LogowanieZarejestruj się
News

Thunderboltowa alternatywa. Test: ZOOM TAC-2 & Elgato dock

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
ZOOM TAC-2_4-tyt

Obiecaliśmy i dotrzymujemy słowa… kilka dni intensywnie na monitorach bliskiego pola nEar 05 firmy ESIO (osobny artykuł o nich będzie), wcześniej kilka tygodni z różnymi słuchawkami z bezpośrednio podpiętym interfejsem pod MacBooka. Te parę dni w konfiguracji stacjonarnej z iMakiem, thunderboltowym hubem oraz wpiętym TAC-2 potwierdziły wcześniejsze spostrzeżenia – ta alternatywa jest pod każdym względem lepsza, bo oferuje dźwięk o szokująco wysokiej jakości za pośrednictwem konwertera totalnie budżetowego, wręcz najtańszego takiego, jaki jest obecnie dostępny na rynku. To nie może być przypadek, to wyraźne i jednoznaczne potwierdzenie, że sposób transferu danych audio z komputerowego transportu warunkują takie czynniki jak interfejs, z którego korzystamy transferując bity, zera i jedynki do DACa. Nie jest zatem wszystko jedno, którą technologię zaprzęgniemy, bo determinuje to efekt, ma wpływ na to co słyszymy. I nie chodzi tutaj o bezwzględną przewagę, a raczej o uzyskanie (niewielkim) kosztem rezultatu wymagającego dużo większych nakładów w przypadku rozwiązania, nazwijmy je, standardowego. Od razu wytłumaczę, do grania wystarczy Mac niekoniecznie za 10 000 złotych, a najtańszy Mac Mini za 2200 też swobodnie się nada, może to być też jakaś używana maszyna, byleby miała port ϟ. Tyle. PC też się oczywiście nada, tyle że trzeba będzie się naszukać, bo komputerów wyposażonych w ten typ interfejsu jest niewiele, a karty na PCI-e wymagają sprzętu klasy desktop i są dość kosztowne. Także w tym konkretnie przypadku Apple wg. mnie musowo i możemy rozpoczynać zabawę.

ZOOM TAC-2 to bardzo nieskomplikowane urządzenie, nieźle wykonane (choć bez szaleństw, ale jak na cenę bardzo przyzwoicie), z metalowym płatem, panelem grupującym to, co pozwala obsłużyć sprzęt. Nie ma możliwości – od razu uprzedzę – podpięcia czegoś w sposób niesymetryczny w przypadku stacjonarnego toru. To spore ograniczenie w domowym HiFi, gdzie raczej korzysta się z niezbalansowanych połączeń, bo raz że taniej, a dwa nie ma zazwyczaj żadnego uzasadnienia (jakościowego) wykorzystanie połączeń zbalansowanych. Bajki o tym, że to daje zauważalny progres osoby je głoszące niech włożą sobie w buty, bo zwyczajnie bujdy opowiadają. Może dana aplikacja dzięki takiemu połączeniu zyskiwać, ale głównie chodzi tu o odległości oraz o rodzaj sprzętu (ten do audio, domowy, nie wymaga takiej energii jak instrumenty, jak sprzęt studyjny etc.). Także to ograniczenie funkcjonalne, ale wynikające wprost z przeznaczenia tego klamotka. To jest pro-tool, taki raczej do domowego studio, pomocniczy, na pewno nie projektowany jako element toru HiFi. Rzecz jasna, nic nie stoi na przeszkodzie, by tego ZOOMa wykorzystać w domowym systemie audio, ale jw. nie do tego celu go projektowano!

