LogowanieZarejestruj się
News

Recenzja Nexusa 7 – tabletu, który ma szansę zawojować rynek

Podziel się na:
  • Wykop
  • Facebook
  • Digg
  • Google Bookmarks
  • Blip
Nexus 7 slider (6)

Nie tak dawno temu, niejaki Steve Jobs zauważył podczas jednej z konferencji, że urządzenie z 7 calowym ekranem jest po prostu bez sensu. Wiadomo – Apple – miało i nadal ma w ofercie iPada w dogmatycznym rozmiarze 9,7”. Co prawda zaraz ten dogmat (o idealnym rozmiarze iPada) może przestać być aktualny, bo jak wieść gminna niesie nowy model z 7,85” wyświetlaczem już niebawem zostanie zaprezentowany, ale nie bez przyczyny przywołuje na wstępie słowa legendarnego CEO Apple. Sam jestem byłem sceptycznie nastawiony do dotykowej płytki w takim rozmiarze. Po co takie urządzenie, które co prawda oferuje większy komfort przeglądania www niż smartfon, ale jednak nie sprawdza się tak dobrze jak o te parę cali większy wyświetlacz w typowym wykorzystaniu: poza siecią mam tu na myśli przede wszystkim multimedia (wideo) oraz tworzenie treści. Tak sobie myśląc, okazjonalnie korzystając z paru małych tabletów (Samsung), pod wpływem impulsu (no może jednak nie do końca spontanicznie – w końcu w redakcji przyda się jakiś Android) kupiłem Nexusa 7. I wiecie co? Wcale tego nie żałuję. To bardzo fajne, całkiem użyteczne, atrakcyjnie wycenione urządzenie, które ma jedną niezaprzeczalną zaletę w stosunku do iPada, z którego intensywnie korzystam na co dzień: kompaktową formę. Sam sobie zaprzeczam? Cóż, w pewnych sytuacjach, ta niewielka waga oraz rozmiar jednak procentują, a większy ekran niż w smartfonie (fakt, jestem przyzwyczajony do małych ekranów… 3.5”, podługowate 4” jakoś do mnie zupełnie nie przemawia ;) ) oferuje dodatkowe korzyści.

Google wraz  z Asustekiem stworzyli urządzenie tanie, w zamyśle masowe, wyposażone w najnowszą wersję systemu mobilnego Android. Do tej pory moja styczność z tym systemem była skażona po pierwsze licznymi nakładkami (nie mówię, że wszystkie są kiepskie, niektóre są niezłe, ale w telefonie szczególnie jestem zwolennikiem maksymalnej prostoty i minimalizmu), po drugie często przestarzałymi wersjami systemu. Nexus 7 jest pod tym względem inny, jest taki właśnie w sam raz, taki mój, to znaczy otrzymujemy czystego Androida i chwała powyższemu tandemowi, że nie uległ pokusie dodawania wodotrysków. Oczywiście to bardzo subiektywna opinia, ale przyznacie że coś jest na rzeczy – wiele osób wybierając produkty z linii Nexus liczy właśnie na „nieskalanego” Androida… no i dostaje dokładnie to, czego potrzebuje. Poza tym, do zakupu przekonuje zapewnione wsparcie – tutaj nie będziemy czekali Bóg wie ile na aktualizacje. Zaczynam także rozumieć powód, dla którego Apple (być może) chce jak najszybciej wprowadzić podobny produkt na rynek – to inne doświadczenie płynące z użytkowania w porównaniu z większym tabletem. To doświadczenie wydaje się bardziej… osobiste (w ogóle iPad moim zdaniem jest „rodzinny”, jest urządzeniem idealnym do współużytkowania). Nawet taki szczegół jak moduł NFC (jak ruszy pilotaż z płatnościami, nie omieszkamy tego sprawdzić) w Nexus 7 kojarzy się z osobistym użytkiem (elektroniczna portmonetka). Ciekawi naszych doświadczeń z użytkowania dopiero co wprowadzonego na rynek tabletu Google/Asusteka? Zapraszam do przeczytania naszej najnowszej recenzji. Jak wcześniej wspomniałem, w zapowiedzi, to potencjalnie rynkowy szlagier, hit…

