LogowanieZarejestruj się
News

Najlepszy front-end audio na rynku? Cała Twoja muzyka @ Roon – nasza opinia

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Roon_awsome_interface

Obecnie korzystamy z wielu możliwości pozwalających na słuchanie ulubionej muzyki: jest nasza prywatna kolekcja, gromadzona często latami, przeniesione do świata pliku kompakty, winyle, a w przypadkach ekstremalnych nawet taśmy (ekstremalnych dla domowników, bo pewnie oznacza to kogoś całkowicie sfiksowanego na audio, jakości dźwięku – tak, to stan chorobowy niewątpliwie ;-) ), te wszystkie downloady, mamy także dzisiaj rosnący na potęgę streaming (bezstratny – Tidal, stratny wszędobylski Spotify i wiele innych), mamy wreszcie radio internetowe (a tam też prawdziwe perły, warto czasami poszperać, oj warto), inteligentne rozgłośnie (Pandora oraz nowe serwisy tego typu, o czym za chwilę i przy okazji)… multum opcji, przyznacie. I jak się tutaj w tym wszystkim nie pogubić, no jak?

Marzyłem od dawna o czymś, co będzie odpowiednikiem LMS (Logitech Media Server – patrz nasza recenzja Squeezeboksa Touch) na komputerze, tylko że lepszym. LMS na komputerze, w formie front-endu zresztą już jest (bazujący na linuksie projekt Daphile) ale to nie jest rozwiązanie typu: mam komputer nie tylko do audio, tylko do wszystkiego i chcę z niego grać muzykę w najwygodniejszy sposób. Marzyłem o czymś co będzie integrować wszystkie moje źródła w ramach jednego software, który dodatkowo będzie maksymalnie prosty, przejrzysty, będzie pozwalał na ultraprostą integrację wszelkich urządzeń audio w domu (strefy, interfejsy), pozwalał na zdalne sterowanie (z każdego ekranu na jaki mi przyjdzie ochota, czy który zwyczajnie będzie akurat pod ręką), a do tego wszystkiego zapewni mi perfekcyjną jakość dźwięku. Perfekcyjną, czytaj bitperfect, ze wsparciem dla każdego formatu, dla każdego, nawet wyczynowego sposobu zapisu dźwięku (DXD, DSD), dodatkowo zwalniając mnie od mozolnego konfigurowania sprzętu. Marzenie ściętej głowy?

Niekoniecznie. Niekoniecznie, bo pojawił się ROON. To front-end. Nowatorski w sposobie integracji źródeł (wielu źródeł – tak właśnie wielu, bo tutaj mamy do czynienia z projektem integrującym całą naszą muzykę), w sposobie prezentacji (znakomity interfejs – prosty, przejrzysty, estetyczny, skupiający się na tym co najistotniejsze – na muzyce) oraz możliwości dystrybucji dźwięku w całym domu. To – powiem bez ogródek – REWELACJA. Właśnie na takie coś czekałem. Tu jest wszystko, o czym wspomniałem w poprzednim akapicie. Wszystko. A będzie jeszcze lepiej, bo niebawem pojawi się aplikacja mobilna, a to oznacza, że będziemy mieli do czynienia z kompletnym rozwiązaniem, integrującym wszystkie możliwe sposoby słuchania muzyki ze źródeł cyfrowych.

