Jak widać firma chce iść drogą wytyczoną wcześniej przez Apple oraz Microsoft. Własne sklepy to prestiż, ale także konkretne pieniądze, poza tym chodzi tutaj o to, aby klienci mogli wypróbować produkty przed ich zakupem co jest niemożliwe w przypadku zakupów online (po wprowadzeniu linii Nexus, Google planowało własną, niezależną od operatorów sieć dystrybucji opartą na sklepie online). Firma ma co zaoferować swoim klientom – w sprzedaży jest kilka modeli smartfonów, są tablety oraz laptopy (z ChromeOS). Poza tym firma kupiła swego czasu mobilny dział Motoroli i jest tylko kwestią czasu, kiedy nowe Nexusy z fabryk Moto zaleją rynek. Dodatkowo Google planuje wejście na rynek Project Glass, inteligentnych okularów – własne, fizyczne sklepy, bardzo pomogą w promocji tego produktu. Na pewno wzorem jest tu Apple, które z każdego sklepu rokrocznie ma ok. 50 mln dolarów, zdaniem Tima Cooka to najlepsza wizytówka firmy.
To, że płacimy więcej nie jest zaskoczeniem. Zaskoczeniem jest o ile więcej. Okazuje się, że branie tabletu na kredyt jest… bardzo mało opłacalne. Generalnie płacimy od 400 do 1300 (!) złotych więcej, niż gdybyśmy kupili nowy model w salonie, sklepie bez umowy z operatorem. To naprawdę sporo, często różnica wynosi 35-50% na naszą niekorzyść. Zresztą patrząc na obecne taryfy oraz wysokie (tak właśnie) ceny najnowszych modeli w nawet wysokich abonamentach faktycznie trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu chce zarobić kosztem konsumenta. I to sporo zarobić, bo przecież operatorzy od zawsze namawiają swoich klientów do wybrania opcji z urządzeniem. A potem: płać i płacz.
Być może jakiś wpływ na tą niekorzystną tendencję mają bardzo tanie karty pre-paidowe, pozwalające przez długi czas surfować po Internecie na mobilnych urządzeniach w bardzo korzystniej cenie. Do tego (odnośnie telefonów także widać taką tendencję, choć różnice są jednak mniejsze) oferta przedpłacowa jest obecnie na tyle atrakcyjna (dla niektórych klientów), że mogą oni faktycznie zrezygnować z opcji zakupu wraz z abonamentem „taniego” smartfona. Zakup tabletu staje się więc przysłowiową kulą u nogi i jako żywo przypomina wciskanie przez operatorów nieświadomym klientom netbooka za złotówkę (po podliczeniu wszystkich kosztów, takie oferty często wymagały zapłacenia dodatkowo prawie 100% wartości sprzętu!). Tak więc, jak ktoś chce tablet, niech go kupi w sklepie, bez abonamentu, bez zobowiązań. Wyjdzie znacznie taniej!
To dużo, czy mało? To zależy. Biorąc pod uwagę czas, nie wydaje się to dramatycznie dużo, wręcz przeciwnie. Przez rok na rynek trafiły setki modeli androidowych tabletów. To prawdziwa powódź, zresztą wystarczy popatrzeć na wyniki największych producentów – Samsung, wzrost o 260 procent, Asustek aż o ponad 400 procent! Innymi słowy sprzęt schodzi jak ciepłe bułeczki. iPady sprzedają sie nadal bardzo dobrze, ale – co oczywiste – rosnąca konkurencja spod znaku robota ma wpływ na stale zmniejszające się udziały Apple w tym segmencie. Dzięki ogromnemu popytowi Android także na polu tabletów stale pnie się do góry. Z drugiej strony dla firmy z Cupertino to sygnał alarmowy, by brać się do roboty. Wprowadzenie 128GB iPada przeszło właściwie zupełnie bez echa, co samo w sobie nie jest dziwne, dziwi odejście od wielkich konferencji, na których prezentowane były WSZYSTKIE nowości sprzętowe Apple. Nawet jeżeli zmiany były niewielkie, kosmetyczne (zazwyczaj nie były) to każdej premierze towarzyszył odpowiedni szum, nakręcany umiejętnie przez jabłczany PR „hype”. A teraz? No właśnie…
Kto zarabia najwięcej? Apple? Okazuje się, że owszem zarabia sporo, ale jeszcze więcej kasuje za sprzęt Microsoft. Problem w tym, że MS sprzedaje śladowe ilości urządzeń z systemem Windows RT, Apple natomiast – odwrotnie – miliony sztuk iPadów. W przypadku jabłkowych tabletów marża rośnie wraz z poprawą parametrów technicznych urządzenia, z każdą następną, wprowadzaną na rynek, generacją. To w sumie naturalne – spadek cen części, tańsza technologia generuje wyższe zyski. W marcu 2012 roku na rynek wkraczała kolejna (3) generacja iPada, cena modelu z pamięcią 32 GB wynosiła 729 dol., przy czym koszty komponentów i montażu tabletu zamykały się w 375 dol. Dawało to marżę na poziomie 354 dol. (45%) Całkiem sporo.