Konstrukcja
Z niewielkiego, przypominającego raczej opakowanie smartfona, nie tabletu, pudełka wyjmujemy prostokątny przedmiot. Nexus 7 od razu zwraca uwagę dobrymi materiałami, bezbłędnym spasowaniem elementów – wrażenia z oglądu są bardzo pozytywne, to urządzenie wykonane pieczołowicie, przemyślane od strony zastosowanych materiałów. Plecki z gumopodobnego tworzywa pozwalają na pewny chwyt. Design cechuje prostota, wrażenie obcowania z solidnie wykonanym produktem. Aluminiowa ramka dodaje elegancji. Z lewego boku zastosowano niestandardowe łącze dokowania (dyskretne, stykowe) na dole znajdziemy oczywiście microUSB. Z prawej strony płaskie przyciski power oraz zmiany głośności. Poza tym znajdziemy jeszcze gniazdo mini jack oraz podłużny grill głośniczka (oba elementy znajdują się na dole). Na pleckach umieszczono nienachalnie logo producenta oraz nazwę Nexus (wygrawerowane w gumopodobnym materiale). Oczywiście o obsłudze jedną ręką nie ma mowy, bo i być nie może, ale warto zaznaczyć, że sprzęt bardzo pewnie się trzyma, co niewątpliwie jest zasługą zastosowanych materiałów (plecy, aluminiowa ramka). Z przodu zastosowano wytrzymałe szkło Gorilla Glass, co gwarantuje odpowiednią wytrzymałość, brak podatności na zarysowania. No właśnie, zarysowania – wygląda na to, że to jedno z niewielu urządzeń, których podatność na rysy, ubytki jest minimalna. Można zatem bez obaw zrezygnować z etui, w sytuacji gdy komuś z takim dodatkiem nie po drodze (które same w sobie jest przydatne, ale jw. nie trzeba go koniecznie stosować).

  

Urządzenie wyposażono w to, co niezbędne oraz parę ciekawych, jeszcze nie będących standardem, dodatków. Zabrakło, jak zapewne mogliście już przeczytać w zapowiedziach oraz opisach Nexusa, slotu dla kart pamięci. Powiem tak – biorąc pod uwagę pojemność (8 lub 16GB) to istotnie ograniczenie funkcjonalne z jednym wszakże „ale”… chmurowe usługi pozwalają na minimalizację „szkód”, a dodatkowo przy opcji streamingu materiałów multimedialnych (lokalnie z NASa, względnie za pośrednictwem stacjonarnego bądź mobilnego hot-spota z Internetu) nie jest to aż taki wielki problem. Na pewno niewielka pamięć będzie doskwierać osobom często wykorzystującym tablet w roli przenośnej konsoli do gier. Te, szczególnie pisane pod układy NVIDII, potrafią zająć sporo miejsca. W innych scenariuszach 16GB powinno zapewnić względny komfort użytkowania. To plus brak tylnej kamery (w mojej opinii rzeczy zupełnie zbędnej w tablecie) na szczęście wyczerpuje listę najbardziej odczuwalnych braków. Niektórzy dodadzą jeszcze do listy moduł 3G/4G – wg. mnie ten przydany skądinąd element, miałby destruktywny wpływ na cenę urządzenia (przyczyniłby się do jej znacznego wzrostu) oraz mocno zredukował czas pracy na baterii. Owszem, można było zaproponować dodatkową wersję z takim wyposażeniem, niewykluczone, że w przyszłości taki model zostanie zaprezentowany.