Czym jest ROON? Poniżej zobaczycie wideo prezentujące ten front-end w akcji, poza tym przygotowałem fotogalerię, właściwe fotoprzewodnik (sporo tego) po najważniejszych elementach tego unikalnego rozwiązania. W ten sposób, najbardziej obrazowy, pokażę Wam na czym to polega. Tutaj ograniczę się do tego co kluczowe oraz opiszę króciutko kto za tym stoi i dlaczego ten projekt ma szansę na sukces. Zacznijmy od tego, że ROON po raz pierwszy integruje różne źródła muzyczne w jeden, przejrzysty, przeźroczysty wręcz sposób, bo nieważne czy gracie z NASa, komputera, kolekcji iTunes czy Tidala (tak właśnie, Tidala, jest integracja z Tidalem, wiecie co to oznacza, prawda? :) ), po prostu odtwarzacie muzykę za pośrednictwem swojego komputera. To on jest właśnie ŹRÓDŁEM oraz INTERFEJSEM (front-endem). Integrujemy wszystko, korzystając z dowolnego systemu komputerowego. Czy to będzie laptop, czy all-in-one, czy jakiś dedykowany pod kątem audio CAPS – nieważne – ważne, że mamy coś, co stanowi spoiwo dla całej naszej cyfrowej muzyki. Odtwarzając muzykę nie zastanawiamy się „skąd to idzie”, tylko …i to jest piękne… odtwarzamy to co chcemy, a programiści stojący za ROONem ułatwiają, uprzyjemniają nam słuchanie muzyki oferując kilka fantastycznych funkcji. To taki Squeezebox tylko nie z końcówki poprzedniej dekady (Logitech niestety porzucił SB i obecnie rzecz wspierana jest niezależnie, co samo w sobie nie jest złe, ale oznacza jedno – nie pojawi się nic nowatorskiego w tym zakresie, platforma będzie po prostu egzystować na rynku do czasu kiedy komuś będzie się chciało), a super nowoczesny, przystosowany do nowych form słuchania muzyki, otwarty na nowe możliwości. Inteligentne radio? Jak najbardziej. Generowanie playlist na podstawie naszego gustu? Oczywiście. Integracja z LastFM to oczywista, oczywistość, ale już tworzenie list odtwarzania na podstawie naszych preferencji, tego co słuchaliśmy przed laty, kreowania oraz podpowiadania w inteligentny sposób (to działa!!!) co chcielibyśmy posłuchać, na co mamy ochotę, co mogłoby nas zainteresować… to jest coś, czego w takim zakresie nie oferuje nikt inny. Te podróże w czasie, połączone z odkrywaniem nowego (to, co pojawia się w mainstreamie to jedynie 5% muzyki, pamiętajmy o tym) to nowa jakość. Tidal to obecnie nie tylko mainstream, to także nowi artyści, to platforma dla nowych talentów (patrz nasz opis nowych funkcji serwisu). To wszystko mamy w ROOMie. Muzyka jest tutaj w centrum, jest najważniejsza, a wszystko to jest łatwe, proste, przejrzyste – szybka wyszukiwarka, szybki dostęp do źródeł, atrakcyjny sposób prezentacji całej naszej kolekcji oraz bardzo skuteczny, wręcz rewelacyjny mechanizm porządkowania i administrowania zbiorami to właśnie dokładnie to, czego oczekujemy od idealnego software audio. Rzecz jasna nie ma tutaj problemu z tagami, z informacjami na temat artystów, z tym wszystkim co powodowało do tej pory spore problemy. Tutaj zawsze mamy pełną informację na temat utworu, artysty, mamy recenzje, notki biograficzne, opisy, co pozwala na pogłębienie wiedzy na temat muzyki, artystów, kompozytorów, twórców w najbardziej naturalny sposób, przy czym nie ma mowy o przedobrzeniu, o zalewie informacji – wszystko jest idealnie skomponowane. Kolejna rewelacja.

ROON jest takim rozwiązaniem. Co ważne, developerzy co chwila wprowadzają coś nowego (DSD, wspomniane aplikacje dla Androida oraz iOSa niebawem), potrzebnego, ale już w obecnej formie mogę powiedzieć, że nie ma niczego, co by się zbliżało w sposobie integrowania muzyki z ROONem. Nie ma. To, w jaki sposób rozwiązano konfigurowanie zasługuje także na krótką wzmiankę. Wreszcie nie trzeba się na tym znać. Poważnie. To twórcy oprogramowania odwalają za nas czarną robotę. My konfigurujemy panel za pomocą paru suwaków i już! Mamy bitperfect? Mamy. Mamy granie z wielu źródeł? Mamy. Mamy kilka stref? Mamy. Wprost genialnie działa to w rozbudowanej instalacji audio, gdzie grają głośniki bezprzewodowe, gdzie bezprzewodowe interejsy audio (u mnie jest AirDAC z SKAA, są airplay-owe stacje AE, jest Zeppelin Air itd itp) pozwalają na granie wszędzie gdzie przyjdzie nam ochota, co więcej, na granie z maksymalną dla danego sprzętu jakością. TO JEST TO. A przy tym można za pomocą ekranów (nieograniczona liczba pilotów) sterować całością, bez konieczności angażowania komputera z zainstalowanym front-endem. Dzisiaj każdy tablet to dzięki wirtualnemu pulpitowi pilot. Działa to świetnie, bo interfejs ROONa jest właśnie taki – przystosowany do takiej obsługi. Duży, przejrzysty, prosty, pozwalający na szybką nawigację, bo poszczególne ekrany, przyciski, pozwalają na komfortowe sterowanie. Do tego za moment będzie aplikacja mobilna. To wszystko (interfejs, integracja, sterowanie) robi kolosalną różnicę, to jest właśnie coś co daje przewagę nad innymi rozwiązaniami. Komputer dlatego staje się, czy już jest podstawowym źródeł cyfrowego dźwięku, bo jako źródło nie ogranicza go nic – od strony softwareowej to otwarta karta, od strony hardwareowej to także otwarta karta. Uniwersalność ROONa jest pełna, nieograniczona, to nie jest LMS zamknięty w danym ekosystemie. To coś ponad ekosystemami. PERFEKCYJNY FRONT-END.

