Takie informacje wypłynęły ostatnio. Google miałoby zaangażować się w projekt konsoli do gier oraz (co nie jest już takim zaskoczeniem, bo wcześniej mówiono o takim produkcie pod auspicjami firmy z Moutain View) inteligentnego zegarka. Zainteresowanie tematyką elektronicznej rozrywki w sumie nie powinno dziwić – w końcu twórca najpopularniejszego systemu mobilnego na świecie chciałby mieć coś do powiedzenia w ogromnym segmencie androidowych gier, który ma przed sobą świetlaną przyszłość. Pojawiły się pierwsze firmy, które chcą na tym zarobić, sprzedając urządzenia podłączane do telewizora (Ouya). Na razie nikomu nie udało się jednak wprowadzić czegoś, co stałoby się popularne, zresztą wspomniane próby to właściwie czas przyszły, a nie teraźniejszy. Czy Google czymś nas zaskoczy? Na pewno nie będzie to produkt na miarę PS4 czy Xboksa One. To nie to, raczej spodziewałbym się integracji Androida z telewizorem w ramach czegoś, co jest wypadkową Google TV, a… no właśnie czegoś nowego. Zobaczymy. W przypadku inteligentnego zegarka nic na razie nie wiadomo. Apple podobno rzecz finalizuje, Microsoft też ma coś w zanadrzu. Nie dziwi zatem to, że Google pracuje nad swoim produktem. Poza tym mówi się o reaktywacji Nexusa Q, urządzenia, które zaraz po pojawieniu się na rynku… zniknęło. Przypomnijmy chodziło o intrygującą stację muzyczną / wzmacniacz współpracujący z androidowymi handheldami. Oryginalny pomysł w pierwszej odsłonie nie wypalił. Może teraz się uda?
Co prawda to nadal HTC One (na obecnym etapie nie ma mowy o rebrandingu – jakimś nowym Nexusie z kolejną cyferką), ale już wiadomo że topowy model Tajwańczyków trafi do dystrybucji, będzie sprzedawany online przez Google. Telefon otrzyma najnowszą wersję systemu operacyjnego Android 4.2.2. Ciekawe ile osób skusi się na taki produkt? Smartfon będzie oczywiście oferowany bez żadnych dodatkowych zobowiązań. Z jednej strony HTC Sense jest jedną z najbardziej udanych nakładek na Androida, z drugiej wiele osób preferuje użytkowanie czystego systemu, pozbawionego modyfikacji firm trzecich. Co ciekawe, wcześniej HTC bardzo mocno zaprzeczało, że taki produkt trafi na rynek. Jak widać szybko zmieniło zdanie. Zapewne jakiś wpływ na tę zmianę miały fatalne wyniki firmy, która musi szukać dodatkowych źródeł przychodów. Google daje takie możliwości. Wcześniejsze zaprzeczenia miały pewnie związanek z wprowadzeniem na rynek konkurencyjnego Samsunga Galaxy IV wyposażonego w stockowego Androida. Jak widać, Google zdecydowało się na najprostszy i kto wie czy nie najlepszy model promowania systemu oraz marki Nexus (z tym możnaby polemizować) – zamiast oryginalnych produktów, topowe modele z czystym Androidem. Na marginesie – tym bardziej trudno zrozumieć w tym kontekście decyzję o utopieniu (to chyba właściwe określenie) ponad 12 mld $ w mobilny dział Motoroli. Nie wiedzieli co zrobić z nadmiarem gotówki? Cena? W Google Play na telefon bez blokady zapłacimy 599$. Patrząc przez pryzmat Nexusa 4 – drogo, patrząc na obecną cenę One… taniej.
Takie informacje opublikowały branżowe media. Tajemnicze urządzenie trafiło niedawno do FCC – w opisie funkcji jest między innymi mowa o streamowaniu muzyki. Trudno przesądzać, czy chodzi tutaj o reaktywację stacji muzycznej / wzmacniacza Nexus Q. To oryginalne urządzenie właściwie nie doczekało rynkowego debiutu. Tuż przed jego oficjalnym wypuszczeniem Google zrezygnowało z wprowadzenia go na rynek. Pewna liczba stacji trafiła do użytkowników, osób które zamówiły w przedsprzedaży sprzęt - Google wysłało za darmo to co udało się wyprodukować. Jako że internetowy gigant właśnie uruchomił swój serwis streamingowy audio, prowadzi sprzedaż muzyki oraz jest zainteresowany rozbudową swoich możliwości w tym względzie, nie dziwi powrót do koncepcji własnego urządzenia (stacjonarnego, domowego) pozwalającego na integrację serwisów i usług muzycznych z domowym systemem audio. W dokumencie napisano o media play’erze …być może jest to sprzęt przypominający multimedialne odtwarzacze Apple TV / Roku? Za około miesiąc wszystko stanie się jasne, kiedy omawiane urządzenie zostanie oficjalnie zaprezentowane przez Google. W specyfikacji jest mowa m.in o zewnętrznym zasianiu, module Wi-Fi… Nazwa sprzętu to H840 numer modelu H2G2-42. Czekamy na jakieś bardziej szczegółowe dane na temat odtwarzacza.
