Z tej samej fabryki to schodzi. Chińskie know-how. Rozwiązania, których na próżno szukać u innych. To znaczy? Własny, autorski pomysł na konwertowanie plików DSD w przyjętej technologii R2R, specjalnie zmodyfikowane sterowniki, ekstremalne wartości konwersji – tu przyszłościowo bardziej, bo trudno to obecnie wykorzystać. Tańszy, budżetowy, od znanego już szerzej Denafrpisa (wypłynął na szerokie wody z pół dekady temu najmniej, pamiętam pokaz w 2018 roku, a to tylko moje pierwsze doświadczenie z tą elektroniką, bo czytałem o tym wcześniej). Zasadniczo nikt (poza Chińczykami oraz własnymi rozwiązaniami Chorda) specjalnie się w to R2R, programowanie kości nie bawił… dzisiaj świat konwersji C/A zdominowany jest przez coraz bardziej zaawansowane, obecnie dopracowane, świetnie wypadające w pomiarach kości Delta-Sigma, a rozwój współpracujących z nimi odbiorników, zdolnych do bezproblemowej współpracy ze źródłami komputerowymi nadaje ton w branży, w postępie jaki się dokonuje czy dokonał, bo wydaje się, że pewien stopień doskonałości technologicznej został osiągnięty.
Oczywiście było trochę zwolenników innego podejścia, czy to osób zajmujących się DIY, czy też entuzjastów starego, którzy opowiadali na forach jak to teraz te wszystkie nowe rozwiązania im nie grają, mimo technicznej doskonałości, bardzo odstają brzmieniowo od „starego”, które z przebrzydłej cyfry (historycznie były to odtwarzacze kompaktowe, potem dopiero, a właściwie to całkiem niedawno komputery, z przerwą na mp3 słuchane masowo „obok”, bez jakiegoś oburzenia i wzmożenia ze strony melomanów czy audiofilów. Dźwięk kojarzony z czymś odległym od „tego co było” na tle zadomowił się i przeorał cały przemysł muzyczny (i ten sprzętowy i ten wydawniczy), że – śmiem twierdzić – mocno zmienił naszą percepcję, docisnął swoje piętno na tym jak i czego słuchamy. Zwyczajnie, dzisiaj cała muzyka na rynku wydawniczym ma postać cyfrową, a to co stanowi wyjątek jest dla rozwoju audio bez znaczenia. Oczywiście nie oznacza to ani końca rozwoju coraz doskonalszych form rejestracji, zapisu i wreszcie reprodukowania dźwięku, ale stanowi ważną cezurę.
Z STB, konsolą, Sonosem i czym tam jeszcze za pan brat. Oczywiście USB to jakiś PC, ale warto powpinać co tam stoi w pobliżu
Na szczęście świat jest różnorodny, wielobarwny i nawet jeżeli coś zdominowało, czy wyparło, to wcale nie oznacza, że słuchamy tak samo, nie szukamy obok. Stąd zadziwiająca dla wielu reinkarnacja (bo zmartwychwstanie to nie jest vide sposób dzisiejszego wydawania muzyki na czarnej płycie) winyla, stąd rosnąca świadomość wśród ogółu, że słuchać warto dobrze (nawet jeżeli jest to Lo-Fi, nawet jeżeli jest to lifestyle, nawet jeżeli to rynek masowy – świadomość, potrzeba rozwoju, ulepszania jest tu wyraźnie widoczna vide Bluetooth, zaawansowane DSP, nowe podejście do kwestii różnic anatomicznych wśród populacji / zabezpieczenia słuchu itd itp). To ważne. Oczywiście bohaterowie wpisu to nie jest ani masówka, ani nawet jakiś technologiczny (hitechowy znaczy się) przełom, nie jest to żadną miarą coś stanowiącego przełom. Nie. Ale jest to dla mnie osobiście potwierdzenie, jak bardzo subiektywnie odbieramy muzykę i jak bardzo element odpowiedzialny za zamianę (INTERPRETACJĘ) cyfrowego w analogowe może zmienić nasze doświadczenia z tego, co tak kochamy – ze słuchania muzyki. Dowolnej muzyki, nawet takiej niekoniecznie często, czy w ogóle nie słuchanej. To jest jednak COŚ. W pewnym sensie jest to odkrywanie na nowo, a to zazwyczaj albo dotyczy (w skali) jakiegoś cholernie dobrego efektora (naprawdę wybitnego, bo otwierającego słuchacza – właśnie – na nowe doznania, coś bardzo rzadkiego, bardzo wyjątkowego), albo doświadczenia w realu, na żywo, gdy jesteśmy świadkami wydarzenia, które pozostanie z nami na zawsze. Tu na myśl przychodzi mi koncert Dead Can Dance w Operze Leśniej przed kilku laty. Było to magiczne, jedyne w swoim rodzaju, doświadczenie.
