LogowanieZarejestruj się
News

Parę słów o Audio Show 2012

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Audio Show 2012 (2)

Tegoroczna edycja była – patrząc przez pryzmat wystawców oraz odwiedzających – wg. mnie skromniejsza od zeszłorocznej.  Niektóre salki świeciły pustkami, brakowało co najmniej kilku wystawców. Gdzie się podział Linn? Nie widzieliśmy także serwerów muzycznych Olive, znakomitego Aurendera…, nie było także Xindaka i mógłbym pewnie jeszcze paru innych nieobecnych wymienić, także ludzi jakby mniej (sobota). To takie spostrzeżenia na gorąco. Miałem w tym roku precyzyjny plan, do kogo, gdzie się udać, z kim porozmawiać i kogo posłuchać. Organizator zachęcał do przynoszenia własnej muzyki, w związku z czym, w większości sal stał jakiś odtwarzacz płyt kompaktowych, bo raczej (o dziwo) ludzie z pendrive’em nie przychodzą, jak już ktoś chce puścić coś swojego – na tacce ląduje kompakt. Dziwne, wygodniej byłoby z pamięcią przenośną, ale widać siłę przyzwyczajeń… poza tym pendrive, jakoś tak głupio (zapewne chodzi tutaj o blokadę psychiczną, w końcu żeby zobaczyć co tam na dysku/pendive trzeba sięgnąć po tablet, względnie wyszukać coś na komputerze). Oczywiście nie oznacza to wskrzeszenia fizycznego nośnika – zmierzch płyty kompaktowej to niezaprzeczalny fakt. Wystarczy popatrzeć na źródło – dominacja przetworników cyfrowo-analogowych, USB DACów (z komputerem na podorędziu), odtwarzaczy sieciowych oraz serwerów muzycznych jest bezdyskusyjna.

Co prawda standardem jest zazwyczaj przetwornik (nierzadko zintegrowany z wzmacniaczem, rzadziej z odtwarzaczem CD), jednak odtwarzanie za pośrednictwem sieci, muzyka z pliku to teraźniejszość oraz przyszłość branży. W wielu miejscach grał, albo przynajmniej stał, jakiś gramofon – pisaliśmy o tym przed rokiem, dwa lata temu… renesans czarnej płyty to z jednej strony promil w ogólnej sprzedaży muzyki, z drugiej moda która utrzymuje się od paru sezonów, sprzedaż rośnie, paru – nazwijmy ich – masowych producentów gramofonów (Rega, Pro-Ject etc.) notuje bardzo dobre wyniki. Czy kompakt czeka to samo, czytaj, odkrycie po latach w formie sentymentalnego powrotu do retro? Trudno powiedzieć, bo od strony obsługi CDA jest bliższe plikom – winyl to jednak zupełnie odmienny sposób konsumowania muzyki. Być może historia się powtórzy, w końcu coś się na polu doskonalenia dźwięku ze srebrnego krążka dzieje – ostatnio Sony zapowiedziało wydanie 150 albumów w Blu-Spec 2 (nowa technologia, pozwalająca na odczyt z każdego odtwarzacza CD, gwarantująca znacznie lepszą jakość dźwięku w porównaniu ze standardową płytą). Tak czy inaczej, jak przeczytacie poniżej, komputerowe audio, sieć jest dzisiaj oczywistym wyborem… zaproszenie Chrisa Connakera na AS doskonale to obrazuje. Seminarium twórcy Computeraudiophile to jeden z powodów, dla których pojawiliśmy się w Warszawie. Poniżej krótka relacja z imprezy, wybrane ciekawostki, parę interesujących wypowiedzi producentów/dystrybutorów…

Chris Connaker
Dlaczego zaczynam od seminarium? Z dwóch powodów. Po pierwsze zaproszenie guru od Audio PC w ładny sposób obrazuje zmiany jakie zachodzą w branży. Dzisiaj już nikt nie pyta – dlaczego komputer, dlaczego muzyka z pliku, dlaczego Internet. To główny nurt i chyba nikt nie ma odnośnie tego żadnych wątpliwości. Spotkanie było bardzo ciekawe, choć Chris nie powiedział niczego odkrywczego, starał się raczej nakreślić jak to jest z tym graniem z komputera/serwera, przybliżyć tematykę, jednocześnie przekonać zgromadzonych (szczególnie tych wątpiących), że obecnie rzecz nie wymaga żadnej tajemnej wiedzy, że obsługa wielu najnowszych urządzeń jest banalnie prosta. Ogólnie, z wypowiedzi twórcy Computeraudiophile, płynie jeden wniosek – bez względu na platformę, na sposób w jaki odtwarzacie muzykę z plików, ważne jest zwrócenie uwagi na dwie sprawy. Po pierwsze i z punktu widzenia jakości, najważniejsze, dźwięk musi być zgodny bitowo, musi być bitperfect. To niby oczywiste, ale jednocześnie ten element stanowi pewne wyzwanie dla użytkownika, który porzucił dotychczasowe źródła „przesiadając się” na odtwarzanie z komputera. Chris przybliżył temat, opowiedział o dostępnym na rynku oprogramowaniu (zarówno dla PC/Win oraz MacOS) oraz rozwiązaniach sprzętowych. Mówił o tym co, gwarantuje, wymusza przesył dźwięku w trybie bitperfect. Bardzo mocno akcentował (to ta druga sprawa) prostotę obsługi – przyjazny interfejs, w tym ogromne zalety korzystania z dotykowych ekranów w handheldach. Niestety, nie udało się organizatorom uruchomić projektora (dodatkowo mała sala w Bristolu stanowiła spore ograniczenie – mogła przyjąć stosunkowo niewiele zainteresowanych osób, organizator powinien pomyśleć nad zapewnieniem lepszych warunków na przyszłość), a co za tym idzie Connaker nie mógł posiłkować się podczas seminarium przygotowaną prezentacją. Dość szybko można było rozpocząć zadawanie pytań, co zresztą było esencją tego spotkania, przyniosło najwięcej ciekawych informacji.

