LogowanieZarejestruj się
News

Recenzja zestawu głośnikowego Pylon Opal monitor ze stojakami

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_tyt

Od pierwszego, wprowadzonego na rynek, zestawu głośnikowego Pearl (monitory) kolumny Pylona towarzyszą nam nieprzerwanie od bez mała pięciu lat. To nie jedyne kolumny w redakcji, wiele konstrukcji (innych producentów) testowaliśmy na łamach, ale to właśnie polskie zestawy głośnikowe od dawna są na stałe obecne, służąc nam za punkt odniesienia. Jest tak nie tylko z powodu dużej częstotliwości z jaką wprowadza na rynek nowe kolumny, które często u nas goszczą (wiele z nich zakupiliśmy, parę zestawów wymieniliśmy), to także pewna stała, pewien stały punkt w naszych redakcyjnych konfiguracjach, gdzieś tam zawsze jakiś Pylon jest obecny. To jak z NADem. Jestem fanem marki, znam ten dźwięk od podszewki, przewinęło się u mnie tyle ichnich klamotów, że właściwe mogę powiedzieć, że to faktycznie „moje granie”: rozpoznane, znajome, zrozumiałe, bezpieczne. Podobnie jest z Pylonami. Poznałem „na wylot” dźwięk z całej oferty przystępno-budżetowej, z każdej linii coś grało i gra u mnie na codzień. Patrząc wstecz widzę, że jesteśmy niemal równolatkami. Sześć lat temu wystartowaliśmy z HDO, a raptem rok wcześniej Pylon wypuścił swoje pierwsze produkty. Perły, Topazy, Szafiry, tytułowe Opale to wszystko w formie podstawkowej, jak i podłogowej przewijało się przez te wszystkie lata, a ja mogłem obserwować jak firma, która zaczynała skromnie, konsekwentnie rozwija się, przeistacza w największego producenta kolumn głośnikowych w Polsce, oferując swoje produkty nie tylko w kraju, nie tylko w Europie, ale (obecnie) także na innych kontynentach, rozszerzając jednocześnie asortyment o linie nie tylko budżetowe, ale także te z wyższej i najwyższej półki. Widać, że konsekwencja popłaca, a realizowana przez producenta strategia biznesowa, specjalizacja z docelowo zaplanowaną samowystarczalnością w zakresie produkcji kolumn głośnikowych przyniosła w efekcie sukces. Przystępność cenowa, jakość wyrobów oraz rozwój oferty pozwoliły na szybkie zdobycie uznania w oczach wielu klientów.

Dobry produkt sam się obroni – mówią jedni, inni dodają – owszem, ale dobrze, żeby było o nim głośno. Pozytywne recenzje to ważny element, przy czym rozumiem i podzielam (sam kopiąc się po kostkach ;) pogląd, że należy na to co napiszą patrzeć ze zdrowym dystansem, że to jedynie wskazówka, a nie gotowa recepta, że nawet ci dziennikarze, którzy wyrobili sobie renomę, którym wielu ufa, nie są nieomylni, nie są wyroczniami i co najważniejsze ich osąd zawsze opiera się na bardzo subiektywnym (czasami zupełnie odmiennym od naszego) postrzeganiu rzeczywistości. Nie, nie chcę przez to powiedzieć, że to co przeczytacie w recenzjach jest bezwartościowe, ale należy wyrobić sobie zdrowy – właśnie – dystans i potrafić wyłuskać z opisów, recenzji, testów to co stanowi źródło konkretnej treści, informacji nt. produktu od tego, co jest skażone indywidualnym gustem, oceną, wartościowaniem przez recenzenta. Punktem odniesienia zawsze będą nasze uszy, a odtworzenie warunków, synergii poszczególnych elementów oraz podejścia (całościowo) do tematyki przez opisującego jest z oczywistych powodów awykonalne i samo w sobie stanowi niedoskonałość każdego opisu, każdej oceny. Pamiętajmy o tym i kierujmy się zdroworozsądkowo zasadą, że to zwykle (w 99% przypadków) „tu i teraz” i mogę (choć wcale nie muszę) uzyskać podobne (ale nie identyczne) rezultaty u siebie, w moim systemie, z moją muzyką – u siebie.