No dobra, to co to ma do tych DACów? No ma całkiem sporo, już mówię dokładnie co…
Przepraszam za ogromne opóźnienia w publikacji i brak odzewu. Rodzina najważniejsza.
Rozbieram na czynniki pierwsze
Żeby być fair, od razu wspomnę na wstępie, że DAC Musiciana to odpowiednik Pontusa w ofercie Denafrpisa. Czytaj ok 9k. Tyle, że tutaj jest taniej, mniej niż 6k (a w promocji nawet za 5k bywa). Warto mieć w pamięci, że o ile Ares 2 to wstęp, budżetowe R2R to Pegasus jest próbą wprowadzenia na rynek klamota high-endowego (forma, wystarczy rzut oka, by to stwierdzić) w dość – jeszcze – hjafajowych realiach cenowych. Zresztą w chwili pisania tego testu w ofercie beniaminka pojawiły się kolejne skrzynki – preamp oraz źródło plikowe (ale nie sieciowe), o których z pewnością na łamach HDO przeczytacie. Denafrips już sobie na rynku renomę wyrobił, także tutaj wiemy o producencie całkiem sporo, o jego doświadczeniu, produktach (dwie, a patrząc na nowości to można powiedzieć, że trzy generacje sprzętu wypuścili). To, co zwraca uwagę, to niewątpliwe konotacje, podobne technologicznie rozwiązania i nie ma się co dziwić – oba podmioty korzystają z tych samych linii produkcyjnych, a pewnie i okoliczności powstania Musiciana tłumaczą jak wiele te klamoty mają ze sobą wspólnego. Także to ciekawy przykład rodzimego (chińskiego) jeżeli nie kopiowania to przynajmniej wzajemnego inspirowania (się) i w efekcie pojawienia się nowego bytu, który czerpie. Zresztą pewnych tropów, pewnych zapożyczeń jest tu więcej – wystarczy rzut okiem na obudowę, która w Pegasusie jednoznacznie przychodzi na myśl elektronikę NuPrime. Przy czym górna płyta z wycięciami to wypisz wymaluj to, co znajdziemy u Denafripsa w droższych produktach. I tak to się… kręci.
Tak to wygląda w środku Denafrpisa, widzimy potężną baterię kondków z lewej strony, pokaźne trafo -
schludnie, ale też bez drogich, czy bardzo drogich komponentów
W przypadku Musiciana jest już na bogato, widać to po zastosowanych, drogich elementach, w sekcji zasilania, gniazdach I/O itd.
To poziom bardzo kosztownych klamotów, tutaj w cenie jakby mocno nieadekwatnej. I dobrze
Dobrze, mniejsza kto od kogo, nas interesuje dźwięk i tylko dźwięk (obsługa obu przetworników to minimalizm absolutny – żadne piloty, żadne wielofunkcyjne menu, tylko parę przycisków do zmiany źródeł/wybrania dwóch-trzech trybów na krzyż i już), a reszta – choć istotna – może w sytuacji, gdy jest pięknie, zejść na dalszy plan i nie mieć dla melomana większego znaczenia. Dobrze mnie zrozumcie – ergonomia, czy wygląd są istotne, wiecie jak bardzo zwracam na to uwagę i tu nie ma się specjalnie do czego przyczepić (a nawet można pochwalić, bo w obu przypadkach mamy mini diodki czerwone, informujące co i jak, które absolutnie nie przeszkadzają, nie rozpraszają), ale to nie są też kombajny wielozadaniowe, ze strumieniem, pre, hp-ampem i czym tam jeszcze. Czyste daki, czyste choć nie pozbawione rozwiązań nie tylko, że nowoczesnych, ale rzekłbym jw przyszłościowych. W obu przypadkach mamy do czynienia z absolutnie wyczynowymi parametrami obsługi sygnału. Czy to ważne obecnie? Nie. Czy to ważne w przyszłości? Niewykluczone. Tak, jest tu pewna „niekonsekwencja” w tym sensie, że obu producentów daje nam wybór trybu NOS (Non_Over_Sampling), a jednocześnie oferuje dla zer i jedynek z komputera (albo źródła I2S, choć to w przypadku najwyższych wartości i tak oznacza komputer) tryby PCM 11534 czy DSD 1024, co dzisiaj jest poza zasięgiem 99% oprogramowania. I chodzi tu tylko i wyłącznie o oversampling sygnału, bo umówmy się, nikt nie będzie raczej oferował takich plików (no może poza wariatami z 2L, którzy – choć mają u mnie minusa za MQA – są magikami rejestracji i potrafią w wyczynowe formaty bardzo), choć w sumie nigdy nie mów nigdy…
Wyczynowo via X-SPDIF 2 (I2S), można jeszcze bardziej dzięki HQ Playerowi (DSD512), a to jeszcze nie koniec…
Mówiłem o plikokramiku Native DSD, a tam można dostać quadro czy octa DSD-ki i to choć bardziej traktuję to dzisiaj jako ciekawostkę, to kto da sobie łeb uciąć, że za jakiś czas takiego materiału nie pojawi się więcej? Także przyszłościowe to, przy czym w przypadku Pegaza (przejdźmy na swojską formę) mamy bogatsze wyposażenie, bo poza USB (z obsługą wyczynowego w obu jw) jest jeszcze miejsce dla pro interfejsów, zarówno tego stratosferycznego (I2S), jak i zbalansowanego AES/EBU. W przypadku Ariesa choć brakuje tego, co powyżej, to producent, zapewne chcąc ułatwić integrację domowego AV zdublował klasyczne złącza SPDIF / TOSLINK i jest tutaj tego po parce, także można sobie podpiąć co tam chcemy, oczywiście bez obsługi formatów wielokanałowo/kinodomowych ale to oczywista, oczywistość w audio, stereo, że takie rzeczy to wyjątek (jak są), a regułą tylko dwa kanały.
