LogowanieZarejestruj się
News

Recenzja słuchawek ortodynamicznych HiFiMAN HE-400

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
AudioQuest DragonFly (14)

Nowe HiFiMANy HE-400 reklamowane są przez producenta jako słuchawki uniwersalne. W przypadku modeli ortodynamicznych takie stwierdzenie budzi od razu ciekawość, bo można o tego typu słuchawkach wiele napisać, ale nie to że są „uniwersalne”. Nie chodzi tutaj rzecz jasna o repertuar, a odpowiednie źródło/wzmacniacz, zdolne do napędzenia tak trudnych słuchawek, jakimi są modele planarne oraz elektrostaty. Pewnie kojarzycie japońskiego Staksa, który w swoich słuchawkach stosuje energizery, własne wzmacniacze i w praktyce nabywając elektrostaty, od razu w komplecie kupujemy odpowiednią skrzyneczkę (nie to, że nie ma alternatywy, bo jest, choć trudno osiągalna, ale i tak w 99% przypadków mamy „system Staksa” z obowiązkowym , firmowym okablowaniem). Z ortodynamikami jest o tyle podobnie, że też z byle czego nie zagrają, a wyższe modele wręcz wymagają dedykowanych wzmacniaczy.

Do niedawna byliśmy zatem „skazani” na dynamiczne konstrukcje, jednak parę lat temu sytuacja uległa zamianie za sprawą pewnej firmy. Amerykańsko-chiński HiFiMAN zaprezentował przystępne cenowo modele ortodynamiczne (magnetoelektryczne, zwane też planarnymi), które bardzo szybko zdobyły uznanie. Innymi słowy zapaliło się zielone światełko dla tego słuchawek i bardzo dobrze, bo jak to opisywali użytkownicy Staksów (do których porównuję modele planarne nie bez powodu, mają wiele cech typowych dla ww. elektrostatów) możliwości ich ukochanych słuchawek zostawiały wszelkie, tradycyjne modele dynamiczne daaaaleko w tyle. Można polemizować z tym wszelkie (każde generalizowanie ma to do siebie, że jest w jakiejś mierze przesadzone), ale faktycznie słuchając paru modeli u zaprzyjaźnionych melomanów wiedziałem od razu o co im chodzi. To nie było typowo słuchawkowe granie. To był inny świat. Pod wieloma względami lepszy, dający bardziej że tak powiem namacalne doświadczanie muzyki, które kojarzymy z dobrej klasy kolumnami. Po prostu umiejętności kreacji przestrzeni, pełnej niuansów sceny, pokazywania instrumentów „jak żywe”, ich bryły, mikrodetali zrobiły na niżej podpisanym spore wrażenie.

Tak, to faktycznie coś – pomyślałem. Potem udało się posłuchać prawie wszystkich modeli HiFiMANów. Świetne, ale piekielnie trudne do napędzenia, niezwykle wybredne słuchawki, wymagające przygotowania toru „pod nie”. No i w końcu pojawił się wspomniany model HE-400, „uniwersalny”, który – jak zachwalano – zagra nawet z takim iPodem. Dobra, pomyślałem, zobaczymy co zostanie z tego „ortodynamicznego grania”, względnie jak bardzo producent naciąga rzeczywistość, mówiąc o nowym modelu, że można go podpiąć pod każdą dziurkę. Co się okazało? Odpowiedź znajdziecie poniżej, czytając naszą najnowszą recenzję HiFiMANów HE-400. Zapraszam do lektury!

Słów parę na temat konstrukcji

No dobrze, to w końcu uniwersalne, czy nie bardzo?
Producent nie mija się z prawdą. To są uniwersalne słuchawki ortodynamiczne. Śmiem twierdzić, że jedyne takie na rynku (Audeeze też nie są specjalnie wybredne, a przynajmniej nie aż tak jak topowe HiFiMANy, ale… są dość drogie, strasznie duże/ciężkie, są to modele typowo stacjonarne). Już samo to powoduje, że warto się nimi zainteresować. Można zatem podpiąć je pod dziurkę w integrze, pre, w iPodzie, naszym smartfonie i… nie będziemy rozczarowani. Co najwyżej, stwierdzimy, że chcemy więcej i poszukamy jakiegoś przenośnego wzmacniacza (w tym przypadku w sumie dowolnego, z tanich polecam FiiO) i dodamy nieco mocy. Te słuchawki są – jak wspomniałem – lekkie, dość wygodne, trochę duże, ale bez przesady… można je zaklasyfikować jako model przenośny, może nie do joggingu, ale spokojnie zabierzemy je ze sobą w podróż, możemy więc zabrać ten dźwięk ze sobą. Dzięki dowolnemu doborowi źródła mamy pełną swobodę decyzji, coś czego nie da się w żaden sposób uzyskać w przypadku pozostałych modeli w ofercie HiFiMANa. To ogromna zaleta HE-400, jedna z kluczowych, coś co w głównej mierze charakteryzuje te słuchawki.