Connaker to swój chłop! Bez zadęcia, bez udowadniania czegoś… czego udowodnić się nie da, odpowiadał na pytania, wywołując od czasu do czasu pewną konsternację. Po pierwsze Chris wyraźnie podkreślił, że w ślepym odsłuchu skompresowane i nieskompresowane źródła niekoniecznie będą się różnić na tyle, żeby móc to bez pudła odgadnąć, określić. Po drugie ktoś, kto mówi o wyższości WAV nad FLAC nie wie co mówi - prelegent wyraźnie podkreślił, że FLAC to obecnie jedyny sensowny format, bo daje nieograniczone możliwości edycji, można dowolnie modyfikować metadane, co w przypadku WAV jest bardzo utrudnione. Dodatkowo podkreślił, że zwyczajnie, dla niego nie ma żadnej różnicy w brzmieniu obu formatów.  Po trzecie wszelkie egzotyczne formaty (DXD/DSD) to fajna sprawa, ale pozostanie absolutną niszą i nie ma co robić sobie nadziei, co do pojawienia się tego w szerokiej dystrybucji. Śliski temat rodzaju interfejsu (oraz okablowania), który wypłynął oraz różnic w brzmieniu w zależności od trybu (via USB adaptywny vs. asynchroniczny) został przez Chrisa dość jednoznacznie wyjaśniony – jako inżynier nie widzi w przypadku transmisji różnić (to odnośnie kabla, co się tyczy interfejsu widzi, choć zastosowanie konwerterów cyfrowych nie tylko rozwiązuje sprawę, ale wręcz gwarantuje świetne efekty).

Różnicę robi zasilanie (PSU, komputer), lepsze jest strumieniowanie za pośrednictwem kabla, LANu (gwarancja, pewność działania), poza tym nie stawiałby także ołtarzyka któremuś z wyżej wymienionych trybów – zdarzają się urządzenia znakomicie grające, pracujące w trybie adaptywnym. Nie widzi także problemu z wykorzystaniem złącza optycznego do transmisji dźwięku (w wielu publikacjach, opiniach kształtuje się pogląd o sporej degradacji dźwięku za pośrednictwem interfejsu światłowodowego). Jego zdaniem, ma on jedną niezaprzeczalną zaletę – niewrażliwość na zewnętrzne zakłócenia, możliwość bezstratnego przesyłu danych na duże odległości.

Zadałem pytanie na temat usług strumienowych (Spotify, Deezer, MOG…) – jaką przyszłość widzi przed tego typu dystrybucją muzyki, czy można w przyszłości liczyć na pojawienie się bezstratnego dźwięku w serwisach streamingowych. Odpowiedź była następująca – Connaker nie tylko podkreślił że to fantastyczna sprawa, że uwielbia w ten sposób słuchać muzyki, że potencjał tego typu usług jest gigantyczny. Uważa, że (zgodziliśmy się co do tego) nie ma szans na hi-res, że bezstratny dźwięk pewnie się pojawi (być może w formie jakiegoś superpremium?) oraz potwierdził to, co stanowi największą barierę w polepszaniu jakości – (mówiłem o szybkim drenażu baterii) – to element nie do przeskoczenia. Nawet gdyby pliki hi-res stanowiłyby niezwykle silny magnez przyciągający klientów (co nie wydaje się prawdą – zresztą Chris o tym też mówił, większości ludzi wystarcza skompresowana stratnie muzyka, czy nam się to podoba, czy nie) to i tak przemysł tego nie przeskoczy… dzisiaj walczy się o każdy mA, o to by sprzęt mobilny mieścił się w standardzie dobowego czasu użytkowania. Tak czy inaczej widać zdroworozsądkowe, otwarte i bardzo ujmujące podejście Connakera do omawianych kwestii – w trakcie odpowiedzi na jedno z pytań dotyczących „geekowych” problemów (uzyskania jak najlepszej jakości) usłyszeliśmy drobną dygresyjkę na temat systemu, który często gra w mieszkaniu Chrisa – to NAD Viso One – bezprzewodowy głośnik/stacja muzyczna dla handheldów. I nie byłoby w tym nic „zdrożnego”, gdyby nie fakt, że takie bezkrytyczne słuchanie odbywa się za pośrednictwem interfejsu Bluetooth ;-) No dobrze, i co z tego? Kogo to obchodzi? Ważne, że gra sobie w tle muzyka, a łatwość obsługi jest fenomenalna.