AKTUALIZACJA 3 (podsumowanie oraz finalna ocena): Przed końcem roku doczekaliśmy się wielkiej aktualizacji tego software i powiem Wam coś… ROON jest wart każdego wydanego nań dolara. Powiem więcej – dożywotnia licencja za 499 USD to cena uczciwie skalkulowana (w odróżnieniu od pewnego programu na A. dla Makówek, który kosztuje podobnie, a jest tylko i wyłącznie playerem, dobrym playerem ale w ogóle nie ma porównania do opisywanego tutaj front-endu). Software świetnie radzi sobie na PC, korzystam zarówno w trybie klienta, jak i serwera na FooKo PC i działa to znakomicie (na w systemie pracującym pod kontrolą wielordzeniowego Atoma). Dobrze, ale miało być o aktualizacji w aktualizacji (testowałem od chwili publikacji, mogę po paru tygodniach napisać, że soft jest stabilny jak skała), zatem do rzeczy… ROON ZAWIERA WSPARCIE DLA SQUEEZEBOKSA. Zamiast LMS mamy więc alternatywę i to, biorąc pod uwagę rozwój opisywanego oprogramowania, alternatywę dającą „drugie życie” odtwarzaczom Slim Devices / Logitecha. Co więcej, ROON nie tylko pozwala na wykorzystanie SB w roli głównego, czy strefowego odtwarzacza, ale dodatkowo w pełni wykorzystuje modyfikacje EDO (Enhanced Digital Output). Gramy więc w 24 bitach, z maks. częstotliwością 192 KHz via USB. W moim systemie Squeezeboks Touch via EDO z podpiętym konwerterem cyfrowym USB-SPDIF M2Techa (hiFace Two) podłączony do rDACa stanowi jedno z dwóch najważniejszych źródeł plikowych w salonie i gra to zabójczo dobrze. ROON pozwala na integrację wszystkich moich źródeł, wszystkich przetworników, odtwarzaczy, systemów bezprzewodowej transmisji (AirPlay, SKAA) w ramach jednego software, jednego łączącego najważniejsze zbiory – lokalne (NAS) jak i streamingowe (Tidal). REWELACJA. Wraz z zapowiadanym Roon Speakers apps (implementacja front-endu w bezprzewodowych produktach audio, z możliwością ich natychmiastowego wpięcia w strefy, przy 100% gwarantowanym graniu bit po bicie), ROON staje się tym, czym miał się stać… systemem audio jutra, dostępnym już dzisiaj. Pierwszych produktów ze wsparciem można spodziewać się już w pierwszej połowie 2016 roku. Na pewno o nich wspomnimy i to niebawem: będziemy na bieżąco śledzić nowinki z branży audio na CESie 2016, pewnie nie zabraknie w Las Vegas zapowiadanych jw. urządzeń). Co jeszcze wprowadzono? W najnowszej aktualizacji programiści dodali także obsługę HQ Playera (oj wiele osób się z tego ucieszy, wiele, odpada kwestia rzekomego „no fajny jest, ale nie gra tak dobrze jak…”), samo oprogramowanie po upgrade jest 64 bitowe, zarówno dla Win jak i OSX (wielkie kolekcje, naprawdę wielkie, to teraz nie problem).