Dock Elgato (patrz nasz rzut okiem) to konieczny składnik, nie z powodu jego niezbędności by zagrało, a w tej konkretnej aplikacji. U mnie komputer stoi w gabinecie, a główny system stereo jest w salonie. Można połączyć taki interfejs za pomocą długiego przewodu ϟ , tyle że taki przewód w wariancie powyżej 3 metrów generuje bardzo konkretne koszty – to raz, a dwa – stacja daje dodatkowe możliwości, o których wspomniałem w przytoczonym (patrz link) opisie. Także dwa kable i dock. Tu uwaga natury ogólnej – interfejs działa bardzo pewnie, bardzo stabilnie (dużo stabilniej od USB, nawet na OSX), jest jak „skała”, ale trzeba pamiętać o dwóch sprawach:

- po wyjściu z trybu uśpienia bywa, że interfejs nie chce się zainicjować, trzeba odłączyć i następnie podłączyć kabel
- tryb uśpienia może spowodować problem z rosnącymi opóźnieniami, co niweluje jedną z największych przewag tego typu transmisji: pomijalne opóźnienia (sprawdzam to jeszcze empirycznie)

Jeden z Czytelników, zainteresowany bohaterem niniejszego artykułu, zadał proste pytanie: ZOOM czy KORG? Stwierdziłem, że warto podzielić się z szerokim audytorium odpowiedzią, jaką udzieliłem Panu Witoldowi na zadane pytanie. Oto ona:

Korg jest bardziej uniwersalny, ma tam Pan wyjścia niesymetryczne oraz (model 100) XLR, podczas gdy ZOOM daje wyłącznie opcję symetryczną i to jeszcze na dużych jackach. Można, rzecz jasna, podpiąć adaptery jack-xlr i w ten sposób wyjść na resztę toru, ale ten _musi_ być zbalansowany. Z jednopinowym jackiem 6.3 (niesymetryczne połączenie) niczego z TAC-2 nie usłyszymy (sprawdziłem :) ). Można niesymetrycznie tylko via wyj. słuchawkowe, ale to też bez sensu (inaczej – parametry tego wyjścia skutecznie to utrudniają).

Jak nie mamy toru zbalansowanego, pozostają w takiej sytuacji wyłącznie słuchawki. ZOOM brzmi ze słuchawkami wybornie, jeżeli tylko w ten sposób planujemy słuchać, to ok – możemy kupić taki, thunderboltowy interfejs. (…) Od paru dni gra u mnie ten DAC z monitorami aktywnymi bliskiego pola ESIO by ESI nEar05 z wej. zbalansowanymi i coż… brzmi to nieprawdopodobnie dobrze, ale to znowu nietypowe rozwiązanie (studyjne kolumienki, minimalistyczy w efekcie zestaw złożony z komputera, z interfejsu TAC-2 i ww. głośników… praktycznie bez możliwości integracji z klasycznym HiFi).

Korg, jak wspomniałem, jest dużo bardziej uniwersalny, a dzięki znakomitemu oprogramowaniu (AudioGate 4) mamy w komplecie także świetny, programowy player do odtwarzania najlepszych jakościowo plików plus konwersję w locie PCM do DSD. (…)

Także, podsumowując, TAC-2 to jednak dość nietypowe rozwiązanie, brzmieniowo – jak wspominałem w pierwszych wrażeniach – totalny odlot, chyba największe moje odkrycie w zakresie komputerowego audio, ale to „pro tool”. To „największe odkrycie” to (ogólnie) chodzi bardziej o thunderbolta jako takiego, interfejs będący medium dla dźwięku… zapewne inne przetworniki tego typu grają podobnie, czy nawet lepiej, choć doprawdy nie wiem, na czym progres mógłby polegać… może na innych, bardziej dopasowanych pod domowe audio parametrach wyjść i co za tym idzie lepszego dopasowania pod HiFi? Nie wiem. To sprzęt dla muzyka siak czy tak, do studia (wyposażenie: wejścia pod instrumenty, mikrofony, fantomowe zasilanie dla sprzętu pro… rzeczy kompletnie nieprzydatne w domowym HiFi). Produkty Korga zaś, tj. 10R/100/100m to konsumenckie, domowe audio, lepiej pasujące do potrzeb miłośnika dobrego jakościowo dźwięku. 

Tak to widzę.