Connaker podkreślał parę razy, że dla niego niebywale ważna jest łatwość obsługi, że właśnie możliwość dostępu do muzyki wszędzie, do całego zbioru, z pełną informacją, z okładkami, z prostą nawigacją (za pomocą dotykowego ekranu) to coś, co najmocniej przemawia za nowym sposobem konsumowania muzyki. Jego zdaniem to właśnie ten aspekt jest kluczowy (dla użytkownika), jakość – ważna – stanowi dopełnienie wrażeń płynących ze słuchania ulubionych albumów zapisanych w plikach. Trudno polemizować, choć widać było po pytaniach, że uczestnicy zaliczają się głównie do podkategorii geeków (na pewno poziom merytoryczny pytań był wysoki, zresztą widać to było po odpowiedziach, parę razy Chris o tym wspominał, wręcz uchylał się od odpowiedzi, mówiąc że to temat rzeka, na inną dyskusję…).

 

Na zakończenie tego wątku, co poleca guru od Audio PC? Po pierwsze dedykowany sprzęt – komputer, szczególnie ten z Windowsem, służący tylko i wyłącznie odtwarzaniu muzyki. W sytuacji, gdy będziemy mieli uniwersalną maszynę, która służy nam do wszystkiego, wcześniej czy później natrafimy na problemy. Platforma Mac daje pewną przewagę nad PC (zamknięty ekosystem), jednak autor seminarium podkreślał, że nie ma większego znaczenia czego konkretnie używamy (wspomniał o serwerach muzycznych CAPS, które promuje u siebie, o Aurenderze czyli linuksowym PC, który gra jak marzenie), ważne żeby to odpowiednio skonfigurować i aby sprzęt był dedykowany audio. Wśród oprogramowania wymienił mało popularny u nas JRiver Media Center. Na pytanie o bardzo u nas popularnego foobara, odpowiedział że to fajny program, ale dla geeków, że ma dość skomplikowany, mało atrakcyjny interfejs i że nie da się sterować nim za pośrednictwem handhelda (da się, choć nie jest to tak proste i oczywiste jak w przypadku konkurencji). W przypadku MacOS X bez zaskoczeń: Amarra, Pure Music, Audirvana… ale też, co warte podkreślenia, Chris wymienił tanią wtyczkę dla iTunes – aplikację Bitperfect, która świetnie się sprawdzi, szczególnie gdy jesteśmy przyzwyczajeni do muzycznego kombajnu Apple. Temu ostatniemu, zresztą, poświęcił nieco czasu (dla nas to trochę egzotyka – większość osób obecnych na sali używa do odtwarzania muzyki PC-tów z Windowsem), punktując słabe strony aplikacji (od strony jakościowej, braku możliwości ustawienia przez użytkownika parametrów odtwarzania). Bardzo mocno akcentował kwestię wsparcia – generalnie wybierajmy tych producentów, którzy odpowiadają na korespondencję i szybko reagują. Jak ktoś nie spełnia tego wymogu, nie jest wart zainteresowania. W przypadku PC Audio, gdzie wszystko bardzo szybko się zmienia, to warunek kluczowy.

Podsumowując – warto było przyjść i posłuchać. I nie chodzi tutaj nawet o jakieś nowe informacje, o rzeczy które byłyby jakiś odkryciem, w końcu było to seminarium dla wszystkich, a nie dla osób z doktoratem z PC Audio, głównie mam tutaj na myśli poznanie opinii autora, jego podejścia do tematyki, do muzyki, do całokształtu. Connacker patrzy na to wszystko bardzo po ludzku, nie stara się komplikować (wręcz przeciwnie – i chwała mu za to), twierdzić i przekonywać o wyższości czegoś, co trudno udowodnić (bądź nie sposób udowodnić). Prostota, łatwość obsługi oraz brak – jakże częstego w środowisku audiofilskim – voodoo. Zasilanie? Ważne (DAC-komputer). Zgodność bitowa? Ważna. Interfejs, soft i hardware? Twój indywidualny wybór, w wielu wypadkach możesz cieszyć się świetnym brzmieniem za bardzo niewielkie pieniądze (a nawet za darmo). Chris słucha na okrągło MOGa, mówi że to wciąga. Rozumiem go, słucham Deezera, wciąga tak mocno, że czasami nie chce się odpalić systemu, podłączyć DACa, słuchać hi-resu. Cóż poradzić, taka już jest ta ludzka natura ;-)