Specyfikacja:

  • Pasmo przenoszenia: 20-35,000Hz
  • Impedancja: 35 Ohm (niska, czyt. łatwa, taka pod iPoda ;) )
  • Skuteczność: 92.5 dB (wysoka)
  • Przetwornik: planarny, mylarowa membrana pokryta jednostronnie aluminium z zatopioną cewką, umieszczona w sąsiedztwie jednego magnesu
  • Typ kabla: OFC
  • Długość kabla: 320 cm. 3.2m
  • Rodzaj wtyku: 3.2m – jack 3,5mm (pokryty złotem); 3.2m – jack 6,3mm pokryty złotem (przejściówka)
  • Zalecany czas wygrzewania: 150h

 

 

Sprzęt testowy (pogrubione elementy wykorzystanie w niniejszym teście):

  • Zestaw #1: przedwzmacniacz NAD 1020, NAD T743 (końcówka mocy, kino), kolumny Pylon Pearl (nasz test), kolumny Pylon Topaz (nasz test)
  • Zestaw #2: aktywne kolumny Microlab Solo 7C (z przetwornikiem Beresford TC-7520)
  • Zestaw #3: Zeppelin Air (nasz test)
  • Zestaw #4: NAD C-315BEE/C-515BEE (kolumny jw. nasz test)
  • DAC: Arcam rDAC (nasz test), Beresford TC-7520 (nasz test), Peachtree Audio DAC IT, Matrix Portable DAC (nasz test), AudioQuest DragonFly (nasz test)
  • Główne źródła cyfrowe: Squeezebox Touch (muzyka 24/96KHz nasz test), laptop z Win 7 (foobar z WASAPI, MediaMonkey + ASIO, muzyka 24/96~192 via USB-SPDIF), MacBook Air (Decibel, wszystko via USB oraz USB-SPDIF)
  • Konwertery SPDIF-USBM2Tech HiFace Two & Matrix USB (nasz test)
  • Dodatkowe źródła cyfrowe: PlayStation 3 (dla SACD, BD), handheldy Apple, Toshiba E-1 (HD-DVD)
  • Gramofon NAD 5120
  • Modyfikacja (opcjonalna) toru analogowego: bufor lampowy DIY
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Music Hall ph25.2 (nasz test); Musical Fidelity M1 HPA (nasz test); Schiit Audio Asgard (nasz test)
  • Słuchawki: AKG K701 (nasz test)Klipsch Image One (nasz test), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-400 oraz Sennheiser Momentum (nasz test)
  • Sterowniki: iPod (nasz test) oraz iPad 2 (nasz test) z oprogramowaniem odtwarzającym & sterującym
  • Okablowanie: Supra DAC, Dual, USB oraz Trico (analog, cyfra), Procab (analog – głośnikowe), Klotz (analog) oraz Prolink (cyfra), Belkin (cyfra -> USB)
  • Router audio: Beresford TC-7220 (nasz test), przełącznik źródeł ProJect Switch Box (nasz test)
  • Zasilanie: Tomanek ULPS dla rDAC & SB Touch (nasz test) & Peachtree DAC IT, listwy APC (SA PF-8 oraz Cyberfort 350 z UPS), listwa Tomanek TAP6, kable Supra LoRad

Brzmienie
To nie są prawie ortodynamiki, to nie są słuchawki które są jakimś wielkim kompromisem w stosunku do droższych modeli. To co napisałem powyżej na szczęście w żaden negatywny sposób nie wpływa na możliwości brzmieniowe HE-400, porównując je do wyższych modeli w ofercie HiFiMANa. Owszem, to że to podstawowy model, najtańszy ma swoje konsekwencje (wspomniałem o „kryzysowym” opakowaniu, tańszej „oprawie”), także brzmieniowe, ale… wg. mnie są to różnice czasami subtelne, czasami wyraźnie zauważalne, ale nie przepastne, nie jest tak, że przykładowo HE-5 brzmią dużo lepiej (bo nie brzmią), że HE-500 miażdżą (nie robią tego, choć są w paru aspektach wyraźnie lepsze), nawet topowy HE-6 to nie jest „kosmos w porównaniu”. Nic z tych rzeczy. Fakt, moja styczność z poszczególnymi słuchawkami nie daje mi prawa do wyciągania ostatecznych wniosków (dotyczy to egzemplarzy ze szczytu oferty), jednak miałem te same, jakże przyjemne odczucia, słuchaniu towarzyszyły podobne emocje, co w przypadku wymienionych powyżej słuchawek.