Oby tym razem LG wyprodukowało zawczasu więcej egzemplarzy i nieco bardziej się przyłożyło do promowania nowego Nexusa. Co z tego, że 4-ka jest naprawdę dobrym smartfonem, skoro jest to jeden z najtrudniej dostępnych modeli na rynku. Głównym winowajcą jest LG, które albo źle oszacowało zapotrzebowanie na ten model, albo… nie było zbytnio zainteresowane sukcesem tego modelu (jakby nie patrzeć to konkurencja dla innych, promowanych pod własną marką modeli). Widać jednak, że dobra prasa, dobre opinie użytkowników zachęciły LG do rozpoczęcia prac nad nowym telefonem serii Nexus. Google też jest zainteresowane kontynuowaniem współpracy (zachodzę w głowę, po co kupili za 12.5 mld $ mobilną dywizję Motoroli, to chyba największa zagadka branży – na pewno nie dla patentów, które okazały się praktycznie nic nie warte). Koreańczycy z uwagą śledzą poczynania internetowego giganta. LG chce angażować się w rozwój platformy Google TV (niektóre odbiorniki Koreańczyków wyposażone są w GTV) oraz mieć udział we wprowadzeniu Google Glass (trudno powiedzieć w jakim charakterze… producenta, kooperanta?). Czekamy na szczegóły, które pewnie zostaną zaprezentowane podczas Google I/O.
Wracamy do okularów Google, powód tego powrotu niebłahy – właśnie podano specyfikację gadżetu. Oficjalna lista komponentów zawiera wyświetlacz, będący ekwiwalentem 25″ ekranu HD (odległość patrzenia – 3 metry) oraz kamerę 5MP z możliwością rejestracji wideo 720p. Do tego 16GB pamięci, z czego 12 dostępne dla użytkownika. Co jeszcze? Oczywiście łączność… jest więc Bluetooth oraz WiFi 802.11 b/g. Dźwięk przesyłany jest za pomocą drgań (kości głowy). Poza tym 5MP kamera zdolna do rejestracji wideo 720p. Do tego bateria, która ma zapewnić działanie „wystarczająco długo”, czytaj cały dzień intensywnego użytkowania. Gadżet podładujemy via microUSB. Ciekawe jakie będą doświadczenia wspomnianych testerów – wcześniej okulary, poza ludźmi z Google, dostęp do paru sztuk mieli wybrani dziennikarze.
Praca nad konkurencyjnym systemem dla Street View wymagać będzie od Apple przeznaczenia niemałych środków oraz czasu. To właśnie ten drugi element stanowi problem – w końcu stworzenie dobrej nawigacji (przykład map Apple) to nie jest kilkanaście miesięcy pracy i wykupienie kilku podrzędnych dostarczycieli „wsadu”, niezbędnych danych. Aplikacja nadal pozostawia wiele do życzenia, szczególnie odnośnie ilości informacji (POI) oraz dokładności niektórych danych. Firma z Cupertino zdaje sobie sprawę z mniejszych możliwości swojego produktu, w tym przede wszystkim z braku podobnego mechanizmu lokalizacji jak googleowski Street View. Google samo tworzyło (i nadal tworzy) ogromną bazę, pytanie jak Apple chce sobie poradzić z tym (gigantycznym) zadaniem? Problemem nie jest gotówka, a raczej brak podmiotu, który byłby zdolny podołać takiemu zadaniu (globalnie), poza tym jw. stworzenie czegoś takiego od podstaw zajmie Apple lata. Część komentatorów uważa, że będzie to wszystko przypominało powtórkę z map – jabłkowe Street View będzie uboższe od tego co oferuje Google, będzie trochę taką wydmuszką… obejmie jedynie niektóre lokalizacje (głównie Stany), a w wielu miejscach w ogóle się nie pojawi. Stąd też wynika prosty wniosek. Apple dzieli klientów na tych bardziej i tych mniej ważnych. Nie pierwszy raz – wystarczy popatrzeć na rozwój asystenta Siri, który prawdopodobnie nigdy nie doczeka się lokalizacji w krajach, które Apple uważa za miejsca o niewielkim znaczeniu (globalnie jest to jednak całkiem spora rzesza klientów).