 

A co Asustek zaproponował niejako w zamian? Po pierwsze wspomniany chip NFC, który z czasem na pewno nabierze znaczenia. Poza szeroko omawianymi kwestiami związanymi z bezdotykowymi płatnościami, dzięki kodom QR NFC może w przyszłości znacznie ułatwić nam życie (domowa automatyka, znaczniki na przedmiotach codziennego użytku etc.). Fajnie, że Google postanowił wraz z Asustekiem promować to rozwiązane. Poza tym, w sprzęt wbudowano intrygujące złącze (czteropinowe), które w przyszłości będzie umożliwiało magnetyczne połącznie z POGO dock (stacją dokującą), etui z fizyczną klawiaturą oraz… innymi, jeszcze nie opisanymi akcesoriami. Idea, jaka przyświecała Google, była następująca – złącze USB nie jest zbyt wygodne (wtyczka), poza tym znajduje się w miejscu, które uniemożliwia zastosowanie, czasami użytecznego, trybu landscape.

 

Mimo niewysokiej, atrakcyjnej ceny w środku znajdziemy wydajny procesor Nvidia Tegra 3 T30L (40nm, oznaczenie ARMv7) oferujący 4 rdzenie główne oraz piąty pomocniczy oraz aż 12 rdzeni graficznych. W trybie jednordzeniowym układ pracuje z maksymalną częstotliwością 1,3 GHz, a w trybie wielordzeniowym, jego zegar nieco zwalnia do 1,2 GHz. Układ graficzny ULP GeForce taktowany jest z kolei zegarem 416 MHz, ponadto urządzenie wyposażono w 1GB pamięci DDR3 RAM taktowanej zegarem 667 MHz (DCH/1333 MHz, 5,3 GB/s). To imponujące parametry w tej klasie sprzętu, choć nie jest to najwydajniejsza mutacja Tegry 3, jak pokazały testy Nexus 7 nie ma żadnych problemów z dynamicznymi grami 3D, sprawdza się tutaj wyśmienicie. Ekran o rozmiarze 7” dysponuje rozdzielczością 1280×800 pikseli. Asustek zamontował w tym przypadku dobrej jakości matrycę IPS.
Poza tym zastosowano całkiem pojemną baterię (4325 mAh), za łączność zaś odpowiadają, poza wymienionym już NFC, moduł Wi-Fi 802.11 b/g/n oraz dwa chipy Bluetooth 2.1/ 4.0 (nowa wersja, znacznie bardziej energooszczędna, szybsza, z wydłużonym zasięgiem oraz nową funkcjonalnością). Do tego przewidziano komplet czujników: akcelerometr, kompas cyfrowy, żyroskop, czujnik oświetlenia, GPS, mikrofon oraz głośnik. Bym zapomniał – jest jedna rzecz, która poza slotem, może uwierać… to brak gniazda HDMI, względnie kabla AV w komplecie (via USB). Zdaje się jednak, że ten brak zostanie usunięty dzięki wprowadzeniu wspomnianego docka.  Wiadomo już, że Nexus niestety nie ma MHL – technologii dzięki której sprzęt wyprowadziłby cyfrowe wideo (podłączylibyśmy urządzenie do kompatybilnego TV/amplitunera za pomocą kabla z końcówką HDMI).

Czas pracy na baterii wynosi od 4 do 9 godzin. Co to konkretnie oznacza? Ano to, że gry 3D zjedzą energię dość szybko, ale bez obaw zobaczymy trzy, cztery filmy długometrażowe, posurfujemy nieco ponad 9 godzin (przy odpowiednio niskim podświetleniu ekranu), nie odmawiając sobie przy okazji jakiegoś dźwięku wpadającego w tym czasie do ucha. Innymi słowy to bardzo dobry wynik, szczególnie na tle 7 calowej konkurencji (pod tym kątem Nexus wypada wręcz świetnie). Mniejsze tablety pracują generalnie krócej od swoich większych braci – tutaj obowiązuje zasada: mało miejsca to połowa (albo i mniej) pojemności większego akumulatora, zamontowanego w ~10 calowej, dotykowej płytce. Sam Android jest bardzo energooszczędny (w trybie czuwania sprzęt rozładowuje baterię bardzo powoli), a głównym winowajcą – co nie zaskakuje – topniejącej bateryjki jest ekran. Nieźle sprawdza się automatyczny tryb regulacji jasności (niewiele więcej uda nam się uzyskać przyciemniając wyświetlacz). W sumie, ładuję Nexusa 7 raz na dwa, trzy dni, przy umiarkowanie intensywnym wykorzystaniu. Porównując do smartfona, który wymaga podładowania po dobie użytkowania to całkiem dobry wynik (zamiast przeglądania Internetu, w tym wypadku dochodzi dzwonienie). Ile trwa ładowanie? Z gniazdka to niecałe 3 i pół godziny, via USB (PC) prawie sześć.

