Dwa lata temu Motorola sprzedała Google swój mobilny biznes za 12 miliardów dolarów. Była to jedna z największych tego typu transakcji w historii. Teraz Google sprzedaje Lenovo dział mobilny za niecałe 3 miliardy… gdzie tu, wzmanikowany w tytule, dobry interes?! Wystarczy przyjrzeć się co dokładnie trafia do Chińczyków. Google postanowiło sprzedać to, co przynosi straty, nadal nie jest rentowne (choć powoli wychodzi na prostą). Dokładnie sprzedano oddział zajmujący się produktcją handheldów (strata za ostatni rok – 250 mln $) oraz ok. 2000 patentów. Google pozostawiło sobie ponad 8000 patentów, które pierwotnie przejęło przed dwoma laty, poza tym internetowy gigant nadal będzie właścicielem działu zaawansowanych technologii, R&D (ciekawe co z projektem Ara – smartfona z klocków?), który nie zostanie sprzedany Lenovo i pozostanie w portfolio firmy z Mountain View. Innymi słowy pozbyto się balastu, a dosadniej wyrzucono za burtę wydmuszkę. Pytanie jaki to będzie miało wpływ na rozwój własnych rozwiązań mobilnych w przypadku Google? Mówiło się, że zakupiony dział handheldów Motoroli będzie odpowiedzialny za wprowadzenie do sprzedaży nowych produktów z serii Nexus. Jak widać, taki scenariusz się nie ziści. Czy Nexus będzie nadal egzystował na rynku w dotychczasowej formule (produkcja zlecana największych, androidowym producentom handheldów)? Trudno powiedzieć, bo tanie i dość dobrze wyposażone (średnia i górna półka) urządzenia sprzedawane są w bardzo atrakcyjnych cenach, co wpływa niekorzystnie na biznes wszystkich, którzy oferują androidowe handheldy, szczególnie topowe modele. Niebawem przekonamy się jak to będzie wyglądać w przyszłości. Kto wie, być może to wersje Google Edition (czysty Android) smartfonów oraz tabletów z górnej półki zastąpią serię Nexus? Względnie Google zaskoczy nas jakimś nowym, własnym projektem (jw. Ara?)? Lenovo dzięki transkacji będzie mogło umocnić swoją pozycję na rynku mobilnym – ostatnio radzi sobie na nim coraz lepiej (m.in. androidowe smartfony wyposażone w podzespoły Intela). Pytanie, kiedy produkty Chińczyków trafią do nas, do Europy? Niewątpliwie zakup Motoroli to doskonała przepustka na amerykański rynek.
Boston Dynamics to firma, która zasłynęła pracami nad zaawansowanymi projektami z dziedziny robotyki. Ich prototypy potrafią niezwykle sprawnie poruszać się w dowolnym terenie, potrafią bardzo szybko przemieszczać się w różnorodnym terenie, zdolne są do samodzielnego pokonywania zadanej trasy. Znakomite rezultaty jakie osiągnęli inżynierowie BD zwróciły uwagę internetowego giganta, który coraz bardziej angażuje się w różne, awangardowe projekty, mające radykalnie wpłynąć na rozwój przyszłych technologii. Google koncentruje się przede wszystkim na automatyce oraz robotyce, widząc w tych dziedzinach świetlaną przyszłość. Zakup ww. firmy nie jest więc zaskoczeniem, choć rodzi pewne komplikacje – Boston Dynamics jest mocno zaangażowane w projekty dla wojska (co nie dziwi, biorąc pod uwagę specyfikę prac), pracuje na rzecz Departamentu Obrony, realizuje projekty zlecone przez DARPA – agencję zaawansowanych badań nad nowymi technologiami militarnymi. Dla Google to problem, bo firma nie chce angażować się w tego typu prace, nie chce zostać wojskowym podwykonawcą. Tak czy inaczej, wszystkie dotychczasowe zobowiązania mają zostać wypełnione – takie zapewnienia słyszymy ze strony nowego właściciela.
