To dużo, czy mało? To zależy. Biorąc pod uwagę czas, nie wydaje się to dramatycznie dużo, wręcz przeciwnie. Przez rok na rynek trafiły setki modeli androidowych tabletów. To prawdziwa powódź, zresztą wystarczy popatrzeć na wyniki największych producentów – Samsung, wzrost o 260 procent, Asustek aż o ponad 400 procent! Innymi słowy sprzęt schodzi jak ciepłe bułeczki. iPady sprzedają sie nadal bardzo dobrze, ale – co oczywiste – rosnąca konkurencja spod znaku robota ma wpływ na stale zmniejszające się udziały Apple w tym segmencie. Dzięki ogromnemu popytowi Android także na polu tabletów stale pnie się do góry. Z drugiej strony dla firmy z Cupertino to sygnał alarmowy, by brać się do roboty. Wprowadzenie 128GB iPada przeszło właściwie zupełnie bez echa, co samo w sobie nie jest dziwne, dziwi odejście od wielkich konferencji, na których prezentowane były WSZYSTKIE nowości sprzętowe Apple. Nawet jeżeli zmiany były niewielkie, kosmetyczne (zazwyczaj nie były) to każdej premierze towarzyszył odpowiedni szum, nakręcany umiejętnie przez jabłczany PR „hype”. A teraz? No właśnie…
Gebe Newell, założyciel serwisu Steam oraz twórca gier, znany developer, mianem największego konkurenta określił firmę Apple. Podobne słowa wypowiedział w 2010 roku szef Nintendo, mówiąc że nie obawia się specjalnie bezpośrednich rywali: Microsoftu oraz Sony, ale prawdziwym wyzwaniem jest/będzie Apple (ze swoimi rosnącymi udziałami w segmencie mobilnego grania, czy w ogóle elektronicznej rozrywki). Przesadzone? Chyba jednak nie, w końcu wszyscy pamiętają, co zrobiło Apple z branżą muzyczną (iTunes, iPod), a następnie mobilną telefonią (iPhone). Wg. Newella poważnym wyzwaniem dla niego będzie sytuacja, w której to Apple pierwsze „wejdzie do salonu” ze swoim ekosystemem, dostosowanym do potrzeb graczy. Jego zdaniem będzie to większy problem niż obecne na rynku systemy, konsole. Apple może albo rozwinąć swój „hobbystyczny” produkt – czytaj rozbudować funkcjonalnie Apple TV, wprowadzić swój własny odbiornik telewizyjny, wreszcie jeszcze mocniej promować granie na HDTV via AirPlay (obsługa w grach, w sprzęcie).
Do sprzedaży trafiła właśnie Yamaha TSX-B232. Kompaktowa obudowa, z górnym panelem wykonanym z prawdziwego drewna, skrywa wysokiej jakości przetworniki oraz zaawansowane układy elektroniczne. Yamaha TSX-B232 jest wyposażona w szczelinowy mechanizm ładowania płyt CD, rozwiązanie spotykane obecnie w znacznie droższych konstrukcjach. Sprzęt odtwarza płyty CD, stacja dokująca umożliwia zaś odsłuch muzyki z handheldów Apple, możliwe jest podłączenie iPoda przez USB, a także odtwarzanie muzyki z odtwarzaczy komunikujących się za pomocą gniazda USB względnie podłączanie grajka do wejścia Aux.
Najwygodniejszym rozwiązaniem jest z pewnością bezprzewodowe połączenie Bluetooth, dzięki któremu można strumieniować muzykę m.in. z telefonów i smartfonów. Pełnozakresowe głośniki dostarczają emocjonujące brzmienie, a funkcja Music Enhancer umożliwia odzyskanie danych, które tracone są podczas cyfrowej kompresji utworów, co zapewnia bardzo dobrą reprodukcję np. popularnych plików MP3. Wygoda użytkowania to również zasługa aplikacji DTA Controller, przeznaczonej dla urządzeń takich jak iPhone, iPod touch i iPad. Dzięki niej można sterować Yamahą TSX-B232 i w łatwy sposób np. skonfigurować ustawienia IntelliAlarmu. Aplikacja pozwala m.in. zaprogramować włączenie alarmu o różnych godzinach w poszczególnych dniach. Użytkownicy, którzy nie korzystają z aplikacji DTA Controller mogą obsługiwać najnowszą Yamahę za pomocą dołączonego pilota zdalnego sterowania. Cena: 1799 zł.