Podsumowując, przyznacie, całkiem nieźle jak za urządzenie za 1000 złotych?

 

 

Android 4.1 – smaczny żelek?
Jak już wspomniałem, system trafia do nas w wersji pozbawionej dodatków, nakładek – to czysty Android. Taki Android, jakiego lubię. Wolę sam decydować, co i jak mam sobie zainstalować, integrowanie niektórych rzeczy w systemach zaczyna mnie (na marginesie) nieco irytować. System działa bardzo stabilnie i jest naprawdę szybki. W sumie wrażenia są podobne do iOSa, który jest tu wzorem (choć – trzeba to sprawiedliwie oddać – trąci od dawna myszką). Świat dynamicznych tapet, widgetów, swobody modyfikacji interfejsu (to znaczy, jego wyglądu) to niewątpliwie przyjemna odskocznia od zamkniętego na cztery spusty iOSa (jailbreak`a tutaj nie liczę, wiadomo o co chodzi). Choć trochę mnie irytuje niemodyfikowalna lista aplikacji, doceniam inne podejście do zagadnienia obsługi, użytkowania systemu mobilnego, jakie prezentuje (znowu w odniesieniu do OS Apple) Android. Faktycznie udało się znacznie zwiększyć przyjemność z użytkowania, dzięki poczynionym zmianom – szybkość, płynność działania Jelly Bean nie daje powodów do narzekania. Z kronikarskiego obowiązku muszę jednakowoż wspomnieć, że na dzień dobry urządzenie zaskoczyło mnie nieusuwalną ikonką (a nawet dublem) na pulpicie i chwilowym brakiem reakcji. Pewnie Nexus czy może Android dopiero obwieszczał światu „I`m a live” i stąd powstał opisany problem. Muszę w tym miejscu podkreślić, że od tego momentu, mimo intensywnego użytkowania (w przypadku dziecka, raczej mordowania ;) ) sprzęt ani razu się nie zawiesił. Smaczny żelek…

 

Google Play na tak?
Po ostatnich, dla mnie zupełnie niezrozumiałych zmianach w AppStore, jak najbardziej na tak. To znaczy, wirtualny market Google, wymaga pewnego przyzwyczajenia, ale było ono tym łatwiejsze, że po iOS6 świat wygląda (oj będziemy złośliwi, oj będziemy ;) ) inaczej. Na serio i w przenośni… Wygląd witryny tytułowej Google Play jest atrakcyjny, poszczególne strony pogrupowane w kategorie nawiązują do takiego kafelkowego designu. Jest dużo lepiej niż kiedyś (delikatnie mówiąc brak porządku, a dosadniej chaos i dezorientacja), można dość szybko dotrzeć do najbardziej wartościowych aplikacji (sprawnie działa przeszukiwanie). Oczywiście warto pamiętać (taka natura Androida), że w sklepie znajdziemy różne, różności w tym takie, których albo nie ma sensu instalować (to akurat typowe dla tej branży), albo jest to niewskazane ze względu na mierną jakość, błędy czy wręcz różnego typu niebezpieczeństwa. Wiem, że dla rasowego androidziarza zabrzmi to jak herezja, ale podejście uberkonkurenta uważam za sensowne, dające użytkownikowi gwarancję (przynajmniej w zakresie …bezpieczeństwa). Niestety polski użytkownik nie będzie mógł w pełni nacieszyć się swoim nowym nabytkiem. Muzyka, książki, magazyny, filmy dostępne są jedynie w Ameryce (pełna oferta) oraz częściowo w innych lokalizacjach (np. w Anglii). Obawiam się, że szybko otwarcia google`owego kramiku z multimediami w naszym kraju się nie doczekamy. Oczywiście chciałbym się mylić, ale lepiej nie robić sobie zbyt dużych nadziei w tym względzie.