A to jeszcze nie wszystko… GENIALNE, naprawdę genialne są recenzje i bibliografie, które od teraz wyświetlane są bez zbędnego zagłębiania się (tak, mniej klikania) w informacje o wykonawcy, artyście, zespole czy kompozytorze. Teraz mamy to „na wyciągnięcie dłoni”. Dodano także nowości z Tidala, tj, „Odkrywanie” oraz „Rodzaje/Gatunki”. W ogóle, na marginesie, wolę korzystać z ROONa, chcąc posłuchać czegoś z Tidala, niż z mocno takiej sobie aplikacji serwisu. Tu mam nie tylko coś dodatkowo, integrację ze swoimi zbiorami, ale także po prostu lepszy, skuteczniejszy sposób nawigowania, wyszukiwania oraz zawiadywania muzyką. Zresztą, w najnowszej wersji ROONa można, o ile zechcemy oddzielić przeszukiwania zbiorów wyłącznie do Tidala albo do kolekcji lokalnej. Dla wielu to ważne udogodnienie. Można też porównać swoje zbiory z tymi tidalowymi. Bardzo fajna sprawa. Odnośnie przeszukiwania to całkowicie przemodelowano silnik, co w efekcie pozwoliło nie tylko na niezwykle precyzyjne wyszukiwanie w zbiorach, ale także znacznie szybsze uzyskanie wyniku, a to dzięki inteligentnym autosugestiom przy wpisywaniu rekordu. Dodatkowo poprawiono integrację z Tidalem w tym względzie (działa to wyszukiwanie dużo lepiej niż w natywnej aplikacji!), a lista trafień (top results) daje nam pełen wgląd w dostępne źródła, przy jednoczesnym określeniu ich parametrów jakościowych od najlepszych do najgorszych. Dla zwolenników listy odtwarzania wprowadzono wyszukiwarkę playlist, która pozwala na znalezienie zarówno własnych playlist, jak i takich, które zostały utworzone w ramach innych profili (ROON nie jest dla sobków, może z niego korzystać każdy z domowników, o odmiennych gustach). Ułatwiono także zaznaczanie poszczególnych elementów (artyści, gatunki, kompozycje, albumy, kompozytorzy etc.) wprowadzając możliwość równoczesnego wyboru ulubionych, co znacząco przyspiesza administrowanie kolekcją. Poza tym poprawiono oraz zmodyfikowano kilkadziesiąt rzeczy związanych z nawigowaniem, szybkością i stabilnością działania, mechaniką software oraz działaniem na różnych systemach oraz współpracy z niektórymi urządzeniami zewnętrznymi. Poprawiono także współpracę z iPadem, działa to dokładnie tak jak na komputerze, mamy świetny, dotykowy kontroler, działający bez najmniejszego opóźnienia (lag? Co to takiego?), pozwalający na pełną obsługę front-endu, bez żadnych, najmniejszych ograniczeń. Patrząc na konkurencyjne rozwiązania, nie ma czego porównywać. Tutaj to działa i jest w pełni integralną częścią, a nie dodatkiem (każdy, znany mi, inny soft do sterowania sprzętu audio z poziomu handhelda) z np. koniecznością wyboru ścieżki sieciowej (brrrr) źródła, lub / i brakiem możliwości pełnego konfigurowania software oraz podpiętych urządzeń, czy zawiadywania strefami. Mamy tablet z androidem albo z iOSem i możemy całościowo zarządzać oprogramowaniem. Tak to wygląda w przypadku tytułowego softu.

Podsumowując, ROON jest obecnie dojrzałym, jedynym takim rozwiązaniem na rynku (macie tutaj wspierane wszystkie obecne i przyszłe formaty audio, przyszłe tj. MQA). Może zastąpić wszystko i stanowić docelowe rozwiązanie softwareowe dla domowego systemu audio. Nie ma drugiego tak kompleksowego, tak dopracowanego, tak uniwersalnego oprogramowania, które pozwalałoby na szybki dostęp do rozbudowanych zbiorów muzycznych z integracją serwisu streamingowego z bezstratną jakością materiału audio, dodatkowo z przebogatą biblioteką informacji oraz rzetelnych recenzji dotyczących muzyki, oraz super nowatorskim sposobem nawigowania oraz prezentowania naszej kolekcji. Super nowatorskim, bo pozwalającym na w praktyce odmienne od dotychczasowych sposobów, korzystanie z naszych ulubionych albumów, składanek, kompilacji, playlist etc. To jest wprost nieprawdopodobne, że udało się stworzyć coś nowatorskiego w aspekcie słuchania muzyki, tak nowatorskiego jak ROON. Dla mnie to element toru o takim samym… nie… o większym znaczeniu, niż posiadane transporty, przetworniki, wzmacniacze. Właściwie tylko „efektory” w postaci kolumn, słuchawek stoją w hierarchii wyżej, bo te z kategorii „mogę z tym żyć”, to coś, czego się po prostu nie porzuca, nie zmienia, bo to część nieodłączna, do której się powraca, z której się korzysta. Kolumn, takich jak przed chwilą napisałem, jeszcze nie spotkałem. Słuchawki, owszem, jak najbardziej (i mam tu na myśli nie tylko trójki od Audeze, a może nawet nie przede wszystkim, bo te „na całe życie” słuchawki to HD-650 Sennheisera, te słuchawki właśnie). Tak, ten software jest nie tyle ważny, co kluczowy i to, że kosztuje tyle ile budżetowy wzmacniacz, niezły DAC czy dobre słuchawki jest jak najbardziej naturalne, oczywiste, w pełni akceptowalne. Bo to nie jest dodatek, a według mnie fundament systemu. Uważam, że to unikalne rozwiązanie, zakup licencji zaś to najlepiej wydane pieniądze w tej całej zabawie w zmienianie, dopieszczanie, poszukiwanie, gdzie ciągle coś się zmienia (klocki, „efektory”). No właśnie ciągle, z jednym wyjątkiem…

Dożywocie (licencja) z tym softwarem to nie wyrok, to najlepsza inwestycja w system audio jaką można sobie wyobrazić! Warto!

