LogowanieZarejestruj się
News

AVS 2019 – naszym uchem, a może też okiem i ze smakiem ;-)

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
IMG_4898

Spotkać po to, by pogadać, spotkać się po to, by zobaczyć wielu, którzy na codzień tylko wirtualnie ;-) , spotkać się po to, by… posłuchać? No z tym ostatnim to tak raczej niekoniecznie, bo AVS to właśnie okazja do rozmowy, do pójścia na (i tu w zależności od preferencji, możecie sobie wpisać coś innego ;-) ) kawkę, zaznajomienia się z nowościami (właśnie, często jesteśmy świadkami premier, a to oznacza zazwyczaj, że takie coś nie zagra), obecną ofertą rynkową, zaznajomienia się w sensie obejrzenia, rozmowy z dystrybutorem, producentem. No to co, z tym słuchaniem… zapytacie. Słuchać, rzecz jasna można, bo też po to się idzie na AVS, ale na pewno nie można szukać na imprezie „prawdy” o tym,  jak dany system, jak dany klamot gra, bo to wielkie nieporozumienie. Dźwięk imprezy? Takie coś jest zazwyczaj całkowicie przypadkowym, niemiarodajnym, bo w specyficznych warunkach osiągniętym rezultatem. Czymś, czego – zwyczajnie – nie odtworzymy w domowych warunkach. To może być pewna sugestia, ale nigdy nie będzie konkretna podpowiedź „to z tym, i tamtym, to już na 100% niebiosa”.

Warto o tym pamiętać, biorąc poprawkę na te okoliczności. Niektórzy, pomni tego, co powyżej, koncentrują się (słusznie) na strefie słuchawkowej, spędzają tam większość czasu (chcąc posłuchać muzyki na imprezie, swojej muzyki, bo tam o to najłatwiej). Trzeba zdawać sobie sprawę z ograniczeń jakie niesie ze sobą organizacja, warunki lokalowe, presja czasu i presja „pokazać za wszelką cenę”. Dlatego właśnie coś, co powoduje opad szczęki (zeszłoroczny Soundkaos – niestety w tym roku nie było Szwajcarów i …uprzedzając pytania, nikt, nic nawet nie zbliżył się do tego pokazu), to sytuacja wyjątkowa, a nie norma na tego typu imprezach. Sukcesem jest dobry, akceptowalny sound – coś, co wcale w tych warunkach nie jest oczywiste. Działa to oczywiście w obie strony… jak coś gra fatalnie, to nie oznacza że klamot do czterech liter, że efektor do niczego.

Co się podobało w tym roku? Luz, pełna swoboda korzystania ze sprzętu, nauszników w strefie słuchawkowej. Słuchawki kolędowały po całej sali, wypożyczane, porównywane – super! Z taką otwartością, dobrymi chęciami, pomocą ze strony wystawców spotkałem się po raz pierwszy. Wcześniej taka swoboda była czymś wyjątkowym, tym razem można było korzystać z tego, co wystawiano zupełnie dowolnie, co napewno spodobało się odwiedzającym, pozwoliło na ciekawe porównania, zapoznania się z wieloma doskonałymi słuchawkami w bardzo różnych okolicznościach przyrody. Wielki plus i mam nadzieję, że będzie to standard, tak jak marzy mi się impreza ala CanJam nad Wisłą (że będzie i też stanie się standardową imprezą jak AVS, bardziej niszową – wiadomo, ale popularną, w to nie wątpię).

Strefa słuchawkowa 50% czasu, reszta to Sobieski (zdecydowanie lepszy odbiór, ciekawiej niż na Narodowym). I nie chodziło tu tylko o osobiste preferencje

W paru miejscach, u paru wystawców nie było spiny, problemów, z odtwarzaniem czegoś innego niż plumkanie. To wymaga pewnej otwartości, po prostu chęci i nie mam tu na myśli możliwości puszczenia swoich kawałków (bo od wielu lat zazwyczaj jest taka możliwość), a inwencję twórczą na stoiskach. Świat dźwięków jest niebywale zróżnicowany, to nie są dwa gatunki na krzyż i kilkunastu wykonawców (żelazne motywy, obowiązkowa wiązanka) i ściana. Są tacy, którzy ominą szerokim łukiem, są tacy którzy docenią. Na pewno każdy zwróci uwagę. Rammstein, ambitna elektronika, Tricky, inne brzmienia, Trentemøller, jakieś etno, a nawet jakiś metal (trash – rehehe )…