HE-400 są według mnie fantastycznym sposobem wejścia w świat słuchawek ortodynamicznych, sprawdzenia na czym polega wyższość tego typu nauszników nad klasycznymi modelami dynamicznymi. W przypadku HE-400, o tyle lepszym, że nie wymagająca szukania odpowiedniego napędu, dodatkowo z możliwością wykorzystania ortodynamików z wszelkimi możliwymi źródłami. Super. Nie trzeba zatem odmawiać sobie przyjemności podpięcia przenośnego odtwarzacza do tytułowych słuchawek, można zabrać je ze sobą i podłączyć przykładowo do AudioQuesta DragonFly (co daje fantastyczną okazję słuchania wysokiej jakości muzyki wszędzie, gdzie tylko przyjdzie nam na to ochota – w podróży, w biurze…). To jest moi drodzy to! A weźmy jeszcze jakiś przenośny wzmacniaczyk i każdy (no może prawie każdy) przenośny player zamieni się w wysokiej klasy źródło audio. Nieźle, nieprawdaż?

Jak zatem grają HE-400? Co w tych słuchawkach najbardziej przekonuje, co jest ich najmocniejszą stroną (oprócz uniwersalności/przenośności)?

Po kolej, pierwszą cechą która wyraźnie się wyróżnia jest fantastyczny bas. Głęboki, wypełniony niski zakres, mięsisty, a jednocześnie nie przesadzony… to właśnie taka sytuacja, gdzie mówimy o basowym fundamencie, na którym budowana jest cała reszta brzmienia. To nie jest niskotonowy potwór, to bardzo satysfakcjonujący, trzymany w ryzach niski zakres, wielowymiarowy, który przypadnie do gustu każdemu, na pewno będzie się podobać. W sytuacji, gdy muzyka obfituje w niskie wybrzmienia, bas stanowi jeden z głównych elementów budujących utwór, HiFiMAN-y HE-400 zaprezentują to bardzo dobrze, wręcz blisko perfekcji. Poza tym HE-400 to ciemne słuchawki, jest w tym dźwięku wiele cech, które odnajduję w Sennheiserach HD-650.

 

Druga sprawa to przestrzeń. Muzyka ma powietrze, scena jest niezwykle duża, szeroka – to jedna z cech, które wyraźnie wyróżniają ortodynamiki na tle klasycznych nauszników. Po trzecie, podobnie rzecz ma się z separacją instrumentów. Jest wybitna. To brzmienie pełne detali, jest bryła, są tekstury, instrumenty są fantastycznie zdefiniowane. To naprawdę robi wrażenie! Piękne zobrazowanie tego wszystkiego co się dzieje w przestrzeni, umieszczenie na scenie zasługuje na podkreślenie. Jednak pamiętam, że znajomy po paru odsłuchach mówił, że coś mu tutaj nie pasuje, że ten dźwięk wydobywa się dla niego jak „spod koca”. Chyba wiem, co miał na myśli – trzeba dać trochę czasu tytułowym słuchawkom, nie można z miejsca oceniać ich brzmienia. W sumie mnie to nie dziwi. Dlaczego? Ano dlatego…

Spróbujcie zasłonić dłonią nauszniki… prawda, że boli? Kompletna ruina, nie wolno tego pod żadnym pozorem robić (to typowe słuchawki otwarte)! Można położyć słuchawki na stole, rozkręcić gałkę wzmocnienia i słuchać muzyki niczym z monitorów (bliskie pole). Grają jak głośniki, głośniki którym też trzeba dać czas na… wygrzanie. W HiFiMANach chodzi o membranę, o adaptację kluczowego elementu słuchawek do zastanych warunków. Początkowo myślałem, że mogę z miejsca zacząć oceniać, jednak to nie tak. Kilkadziesiąt godzin, najlepiej zróżnicowanej muzyki wraz z „odstaniem” na stojaku (u mnie parę dni), dały pożądany rezultat. Dźwięk wyraźnie się  otworzył, stał się lepszy.