Pylon Audio
Dłuższą chwilę rozmawiałem z Panem Mateuszem Jujką. Firma rozwija się, mają wiele pomysłów, w tym takie które będą dla wielu zaskakujące (elektronika). Powiem tak – trzymam kciuki za powodzenie tych planów, bardzo podoba mi się podejście tego producenta do klienta, do rynku. Promowano Topazy (w tym bardziej kompaktową wersję 15), które grały w sali wypełnionej po brzegi odwiedzającymi imprezę. Widać, że te kolumny podobają się słuchającym, z zasłyszanych rozmów wyłania się obraz produktu, który nie tylko warto przesłuchać, ale który warto uwzględnić na liście zakupowej. Jako że firma ma sporo wspólnego (geneza) z branżą meblarską, nie dziwi chęć wprowadzenia na rynek akcesoriów (standy, stroje akustyczne…). Bardzo dobry pomysł, bo kupujemy także wzrokiem, kolumny – jak podkreślałem w swoich recenzjach – są ładne, a uzupełnienie oferty o ważne elementy, pozwalające na wykorzystanie w 100% możliwości systemu to logiczny krok, przemyślana decyzja (można wydać fortunę na sprzęt, umieścić go w jakiś szklanym czy betonowym pomieszczeniu i uzyskać w konsekwencji figę z makiem). Dobrze, że Pylon wchodzi na rynek kina domowego – większość klientów szuka produktów uniwersalnych, często głównie pod kątem kina (muzyka jest niejako przy okazji). Cieszy, że wybierając z oferty polskiego producenta, nie tylko łupnie i huknie, ale jak już zagra jakiś album to, co wrażliwsi zauważą, jak ważną częścią naszego obcowania z kulturą jest to, co płynie do naszych uszu. To co polskie naprawdę może być nie tylko dobre, ale po prostu dużo lepsze od tego, co proponuje zagraniczna konkurencja. Wystarczy popatrzeć na cenniki, posłuchać i w efekcie wybrać niekoniecznie znaną na rynku, od wielu lat promowaną markę, która niejednokrotnie „jedzie na opinii”, niczego sensownego nie prezentuje, poza… marką, znaczkiem.

W przypadku audio jest jeszcze jeden aspekt – „bardzo niska cena nie może zagrać”. To kompletna bzdura, bo oczywiście, nierzadko tanie = tandetne, dużo gorsze, ale nie zawsze tak jest! Nigdy nie można czynić zarzutu, czy wręcz deprecjonować jakiegoś produktu tylko dlatego że …cena jest wg. jakiegoś absurdalnego kryterium, za niska (bo jak gra, to musi być drogo, najlepiej bardzo drogo). Jeżeli na rynku pojawiają się znakomite kolumny w cenach 1000, 2000, 3000 złotych, jeżeli można kupić DACa który zje na śniadanie źródło za kilkanaście tysięcy, sam kosztując niecałe dwa tysiące to… wypada tylko się cieszyć, bo popularyzacja dobrego niesie ze sobą same korzyści, a jak wiadomo możliwości przeciętnego konsumenta w Polsce są dużo mniejsze od odpowiednika w bardziej dostatnich krajach. Przepraszam, za tę drobną dygresję, ale czasami jak się usłyszy niektóre wypowiedzi osób z branży, robi mi się słabo.

 

Pylon dowodzi, że da się. Opisywałem wrażenia domowników, znajomych, którzy byli pod wrażeniem słuchanych głośników. Czy to Perły, czy Topazy zawsze słyszałem – ładnie to gra, a parę osób wyraźnie nadużywało gościnności (swoje płyty przynieśli, wiele płyt znaczy się) i trudno było się ich pozbyć ;-) . Poważnie – kiedy widzę reakcję, szczególnie kogoś kto rzadko uzewnętrznia emocje, reakcję która niejako potwierdza to o czym pisałem, widzę jaką przyjemność sprawia mu obcowanie z muzyką to jest to dokładnie to, co stanowi esencję tego, czym się zajmuję. Wielka satysfakcja, ale też po prostu radość, że pasja, że miłość do muzyki może znaleźć ujście dzięki dwóm, stojącym na podłodze, względnie wybebeszonej przez dzieci komodzie, kolumnom. Nie przesadzam, tak to po prostu widzę, tak to czuję. U nas kolumny Topaz otrzymały wyróżnienie – produkt roku – nie miałem żadnych wątpliwości ogłaszając tegorocznego zwycięzcę.