Litwin, Rumun z Chińczykami wprost z mojego Sopotu…

  

DJ Arek dawał czadu, grało rock&rollowo, a nie tylko targowe smęty, było żywo, głośno, masowało, dynamiczne granie, nie plumkanie. Kawa bardzo dobra, choć niestety ekspresu do kondycjonera za 90 tysi nie chcieli wpinać. Dziwne. Przecież pewnikiem nikt by z tego lokalu już nie wyszedł po takim napitku. Tak mi się zdaje, ale co ja tam wiem w sumie… o tych wszystkich sztuczkach, żeby to ludzie w zachwytach, żeby mdleli z pożądliwości itd. Specjaliści wiedzo lepiej.

Dobra kawa (a gdyby tak do tego kondycjonera za prawie 90 tysi, to byłaby jeszcze lepsza… co sądzicie? ;-) ), otwartość na rozmowę… wiecie co mam na myśli? :) Jako rozwinięcie fotorelacja z bardzo subiektywnym, w ogóle nie obiektywnym, czasami stronniczo złośliwym komentarzem (nie, no bez przesady). BTW Starałem się zwrócić uwagę na rzeczy nieoczywiste, na marginesie, mam nadzieję, że to się udało. Dobra, konkretnie, tych parę rzeczy na które mało kto, nikt (?) nie zwrócił uwagi (kolejność czysto przypadkowa):

Soundaware P1 – świetne pre, też amp słuchawkowy, tutaj z lampą Line Magnetic (jako końcówka) i litewskimi kolumnami. Mimo braku adaptacji, zerowego przygotowania (jak widać, wszystko na wszystkim, na podłodze) grało pięknie. Bez stolika, anty wibratorów (sic) itp spraw. Poniżej DAC/amp słuchawkowy Lynx – kolejna, mało, żeby nie powiedzieć w ogóle znana marka z Państwa Środka

Referencyjne źródło. Osobno w wersji pod słuchawki (tylko balans) i pod kolumny…

…o te, tutaj :)

- znakomita chińszczyzna, podobnie jak w zeszłym, kiedy debiutowała robiła jak najlepsze wrażenia, przy czym teraz było przekrojowo, nie tylko ze słuchawkami. Panie, Panowie Soundaware z systemem opartym na znakomitym pre P1 z końcówką (integrą) Line Magnetic oraz litewskimi podstawkami Audio Solutions. Znakomite, mimo zerowej adaptacji, brzmienie tego setupu. Do tego dwa amp/daki pod nauszniki (tym razem Senki tylko, nie było Głębi Phi, buuuu). Tylko balans, referencyjna 300-ka (druga, ale pod kolumny, stała sobie na podłodze). I teraz tak… zero adaptacji jw, żadnych stolików, platform, nic. A zagrało pięknie. W Sobieskim, w kanciapie dla mopów ;-) I co? No właśnie? Jakieś wnioski?

I to ma – przepraszam – brzmieć?

Ano ma i brzmi

Takie coś, naścienne coś. Podobno gra z inną elektroniką (mówił dystrybutor). Ja to widzę jako systemowe rozwiązanie:
firmowa elektronika z potężnym DSP, z korekcją, dźwięk robiony… w sensie jak najbardziej pozytywnym. 

- Lyngdorf systemowo z płaskimi, naściennymi kolumienkami w bardzo, bardzo życiowej aranżacji. Czyli ma grać wszędzie, a nie tylko w dedykowanym pomieszczeniu (czyli w 99% przypadków nigdzie, bo kto może sobie na coś takiego pozwolić? No właśnie… prawie nikt nie może). Wiecie, to te all-in-one (y) od Duńczyków, nafaszerowane najnowszą technologią, oparte na najlepszym software (bingo!), który to robi dzisiaj zasadniczą różnicę. Jest własny system dopasowania dźwięku do dowolnego pomieszczenia, pełna kalibracja systemu z (własnymi jw) kolumnami. Można stereo, ale można też w multichannel uderzać. Jest już odpowiednie źródło, będzie w przyszłym roku wielokanałowa końcówka. Dziesięć kanałów. Znaczy pewnie obiektowy będzie. Dla wideofili obowiązkowy adres, szczególnie z takim, opartym na naściennych kolumnach (konstrukcje zamknięte ofc) rozwiązaniu, pozwalającym na umieszczenie całości w dopasowany do wymogów estetyki wnętrza (ma zniknąć) sposób. Grało w miejscu bardzo kiepskim akustycznie (Sobieski, na parterze, w okrąglaku), a grało bez przykrości. Wierzę, że taki system może być czymś co połączy audio i audio/wideo na poziomie nieosiągalnym do tej pory w nieadaptowanym do potrzeb kina pomieszczeniu. Dowolnym pomieszczeniu.