Świetnie wypadają męskie wokale, przyzwoity jest środek, choć tylko przyzwoity, słyszałem lepszy (przykładowo z droższych HiFiMANów). Damski wokal, wyższa średnica oraz wysokie zakresy to inna sprawa. W przypadku kobiet chciałoby się więcej, lubię jak wokalistka szepce mi do ucha. Lubię tutaj pewne podkreślenie, wypchnięcie. Jednakże piszę tu o moich preferencjach, dobry, kobiecy głos będzie ładnie prezentowany, na pewno ktoś, kto nie zwraca (aż takiej) uwagi na ten aspekt, będzie w pełni usatysfakcjonowany. W przypadku wysokich tonów, sopranów, wtedy gdy pojawiają się talerze robi się… no właśnie, pojawiają się sybilanty, wtedy gdy w utworze trafiają się świszczące głoski, mamy do czynienia z pewnym podkreśleniem, co niestety wprowadza dysonans. Nie jest to zjawisko bardzo częste, wręcz w przypadku niektórych gatunków muzyki nie doświadczymy tego typu atrakcji, ale skłamałbym pisząc, że taka rzecz się nie pojawia, przemilczał sprawę.

Znakomicie HE-400 zgrały się ze wzmacniaczem słuchawkowym Musical Fidelity M1 HPA. To fantastyczne połączenie, energia M1, przestrzeń oraz bas HiFiMANów dały w rezultacie idealną wg. mnie synergię. Szczerze, to właśnie ten duet jest u mnie obecnie numerem jeden, jeżeli chodzi o odsłuchy (na równi z AudioQuestem, od którego nie mogę się uwolnić ;) ). Co ciekawe, w takim połączeniu (mimo, że M1 nie zalicza się do urządzeń bardzo muzykalnych), nic mnie specjalnie nie uwiera, mam harmonię, przekaz jest spójny, bez podkreślania sybilantów. Prawdopodobnie z wyższymi modelami HiFiMANów zagra to równie dobrze. Szczerze polecam.

Na pewno warto spróbować, być może będzie to docelowy wybór?
Zrecenzowane słuchawki są jednymi z najwygodniejszych nauszników, jakie nakładałem. Nie za ciężkie, nie za lekkie, poza tym żadnego nacisku, a jednocześnie pewne ułożenie na głowie przekładają się na wysoki komfort (to jedne z najwygodniejszych słuchawek, jakie miałem na uszach!). Świetną sprawą jest objęcie całych uszu przez nauszniki i to bez względu na wielkość małżowin …zmieszczą się każde, nawet naprawdę duże. Da się z tych słuchawek korzystać przenośnie, choć są duże (ale lekkie), na pewno za duże do aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu, ale na spacer będą ok. Do wykonania nie mam zastrzeżeń, nie jest to luksus, ale bardzo solidna robota.

Brzmieniowo to bardzo dobry wybór dla tych, którzy szukają czegoś co pięknie „zagra na basie”, do tego poszukujących otwartego brzmienia, szerokiej sceny, dużej przestrzeni i bliskiej wzorca separacji instrumentów. To czyste, pełne detali granie (choć w zakresie wglądu HD-650 wypadają lepiej), żywe, wciągające, generalnie bardzo przyjemne w odbiorze. Zakładając na głowę HE-400 nie mamy wątpliwości, że to słuchawki planarne, ortodynamiki. Tak grają, takie cechy przejawiają, nie są jak widać bez wad, jednakże dla niektórych z całą pewnością mogą być docelowym wyborem. Ich ogromną zaletą, wspomnianą w paru miejscach powyżej, jest uniwersalność (odnośnie współpracy z różnymi źródłami, brak trudności w wysterowaniu), łatwość integracji z tym, co zazwyczaj odnajdziemy na półce, w kieszeni. Odtwarzacze przenośne, wejścia dla słuchawek w sprzęcie AV… można bez obaw podłączyć, choć oczywiście najlepsze efekty (podobnie jak w przypadku dobrej jakości sł. dynamicznych) uzyskamy za pośrednictwem dedykowanych wzmacniaczy słuchawkowych. Nie jest to jednak niezbędny element, by czerpać korzyści z brzmienia HE-400.