Innymi słowy, traktuję to odkrycie w kategoriach bardziej ciekawostki, choć dla mnie to bardzo pouczające doświadczenie, cenne. Jak wspominałem, ZOOM TAC-2 zostaje na stałe w redakcji, bo idealnie nadaje się na punkt odniesienia i to taki, który chyba najlepiej pokazuje o co chodzi w graniu z pliku, gdzie wiele rzeczy typu „wydaje mi się”, trzeba empirycznie zweryfikować, posłuchać, wyrobić sobie opinię. No dobrze, to czas na trochę konkretów, zatem przejdźmy do nich, pokrótce sprawdźmy czym ten ϟ tak nas „in plus” zaskoczył…

Pominę dokładny opis możliwości rejestracyjnych tego klamota, bo to nie Korg 10R z możliwością domowego masteringu własnych nagrań, a coś do współpracy z mikrofonami, instrumentami oraz innym sprzętem studyjnym, czyli coś, co nas niespecjalnie interesuje. Wspomnę tylko ogólnie, że mamy w przypadku ZOOMa dwa symultanicznie pracujące wejścia z tyłu pod mikrofony / inny sprzęt oraz przednie gniazdo wej. na dużym jacku opisane jako instrumenty. Można korzystać z bardzo przydatnej, szczególnie w domowym studio nagraniowym, opcji fantomowego zasilania podpiętych pro-toolsów (48V), zasilanie dostarcza nam ϟ i to zasilanie to nie jest marne 5V/1A z gniazdka USB, bo właśnie ϟ daje nam stabilne, dużo większe możliwości w tym zakresie. Zacytuję sam siebie ;-) „w odróżnieniu od USB nie powoduje to żadnego funkcjonalnego ograniczenia, problemu, jak to ma miejsce w przypadku USB DACów (tam zasilanie z magistrali generuje dodatkowe problemy związane z przenoszeniem zakłóceń z komputera – w przypadku ϟ nie ma o tym mowy!). Co ważne, ten interfejs daje nam nie 5V/100-150mA (2,5W) jak w USB 2.0, a 19V /550mA (9,9W), co oznacza że można za pośrednictwem ϟ nakarmić znacznie bardziej prądożerne urządzenia, co w oczywisty sposób nie pozostaje bez wpływu na interesującą nas tematykę”.

Także, jak widać, mamy konkret w zakresie dostawy energii za pośrednictwem interfejsu, co wg. mnie nie pozostało bez wpływu na zachowanie podpiętych do TAC-2 słuchawek. Ortodynamiki czuły się tutaj jak „ryba w wodzie”, w ogóle wszystkie moje stacjonarne nauszniki wymagają odpowiedniego napędzenia (LCD-3, HE-400, K701 czy HD-650) i tutaj miały komfortowe warunki. Patrząc na to przez pryzmat „ale to z jednego kabla, z komputera leci” to duża różnica w porównaniu z rachitycznym USB, które w rozwiązaniach USB DAC rzadko kiedy jest w stanie sprostać wymaganiom trudnych do napędzenia nauszników. Jedyny, znany mi, bez żadnych, najmniejszych „ale” „grający pendrive” to M2Tech hiFaceDAC – bardzo specyficzny, bo wyposażony w wyjście liniowe de facto pod stacjonarny tor, nie do zasilenia słuchawek. Mniejsza. Mamy odpowiednie warunki i dobrze, bo właśnie to słuchawki są tutaj na pierwszym wg. mnie miejscu, a to ze względu na rezultat brzmieniowy oraz łatwość aplikacji & ewentualną mobilność (laptop-> TAC-2 -> słuchawki).


Jak wspominałem w naszym pierwszym opisie tego DACa, japońscy inżynierowie zapatrzyli się (chyba) na inny interfejs, bardzo znany, rozpoznawalny produkt Apogee Twin Duo. Ta sama forma, podobny sposób obsługi… dobrze, bo Twin Duo jest świetnym produktem, bardzo chwalonym i jak wzorować się to właśnie na najlepszych. Na marginesie, to też nie domowe audio, choć wiele osób w ten sposób z produktu (-ów) Apogee korzysta ;-) Spód urządzenia to plastik dobrej jakości, solidne gniazda we/wy zamontowano na płynnie przechodzącym w tylną ściankę płacie aluminium, te z przodu wystają z plastikowego, minimalistycznego frontu. Pochyły płat czołowy zawiera wszystko co niezbędne: diodowy wskaźnik L/R poziomu wzmocnienia oraz gain (mikrofony), do tego cztery diody LED z lewej informują nas o wybranym trybie działania (rejestracja 1/2 oraz odtwarzanie na wyjściach audio jack 6.3 TRS lub słuchawkach). Sam potencjometr niestety nie jest mocnym punktem konstrukcji. Plastikowy, chodzący z wyraźnym luzem, działa także jako wybór funkcji (wciśnięty). Na ten element narzekałem we wstępnych wrażeniach i cóż, najlepiej ustawić go w pozycji maksymalnej, nie regulować nim wzmocnienia, bo ani to precyzyjne, ani wygodne. Zewnętrzny przedwzmacniacz, czy ustawienie poziomu na samych, współpracujących monitorach daje dużo lepsze rezultaty. Ewidentnie ten element mógłby być lepszy.