W laboratoriach Boston Dynamics powstały min. zaawansowany czworonożny robot BigDog, biegający z prędkością 46 kilometrów na godzinę Cheetah, czy przypominający człowieka Petman. Filmy z prób robiąw Internecie prawdziwą furrorę, Trzeba przyznać, że sprzęt robi ogromne wrażenie, widać znakomite rezultaty, szczególnie w dziedzinie motoryki, umiejętności odwzorowania naturalnego ruchu przez opracowane przez BD roboty. Co wyniknie z mariażu obu firm? Biorąc pod uwagę potencjał kapitałowy Google, możliwe że opracowane przez inżynierów rozwiązania znacznie szybciej trafią na rynek. Google na razie nie zdradza, do czego konkretnie wykorzysta zakupione firmy. A tych, związanych z robotyką, które trafiły pod skrzydła firmy z Moutain View jest aż 8 (kupionych w okresie ostatnich 6 miesięcy!), co pośrednio wskazuje na bardzo intensywne i szeroko zakrojone prace nad nowymi projektami. Z bardzo enigmatycznych wypowiedzi zaangażowanych osób można dowiedzieć się, że nowe technologie będą dotyczyły takich sfer jak logistyka oraz produkcja. Na pewno zainteresowani pochwalą się niebawem konkretami.
Cóż, tym co obecnie „sprzedaje” smartfony, co często decyduje o zakupie jest jakość zdjęć jakie wykonamy za pomocą naszego telefonu. To właśnie kamera wbudowana w smartfonie ma decydujące znaczenie. Kiepska jakość zdjęć przekreśla obecnie rynkowe szanse urządzenia, bez względu na to jakie dobre by ono nie było (poza tym elementem). Doskonale zdają sobie z tego sprawę producenci, starając się na wszelkie sposoby przyciągnąć uwagę klientów możliwościami zamontowanych w telefonach kamer. Nexus 5 – najnowszy model googleowego smartfona, wyprodukowany przez LG, początkowo nieco rozczarowywał jakością zdjęć, nie oferował nic nadzwyczajnego w tym względzie. Okazuje się, że pewne ograniczenie kamery udało się obejść dzięki aktualizacji oprogramowania. Najnowsza wersja Androida (4.4.1), która właśnie trafiła do dystrybucji wprowadza poprawki związane z działaniem aparatu. I to nie błahe poprawki. Znacznie poprawiono działanie AF – teraz automatyka radzi sobie dużo lepiej, co pozwala na uzyskanie znacznie lepszych zdjęć, a pośrednio ma wpływ na inne parametry (lepsze odwzorowanie kolorów, lepsza ostrość, lepsze odwzorowanie szczegółów etc.). Wcześniejsze oprogramowanie za bardzo koncentrowało się na dopasowaniu AF do rejestracji zdjęć w kiepskich warunkach oświetleniowych. Dzięki stabilizacji oraz długim czasie ostrzenia można było zrobić niezłe zdjęcie w gorszym świetle, niestety przy dobrym wolno działająca automatyka bardzo utrudniała uzyskanie dobrych rezultatów.
Teraz powinno być z tym znacznie lepiej. Czas ekspozycji, balans bieli także poprawiono, ale zapewne najbardziej odczuwalną zmianą będzie jw. znacznie szybsze działanie aparatu, co przełoży się na dużo lepsze jakościowo fotografie, wykonane za pomocą kamery zamontowanej w Nexus 5. Lepszy kontrast, bardziej żywe, a jednocześnie naturalniejsze kolory – to rzeczy, które na pewno spotkają się z ciepłym przyjęciem użytkowników nowego smartfona Google. Poprawki nie ominęły oprogramowania – działa ono żwawiej, uruchamia się o całą sekundę szybciej, lepiej działa tryb HDR, można wreszcie wykonywać bardzo szybką serię zdjęć. Kamera w N5 nie jest najlepsza na rynku, do tego sporo jej jeszcze brakuje, ale zmiany jakie wprowadzono w ciągu pierwszych pięciu tygodni od premiery telefonu są gigantyczne. Właściwie mamy do czynienia z zupełnie nowymi możliwościami, jak się okazuje całkiem niezłej optyki. Widać jak wiele można naprawić (lub jak kto woli, wcześniej skopać) za pomocą softwareowych poprawek. Jak powiedział jeden z inżynierów pracujących nad aktualizacją oprogramowania – kamery to bardzo skomplikowane elementy telefonu, które wymagają sporej pracy od programistów (o ile dana firma/producent w ogóle chce się w to angażować… większość nie chce, myśląc już o kolejnym, nowym modelu, następcy). Jest jeszcze sporo do poprawienia (przykładowo, soczyste kolory czasami są jednak ciut przesadzone, poza tym nadal problemy sprawia ostrzenie, choć dużo mniejsze niż wcześniej). Warto nadmienić, że wielki pierścień okalający optykę w Nexusie 5 jest …magnesem, pozwalającym na przyczepienie opcjonalnych obiektywów (np. żabie oko) do telefonu. Bardzo fajny, prosty patent, zwiększający atrakcyjność produktu, dający dodatkowe możliwości zabawy w mobilnego (smartfonowego) fotografa Poniżej kilka przykładowych ujęć (zestawienie sprzed i po aktualizacji).