Obecnie w sprzedaży dostępny jest poprawiony wariant HE-400, różniący się od poprzednika zmodyfikowaną konstrukcją nauszników, okablowaniem zakończonym wtyczką 3.5mm zamiast 6.3mm (co sugeruje poniekąd zastosowanie – niekoniecznie drogie audiofilskie źródła, dedykowane wzmacniacze, a sprzęt przenośny, audio jack`a w odtwarzaczu, amplitunerze etc.). Oczywiście dodawana jest przejściówka, generalnie jednak można pokusić się o takie stwierdzenie: jw. z tańszym, czy przenośnym źródłem nowe, budżetowe ortodynamiki zagrają świetnie, bardziej spektakularnie od praktycznie każdego, dostępnego na rynku modelu klasycznych słuchawek. Tutaj na pewno usłyszymy różnicę, zaryzykuję – to takie liźnięcie high-endu w przypadku budżetowych źródeł dźwięku (raz jeszcze – zagrają praktycznie ze wszystkim i w podobnej manierze – duża zaleta dla potencjalnego nabywcy!). Jednak z dużo lepszym sprzętem, opisywane HiFiMANy niekoniecznie pokonają wspomniane parokrotnie HD-650. Tutaj ciężko byłoby się zdecydować, powiedzieć – to jest lepsze. Wystawia to dobrą opinię zarówno HiFiMANom (w końcu porównujemy je do jednej z najlepszych konstrukcji dynamicznych, jakie można założyć na uszy), jak i Sennheiserom, które ze względów konstrukcyjnych nie mogą w paru aspektach mierzyć się z ortodynamikami, a jednak wypadają w takiej konfrontacji (z HE-400) obronną ręką.

Parę słów na koniec
HiFiMANy HE-400 to najtańszy sposób, aby zaznajomić się ze słuchawkami ortodynamicznymi. Sposób o tyle atrakcyjny, że nie wiąże się z koniecznością dostosowania reszty toru do słuchawek (to znacznie zwiększa koszty w przypadku takich HE-6). Model HE-500 jest prawie dwukrotnie droższy. Jest lepszy. To oczywiste. W paru aspektach na pewno, ale… różnica w cenie wg. mnie będzie często przemawiać za przetestowanym modelem. I w sumie fajnie, że HE-300 (jedyne klasyczne nauszniki dynamiczne w ofercie producenta) są takie dobre. Można, dla porównania, nałożyć i posłuchać. Tu także mamy prawie dwa razy tańszą opcję w odniesieniu do HE-400. Moim zdaniem, jedna z tych słuchawek, a najlepiej obie mogą tworzyć docelowy komplet, który będzie się świetnie uzupełniał. Nie jest to recenzja HE-300 (zresztą bardzo udany produkt!), jednak takie nawiązanie ma według mnie pewne uzasadnienie, ma sens. HE-400 to inna bajka, ale brzmieniowo (całościowo) w sumie nie aż tak odległy poziom. To nie znaczy, że grają podobnie (absolutnie tak nie jest), tylko jak wyżej, w zbliżony jakościowo sposób (HE-300 są bardzo równe, nie mają jakiś ewidentnych problemów, choć takiej przestrzeni, czystości, pokazywania transjentów jak w HE-400 nie doświadczymy, żeby było jasne!). I tutaj trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy te aspekty, w których ortodynamiki błyszczą są dla nas ważne, istotne, czy to jest właśnie to, czego chcemy, czego szukamy? Jak tak, to nie ma się nad czym zastanawiać. Względnie tani, tytułowy model właśnie trafił do dystrybucji w Polsce, mamy więc okazję by sprawdzić jak to z tymi ortodynamikami (na głowie) jest.

 

Słuchawki HiFiMAN HE-400 (cena 1899 zł)
Plusy:
- grają pięknym, wypełnionym oraz dobrze kontrolowanym basem
- separacja instrumentów, ich umieszczenie na scenie 
- która jest szeroka, prezentowana zupełnie nie jak z nauszników
- przestrzeń, powietrze, a przecież piszę o słuchawkach
- ładne, męskie wokale
- dźwięk czysty, dobra dynamika
- wysoki komfort
- dobrze wykonane
- uniwersalne (źródło, czytaj sprzęt)
- cena (z zastrzeżeniem, że mówimy o specyficznych słuchawkach – za takie pieniądze można kupić większość topowych, tradycyjnych modeli) 

Minusy: 
- słyszalne sybilanty
- z górą jest problem, tam gdzie inni maskują nieprzyjemne wyostrzenie, tutaj bywa „jak na tacy”
- nie są więc w pełni uniwersalne (materiał muzyczny, z klasyką, z damskim wokalem szukałbym gdzie indziej)
- oprawa (pudło, to co w pudle) mocno budżetowa, szczególnie w porównaniu z wyższymi modelami (ale także z HE-4) 

 

Autor: Antoni Woźniak

Dodaj komentarz