Napisałem o tym co powyżej, nie tylko po to by sobie szpilkę w balonik wsadzić, ale także …w samoobronie. Właśnie. Bo ludzie zapominają (bardzo często), że te wszystkie istotne, właściwie kluczowe kwestie związane z danym produktem, mające wpływ na to jak się pisze i jak się daną rzecz ocenia, są właśnie dla Czytelnika pomocą, nie wyrocznią, przybliżeniem, a nie dogmatycznym „tak” / „nie”. To działa w obie strony. W przypadku Pylonów na końcu recenzji lądował jakiś znaczek, nawet nie napiszę „zazwyczaj”, bo tak było bodaj z każdymi przetestowanymi na HDO kolumnami tego producenta. Powiem tak… patrząc z perspektywy tych kilku lat nie tylko podtrzymuję te ocen, ale wręcz utwierdzam się, że miałem nosa, że to… no właśnie… nie tylko subiektywna ocena miała wpływ na takie, a nie inne postrzeganie tych zestawów głośnikowych. One, zwyczajnie, bronią się same, bo doceniają je ludzie, którzy postanowili budować swoje stereo wokół tych produktów, decydując się na któreś z kolumn i znowu, zwyczajnie, nie zawiedli się. Warunki przez te parę lat mocno się zmieniały, udało się stworzyć powtarzalny, przygotowany (choć nie idealny) aparat testowy z pomieszczeniem dostosowanym akustycznie na tyle, na ile pozwalają okoliczności. Ogromną (wg. mnie) zaletą jest to, że te stanowiska odsłuchowe (dwa, bo poza salonem, jest jeszcze gabinet) nie są ani nadzwyczajne, ani nietypowe, a właśnie typowe, zwyczajne, takie jakie spotkamy w większości mieszkań. Odpowiednie ustawienie z pewną swobodą regulacji lokalizacji kolumn, liczne regały z książkami / drewniane podłogi / obrazy, przygotowana akustycznie ściana „rtv” (co da się zrobić bez konieczności przeprowadzania generalnego remontu) oraz osobna linia zasilania (warto to zrobić ze względu na bezpieczeństwo i efektywność energetyczną domostwa, a nie tylko przez wzgląd na audio, to wręcz przy okazji) to rzeczy, które choć ingerują w to, co zastane, to jednak są całkiem normalne, oczywiste na etapie urządzania lokum i w żadnym krytycznym aspekcie nie kolidują z codziennym funkcjonowaniem domu, z jego funkcjonalnością, architekturą wnętrz, z tym wszystkim, co z audio nie ma kompetnie nic wspólnego. To nie jest specjalnie „pod”, to nie jest też wbrew (no wiadomo komu), to właśnie część normalnie urządzonego domu / mieszkania.

Tym wszystkim zmianom towarzyszyły kolumny pewnej znanej polskiej marki ;-) i właśnie takie stopniowe dochodzenie do pewnego optimum, wiele lat słuchania, pozwoliło mi na wyrobienie sobie całościowej opinii na temat ich brzmienia. Z recenzjami audio jest ten problem, że wspomniane „tu i teraz” w ogóle nie uwzględnia arcyważnego elementu jakim jest czas, jakim jest stopniowa adaptacja oraz – właśnie – zmiana, progres jaki wnosi to, co opisałem powyżej. Rzecz jasna wielu piszących „już ma” docelowo wycyzelowane, albo wydaje im się, że „ma”, tyle że sam łapię cię na tym i to nie raz, nie dwa jak wiele można zmienić przez niby banalne, a często mocno modyfikujące dźwięk, działania, takie jak choćby zmiana ukierunkowania kolumn, ich przesunięcie, inne rozstawienie. Dodajmy do tego jeszcze coś, co podważa wnioski z niemal każdego testu, tj. naszą adaptację (psychoakustyka) oraz adaptację tzw. wygrzanie efektora (czasami są to tak poważne zmiany, że opis właściwie całkowicie rozmija się z zapisanymi wcześniej uwagami). Czytaj kluczowy jest tu nierzadko CZAS. Na szczęście w przypadku Pylonów praktycznie żaden z zestawów (dokładnie – żaden z zestawów) opisanych na łamach HDO nie grał u mnie krócej niż 3-4 miesiące, a większość grała z górką pół roku i więcej. Plusem publikacji internetowych jest to, że tu zawsze można modyfikować opis, że zawsze można wrócić i zmienić. Na kartce z czasopisma nie da się tego zrobić (także tego wychodzącego w formie cyfrowej, bez różnicy), to zawsze tylko „tu i teraz”, z wszystkimi wadami jakie niesie taka forma komunikacji. Najnowszy testowany zestaw Pylon Opal Monitor z dedykowanymi stojakami, także od dłuższego czasu gości u mnie i gra praktycznie codziennie, zastępując to, o czym mogliście na HDO przeczytać tj. redakcyjne Szafiry, redakcyjne Topazy oraz Perełki. Różnie ustawiany, podpinany do różnych klamotów, wygrzał się wystarczającą, by wyruszyć niebawem w podróż do Monachium (już za moment monachijski High-end). Zbliża się zatem moment by odesłać go do producenta, a tymczasem, poniżej, przeczytacie …co o nim myślę.