Instalacja jest banalna. Podpinamy, interfejs nam się inicjuje (panel audio / midi / konfiguracja) w systemie i już możemy korzystać. W razie chęci wykorzystania TAC-2 w roli jaką mu pierwotnie przypisano, pobieramy jeszcze oprogramowanie darmowe MixEfx, służące do zmiany parametrów, ustawienia konfigu do nagrywania, rejestracji. Poważnym ograniczeniem w tym zakresie jest to, że trzeba ustawienia preampa zmieniać wyłącznie software’owo, co komplikuje używanie interfejsu do zabawy we własne studio nagrań. Konieczność wyciszania / włączania dźwięku (monitor miks / główny miks) w związku z tym, że miks jest dostępny równocześnie na wyjściu słuchawkowym oraz wyjściu na monitory a zmian dokonujemy wyłącznie programowo, to naprawdę średnia opcja (nie ma fizycznej możliwości ustawień, trzeba nastaw dokonywać w MixEfx). Dla mnie to żadna wada, bo nie mam zamiaru korzystać z wejść, ale dla kogoś, kto przy okazji chce, to ważna informacja. Aha, polaryzację oraz filtry wysokiego poziomu (ust. @ 80Hz) także konfigurujemy tutaj przez program.

Także, dla kogoś, kto chcę nagrywać, pewnie znajdą się dużo lepsze rozwiązania…

…ale my chcemy słuchać i w tej roli ZOOM TAC-2 wypada GENIALNIE.

Zaaplikowany układ cyfrowo-analogowy to kość ΔΣ C/A Asahi Kasei AKM AK4396 (na marginesie, potrafi także w pełni obsłużyć dane 1-bitowe DSD) oraz konwerter analogowo-cyfrowy Wolfsona. Ta kość w tej aplikacji pokazuje jak istotne jest dostarczenie z możliwie małymi (pomijalnymi) opóźnieniami sygnału ze źródła komputerowego. Tutaj mamy 1~3ms, czyli uśredniając 20 razy mniej niż w przypadku interfejsu USB (!), gdzie poziom opóźnień w najlepszej aplikacji wynosi 20ms (teoria), w praktyce powyżej 50ms. To jest, moim zdaniem, jeden z głównych czynników, dlaczego słyszę to, co słyszę – tj. natychmiastową reakcję na to, co w nagraniu, znakomite efekty w przypadku słuchania ciężkiego grania, metalu, gdzie ten czynnik jest absolutnie kluczowy, by czerpać pełną satysfakcję z odsłuchu. Korzyści zresztą dotyczą każdego, odtwarzanego za pośrednictwem tego DACa materiału. Mam wrażenie, że dźwięk „ożywia”, staje się bliski, namacalny… nie chcę używać zwrotu „jak na żywo”, bo to niczego konkretnie nie wyjaśnia, poza tym już sam fakt 90% nagrań w kolekcji pochodzących ze studia nagraniowego, a nie rejestrowanych na żywo, takie porównanie czyni bezsensownym, ale… No właśnie, trudno to opisać, a jednak ten dźwięk staje się otwarty, niebywale wręcz sugestywny, brzmi to nie jak cyfra (w pejoratywnym znaczeniu, tj. cyfra jako wysuszenie, brak życia, wypranie z emocji), a – znowu proszę o zwrócenie uwagi na kontekst związany z graniem z pliku – analog. I to raczej nie analog tzn.płyta, bo mamy tu nie tylko gładkość i muzykalność połączone z arcyprecyzją, znakomitą rozdzielczością (te szczegóły, które do nas docierają potrafią otworzyć oczy na wiele nagrań… na nowo), ale dodatkowo także coś bez wad, problemów, przynależnych wspomnianemu winylowi. To teraz pewnie mnie zjedzą, ale niech będzie, mam to gdzieś. No więc to szpula*, chyba właśnie to porównanie ma najwięcej sensu, bo to taki magnetofon tyle, że z całkowicie inną filozofią obsługi i nieporównywalnymi możliwościami. Obsługą i możliwościami jakie daje nam świat technologii cyfrowych, komputerowych, czytaj z swobodą dostępu do źródeł muzyki, z możliwością bajecznie prostego sterowania, a do tego kształtowania, modelowania brzmienia wedle upodobań. I to jest COŚ! Rzecz jasna fanów vintage to nie przekona, ale oni szukają czegoś zupełnie innego. Prawda?