Gęsto upakowana płytka, wielkie trafo, w ogóle to co zobaczymy w środku choć odmienne to jednak wskazuje na pewne podobieństwa, a jak przyjrzymy się bliżej to okazuje się, że oba klamoty bazują na tym samym wsadzie softwareowym (sterowniki od tego samego dostawcy Thesycon-a). Dyskretne układy to ogromne wyzwanie dla projektanta, to nie gotowce all-0in-one Delta/Sigma, tu trzeba się mocno natrudzić, a i tak zazwyczaj taki układ będzie oferował gorsze parametry mierzalne od nowoczesnych kostek D/S. Można zatem zapytać, czy warto w ogóle jest kruszyć kopie i po co takie coś (są jeszcze rozwiązania hybrydowe vide australijski Burston, które testowaliśmy na łamach)? Otóż dobra implementacja takiego dyskretnego rozwiązania opartego na drabince R2R pozwala osiągnąć efekty bardzo trudno osiągalne w technice cyfrowej obróbki sygnału. Może i nie wypada to w pomiarach imponująco, ale czy imponująco wypada w pomiarach czarna płyta? No jasne, że nie wypada, podobnie jak inne stare, analogowe techniki nie wypadają, a jednak. Można mówić o pewnej… analogii, bo z zaprojektowanymi przez siebie, zaprogramowanymi przez siebie (know-how bez porównania na wyższym poziomie od tych, którzy co pół roku wydają nowe klamoty z kostkami od ESS, AKM, TI czy Wolfsona). Innymi słowy cały tor obróbki cyfrowej sygnału (DSP) to nie gotowy wsad, a coś, co trzeba samemu opracować.
Znakomite gniazda w Pegazie
Tu już nie tak na bogato, ale przyzwoicie…
Droższe, trudniejsze i często – dodatkowo – nie przynoszące tak spektakularnych marketingowo cyferek (poziomy zniekształceń, liniowość, poziom opóźnień itd) co wymienione powyżej metody na konwersję C/A, które zdominowały rynek. Jest trochę firm na rynku, które podążają swoją drogą, a nie schematami – jak inni – przy czym są to zazwyczaj producenci sprzętu szalenie kosztownego (dCS, Total DAC, czy robiący we własnych kościach FPGA Chord). Tu zresztą, na marginesie, też układ może nie samodzielnie opracowany, ale samodzielnie oprogramowany występuje (Musician) – jest ARMowy procesor, jest kość FPGA Altera Cyclone IV. To, co przykuwa uwagę w specyfikacji obu klamotów to świetnej jakości kondensatory (w R2R walczymy o maksymalną precyzję, jak najmniejszy poziom zniekształceń), przy czym w Pegasusie są tantalowe, pomarańczowe kondki stosowane m.in. przez Rockna Audio w swoich drogich DACach, są też czerwone Wimy… gniazda, cały układ absolutnie na bogato. W Aresie nie jest aż tak na bogato, ale jak przyjrzymy się drukowanej płytce i porównamy ją do tego, co montuje producent w dużo droższych przetwornikach to w mig zauważmy identyczną topologię, podobne do siebie rozwiązania i wiele identycznych rozwiązań (dobrej klasy komponenty).
DSP w akcji, sterowniki w obu produktach tożsame są jednymi z najlepszych, o ile nie najlepszymi, na rynku
Pięknie to gra, oj pięknie!