PS. Bym zapomniał ;-) Tytułowe Opale w kolorze wenge wprost z taśmy produkcyjnej będą nagrodą główną w naszym rocznicowym konkursie! Czekaliśmy z ogłoszeniem konkursu do momentu potwierdzenia. Także nic już nie stoi na przeszkodzie by konkurs ogłosić. Czekajcie na osobny wpis, poza wspomnianymi kolumnami będą także inne atrakcyjne nagrody.

 

Wcześniejsze testy kolumn Pylon Audio na HD-Opinie.pl:

Pearl Monitor (pierwsza wersja) http://hd-opinie.pl/6863,audio,perla-glosniki-pylon-audio-pearl-monitor.html

Pearl Monitor (druga wersja) http://hd-opinie.pl/24091,audio,pylon-pearl-monitor-nasza-recenzja-nasz-wybor.html

Pearl 25 http://hd-opinie.pl/23109,audio,recenzja-kolumn-glosnikowych-pylon-pearl-25.html

Pearl 20 HG http://hd-opinie.pl/26152,audio,znowu-im-sie-udalo-recenzja-pylon-pearl-20.html

Topaz Monitor http://hd-opinie.pl/21961,audio,recenzja-kolumn-podstawkowych-topaz-monitor-firmy-pylon-audio.html

Topaz 15: http://hd-opinie.pl/20749,audio,recenzja-kolumn-glosnikowych-pylon-audio-topaz-15.html

Topaz 20: http://hd-opinie.pl/12858,audio,recenzja-kolumn-pylon-audio-topaz.html


Wysuwamy Opale na odl. 1,5 metra od ściany (akustycznie przygotowanej, w trakcie remontu tam z tyłu była wielka dziura ;-) ) i mamy optymalne warunki do słuchania. W sytuacji, gdy potrzeba przestrzeni, jak na obrazku, przesuwamy do tyłu, nadal jest kilkadziesiąt cm od ściany, rezultat zadowalający, ale dopiero wysunięcie maks. na jakie pozwalają kable daje swobodę. Można dopasować wedle uznania, skręcając do, albo od. Opale nie reagują tak radykalnie na te od-do jak widoczne na zdjęciu Szafiry.
Jak widać na załączonym obrazku wiele się dzieje. Jest C338, jest… tak, jest także dopiero co nadesłany Auralic Polaris. Jedyne takie wszystko w jednym. Jedyne takie. W weekend będzie zajawka tego uberklamota! 

 