To sporo, szczególnie gdy popatrzymy na obecny, rynkowy standard, który wynosi 32GB. Biorąc pod uwagę coraz większą objętość aplikacji (szczególnie gier, które nierzadko zajmują ponad 1GB miejsca w pamięci handhelda) taki krok wydaje się być logicznym następstwem „puchnących” programów. Co prawda wiele rzeczy da się dzisiaj umieścić w chmurze, mamy dropboksa oraz inne, tego typu usługi, mamy serwisy streamingowe audio oraz wideo, zdjęcia także (możemy) przechowywać na zdalnym serwerze. To prawda, ale jak wyżej wspomniałem aplikacje zajmują coraz więcej miejsca, poza tym niektóre dane musimy, albo zwyczajnie po prostu chcemy przechowywać lokalnie. Trzeba przy tym pamiętać, że nikt obecnie nie oferuje transferu bez limitów, a poza abonamentem przesył danych jest bardzo kosztowny, w praktyce całkowicie nieopłacalny. Apple chce w przyszłych generacjach swoich urządzeń wprowadzić wersje 128GB. Prawdopodobnie (informacje podał 9to5Mac na podstawie najnowszego SKU) do oferowanych obecnie wariantów 16/32 oraz 64GB dojdzie zatem ten najpojemniejszy. Niewykluczone, że taka wersja będzie dostępna zarówno w przypadku nowego iPada, jak i przyszłego iPhone. Na pewno ucieszą się osoby, które przechwują duże kolekcje plików multimedialnych na swoich handheldach. Oczywiście mam tu na myśli tych, którzy stawiają na jakość (szczególnie w kwestii brzmienia), gromadząc pliki hi-res, zajmujące bardzo dużo miejsca. Przykładowo składanka w bezstratnym formacie ALAC (24/48) z kilkunastoma utworami (około godziny grania) to prawie pół gigabajta danych. Jak nie trudno policzyć, standardowa pamięć (32GB) pozwoli na przechowywanie co najwyżej kilkunastu albumów (wszak, poza muzyką, na telefonie trzymamy wiele innych rzeczy). Jedyny, ale poważny problem to cena – obawiam się, że taki sprzęt będzie kosztował krocie.
Aktualizacja: oficjalnie Apple wprowadziło do sprzedaży 128GB model iPada 4 generacji. Cena? 799 dolarów, z modułem LTE – 929.
To najnowszy pomysł na wyciągnięcie paru groszy od klientów. Smartwatch. Inteligentny zegarek, który komunikuje się ze smartfonem, wyposażony w kilka przydatnych funkcji. Jakie to funkcje? Ano, przykładowo, prezentowanie powiadomień, maili, prognozy pogody, danych lokalizacyjnych. Na razie temat świeży, wielu ostrzy sobie zęby… wśród nich są Apple, podobno Microsoft, na pewno Google. Ten ostatni zaprezentował swoją wizję inteligentnego zegarka. Urządzenie ma być wyposażone w rodzaj rozkładanego ekranu, działać na specjalnie dostosowanej wersji Androida, korzystać z oprogramowania, które da się zainstalować w zegarku, rozszerzając jego funkcjonalność. Apple chce wprowadzić swój model z 1.5″ ekranem oraz specjalną wersją iOS 6.x. W przypadku projektu Google będzie można uzyskać informacje na temat danego produktu (co oznacza, że sprzęt zostanie wyposażony w kamerę). Na rynek trafił właśnie Pebble – zegarek stworzony w ramach donacji Kickstartera. Ekran e-Ink to niewątpliwie ciekawa innowacja w takim produkcie, ale czas działania i tak, wg. mnie, pozostawia nieco do życzenia (159 godzin). Projekt zanotował spore opóźnienie, jednakże i tak jest jednym z pierwszych tego typu produktów, wprowadzonych na rynek. W tym roku możemy spodziewać się prawdziwego wysypu podobnych gadżetów. Problemem, z jakim będą musieli zmierzyć się producenci takich zegarków, jest kwestia długości działania. Zegarek działający maksymalnie niecały tydzień, wymagający częstego ładowania to coś, co może skutecznie ostudzić entuzjazm potencjalnych nabywców.