Oppo
Dłuższą chwilę rozmawiałem z przedstawicielem dystrybutora tych – co tu ukrywać – rewelacyjnych odtwarzaczy. Promowali nową generację, modele które zastępują świetnie przyjęte (także na naszym rynku) odtwarzacze 93/95. To sprzęt droższy od standardowych odtwarzaczy Blu-ray, ale patrząc przez pryzmat imprezy, hi-endu tani jak barszcz. Dwa nowe urządzenia (modele 103 oraz 105) nie tylko oferują mnóstwo możliwości, ale przede wszystkim są nie do pobicia (na swoim pułapie cenowym) w zakresie jakości obrazu i dźwięku. Szczególnie ten ostatni aspekt przedstawia się imponująco (model 105 ma jeszcze bardziej zaawansowany tor analogowy w porównaniu do świetnych komponentów zamontowanych w modelu 95). Mówiliśmy sporo o modyfikacjach (dziwiłem się, że producent sam nie chce takowych wprowadzić na rynek – myślę tutaj o modelu niższym, poddawanym przebudowie przez specjalistów z NuForce, ModWright`a…), o 4K (branża mocno pracuje nad standaryzacją – jest mnóstwo rzeczy do ustalenia, ale jak zapewniał mnie rozmówca, wiele się dzieje w temacie), o wyciągnięciu audio via HDMI (na razie brakuje DACów pozwalających na pełne wykorzystanie sprzętu w roli transportu grającego w ramach tego interfejsu).

Zdaniem obu Panów (drugi prezentował system dźwiękowy), z którymi rozmawiałem, można pokusić się o budowę superminimalistycznego systemu opartego na Oppo oraz aktywnych głośnikach (w przypadku niższego modelu, takich z DACiem – pojawiły się już takie modele na rynku). Zresztą podczas AS grał właśnie taki system złożony z dwóch, aktywnych, produkowanych w Polsce kolumn podłogowych (potężny dźwięk). W kinie na pewno będzie super, z muzyką trudno ocenić – pomieszczenie było za małe, żeby móc cokolwiek sensownego stwierdzić. Tak czy inaczej, Oppo przez cały czas się rozwija, pracuje nad kolejną generacją, a wszystkie informacje o tym co będzie… bardzo skutecznie zachowuje dla siebie. O nowych modelach (szczegóły techniczne) dystrybutor dowiedział się na trzy dni przed prezentacją. Podkreślano bardzo dobre wsparcie i dopracowanie produktu, który przed wejściem na rynek, musi działać bez zastrzeżeń. Miła odmiana, patrząc na dzisiejsze standardy w tym względzie (choć w przypadku Oppo pamiętam, że sprzęt przykładowo miał zaraz po premierze problemy z… mp3, ale szybko je usunięto).

HiFiMan będzie…
Pojawiły się pewne problemy na linii producent – dystrybucja, ale na szczęście to już przeszłość. Dodatkowym plusem jest to, że naszemu rodzimemu dystrybutorowi (RMS) udało się utrzymać dobre warunki… nie trzeba będzie podnosić cen, poza tym pojawią się nowe produkty. Pan Andrzej wspominał między innymi o nowym wzmacniaczu/DACu HiFiMana (sprzęt będziemy dokować w specjalnej stacji), który ma zawierać w sobie technologie, elementy ze sprzętu wartego 150 000 dolarów. Brzmi nieźle, szczególnie w kontekście ceny, u nas będzie to ok. 7000-8000 złotych. Na rynek trafią nowe słuchawki, w tym oczekiwany model HE-400. Posłuchaliśmy także kolumn Indiana Line. Włoski pomysł, konotacje car-audio (wcześniej specjalista w tej dziedzinie, współpracował ze znanym studiem stylistycznym Pininfarina), bardzo dobra jakość wykonania. Dźwięk? Chętnie sprawdzimy u nas. Konstrukcje z bass-refleksem od frontu, gra – jak mówił rozmówca – bardzo dobrze np. z elektroniką od NADa. Jako, że taką właśnie dysponujemy, liczymy na piękne zgranie i granie :-)

 