Co fabryka tym razem dała

Te kolumny są duże. Duże jak na monitory, od razu jak na nie popatrzymy myślimy o „dużym” dźwięku, obfitym, o tym że można je uznać za alternatywę dla wielkich, podłogowych paczek do salonu. Faktycznie, mogą spokojnie nagłośnić spore pomieszczenie, o czym przeczytacie poniżej, trochę będą się marnowały w niewielkim gabinecie, ale też potrafią coś, do czego duże kolumny podłogowe nie są zdolne – mogą (o ile taka będzie konieczność w ogóle, czy chwili) zagrać kameralnie, cicho, blisko bez ujmy dla całokształtu, bez marnacji potencjału (co w przypadku dorodnych podłogówek niechybnie nas czeka). Ciężkie, duże obudowy to doskonały patent na stabilne, nie podatne na czynniki zewnętrzne (brykające koty, dzieci, typowa krzątanina plus sprzęt AGD i co tam jeszcze), nie podatne na drgania ustawienie paczek w pomieszczeniu, w pomieszczeniu, które poza słuchaniem muzyki (priorytet! ..lepsza połowa: jak dla kogo!) służy do tego, no… do (jak wyżej) codziennej egzystencji. Także ustawiamy i wiemy, że same się nigdzie nie przesuną, że o ile podłoga odpowiednio wypoziomowana, będą „jak skała” stać w miejscu i grać. Wielki przetwornik nisko-średniotonowy zamontowano w fest obudowie o wymuszonymi jego gabarytami rozmiarami: wysokie są na 400 mm, szerokie na 190 mm i głębokie na 280 mm. Duża paczka, przyznacie. Tnn średnioniskotonowiec to własna produkcja Pylona, 180mm głośnik oznaczony katalogowo jako PSW 18.8 CS/M. Pracuje w tandemie z wysokotonową, jedwabną kopułką (25mm) z oferty Monacora o symbolu DT-25N. Całość ma przyjemną (dla wzmacniacza) impedancję 8 Ω. Producent podaje na naklejanej z tyłu naklejce, że efektywność wynosi w podstawkowych Opalach 86dB, moc nominalna to 60, a maksymalna 100W (do tych wartości nie przekładałbym większej uwagi), pasmo przenoszenia ma wynosić 45-20 000Hz.

Jako wytłumienia obudowy wykorzystano sztuczną watę, a solidna zwrotnica to typowa dla tego producenta konstrukcja oparta na dobrych jakościowo, budżetowych elementach. Waga jak na podstawkową konstrukcję całkiem konkretna, bo jedna to 7,5 kilograma, cały zestaw 15 kilogramów waży, do tego dodajmy firmowe standy (które na marginesie mają przejść pewne modyfikacje, o czym poniżej) po 3 kilo sztuka. Te standy są właśnie ciut za lekkie, zbyt filigranowe wg. mnie, mogłem to właściwie ocenić po kilku tygodniach i dobrze, że producent chce wprowadzić pewne zmiany w ich budowie. Można położyć na dole jakieś cięższe przedmioty, co ustabilizuje standy, niestety estetycznie będzie to nieco na bakier, a estetyka (subiektywnie rzecz jasna) jest mocną stroną firmowej propozycji. Tak, czy siak coś włożone pod, leżące na dolnej podstawie, wpłynie to pozytywnie na stabilność, bo z czasem taka ciężka kolumna, jaką jest podstawkowy Opal, zaczynie nam lekko tańczyć (bujanie do przodu, tyłu), gdy ją lekko trącimy, a przecież, jak napisałem powyżej, właśnie ciężka wzmocniona obudowa tych kolumn daje nam progres w postaci stabilnego układu dla odtwarzających dźwięk przetworników. W obudowie z MDFu zastosowano dodatkową płytę frontową (mamy zatem 18mm obudowy i ten dodatek o grubości 22mm – w sumie daje to 40mm grubości front!), a w środku obudowy mamy jeszcze wzmocnienie usztywniające. Przód jest czarny, błyszczący, reszta kolumny oklejona okleiną w naturalnym, drewnianym wybarwieniu (do wyboru wenge, orzech oraz czarny), z tyłu plastikowy port bass-refleksu oraz zaciski, także plastikowe, standardowe.

Całość prezentuje się, jak opisałem w pierwszych wrażeniach, bardzo korzystnie, co potwierdzają „czynniki decyzyjne”. To może stać bez ujmy dla wyglądu salonu, przy czym jest dość spore i tu nie ma zmiłuj – te kolumny zajmą ze stojakami więcej miejsca niż większość kompaktowych podłogówek. Warto to uwzględnić. Standy są natomiast jw. świetnie spasowane stylistycznie z tymi paczkami, tworzą doskonale dobrany komplet i stanowią gotowe rozwiązanie dla kogoś, kto nie ma zamiaru obciążać zestawem regału, względnie tego regału po prostu nie ma. Producent zapowiada wprowadzenie paru poprawek (kolumny nie mają, jak to ma teraz miejsce, przesuwać się dość swobodnie, przy niewielkim nawet trąceniu, co oznacza, że Pylon wprowadzi jakiejś podkładki). Mowa jest m.in o systemie antywibracyjnym. Te zmiany korzystnie wpłyną na codzienne użytkowanie, pozwolą wykorzystać zalety monitorów tzn. ich dużej, stabilnej, niepodatnej na czynniki zewnętrzne obudowy, obudowy pozwalającej na uzyskanie optymalnych warunków pracy dla zamontowanych w środku przetworników.