O opóźnieniu zadecydowały kwestie związane z dopracowaniem serwisu oraz (co pewnie było głównym powodem) dopięcia wszystkich umów z wytwórniami fonograficznymi. Music Pass – bo tak prawdopodobnie będzie nazywała się nowa usługa streamingowa, ma być bezpośrednim konkurentem dla Spotify, Rdio, Pandroidy czy Deezera. Na razie nic nie wiadomo o funkcjonalności (zapewne zbliżonej do tego, co oferują ww. serwisy), o jakości dźwięku (tutaj nie liczyłbym na nic więcej niż mp3 / 320) oraz o bibliotece nagrań. Ujawniono natomiast prawdopodobną cenę za konto premium. Okazuje się, że za wszystko zapłacimy nic. Serwis ma być w pełni darmowy, co będzie oznaczało małą rewolucję w tej materii, bo dotąd trzeba było płacić 9.99$ (standardowa cena) za dostęp do kontra premium. Ciekawe jak zareaguje konkurencja na ten ruch, czy będzie to oznaczało stopniowe zniesienie opłat? Wprowadzenie dużej liczby reklam (w końcu na czymś trzeba zarabiać), a może po prostu konkurenci wzruszą ramionami (pytanie co dokładnie otrzymamy za to za darmo, czy może „za darmo”). Tak czy inaczej przyjdzie poczekać nam do marca 2014 na oficjalną premierę serwisu. Ciekawe, czy ktoś postanowi iść drogą obraną przez WiMPa, oferując muzykę w bezstratnych formatach? Może to być wg. mnie dodatkowy element w ofercie tego typu usługodawców, dający im możliwość zarobienia dodatkowych paru dolarów na abonencie zainteresowanym lepszą jakością muzyki. Przy ewentualnym zniesieniu podstawowej opłaty (patrz wyżej) będzie można w ten sposób wprowadzić dodatkowe elementy wymagające uiszczenia opłaty. To plus hipotetycznie możliwa usługa przeniesienia całej kolekcji do chmury (coś ala iTunes Match, tyle że lepsze, bez ograniczeń ww. usługi, z pełnym wsparciem dla formatów bezstratnych, bardzo dużą przestrzenią na dane) mogą przynieść określone korzyści usługodawcom.