Pełnozakresowe kolumny, egzotyczna elektronika
Chwilę porozmawiałem z dystrybutorem (GFmod) takich marek  jak Calyx, M2Tech, Beresford, Burson Audio etc. Firma specjalizuje się w urządzeniach (głównie mówimy tutaj o DACach, względnie wzmacniaczach słuchawkowych) wcześniej mało znanych producentów nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Testowaliśmy parę produktów z oferty, widzieliśmy nowe urządzenia (w tym miniaturowe przetworniki Calyksa). Dystrybutor ma żyłkę edukacyjno-popularyzatorską, chce przekonać nieprzekonanych o zaletach wysokiej klasy przewodów służących do transmisji sygnału audio (wypożyczając je do testów)… głównie chodzi o kable USB. Nie jestem zwolennikiem opinii o ważnym, czy nawet krytycznym dla brzmienia, czynniku wynikającym z zastosowania tego typu okablowania. Rozumiem, że w systemach hi-endowych, tam gdzie – jak podkreślają recenzenci – chodzi najczęściej o 10-15% „lepiej”, takie elementy mogą być ważne, może nawet kluczowe, kiedy chodzi o niuanse. Tak czy inaczej, na rynku pojawia się coraz więcej przewodów dedykowanych, kabli o oryginalnej konstrukcji. W ofercie GFmod znajdziemy parę kabelków, pojawią się niebawem nowe… Oferowane przez firmę urządzenia grały z pełnozakresowymi (szerokopasmowymi) kolumnami Bodnar Audio. To polski producent z Katowic, który produkuje bardzo ciekawe, oryginalne, niebanalne w formie głośniki, które prezentują się jak milion dolarów, a kosztują ułamek tej sumy. Niestety nie miałem czasu by przysiąść, poza tym na Audio Show, jak wiele razy mówiłem trudno o dobre warunki – po prostu salki (szczególnie w Sobieskim) są za małe. Tak czy inaczej, podobało mi się połączenie czegoś co nierzadko mocno egzotyczne (japońska Musica, w ogóle GFmod stawia mocno na producentów z Azji – jest Korea, jest Australia…) z  bardzo, właśnie, egzotycznymi kolumnami. Taka, spójna ekspozycja bardzo mi się podoba. Doskonały pomysł!

 

Hi-End, czyli najdro… co najlepiej zagrało
Będę się niestety powtarzał, poza tym muszę na wstępie tego akapitu wspomnieć, że miałem bardzo mało czasu i wielu rzeczy na pewno nie zobaczyłem, nie posłuchałem (tego, zapewne, mając czasu znacznie więcej i tak bym nie zrobił). Tak czy inaczej podobnie jak w zeszłym roku, jeżeli już miałbym wydać górę pieniędzy na kolumny, wybrałbym produkty Wilson Audio. Skromnie, wybrałbym te najmniejsze, np. model Sophia lub nieco większy Sasha, które grają według mnie fenomenalnie. Nie pamiętam w której z sal odbywał się pokaz, ale pamiętam instrument (czy dwa, bo był ten reprodukowany i ten co stał w pokoju) – fortepian. To był fortepian (kolumny) i to tak pięknie grający fortepian (kolumny), że z żalem opuściłem salkę przed zakończeniem pokazu.

W sali, która rok wcześniej gościła szkockiego Linna, prezentował się Devialet (podłączony do Wilsonów). Pisałem o tym urządzeniu przed rokiem, o zachwytach dotyczących sprzętu, który wyznacza poniekąd nową erę w źródłach audio. Przypomnę tylko, ze chodzi o odtwarzacz sieciowy oraz wzmacniacz oraz preamp cyfrowo-analogowy oraz przedwzmacniacz gramofonowy oraz… tak, tak to kompletny system w jednej, lśniącej, aluminiowej obudowie. Wzmacniacze pracujące w klasie D, strumieniowanie via WiFi (w tym wypadku producent nie boi się bezprzewodowego interfejsu i to właśnie WiFi jest głównym medium dla dźwięku) oczywiście obowiązkowe sterowanie za pomocą komputera/handhelda. Cena, jak na wszystko w jednym, może nie okazyjna, ale dla osób szukających coś z zakresu Hi-Endu przystępna – sprzęt kosztuje bowiem ok. 50 000 złotych. Jeżeli wybierzemy się do sklepu, z myślą o zakupie poszczególnych komponentów (z wysokiej półki) to te 50 000 na pewno nam nie wystarczy. Tutaj (co warte podkreślenia) wystarczą tylko dwa ogrodowe węże (przewody głośnikowe) i już można grać. Oszczędności na okablowaniu, akcesoriach, rozbudowanej instalacji zasilania są oczywiste. No dobrze, ale miałem pisać o tym, co najlepiej zagrało. Gramofonów nie słuchałem, lampy (w sensie idę i szukam w pełni lampowego toru) też tym razem prawie że pominąłem, choć jak wiadomo lubię…

Devialet to bez wątpienia jedno z najlepiej brzmiących źródeł cyfrowych. Lubię prostotę, doceniam krótką drogę jaką musi pokonać sygnał, to wszystko wraz z dźwiękiem tworzy w przypadku Devialeta coś rzadko spotykanego na rynku. Nie musicie mozolnie dobierać komponentów, biedzić się nad doborem przedwzmacniacza, dopasowywać dziesiątki konfiguracji – tutaj mamy coś, co wyciągnięte z pudełka, z dobrej klasy kolumnami (testy pokazują, że to bardzo uniwersalny system) zagra świetnie. I o to chodzi. To cyfra w czystej postaci, to system XXI wieku. Oczywiście można taniej, bardzo dobrze, ale mówimy o Hi-endzie. Biorąc pod uwagę know-how, wykonanie, wspomniane wszystko w jednym, nie pukam się w czoło widząc cenę. To rzadkość w tym segmencie, gdzie często płacimy za ezoteryczne cząsteczki, rzeczy których człowiek zwyczajnie, fizycznie nie usłyszy. Obecnie, po licznych usprawnieniach, aktualizacjach to dojrzały produkt – ciekawy sposób na uzyskanie wybitnego brzmienia w bardzo kompaktowej, eleganckiej & minimalistycznej formie. Wraz z Wilsonami po prostu klasa :-) W sumie nic więcej do szczęścia nie potrzeba.

