany, radiowy dwustronny pilot zdalnego sterowania wyposażony m.in. w klawiaturę alfanumeryczną. Urządzenie może też być w pełni obsługiwane przez aplikacje uruchamiane na urządzeniach mobilnych. System automatycznie kataloguje, pobiera i uzupełnia informacje o filmach na podstawie danych z internetu, odnajduje zwiastuny, okładki i inne informacje, pozwalając użytkownikowi skupić się na istocie multimediów – czystej radości ze słuchania i oglądania.

Rozwijane od wielu lat oprogramowanie XBMC wyznacza obecnie standardy w zakresie optymalnego zarządzania oraz obsługi plików multimedialnych i zasobów sieciowych. Niezależność od komputera PC i integracja oprogramowania z odtwarzaczem multimedialnym otwiera przed użytkownikami nowe możliwości dostępu i katalogowania zbiorów, wprowadza bardzo atrakcyjną formę prezentacji zasobów przy zachowaniu intuicyjnej i szybkiej obsługi, także przez niezawansowanych użytkowników.

» Czytaj dalej

Samsung kupuje Boxee

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
boxeelg1

Boxee to nie tylko oryginalny odtwarzacz sieciowy, który pojawił się na rynku kilkanaście miesięcy temu. To przede wszystkim oprogramowanie, platforma multimedialna oparta na serwisach / usługach chmurowych, software wpisujący się w koncepcję SmartTV. Sam odtwarzacz sprzedawany był za 99$ i nie zrobił jakiegoś oszałamiającego sukcesu. W przypadku software było nieco inaczej. Było ono dość popularne, producent całkiem nieźle konkurował z innym, alternatywnym softwarem tego typu – XBMC. Boxee zostało kupione za niespełna 30mln $. Wiadomo, że duża część pracowników otrzymała wypowiedzenia. Nie wiadomo, czy Samsung będzie zainteresowany kontynuowaniem sprzedaży kupionych produktów pod org. nazwą, czy też po prostu wykorzysta rozwiązania, pomysły w swojej platformie SmartTV? Jednym z ciekawszych elementów, które kupiono jest Cloud PVR – czyli chmurowa przestrzeń na nagrania (z TV) bez limitów pojemnościowych za 10$ miesięcznie. Niewykluczone, że w wybranych lokalizacjach Samsung wprowadzi podobne rozwiązanie. Dotychczasowi użytkownicy muszą jednak pogodzić się z faktem wygaszenia usługi. Czy Boxee definitywnie zniknie z rynku? Wygląda na to, że jest to bardzo prawdopodobne.

Androidowy SmartTV z adaptera HDMI

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
GOCLEVER_nanoDROID_X1_2

Firma GOCLEVER wprowadziła do oferty urządzenia o nazwie nanoDROID – są to odtwarzacze multimedialne, podłączane do portu HDMI. Dzięki nim możemy przekształcić dowolny telewizor czy monitor wyposażony w to złącze we wszechstronny „kombajn” multimedialny z Androidem, który można wykorzystać do odtwarzania filmów, muzyki i zdjęć (zarówno z dysku USB, jak z Internetu), surfowania po Internecie czy uruchamiania aplikacji, w tym również gier. Miniaturowy nanoDROID X1 (mierzy 88x26x8 mm i waży 85 g) wyposażony jest w procesor Allwinner A10S Cortex A8 1GHz orazszybki układ graficzny Mali400 – takie połączenie świetnie sprawdzi się podczas odtwarzania filmów (również Full HD), a także uruchamiania aplikacji czy gier. Druga konstrukcja przeznaczona jest dla osób ceniących sobie jeszcze wyższe parametry. Rozbudowany GOCLEVER nanoDROID X2 charakteryzuje się mocniejszym, dwurdzeniowym CPU RockChip RK3066 1.6GHz Cortex A9, 1GB RAMu oraz slotem na karty microSD (do 32GB). Cenę najnowszych multimedialnych odtwarzaczy GOCLEVER ( z pilotem w zestawie) ustalono na 199 zł brutto (X1) oraz 259 zł (X2). 

» Czytaj dalej

Światowe hity, ambitne polskie i europejskie kino w aplikacji Andrino Play na Samsung Smart TV

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
screen1

Dzięki aplikacji Andrino Play, użytkownicy telewizorów Samsung Smart TV z serii E oraz F mają teraz jeszcze większy dostęp do bezpłatnych filmów w usłudze wideo na żądanie (VoD). Oferta zawiera zarówno światowe hity, jak i nagradzane na festiwalach ambitne polskie i europejskie kino, a także ciekawy wybór filmów dla dzieci. Aplikacja oferuje aktualnie ponad 500 filmów i będzie na bieżąco uzupełniana o nowe tytuły. Dzięki tak bogatej ofercie każdy widz znajdzie odpowiadające mu tytuły.

Interfejs aplikacji jest podzielony na zakładki: Animacja, Biograficzny, Bollywood, Deserek.tv, Dokument, Dramat, Familijny, Fantasy, Historyczny, Horror, Instruktażowy, Komedia, Melodramat, Muzyczny, Obyczajowy, Przygodowy, Sensacyjny, Thriller i Wojenny. Dzięki temu użytkownicy Samsung Smart TV szybko znajdą interesujące ich pozycje. Panel użytkownika umożliwia też łatwe sortowanie, wyszukiwanie i tworzenie własnych list ulubionych filmów. Ponadto, funkcja zapisu ostatniej sekwencji, zapewnia możliwość łatwego powrotu do momentu, na którym przerwano oglądanie ostatniego filmu. Oferta aplikacji to obecnie m.in. Oscarowe produkcje z ostatnich lat, bezpłatnie dostępne w Andrino, jak np.: „Zatoka Delfinów” (Oscar 2010), „Pożegnania” (Oscar 2009), „Cichy Chaos” (Oscar 2009) czy słynne „Milczenie Lorny” braci Dardene (3 Oscary 2009).

Samsungowy SmartTV rośnie (w Polsce) w siłę!

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
samsung-2012-4

Prawie o 700 procent w porównaniu z 2011 wzrosła w 2012 roku liczba uruchomień lokalnych aplikacji na platformie Samsung Smart TV. W tym czasie prawie o 300 procent wzrosła też liczba aplikacji polskojęzycznych. Rosnąca w tak szybkim tempie popularność Samsung Smart TV i dostępnych na niej lokalnych aplikacji jest wynikiem coraz lepszej znajomości platformy Smart TV wśród Polaków.

Całkowita liczba uruchomień aplikacji polskojęzycznych w interfejsie użytkownika Samsung Smart TV – Smart Hub, wzrosła z kilku milionów w 2011 roku, do kilkunastu w 2012, czyli o około 700 procent. Siedmiokrotny wzrost uruchomień  aplikacji lokalnych oznacza, że Polacy korzystają z zasobów Samsung Smart TV coraz chętniej i zaakceptowali nowy sposób korzystania z telewizora podłączonego do Internetu. Jednym z powodów jest stale rosnąca liczby aplikacji lokalnych. Aktualnie jest ich już 70*. Oznacza to wzrost aż o 268% w porównaniu z rokiem 2011, kiedy to  było ich 19. Obecnie użytkownicy w polskojęzycznych i globalnych aplikacjach mają do dyspozycji tysiące filmów, seriali, programów w serwisach wideo, a ponadto aplikacje informacyjne, edukacyjne, lifestylowe oraz gry i aplikacje społecznościowe, takie jak  Facebook czy YouTube.

» Czytaj dalej