Mimo wypracowania 13 miliardów zysku, akcje Apple tanieją, a inwestorzy oraz analitycy są… rozczarowani. Cóż, jak to z championami bywa, oczekiwania są bardzo duże, zazwyczaj zbyt duże. Firma skorygowała plany na przyszłość, zyski będą mniejsze, udziały na rynku także raczej już nie będą rosły, a co najwyżej będa utrzymywały się na stałym poziomie (prawdopodobnie wraz z ekspanacją Androda będą malały). Osiągnięty wynik oznacza wzrost mniejszy niż 1 proc., czytaj – najniższy od 2003 roku. Jak wyżej, rozczarowaniem okazała się także prognoza sprzedaży w obecnym kwartale. Apple szacuje, że wyniesie ona 41-43 mld USD. Analitycy spodziewali się 45,5 mld USD. Na giełdzie we Frankfurcie akcje Apple zanotowały rekordowy, 10 procentowy spadek. Generalnie w ocenie specjalistów dochodzi do klasycznej korekty – powrotu ceny walorów do bardziej realnych wartości, odzwierciedalających dzisiejsze i przyszłe perspektywy rozwoju firmy. Piszemy o tym, głównie przez wzgląd na funkcjonowanie całego mobilnego rynku. Obecne wyniki oraz prognozy Apple mogą mieć spory wpływ na to, jak rozwinie się sytuacja w segmencie handheldów… z całą pewnością są to informacje potwierdzające tryiumfalny pochód Androida, dające nadzieję Microsoftowi, a także tym, którzy chcą wprowadzić coś nowego na rynek (Samsung, twórcy alternatywnych systemów opartych na Linuksie). Poniżej dane przedstawione przez Tima Cooka na wczorajszej konferencji…
Kolejne słuchawki w ofercie firmy Martin Logan. Nowe słuchawki Mikros 90 zostały wykonane z prawdziwej skóry oraz lekkiego polerowanego aluminium. Wyglądają, trzeba przyznać, niezwykle pociągająco, miejmy nadzieję, że równie dobrze brzmią… Opracowane przez zespół stojący za wspaniałymi konstrukcjami kolumn elektrostatycznych, referencyjne słuchawki nauszne Martin Logan Mikros 90 zapewniają – zdaniem producenta – realizm, bogactwo i czystość dźwięku. I łączą te cechy z luksusowym wykonaniem i minimalistycznym designem.
Każda para jest wyposażona w wymienialne miękkie nauszniki dopasowujące się do kształtu ucha, zapewniając izolację do 92.05 % szumów z otoczenia oraz doskonałą jakość dźwięku z głębokim, naturalnym, rozszerzonym basem i otwartym pasmem średniotonowym. Pozłacany wtyk i prosty, a jednocześnie wytrzymały czarny gumowany przewód tłumią i izolują szumy spowodowane ruchem.
Martin Logan Mikros 90 zostały wyposażone w mikrofon oraz zamontowanego na przewodzie pilota, kontrolującego głośność, odtwarzanie/pauzę, wybór ścieżki, kontrolę głosem, a także umożliwiającego płynne przejścia między słuchaniem muzyki i odbieraniem rozmów telefonicznych na kompatybilnych urządzeniach Apple. Pilot i mikrofon działają również z różnymi innymi smartfonami, cyfrowymi odtwarzaczami multimedialnymi, itp. urządzeniami posiadającymi standardowy 3.5 mm 4-żyłowy wtyk. Cena: 1 199 zł
Oczekiwany na rynku tablet Microsoftu w wersji Pro (z desktopowym Win8) zgodnie z zapowiedziami zadebiutuje na rynku w tym miesiącu. Sprzęt ma trafić na rynek pod koniec stycznia (29-30.01), na pewno będzie głównym gwiazdorem stoiska firmy z Redmond na CES 2013. Dlaczego Surface Pro jest tak ważny dla MS? Sprzedaż Windowsa 8 ostatnio uległa spowolnieniu, obecnie jest gorsza (w tym samym okresie po premierze) od sprzedaży Visty. A to już poważne ostrzeżenie, szczególnie, że poprzednik Win7 sprzedawał się znacznie lepiej. Oczywiście problemem nie jest tylko słabnące zainteresowanie nowym OS ze strony konsumentów, ale w ogóle kryzys jaki dotknął cały segment PC. Są producenci, którzy winę zwalają na MS (np. opisywane przez nas żale Acera), jednak problem wydaje się głębszy – być może obserwujemy odwrót od komputerów osobistych w dotychczasowej formie, może ta formuł po prostu się już wyczerpała. Niektórzy sugerują, że rynek popsuł najpierw zalew tanich netbooków (które właśnie opuszczają scenę), a następnie czegoś, co je zastąpiło – tabletów – które w wielu wypadkach stanowią doskonałą alternatywę dla PC. I to alternatywę nie tylko dla PC, ale – co jest najgorsze dla Microsoftu – alternatywą dla Windowsa. Android staje się dzisiaj wraz z iOSem czymś, co zaczyna odbierać chleb Microsoftowi. Po prostu ludzie coraz częściej i chętniej korzystają ze smartfona oraz tabletu, a ten wyposażony jest w powyższe OS-y. Prosta zależność? Owszem i nawet taki gigant jak MS nie ma na razie żadnej możliwości zmiany tego stanu rzeczy.