Inną strategię przyjął Amazon. Jego 7-calowe tablety Kindle Fire zaraz po premierze w 2011 roku kosztowały 199 dol., choć według obliczeń analityków ich wyprodukowanie kosztowało aż 209 dol. Dane dotyczące nowszej wersji urządzenia – Kindle Fire HD (Wi-Fi i 16 GB) – pokazują, że Amazon zaczął jednak zarabiać na swym sprzęcie, choć niewiele. Cena urządzenia to 199 dol., z czego tylko 34 dol. stanowi marża. Również Google poskramia chęć zysku, oferując tablet Nexus 7 (32 GB) w cenie 249 dol. – to tylko o 90 dol. więcej niż wynoszą koszty produkcji tego urządzenia.
Najwięcej, bo aż 328 dol., na swoim tablecie Surface RT zarabia Microsoft – wynika z danych IHS iSuppli. Trzeba jednak zaznaczyć, że analitycy wzięli pod uwagę model o wyższych parametrach technicznych niż pozostałe tablety z zestawienia. Urządzenie Microsoftu o 32-GB pamięci w wersji z ukrytą w klapce klawiaturą dotykową kosztuje w sklepie 599 dol., z czego 271 dol. przypada na komponenty. Marża, jak widać, najwyższa z wymienionych (55%).
Firma, która jako pierwsza z sukcesem wprowadziła na rynek tego typu sprzęt, tajwański Asustek, właśnie rezygnuje z produkcji netbooków. Obecnie praktycznie nikt już takich urządzeń nie kupuje, zostały one całkowicie wyparte przez tablety. Taką samą decyzję co Asus, podjęli przedstawiciele Acera. Wcześniej z wytwarzania netbooków zrezygnowali: Samsungu, HP oraz Dell. Dzisiaj jedynie mniejsi wytwórcy, głównie z Chin, oferują netbooki, głównie w Azji, na tzw. wschodzących rynkach. Co ciekawe Acer jeszcze parę miesięcy temu zapowiadał kontynuowanie produkcji oraz projektowania nowych generacji netbooków. Wygląda jednak na to, że wyniki oraz prognozy sprzedaży były tak zniechęcające, że firma zrezygnowała z tych planów. Tablety definitywnie zastąpiły netbooki, choć warto pamiętać, że na rynek trafiają obecnie niewielkie hybrydy (notebooki z odłączaną, dotykową klawiaturą) oraz Chromebooki (będące w praktyce netbookami z chmurowym systemem operacyjnym).
Po raz pierwszy w historii liczba sprzedanych tabletów jest większa od liczby smartfonów, które trafiły w gorącym przedświątecznym okresie do klientów. Co prawda przez cały grudzień to telefony stanowiły 80% sprzedanych handheldów, ale jak widać pod choinką ludzie znajdowali przede wszystkim tablety, co w sumie nie dziwi, bo jeżeli miała to być niespodzianka (prezent niespodzianka) to telefon wydaje się nieco bardziej kłopotliwy… wybór systemu mobilnego, indywidualne preferencje, operator itd. itp. mocno utrudniają Mikołajowi zadanie. W przypadku tabletu nie ma tego typu problemów, a trafienie z odpowiednim modelem także nie stanowi jakiegoś wielkiego wyzwania – wystarczy dopytać bliskich, jakiego smartfona (no właśnie, przeważnie smartfon jest już od jakiegoś czasu w kieszeni) używa obdarowany i po sprawie. W sumie w okresie „na ostatnią chwilę” tablety uzyskały sprzedaż równą 51%, 49% sprzedaży w segmencie handheldów stanowiły telefony. Obecnie wybór tego typu urządzeń jest ogromny, można wybrać sprzęt dokładnie dopasowany do preferencji, ceny tabletów są bardzo atrakcyjne – wielu producentów oferuje swoje produkty za niewielkie sumy, a to wszystko bez jakichkolwiek zobowiązań (no chyba, że ktoś da się naciągnąć na oferty operatorów „tablet za złotówkę” – warto sprawdzić, co się kryje za takim sloganem).