Google z jednej strony stara się utrzymywać atrakcyjne ceny na swoje telefony (choć nie są to odpowiedniki topowych smartfonów konkurencji), z drugiej zaprezentowane ostatnio dodatki (bumper, bezprzewodowe ładowarki, akcesoria do nowego, nieco odświeżonego Google Glass) są bardzo drogie. Trochę brakuje tutaj konsekwencji, chyba że tak to ma właśnie wyglądać – tańszy sprzęt, droższe dodatki… Tak czy inaczej ktoś, kto zechce skusić się na nowego Nexusa 5 nie będzie musiał nadwyrężać domowego budżetu – cena urządzenia w podstawowej wersji (16GB) wynosi 349$. Za dodatkowe 16GB zapłacimy kolejne 50$. Google ponownie zdecydowało się na partnerstwo z LG i nowy Nexus 5 bazuje na modelu G2. Dostępny w białej oraz czarnej wersji, plastikowy smartfon wyposażono w końcu w obecnie obowiązkowy moduł LTE. Ekran w rozmiarze 5″ o rozdzielczości 1080p to niewątpliwie mocny punkt tej konstrukcji. Zastosowano bardzo cienką ramkę wokół ekranu, sam telefon jest mimo dużego ekranu całkiem kompaktowy – waży o 9g mniej od poprzednika, czyli 130g, jest smukły, na szczęście nie odbiło się to negatywnie na zastosowanej baterii – ta dysponuje pojemnością 2300 mAh, co powinno wystarczyć na cały dzień typowego użytkowania. Poza dobrej jakości plastikiem na froncie znajdziemy szkło Gorilla Glass (3), dzięki czemu nie będziemy musieli martwić się o ewentualne zadrapania – wytrzymała powłoka powinna być wystarczającym zabezpieczeniem dla telefonu. Mocno akcentowane są nowe możliwości kamery. Jej konstrukcja niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale tym co ma robić różnicę jest nowa funkcja HDR+. To HDR z dodatkiem znanego patentu polegającego na wykonywaniu kilku ujęć, z których tworzony jest jeden obraz o wysokiej jakości, z dodatkową możliwością edycji takiego zdjęcia (np. usuwanie elementów, obiektów). Nexus 5 otrzymał bardzo mocny układ Snapdragon 800, 2GB pamięci, co oznacza że zazwyczaj zasobożerny Android powinien działać szybko, sprawnie na takiej konfiguracji…
…powinien i – jak piszą recenzenci – tak jest w istocie, bo wraz z Nexusem 5 debiutuje także nowa wersja Androida. To bardzo ważny upgrade, kto wie czy nie najważniejszy element zaprezentowanych przez Google nowości. KiteKat to po pierwsze daleko idąca optymalizacja kodu. Android w końcu jest nie tylko szybki (na początku), ale szybki pozostaje także po instalacji wielu programów, dodatkowo ma zadowolić się naprawdę niewielką ilością pamięci – Google gwarantuje, że wersja 4.4 nie będzie mieć żadnych problemów z działaniem na smartfonach wyposażonych w zaledwie 512MB pamięci. To naprawdę niewiele i jeżeli faktycznie udało się na tyle usprawnić działanie mobilnego systemu Google to jest to znakomita wiadomość dla WSZYSTKICH* UŻYTKOWNIKÓW Androida (*którzy będą mogli zainstalować tytułowy system na swoim sprzęcie rzecz jasna). To właściwy krok w stronę zakończenia z fragmentacją platformy, z sytuacją w której wielu właścicieli sprzętu z Androidem chcąc nie chcąc musi używać starego oprogramowania. Z jednej strony problemem są sami producenci sprzętu z często fatalną polityką supportowania swoich produktów (tutaj akurat OEMizacja systemu wychodzi użytkownikom mocno bokiem), z drugiej kolejne warianty OS wymagały coraz to większych zasobów, szczególnie coraz większej ilości pamięci RAM (oraz szybszych układów). Nowa wersja zrywa z tym negatywnym trendem. Daje nadzieję, że podobnie jak ma to miejsce w Windows Phone oraz (do pewnego stopnia) w iOS, starszy sprzęt oraz budżetowy sprzęt (przede wszystkim) będzie działał wydajnie, szybko, nie stanie się atrapą jak