Microsoft wprowadzając swoje Surface stara się dogonić uciekający peleton (głównie Androida, Google zresztą wyraźnie idzie w kierunku konfrontacji – stara się usunąć, ograniczyć funkcjonalnie swoje produkty w przypadku najnowszych systemów MS). Niestety może być na to już zwyczajnie za późno. Sprzedaż Surface RT zdaje się potwierdzać te czarne prognozy. Pro być może stanie się „następcą netbooków”, tego na pewno chciałaby firma z Redmond, tyle że może się to okazać niewykonalne – te tablety będą zbyt drogie dla ludzi przyzwyczajonych do wydawania na nowy komputer sumy od 200 (najtańsze netbooki) do maks. 500-600$ (tanie laptopy). Do tego konkurencyjne, androidowe tablety są bardzo tanie, a w dużej mierze oferują podobne doświadczenia z użytkowania, dopracowaną platformę systemową… Microsoftowi będzie bardzo trudno się przebić. Bardzo trudno.
Tizen to system, który będzie czymś więcej niż… niszowa Bada. To ma być realna alternatywa dla Androida, a sam fakt wprowadzenia takiego produktu daje do myślenia. Dlaczego? Ano dlatego, że Samsung to kluczowy producent sprzętu z systemem mobilnym Google na pokładzie, ktoś bez którego trudno sobie wyobrazić tryumfalny pochód Androida jaki dokonuje się na rynku. Mówienie, że Android to Samsung, jest pewnym nadużyciem, ale bez koreańskiego giganta system Google nie miałby obecnie szans w konfrontacji z konkurencją. Samsung jak każda wielka firma technologiczna (właściwie w tym wypadku to tylko jedna z dziedzin, którą zajmuje się wielobranżowa korporacja) ma wielkie ambicje. Te ambicje krążą wokół własnych rozwiązań, produktów od A do Z opracowanych, wdrożonych oraz sprzedawanych pod własną marką. Ostatni przykład Microsoftu, który wraz z najnowszym Windowsem 8 rozpoczął swoją przygodę na rynku hardware`owym jest niezwykle wymowny. W przypadku Samsunga chodzi mniej więcej o to samo, tylko że odwrotnie – wielki producent sprzętu chce wprowadzić na rynek swoje rozwiązania software’owe. Ktoś, kto poza Apple (55 mld $ za 2012) ma górę pieniędzy (ok. 20 mld $ w zeszłym roku), świetlane widoki na przyszłość, chce po prostu czegoś więcej niż „tylko” bycia numerem jeden na świecie w dziedzinie produkcji handheldów.
Co może zatem oznaczać wprowadzenie własnego mobilnego OS na rynku? Ogromne przetasowania, ruchy tektoniczne… rzecz jasna w sytuacji, gdy system okaże się na tyle dobry, że zyska popularność na rynku, zagrozi dotychczasowym liderom – Androidowi oraz iOS. Zresztą Google myśli podobnie – to znaczy chce mocniej zaakcentować swój udział w androidowej platformie, być może uzyskać tytuł lidera (?), tworząc za pomocą wykupionego, mobilnego działu Motoroli, swój własny telefon oraz tablet. Samsung z całą pewnością dostrzega marketingową przewagę modelu stworzonego przez Apple, modelu polegającego na całkowitej kontroli nad platformą, dyktowania warunków, maksymalizacji zysków (tak właśnie, firma z Cupertino jest tu mistrzem). Dostrzega i zazdrości, chce nawiązać do tego schematu, dodatkowo pragnie stworzyć alternatywne źródło przychodów na mobilnym poletku. Dzisiaj firma dominuje nie tylko w przypadku handheldów, jest także głównym graczem w segmencie RTV. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, Samsung na pewno będzie zdeterminowany, aby jego Tizen okazał się sukcesem (o którym to systemie już co nieco wspomnieliśmy we wcześniejszych informacjach). Przypomnijmy, że chodzi o kontynuację rozwoju obiecującego MeeGo, systemu pierwotnie opracowanego przez Intela oraz Nokię. W nowej odsłonie Samsung wprowadził wiele swoich rozwiązań, w tym zastąpił znane z tego systemu, funkcjonalne i elastyczne biblioteki Qt, na stosowane w Bada OS – Enlightenment.
Jeżeli komuś może się obecnie udać wprowadzenie czegoś nowego na szalenie konkurencyjnym rynku elektroniki konsumenckiej, to tym kimś niewątpliwie są Koreańczycy z Samsunga. To firma, która ma odpowiednie zasoby oraz doświadczenie. Kto wie, może Bada była generalną próbą przed wprowadzeniem swojego, samsungowego ekosystemu. Ekosystemu? Ano ekosystemu, bo nie tak znowu dawno, jeden z prominentnych przedstawicieli koncernu powiedział udziałowcom, że firma zaskoczy wszystkich czymś zupełnie nowym…