 

Multimedia
Wszystko gra i buczy ;-) To znaczy Nexus świetnie sobie z multimediami radzi, pod warunkiem że nie będziemy korzystać z kiepskiego głośniczka zamontowanego (nie wiedzieć czemu) z tyłu obudowy. Nie da się trzymać urządzenia tak, aby go częściowo nie zasłonić, co natychmiast tłumi dźwięk, a że czasami zmieniamy ułożenie dłoni… nie, nie jest to udany element wyposażenia. Lepiej od razu wpiąć słuchawki i nie przejmować się mierną jakością głośniczka. Fajne jest to, że nie musimy nic konwertować, kombinować, po prostu odpalamy i słuchamy/oglądamy. Oczywiście warto zadbać o (darmowe lub płatne) aplikacje, rozszerzające możliwości odtwarzania w porównaniu z aplikacjami wgranymi fabrycznie, bo te są funkcjonalnie ubogie (mam tu na myśli głównie odtwarzacz wideo). W iOS na szczęście szybko możemy uzyskać podobną funkcjonalność odnośnie wspieranych formatów (genialny, pewnie do znudzenia będę się powtarzał, iPeng czy AVplayer). Jednakże jak już przyjdzie nam w prosty sposób uzupełniać multimedialne archiwa, streamować obraz i dźwięk np. z takiego Wi-Drive, to ograniczenia iOSa dadzą o sobie niestety znać. W przypadku Nexusa można korzystać z niego jak z osobistego odtwarzacza multimedialnego, trzeba jedynie doinstalować parę programów o większych możliwościach, wedle własnych preferencji. Niektórym może doskwierać wspomniany brak wyjścia wideo (okazało się, że przez USB obrazu niestety nie prześlemy).

 

Gry
Synek zachwycony. Kurczaki co prawda woli „wybuchać” na większym ekranie, ale parę gier z działu NVIDII wyraźnie go zainteresowało. Tak wiem, to cholernie niewychowawcze i po prostu głupie, że ojciec zamiast pójść z dzieckiem na rower marze z nim paluchem po jakimś ekranie, ale akurat malca zmogła choroba. To po pierwsze. Po drugie zrobiło się chłodno i mokro. Dobre wytłumaczenie, nie ma co. ;-) Gry wyglądają bardzo atrakcyjnie, widać sporą moc zamontowanych w środku procesorów. Płynność stoi na wysokim poziomie. Warto dodać, że niektóre dostępne tytuły wymagają ponad 2GB wolnej przestrzeni… jak w pececie. W takim przypadku będziemy zmuszeni do instalacji nie więcej niż 2-3 tytułów. Przewidziane 16GB nie z gumy, gry 3D zajmują coraz więcej miejsca, a opisane widełki 8~64GB nadal są obowiązującym standardem. Zresztą, nie tylko gry – zdarzają się (fakt, że sporadycznie) aplikacje nie będące grami po 0,5 czy ponad 1GB. Coś tu jest nie tak z tą pojemnością w najnowszych handheldach.

Dokumenty
Sprzęt bardzo dobrze sprawdzi się w formie czytnika eBooków, trochę gorzej jako czytnik np. magazynów. Tutaj większy ekran się jednak przydaje, tekst jest czytelniejszy, czasami niektóre elementy w ogóle nie są widoczne/czytelne. Oczywiście nie ma problemów z obsługą wszystkich popularnych formatów. Jako e-książka, Nexusowi na pewno bliżej do czytników eBooków niż iPadowi. Gabaryty pozwalają przykładowo na znacznie wygodniejszą lekturę w wannie (dobra wiadomość dla miłośników wielogodzinnych kąpieli – na marginesie testy wykąpanego iPada wypadły nad podziw pomyślnie, tzn. w większości wypadków sprzętu dało się dalej używać :P ). Na pewno nie ma większego sensu praca na takim ekranie. Tutaj jednak iPad góruje wyraźnie, tworzenie dokumentów, prezentacji, edycja jest dużo, dużo wygodniejsza – to nie podlega dyskusji. Po prostu mały ekran jakim dysponuje Nexus wyklucza na dłuższą metę takie zastosowania. Przeglądnąć, owszem można, ale nic więcej…