W obu przypadkach mamy realizację drabinki dla dwóch typów sygnału osobno, także jest 20 bitów dla PCM i dodatkowo 6 bitów dla materiału DSD. Warto zaznaczyć, że Musician jest konstrukcją w pełni zbalansowaną, to DAC który będzie idealnie pasował to toru z symetrycznie podpiętymi wzmacniaczem/ami, pre… patrząc na skrzynkę całościowo, w jakich okolicznościach przyjdzie jej grać, to duża zaleta tej propozycji. Nie mamy tutaj pseudozbalansowanego toru sygnału (który i tak może dawać pewne przewagi nad niezbalansowanym, przy czym to nie jest reguła i zamykanie się w obrębie jednego, jedynie słusznego obozu jest z mojego doświadczenia zwyczajnie GŁUPIE vide Bakoon), źródło dźwięku czerpie z możliwości wysokonapięciowego toru sygnału. W przypadku budżetowego Aresa idziemy na pewne kompromisy (brak AES, brak I2S, USB ze znakiem zapytania odnośnie realizacji o czym poniżej), ale – cholera – ten DAC obecnie, po obniżce ceny, kosztuje równe 4000 złotych. To absolutnie najtańsza, udana implementacja R2R na rynku. Także nie ma co marudzić. Aha i jeszcze jedno - w obu produktach mamy jako sterownik interfejsu użyte układy STM. Tu (chyba) nie ma przypadków. Z drugiej strony to Denafrpis stosuje ogromne baterie kondków, podczas gdy beniaminek jest tu znacznie bardziej wstrzemięźliwy. Także w zakresie zasilania obie konstrukcje jednak sporo różni.
Podpięte, gotowe
Specyfikacja Denafrpis Ares II
- Prawdziwie zbalansowane 20BIT R2R + 6BIT DSD (32-stopniowe filtry FIR)
- Natywne dekodowanie DSD z rezystorami precyzyjnymi 0,01%
- Zasilacz o niskim poziomie zakłóceń
- Cyfrowe przetwarzanie sygnału przez FPGA
- DSD1024, PCM1536 obsługuje wejście USB
- Zastrzeżone rozwiązanie USB Audio za pośrednictwem zaawansowanego mikroprocesora MCU opartego na STM32F446
- Licencjonowany sterownik USB Thesycon dla platformy Windows
- Bez sterowników w systemie Mac i Linux
- DSD DSD64-DoP na wszystkich wejściach
- DSD1024 Na USB
- PCM 24 bity / 44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 KHz na wszystkich wejściach
- PCM aż do 1536 kHz na wejściu USB
- Koncentryczny sygnał cyfrowy x 2
- TOSLink x 2
- USB x 1
- Wyjście analogowe RCA przy 2,2 V rms, 625 Ω
- XLR przy 4,4 V rms, 1250 Ω
- Tryb próbkowania NOS / Oversampling
- Wybór filtra OS/NOS
- Wymagania dotyczące zasilania prądem przemiennym 110 / 240VAC, 50 / 60Hz
- Pobór mocy ≤20 W.
- Pasmo przenoszenia 20-70 kHz -3 dB
- THD + N 0,004%
- Stosunek S / N 115dB
- Zakres dynamiczny> 119dB
- Stereo Crosstalk -124dB
- Wymiary 215 x 230 x 45 mm
- Waga 3,5 kg
Specyfikacja Musician Pegasus
- USB | PCM – 16-24/44,1-1536 kHz & DSD DSD64-DSD1024
- I2S | PCM – 16-24/44,1-1536 kHz & DSD DSD64-DSD1024
- RCA/Toslink/AES-EBU: PCM 16-24/44,1-192
- Zasilanie o niskim poziomie zakłóceń
- Napięcie wyjściowe/impedancja wyjściowa:
- RCA – 2,2 Vrms | 625 Ω
- XLR – 4,4 Vrms | 1250 Ω
- Sterownik Thesycon, układy Altera Cyclone IV oraz zaawansowany mikrokontroler MCU-AMR STM32F446 (tożsame z Denafripsem)
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 60 kHz
- THD+N: 0,002%
- S/N: 123dB (ważony A)
- Dynamika: >120 dB
- Pobór mocy: ≤20 W
- Kolory: srebrny lub czarny
- Wymiary (szer. x wys. x gł.): 280 x 250 x 50 mm
- Waga: 3,9 kg
Pegaz pod Roonem.