Ma zagrać w każdych okolicznościach. I gra…

Wystarczy tylko to, co na stoliczku. Centrum sterowania / DAC & komp

- Kii Three. Wlazłem do pustego pomieszczenia, gdzie siedział znudzony jegomość. Nie mogłem nie posłuchać zaklętego w głośnikach systemu, który przez wielu został okrzyknięty prawdziwą sensacją. Zero adaptacji, puste, z jednym banerem, wręcz ascetycznie minimalistyczne lokum w Sobieskim (tak, właśnie tam, poza słuchawkami było w tym roku ciekawie, na Narodowym często beznadziejnie grało, naprawdę beznadziejnie) i te podstawki, tutaj w rozbudowanej formie z podłogowym modułem. Dłuuugi kabel z centrum sterowania, tj. kontrolerem, dakiem, I/O – coś zupełnie z innej beczki. Dla audio konserwatysty pomieszanie z poplątaniem. Moduły nie będące samodzielnymi kolumnami, aktywne, ale całkowicie sterowane, z robionym dźwiękiem via DSP, z ww. centrum na drucie, nie wymagające żadnych akcesoriów, kabli, stolików, bzyliarda rzeczy, po prostu kolumny i cokolwiek, co prześle strumienie. Podobnie jak powyżej, kolumny niewrażliwe na warunki, dopasowujące (w czasie rzeczywistym!) reprodukowanie dźwięków, wykorzystujące potencjał drzemiący w coraz potężniejszym krzemie oraz oprogramowaniu. Na wstępie było tak sobie, być może materiał kiepski, być może popsuł mi się czujnik, bo wcześniej Westministery czarowały, a to była zupełnie inna bajka. Siak, czy tak, po paru minutach, kiedy chciałem się już zbierać, przyszedł młody człowiek ze swoją muzyką i tak jak chciałem wstawać, tak zostałem. Petarda. Wiecie, to te Future-Fi. Wciskasz play w łazience i słyszysz dźwięk, który nie powinien w takich okolicznościach przyrody wydobyć się z głośnika. Tu, w pustym, z niskim sufitem, nieadaptowanym w żaden sposób pomieszczeniu zagrała muzyka. I o to właśnie chodzi. A nie, o dzielenie włosa na czworo, błądzenie, często po omacku, by znaleźć synergię, żeby brzmiało. Wiem, że trzeba będzie obadać obowiązkowo.

Ja wohl! To się nazywa wielogłośnikowa konstrukcja… też dźwięk z pliku, też DSP, też bez widocznej adaptacji, też aktywnie

- Koncertowe słupki z Reichu. Małe przetworniki w dwóch rzędach od „sufitu”, po podłogę – małe, klasyczne oraz wstęgi, wszystko takie samo, sztuk kilkanaście na każdą paczkę plus potężne woofery z boku. I co? No oczywiście duże składy, jakaś symfoniczna, jakieś koncerty zapodawane i mimo małego wnętrza w jakim rzecz się działa, całkiem udatne oszustwo.  Znaczy się grało z wielką swobodą, wielkim rozmachem – tak, tego byśmy oczekiwali po czymś, co jest reklamowane: sala koncertowa w Twojej chałupie. Szczególnie, że słupki stały swobodnie (tak), ale w małym (właśnie) pomieszczeniu, bez specjalnej adaptacji (no delikatna była) akustycznej, ot po prostu u szwagra w M-4 , w salonie z meblościanką ;-) Przykuwało uwagę, było inaczej niż gdzie indziej, od razu po przekroczeniu progu. Bardzo zaawansowana konstrukcja.

Podsumowując… czyli co? Aktywne, DSP, software? W rzeczy samej.

- Włosi (ogólnie). Nie można odmówić im umiejętności czarowania, przyciągania, magnetyzowania. Każda z prezentacji na tegorocznym AVS była ciekawa, angażująca, grało to bardzo przyjemnie. Ważne dla tradycjonalistów… nie miało (w większości przypadków) nic wspólnego z tym, co powyżej. Uff. Manewry kablowe, akcesoryjne, adaptacyjne, aromaterapie,  dobra wóda z myszy… stop, trochę się zagalopowałem ;-) I fizyczne nośniki. Często, gęsto, choć nie zawsze.