 

I jak to finalnie zagrało

Czy to na dzielonym systemie NADa, czy na superkompaktowej integrze D3020, na klasyku C315, wreszcie od niedawna testowanym C338 wiedziałem, że można spokojnie puścić w mediach taki właśnie obrazek: jakiś NAD i te paczki. Tyle. System. Dla każdego, z dużą dozą prawdopodobieństwa, że będzie to właśnie TO. Synergia pełna, charakterystyka tych kolumn idealnie, jak dobrze dopasowane rękawiczki z cielęcej skórki, pasuje do ww. elektroniki. Jakby Kanadyjczycy wypuścili sobie takie kolumny pod swoim szyldem to mogliby swobodnie pakować do pudeł z zestawem, któryś ze swoich wzmacniaczy i byłoby marketowe stereo z jednego pudła w super cenie ;-) W sumie to całkiem serio piszę, bo w przypadku tych jeszcze nie wygrzanych, dopiero co podpiętych kolumn, miałem nieodparte wrażenie, że jestem „w domu”, że to właśnie idealnie spasowane efektory ze wspomnianymi powyżej piecykami. Im dalej w las, im dłużej słuchałem, tym mocniejsze to było wrażenie, pogłębione jeszcze przez NADowe źródła: kompakt, gramofon i ten wszystkograj sieciowo-cyfrowy C338 (Cast i już).

No dobrze, a konkretnie to czego możemy po takim systemie (te wszystkie wzmacniacze mają swoje charakterki, mają, ale mają też zespół wspólnych, rzekłbym – firmowych, cech, które wyznaczają kierunek w jakim podąża brzmienie)? Niezwykła melodyjność, ciepłe, dociążone, z wyraźnym, głębokim basem granie. Ta melodyjność, muzykalność to wyraz swobody, harmonii całego przekazu, bo jest tu właściwy balans, tu nic nas nie uwiera, a jest, właśnie, przyjemnie, słodko, uwodzicielsko. Mieni nam się to, przy czym nie ma tu żadnego odstępstwa, a raczej akcent położony jest na gładkie (ale nie wygładzone), melodyjne właśnie granie, gdzie bas płynnie łączy się ze średnicą, gdzie wokale są duże, pełne, namacalne, gdzie bas jest fizjologiczny, namacalny, a wszystko to naturalne, bez żadnych niedostatków, z dobrym wglądem w nagranie. Te kolumny potrafią grać rozdzielczo, potrafią pokazać mimo tej ciepłoty, mimo tego mienienia, bo niczego nam nie zabierają, choć wyraźnie łagodzą górę pasma, wyraźnie nie idą w wyczyn, stawiając na bezpieczny, przyjemny dla ucha przekaz. Na dole mamy do czynienia ze zwartym, szybkim, dobrze kontrolowanym basem, który podobnie jak ogólna charakterystyka całego zespołu, brzmi melodyjnie, miękko. Jest tu pewna łagodność, ale nie w sensie, że mamy spowolnienie, że coś nam wychodzi przed szereg, bo tak nie jest – balas, zrównoważone brzmienie, kontrola – to wszystko Opale nam oferują, a ta łagodność to coś, co wpływa pozytywnie na całokształt, pozwalając na długie, satysfakcjonujące sesje.