to niestety do tej pory często miało miejsce. Innym usprawnieniem, które z radością powitają wszyscy użytkownicy nowych urządzeń na Androidzie jest technologia redukująca zapotrzebowanie na energię przez wbudowane w telefon sensory. Znacznie lepsze gospodarowanie energią pozwoli na dłuższe działanie smartfona, szczególnie gdy intensywnie korzystamy z jego możliwości. Czasowe przechodzenie w stan oczekiwania wiąże się z hardwarem – konieczne jest zastosowanie współpracujących z oprogramowaniem układów. Takie sensory wprowadzono w najnowszym Neksusie 5, niebawem powinny pojawić się także w innych produktach. Nowy mechanizm analizujący na bieżąco wykorzystanie pamięci systemowej (procstats) pozwoli na jak wyżej wspomniałem, optymalizację wykorzystania zasobów systemowych, redukcję oraz szybkie zwalnianie pamięci dzięki inteligentnemu zarządzaniu – to ukłon w stronę budżetowych telefonów z mniej niż 1GB pamięci RAM. A to dopiero początek…
To, że Motorola zdecydowała się zaprezentować światu swoją koncepcję konwertowalnych telefonów, co więcej zapowiedziała komercjalizację pomysłu jest moim zdaniem bardzo odważnym krokiem. Odważnym, ale czy sensowną decyzją, czy takie coś ma rację bytu? OEMizacja hardware w kontekście handheldów wydaje się być całkowicie szalona, oderwana od prawideł jakie rządzą tym biznesem. Skąd więc taki pomysł, skąd wiara że taki(e) produkty mają szansę się sprzedać? Szczerze, nie wiem co urodziło się w głowach szefostwa firmy, być może jest to próba ucieczki do przodu – dział mobilny Motoroli, wykupiony za 12 mld $ przez internetowego giganta Google, na razie nie może poszczycić się znaczącymi sukcesami. Więcej, przynosi ogromne straty. Właściwie jest jeden, jedyny udany, sprzedający się w miarę dobrze handheldowy produkt Motoroli – to telefon Moto X. Wspomniane urządzenie można zresztą potraktować jako forpocztę dla konwertowalnego, modułowego smartfona. Tu także mamy możliwość indywidualizacji wyglądu, tyle tylko że na znacznie, znacznie mniejszą skalę,patrząc przez pryzmat najnowszej propozycji Amerykanów. W Moto X można wybrać kolorystykę, można wybrać materiał oraz grawerunek obudowy. Pomysł okazał się nie najgorszy, w zgodnej opinii na pewno nie zaszkodził, a przyczynił się do względnego sukcesu jaki odniósł ww. model (wg. mnie znacznie większy wpływ na to miała świetna integracja cyfrowego asystenta Google Now w Moto X).
Pomysł Motoroli bazuje na niezrealizowanej do tej pory idei Phoneblocks (to także konkretny twórca pomysłu – Dave Hakkens – który jak widać zaraził ideą, znalazł wsparcie Motoroli). Dany model budujemy z gotowych, modułowych segmentów. Wspólna jest ramka / szkielet telefonu. Moduły (endoszkielet – w skrócie endo), bazujące na ustandaryzowanym projekcie (wygląd, połączenia) mają pełnić wszelkie funkcje jakie są niezbędne, jakie spotykamy w dzisiejszych smartfonach. Moduły łączności, różne ekrany, klawiatury, sensory oraz elementy, których jeszcze w smartfonach nie stosowano, takie jak przykładowo pulsometr. Brzmi to intrygująco, ale rodzi całkiem sporo problemów natury technicznej, a przede wszystkim ergonomicznej. Czy taki sprzęt może równie sprawnie działać co tradycyjna, mobilna słuchawka? Czy problemem nie będzie kiepska spójność, zwartość takiego urządzenia? Jak będzie wyglądała kompatybilność modułów, czy nie pojawią się wzajemne interferencje, czy takie modułowe elementy smartfona nie będą Projekt Ara – bo tak się rzecz zwie – to coś, czego nikt do tej pory nie wprowadził w tym segmencie produktów. Wygląd takiego telefonu jest zdeterminowany formą modułów i tutaj też widzę spory znak zapytania przed propagatorami tej koncepcji… czy ludzie będą chcieli używać takich, z definicji, większych, grubszych, nieco osobliwie wyglądających smartfonów. Nie zapominajmy, że urządzenia tego typu od dawna stanowią element designerski, element poddany różnego rodzaju modom, sprzęt osobisty który wybieramy kierując się nie tylko względami technicznymi ale (często przede wszystkim) estetycznymi. W przypadku hardware…