Produkt roku 2015

AKTUALIZACJA 01.2016: Właśnie wprowadzili RoonSpeakers, nazwane oficjalnie RoonReady. Szczegóły w najnowszym naszym wpisie RoonReady aka RoonSpeakers dostepny! Jest pierwszy player!

AKTUALIZACJA 05.2016: Ekosystem ROONa staje się faktem… RAAT alternatywa dla AirPlay’a

Poniżej podsumowanie oraz wcześniejsze aktualizacje wpisu

Na koniec (opisu, bo poniżej macie, jak wspomniałem film oraz obrazki, a to najlepiej obrazuje o co w tym wszystkim chodzi) słów parę na temat twórców oprogramowania. Rzecz wywodzi się z ambitnego projektu Sooloosa, marki stworzonej przez Meridiana, marki stworzonej na potrzeby produktów streamingowych, komputerowych, takich właśnie, tj. nowej ery. Podobne działania widzimy w całej branży (jak choćby NAD/Bluesoud i wielu, wielu innych). Ok, więc pojawił się Sooloos, czytaj sprzęt, ale Meridian chciał czegoś więcej. Chciał przełomu w dziedzinie komputerowego audio. Czegoś nowego, nowatorskiego. Wspominałem na łamach HDO o MQA. Wspomnę jeszcze nie raz. Nowy sposób pakowania muzyki hi-res w kontener, który będzie czymś więcej niż matroska dla wideo, bo będzie czymś zaadaptowanym przez całą branżę muzyczną. To – w skrócie – sposób na streaming hi-resów (także DSD… czemu nie) przez Internet, bez kompromisów jakościowych, z ograniczeniem zapotrzebowania na przepustowość na poziomie kilkuset kbps. To rewolucja. To będzie dostępne od debiutu @ ROONie (to ten sam adres :) ), to będzie rzecz jaką zaadaptuje od razu Tidal, jak tylko będzie to całe MQA gotowe. To plus omówiony front-end to przyszłość, to właśnie coś, czego potrzebujemy, co UCYWILIZUJE słuchanie z komputera, czy inaczej, co spowoduje, że każdy, nawet ktoś o bladym pojęciu na temat sprzętu IT będzie mógł korzystać z muzyki o najwyższej jakości z plików przesyłanych przez sieć. Sooloos przeobraził się w Roon Labs. Programiści pracujący nad sprzętem strumieniującym zrozumieli, że trzeba wejść na inny poziom. I to, cholera, zrobili. Dzisiaj współpracują z Auralic, dCS, Linn, Meridianem oraz PS Audio. Same sławy, prawda? Ale to dopiero, wg. mnie, początek. Będzie tego więcej i będzie to naturalne, bo naturalne jest to, że jak już się pojawił taki ROON, to pojawią się inne, podobne projekty i będziemy mogli wybrać sobie to, co nam najbardziej odpowiada. Poprzeczka została powieszona bardzo wysoko. Fascynujące będzie obserwowanie tego, co teraz nastąpi.

ROON oferuje możliwość przetestowania software przez dwa tygodnie za darmo, następnie trzeba zapłacić 117 dolarów za rok, lub 499 dolarów dożywotnio (aktualizacja: będzie też opcja „home automation”, dożywotnio za 999$ czyli wersja multilicencyjna). Sporo? Popatrzmy co dostajemy w zamian. To coś więcej niż program do odtwarzania muzyki dla komputera. To wg. mnie rzecz równie ważna co nasze stereo, kable, przetworniki czy źródła. W przypadku wymienionych takie pieniądze nie robią na nikim wrażenia, prawda? Teraz można zakupić rzecz z 10% bonifikatą. To niecałe dziesięć dolarów miesięcznie, jakby nie patrzeć, a w opcji dożywotniej to zakup porównywalny kwotowo z budżetowym zestawem stereo. To według mnie uczciwa cena. Tak uważam, bo ten software jest moim zdaniem po stokroć wart tego, by go na swoim komputerze mieć i z niego korzystać. Z niego właśnie, bez myślenia w kategoriach: „muszę coś ustawić, dać ścieżkę dostępu, przełączyć się na serwis taki czy owaki, sprawdzić co jest podłączone do czego, zastosować taki interfejs do tego albo całkiem inny do owego…”

To jest moi drodzy to, co robi różnicę!