To obecnie maksymalnie, co się da wycisnąć (ASIO), można jw. NAA (HQ Player). Przyszłościowe parametry. Może kiedyś
Sedno – słucham
Płynność, przestrzeń, brak jakichkolwiek wyostrzeń, nalotu typowego dla cyfry (utwardzenie, chropowatość, coś co wprawne ucho odrazu słyszy z pliku, czy z kompaktu, co stanowi zawsze dysonans, rzecz niepożądaną i choćby nie wiem jak dobrze wypadały inne elementy brzmienia to zazwyczaj jesteśmy na NIE). Ale to tylko takie uproszczone, nieprecyzyjne scharakteryzowanie tego, co słyszymy (w obu przypadkach, choć różnice, o czym dalej są). Jak we wstępie artykułu stało, dźwięk od razu przykuwa uwagę, a po adaptacji mamy wrażenie – no właśnie – uczestnictwa. Niezależnie od materiału muzycznego, niezależnie od gatunku – czasami wbrew utartym upodobaniom, wbrew gustom – słuchamy muzyki z zaangażowaniem, zainteresowaniem co już samo w sobie jest rzadko spotykane i niezwykłe. Brzmienie skupia uwagę, przyciąga magnetycznie i to często nadużywane od utworu po album, po kolejny i kolejne tu faktycznie nas nie opuszcza i można w tym słuchaniu się zatracić. To dźwięk niebywale nasycony, wypełniony, z jednej fantastycznie rozdzielczy (świetny wgląd w nagranie, byłem pod wrażeniem jak wiele informacji jest tu podawanych – właśnie – może to klucz, natychmiastowo, z odpowiednim timingiem), z drugiej zaś nic nie tracący ze swej analogowo-muzykalnej hmmm… natury? Gładki i jak wspomniałem płynny, z jeszcze jednym, bardzo, bardzo wyjątkowym elementem budującym całość. Mhm, chodzi tu o przestrzeń, ale nie rozumianą jako wybitnie dobra stereofonia, a raczej coś WIĘCEJ, to więcej to rodzaj wprowadzenia nas w trans odbioru nagrania w trójwymiarowej przestrzeni, dźwięk dookólny, jakbyśmy słuchali – staram się tego unikać i nie nadużywać w recenzjach – na żywo. To ułuda uczestnictwa, tak pożądana podczas słuchania muzyki reprodukowanej w domowym zaciszu, bo dająca poczucie obcowania, a to angażuje absolutnie i właśnie, chcemy więcej, mimo, że niekoniecznie leci nasz sound, a nawet zupełnie nie nasz. To jest serio kapitalna sprawa, bo zdarza się po prostu nieczęsto, a w obecnej rzeczywistości setek dobrze, czy bardzo dobrze brzmiących klamotów, coś jednoznacznie wyróżniającego się na tle ogromnej klęski urodzaju to COŚ.
Było też porównywane z przetwornikami D/S. I tak, choć Woo grało barwowo równie przyjemnie to dynamika siadła, nie było mowy też o takiej rozdzielczości jak w przypadku Pegaza czy Aresa, natomiast Matrix walczył dzielnie, ale na każdym poziomie jednak był mniej angażujący, mniej koherentny, mniej „analogowy” – szczególnie od Pegaza, choć i Ares punktował, ale już nie we wszystkim nasz produkt AD 2020
W przypadku I2S możemy poza komputerowym źródłem (wymaga specjalnej karty, takiej jak choćby jednej z propozycji Pink Faun, interfejsu w formie rozszerzenia na pci-e dla blaszaka), posłuchać coraz liczniejszych transportów plikowych oraz CD, których ostatnio nastąpił niemały wysyp. W przypadku transportów czy to lokalnie, czy też z sieci grających, zazwyczaj nie wykorzystamy pełnych możliwości interfejsu – na to przyjdzie zapewne jeszcze poczekać, bo też jeżeli rzecz ma dźwignąć ekstremalne konwertowanie, zaawansowaną obróbkę DSP to potrzeba odpowiedniej mocy CPU, zazwyczaj spotykanej (nadal) w świecie PC. Przy czym to się zmienia i jeszcze chwila, moment jeszcze i będzie można (szczególnie po przejściu na wysokowydajną architekturę RISC (ARM dedykowane dla komputerów)) słuchać muzyki bez ograniczeń processingowych – będziemy chcieli mieć ekstremalnie to będziemy tak słuchać.
I było fantastycznie, przy czym przydały się bardzo odpowiednie I/O. Bez pro interfejsów (I2S/ AES/EBU) nie było (aż takiej) zabawy. Tylko za pośrednictwem łączówki „HDMI” dało się wycisnąć maksymalne parametry konwersji PCM do DSD (256) w locie i Pegaz w tandemie robi z takiego combo rzecz absolutnie wyjątkową wg. mnie. To jakby SACD ale bez tego częstego spowolnienia, braku dynamiki jaki cechuje ten format. Przestrzeń – wiadomo – świetna, ale jest jeszcze coś. Warto.