Na zakończenie…
Trochę się rozpisałem, miało być parę słów, jak wspomniałem – mieliśmy w tym roku bardzo mało czasu, dlatego wcale się nie zdziwię, jeżeli okaże się że ominęła mnie jakaś ważna atrakcja, jakieś odkrycie (w to akurat wątpię, taki ze mnie sceptyk). Dobrze, żeby w przyszłości organizator informował zainteresowanych, że liczba miejsc na prezentacje/seminaria jest (mocno) ograniczona. Jeżeli chodzi o odsłuchy sprzętu, to nie jest to duży problem – wiele pokazów pozwala w końcu usiąść na krześle i posłuchać, gorzej jeżeli w grę wchodzi spotkanie z gościem imprezy, które to spotkanie z przyczyn oczywistych jest jednostkowe, lub co najwyżej powtarzane następnego dnia. To drobny zgrzyt, kartkę papieru z wiadomością, że w kasie można odebrać wejściówki na seminaria bardzo łatwo pominąć, a w oficjalnych materiałach trudno wyszukać taką informację. Trochę żałuję, że nie udało się posłuchać monitorków Ancient Audio Oslo. Pan Waszczyszyn postanowił zejść z high-endu, proponując głośniki… aktywne, nie bójmy się tego powiedzieć… komputerowe. Prezentują się bardzo dobrze, mam tylko jedną wątpliwość odnośnie ceny – Bowers za swoje głośniki (MM-1) chciał ok. 2000 złotych. Takie aktywne monitorki bliskiego pola z całą pewnością będą postrzegane głównie przez pryzmat Audio PC, może więc Oslo powinny być nieco tańsze? To niewątpliwie ciekawy produkt, w nowym, zdobywającym popularność segmencie „desktop audio”, w którym znajdziemy aktywne konstrukcje, interfejs USB, czasami bezprzewodową transmisję dźwięku, wreszcie zintegrowane z głośnikami daki, stacje muzyczne, głośniki AirPlay, docki. Już widzę, jak niektórzy zgrzytają zębami… zupełnie niepotrzebnie (vide produkt Dynaudio). Sensownie posłuchać by się pewnie nie dało, ale pogadać… Na chwilę wpadłem do pokoju z Xeo 3. Jak tak dalej pójdzie, niebawem, bez żalu pożegnamy kable głośnikowe. Niektórzy będą tym faktem bardzo niepocieszeni, branża kabelkową czekają ciężkie czasy, plajta będzie gonić plajtę. W końcu zintegrowane systemy muzyczne, bezprzewodowy przesył muzyki do źródła, z źródła, między głośnikami, no koniec świata jest bliski ;-) Dynaudio pokazało, że taki bezprzewodowy zestaw może zagrać z klasą. Chętnie sprawdzę w domowych warunkach, któryś z wariantów proponowanych przez Duńczyków. Streaming górą! Tak czy inaczej, warto pamiętać, że Audio Show to impreza dojrzała, warto jednak uwzględnić jej specyfikę – w dużej części sal nie ma i nigdy nie będzie dobrych warunków do słuchania muzyki, poza tym duża liczba osób wyklucza jakikolwiek komfort. Zawsze więc spostrzeżenia należy traktować z dystansem, raczej na zasadzie – to kompletnie nie zagrało (często z winy prezentującego system, lub powyższych, obiektywnych ograniczeń), albo …o kurcze, co za dźwięk (od razu czymś nas dany zestaw „zabajerował”). To ostatnie nie zdarza się zbyt często.

Na Audio Show przychodzi się po to by porozmawiać, by się czegoś ciekawego dowiedzieć, popatrzeć. Głównie. Jeżeli ktoś kształtuje swoje opinie na temat produktów na postawie wizyty na AS to… powinien przejść się do salonu i poprosić o udostępnienie przynajmniej na parę kwadransów sali odsłuchowej, rozsiąść się na wygodnej kanapie, zamknąć oczy i słuchać. Jak wiadomo, najlepiej sprawdza się ustawienie sprzętu u siebie w domu, wtedy wykluczamy sytuację, w której coś nie zagrało, a przecież… grało. Tyle tylko, że systemów za kilkaset tysięcy złotych raczej w ten sposób nie przetestujemy, a nawet jeżeli to parę. Dlatego właśnie organizuje się właśnie takie imprezy. Dla mnie osobiście ważne było spotkanie z paroma osobami, bardzo fajnym doświadczeniem było seminarium Chrisa Connakera – jak wspomniałem, swój chłop, bez zadęcia, bez audio voodoo, bez udowadniania że da się (kiedy się nie da czegoś udowodnić – choć, jak wiemy, wiara to potęga). Komputer, szczególnie dzisiaj, w czasach upraszczania wszystkiego, przestaje być barierą nie do pokonania dla osoby, która – owszem chce posłuchać z pliku – ale absolutnie nie chce mieć kłopotów ( a nawet do czynienia) z konfiguracją, pluginami, aktualizacjami, całym tym komputerowym żargonem.