Nie ma tu wybitnej dynamiki (ta jest przyzwoita), nie ma analitycznego dzielenia włosa na czworo, wiwisekcji (naturalne jak najbardziej, neutralno-laboratoryjne zupełnie nie), co pozwala m.in. grać skompresowane pliki bez obaw. Można spokojnie puścić takie Spotify via BT z iPhone’a (C338) i mieć bardzo przyjemne w odbiorze brzmienie, to samo można powiedzieć o muzyce strumieniowanej z internetowych rozgłośni. Stawiam też na to, że dość uniwersalne (odnośnie repertuaru to pewne), takie, które dobrze sprawdzą się w wielu konfiguracjach, zagrają dobrze z bardzo różną elektroniką, choć jak wspomniałem w pierwszym akapicie z NADem to nie może się nie udać, to właśnie w pełni synergetyczne połączenie, idealne dopasowanie. Mogą spokojnie sprawdzić się w kinie, jako fronty, bez konieczności posiłkowania się subem… dialogi, efekty basowe, cała ścieżka dźwiękowa brzmią bardzo sugestywnie i można pójść w minimalizm, decydując się na 2.0 do kina, nie będzie to żaden wielki kompromis, dla wielu będzie to w pełni satysfakcjonująca opcja. Z gramofonem, klasycznym pre 1020 z adapterem 5120 Opale tworzyły system, który można by opisać dwoma dobrze charakteryzującymi go słowami:  analogowa słodycz. Te paczki świetnie sprawdzą się w gramofonowym secie, będą wręcz idealnym partnerem, bo wspomniane wcześniej cechy współgrają z magią igły. W vintage’owym zestawie kolumny Pylona czuły się jak „rybka w wodzie”, to było to, nawet bardziej TO, niż w przypadku innych źródeł i już piszę dlaczego tak uważam. Na talerzu wylądowało dużo elektroniki, sporo metalu i nieco muzyki dawnej. Każdy krążek brzmiał tak magnetycznie, że zamiast potraktować gramofon jako pomocnicze źródło, potraktowałem go jako źródło główne.

Z C338 było o tyle fajnie, że w sekundę (no parę, ale najszybciej ;-) ) mogłem znowu wskoczyć do zero-jedynkowego Shinkansena (Tidal), następnie odpalić sobie jakiś film i wreszcie na koniec finiszować gramofonową słodyczą, a wszystko to na podpiętych Opalach, ale… ten wspomniany wcześniej vintage to była bombonierka, jakieś wielkie pudełko ze słodkościami wchłaniane bez umiaru i tylko następna płyta, i może jeszcze ta, może tylko pierwsza strona (cholera późno, jak tu słuchać na głośnikach?). Szybkość w przypadku ciężkiego grania, metalu, ma znaczenie (kapitalne) i tutaj w odróżnieniu od pliku, z igły nie miałem wrażenia, że mogłoby być trochę bardziej. Było w sam raz. Tłumaczę to specyfiką analogowego źródła, czarnej płyty oraz całym torem (z długą, siwą brodą ;-) ). Patrząc na to co potrafią te paczki, mogę napisać jeszcze to: tu liczy się klimat, jest gęsto, namacalnie, liczy się pierwszy plan (nie ma tu szerokiej sceny, nie oczekujcie hektarów przestrzeni), jest blisko. Kolumny są niezwykle muzykalne, patrząc przez pryzmat tego co się u nas przewinęło, podobne wrażenia (choć w innej, mniejszej skali) miałem z Topazami Monitor… w większej zaś z Topazami 20. Myślę, że to ten kierunek właśnie, z pewnymi różnicami, jednak ten właśnie. Dźwięk płynie sobie swobodnie, z dobrym źródłem mamy odpowiednią precyzję (jw. rozdzielcze), jednak bez atomizowania, z zachowaniem płynności przekazu, z bardzo fajnie poprowadzonym, organicznym, smakowitym basem. Wiecie, że lubię dobry basior, ten zakres jest dla mnie ważny. W tych kolumnach Pylon, dając te 180mm głośniki, zestrajając je w taki sposób, zaoferował tutaj konkret i to taki na niespodziewanym poziomie (taniego, budżetowego zestawu głośnikowego).

To świetna wiadomość, bo można spokojnie pominąć suba, można wykorzystać zestaw w kinie domowym, można wreszcie odpalić jakiś tytuł na konsoli czy PC i wrażenia gwarantowane. To także pod tym względem uniwersalne kolumny, bo wpasują się w potrzeby domowników, dla każdego (coś) miłego i nawet jeżeli nie każdy doceni to i tak będzie miał lepiej, bo to lepiej zagwarantują mu Opale, a jak sobie porówna to… (no właśnie). Dla mnie to chyba najbardziej optymalne z dotychczasowych konstrukcji w zakresie różne źródła, różne potrzeby, z oczywistym (choć nie sprawdzonym) bezproblemowym zintegrowaniem paczek z jakimś amplitunerem AV. To ten naturalny kierunek, bo też dzisiejsze kombajny nie dość że integrują wszystko, to jeszcze od paru ładnych lat naprawdę dobrze brzmią. Mając swoje preferencje pewnie podpiąłbym pod ampli Kanadyjczyków (tam zawsze jest gramofnowe pre) i dalej nie szukał, względnie jak kino nie jest najważniejsze C338 i też całościowo zamknięcie tematu. W cenie poniżej 2000 złotych (ze stojakami) mamy coś, co zadowoli większość, a nawet mniejszość (bo z dużo lepszą elektroniką mezaliansu nie będzie, a wręcz przeciwnie).