Było też sporo rozczarowań. Na zdjęciach poniżej, można co nieco się zorientować, nie będę dusił, powiem wprost co mi się nie podobało (wybór rzeczy z czapy niekompletny, bo też czasami omijałem szerokim łukiem). I teraz tak, przeczytajcie to, co na wstępie. To nie jest tak, że nieudana prezentacja, jakaś wtopa (ewidentna) w praktyce nic nie oznacza, niczego nam w praktyce nie mówi, nie powinna niczego nam sugerować. Nie. Coś tam mówi, ale też jest to „prawda”, prawda chwili, niedoskonałego miejsca, presji czasu, braku warunków …i tego wszystkiego nie da się przeskoczyć. W przypadku słuchawek można na AVS miarodajnie coś zawyrokować, z czymś się konkretnie zaznajomić, odnośnie systemów opartych na kolumnach zaś, to zwyczajnie wypadkowa wielu czynników. Pewnym (dlatego o nich wspominam) wyjątkiem jest wszystko to, co jest niezależne, czy mocno uniezależnione od kompromisów, niedoskonałości jakie niesie ze sobą taki pokaz sprzętu jak na AVS. Można w tym miejscu zadać sobie pytanie – czy nie można by dać więcej czasu wystawcom, pójść może nie w ilość, a w jakość. Po co ścigać się na cyfry, gdy nie idzie to w parze z odbiorem, z satysfakcją (jej brakiem) wśród odwiedzających, wśród fanów dobrego dźwięku. Jak wspomniałem na początku, marzy mi się impreza dla słuchawkowców, rodzime CanJam – patrząc przez pryzmat AVS strefa słuchawkowa ma zazwyczaj najwięcej sensu.

Fotorelacja (jak wspomniałem, monotematyczna, znaczy słuchawkowa) poniżej:

 

Ethery 2 w zeszłym, jak wspominałem w relacji AVS 2018, to była kompletna porażka. Tym razem flagowce Mr. Speakers zagrały na miarę swoich niemałych możliwości. Zagrały dobrze.

Flagowe Rumuny

Meze Empyrean – niech się inni uczą, jak powinny (w sensie organoleptycznym) wyglądać słuchawki flagowe za > 10k. Bo naprawdę wielu bardzo, bardzo brakuje do takiej jakości. Taniej, a konstrukcyjnie i materiałowo lepiej od innych specjalistów z branży.

Po zdjęciu padów. Robi wrażenie!

Własne źródło komputerowe. Polecam, choć to antyteza wygody (11″ MBA, albo inny maluch) w porównaniu ze smartfonem. Tyle, że ze smartfonami jest tak, że nie zawsze (najczęściej – właśnie nie) nie uzyskamy najlepszego rezultatu. Zmieni nam mobilny OS dźwięk, nie będzie bitperfect. Można też z pamięcią chodzić jakąś, ale tu też nie zawsze można i nie zawszę się da (bo DAC tylko USB-B ma i z kompa zagra). Także taka opcja ma sens, podpinamy i już nasza playlista leci… w przypadku Chińczyków, przykładowo, było często, gęsto ichnie plumkanie (kocia muzyka – aaaaaa, nie, nie, trzy razy nie)

Jeszcze raz Mr. Speakers. Przetestowane u nas Ether Flow C. Genialne, najlepsze wg. mnie zamknięte planary

I wersja otwarta, Etherów 1 gen. Też testowana u nas, też dobra, ale zamknięte ciekawsze od tych powyżej…

Oho, RAAL… czytaj nawiązanie do legendarnych K1000, dzisiaj w formie MySphere 3 (wspominałem na HDO o tym dziwolągu) oraz właśnie tych tam powyżej, poniżej…

Dziwoląg

 

…jak widać na ostatnim zdjęciu to nie ma sensu. Nie ma sensu odsłuch takich słuchawek w warunkach targowych, na gwarnej, wielkiej sali. Ten pokaz nawet gdy słuchawki mocno dokręciliśmy w kierunku małżowin, po prostu mijał się z celem. Wystawca powinien pokusić się o inne warunki (salka, pokaz z prośbą o zachowanie ciszy etc.) Strata czasu.

Cieszy poprawa jakości wykonania, precyzji w nowej generacji. LCD-4z to pewny, a nie rozpadający się, pałąk (trójki), to pewne, a nie odpadające gniazda dla okablowania (serio, w trójkach możecie po wypięciu mieć nie tylko kabel w łapie). Cenowa stratosfera.