Można kupić coś z pudełka, zagrać z komputera niewymagającego wiedzy o… komputerach (tutaj niewątpliwie prym wiodą Makówki), na końcu po prostu cieszyć się dźwiękiem z całej biblioteki, leżąc na kanapie, mażąc paluchem po dotykowym ekranie. Najważniejsze to nie myśleć za dużo o bitach, hardware, ustawieniach i czym tam jeszcze, tylko czerpać przyjemność ze słuchania muzyki. Nawet… nawet jeżeli jest to ten okropny mp3 w 320 kilobitach strumieniowany w ramach internetowego serwisu muzycznego. Bo, czy można w prostszy sposób odkryć nową muzykę, otworzyć się na inne gatunki, na nowych wykonawców? No właśnie, nie bardzo da się, a już jak zamkną ostatnie sklepy z płytami to w ogóle… ;-) Oby (czego sobie życzyliśmy), usługi tego typu pozwoliły na streaming dźwięku 16/44,1. Często w biegu, w aucie, przemieszczając się, czy siedząc sobie w kuchni i tak nie dostrzeżemy (co oczywiste, w końcu mówimy o mobilnym sprzęcie grającym, o niewielkich systemach, głośniczkach) różnicy, porównując do muzyki zapisanej w hi-res. Nie, nie twierdzę że wysoka jakość, wysoka rozdzielczość jest bez sensu (wręcz przeciwnie, wystarczy przeczytać nasze recenzje), ale ważne są proporcje i to co słyszymy, co jesteśmy w stanie usłyszeć. Jak już znajdziemy trochę czasu (kiedy nikt i nic nam nie będzie przeszkadzał/-ło), wtedy w ruch pójdzie playlista hi-resowych plików, najlepsze co w domu mamy (elektronika), względnie jakiś gramofon (albo dyskofon, jak już o CDA będziemy mówić „retro”) i sobie tego studyjnego mastera, czy płyty z japońskiego labela posłuchamy.

 

Autor: Antoni Woźniak

HD-Opinie.pl

Hegel, Amphion… coraz więcej Skandynawii w audio. Mimo że daleka północ, to bardzo muzykalne granie, żaden tam mróz, chłód, czy ostre niczym brzytwa brzmienie ;-) Tutaj z przetwornikami od NuForce

Herbatniki, tylko kapcie i wygodny fotel do kompletu

Polski End, Graj-End

Co tam leży na tym stole? Ano Nexus 7 leży. Rodzynek, na imprezie zdominowanej przez iPady, wykorzystywane w roli interfejsu dla systemu audio

Nexus może sobie leżeć, ale i tak za muzyczny serwer robi Mac Mini

High-endowe odloty w wydaniu MBL

Odlotów hi-endowych ciąg dalszy: TR STUDIOS oraz ZETA ZERO

 

Wzmacniacz Dan D’Agostino Momentum z topową elektroniką dCS Vivaldi oraz Wilsonami, czyli Hi-endów ciąg dalszy (przepraszamy za jakość zdjęć, ale nasza kamera właśnie postanowiła zastrajkować, niestety skutecznie)

Born in a U S A

  

Harley też był, ale jakoś się w kadrze nie zmieścił ;-)

…w tej Ameryce wiedzą co to dobre audio (Wilson, ModWright, Magnepan, Vandersteen i można by tak długo jeszcze to ciągnąć…)

Avalon Isis

…grało to naprawdę pięknie (Art Loudspeakers)

Można tanio i bardzo dobrze. Nowe Topazy 15 to lżejsza odmiana przetestowanych u nas kolumn. Z przyjemnością sprawdzimy je u siebie

Na koniec fotorelacji dwa modele słuchawek Audio-Techniki. Oba z aktywnymi systemami tłumienia dźwięków. Nawet na niskim poziomie skutecznie niweluje odgłosy z zewnątrz, przy ustawieniu maksymalnym jesteśmy „głuchoniemi”. Sprawdzi się w środkach komunikacji, w domu podczas głośniejszych odsłuchów, no i cicho też będzie można posłuchać, oszczędzając uszy… Słuchawek wszelkiej maści bardzo dużo, choć aż tak bardzo nie rzucały się w oczy.

Dodaj komentarz