Smartwatch – odmieniany przez wszystkie przypadki, wszyscy się dzisiaj rozpisują o naręcznych… asystentach, dodatkach do handheldów noszonych w kieszeni, zwanych dla niepoznaki zegarkami (takimi, hmmm… inteligentnymi). Do tej pory nikomu nie udało się wprowadzić tego typu urządzenia, które odniosłoby sukces. Wielu już próbowało (Motorola, Sony), wielu próbuje dzisiaj (Pebble, Samsung), wielu niebawem spróbuje (podobno wszyscy wielcy pracują nad swoimi zegarkami, wymienia się m.in. Microsoft, LG etc.). Nie inaczej jest w przypadku Google, które ma jeszcze w tym miesiącu pokazać Google Gem Nexus. Inteligentny zegarek Google będzie współpracował z najnowszym telefonem Google – Nexusem 5. Ten smartfon ma być z kolei spokrewniony z najnowszym telefonem LG – G2. Widać, Koreańczycy po raz kolejny (Nexus 4 był także produkowany przez LG) będą odpowiedzialni za wprowadzenie na rynek nowego smartfona Google. O zegarku na razie niewiele wiadomo, poza tym, że ma być to coś zupełnie z innej bajki niż zaprezentowany przez Samunga Gear. Nacisk ma być w tym wypadku położony na ergonomię, wygodę, na długość działania. Czyli na to wszystko, na co wg. mnie będzie przede wszystkim zwracał uwagę potencjalny nabywca takiego gadżetu. Jeżeli ma to być wygodne rozwiązanie, rozszerzenie a jednocześnie coś, co zastąpić ma zegarek to musi długo działać, być bardzo proste w obsłudze oraz – co najważniejsze – być bardzo wygodne w codziennym użytkowaniu. Wszelkie funkcje rodem z filmów (takie, jak całkiem niezgorsze rzeczy wprowadzone przez Samsunga – kamera, odbieranie połączeń) to dodatki – a nie główne, przesądzające o użyteczności funkcjonalności.
Smartwatch nie musi być „analogiem smartfona”, a nawet nie powinien nim być. Po pierwsze nie ma takiej potrzeby – takie urządzenie z racji specyfiki i tak nigdy nie zastąpi sprzętu, z którym – jak pokazuje pierwsza generacja zegarków – będzie zawsze połączone, będzie jw. rozszerzeniem. Inteligentny zegarek może sprawdzić się w roli naręcznego interfejsu, obsługującego podstawowe funkcje komunikacyjne oraz oprogramowanie rozrywkowe (mam tu na myśli głównie odtwarzanie muzyki), w ograniczonym zakresie może także pozwalać na inne aktywności, typu nawigacja, robienie zakupów, sprawdzanie / wyszukiwanie informacji. Tutaj jednak konieczny jest sprawny asystent cyfrowy i nie mam tu na myśli wiecznie niedopracowanego produktu Apple (Siri), a raczej całkiem udany Google Now, który dzięki multiplatformowości moim zdaniem idealnie nadaje się jako jeden z głównych komponentów interfejsu naręcznej elektroniki. Smartwatch ma być ZEGARKIEM, a więc musi działać odpowiednio długo na baterii (analogia stare telefony, „jednodobowe” smartfony nie ma tutaj wg. mnie zastosowania – to nie jest porównywalny segment produktów), a jego obsługa musi być maksymalnie intuicyjna. Odnośnie oprogramowania, to nie tyle ważne jest 100 tysięcy dedykowanych aplikacji, a jakość i funkcjonalność firmowego software odpowiedzialnego za podstawowe funkcje urządzenia. Dopracowane, użyteczne oprogramowanie firmowe będzie kluczowym elementem, decydującym o sukcesie inteligentnego zegarka.