Odnośnie kompaktu udało się posłuchać transportu CD (NuPrime CDT10Pro – test tutaj) pozwalającego na przekształcenie w locie sygnału 16/44.1 na postać jednobitową (DSD256). Sprawdziłem, Musician pozwala na takie zabawy, jest kompatybilny i to szeroko, co nie jest oczywiste, bo tu nie ma standardu i często, o czym wspominałem w testach uwzględniających ten interfejs, jest lipa… nie gra, albo gra z artefaktami. Tu producent wspomina o kompatybilności i faktycznie gra to z transportami NuPrime, współpracuje w pełni z konwerterem Matrix Audio (X-SPDIF 2), co pozwala założyć że i z pozostałymi, wymienionymi źródłami na I2S nie będzie problemu i DAC nam zagra, pozwalając cieszyć się z toru sygnałowego teoretycznie pozbawionego jakiegokolwiek jittera, wolnego od interferencji oraz wspomnianych opóźnień. To – rzecz jasna – nie oznacza jakiejś gradacji, że reszta się nie liczy, że USB to tutaj „gorzej”. To tak nie działa, zresztą w przypadku klasycznych, że tak powiem, interfejsów cyfrowych, oba DACzki sprawowały się wyśmienicie. Sonosowy plikograj Port wyposażony w koncentryczne złącze brzmiał – serio – fantastycznie, tak jak opisałem powyżej, jako że ograniczało to źródło natywne dla platformy obsługiwanie wyłącznie sygnału 16/44 (obecnie też 24/48 z zastrzeżeniami – bo nie bitperfect!) to oba przetworniki ustawiłem na tryb NOS i grając z Sonosem w torze mogłem korzystać z dobrodziejstw dostępu do każdego praktycznie streamu (ostatnio doszedł Qobuz btw) jaki wart jest słuchania w necie. To inaczej, zupełnie inaczej niż w przypadku wielu DACów D/S, gdzie dźwięk często uzależniony jest od sposobu transmisji, przetwornik inaczej brzmi z interfejsu komputerowego, inaczej z klasycznych wejść cyfrowych, charakter zmienia się – zauważalnie – często degradując (jakościowo) oferowane przez producenta możliwości podpięcia źródeł cyfrowych. Tutaj takie coś nie zachodzi, mamy tą samą, przykuwającą uwagę jakość dźwięku na każdym z przyłączy. Wielki plus za to.
Okazuje się, że taki niepozorny streamer jak Port potrafi via cyfra zaskoczyć bardzo pozytywnie.
Grał zarówno z Aresem jak i Pegazem, w obu przypadkach było to świetne granie…
Jest jeden drobny problem, który spotkał mnie w przypadku Aresa II. Początkowo współpracował bezproblemowo z zainstalowanym na PC sterownikiem (USB), pod jakimś czasie (równolegle pracował też Pegaz, przełączałem i porównywałem oba DACzki na jednym end-pointcie PC) przestał być inicjowany w Roonie. Przed i po aktualizacji (ostatniej) nadmieniam, także nie że coś się popsuło podczas zmian oprogramowania, co ciekawe Roon widział Denafrpisa, ale go nie inicjował. Pod innym oprogramowaniem (grane z PC jako źródła) było ok, ale też do czasu… przełączanie, ponowna instalacja nic nie dały. Być może to problem z moim end-pointem lub też z tym konkretnie egzemplarzem DACa. Grając via Roon na Sonos Port (zarówno w ramach obsługiwanego, sonosowego protokołu jak i pod AirPlay) nie było żadnych problemów na Aresie (coax).
Początkowo, w pełni bezproblemowo via USB (Ares)
Rozpiętość tonalna, coś co nazwałbym naturalnym reprodukowaniem barwy to kolejna rzecz, którą trzeba tu odnotować. To wtedy, gdy nie robimy „dzielenia na czworo” i utyskiwania, że tej góry to, albo dół owszem, ale mógłby tylko słuchamy i wiemy, że wszystko jest POUKŁADANE. Czy nazwiemy to zszyciem, czy właśnie pełnym, obejmującym całe pasmo, uporządkowanym brzmieniem nie jest aż takie istotne – bo chodzi o to, że nawet jeżeli któryś z pozostałych elementów toru ma problemy z odpowiednim pokazaniem barwy to grając w torze z opisanymi urządzeniami będzie to skutecznie umniejszane i pewnie tylko totalnie skopany, faktycznie ułomny efektor (bo raczej to będzie winowajca, nie amp czy pre) wyłoży się i zniechęci całkowicie do słuchania. To nie oznacza, że te dwa R2R-y są niewrażliwe na to, co podpięte i nie będzie progresu, będzie jakieś ujednolicenie. Nie. Z świetnymi efektorami i na świetnym ampie (Empyreany z D90) była uczta dla ucha i wyraźnie jeszcze (lepiej) od starych HiFiMANów na M-HPA, także owszem – różnicowało, słychać było, że się pniemy. Fajnie, naprawdę fajnie się słuchało internetowego radia, co oznacza że pewna generalna zasada i sposób na dźwięk towarzyszył nam także w sytuacji, gdy grało coś mocno skompresowanego, coś po prostu sporo gorszego jakościowo od lepszych plików / źródeł.