Adres dev.: https://roonlabs.com/index.html

 AKTUALIZACJA: DSD w akcji, parę dodatkowych informacji nt. inteligentnych funkcji (uzupełnianie informacji o zbiorach). Co chwila coś nowego, wartościowego dodają. Cały moduł odtwarzania plików .dsf już teraz prezentuje się znakomicie. Do tego na horyzoncie aplikacje mobilne…

AKTUALIZACJA 2: Roon potrafi stworzyć z naszych metadanych własne, przetworzyć je w inteligentny sposób, INTEGRUJĄC kolekcje, zbiory, dostępne źródła w JEDNA SPÓJNĄ CAŁOŚĆ. To jest coś więcej, dużo więcej niż interferjs, niż player, to NOWA JAKOŚĆ. Jestem serio zafascynowany tym softwarem.  Najważniejsze: niczego tutaj nie tracimy, tylko zyskujemy. Jeżeli ktoś ma ładnie poukładaną w katalogach, plikową kolekcję muzyki, to ta kolekcja pozostanie NIENARUSZONA. Nic tutaj się nie zmieni, nic nam nie ubędzie. Przykładowo, mamy dany album w paru wersjach jakościowych, Roon wybierze najlepszą, jednocześnie dając możliwość (link: inne wersje tego albumu) na wybór różnych wersji. Proste, prawda, a jednocześnie właśnie w jakże prosty sposób, skuteczny sposób, porządkujące nasze zbiory. To co jest fantastyczne w tym projekcie, to tworzona przez software „nadbudowa”, własna warstwa, która pozwala korzystać z muzyki w nowy, wg. mnie mocno innowacyjny sposób. To nie jest proste, prymitywnie proste sugerowanie (jak w AM czy Spotify), to faktyczne rozszerzenie tego co mamy, z czego korzystamy (nasze kolekcje, biblioteka muzyki wraz z dostępem do streamingu z Tidala), w ramach rewolucyjnego pomysłu – z jednej strony uporządkowania „wirtualnych” półek, z drugiej tworzenia kolejnych, sugerowanych, z tysiącami nowych artystów, muzyki którą z przyjemnością odkryjemy. To plus wielka skarbnica wiedzy nt. twórców, stylów, tego wszystkiego, co każdy meloman uzna za wartość dodaną, za ważny składnik (to jak z fizycznym nośnikiem… tutaj też mamy okładki, wydania, kopalnię wiedzy) całości.

Jak wspominałem, to software TOTALNY, w tym sensie, że jako pierwszy zmieniający nasze korzystanie z muzyki zapisanej w plikach. Porządkujący, rozszerzający, oferujący nowy poziom doświadczeń. Chyba już się z tym Roonem nie rozstanę. Zainstalowałem „końcówki” (aplikację, działającą w trybie klienta) na moim MacBooku, niebawem zrobię to także na PC) i nie widzę w sumie sensu korzystania z innych rozwiązań. No może poza foobarem, który pozwala na dużą swobodę w ingerowaniu w ustawienia sterowników, konfigurowania dźwięku. Tak, czy inaczej, to jest naprawdę objawienie. Roon jest czymś, co zmienia reguły gry. To inny poziom. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości! Patrząc na dołączających do projektu z każdym dniem kolejnych producentów sprzętu audio, widzę że będzie to duża rzecz, kto wie czy jedna z najważniejszych jaka wydarzyła się w branży na przestrzeni ostatnich paru lat. To jest innowacyjność, a nie kiepska aplikacja pewnej firmy na A., która wywołuje u mnie odruch wymiotny. To jest inny, nowy sposób korzystania z muzyki zapisanej w centrach danych, na dyskach, wirtualnie, nienamacalnie. Roon powoduje, że ta muzyka na powrót staje się namacalna właśnie, taka „nasza”, taka podmiotowa, a nie (tylko) zerojedynkowa. I za to twórcom należą się gromkie brawa. Bo to się plikom audio wypomina. Brak podmiotowości. To jest prawdziwa, nie udawana innowacyjność. Patrząc na to i zestawiając to z pewnym radiem na b. („innowacyjnym” bo takimi live i globalnym) widać jak na dłoni, kto jest innowacyjny, a kto odtwórczy do bólu. Mam nadzieję, że przy jakiejś okazji (rocznicowej np.) zbiją cenę dożywotniego dostępu. Choć, jak wspomniałem, ten soft jest równie ważny co źródło, DAC, odtwarzacz, a tutaj jakoś nie marudzimy, gdy za dobry hardware przyjdzie nam zapłacić 2k. W dobie abonamentów wszelkiej maści, skutecznie drenujących portfele, opcja raz a dobrze też wygląda nowatorsko ;-) Zachęcam do zapoznania się z tematem, będę o Roonie jeszcze nie raz pisał, szczególnie że to są ci sami ludzie, którzy gotują nam rewolucyjny sposób zapisu muzyki MQA. Warto zatem rzecz bacznie śledzić…