Google nieco nas zaskoczyło. O nowym wyglądzie sklepu mówiło się od paru tygodni, z tym że większość wiadomości sugerowała, że nowa odsłona pojawi się najwcześniej pod koniec kwietnia, na początku maja. Nowy Google Play pojawił się jednak wcześniej. Od wczoraj można już z niego korzystać. Wygląd znacznie uproszczono. Wg. mnie trochę aż za bardzo. Zamiast ciemnego tła, jest tło jasne, białe, w ogóle bieli jest tutaj sporo… dużo niewykorzystanej przestrzeni. Wg. twórców ma być czytelniej, nawigacja ma być prostsza, całość trochę mi się kojarzy ze zmianami przeprowadzonymi w App Store przez Apple w chwili wprowadzenia iOS 6. Fakt, nowy interfejs jest prosty, dość przejrzysty a pewnie o to głównie chodziło twórcom nowej odsłony. Jednak czy jest atrakcyjniejszy? Wizualnie? Nie powiedziałbym. Z nowego sklepu mogą korzystać wszyscy użytkownicy androidowych urządzeń, pod warunkiem że w ich handheldzie zainstalowana jest wersja oprogramowania z numerkiem co najmniej 2.2.
W poprzednim newsie wspomniałem o świetnie sprzedającym się, androidowym szlagierze: Nexusie 7. Tablet niewątpliwie odniósł rynkowy sukces, nie dziwi zatem informacja o bliskim wprowadzeniu następcy. Nowy Nexus 7 ma trafić na rynek w najbliższe wakacje (sporo tych premier… iPhone 5S, być może nowy, retinowy iPad mini, wielki eksperyment pt. X Phone, kolejne urządzenia z serii Galaxy w rozmiarze maksi i mini…). W środku ma się znaleźć układ Qualcomma, który zastąpi chip NVIDII Tegra 3. Oznacza to dłuższy czas działania na baterii – to jeden z głównych postulatów obecnych użytkowników N7, którzy nie są do końca zadowoleni z długości działania na akumulatorze (od siebie dodam, że oprócz baterii, ostatnio problemy sprawiają nowe aktualizacje – widzę znaczącą różnicę, in minus, w wydajności, porównując Androida 4.1 z Androidem 4.2… niestety). Cena? Nie powinna przekroczyć pułapu 200 dolarów, tzn. nowy model nie będzie droższy od starego. Ten pewnie stanieje do poziomu 149$ (niektórzy spekulują, że taka będzie właśnie cena nowego modelu – wg. mnie chodzi tutaj raczej o przecenę obecnego na rynku N7). Rywal, jabłkowy iPad mini w nowej odsłonie, prawdopodobnie ukaże się w zbliżonym terminie. Raczej nie liczyłbym na cenę w okolicach 200$ – szczególnie, że nowość Apple ma otrzymać Retinę, a to na pewno przełoży się na wzrost kosztów produkcji.
Google Now to elektroniczny asystent giganta z Moutain View, bezpośrednia konkurencja dla Siri. Google zgłosiło aplikację do akceptacji (?), jednak szybko zostało sprowadzone na ziemię (?). Pamiętacie gigantyczny problem Apple z mapami? Aplikacja Google, którą dopuszczono do jabłkowego sklepu, będąca alternatywą dla firmowego software od razu zdobyła uznanie użytkowników iOS, który mówiąc delikatnie nie byli zachwyceni tym, co pokazało Apple. Firma nie chce wprowadzać na swoje podwórko konkurencji, szczególnie że Siri nadal jest krytykowane (w sumie, to nadal beta), a Google Now w paru aspektach jest po prostu lepsze od jabłkowego asystenta. Fakt, że aplikacja przynosi największy pożytek, gdy jest zintegrowana z innymi usługami Google oraz – najlepiej – z samym systemem. W przypadku iOSa rzecz jasna taka integracja była wykluczona. I tu zaczyna się robić ciekawie (patrz znaki zapytania na górze) Apple postanowiło wydać oficjalne oświadczenie, w którym dementuje fakt wpłynięcia tego typu oprogramowania do sklepu. Być może chodzi tutaj o próbę wprowadzenia tego (wg. mnie nie do zaakceptowania przez Apple) software w ramach innej aplikacji, a konkretnie Google Search, która została wcześniej zaaprobowana przez Apple. Ciekawe, to teraz warto zapytać, czy CEO Google nieopatrznie się wygadał w sprawie „konia trojańskiego”, jaki przygotowali jego programiści, czy też to wszystko to jakaś podjazdowa wojenka, którą toczą obaj giganci?