 

Google Now & Voice Actions
To dwie, chyba najciekawsze, nowe, czy mocno zmodyfikowane, funkcje nowego Androida. Króciutko odniosę się do nich, bo w mojej opinii warte są omówienia. Tablet, czy raczej najnowszy Android, uczy się jaki jest jego użytkownik… z czasem wie, gdzie najczęściej się udajemy (niestety zazwyczaj jest to droga do pracy ;) , gdzie zaglądamy (ulubione knajpki, pobliskie kino etc.), potrafi określić jakimi środkami komunikacji publicznej najczęściej podróżujemy (podaje aktualne informacje na temat odjazdów, ewentualnych problemów… o ile takie udostępnia przewoźnik). Po pewnym czasie, gdy system pozna nasze nawyki, będzie w stanie poinformować nas czy postoimy sobie w korkach, czy może tym razem uda się ich uniknąć, jakie inne utrudnienia czekają nas na trasie, poda prawdopodobny czas dotarcia na miejsce oraz (jak wyżej) określi najlepsze połączenia (transport publiczny). Do tego tablet wiedząc przykładowo jaka dyscyplina sportu nas interesuje, jaką drużynę darzymy szczególnym umiłowaniem, poda nam komplet najnowszych informacji na interesujący nas temat. Poza tym system jest na tyle inteligentny, że dobierze w zależności od lokalizacji dane (czas, waluta, poda ważne zwroty, potrzebne informacje pozwalające na bezproblemowe poruszanie się w danym miejscu). „Inteligencję” uruchamiamy przesuwając szybko palec z dolnej krawędzi ekranu do góry.

Druga, ciekawa funkcjonalność to Voice Actions. To wraz z Google Now tworzy odpowiednik jabłkowego Siri, odpowiednik wprowadzony bez szumu, bez typowego dla firmy z Cupertino hype`u, odpowiednik, który radzi sobie na pewno nie gorzej, a wręcz w niektórych sytuacjach lepiej od cyfrowego asystenta Apple. Także w tym przypadku niestety nie ma co liczyć na wsparcie naszego rodzimego języka, trzeba posługiwać się angielskim, ale – przynajmniej takie jest moje odczucie – google`owy asystent nie jest aż tak wrażliwy na akcent jak Siri – można całkiem nieźle  się dogadać, bez silenia się na dopasowanie wymowy, jak to ma miejsce w przypadku jabłkowego konkurenta /-tki) . Do czego konkretnie służy Voice Actions? Ma pozwolić na obsługę sprzętu, gdy nie mamy ochoty, względnie możliwości mazać po ekranie. Asystent uruchamia się po odpaleniu opisanego powyżej Google Now – w czasie gdy wyświetlana jest strona z kartami Google Now po prostu wystarczy powiedzieć na głos „Google”. W ten sposób, bez użycia rąk, za pomocą komend głosowych możemy utworzyć e-maila lub notatkę, uruchomić stronę www, ustawić alarm, wyszukać coś w kalendarzu oraz uruchomić odtwarzanie muzyki (nie tylko lokalnie ale także via YouTube – bardzo fajna funkcja), wreszcie wyszukać czegoś w wyszukiwarce Google. Jak wspomniałem, zaawansowane funkcje nie działają w naszym języku, ale przykładowo wyszukiwanie głosowe (przeglądarka, system) w ramach algorytmów rozpoznających polską mowę działa bardzo dobrze, co oznacza że ta funkcja sprawuje się praktycznie bez zarzutu, jest całkiem skuteczna. Duży plus dla Google. Podsumowując, cyfrowy asystent pozostawia znacznie lepsze wrażenie od obecnego wcielenia Siri (na marginesie, to nadal beta).