Na koniec (dziękuję Czytelnikowi, za zwrócenie uwagi na konieczność uzupełnienia artykułu) słowo o wymaganiach sprzętowych. Po pierwsze musicie liczyć się z koniecznością instalacji software na sprzęcie dysponującym odpowiednią rozdzielczością ekranu – na Asusteku ME400 (tabletPC) nie można było zainstalować klienta, program instalacyjny poinformował, że rozdz. 1366x768px jest za niska. Na MBA 13″ z ekranem 1440x900px nie było problemów, tak czy inaczej wspomniana powyżej rozdzielczość jest dość często jeszcze spotykana w tańszych i starszych (tam w ogóle jako standard) laptopach. Sprzęt nie może być zbyt wolny, tzn. „jechać” na starym, dwurdzeniowym Core2Duo albo jakimś świeższym, ale nadal wolnym Atomie. Generalnie na nowych komputerach ten font-end pójdzie bezproblemowo, ale jak będziemy chcieli wykorzystać coś innego, tzn. maszynę-terminal to warto sprawdzić czy spełnia ona wymagania (Roon server daje oczywiście możliwość wykorzystania miniaturowych pecetów w roli sprzętu pracującego 24/7).

 

 

                                                                                                                                                                                                                            Źródło: Computeraudiophile


FOTOPRZEWODNIK PO ROONie:

Kto za tym stoi, kto to wspiera?

Interfejs

Biblioteki sieciowe…

Biblioteki własne…

To wszystko razem, po prostu muzyka, muzyka z różnych źródeł

Odkrywamy…

Muzyka filmowa, z gier? …sugestie z różnych źródeł, wszystkich źródeł…

ROON focus… genialny sposób na przedstwienie tego co słuchamy w statystycznym ujęciu. Ile to się można rzeczy dowiedzieć! Intrygujące

Tematycznie, ale jak!

Ok, to Mac, jest łatwiej, ale i tak ustawienie wszelkich głośników, przetworników, bezprzewodowych interfejsów jest banalnie proste!

Strefy! Super proste, super fajne, super działa! Poza tym co na zrzucie są jeszcze dwa AE. Może być i 10. Bez ograniczeń!

Tu jeszcze przed skonfigurowaniem (SMB) dostępu do NASa, możliwość organizacji własnych kolekcji przez ROONa

Parę opcji i sprzęt skonfigurowany optymalnie. SUPER EASY

TIDAL!!!

Zarządzenie strefami. Wspominałem, że to ultra proste? Chyba tak…

Standard. Soft może działać na jednym komputerze w danym czasie, ale można spokojnie soft zainstalować na wielu i w prosty sposób odłączać, przyłączać komputery

Można sterować całością za pomocą wygodnych skrótów klawiszowych. Od nas zależy jak będziemy z front-endu korzystać (dotykowo, za pomocą myszki czy klawiatury)

Tu już NAS skonfigurowany. Głównie hi-resy, jak pojawi się tylko MQA, lokalny dysk sieciowy przestanie być potrzebny…

Strefy, strefy, strefy…

Interfejs, z widokiem ogólnym, w trybie odtwarzania

W trybie pełnoekranowym. Tylko to, co niezbędne

Szukamy (i znajdujemy – świetnie ten mechanizm działa, naprawdę świetnie!)

Teksty piosenek

Inteligentne uzupełnianie informacji o utworze, albumie. Mechanizm jest bardzo skuteczny i każdą rzecz, nawet mocno niszową jesteśmy w stanie zidentyfikować

W sam raz na duży ekran, w sam raz na dotykowy ekran, na każdy w sumie…

Dodatkowe, zaawansowane ustawienia dźwięku? Proszę bardzo (znowu bez jakiegoś komplikowania)

Hi-res, bitperfect – prosto, łatwo i przyjemnie. Z komputera

Świeci się na fioletowo? Jest dobrze! Tzn. jest najlepiej: bitperfect, bez kompresji. Zielono? Wysoka jakość (jednak nie bitperfect). Na żółto? mp3-ki

DSD gramy. W przypadku hiFace DACa konwersja do PCM 384KHz, w przypadku DAC-ów wspierających natywnie odtwarzanie plików .dff/.dsf mamy DoP oraz sposób alternatywny opracowany specjalnie przez inżynierów z dCS-a!

Konwersja DSD do PCM: tylko komputery dają nam takie możliwości ingerencji, ustawień. Efekt? Bombowy. Wraz z oprogramowaniem do authoringu (tak, jest coś takiego na Mac-a …można tworzyć własne kolekcje DSD) dla zwolenników formatu 1 bitowego to ziemia obiecana

Podsumowując: prosto, łatwo i przejrzyście. Wiemy co gramy, w jakiej jakości, dzięki software’owi możemy uzyskać najlepszą jakość

Strumieniujemy do salonu w SKAA. Bit po bicie. Bez kabla. Intercepcja. 