Kolejne tablety z Windowsem 8/RT na horyzoncie? Jak informuje dobrze zorientowane w tym, co się dzieje w Redmond, źródło – MS Nerd – w przyszłym roku zadebiutują na rynku aż trzy dotykowe płytki. Najtańszy będzie model oparty na układzie ARM (tym razem zamiast Tegry 3 zobaczymy SoC Qualcomm`a) oraz wyposażony w mniejszy, 8.6 calowy ekran (obecna wersja ma wyświetlacz 10.6 calowy). Druga generacja Surface z Windowsem 8 Pro otrzyma 11.6 calowy ekran, większy niż dotychczasowo używany w tej linii tabletów. Co ciekawe zamiast Intela Core ma się pojawić AMD Temash APU, który nie jest może tak wydajny jak kość Chipzilli, ale… znacznie lepiej radzi sobie z oszczędzaniem energii. Dla Intela byłby to trudny do przełknięcia, wizerunkowy cios. Cóż, zobaczymy czy faktycznie AMD odniesienie tutaj sukces. Wreszcie ostatni z modeli, nazwany Surface Book, będzie dysponował aż 14.6 calowym wyświetlaczem oraz układem Intel Haswell, następcą Ivy Bridge. Jak widać linia tabletów z Windowsem 8 będzie liczyła dwa modele – mniejszy, dłużej działający na baterii, bardziej mobilny oraz drugi, będący w praktyce ultrabookotabletem. Wspomniane 14.6 cali to rekordowa wartość przekątnej wśród tabletów, pytanie czy będzie to w ogóle miało sens (niewątpliwie chodzi tu o hybrydę, właściwie trudno tu mówić o tablecie…). Być może poznamy jakieś szczegóły już niebawem, na CES 2013.
Platronics prezentuje nowe, niezwykle lekkie, douszne słuchawki BackBeat® GO – dobre rozwiązanie dla smartfona i tabletu. Dzięki słuchawkom Platronics BackBeat GO a słuchać muzyki lub prowadzić rozmowy nieprzerwanie do 4,5 godziny. W zestawie znajdują się trzy rozmiary miękkich regulowanych wkładek dousznych ze stabilizatorami. Przed wilgocią są dobrze zabezpieczone dzięki technologii P2i. Słuchawki są dedykowane do współpracy z handheldami, dzięki bezprzewodowej transmisji znakomicie nadają się dla osób aktywnych, uprawiających sport. Cena: 299 zł.
Microsoft zapowiedział co najmniej czteroletnie wsparcie dla swojego tabletowego systemu. To dużo, czy mało? Z jednej strony dużo – cykl życia handheldów (kolejne generacje) jest wyjątkowo krótki. Z drugiej MS przyzwyczaił nas do bardzo długiego wspierania swoich systemów. Dotyczy to także mobilnych OSów (mam tu na myśli rodzinę Windows Mobile). Dla niektórych szokiem była zapowiedź rezygnacji dotycząca aktualizacji handheldów z Windows Phone 7 do wariantu WP8 (warto jednak pamiętać, że w przypadku wspomnianego Windows Mobile także nie było oficjalnie możliwości upgrade do Windows Phone). Cztery lata dla tabletowych okienek to znacznie więcej niż oferuje Apple – już po 2.5 roku od wprowadzenia na rynek, pierwszy iPad nie może liczyć na aktualizacje do najnowszych wersji iOSa (wsparcie zakończyło się w tym wypadku na wersji 5.1.1). Warto zaznaczyć, że obecnie standardowy czas wsparcia dla klientów indywidualnych oraz biznesowych wynosi 5 lat (dla całości oprogramowania desktopowego MS).
Tablety urosły o 6.7% w trzecim kwartale 2012 roku. Bardzo interesująco przedstawia się poniższy wykres. Wynika z niego, że najwięksi konkurenci Apple – Samsung, Asustek (& Google) oraz Amazon zanotowali bardzo dobre wyniki w ostatnich paru miesiącach. W przypadku dwóch pierwszych firm można mówić o stałym wzroście, Amazon po początkowym sukcesie Kindle Fire, miał gorszy okres (drugi kwartał), jednak ostatnie premiery wyraźnie pomogły firmie ponownie wejść na ścieżkę wzrostu. Niskie ceny markowych urządzeń spowodowały (co specjalnie nie dziwi) odpływ klientów zainteresowanych tanimi, niekoniecznie markowymi tabletami, które do tej pory radziły sobie bardzo dobrze. Cóż, w sytuacji, gdy różnica w cenie wynosi 20~40$ wiele osób decyduje się na coś od znanego, dużego producenta. Niewątpliwie firmom produkującym androidowe tablety pomaga googleowy Nexus. Asustek już korzysta z tego mariażu, Samsung niebawem podobnie będzie mógł bazować na rozpoznawalności oraz atrakcyjności marki, wraz z wprowadzeniem na rynek 10 calowego modelu. Apple traci udziały w tym segmencie. To naturalna kolej rzeczy – rosnąca konkurencja, nowi gracze (ciekawe jak wypadnie w zestawieniu Microsoft… powiedzmy za pół roku… ciekawe) powodują erozję, co wcale nie musi oznaczać mniejszej sprzedaży. Tak czy inaczej spadek jest znaczący – w drugim kwartale Apple mogło pochwalić się udziałami na poziomie 65%. Obecnie jest to zaledwie nieco powyżej 50% (50.3%). Jak widać, ten segment nadal rośnie i analitycy zgodnie przyznają, że jeszcze długo tablety będą „gorącym towarem”. Oczywiście czekamy na pierwsze wiarygodne dane dotyczące wyników iPada Mini oraz iPada czwartej generacji. Zdaniem wielu komentatorów, nowy Mini jest za drogi i ma marne szanse na osiągnięcie podobnego sukcesu co większe iPady.