Powracając do neksusowego smartwatch`a, ewentualna premiera (czy prezentacja) zbiegnie się w czasie z wprowadzeniem najnowszej wersji Androida – KitKat (4.4). Ciekawe, czy inteligentny zegarek będzie oraz w jaki sposób będzie (jeżeli…) współpracował z Google Glass. Google może tutaj znacząco wyprzedzić konkurencję, o ile uda mu się sensownie połączyć oba urządzenia, stworzyć jakiś model współpracy, wzajemnego uzupełniania się osobistej elektroniki (mam tu na myśli trzy elementy – smartwatch`a, inteligentne okulary oraz smartfona). Niewątpliwie jesteśmy w przededniu pojawienia się nowego, potencjalnie gigantycznego, segmentu rynku obejmującego osobistą elektronikę, zaszytą w przedmiotach z których korzystamy na co dzień, zakładając je na rękę, na nos, tudzież nakładając je na siebie (elektronika zintegrowana z ubraniami). Będzie to kolejny, po handheldowej rewolucji, krok na drodze integracji wirtualnego świata, ze światem rzeczywistym, wprowadzenia technologii cyfrowej w kolejnych sferach codziennego życia człowieka. Rzecz jasna to, co będzie użyteczne, funkcjonalne, po prostu się sprawdzi wcale nie musi prezentować się tak, jak obecnie wprowadzane na rynek produkty. Być może jeszcze nikt nie wpadł na pomysł jak to najsensowniej, najlepiej zrobić. Google jest w korzystnej sytuacji, bo ma w zanadrzu wszelkie niezbędne elementy układanki, ale Google Glass wcale nie jest wg. mnie skazane na sukces. Microsoft może nas czymś zaskoczyć (po zmianach jakie zaszły w firmie, patrząc przez pryzmat nowej strategii nie jest to wcale wykluczone). Raczej nie spodziewałbym się niczego rewolucyjnego od Apple – firma wyraźnie obrała kurs na bezpieczną kontynuację i nic nie zapowiada wprowadzenia przez nią czegoś przełomowego, co mogłoby – podobnie jak iPod, iPhone czy iPad – zdefiniować rynek, wyznaczyć nowe standardy. Google zaprezentuje swoje nowości 31 października. Na łamach HDO przeczytacie relację wraz z komentarzem z tego wydarzenia.
Zeszły tydzień to przede wszystkim ogromne zmiany w Microsofcie. Firma dopasowuje swoją strukturę do nowej wizji, która przypomina to, co robi i w jaki sposób robi Apple. Poza tym pojawiły się zapowiedzi nowych urządzeń kojarzonych bezpośrednio z Google – mam tu na myśli nowego Nexusa 7 oraz Motorolę X Phone – smartfon, który ma przede wszystkim pozwolić przetrwać mobilnemu działowi Motoroli, kupionemu wcześniej za 12 mld $ przez Google. Odnośnie naszego, polskiego podwórka, internetowy gigant wprowadził właśnie do swojego marketu w naszym kraju możliwość zakupu książek. Ceny dość wysokie, choć można trafić na okazje, niestety mamy DRM, do tego wybór książek po polsku jest praktycznie zerowy.
Na początek chcę nawiązać do Microsoftu. Konsolidacja, zmiany kadrowe i strukturalne… od teraz ma być jeden MS, jedna wizja, jeden cel. Warto zajrzeć do źródła (2), zapoznać się z tym, co nowe, przeczytać oficjalne stanowisko oraz opublikowane notatki CEO firmy – Steve Ballmera. Oto, co m.in. napisał szef Microsoftu: „To duże przedsięwzięcie. Dotyka prawie każdej części tego, co robimy i jak wykonujemy pracę. Zmienia ono naszą strukturę organizacyjną, sposób w jaki współpracujemy, jak alokujemy zasoby, jak wzmacniamy naszych inżynierów i jak promujemy”. Jak będzie wyglądała nowa struktura firmy? Popatrzmy…
Nexus 7 to bardzo fajny tablet. Mały, poręczny, wystarczająco wydajny… jednak świat nie stoi w miejscu i rok po premierze czas na nowy model. Asus przez przypadek opublikował nieco szczegółów na temat następcy (nasz test Nexusa 7 znajdziecie tutaj). Następca będzie wyposażony w chipset Snapdragon 600. To czterordzeniowa jednostka, poza tym sprzęt otrzyma aż 2GB pamięci oraz 5MP kamerę. Urządzenie ma dysponować 7 calowym ekranem o rozdz. 1080p. Jak widać „na bogato”. Poza tym 32GB pamięci na dane w standardzie, 7-1.2MP kamera na froncie, system Android 4.3, bateria 4,000mAh oraz Wi-Fi, Bluetooth 4.0, NFC, w opcji (?) LTE. Ciekawe jaka będzie cena, bo jakoś wątpię by udało się utrzymać ją na poziomie poprzednika (199$-250$).