Niebywała precyzja i detaliczność łączą się tu z łagodnością, gładkością, ogromną muzykalnością. To wg. mnie bliskie ideałowi połączenie cech i to, podkreślam, w śmiesznie tanim interfejsie. Zatem, czy oznacza to detronizację USB w roli medium dla dźwięku z komputera? Nie, po stokroć nie oznacza. Po pierwsze, mogę znaleźć świetne daki USB, które grają wybornie, po drugie to nisza (vide sprzęt, vide dostępne urządzenia audio – zobaczymy jak będzie z propagacją nowego thunderbolta 3, oferowanego w ramach pierwszego, uniwersalnego złącza USB 3.1 aka C), po trzecie wreszcie jakoś nie wydaje mi się, żeby ϟ zawitał do elektroniki przenośnej, a bez tego dzisiaj nie może być mowy o popularyzacji. Także spokojnie, USB było, jest i będzie. Z wszelkimi jego przywarami, wadami i ograniczeniami. Thunderbolt zaś pokazuje, co można osiągnąć, stosując alternatywę. Pokazuje na marginesie branży, rynku, czy wręcz obok (nie znam żadnego dedykowanego domowemu audio urządzenia, które byłoby wyposażone w ten interfejs).

Nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak radykalnego, sugestywnego objawienia w zakresie audio, jak w przypadku tego interfejsu. ZOOM TAC-2 gra na nieprawdopodobnie wysokim poziomie, wykraczającym poza budżetową aplikację, formę. To przecież prosty interfejs z kabla, służący do raczej amatorskiego, albo tylko wstępnego rejestrowania / miksowania dźwięku, wyposażony (szczęśliwie) w świetną kość C/A (tyle że to nic nadzwyczajnego obecnie), która to pozwala przekształcić sygnał audio z komputera w coś, co przeczy dotychczasowym doświadczeniom. Znakomita separacja źródeł (instrumentów, wokali) wraz z chyba najlepszą reprodukcją wysokiego zakresu jaką dane mi było słyszeć z plików (góra / wysoka średnica) oraz wybitną stereofonią, holograficzną przestrzenią to coś, co mamy tutaj dane, co słyszymy zaraz po wpięciu „efektorów”. Tu słów parę o tych efektorach. Najlepsze efekty uzyskałem na słuchawkach i nie chodzi tutaj o jakość podpiętych głośników (są, btw, świetne!) a raczej to, jakie możliwości oferuje w zakresie wyprowadzenia dźwięku sam DAC. Na ortodynamikach miałem wszystko to, co powoduje, że te słuchawki w pewnych aspektach zostawiają klasyczne, dynamiczne konstrukcje daleko z tyłu. Największy progres był z HiFiMANami. Tak jak LCD-3 zagrały pięknie, ale w sposób – powiedzmy – spodziewany, to HE-400 nagle stały się jakąś magiczną trampoliną do przebogatego świata dźwięków. Bardzo lubię te słuchawki, uważam je za jeden z najlepszych modeli z oferty HiFiMANa (łatwe do napędzenia, a przy tym grające w bardziej wyrównany sposób niż wiele droższych konstrukcji z katalogu producenta), jednak nigdy nie powiedziałbym, że są one jakościowo zbliżone do LCD-ków (szczególnie tych flagowych). Wiecie co? Subtelnie, czy nieco inaczej to grało, ale te 400-ki zagrały wprost fantastycznie, a ta aplikacja sprzętowa jest dokładnie tym, czego należy użyć, by w pełni wykorzystać drzemiący w nich potencjał.

