Autor: Antoni Woźniak
|
Kategoria: Aktualności, Handheldy, smartfony
|
| Źródło:
engadget
Wyniki firmy, do niedawna potentata na rynku mobilnym, są bardzo kiepskie. Ostatnio agencje ratingowe wystawiły Nokii najgorszą w historii przedsiębiorstwa ocenę BB+ (to już poziom śmieciowy). Nokia traci udziały na rynku, spada sprzedaż, rosną straty, a to oczywiście nie pozostaje bez wpływu na to, w jaki sposób oceniana jest obecna polityka zarządu z prezesem Stephenem Elopem na czele. Jeden z byłych dyrektorów firmy mocno skrytykował dzisiejszy kurs, który sprowadza się do postawienia wszystkiego na jedną kartę: na Windowsa Phone. To jest być, albo nie być Nokii, która uzależniła swoją przyszłość od popularyzacji jakby nie patrzeć specyficznego systemu, jakim jest produkt Microsoftu, OSa który musi zmierzyć się z morderczą konkurencją ze strony gigantów: Androida oraz iOSa. Patrząc na pozycję WP trudno być jednak optymistą. Mobilny system MS ma 3-4% udziały na rynku, nie stanowi zatem na razie realnej alternatywy dla wyżej wymienionych konkurentów. W przypadku Microsoftu, Windows Phone to ważny, ale nie jedyny i zapewne nie najważniejszy z produktów w portfolio firmy. Mówiąc brutalnie, MS jakoś sobie poradzi, w razie rynkowej klapy WP, w przypadku Finów będzie to oznaczało najprawdopodobniej upadek firmy.
Krytycy podnoszą zarzut o bardzo ryzykownej strategii Elopa, która przyczyniła się do gwałtownej utraty pozycji Nokii na rynku (szczególnie bolesna jest utrata udziałów w segmencie prostych telefonów, głównie na rzecz Androida). Elop miał zagwarantować sukces na polu smartfonów, czyli tam gdzie Nokia „miała pod górkę”, oferując przestarzałego Symbiana. Jednak ten przestarzały Symbian, mimo że nie mógł konkurować jak równy z równym z Androidem czy iOSem, miał (jeszcze ma, choć ten rok ma być ostatnim, w którym oferowane jest pełne wsparcie oraz kontynuowany rozwój oprogramowania) parę zalet, z których bodaj najważniejszą był ogromny rynek z dużą liczbą aktywnych developerów, dodatkowym plusem był gotowy kanał dystrybucji treści oraz spora baza oprogramowania. To wszystko zostało spisane na straty. Podobnie MeeGo (który ma podobno powrócić), mogący stać się alternatywą dla mobilnego systemu Google. Oczywiście utrzymywanie kilku mobilnych OS trudno by uznać za racjonalne, ale też nikt nie kazał Nokii (a może właśnie odwrotnie, kazał?) rezygnować z rozwoju innego, stanowiącego swoiste zabezpieczenie, systemu. ‘Firma co prawda chwali się dobrymi wynikami (odnośnie sprzedaży modeli Lumia), ale jakoś mało precyzyjnie się chwali, nie podając żadnych dokładnych danych. Jeszcze parę takich miesięcy i może się okazać, że Nokia stanie na krawędzi bankructwa.