Nic dziwnego, że się sprzedaje.

Rekomendacja.

Znowu.

 Pylon Audio Opal monitor 1349 zł (komplet) oraz firmowe stojaki 450zł (komplet)

Plusy:
- wybitna muzykalność
- spójne, gładkie, z bardzo dobrym wglądem w nagranie (rozdzielcze granie)
- „korzenny” (bogaty w szczegóły), organiczny, głęboki bas. Jest precyzja i nie muli (odpowiednia szybkość)
- koherentne, bez niedostatków w żadnym z zakresów, ładna średnica, piękny wokal
- melodyjność z wrodzoną łagodnością, to bezpieczne i uniwersalne brzmienie
- ciepło i słodko jednak bez przesady (tu ze szczególnym wyróżnieniem analogowego źródła – gramofonu)
- przyzwoita, nie pominięta góra, grzeczna w formie
- dopasowane stylistycznie standy
- solidna, dopracowana w szczegółach konstrukcja
- cena 

Minusy
- nie są mistrzami głębi, nie są też specjalnie przestrzenne (do kina mogą przydać się zatem dodatkowo efekty, układ kwadrofoniczny tj. 4.0)
- lekkie niedostatki w zakresie dynamiki (z zastrzeżeniem odnośnie źródła – patrz winyl)
- standy wymagają pewnych poprawek, nie dają pełnej stabilności (producent wprowadzi zmiany)
- brak maskownic (przy dzieciach to gotowe nieszczęście)

Autor: Antoni Woźniak

 

Tradycyjnie dziękujemy producentowi za wypożyczenie kolumn do testów 

 

Fotogaleria

 

Idealne miejsce, gdy miejsca brakuje (na stałe ustawienie – czynniki decyzyjne by mnie w trybie nagłym eksmitowały, to pewne). Kubek to konieczne uzupełnienie zestawu, z zawartością rzecz jasna!

Duże paczki, niemałe, niefiligranowe, duże takie

Ośmioomówka? Tako rzecze producent

Układ na odwrotnie, góra na dole, dół na górze, niewielki bass-refleks, mocno budżetowe (mocno) gniazda. Całość robi ogólnie dobre wrażenie, w zestawieniu z ceną nawet bardzo

Standy

…są bardzo wg. mnie dobrze dopasowane do całości, pełnią ważną rolę zarówno odnośnie estetyki zestawu jak i w zakresie walorów brzmieniowych

W komplecie także kolce, z których nie skorzystałem

Pasuje?

Mhm!

Teraz można dowolnie przesuwać, ustawiać optymalnie, właśnie dzięki standom

Już zgrubnie na miejscu, teraz tylko kable i gra muzyka

Z innej beczki, widzicie thunderboltowy interfejs (TAC-2)? Z jacka @ HE-1000 BOMBA! NO – KRÓTKO MÓWIĄC – MIAŻDŻY!

Wygląda to naprawdę dobrze

Już rozumiecie co miałem na myśli pisząc powyżej o eksmisji? ;-) Coś niebywale fajnego w dolnym rogu po prawo

 Kable i wio!