Natychmiastowość (dynamika), napowietrzenie brzmienia w obu przypadkach to rzeczy, których nie spodziewalibyśmy się pod sprzęcie wycenionym na takim poziomie. Odbieramy to jako żywiołowość, żwawość, swobodę i towarzyszy nam to w każdym gatunku, czego byśmy nie puścili, czasami (często) wpływając bardzo pozytywnie na odbiór rzeczy, których w innych okolicznościach po prostu nie słuchali, pominęli. To według mnie dobitnie świadczy o klasie sprzętu, bo nie sztuką jest słuchać z przyjemnością znanych i lubianych kawałków, sztuką jest słuchać czegoś niekoniecznie słuchanego, lubianego, akceptowanego nawet. Albo trudnego (za). Albo odkrywanego (na nowo i – tu szok poznawczy – świetnego, a niedocenionego). Gdy klamot pozwala na takie rzeczy, gdy mamy ogromną przyjemność z obcowania i to jest takie dojmująco nachalne (znaczy każdorazowo angażuje i przyciąga do się) to już wiadomo, że jest baaaaaaardzo dobrze. No i jest. Bo to świetne skrzynki, przy czym Ares II nieco w szybkości (natychmiastowości) odstaje, trochę uspokojony w porównaniu, Pegaz to mistrz szybkości – bez dwóch zdań – to jedna z zauważalnych różnic między porównanymi produktami. Jest szybszy, znakomicie pokazuje te swoje możliwości w elektronicznych rytmach, rockowym czy metalowym grzaniu. Słucha się tego wybornie, bardzo na Aresie, jeszcze lepiej (wyraźnie) na Pegazie. Po dłuższym czasie zauważyłem jeszcze jedną różnicę, produkt Denafrpisa trochę uśrednia, znaczy nie jest aż tak rozdzielczy (jest, ale nie aż tak) jak Musician. Tu też słyszymy różnicę, w przypadku Pegaza detale są wszechobecne, a w Aresie jednak coś nam umyka. Takie coś wyjdzie w bezpośrednim porównaniu, coś czuję że różnica między Aresem a Pontusem (już nie mówiąc o topowym Terminatorze) to właśnie jeszcze bardziej w ww. aspektach i to pole do progresu w droższych, bardziej zaawansowanych produktach z portfolio. Póki co, beniaminek, ma tylko jednego DACa w ofercie, także nie ma się w ramach firmowego do czego odnieść. Czy będzie coś jeszcze? Nie wiem. Wiem natomiast, że źródło plikowe z pewnością wcześniej czy później uzupełni jakiś streamer, pewnie też jak się pojawiło pre to logiczne że pojawi się amp (końcówka). Bym zapomniał, amp już test, przy czym to head-amp. Cóż, słuchawki rządzą dzisiaj na rynku.
Sterownik informuje end-front (Roon), że da się DSD1024, ale nie da się… error jest.
Suma
To wielka przyjemność testować tak dobre, tak udane produkty. W przypadku egzotycznego, trudnego, kosztownego R2R, gdzie producent musi zadbać o własny wsad, nie korzystać z gotowych rozwiązań, musi się pochwalić własnym know-how zazwyczaj cena produktu atakowała rejony zarezerwowane dla bezwstydnie drogiego high-endu, gdzie kilkadziesiąt tysięcy złotych za DACa było sumą konieczną, by spróbować czegoś innego (od obecnie jw. 99% produkcji w segmencie konwersja C/A). Chiny potrafią. Z pewnością, potrafią, bo to właśnie przykład jak potrafią zaproponować dojrzałe produkty, ba, często jedne z lepszych w swojej klasie, w bardzo, bardzo konkurencyjnych cenach. Właściwie mówimy tu o HiFi (ale już jakościowo spokojnie wędrujemy na poziom wyższy, jeszcze nie stratosferyczny – nie – ale już nie klamotów do dychy), ale właśnie w wymiarze kosztowym ino, nie jakościowym, bo tu sporo dobra nas czeka. Oczywiście coś, za coś. Funkcjonalność, obsługa …nie ma pilota, nie ma rozbudowanych możliwości (sieć, pre, hp, wejście dla pamięci itd), to czyste przetworniki. Także za to tu płacimy i dostajemy jak widać wiele, wiele w zakresie SQ. Tak jak Ares swoim wyglądem (skromnym, stonowanym, ale bardzo – że tak powiem – pasującym do roli jaką taka skrzynka odgrywa w systemie) wskazuje, że to budżet jest, to Pegaz ma ambicję wołać „hajendy, hajendy, na bogato tu”.
Zyska każde źródło, nawet takie niby nie hajfajowe, nogi aż same dygają, głowa w rytm się kręcvi
I faktycznie grubo ciosane alu, trzy – wzorem sprzętu arystokratycznego – nóżki i to takie antywibry, znaczy że liczy się każdy szczegół, świetnej jakości gniazda wejściowo-wejściowe (w Aresie też są niczego sobie, ale w Pegazie to japońsko-szwajcarska biżuteria, taka z wyższej półki cenowej) – to wszystko wprowadza użytkownika w dobry nastrój. A w jeszcze lepszy wprowadza to, co usłyszy. Także spotkanie z R2R rodem z Chin uważam za w pełni udane i oba DACzki zasługują na rekomendację. Przy czym Musician ląduje z wyborem redakcji. Będzie robił za referencję w systemie obok produktu AD 2020 (mini-i Pro 3 firmy Matrix Audio). To zamyka póki co temat z czym porównywać nowe klamoty do testów przesłane z redakcyjnym torem. Oba źródła cyfrowe pozwalają mierzyć się z tym, co nas interesuje (nie interesuje np. TotalDAC za 200 tysięcy, żeby była jasność. Takie rzeczy są czystą ciekawostką, bez znaczenia poznawczo-użytkowego). Denafrips potwierdza tym produktem, że potrafi opracować R2R dla mas, bo to już poziom bliski lepszym (nie budżetowym) konstrukcjom D/S z chińskich stajni.