 

Oj, jakie to dobre jest. Pathos z BluOSowym źródłem i można spokojnie dalej nie szukać (w świecie nausznikowym)

FADy? (na IFi)

Ano FADy. Nowe D8000 – PRO – znaczy się ten sam przetwornik, ale inaczej zestrojony, pewne (fizyczne) zmiany w budowie muszli.

I model bez PRO, tutaj słuchane razem, te powyżej (na stoisku głównym, za banerem), były (Pro) niewygrzane i kompletnie niczym mnie nie przekonały do siebie. Na szczęście tutaj były te co kolędują, już wysłuchane, z przebiegiem i było znacznie, znacznie lepiej. Ba, było wg. mnie lepiej od D8000 bez Pro. Znaczy się strojenie nowe udatne i z tej samej (w sensie ten sam przetwornik) konstrukcji udało się wycisnąć więcej. Dlatego – moi drodzy, jak ktoś jest dobrym moderem vide Mr. Speakers (przeróbki różnych konstrukcji) to, to ma jak najbardziej sens. Nie tylko manewr kablowy, ale także ingerencja w przetworniki może przynieść bardzo ciekawe rezultaty. Uzależniające HE-1000SE niebawem zderzą się w redakcji (I hope) z D8000Pro. Będzie się działo!

Serbia! Więcej Europy Środkowo-Wschodniej poproszę. Aurisa znamy już, tutaj dwa w jednym – elektronika i stojak.

Z Rumunami, oczywiście. Zażyczyłem sobie przeniesienie z innego stoiska flagowych Meze i było bardzo, bardzo dobrze. Świetny set, taniej (sporo) niż precjoza z Zachodu.

I już problem „gdzie to powiesić” rozwiązany. Po serbsku

Lampiszony, nie, na pewno nie spalą nam pałąka ;-)

Tu się działo. Dwa Bartoki i multum słuchawek. Cóż DCS to jednak DCS… znakomita rzecz, szkoda tylko że nerka. Okupowałem jednego w opór.

Z tym

Z tym też, porwałem ze stoiska jw. i po drugiej stronie zaaplikowałem. Tak powinno to wyglądać. CanJam. Właśnie tak 

iPad jako źródło, także ze swojego MB, z kompa. iPad może być, dzięki Roonowi, przypominam, zarówno sterownikiem jak i transportem i sprawdza się w tej roli

Mhm :)

Mhm x2

…jest dobrze

Świetne, ale stanowczo zbyt drogie (w sensie, że taki efektor jak słuchawki nie powinien kosztować 20 i więcej k) nausznice.
W zeszłym roku słuchane krótko, bo tłumy i dużo chętnych, w tym długo

Ideę rozumiem, popieram, ale pokaz… coś tu bardzo mocno wg. mnie nie zagrało.
FRAM to na pewno inne, odważne podejście, Pan Jaromir Waszczyszyn to legenda, a jednak… szybko dałem nogę.

Bierę obadwa ;-) . Mimo poplątanej „nieco” obsługi. Nie drogie, a cholernie dobre pod słuchawki. Wspomniane chińskie Soundaware.

Wspomniany duet FADów: bez Pro i z Pro D8000 wraz z nowym Conductorem. Mały jakiś. V3. Niebawem na HDO przemagluję

Wstawić takie kolumny do takiej przestrzeni? Dziwne, ale pięknie, pięknie zagrało, może dlatego, że te wielgachne paczki można odpowiednio skonfigurować (patrz fronty), poza tym mimo gabarytu wcale nie wymagają hali stulecia… tutaj było naprawdę ciasno. A zagrało pięknie.

Nasze, polskie, Pylony z poważnymi aspiracjami. high-endy, Jaspery.
Ceny podane (tak to nazwa konkretnego modelu, ale także mniej więcej cena za komplet). Bardzo jestem ciekaw przyjęcia, czy uda się wejść na arystokratyczne salony.
Będziemy śledzić i będziemy słuchać (póki co pisze się test podstawkowych Diamondów)

I na koniec zagadka…

Tu grały Litwiny bardzo przeciętnie, wyraźnie dawały o sobie znać ograniczenia lokalowe, problemy z akustyką

A tu (prawie) ten sam system, odwiedzony tuż przed 20-tą, zagrał zupełnie inaczej. Lepiej. Dlaczego?

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

…bo platforma. Tak, napisałem to.
Choć pierdol… (repertuar) w takich okolicznościach i tak nie dałoby się okiełznać

Dodaj komentarz