Szafiry (kompaktowe 23) albo Opale. Można monitory potraktować jako alternatywę. Co ciekawe, nominalnie niżej w hierarchii stojące Opale potrafią zawstydzić moje obecne podłogówki. Takie buty

Aktywnie, czy pasywnie? W kontekście opisanych niedawno KEFów LS50 Wireless oraz widocznych na zdjęciu Audioengine HD6 nie jest łatwo odpowiedzieć na tak postawione pytanie.
Redakcyjne monitory nEar podpięte symetrycznie pod thunderboltowy interfejs też mocno rzecz komplikują, bo dzisiaj można inaczej. Z drugiej strony zwolenników tradycyjnego stereo jest tylu i będzie jeszcze długo tylu, że takie obrazki z wieloma klamotami, nam nie znikną, choć pewnie z czasem system stereo będzie właśnie zintegrowane, ledwo co widoczne… marzenie każdego architekta wnętrz. Tradycjonaliści pozostaną tradycjonalistami, a ci którzy idą z duchem czasu i postępu wygumkują sobie klamoty i możliwe, że brzmieniowo nie stracą, a wręcz przeciwnie. Brzmi jak herezja?

To, co dzisiaj potrafi oprogramowanie, co dają algorytmy, to co potrafią najnowsze samograje zwyczajnie daje do myślenia.
Jutro, najpóźniej w poniedziałek przeczytacie zapowiedź czegoś, co jest kompletnym systemem w skrzynce i to jeszcze z najlepszym front-endem na rynku.

 

Sprzęt redakcyjny (recenzje w linkach):

• Software: front-end ROON (tutajtutaj i tu) oraz AudioGate (opis w tym miejscu) @ OSX 10.12/Win10
• Zestaw #1 salon: NAD C315BEE oraz C515BEE (nasz test)
• Zestaw #2 gabinet: NAD D3020 (główny sprzęt do testów bezprzewodowego dźwięku via DLNA/AirPlay oraz Bluetooth – nasz test)
• Zestaw #3 salon: przedwzmacniacz NAD 1020 (gramofonowy pre), NAD T743 (jako końcówka mocy)
• Kolumny Pylon Sapphire 23 (test), kolumny Pylon Topaz 20 (nasz test), kolumny Pylon Topaz Monitor (test); aktywne monitory ESIO nEar05 Classic II
• Głośniki bezprzewodowe AirPlay / BT / soundbary: Bowers&Wilkins Zeppelin Air (nasz test) oraz Sonos Play:1 & bridge (test)
• DAC: Korg DS-DAC-100 (nasz test), Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test), M2Tech hiFace DAC (nasz test), thunderboltowy interferjs audio TAC-2 ZOOM & Elgato hub/dock (nasz test) oraz Audio-gd NFB-2 (@Wolfsonach)
• Główne źródła cyfrowe: iMac (Roon core), Squeezebox Touch (nasz test), MacBook Air (Roon Bridge, Vox Player, Tidal/Spotify), MiniX FookoPC (Roon Bridge / foobar / Audiogate miniPC pod audio patrz test)
• Konwerter SPDIF-USB: M2Tech hiFace Two (nasz test)
• Uzupełniające źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD & BD Audio), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD koncerty), zestaw bezprzewodowy AirDAC firmy NuForce (test), Apple TV z AirPlay via SPDIF,  2x AirPort Express 2012 z AirPlay via SPDIF, adapter BT z obsługą aptX Saturn, Chromecast Audio (nasz test), Sonos multiroom, tablet PC (Win10) Asus Vivo Tab Smart (foobar + ASIO via USB) oraz odtwarzacz CDA Onkyo C-705TX
• Gramofon NAD 5120 (odbudowany i zmodyfikowany)
• Bufor lampowy DIY (CDA Onkyo)
• Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity M1 HPA (nasz test), MiniWatt N3 z lampami: 12u7x Brimar BVA CV4035 (NOS) & EL84 TELAM (NOS) (router głośnikowy BTech wyposażony w wyj. słuchawkowe 6.3 w torze)
• Słuchawki: AKG K701 (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 (nasz test), Sennheiser Momentum (nasz test) oraz Audeze LCD-3 (nasz test), Sennheiser Momentum Wireless Over-Ear (nasz test), Momentum In-Ear (nasz test)
• Sterowanie/źródła mobilne: iPod Touch, iPhone, iPad
• Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB), Audioquest Evergreen (analog), Melodika (cyfra, interkonekt oraz głośnikowe – system), HiFiMAN HE-Adapter (XLR), okablowanie ProCaba (XLR, TRS)
• Routery audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test), przełącznik źródeł BT-31
• Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test), listwa APC (SA PF-8), listwa Tomanek TAP6 (test), listwa TAP8 z DC blockerem (test) oraz TAP4 (test),  kable Supra LoRad

Dodaj komentarz