Do czego jeszcze możemy wykorzystać Nexusa?
Na myśl przychodzą mi różnorodne zastosowania w środkach transportu (publicznego), taki sprzęt fajnie sprawdzi się także w aucie, nie tylko z tyłu, ale także z przodu. Dzięki znacznie mniejszym rozmiarom od iPada, można go spokojnie zamontować w jakimś sensownym miejscu w okolicach deski rozdzielczej. Poza tym, wydaje mi się, że na biwaku, kajaku, w głuszy, jeżeli już przyjdzie nam ochota na zabranie większego ekranu (bo z telefonem to my się zazwyczaj nigdy nie rozstajemy, prawda? ;) ), to Nexus będzie optymalnym wyborem. Świetnie, lepiej od większego iPada, tablet Google wypadnie także w roli nawigacji, mapnika.

Aktualizacja: właśnie udostępniono nową wersję Androida 4.1.2, która wprowadza tryb landscape.

Jednym akapitem…
Ten sprzęt wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jest dopracowany, jest szybki, jest kompaktowy i co najważniejsze najnowsza odsłona Androida 4.1 to dopracowany system – stabilny, o dużych możliwościach. Cieszy przywiązanie producenta do szczegółów – każdy z elementów jest tutaj przemyślany, nawet kiepska kamerka z przodu ;-) W końcu do wideorozmów będzie wystarczająca i właśnie w tym celu zamontowano ją w tablecie. Nexus 7 ma wysokiej jakości ekran – jak wiadomo to podstawa w tego typu urządzeniach. Jest czytelny (choć niestety mocno traci w mocnym nasłonecznieniu), prezentuje ostry obraz, kolory są żywe ale jednocześnie nie podkręcone jak w przypadku wielu AMOLEDów. Bardzo dobrze reaguje na dotyk – responsywność na wysokim poziomie, nie widzę różnic w porównaniu z iPadem (technicznych, bo mniejsza powierzchnia stanowi pewne wyzwanie / utrudnienie w nawigowaniu, szczególnie na niektórych witrynach www). Jako osobisty sprzęt Nexus 7 sprawdza się wyśmienicie. To takie wszystko w jednym do zabrania wszędzie, nawet jeżeli akurat na podorędziu zabrakło aktówki. Nie to, że tablet zmieści się do kieszeni (do typowej się nie zmieści), jednak jego przenoszenie jest mniej kłopotliwe niż większego iPada. Rzecz jasna „z dołu” atakują tabletofony, w rodzaju samsungowego Note, które do kieszeni jednak jakoś wlezą, ale w moim odczuciu nie umniejsza to w niczym opisanemu urządzeniu. Podsumowując, polecam nawet tym, którzy już tablet mają (iPada, względnie dużego Samsunga/Asusa etc).  Cena w Polsce jest w pewnym sensie okazyjna (to znaczy niższa niż spodziewana, co się bardzo rzadko zdarza). Jednym słowem – warto.

Tablet Nexus 7 

Plusy:
- atrakcyjna cena (999zł za 16GB model w Polsce)
- bardzo dobra jakość wykonania
- dobre materiały
- przemyślana od strony funkcjonalnej konstrukcja
- mała waga, kompaktowe rozmiary
- Android 4.1 w czystej wersji
- długi czas pracy na baterii
- wysokiej jakości ekran IPS
- wysoka wydajność (Tegra)
- szybkość działania (interfejs, multimedia, gry…) 
- NFC 

Minusy:
- brak slotu dla kart pamięci
- brak HDMI / wyjścia wideo
- kamerka obiektywnie jest kiepska, ale jak pisałem wystarcza
- nie zakupimy cyfrowych treści ze sklepu Google, u nas niedostępne
- słaba czytelność przy mocnym nasłonecznieniu
- brak wariantu z modułem 3G/4G

 

Autor: Antoni Woźniak

Dodaj komentarz