Z monitorami bliskiego pola nEar 05 tytułowy DAC współpracuje bardzo dobrze, w końcu to właśnie w takich okolicznościach przyrody ma grać właśnie. Dźwięk zawierał wiele (choć nie wszystkie) z opisanych przeze mnie powyżej przymiotów, do tego jeszcze doszedł bas. Słychać go było na ortodynamikach wybornie, w przypadku tych kolumienek nastąpił (który to z kolej?) raz jeszcze opad szczęki. To tak gra? Przecież to niewielkie monitory, konstrukcja która powinna zarysować, zaakcentować, że tam na dole się dzieje, ale niekoniecznie pokazać to w pełnej krasie. Te kolumny (to także ich cecha, wspomniałem – będzie recenzja im poświęcona na łamach HDO) sprawdziłem także na innych interfejsach (m.in. na testowanym Matriksie Quattro II Advanced) i wniosek jest jeden, a właściwie dwa: tak, ten DAC gra porównywalnie ze przetwornikiem za kilka tysięcy złotych, w niektórych aspektach go przewyższając nawet, jest świetnie, ale nie jest tak znakomicie jak na wspomnianych wcześniej słuchawkach. Konkretnie? Chodzi o mikrodetale, o plankton, o te całe tło, z którego obecności (w nagraniu) w ogóle nie zdajemy sobie czasami sprawy. Ten DAC, TAC-2, potrafi to pokazać. Potrafi, ale na pewno dobitniej, wręcz obłędnie na słuchawkach właśnie.

Być może to ograniczenie samych kolumienek. W końcu to tylko budżetowa rzecz (bardzo nawet, choć ceny dobrych kolumn studyjnych to jakieś śmieszne pieniądze w porównaniu do tych konsumenc0-audiofilskich ;-) ), w tych pieniądzach niebywale wręcz udana, oferująca bardzo dobre brzmienie oraz dobrą jakość wykonania i pełne wyposażenie, ale tylko – właśnie – budżetowa. Przetworniki w kolumnach mają swoje ograniczenia, zastosowane wzmacniacze, możliwości niewielkiej skrzyneczki (fizyka) to wszystko ma wpływ. Tak czy inaczej nie wykluczam tu czynnika „wyposażenie redakcji”, jak i ewentualnych ograniczeń samego DACa na wyjściach zbalansowanych. Monitory podpiąłem kablami z solidnymi wtykami neutrika 6.3 trs, dokładnie takimi, jakie zaleca ZOOM w instrukcji użytkowania. Samo ustawienie odpowiedniego poziomu musiałem ustalić na podstawie odsłuchu, zmieniając wzmocnienie na potencjometrach obu kolumn, dopasowując parametry do tego co sugerują inżynierowie ESI (tak, to właśnie oni stworzyli te monitorki, stąd właśnie nazwa producenta – ESIO by ESI) w odniesieniu do źródła (parametrów wyjść TAC-2). Efekt jak wspomniałem bardzo dobry, gra to bardzo dobrze, jednak to właśnie słuchawki spowodowały u słuchającego opad szczęki.

Podsumowując to jakoś zgrabnie, mogę powtórzyć to, co pod wpływem emocji napisałem wcześniej, nieco tylko to stwierdzenie modyfikując: będę z tego interfejsu korzystał namiętnie i będzie moim punktem odniesienia. Punktem odniesienia w przypadku słuchawek. Oczywiście nie przekreśla to samego USB w aplikacjach audio, ale daje świetny materiał do porównań. Cena tego ustrojstwa pozwala zaś na pewne przetasowanie pojęć, skali dotyczącej jakości muzyki granej z komputerowego źródła. Da się uzyskać dźwięk, który nie jest na drugim, czy trzecim miejscu w hierarchii (są tacy, którzy tak to widzą, czy tak to opisują – ja do nich nie należę, bo wolę podejście z otwartą głową: bez koncentrowania się li tylko na technologii, parametrach, cyferkach). Rzecz jasna są lepsze i …mniej lepsze ;-) sposoby transmisji danych w audio. Dla mnie ten produkt to coś, co skłania do przemyślenia zagadnienia, do dużej dawki pokory, do uznania że dalece nie wszystko wiemy na temat cyfrowego audio, że temat PC Audio to coś, co poziomem skomplikowania (zależności, metody, same technologie) wykracza poza to, co w audio było „dane”, „wiadome”, „stwierdzalne” i „powtarzalne”. Czy to oznacza jakiś chaos, brak aparatu poznawczego, wyrzucenie w kibel tego, co wiemy na temat muzyki granej z plików? Nie, to nie to, bo wszystko da się naukowo opisać, wytłumaczyć, w teorię ująć. Wszystko, poza naszymi emocjami, poza psychoakustyką, poza tym co niedefiniowalne. I dobrze, niech tak zostanie, a każdy kto chce teoretycznie dowieść „że to przecież niemożliwe, bo…”, niech tylko i aż posłucha.