Niech muzyka gra, także wtedy gdy nam się playlista, album skończy… Inteligentne funkcje #1

Inteligentne funkcje #2 Co tam leci z sieci? ;-)

Inteligentne to radio nieprawdaż? :)

Kolekcje… tym razem wyświetlane pod kątem kiedy to ja ostatni raz to odtwarzałem?

I w nawiązaniu do poprzedniego obrazka… czym jest FOCUS? To fantastyczne narzędzie, które generuje nam naszą własną, osobistą audio historię

Czego to myśmy „nie” słuchali? O kurcze, serio? Za filmową akurat specjalnie nie przepadam, poza wyjątkami (trochę ich jest), no ale widzę, że jednak czasami…

Interfejs pod dotyk wybitnie dobrze przygotowany!

Można nawet wyeksportować dane do Excela!

Wiele źródeł informacji, wiele… chcesz, masz ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o ulubionym artyście, kompozytorze? Proszę bardzo…

Podpowiedzi, sugestie zrealizowane lepiej niż w serwisach, bo inteligentniej

Focus on… Interstellar ;-)

Z czasem będzie to kompendium się rozrastać. Będzie. W to nie wątpię

ROON MAIN STAGE :-)

#2

#3

#4 … tak to wygląda, po odpaleniu. Doskonale.

Gwarantuję, takie coś się u Was nie pojawi ;-) …muzyka będzie lecieć bez końca 

Komentarze Czytelników

  1. TomekB

    Witam. Do tej beczki miodu dołożę jednak łyżkę dziegciu. Otóż Roon nie odtwarza plików z rozszerzeniem .dff. Trzeba je niestety przekształcać do „widzialnych” dla Roona .dsf. Trochę szkoda, może programiści Roona kiedyś się za to wezmą.

  2. Antoni Woźniak

    Biorąc pod uwagę wsparcie jestem spokojny o efekt. Rozwój tego software jest wg. mnie jednym z ważnych argumentów przemawiających za subskrybcją. Coś, co ma nieco ponad pół roku, doczekało się imponującego rozbudowania funkcjonalności, przy jednoczesnym zachowaniu unikalnej koncepcji na całość, Roon to coś co zmiata i zamiata konkurencyjne rozwiązania, rozbudowuje obecnie się w cały ekosystem. To szybciej się zaadaptuje na rynku niż MQA, o którym wciąż tylko (głównie) się mówi i mówi, a efekty na razie mizerne (mam nadzieję, że wraz z wprowadzeniem tego do Tidala to się szybko zmieni).

    Także bądźmy dobrej myśli. Już teraz dzięki Roon Server, Remote oraz Speaker aka Ready mamy spójne rozwiązanie… wymuszające rozbudowę. Te wszystkie strumieniowce, nowoczesne źródła, które otrzymają wsparcie będą przecież często, gęsto oferować możliwość odtwarzania materiału DSD pod każdą postacią. Sam Roon znakomicie sobie radzi z nawet bardzo rozbudowanymi kolekcjami (nie znam drugiego, tak sprawnie indeksującego, rozwiązania), pełnymi różnych formatów, plików o bardzo zróżnicowanych parametrach.

    Oni widzą sens w oferowaniu wsparcia dla DSD (odwrotnie niż… Meridian, który w swoich przetwornikach konsekwentnie to ignoruje). Generalnie chodzi o to by końcówka (komputer, streamer, system-głośnik) odtwarzał wszystko jak leci i w najlepszej jakości, zwalniając użytkownika od kłopotliwej konfiguracji. Uproszczenie procesu konfigu to kolejna, ogromna zaleta. BTW – Nie zapominajmy o ostatnio dodanym wsparciu dla hqplayera.

  3. TomekB

    Zgodzę się całkowicie. Jeśli chodzi o przyjazną obsługę, prostotę konfiguracji, interfejs, wspaniałą wręcz organizację muzyki na kompie Roon jest numerem jeden. Porównuję z jRiver, foobar, jplay. Tym bardziej dziwi wspomniany przeze mnie brak. Na moje nieszczęście ok 20% kolekcji mam w .dff. Szczerze mówiąc mam jakiś opór w konwertowaniu plików. Pozostaje cierpliwie czekać, aż coś z tym zrobią. Pański pomysł z subskrypcją to wg mnie strzał w 10. „Wchodząc” w Roona warto też zwrócić uwagę na posiadany sprzęt komputerowy, ponieważ wymagania sprzętowe Roona są można powiedzieć „konkretne”. Na najprostszych, tanich laptopach „nie pójdzie”.

  4. Antoni Woźniak

    Dziękuję za cenny wpis. Uzupełniłem artykuł o informację nt. wymagań.

Dodaj komentarz