Co się tyczy ciągu dalszego, to będzie, bo szczególnie plikograje i płytograje z I2S i mocnym processingiem będą od teraz częstymi gośćmi na łamach HDO. Porównamy te źródła do ostatniego odkrycia, o którym też sporo przeczytacie tutaj – tor thunderboltowo-karciany, w sensie stacja po piorunie z kartą pci-e pro RME HDSPe AiO. Czyli jak ze stacjonarnej makówy all-in-one zrobić klasycznego (podatnego na rozbudowę) „blaszaka” i po co w takie coś się w ogóle bawić. Jest po co… efekt jest piorunujący (nomen-omen). Także będzie się w tematyce PC Audio działo, będzie. Jutro, o ile znowu coś się nie sp…., w dumpingowej cenie, stanowczo za dobre w stosunku do innych, firmowych i w ogóle wszystkich planarów co są teraz na sklepowych półkach – HE-400i 2020.
Dla Musicain Pegasus za (prawie) całokształt
Dla Denafrpis Aries II za sprowadzenie technologii R2R na poziom osiągalny cenowo
przy konkurencyjnym dla najlepszych konstrukcji Delta/Sigma SQ
Musician Pegasus R2R DAC – 5500~5750 pln
Plusy:
- fantastyczne, analogowe, niezwykle muzykalne brzmienie
- gładkie, klarowne, płynne… tylko słuchać, nie przeszkadzać
- holograficzne, no wręcz dookólne, jakby tam jakiś sprytny system dźwięku przestrzennego robotę robił. Nie robi. Samo się
- DYNAMIKA, kapitalna szybkość
- rozdzielcze, detaliczne, a w żaden sposób nie przesadzone. To naturalnie koegzystuje z…
- świetną równowagą tonalną. Nie analizujemy, bo i po co, muzyka po prostu jest obecna
- a my się w pełni jej poddajemy i słuchamy wszystkiego z równym zaangażowaniem
- czarne jako noc najczarniejsza tło, nic …studia bez dna
- forma bardzo endowa, na bogato
- cena w takich okolicznościach przyrody to raczej z gatunku okazja
- gra równie dobrze z każdego z interfejsów (też bogato wyposażony, kompletnie znaczy się)
- może być swobodnie docelowym konwerterem C/A w nawet bardzo drogim, kosztownym torze audio. Może też podnieść jakość dobrego HiFi, stanowiąc wyraźny postęp, krok naprzód w rozbudowie toru, może nawet porównywalny z zaaplikowaniem nowego, wybitnie dobrego efektora
Minusy:
- brak pilota
- zbyt gęsty rozstaw gniazd przyłączeniowych
Denafrpis Ares II – 4000 pln
Plusy:
- bogate w szczegóły, bardzo analogowe w formie, bez cienia cyfrowego nalotu brzmienie
- bardzo dobra przestrzeń, wyróżniająca cecha tej propozycji
- dźwięk bardzo naturalny, tonalnie świetnie zrównoważony, bardzo relaksujący
- tło podobnie jak wyżej, smoliście czarne, bezszelestne, cisza jak makiem zasiał
- jest balans, przy czym tutaj nieco ograniczone zastosowanie w związku z takimi a nie innymi i/O
- trudno w tej cenie znaleść odpowiednik D/S z takim zespołem mocnych cech co Ares II, wartościowa propozycja w segmencie
- preferowałeś do tej pory analogowe źródła, musiałeś przyprawiać czymś pliki, kompakty, by zaakceptować? No to masz coś, co pozwoli polubić się z cyfrowym dźwiękiem
Minusy:
- brak pilota, nieco udziwniona obsługa (wybieranie filtrów)
- odstaje detalicznością od wyżej wymienionego, da się tutaj więcej, pewnie wyższy model pokazuje w tym zakresie progres
- nieco uspokojony, nie jest to mistrz w zakresie dynamiki
Autor: Antoni Woźniak
Serdeczne podziękowania dla obu firm:
za wypożyczenie produktów do testu
PS. Pytanie NOS czy OS? To zależy. Zmiany są subtelne, według mnie głównie zależne od naszego nastawienia, gustu, a nie gorzej / lepiej. Na pewno nie robił bym sobie testu ABX, wcześniej wymądrzając się o przewadze jednego nad drugim, albo odwrotnie.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.