Polecam. Nie będzie żałował.

 

*miałem okazję słuchać parę razy takiego źródła za jakieś chore pieniądze z taśmami za jeszcze bardziej chore pieniądze. Tak, to było dzikie rozpasanie kapitałowe, a do tego rzecz (sprzęt i materiał źródłowy) totalnie według mnie niepraktyczna z ergonomicznego punktu widzenia. Tak, to prawda. Tyle tylko, że grało to zniewalająco dobrze, właściwie w takim graniu opis „jak to gra” był zbędny, bo grało „dokładnie tak, jak trzeba”. Interesujące doświadczenie.

 

 

Zastanawiałem się, jaki znaczek tu pasuje. Dochodzę do wniosku, że na pewno nie jest to Dead-End, bo jak mogliście przeczytać, główną „winę” za osiągnięty efekt ponosi tu wg. mnie thunderbolt, interfejs, medium dla zero-jedynkowego dźwięku z komputera. Także, będzie na żółto/zielono i coś jeszcze. Możliwości w zakresie reprodukcji są niewątpliwie wybitne (jw. interfejs), a do tego doceniam, że osiągnięte jest to w taki sposób, tzn. w tak niewielkim budżecie. Wybór redakcji jest konsekwencją… wyboru redakcji. Jak wspomniałem, nie żałuję, bo mam punkt odniesienia, taki z wyśrubowanym poziomem jakościowym (szczególnie nauszniki).

Zabawne, że to nie klamot za 20 000 złotych. Dla wielu, dla których gra tylko i wyłącznie liczba zer na rachunku, gdzie „bez siana nie ma grania”, ten klamocik to precyzyjna szpileczka w balonik. Bardzo precyzyjna.

Tym razem objedzie się bez wyszczególnienia plusów i minusów, bo w tym przypadku, jak widzicie nie miałoby to uzasadnienia, sensu. Cena tego malucha to jakieś 1200-1300 złotych (nówka), albo do 1000 używka (sporo tego było swego czasu na serwisie aukcyjnym eBay). Handlują tym sklepy ze sprzętem dla muzyków, z pro-toolsami, nie znajdziecie tego w żadnym, audiofilskim salonie audio. Nie znajdziecie, bo to nie do domu, tzn. nie dla domowego audio jest. No ale, potencjał ma. I to jaki! I można…

 

Autor: Antoni Woźniak

Sprzęt redakcyjny użyty w teście:

- interfejs: ZOOM TAC-2
- źródło komputerowe: iMac z pamięcią półprzewodnikową (główne źródło muzyki) & NAS Synology (LAN) jako dodatkowe archiwum plików audio
- software: głównie ROON (z niewielkim dodatkiem strumieni z Tidala) oraz VOX Player / Decibel
- efektory: kolumny nEar 05 Classic 02 firmy ESIO oraz słuchawki LCD-3/HE-400/HD-650 & K701
- akcesoria: Elgato thunderbolt dock i dwa 2m. kable thunderbolt; dwa kable 6.3mm TRS, listwy Tomanek TAP-6
- materiał: pliki hi-res 24/44-192 w tym… nagrania binauralne, sporo ciężkiego grania z jednej i klasyki, symfoniki oraz muzyki dawnej z drugiej strony

Dodaj komentarz